Magdzia 25.04.2005 14:06 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Kwietnia 2005 Może was trochę pocieszę, choć w kwestii warzyw i owoców. Okazuje się że nasza bieda w tym wypadku jest całkiem pozytywna. Dlaczego? Bo w warzywach i owocach, zbożach jest bardzo mało pozostałości pestycydów, nawozów. Z drugiej strony metale ciężkie to też nie jest wbrew pozorom aż taka tragedia. Oczywiście są normy które tworzy człowiek ale jeśli patrzeć na to w porównaniu z innymi państwami tzw. europejskimi, mamy zdrową żywność. Z tym mięskiem i wędlinkami to też nie jest tak źle, skoro do tej pory nikt sie nie zorientował, że nie smaczne, nie zatruł, nie umarł, żadne badania nie stwierdziły, że coś z tymi wędlinami jest nie tak... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
kroyena 26.04.2005 08:51 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Kwietnia 2005 Nie żebym bronił Panów z wpadką, ale oni prawdę mówili, bo kto ich tam wie co oni uważają za "odpowiednią". Podobno ludziska z przemysłu mięsnego nigdy nic innego w usta nie wezmą, jak tylko niezmielone, a kiełbaski się mele, mieli, młe jak to szło. Pewno, zakład winien, a to że sieć handlowa ma to tam gdzie się "sięga, gdzie wzrok nie siega" to co? Przecięż ktoś to wyciaga na ladę. Przecież ktoś ma raporty o sprzedaży. Przecież są narzędzia do planowania sprzedaży na podstawie sprzedaży historycznej. Przecież można plany korygować. Ktoś nie podaje realnej sprzedaży w dół do dostawcy, a dostawca z kolei chce by jego towar był zawsze w sprzedaży, a przecież mogło być tak piknie. I tak w kólko Macieju. (Najmocniej przepraszam wszystkich Maciei za wiersz Brzechwy i batony Maciek. ) Tylko ktoś ma to, gdzieś bo tak taniej. Bo by się trzeba było napracować umysłowo nad sprzedażą, a człowiek jak ta świka wszystko zeźre. A i jeszcze jedno skoro nasze Inspekcje tak o wszystko dbają, to niech cała branża spozywcza okaże kwity na to, gdzie się podziewają zwroty. Bo jakoś poza jedną wytwórnią żelatyny to nie widać by ktoś coś przerabiał. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mdzalewscy 27.04.2005 14:09 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Kwietnia 2005 na całe szczęście Constar już wznowił całą linie produkcyjną http://www.kzm.com.pl/Miesa/wieprzowina.jpg ............http://www.clubbing.pl/Images/plyta/big_la.musique_and_muaddib_-_swieze_mieso.jpg Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jezier 19.10.2005 10:42 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 19 Października 2005 Moja przydomowa masarnia wedzi juz boczki i szynki. Ciagle sie ucze ale wedliny wychodza naprawde dobre. Wczoraj uwedzilem 3 kg szyneczki i dwa kilogramowe boczki. Szynki z 3 kg zrobilo sie 1,5 i boczku tez.Wedze na drewnie czeresniowym pomieszanym z jalowcowym. Zbieram uschle w lesie. Zapach z wedzarni roznosi sie na cala okolice. Szczegolnie w takie ponure jesienne dni. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Chef Paul 02.11.2005 00:51 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 2 Listopada 2005 ... do Whisper i abromba ... grillo-wędzarnia, grill, wędzarnia, czy piec chlebowy jest traktowana jak mała architektura i nie wymaga pozwoleń na budowę (mówimy o w/w jako budowlach nie-komercyjnych) ... Jezier ... polecam portal "wędliny domowe", link: http://www.wedlinydomowe.pl/ ... to największa i najlepsza w necie kopalnia wiedzy na ten temat, ... a może także, coś się Tobie przyda z mojej witrynki, na temat wędzenia: http://www.chefpaul.net/smoke.html ... zapraszam http://www.chefpaul.5gigs.com/Gif00/smoke1.gif dla amatorów marketowych przysmaków polecam lekturkę do poduszki: http://biznes.interia.pl/news?inf=673630 oraz najnowsze: http://fakty.interia.pl/news?inf=681604 ... znalazło by się więcej takich kwiatków pozdrawiam niezmiernie serdecznie Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
abromba 02.11.2005 11:48 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 2 Listopada 2005 Wczoraj uwedzilem 3 kg szyneczki i dwa kilogramowe boczki. Szynki z 3 kg zrobilo sie 1,5 i boczku tez. No właśnie Jezier, a "profesjonalista" z kilograma mięsiwa pewnie ze dwa kilo szynki wyprodukuje. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Chef Paul 02.11.2005 12:26 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 2 Listopada 2005 ... dużo zależy od źródła pochodzenia surowca (w trakcie procesu wedzenia odparowują płyny zawarte w mięsie - ale nie ma ich tam w stosunku 1/2 do wagi) ... tak więc szyneczka i boczek zostały u producenta odpowiednio przygotowane do sprzedaży (czytaj - poddane obróbce w nastrzykiwarce) ... radzę zmienić źródło zaopatrzenia pozdrawiam serdecznie Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
JM 02.11.2005 15:02 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 2 Listopada 2005 Ten Constar to ma, prócz dobrego kopirajtera, niezły tupet.Ich nowe haslo reklamowe brzmi... "Dzięki Wam jesteśmy lepsi" pogratulować poczucia humoru Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
kroyena 02.11.2005 15:53 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 2 Listopada 2005 Czemu tupet? Nie rozumiem. Chłopcy siępewnie teraz bardziej starają. Szybciej mielą, więcej soli dają, znaczy podnieśli swoją jakość i są lepsi. Przed innymi jeszcze długa droga. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Chef Paul 03.11.2005 22:40 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Listopada 2005 ... no to następny kwiatek do tego ogródka ... ... artykuł z OZONU autorstwa Doroty Sajnug i Pawła Paliwody Fałszerze jedzenia. Na rynku spożywczym zapanowała wolnoamerykanka. Zwycięża ten, kto wyprodukuje taniej, a jego wyroby będą „zjadliwe”. Gdzież te czasy, gdy cechy rzeźników konkurowały ze sobą jakością wyrobów? Dziś lepszy jest ten, kto sprzeda najwięcej. Co to jest parówka? Jaki jest jej skład? Na te pytania żaden specjalista od żywienia nie odpowie. – W parówce może być mięso, ale nie jest to konieczne – twierdzi jeden z pracowników Inspekcji Handlowej. – Kiedy sprawdzamy towar, interesuje nas tylko, jaki skład podał producent. Jeśli po zbadaniu próbki jej skład zgadza się z zadeklarowanym, wszystko jest w porządku. Parówką może być na przykład kilka zmielonych składników, niekoniecznie pochodzenia zwierzęcego. Można tam dodać nawet papier toaletowy, byleby całość nie była szkodliwa dla zdrowia. Poza tym każdy ma prawo nazwać swój wyrób, jak mu się podoba. Akurat ten producent postanowił nazwać to coś parówką. Trucie po polsku. Kontrole stwierdziły, że to, co sprzedaje się u nas jako chleb i bułkę, jest w większości produktami chlebopodobnymi i bułkopodobnymi. Niektórzy producenci do chleba dodają startą bułkę, czasem gips i kreatynę otrzymywaną z ludzkich włosów, kupowanych w zakładach fryzjerskich. W maju tego roku Inspekcja Handlowa opublikowała raport z kontroli kilku dużych sieci sklepów. Sprawdzono Biedronkę, sieć Champion, Elea, Leader Price, Lidl, Real, Tesco i AHOLD. Inspektorzy stwierdzili, że jakość 24 proc. badanych towarów była znacznie niższa od deklarowanej. Najgorzej wypadły produkty mleczne. Jedna trzecia z nich nie spełniała norm wypisanych na opakowaniu. Przetwory owocowe i warzywne miały wady w 26,3 proc., konserwy rybne w 24,5, a przetwory mięsne niemal w 24 proc. Inspekcja wykryła również, że przetwory mięsne mają „niewłaściwe cechy organoleptyczne” (po prostu śmierdzą – red.); w wędzonkach stwierdziła „występowanie skupisk galarety, wyciek soku, konsystencję mało kruchą i gumowatą, smak kwaskowy, zapach lekko nieczysty”. Z kolei konserwy rybne mają „zapach lekko gorzkawy, lekko metaliczny smak i są mdłe”. Na domiar złego także żywność określana mianem ekologicznej często bywa fałszowana podobnymi metodami. Podczas przeprowadzonej w 2004 roku w 211 placówkach handlujących ekologiczną żywnością kontroli Inspekcji Handlowej wykryto wiele uchybień. 56 proc. wędlin zawierało niedozwolone konserwanty. Badania laboratoryjne zakwestionowały jakość 48 proc. mleka i przetworów mlecznych oraz 41 proc. mięsa i przetworów mięsnych. Z badań analizowanych przez Walentynę Rakiel-Czarnecką, eksperta ds. żywności z PSL, wynika, że prawie co czwarta woda mineralna czy źródlana (na rynku jest jej około 500 rodzajów) to po prostu zwyczajna kranówka. – Niewielu producentów jest uczciwych. Odkąd kilka lat temu obniżono normę określającą poziom składników mineralnych zawartych w 1 litrze z 1000 do 200 mg, praktycznie każdy, kto miał studnię, mógł rozpocząć produkcję wody – twierdzi Rakiel-Czarnecka. Prawdziwy dramat zaczął się po wprowadzeniu w 2001 roku ustawy zezwalającej, by na naklejkach drukowano hasła na temat leczniczego oddziaływania danego produktu. Wypisywano więc: antystresowa, odchudzająca itd., co nie miało żadnego konkretnego uzasadnienia. Ale taka oszukańcza reklama skutecznie wabiła konsumentów. Na szczęście wciąż jesteśmy krajem dziewiczym pod względem „ulepszania” żywności. – Polskie płody rolne mają lepszą wartość biologiczną niż produkty intensywnego rolnictwa zachodniego dzięki temu, że u nas zużywa się trzy razy mniej nawozów mineralnych i dziesięć razy mniej środków ochrony roślin – informuje dr Urszula Sołtysiak z SGGW. Jakkolwiek w ciągu ostatnich 10 lat zużycie nawozów mineralnych w Polsce wzrosło o niemal 15 proc., wciąż jest o wiele mniejsze niż w UE, nie mówiąc już o Japonii (niemal dwukrotnie większe niż w UE). Wiele ubogich obszarów w Polsce nigdy nie nawożono, a rosnących na nich upraw nie opryskiwano. Mieliśmy więc szczęście w nieszczęściu, polskie rolnictwo miało bowiem do niedawna charakter ekstensywny, a produkty małych gospodarstw rodzinnych są ekologiczne w najlepszym znaczeniu tego słowa. Zielone światło z Unii. Jednak po naszym wejściu do UE przestały obowiązywać branżowe normy żywieniowe z lat 80. Z dzisiejszej perspektywy trzeba przyznać, że nie były one najgorsze. Określały skład wyrobu, jego ciężar, kolor czy smak. Nie było – jak dzisiaj – pełnej dowolności w technologii produkcji i nazewnictwie. Jeszcze 24 kwietnia 1997 roku uchwalono w Polsce ustawę bezwzględnie zakazującą powrotu mięsa i przetworów mięsnych z półek sklepowych do producenta. Po wejściu Polski do UE przestała ona jednak obowiązywać, otwierając pole do „odświeżania” wyrobów. Także zakres dopuszczalnej chemizacji żywności znacznie się zwiększył. – Po wejściu Polski do Unii Europejskiej liczba dopuszczonych do użycia w przemyśle spożywczym substancji dodatkowych wzrosła ponaddwukrotnie – ocenia dr Sołtysiak. Czary-mary, czyli wielkie psucie. Do niedawna ze stu kilogramów mięsa odpowiedniej jakości wolno było wyprodukować 52 kg kabanosów czy 86 kg szynki. „Wydajność” tych wyrobów wynosiła odpowiednio 52 proc. i 86 proc. Dzisiaj z tej samej ilości mięsa produkuje się 200 i więcej kilogramów „szlachetnych” wędlin. Do mięsa wstrzykuje się wodę z azotanami i azotynami, substancje wiążące wodę, fosforany dodające wędlinie kruchości, ulepszacze. – Z kilograma mięsa można spokojnie zrobić 1,5 kg szynki. Producent zgodnie z przepisami umieszcza na towarze informację, że szynka jest napompowana wodą. Brzmi ona: „produkt wysoko wydajny” – mówi Rakiel-Czarnecka. Nie inaczej jest z wyrobami drobiowymi, które mają niewiele wspólnego z drobiem. Są produkowane z MOM, czyli mięsa drobiowego odkostnionego. Jest to mieszanina zmielonych kości, chrząstek, szpiku kostnego, ścięgien. Do 1995 roku używanie tego specyfiku było zabronione. Teraz już nie jest. Dodanie MOM-u znacznie obniża koszty produkcji. Najczęściej wykorzystuje się go w parówkach, kaszankach i pasztetowych. Unijne normy dotyczące rtęci odnoszą się wyłącznie do ryb. Jeszcze bardziej tolerancyjne jest obecnie prawo dotyczące kadmu – metalu wysoce rakotwórczego. Po 1 maja 2004 roku do Polski można sprowadzać żywność o podwyższonej jego zawartości. Według Lidii Lorek z SGGW, zgodnie z ustawodawstwem UE do żywności może być dodawanych 500 chemicznych substancji dodatkowych. W procesie technologicznym można wykorzystywać ich tysiące. Dlatego dziś, jak nigdy wcześniej, producenci żywności dbają o urodę swoich wyrobów. Piękne różowe łososie zawdzięczają swoją barwę dodatkowi beta-karotenu. Napojom gazowanym kolor nadają barwniki, których nazwy zaczynają się od litery „E”. Niedawno głośno było o dodawaniu do papryki niebezpiecznego barwnika o nazwie sudan, a dodatki zabarwiające słodycze na kolor czarny i granatowy wciąż budzą spory wśród żywieniowców. Psychotechnologia i pieniądze. Głównym motorem rozwoju przemysłowych metod produkcji żywności są płynące stąd miliardowe zyski. Phill Angell, dyrektor ds. komunikacji korporacyjnej koncernu Monsanto, powiedział „New York Timesowi”: „Koncern Monsanto nie powinien być zmuszany do łaskawego udzielania gwarancji bezpieczeństwa dla żywności opartej na biotechnologii. Naszym interesem jest sprzedawać jej tak dużo, jak tylko się da. A zapewnianie jej bezpieczeństwa to zajęcie dla Urzędu ds. Żywności i Leków”. Pecunia non olet. Amerykański koncern Smithfield został w USA ukarany najwyższą w historii grzywną za wielokrotne naruszanie Aktu Czystości Wód. Przed paroma laty Smithfield rozpoczął działalność także w Polsce. Jego własnością jest m.in. firma Constar SA w Starachowicach, która wsławiła się niedawno wykrytym przez dziennikarzy procederem „odświeżania” zepsutej żywności. Mimo to koncern ma się w naszym kraju całkiem dobrze. Także firmy reklamowe oraz marketingowe mogą się przy okazji nieźle pożywić. Codziennie jesteśmy bombardowani absurdalną propagandą. Wynika z niej, że najlepszym pożywieniem dla dzieci i ich rodziców są czekoladowe batony, pragnienie zaś najlepiej gaszą słodkie napoje albo piwo. A jakże, pamięta się również o zdrowiu obywateli! Od lat wmawia się nam, że masło roślinne, zawierające tłuszcze nienasycone, jest zdrowsze od tradycyjnego, w którego skład wchodzą zwierzęce tłuszcze nasycone. Ale aby olejowi roślinnemu nadać konsystencję maślanego żelu, należy dodać szereg substancji zagęszczających, które zdrowotność masła roślinnego czy margaryny stawiają pod znakiem zapytania! Zresztą, czy którakolwiek agencja reklamowa bada jakość reklamowanego produktu, zanim zacznie nam wmawiać, że bez niego nie możemy żyć? Wyrafinowanymi metodami uzależniania klientów od towaru posługuje się również sam przemysł. Niedawno technologowie żywności odkryli, że istnieje piąty smak, występujący obok smaku słonego, słodkiego, gorzkiego i kwaśnego. To umami. Znany od dawna Azjatom. Substancje wywołujące jego wrażenie występują m.in. w niektórych azjatyckich grzybach. Sprawiają, że potrawa bardzo zyskuje na smaku. Nie umiemy powiedzieć, dlaczego tak jest, bo nie potrafimy tego efektu smakowego opisać w kategoriach znanych nam smaków. Chętnie jednak sięgamy po „umamione” produkty. Problem w tym, że opracowano już chemiczny odpowiednik naturalnego umami, czyli glutaminian sodu. Jego oddziaływanie na organizm człowieka jest nie do końca rozpoznane; wiadomo jednak, że substancja ta w dużych ilościach jest szkodliwa dla zdrowia. Producenci wiedzą jednak, że stosując tę substancję, mogą konsumenta przywiązać do każdego świństwa. Umami wszystkich nas omami. Odrębną sprawą jest hodowla. Tajemnicą poliszynela jest dodawanie do paszy i karmy dla ptactwa hormonów wzrostu i antybiotyków, które podaje się profilaktycznie w celu zapobieżenia dziesiątkującym stada infekcjom. Aplikowanie antybiotyków zdrowym zwierzętom jest w Polsce prawnie zabronione. Ale jak inspektorzy służb kontrolnych mają dowieść producentowi, że obecność antybiotyków w mięsie nie wynika z niedawnego leczenia infekcji? Zresztą, nawet gdyby producenci działali w zgodzie z prawem, zezwala ono na stosowanie sztucznych witamin i ulepszaczy paszy. A ta jest z reguły mieszaniną nasyconych chemią roślin przemysłowych i odpadów zwierzęcych (zwierząt, które były hodowane tą samą metodą). Mleko bez krowy. Na każdym kroku jesteśmy zręcznie wprowadzani w błąd przez producentów żywności. Sery, które powinny być wytwarzane z mleka, są podrabiane z użyciem olejów roślinnych. Mleko i kefir często produkowane są z proszku. Idziemy tu tropem wielkich koncernów zachodnich, które budują fabryki przetworów mlecznych w takich rejonach świata o taniej sile roboczej – np. w Maroku – gdzie w promieniu kilkuset kilometrów nie ma ani jednej krowy. A wszystko to dzieje się w majestacie prawa polskiego i unijnego. Cała żywność produkowana metodą przemysłową przesycona jest chemią. Także ta, którą postrzegamy jako wolną od niezdrowych składników. Przykładem tego mogą być produkty oznaczone jako „light”. W Polsce nie istnieje prawna definicja tego terminu. Dlatego każdy producent może go używać, jak chce. Ci, którzy rezygnują z zastosowania cukru w produktach „light”, dodają chemikalia imitujące smak cukru. Są one często bez porównania groźniejsze dla zdrowia niż zwykła sacharoza. Jak choćby aspartam, dopuszczony do użycia tylko w niewielkich dawkach. Co się jednak dzieje, gdy te niewielkie dawki są zjadane systematycznie? Co z tymi konsumentami, którzy opijają się gazowanymi napojami „light” nie tylko w upalne dni? Zresztą bardzo często zawierające słodziki wyroby „light” wcale nie są wolne od cukru. Producenci obniżają jedynie jego zawartość w stosunku do produktów „pełnocukrowych”. Drużyny kontrolerów. Mamy wiele różnych inspekcji badających żywność. I wszystkie niewydolne. Nie ma między nimi dobrego przepływu informacji, ponadto podlegają trzem różnym resortom – rolnictwa, zdrowia i Urzędowi Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Eksperci od zdrowej żywności są zgodni, że ostatnio kontrole są zbyt wyrywkowe. Dr Zbigniew Hałat, epidemiolog (w trzech kolejnych rządach główny inspektor sanitarny), mówi wprost, że ludzi zajmujących się kontrolowaniem żywności producenci korumpują tak samo, jak koncerny farmaceutyczne lekarzy. – Wiem o licznych przypadkach, gdy w trakcie kontroli producenci zmieniali deklarację na temat składu produktu – dodaje wieloletni pracownik Inspekcji Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych z południowej Polski. Dobrze zna środowisko pracowników inspekcji. – Zatrudnione są tam dwie grupy ludzi: staruszkowie tuż przed emeryturą i młodzież tuż po studiach. Ani jednym, ani drugim nie opłaca się wychylać. Każdy przecież wie, że koncerny nie przepuszczą. Młodzi nabierają doświadczenia i odchodzą do innej, lepiej płatnej pracy, a starzy w spokoju doczekują emerytury. Ponadto kary są śmieszne – od 500 do 1000 zł. Klątwa BSE. – Wszystkie środki dodawane do żywności, a posiadające odpowiednie certyfikaty, mogą być używane. Ale nikt nie badał, jakie skutki dla organizmu człowieka mogą mieć przeróżne mikstury i połączenia kilkunastu składników naraz. Z pewnością nie jest to nic zdrowego – mówi Rakiel-Czarnecka. Waldemar Starosta, specjalista ds. żywności z Samoobrony, twierdzi, że polifosforany są masowo wykorzystywane głównie przy produkcji parówek. – Te związki bardzo źle wpływają na kości. Są szczególnie niebezpieczne dla małych dzieci – mówi. Naukowcy są zwykle bardziej wstrzemięźliwi. Żeby wiedzieć coś na pewno – podkreślają – trzeba by przeprowadzać przez kilkadziesiąt lat kliniczne eksperymenty na ludziach. Na razie więc zalecają nie ulegać panice. Uspokajające komunikaty nie od dzisiaj docierają także do opinii publicznej w krajach UE i w Stanach Zjednoczonych. Mączka mięsno-kostna, która stała się nośnikiem BSE, również była przez całe lata uważana za bezpieczną. Czy rzeczywiście konserwanty i ulepszacze, pestycydy i herbicydy dopuszczone do użycia w przemyśle przetwórczym i rolnictwie są bezpieczne? Wśród samych naukowców trwają spory, na ile bezpieczne są chemikalia prawnie dopuszczone do spożycia w ściśle określonych dawkach. – Konserwantami są obce substancje wprowadzone do produktów. Najczęściej mają zapobiegać rozwojowi bakterii, a więc – nazwijmy rzecz po imieniu – są to trucizny. Być może ich dawki są zawsze przestrzegane, ale nie mamy pewności, czy nie nastąpi raptowna zmiana ich właściwości, na przykład pod wpływem czynników zewnętrznych – stwierdził publicznie prof. Stanisław Zaręba z Akademii Medycznej w Lublinie. „Poważne znaczenie w patologii człowieka ma też duży wolumen powstającego w hodowlach przemysłowych aerozolu mikrobiologicznego, amoniaku i odorów. Efekty skażenia gnojowicą powierzchniowych i podziemnych zbiorników wodnych są z natury rzeczy odległe i mało dostrzegalne przez odbiorców wody” – pisze dr Hałat. W styczniu 2004 roku Amerykańskie Stowarzyszenie Zdrowia Publicznego wezwało władze do wprowadzenia moratorium na nowe lokalizacje przemysłowych ferm trzody chlewnej oraz wsparcia szeroko zakrojonych badań nad wpływem na zdrowie ludzkie skażeń wody i powietrza, wywołanych chemizacją procesów produkcyjnych. W USA tego rodzaju kosztowne badania prowadzone są już od lat 60., a mimo to pozarządowe organizacje monitorujące stan zdrowia społeczeństwa ponaglają rząd do znacznie bardziej stanowczych działań. W Polsce na takie badania nie ma pieniędzy. Powinny się jednak znaleźć, bo corocznie odnotowuje się ponad 2 tys. zatruć pokarmowych substancjami niestosowanymi w farmakoterapii. Co drugie rodzące się obecnie niemowlę cierpi na alergię – jedną z najbardziej rozpowszechnionych dolegliwości wywołanych chemicznym skażeniem środowiska. Rośnie liczba chorób nowotworowych, o których przyzwyczailiśmy się mówić „cywilizacyjne”. Ale co to tak naprawdę znaczy? Gdzie jest ich pierwotne źródło? Autor rozprawy habilitacyjnej obronionej na jednej z wyższych szkół rolniczych porównał liczbę utylizowanych padłych zwierząt hodowlanych w latach 80. i 90. Okazało się, że w ciągu dekady ich liczba zmniejszyła się dziesięciokrotnie. Nie chcemy formułować podejrzeń o znamionach teorii spiskowej. Ale – jak sugerował rozmówca, który podsunął nam ten trop – czy przypadkiem padliny, która się gdzieś zawieruszyła, nie zjedli nabywcy najtańszych wędlin albo karmione podejrzaną paszą zwierzęta z wielkich hodowli? Jak się bronić. Klienci powinni dokładnie sprawdzać na etykietach, co kupują. Wybierać produkty o naturalnej barwie, pieczywo bez przedłużonego okresu ważności, żywność jak najmniej przetworzoną. Zimą i wiosną warto kupować mrożonki, w których rzadko trafiają się substancje dodatkowe. Należy zapomnieć o parówkach po 3 zł za kilogram, wspaniale wyglądających owocach, zrozumieć, że wyroby czekoladowe pięknie błyszczą dlatego, że są pokryte specjalnymi substancjami nabłyszczającymi. Czyli chemikaliami. Warto też pamiętać, że tradycyjne potrawy narodowe mają tę przewagę nad kulinarnymi nowinkami, że ich bezpieczeństwo zostało przetestowane przez poprzednie pokolenia żyjące na danym terytorium. Pod adresem ustawodawców należy skierować postulat przywrócenia norm branżowych, co pozwoli chronić jakość polskich produktów i ich pozycję na rynkach eksportowych. UE nie zabrania zresztą wprowadzania norm krajowych. Natomiast bezkompromisowym obrońcom żywności przemysłowej polecamy wynalazek opisany w zeszłym roku przez „New Scientist”. Amerykańscy specjaliści ds. żywienia opracowali dla armii amerykańskiej specjalny filtr. Pozwala on żołnierską rację żywnościową, którą przed spożyciem miesza się z wodą, mieszać z moczem. Zaufanie do żywności z fast foodów oraz współczesnej nauki każe się liczyć z tym, że hamburger przyrządzony z moczem nie ustępuje smakiem hamburgerowi z wodą. Smacznego! ... może i dobrze, że nam nie wyszła "druga Japonia" , ... ... co o tym sądzicie ? pozdrawiam niezmiernie serdecznie Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
abromba 04.11.2005 17:15 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Listopada 2005 Na szczęście wczoraj przyjechała do mnie kolejna dostawa wędlin zrobionych przez ojca z normalnych świń z Lubelszczyzny, w w niedzielę warzywa z ogródka babci męża.Ale Młody miał wczoraj w przedszkolu na śniadanie parówkę. Jakoś się trzymamy. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
tomek1950 07.11.2005 00:56 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Listopada 2005 Chef Paul, w Twoim dłuuuugim poscie jest trochę prawdy i dużo emocji, by nie napisać mijania się się z prawdą. Od 20 lat pracuję jako technolog przy produkcji specjalistycznej żywności dla ludzi chorych. Gdybys wiedział ile chemii tam ładujemy Azot, dwutlenek węgla, kwaśny węglan sodu, pirofosforan dwusodowy, guar, xantan, pochodne celulozy, kwas mlekowy, lecytynę, kwas askorbinowy, mono i di glicerydy, karoten, alkohol etylowy i wiele, wiele innych. I to wszystko ma swoje E! Tylko napisz po co o tym piszesz. Jeżeli jestes specjalistą w tej dziedzinie to mozemy podyskutować, jesli zależy Ci na robieniu wody z mózgu czytelnikom to wybacz... A z kilograma mięsa można zrobić ok. 70 dag szynki wędzonej tradycyjnymi metodami i taka szynka nie może kosztować 12 zł/kg. Lepiej uwędzić samemu, ale jeśli chcesz by była różowa, a nie szara radzę do peklowania przed wędzeniem dać jednak krytykowany przez Ciebie azotan potasu, czyli saletrę. Jeśli chodzi o aspartam i jego szkodliwość to wrzuć proszę na Google słowo "aspartam"i dopiero wtedy się wypowiadaj. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jezier 07.11.2005 17:01 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Listopada 2005 ... Jezier ... polecam portal "wędliny domowe", link: http://www.wedlinydomowe.cp.win.pl/ ... to największa i najlepsza w necie kopalnia wiedzy na ten temat, ... a może także, coś się Tobie przyda z mojej witrynki, na temat wędzenia: http://www.chefpaul.5gigs.com/smoke.html ... zapraszam Wedlinydomowe sa ekstra strona. Twoja tez jest calkiem niezla. Dzieki za linka. A w wedarni reczywiscie mieso nie kurczy sie tak bardzo jak napisalem. Mieso kupuje lokalnie jest calkiem dobre. Szkoda ze czlowiek do pracy chodzi. Tyle sie czasu marnuje Mozna by go wykorzystac na produkcje roznego rodzaju luksusowych wedlin, przetworow, alkoholi itp. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 07.11.2005 17:55 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Listopada 2005 Czy ktoś ma może doświadczenia z szynkowarem? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jezier 07.11.2005 18:21 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Listopada 2005 A co to jest szynkowar? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 07.11.2005 19:19 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Listopada 2005 Taki sprzęt do warzenia szynki. Zdaje się,że na forum fabrycznym widziałam wątek kuchenny o tej maszynie. ps.Co już robiłeś z tych pyszności? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jezier 07.11.2005 19:25 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Listopada 2005 Szynke wedzona i wedzony boczek. Czasami pieke boczki.To w tym szynkowarze gotuje sie szynki albo robi jakies mielonki?Niedawno nabylem 100 metrow jelit i przygotowuje sie do robienia kielbas. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 07.11.2005 19:33 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Listopada 2005 Szynke wedzona i wedzony boczek. Czasami pieke boczki. To w tym szynkowarze gotuje sie szynki albo robi jakies mielonki? Niedawno nabylem 100 metrow jelit i przygotowuje sie do robienia kielbas. Nie wierzę w te kiełbasy!! Pieczenie to pestka,ale wszelka produkcja masarska-szacunek. ps.Nauczysz mnie??? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 07.11.2005 19:35 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Listopada 2005 Mam maszynę Zelmera i ona ma taką końcówke do nadziewania kiełbas,ale nie mam pojęcia,czy to nie za słabe urządzenie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jezier 07.11.2005 19:40 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Listopada 2005 Wpadajcie do nas to cos uwedzimy. A kielbasy sam sie musze nauczyc robic. Tez mam maszyne Zelmera. Jakby co sluze drewnem jalowcowym i czeresniowym. Wysuszonym. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.