Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

czy to zaniedbywanie?


Patsi

Recommended Posts

Minęła druga doba, po powrocie z pracy zauważyłam 2 albo 3 powyciagane patyki z "płotka", ale roślinki nieruszone :D :D :D . Cieszę się, Verunia, że to napisałaś bo jakoś mi raźniej, że inni też czasami mają psy w kojcu. Mojego na pewno to nie minie, choć jeszcze biega luzem, bo przed nami przeoranie i obsianie całego ogrodu (niemal pół hektara!). Jak deszcz spadnie, wolę nie mysleć co by było gdyby wbiegł w takie błocko... :D Pozdrawiam. dzięki za słowa otuchy i porady.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 100
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Patsi,

Nie ma nic zlego w kojcu, chociaz ja swojego psa bym nie zamknela :D . Wszystko zalezy ile pies mialby siedziec zamkniety np 23h - to strasznie duzo, a 7 to juz nie tak zle. Pisalas, ze bedziesz miala dziecko- pewnie bedziesz wychodzic na spacery- jak masz dobrze wyszkolonego psa to spokojnie mozesz go brac z soba. Moze jak kupisz psu jakies zabawki, to bedzie sie nimi interesowal, a nie drzewkami. Sadze, ze jest wiele mozliwosci rozwiazania tej sytuacji bez zamykania psa w kojcu na 23 h!

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Verunia napisał:

"

[mam też kojec, ale sunia jest tam tylko około 7 godzin, gdy nikogo nie ma w domu. Poza tym biega swobodnie po ogródku i mieszka z nami w domu. Nie widac po niej zeby była nieszczęśliwa. Na słowo kojec chętnie tam wbiega, bo wie że za chwile dostanie tam jakiś smakołyk. Po 7 godzinach wybiega stamtąd wprawdzie bardziej ochoczo, ale gdyby jej było tak bardzo źle to na pewno sama by tam nie właziła.

Zniszczeń w ogrodzie trochę juz było, ale im jest starsza ,tym jest mniej]

 

Mam dokładnie tak samo. Pomysł na kojec wziął się stąd, że po kilku miesiącach chowania w domu i ogrodzie wreszcie trzeba było zacząć pracować i zostawiać psa samego. Gdy zostawał sam, przekopywał sumiennie cały ogród. Postawiliśmy zadaszony kojec wymiaru 2,5 x 1,6m z krat stalowych, do tego przylega porządna, ocieplona buda. Bardzo pilnujemy sie , aby pies(ON- suka) był w kojcu nie dłużej niż 6-7 godzin. Wchodzi do kojca chętnie, bo dostaje świńskie ucho. W kojcu nie skomli i nie szczeka, ma tam rożne zabawki ale czasem trochę nadgryza wejście do budy, która jest z kojcem połączona w jedno. Gdy ktokolwiek jest w domu pies biega w ogrodzie i nie niszczy, nie obgryza roślin. Trzeba trochę pilnować, bo czasem lubi jednak kopać i młode rośliny poprzesadzać. Kojec przydatny jest także i wtedy, gdy przychodzi ktoś obcy (listonosz, szambo, inkasent). Mówi się psu "do budy" i on tam zaraz włazi. Ponieważ robi to bez ociągania, to chyba nie kojarzy kojca jako czegoś szczególnie przykrego.

 

Patsi, czy rzeczywiści twój pies musi być cały czas poza domem? Mój śpi w domu, w sypialni przy łóżku, bo jest tak fajny, że po prostu lubimy, gdy jest blisko. Kłaki oczywiście są, bo przecież ON to pies stale liniejący - trzeba to sprzątać (bardzo pomocny odkurzacz centralny!!!). Tylko z kłakami ukochanego psa chyba trochę jest tak jak z hałasującymi dziećmi- cudze przeszkadzają że chciałoby sprać, a własnych jakoś się nie słyszy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja mam roczną suczkę - labradorka. Kupując słodkiego szczeniaczka, spełniłam moje marzenie z dzieciństwa skutecznie torpedowane przez moich wygodnickich rodziców (bo brudzi, bo na spacery trzeba regularnie, bo pogryzie dywan, tapety i inne firanki). I mieli racje - po kilku miesiącach w trakcie oczekiwania na powrót nas- właścicieli, piesek zjadł skórzana sofę (taką piękną...) 4 krzesła, pare butów, listwy przypodłogowe, książki, ściany, blender, dziecięce pluszaki...

Ale mieszkamy w bloku, pracujemy, mamy salon otwary z kuchnią i przedpokojem, więc dużo przestrzeni do "zagospodarowania". Zdarzało się , ze piesek miał rozstrój żołądka i nasz jesionowy parkiet bardzo na tym ucierpiał...

To fakt, że nie każdy piesek tak szkodzi.Też myślałam o oddaniu, nawet dałam ogłoszenie, ale zabrakło mi odwagi (to byłoby tchórzostwo). Dziś jest tylko trochę lepiej - zdarzają się dni bez zniszczeń - sami dajemu jeje jakieś drewienka, zabawki, palstykowe butelki, czy kartony, tak dla "zniszczeń kontrolowanych". Nasza sunia jest wyjątkowo inteligentna i nie daje się nabrać...

Co do ogrodu... marzę o równiusieńko przystrzyżonej trawce, paru drzewkach magnoliowych, bluszczyku na płocie, itd

Szaleństwo mojego psa troche mnie przeraża, ale nie zamknę go w kojcu. Myślałam raczej o oddzieleniu części ogrodu (na część frontową i tarasową) zainstalowaniu psu takich małych drzwiczek w bramie garażowej (jak w filmach amerykańskich - widziałam w sklepie zoologicznym), tak więc jak zmarznie będzie sobie tam wchodził.

Pies to odpowiedzialność , choć nie wszyscy rozumieja prawdziwy sens tego słowa, łącznie ze mną - sama dość brutalnie zapoznałam się o jego istocie. Ale jest też druga strona medalu - miłość psa, przywiązanie, jego ciepło, zabawy z dziećmi, przytulanie i miętoszenie. Zniszczenia tłumaczymy sobie teraz tak - pies to pies , musi spożytkowac energię, o wiele lepiej byłoby mu na trawce, w towarzystwie, na razie nad tym pracujemy aby przestrzeni miał więcej, potem zastanowimy się jak współgrać - on sie będzie cieszyć większa swobodą a my tą wymarzoną trawką...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam trzyletnia labradorke. Zniszczyla mi jeden regal, kilka ksiazek i gazet (tych z dolnych polek), jedno krzeslo, telefon komorkowy (zostawilam niechcacy nie tam gdzie powinnam) i jedne klapki (tez zostawione nie na miejscu). Oprocz tego w ilosciach hurtowych pozerala poslania (wiec spi na dywaniku z Ikei) i nienawidzi bluszczu (po kilku probach odpuscilismy). Moim zdaniem to nie duzo i biorac psa liczylam sie, ze cos zniszczy. Nie rozumiem jednak sytuacji, gdy pozwala sie psu na regularne demolowanie. Jezeli nie mozna na noc i podczas swojej nieobecnosci w domu psu ograniczyc pola razenia, nalezy kupic klatke. Jezeli pies komus zniszczy buty, to jest to jego wina, a nie psa - bo zostawil nie tam gdzie trzeba. Obecnie moj pies nic nie niszczy, moge go zostawic na 10h sama i jak wracam dom nie jest zdemolowany. Nie chce nikogo urazic, ale psem po prostu trzeba sie zajac i go wychowac. A jak dla kogos wazniejszy jest ladny trawnik od psa, to nie powinien miec psa.

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

joan - labek to pies aktywny, musi mieć sporo ruchu - wtedy powinien być mniej szkodliwy, dodatkowo tak jak napisał/a peilin, jakby co zawsze można kupić klatkę. Do klatki nie wpychasz psa na siłę, umieszczasz tam jego posłanie i powolutku uczysz, że np. dostaje smakołyk w klatce. Najpierw psiaka zamykasz w klatce na krócej z zabawkami i smakołykami ( najlepsze są takie co go dlużej zajmą - wymagają dłuższego pracowania nad sobą). Pies się powoli do tego przyzwyczaja i traktuje klatkę jak azyl. MOja suka jak coś zbroi i na niąnakrzyczę to idzie do klatki bo tam czuje is ebezpieczna. Nigdy też psa nie karcisz w klatce to ma być zwyczajnie jego azyl.

Klatki nei sa takie drogie - nie wiem ską jesteś, ale jakby co mogę ci pomóc kupić klatkę nieco taniej.

Wiesz problemy z niszczeniem wszystkiego to częste problemy wlaścicieli labków i bokserów ( boksery w tym przodują) i w zasadzie zdecydowana większość doświadczonych opiekunów bokserow na wyposazeniu ma klatki.

Jelsi nie zdecydujesz się na klatkę - mozesz poszukać takiej piłki ( kiedyś były np. dodawane do chyba Pedigree ( nie jestem pewna bo ja tej karmy niekupuję) do której wkłada siesmakołyki i przez małe otworki pies musi je wyciagać - labki najcześciej są łakomczuchami i to moze ją zajać na dłuższy czas. Dobrze też zrobi porządny , długi i intensywny spacer przed wyjściem z domu, taki z aportowaniem i zabawami intensywnymi. To powinno pomóc.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A generalnie majac w mieszkaniu szczeniaka najlepiej uczyć go od początku zostawania, nei popelnić blędu, że jak malutki to jesteśmy z nim 24 godziny na dobę. Nawet jesli nie pracujemy zostawiamy psiaka od samego początku,najpierw króciutko - np. idziemy wyrzucić śmieci, jak nie wyje i nie niszczy to wracamy i chwalimy go, nagradzamy za ladne zachowanie. Wydłużamy okresy kiedy pies pozostaje sam w domu - wtedy w sytuacji kiedy np. po jakimś czasie wracamy do pracy bedziemy mieli mniej kłopotów. Rasom wyjatkowo nie lbiącym zostawać samotnie w domu pomaga tez drugi pies ( wtedy nei czują się opuszczone) no ale oczywiście to rozwiązanie dla odważnych. Moja starsza sunia jest ze schroniska i wracala tam cztery razy bo niszczyla wszystko w mieszkaniu, u mnie bilans zniszczeń - to paczka chusteczek higienicznych ( moja wina zostawiłam na podłodze) i wielka paczka herbatników - nic innego nie zniszczyła - w ciągu dwóch tygodni u w zasadzie dorosłej już suczki ( miała około roku) udało się ten problem rozwiązac, dzięki dużej ilości ruchu,stopniowania pozostawania w domu itd, oraz towarzystwa starszego i statecznego psa ( co z pewnością takze bardzo pomogło).

Moja młodsza suka - takze z odzysku ( jak donas trafila miała około 6 miesięcy) niestety towarzystwo dwóch psów i duża dawka ruchu niewystarczyła ( ja się śmieje,że ona ma chyba syndrom nadpobudliwości) dlatego na wyposazeniu jest klateczka, która słuzy jej jako posłanie - a jak musi zostać sama to zostaje w klateczce - i spokojnie sobie z niej śpi do czasu jak wrocimy do domu. Klatka nie kojarzy sie jej z niczym przykrym, lubi sobie czasme tam pospać nawet jak jestesmy, ucieka tam jak na nią nakrzyczę, a jak widzi, że biorę pojemnik z psimi ciastkami od razu się tamwpycha na wyścigi z drugą.

Naprawdę mozna sobie z tym problemem poradzić i nie trzeba opłakiwać takich strasznych zniszczeń w mieszkaniu.

Obie moje suki to boksery - więc przywiązanie do opiekuna jest ogromne i niechęć do rozstań takze spora. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

. Nie chce nikogo urazic, ale psem po prostu trzeba sie zajac i go wychowac. A jak dla kogos wazniejszy jest ladny trawnik od psa, to nie powinien miec psa.

Nie znam nikogo, dla którego rowy w ogrodzie i zjedzone drzewka byłyby obojetne i na takie widoki z usmiechem głaskałby swojego pupilka-szkodnika. To napewno wkurzające. Nie wszytsko w psie mozna zaprogramowac (pies Pawłowa to niedobry przykłąd - odradzam traktowanie prądem). Ogólnie poisadanie psa to ciągły bilans zysków i strat (nie możemy liczyć na same zyski).

My zajmujemy się psem dobrze (na 7 psów -braci i sióstr z miotu) nasza labcia wypadła najlepiej - wybiegana, nieutuczona. Pies wychodzi 3-4 razy dziennie w tym raz na długi spacer, pływa, apotruje,biega po lesie. Jest wielu rzeczy nauczona - była na tresurze (sytsem nagródi karcenia - słownego oczywiście) jednak gdy tylko zamykamy za sobą drzwi, nie mamy większego wpływu na jej fantazję (np. uwielbia wksakiwac na stół (jeszcze niezjedzony) i lezy tam jak kotek (35 kilogramowy). Ma swoje zabawki, ale i tak woli te rzeczy zakazane, za które dostaje burę. Nie zjada nic podczas naszej obecności, dlatego wiem że jeśli coś niszczy to pewnie ze złości że jest sama. Taki jej i nasz los. My ją kochamy, ona nas, ale ona nam niszczy a my nie mozemy zapewnić jej towarzystwa przez cały dzień.

Ale mimo tego lepszy to układ niż w przypadkach psów-olbrzymów które mieszkają w blokowiskach i jedyne na co mogą liczyć to siusiu na skwerku pod klatką, bo dalej właścicielowi się nie chce, nie ma czasu, nie ma sił pieseczka przytrzymać. To dopiero smutny psi los...

U nas też mogłoby być lepiej - ale pracujemy, więc czasu mało, a mimo to codziennie dzieci +piesek do samochodu i za miasto, żeby mięśnie się rozciągneły, popracowały. Do tego pieszczoty, miętoszenie, zabawa z dziecmi w "berka", pies jest przeszczęśliwy, a jego łeb na kolanach jak siedzimy na sofie (w naszej obecności nie osmieli sie wleźć na sofę czy do łóżka) to rekompensata za zjedzone, przez nieuwagę pozostawione bez opieki, piloty, czy inne drobiazgi.

Wypracowanie dobrego "układu" z psem jest trudne, ale myślę - nikt mnie nie zmuszał, sama podjęłam decyzję, pewnie nieświadoma wszystkich jej skutków, ale też nie znałam tej przyjemności z posiadania psiego przyjaciela. Skoro jednak nasze drogi się skrzyzowały, to tak musiało być, jakoś się dotrzemy i będziemy o siebie nawzajem dbać do końca.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

joan widzę, że wiesz "z czym się je labka" to się już nie bedę produkować - moja młodsza sunia też ma w zasadzie wszystko co powinna a i tak sama zostać nie może - szkolenie, długie spacery w towarzystwie innych psów, pływanie, działeczka i dwa psy i dwa koty do zabaw i towarzystwa - ale dla niej to wszytsko małooo - ja wybrałam klatkę - jedyna rada przy takim rogatym charakterku.

Pewnie obydwie są "nie do zajechania" jak mawiam w przypadku mojej i trzeba jakoś ten ich charakter pokochać :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam takie spostrzeżenie, że w okolicy gdzie jest co najmniej 20 - 30 domów jednorodzinnych, w tym mój, nasz pies jest jedynym który regularnie (przynajmniej raz - dwa razy dziennie) jest wyprowadzany poza teren ogrodu na spacer. Ogród mam duży, blisko pół hektara, niestety mimo ogromu przestrzeni na psa ciągle czyhają pułapki (druty, odłamki szkła i blachy i in.- pozostaości po budowie), dlatego trzeba mu ograniczyć przestrzeń do czasu zrobienia porządku :( . Pies idzie więc porządnie wybiegać się do pobliskiego lasku. Sąsiedzi patrzą na mnie trochę jak na wariatkę, ale wiecie co? Uczę psa, jak to ktoś na forum podpowiedział sikać na zewnątrz ogrodu, żeby własny teren traktował trochę jak dom i ograniczył jego zanieczyszczanie :D Skubany, posikuje czasami po dwie kropelki co trzy kroki i się odwraca, żeby go nagradzać!

Trawkę niestety posiać muszę, bo po wczorajszych ulewach mam pół hektara błota do pasa wokół domu :D . a jak wzejdzie, to albo pies zdepta, albo my sami.... :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Patsi,

Moj pies też nie zawsze wychodzi na spacer. Na ogol staram sie z nim wyjsc pobiegac rano, ale nie zawsze mi sie to udaje. Wiem, ze ogrod to dla psa nie to samo co spacer, ale jak nie ma czasu, to co zrobic. W zwiazku z tym nie staralam sie jej nigdy nauczyc nie zalatwiania na terenie.

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja wychodzę rano i albo zaraz po pracy, albo wieczorem. Czasami, wiadomo, nie wychodzę w ogóle, samo życie. Oczywiste jest, że pies kilka godzin nie wytrzyma, ale chyba zaczyna kumać, że spacer słuzy temu, żeby m.in. porządnie się wysiurać :D :D :D Tak myślę, że w miejscu gdzie najczęściej sika wbiję jakiś kołek czy co, niech go zaznaczą tez inne psy, a potem przeniosę "sikalnię" do ogrodu. Ktoś kiedyś mi radził, że taka metoda znacznie ogranicza obsikiwanie przez samca wszystkiego, co się nie rusza :D No, bo ma jedna porządną prywatną toaletę! :D :D :D
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli brakuje czasu na wyjście z psem na 5min na "siknięcie" poza ogrodem, to po co psa posiadać??? :-? Ja mam 2 samce, obaj nauczeni są, że w ogrodzie się nie załatwia, nawet nie podsikuje drzewek, bo ogród to jak dom- w domu nie mogą podlewać ścian, więc nie mogą podlewać i naszego ogrodu. Ale na spacer wychodzą 4 razy dziennie, bo decydując się na psa, wiedziałam, że jest to obowiązek.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Psa łatwo nauczyć załatwiania się na komendę, co jest bardzo dobre, jeśli ma się kilka minut na spacer. Dodatkowo,, jak uczysz konsekwentnie że ogród to nie toaleta, a załatwiamy się na spacerach, to pies sam się będzie spieszył, żeby załatwić wszystko "na zewnątrz". 4 razy dziennie dla dorosłego psa wystarczy, ale trzeba pamiętać, że pies się musi wybiegać, czyli jeden ze spacerów dłuższy ("wybieganie psa w ogrodzie" to mit).

 

Decydując się na psa, trzeba zastanowić się, po co jest nam pies. Bo jeśli nie ma nas 12h w domu i oprócz tego nie mamy czasu na 5min spaceru, to pies jest nam zbędny i nie ma co się tutaj oszukiwać. Jednak jeśli nie ma Cię 12h, ale po powrocie zajmiesz się psem, pójdziesz na długi spacer, wybawisz się, zainteresujesz nim, to pewnie będzie ok, szczególnie jak pies już jest. Jeśli nie ma Cię w domu 12h, ale po powrocie masz dla niego 5min, to nie ma sensu posiadanie psa. Pies, który nie czuje związku ze swoim stadem nie będzie dobrym stróżem i obrońcą, ale sfrustrowanym, nieszczęśliwym a często i niebezpiecznym stworzeniem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie pracuje 12h tylko 8h, a mój mąż pracuje z domu. Pies rzadko jest dłużej niż 5h sam. Nie codziennie wychodzi na zewnątrz, bo ja wyszłam z innego założenie niż Ty i pies w ogrodzie może się załatwiać. Właściwie wolę posprzątać ogród niż biegać z torebką,której potem nie ma gdzie wyrzucic, na zewnatrz. Jak mam czas i ochote, to wychodze z psem na spacer. Latem wlaściwie codziennie, zima znacznie rzadziej, ale nie znaczy to, ze nie zajmuje sie psem. Psem mozna sie zajmowac na rozne sposoby nie koniecznie wychodzac na spacer. A co do frustracji psow, ktorzy maja takich kiepskich wlascicieli jak ja, to moja labradorka jest na wyraz pogodna i zrownowazona i nie wydaje mi sie zeby w najblizszym czasie grozila jej przemiana w agresywna bestie.

Pozdrawiam

Iwona

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pies rzadko jest dłużej niż 5h sam...Psem mozna sie zajmowac na rozne sposoby nie koniecznie wychodzac na spacer.

 

Właśnie, zajmujesz się psem! a to jest ta różnica! Patsi wyraźnie napisała, pies 12h sam, a do tego czasem nie ma czasu wyjść z nim na 5min na siknięcie. Więc to chyba trochę inna sytuacja.

 

A co do frustracji psow, ktorzy maja takich kiepskich wlascicieli jak ja, to moja labradorka jest na wyraz pogodna i zrownowazona i nie wydaje mi sie zeby w najblizszym czasie grozila jej przemiana w agresywna bestie.

 

Po co te nerwy? Mój post to odpowiedź na pytanie o psa 12h samego i bez możliwości wyjścia na 5min. Z tego co piszesz, pies nie jest tyle sam, plus zajmujecie się nim inaczej niż spacerem (czyli pewnie zabawa, pieszczoty, pogaduszki, itp). Czyli innymi słowy, moja odpowiedź nie tyczyła się przypadku takiego jak Twój, więc nie ma co się denerwować 8)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sajko,

Przepraszam, nie zrozumialam najwyrazniej o co Ci chodziło. Jestem wlasnie po labowisku, czyli weekendzie spedzonym z innymi szurnietymi labkomaniakami i ich 30 psiakami i z lekka mnie zirytowalo sugerowanie, ze nie zajmuje sie dobrze swoim psem, bo nie wychodze z nim regularnie na spacery. Moim zdaniem nie ma co generalizowac, ani to, ze ktos nie chodzi na spacery, ani to, ze duzo pracuje nie oznacza, ze nie powinien miec psa.

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...