Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Dyskryminacja rodzin z dziećmi...


aaa

Recommended Posts

nauczyciel najpierw ten autorytet musi mieć, żeby było co podkopywać lub wzmacniać,

Tak samo jak rodzic. Zasada jest ta sama o dziecku sie przy dziecku nie rozmawia i nie kloci tym bardziej. We wszystkim trzeba znac umiar. W krytykowaniu nauczycieli przy dziecku rowniez.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 193
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

JoShi ale ta zasada obowiązuje w przypadku każdego rozmówcy, czy to dorosłego czy dziecka. To naturalne przecież, że się kontrolujemy (staramy się kontrolować) zawsze i wszędzie. Kontrolujemy się, co nie znaczy że się ograniczamy i cierpimy z racji niemożności porozmawiania na temat X w danej chwili. Na wszystkie tematy można znaleźć porę. O cioci przy cioci też nie rozmawiam.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

JoShi ale ta zasada obowiązuje w przypadku każdego rozmówcy, czy to dorosłego czy dziecka.

Ne do konca. Oczywiste jest jesli matka i ojciec nie zgadzaja sie co do jakiejs rzeczy dotyczacej ich dziecka to najgorsze co moga zrobic to klocic sie przy nim lub dyskutowac z nim na ten temat w stylu. Mama jest glupia bo nie chce Cie puscic na kolonie. Z rozmowami o nauczycielach jest tak samo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

JoShi, no to żeś przykład dała :o To jest przykład głupoty i braku wyobraźni.

No to chyba troche za malo wiesz o zyciu, skoro nie bierzesz pod uwage tego, ze calkiem spra czesc rodzicow tak wlasnie rozmawia z dziecmi o nauczycielach... Choc prawda jest ze troche przejaskrawilam.

Skoro jednak nie rozumiesz to chyba nie mam po co dalej z Toba konwersowac...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

JoShi, mnie nie obchodzi w tym momencie całe zło tego świata. Dyskutujemy tu o własnych doświadczeniach i przemyśleniach. Od kulturalnych rozmów przy stole do słów "mama jest głupia" jest jeszcze spora przestrzeń. Może nie znam życia tak jak Ty (w sumie nie wiem, czy powinnam mieć z tego powodu wyrzuty sumienia, czy o co Ci chodzi?), ale mam swoje zdanie na temat wychowywania dzieci, rozmów z nimi i w ich obecności i wciąż twierdzę, że uważać na to, co się mówi należy zawsze, nie tylko przy dzieciach.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

JoShi, mnie nie obchodzi w tym momencie całe zło tego świata. Dyskutujemy tu o własnych doświadczeniach i przemyśleniach.

No wlasnie. Dlaczego wiec negujesz, ze moje doswiadczenia i przemyslenia sa wlasnie takie ?

 

Idac dalej dlaczego biorac dzieci na spotkanie doroslych mam sie zastanawiac, czy dziecko nie uslyszy tam czegos co dla jego uszu przewidziane nie jest ? Lepiej chyba dziecka nie wziac ze soba niz postawic go na piedestale i narzucic innym moja wole i potrzeby mojego dziecka ?

 

 

Od kulturalnych rozmów przy stole do słów "mama jest głupia" jest jeszcze spora przestrzeń.

Zaraz zaraz. Rozmawialismy o tym, czy wszystko co dorosli maja do powiedzenia jest bezwarunkowo odpowiednie dla uszu dziecka... Niekturzy lansowali tu taki poglad.

 

 

 

wciąż twierdzę, że uważać na to, co się mówi należy zawsze, nie tylko przy dzieciach.

Owszem ale na co innego mozna sobie pozwolic w towarzystwie doroslych a na co innego jak ktos wbrew naszej woli uraczy nas obecnoscia swoich dzieci.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

JoShi, ja neguje? Nie znam Cię, nie wiem, jakie są Twoje doświadczenia, a juz na pewno nie neguję przemyśleń. Przemyślenia masz takie jakie masz, zresztą przecież widzę jakie masz, więc nie będę Ci wmawiać, żę takich nie masz. hehe aż mi się śmiać chce, z tego, co napisałam, ale cóż innego mogłam napisać na to Twoje "negowanie" ;)

 

Ja nie piszę o spotkaniu dorosłych, bo tam dzieci nie ma (z definicji spotkanie dorosłych jest spotkaniem bez dzieci). Ja piszę o tym "mama jest głupia". Takie słowa padają ewentualnie w domowym zaciszu.

 

Zaraz zaraz. Rozmawialismy o tym, czy wszystko co dorosli maja do powiedzenia jest bezwarunkowo odpowiednie dla uszu dziecka... Niekturzy lansowali tu taki poglad.

 

Co to znaczy "wszystko"? A czy wszystko co mam do powiedzenia jest bezwarunkowo odpowiednie dla mojego szefa, teściowej czy mamy? Nie, zatem nie mówię tego, co jest nieodpowiednie, gdy są w pobliżu. Tak samo jest z dziećmi. Ale nie każę im się oddalić, bo chcę to powiedzeć. Ale ja juz to mówiłam, więc bez sensu powtarzać.

 

Owszem ale na co innego mozna sobie pozwolic w towarzystwie doroslych a na co innego jak ktos wbrew naszej woli uraczy nas obecnoscia swoich dzieci.

 

JoShi, ja widzę, że Ty rzeczywiście masz jakieś niemiłe doświadczenia. Ktoś Cię wbrew Twojej woli raczy obecnością swoich dzieci? Skoro tak Cię to męczy to weź się z nimi dogadaj, albo omijaj takie spotkania i po problemie. Kurcze ja bym nigdy nie pomyślała że to aż taki problem jest :o ... że to w ogóle jakiś problem jest nie pomyślałabym :-? No ale ja za mało znam życie... ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

JoShi, ja widzę, że Ty rzeczywiście masz jakieś niemiłe doświadczenia. Ktoś Cię wbrew Twojej woli raczy obecnością swoich dzieci? Skoro tak Cię to męczy to weź się z nimi dogadaj, albo omijaj takie spotkania i po problemie. Kurcze ja bym nigdy nie pomyślała że to aż taki problem jest :o ... że to w ogóle jakiś problem jest nie pomyślałabym :-? No ale ja za mało znam życie... ;)

o widzisz. Cala ta dyskusja wziela sie z tad, ze nie kazdy jest w stanie zrozumiec, ze dla kogos obecnosc dziecka na spotkaniu doroslych to jest problem. A niektorzy to nawet mimo iz dociera to do nich przyjmuja postawe w stylu. Niech wszyscy dostosuja sie do mnie i do mojego dziecka. A wszyscy nie musza miec na to ochoty.

I co ? Ja mam rezygnowac ze spotkania ze znajomymi tylko dlatego, ze jakas nierozumna matka stawia tak sprawe ? No i jeszcze ma pretensje, ze jest dyskryminowana bo znajomi nie zapraszaja jej z dziecmi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie zapraszają jej z dziećmi, a ona mimo wszystko z dziećmi przychodzi? No to czym sie przejmujesz? Swobodnie gadaj i nie ma problemu. Zakładam, że dzieci ciągnięte na spotkania są na tyle małe, że nic nie kumają. Mogą jedynie przeszkadzać marudząc (jak to u Mariusza w Radomiu było ;)).
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

.

Bo jeżeli obecni nauczyciele mają wychowywać naszą młodzież, to nie dziwię się, że jest tyle chamstwa na ulicach, gówniarze chodzą po lokalach na całonocne imprezy itp.

Kiedyś nauczyciel miał autorytet, które obecne nauczycielskie pokolenie obaliło.

 

A nie przyszło ci fio do głowy, że na ulicach jest tyle chamstwa, bo młodzi ludzie większość swoich zachowań wynoszą z domu??? Niestety, doświadczenie pokazuje, że niektórzy rodzice są przekonani, że się im samo dziecko wychowa i "wyjdzie na ludzi". Tyle, że dzieci są bystrymi obserwatorami i nawet podświadomie naśladują swoich rodziców i jak np. widzą, jak tatuś czy mamusia łapówki daje gdzie popadnie, to nie widzą nic złego w ściąganiu (bo to nie jest ich zdaniem nieuczciwość) albo próbuję bombonierkami przekładać sprawdzian. Bo jak ich rodzice nie żyją uczciwie, to nie mają wpojonego takie wzorca. To tylko przykład, można by je mnożyć w nieskończoność.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nauczyciel najpierw ten autorytet musi mieć, żeby było co podkopywać lub wzmacniać,

Tak samo jak rodzic. Zasada jest ta sama o dziecku sie przy dziecku nie rozmawia i nie kloci tym bardziej. We wszystkim trzeba znac umiar. W krytykowaniu nauczycieli przy dziecku rowniez.

 

Otóż to! Święte słowa.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jeśli chodzi o autorytet rodzica i nauczyciela całkowicie się zgadzam,

natomiast, przynajmniej dla mnie, od rozmowy o nauczycielu do krytyki nauczyciela daleka droga

krytyki nauczyciela nie wykluczam, ale musi być ona poparta jakimiś argumentami, a nie na zasadzie :

- Mamo, ale mam głupią matematyczkę!

- Masz rację synku, wyjątkowa małpa ci się trafiła

 

no i konstruktywna, czyli musi zawierać rozwiązanie, które nie narusza ogólnie przyjętych norm

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jeśli chodzi o autorytet rodzica i nauczyciela całkowicie się zgadzam,

natomiast, przynajmniej dla mnie, od rozmowy o nauczycielu do krytyki nauczyciela daleka droga

krytyki nauczyciela nie wykluczam, ale musi być ona poparta jakimiś argumentami, a nie na zasadzie :

- Mamo, ale mam głupią matematyczkę!

- Masz rację synku, wyjątkowa małpa ci się trafiła

 

no i konstruktywna, czyli musi zawierać rozwiązanie, które nie narusza ogólnie przyjętych norm

Calkowicie sie z toba zgadzam. Nie wykluczam calkowicie rozmow o nauczycielu. Ale juz uwagi w tym stylu: "A co ona moze nauczyc skoro sama ledwo skonczyla szkole a jeszcze jest rozwiedziona i ma gacha" tez padaja i to wlasnie czesto przy dzieciach, ktore ciagane sa na dorosle spotkania.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

Ojej, ale się porobiło. Nie wiem jak mam skomentować, a chciałabym to zrobić, te wypowiedzi. Widać, że wielu z nas drażni temat dzieci. Dla jednych są błogosławieństwem a dla innych przekleństwem.

Żyjąc w "zamkniętym"kręgu znajomych, gdzie mamy podobne poglądy na życie rodzinne nie zdawałam sobie sprawy ( może zdawałam, ale nie dopuszczałam do siebie takich myśli), że są ludzie, którzy nie znoszą i nie chcą mieć dzieci. Tu odbiegam o tematu głównego poruszając zupełnie inny. Każdy był dzieckiem. Generalnie jest tak, że większość może powiedzieć iż jego dzieciństwo było super i z przyjemnością wraca do wspomnień z tego okresu. Mając dzieci stwarzamy im takie warunki do wspomnień, by miały je jak najlepsze. Co strasznego wydarzyło się w życiu dzieci, dziś osób dorosłych, że nie znoszą i nie chcą mieć swoich własnych?

Są dni, kiedy dzieci dają się we znaki, są wkurzające i mam ich dosyć.

Ale kiedy ich nie było to moje życie było puste i jałowe.

Dzięki nim stałam się lwicą. Nauczyły mnie mówić głośno NIE.

Są sensem, czasem trudnym, naszego życia.

W czasach kiedy dzieci mają dzieci, widzę absurdalność wychowawczą młodocianych rodziców, którzy traktują te swoje maleństwa jak lalki, kiedy niewygodne oddają do babci a sami ruszają w świat dalszej zabawy.

Dzieci pozbawione nauki zasad moralnych, co wolno a czego nie żyją w chaosie emocjonalnym. Ale to też temat rzeka i nie chcę wzbudzać negatywnych odczuć w czytających tę wypowiedź.

Sama mam chaos w głowie i tyle bym chciała napisać - coś z sensem by być dobrze zrozumianą, muszę poukładać to sobie w tej mojej głowie.

Pozdrawiam, mama :oops:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co strasznego wydarzyło się w życiu dzieci, dziś osób dorosłych, że nie znoszą i nie chcą mieć swoich własnych?

Mysle ze silac sie na psychoanalize za daleko posunelas sie w swoich wnioskach. Jakos nie zauwazylam, zeby ktos tu napisal, ze nie chce miec dzieci.

My poprostu nie chcemy byc zmuszani do przebywania w towarzystwie obcych dzieci. Nie chcemy aby to bylo nam narzucane. Tak trudno to pojac ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

.

W czasach kiedy dzieci mają dzieci, widzę absurdalność wychowawczą młodocianych rodziców, którzy traktują te swoje maleństwa jak lalki, kiedy niewygodne oddają do babci a sami ruszają w świat dalszej zabawy.

Dzieci pozbawione nauki zasad moralnych, co wolno a czego nie żyją w chaosie emocjonalnym.

 

Bo nastepuje polaryzacja spoleczenstwa: jedni biegna w wyscigu szczurów, awansuja i nie maja czasu/ochoty na dzieci, drudzy wolą rodzinę i odpuszczaja wyscig. Zauwaz, że tzw "ludzie sukcesu" w rozumieniu bialych kolnierzykow (albo odpowiednio- "czarnych spódniczek") :wink: albo nie maja dzieci wcale, albo 1 i to dobrze po 30-tce. Dziecko przeszkadza im w karierze. Na szczescie jest moda na dzieci i coraz czesciej bialy kolnierzyk zaczyna byc postrzegany jako czlowiek sukcesu dopiero jak ma pelna rodzinę, z 2-3 dzieci. Ale nadal jest spora grupa hedonistów gromadzących kase i używających jej do krótkiej, acz intensywnej rozrywki - bez dzieci.

Po prostu - każdy jest kowalem wlasnego losu. Ja tez wybralem. Mam 2 córki i żonę. Tesciowa gratis.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co strasznego wydarzyło się w życiu dzieci, dziś osób dorosłych, że nie znoszą i nie chcą mieć swoich własnych?

Mysle ze silac sie na psychoanalize za daleko posunelas sie w swoich wnioskach. Jakos nie zauwazylam, zeby ktos tu napisal, ze nie chce miec dzieci.

My poprostu nie chcemy byc zmuszani do przebywania w towarzystwie obcych dzieci. Nie chcemy aby to bylo nam narzucane. Tak trudno to pojac ?

 

Podpisuje sie obiema rękami pod słowami JoShi i w kwestii stosunku do psychoanalizy dokonanej przez mame i w kwestii lakonicznego wyjasnienia że po prostu nie chcemy być zmuszani do towarzystwa obcych dzieci . Dodam tez ze mimo że nie lubię obcych dzieci, a dzieci z rodziny i bardzo bliskich przyjaciól zaledwie toleruje siląc się na życzliwy gest wobec nich ale generalnie unikam kontaktu, to własne dzieci wiem ze kiedyś będę miał - bo taka jest kolej rzeczy w zyciu ( tylko własciwa samiczkę musze znaleźć :-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

wiecie co, ja podłożę głowę pod topór na ochotnika,

 

dzieci są bardzo ważną częścią mojego życia, ale nie są jego sensem,

 

miłością do wszystkich dzieci też nie pałam, jedne lubię inne nie

 

i zdecydowanie szlag by mnie trafił, gdyby na imprezę, którą urządzamy w gronie dorosłych, ktoś przyprowadził swoją wesołą gromadkę

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...