Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Jak sprzedac cholerny dom


Recommended Posts

  • Odpowiedzi 97
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

nieuprzejmy ? ja zawsze żartuje :lol:

liczyłem na meskie zwarcie ale widać facet jest chyba załamany skoro nawet sie nie odgryzł :wink:

 

no ale jak to ktoś powiedział :

 

"Mężczyźni to taki rodzaj myśliwych, którzy przygotowywują przynętę, zakładają sidła, a potem sami w nie wpadają. - z kobietami". John Steinbeck

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przekorku, Twój pierwszy post zrobił na mnie dość paskudne wrażenie i dobrze, że dopisałeś jeszcze co nieco, bo dzięki temu widać, że masz argumenty, które są mądre i zrozumiałe. Moim skromnym zdaniem powinieneś w taki właśnie sposób próbować trafić do swojej żony. Zaproponuj jej na początek, że zanim podejmiecie ostateczną (wspólną) decyzję to na próbę wystawicie dom w ofercie sprzedaży, żeby sprawdzić czy w ogóle i za ile można ewentualnie go sprzedać. To jeszcze przecież nie oznacza, że na pewno go sprzedacie. A jeśli trafi się chętny za przyzwoite pieniądze, to wtedy można się na poważnie zacząć zastanawiać. Myślę, że taką propozycję Twoja żona bez problemu zaakceptuje, a Ty zyskasz trochę czasu aby ona zaczęła przywyczajać się do myśli o sprzedaży.

Powodzenia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przekorku-moja rada, musicie więcej ze sobą rozmawiać, o waszych pragnieniach, obawach, celach w życiu. Wiem, ze to mzoe byc trudne przy twojej pracy na odleglosc, ale dla takich decyzji warto znalezc czas.

 

Po drugie moze połowica nie zdaje sobie do konca sprawy z wasezgo stanu majatkowego, oszczednosci, miesiecznych kosztow, wysokosci kredytu itd. Proponuej usiasc razem iz robic na chłodno, bez emocji rzetelny bilans kosztow i przychodow. Powinno pomoc.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzieki wszystkim, którzy zabrali glos. Generalnie zgadzam sie z wiekszoscia konkluzji, choc rozmowa teraz bedzie tym bardziej trudna, że juz zdążylismy ten temat zaliczyć do takich, o których nie rozmawiamy. Każda rozmowa tego typu jest cholernie bolesna. Musze jakos znalezc argumenty pozafinansowe za scenariuszem "sprzedaż", bo dla kobiet matematyka niestety znajduje się na dole listy argumentów. :lol: Moze dlatego kobiety tak fascynują facetów?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiesz co, Przekorek, chyba zal i złość wylałeś już tutaj (nie ma już wybiegu dla baby ;)), może łatwiej Wam będzie rozmawiać. Spróbuj żonie pokazać co zyska (żeby mniej bolało to co sprzedacie ;))

Tylko pls, nie mów jej, że zamieszka forever nad sklepem :evil:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To nie chodzi o zmiane na mniejszy domek kiedyś tam, tylko o zabranie konkretnych marzeń - to jest caloksztalt: TA dzialka jej najbardziej pasowala i lepszej nie znajdzie. TEN dom, TE płytki, TE okna, TEN las wokół. Najgorsze, że ja to rozumiem i widzialem jej radość, w miare jak to rosło. I podwójnie żle - sklep będzie 500 m od tego domu. Codziennie będzie przejeżdzać drogą obok swoim odebranych marzeń.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Faktycznie, dołujące :roll: Spakujcie się i pojedźcie do Prowansji czy w inne Bieszczady ;) na zasadzie zmiany radykalnej

Nic na razie mądrzejszego nie chyba wymyslę...

Ty raczej nie jesteś z tym miejscem emocjonalnie związany?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oczywiscie, że nie jestem związany. Od momentu jak dom stanął w stanie surowym i zaczął górować nad okolicą - rura mi zmiękła. Już wtedy proponowałem sprzedaż. Pierwsza poważna kłótnia była, jak sprzedalismy mieszkanie i umówilismy sie na jego opuszczenie za 3 m-ce i juz nie bylo odwrotu, a kasa za nie zostala wydana w tydzien na splate zobowiązan wobec budowlańców i nie bylo widoku na nową.

I wtedy zerwałem z nim więzy emocjonalne, uznałem za nieporozumienie. A Żona - na odwrót. Wlasnie wtedy się rozkręcała z artystycznymi wykończeniami, doborem klamek, kraników, etc. A Rodzice płacili chętnie. Przeprowadzka to też jej dzielo. A potem Wielkie Swięto. A ja - na chłodno.

Na dodatek teraz wychodzą usterki i niedoróbki, które trzeba by poprawiać. A ja się nie zgadzam, bo to robi koszty

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Musze jakos znalezc argumenty pozafinansowe za scenariuszem "sprzedaż"

 

Rozmową tego nie załatwisz. Nigdy.

Tylko czyn. A właściwie bezczynność. Twoja.

Wyłącz się. Przestań się zajmować tym domem.

Niech ona go dźwignie. W całości - począwszy od dupereli skończywszy na na szarpaninie z robotnikami kończącymi lub poprawiającymi wykończeniówkę. Za każdym razem kiedy zwróci się do ciebie z jakąkolwiek sprawą domu - przytul, pocałuj, i z rozbrajającym uśmiechem szepnij: Kochanie, ja...... hmmmm...... 8) nie wiem, ten dom taki duży :-? ....... może ty to załatw :D ...... kiedy pójdziemy do kina :roll: ?

Po pół roku (lub po pierwszej dużej awarii np. kotła) wymięknie. Przestanie go kochać, lubić a z czasem znienawidzi.

Mówię ci to ja - kobieta.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przekorku, rzeczywiście to sytuacja nie do pozazdroszczenia. Z doświadczeń z mojego podwórka mogę jedynie podpowiedzieć, że dużo dają rozmowy ze współmałżonkiem, gdy odkrywa się swoje prawdziwe uczucia. Np. mój mąż formalnie lubi się posługiwac argumentami rzekomo racjonalnymi, która tak naprawdę ukrywają jakieś głębsze emocje, uprzedzenia, przyzwyczajenia czy marzenia. Jak się przerzucamy argumentami rzekomo rzeczowymi i przyziemnymi, często kończy się to nieporozumieniem i kłótnią. Za to jak odkrywamy siębie, staramy się zajrzeć wgłąb siebie i odnaleźć prawdziwe motywacje, dzielimy się swoimi lękami, niepokojami - zawsze osiągamy porozumienie - choćby i ono polegało na zrozumieniu racji drugiej strony. Czasami wystarczy rozmowwa, żeby te obay i lęki uśmierzyć, czasami trzeba sobie uświadomić zagrożenia, które widzi współmałżonek, a których my nie dostrzegamy; taka rozmowa pozwala też oczyścić atmosferę i pozwala na przygotowanie rzeczowej dyskusji jak ten problem rozwiązać,. znaleśc może inne drogi rozwiązania... Bo jak mi się wydaje - Twoim problemem nie jest sam dom, ale poczucie zagrożenia, przymusu związanego z koniecznością jego dalszego wykończenia, utrzymania i spłaty kredytów - z ciężarem finansowania... Może od tego warto rozpocząć rozmowę? Może warto uprzedzić żonę, że chciałbyś o tym poważnie porozmawiać i ustalić termin takiej rozmowy (np. nie zaczynać tematu w czasie jak ona zaczyna gotować, prasować lub jest zaaferowana innymi sprawami)? Generalnie u nas taki system działa, co oczywiśnie nie wyklucza "samorodnych" awantur, zwłaszcza wtedy, gdy jedno z nas zwleka z podjęciem tematu... i w którymś momencie wybucha....

zyczę Wam owocnych rozmów, bo bez nich problem się nie rozwiąże.

Pozdrawiam,

gaga2

PS. Dodam, że Twoja postawa jest mi bliska, bo w naszej rodzinie to ja byłam hamulcem i stopowałam niektóre pomysły i inicjatywy męża, podczas gdy on rozwijał skrzydła wyobraźni i polegał na pomocy finansowej rodziców..... :roll:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyłącz się. Przestań się zajmować tym domem.

Niech ona go dźwignie. W całości - począwszy od dupereli skończywszy na na szarpaninie z robotnikami kończącymi lub poprawiającymi wykończeniówkę. Za każdym razem kiedy zwróci się do ciebie z jakąkolwiek sprawą domu - przytul, pocałuj, i z rozbrajającym uśmiechem szepnij: Kochanie, ja...... hmmmm...... 8) nie wiem, ten dom taki duży :-? ....... może ty to załatw :D ...... kiedy pójdziemy do kina :roll: ?

Po pół roku (lub po pierwszej dużej awarii np. kotła) wymięknie. Przestanie go kochać, lubić a z czasem znienawidzi.

Mówię ci to ja - kobieta.

To już stosuje od momentu przeprowadzki - nie dziala. Zona po prostu przyzwyczaja sie do usterek - ma jakies zdumiewające pokłady tolerancji dla detali, bo całokształt domu ją pociesza.

Za to mnie tak liczne usterki/błędy/niedopatrzenia i złe rozwiązania doprowadzają stopniowo do furii.

Zona w dodatku ma sposób na "bezkosztowe" prace. Umawia ekipę ,albo chociaż jednego fachowca - z odroczonym terminem platności. Gościu dłubie, jak mnie nie ma. Przez poprzednie lato - przy wykanczaniu juz po zamieszkaniu licznik niepostrzeżenie nabił 18.000,- Pln. kosztów. Budowlaniec czekal cierpliwie 7 miesięcy na kase, bo juz mial w kieszeni kontrakt na sklep. W miedzyczasie sprzedalismy 1 auto, bo ja dostalem sluzbowe. Auto bylo po 33% na szwagra, zonę i teściową. Kasą z auta splacilismy budowlanca, ale teraz zalegamy jej i jemu. I tak zaczynamy przerzucac platnosci z mniej pilnych na bardziej pilne. Zaczyna sie karuzela.

Albo "podkrada" ekipe ze sklepu na 1-2 dni. Przychodzi do placenia - a okazuje sie, że w sklepie prace sie nie posuwają. Gdzie Panowie robiliscie?-pytam. No, eee, tego, u Pana "we chałupie". Zona chciala, żeby poprawić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość M@riusz_Radom

a stąd już niedaleko do wzięcia kredytu na spłatę zobowiązań, potem drugi kresyt na spłatę pierwszego + odsetki, potem trzeci, czwarty itd itd.

 

Nie bardzo rozumiem czemu tolerujesz wydawanie Waszych pieniążków bez Twojej wiedzy i aprobaty.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A może nadszedł czas żeby żona sama zaczęła się martwić skąd wziąść kasę na zapłacenie fachofcom. Może czas żeby zaczęła sama zarabiać. Trudno wydaje się swoje ciężko zarobuone pieniądze. Rozsądek wraca wtedy w szybkim tempie.

 

Paty.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przekorek, to co piszesz....jestem zaskoczona.... tym bardziej rozmowa jest potrzebna..... może Twoja żona nie wierzy, że sytuacja finansowan jest nienajlepsza.... może przygotowując się do rozmowy zrób zestawienie zobowiązań, wysokość wynagrodzenia i kosztów jeszcze do poniesienia, zróbcie plan wydatków na najbliższe miesiące itp.... a może ktreś z Was podświadomie liczy na to, że za zobowiązania zaplacą rodzice, tak czy siak?

Wydaje mi się, że odcicnanie od źródła finansowania nie jest dobre, bo to krok w stronę wojny a nie porozumienia.... Spróbuj ustalić cele i piotrzebe wydatki z żoną, a potem starajcie się zrealizować ten plan..,. jeśli ona naruszy ten plan - trzeba wrócić do rozmowy... jeśli to się będzie powtarzać.... może czas na jakieś warsztaty dla małzeństwa...? Rozumiem, że Twoim celem jest rozwiązanie problemu a nie rozpad małżeństwa.... i oczywiście zrozumiałe dla mnie jest, że dla Ciebie ta sytuacja nie jest do zaakceptowania na dłuższą metę..... powiedz o tym żonie, ale spokojnie ..... w czasie rozmowy....nie awantury....

My mamy już za sobą rozmowy na temat budowania, wydatków itp... też mamy kredyty do spłaty... i nieco przeinwestowany dom..... radzimy sobie w ten sposób, że własnie ustalamy cele finansowe z tym nastawieniem, że może nam się to nie udać... i godzimy się z tym.... np. prawdopodobnie w tym roku nie zrobimy tarasu.... nie mówiąc o innych pilnych wydatkach.... itp....ale za to pojedziemy na wakacje do Chorwacji....i nie pracujemy do 22.00.......

jeszcze raz namawiam do szczerej rozmowy...

Pozdrowienia,

gaga2

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość M@riusz_Radom

Po co robić plan. Zrobić zestawienie wydatków, nakreślić wykres i nanieśc dwa punkty.

 

1) Dochody równają się z wydatkami

2) Wydatki przekraczają dochody

 

i powiedzieć wyraźnie, że coraz bliżej nam do pkt 1 a żona robi wszystko aby osiągnąć pkt2 ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...