baryka 06.06.2005 15:18 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Czerwca 2005 Przekorku ja też się bardzo cieszę z Wami najważniejsze, byście byli cześciej razem, mieli czas dla siebie. Jeśli stracicie na tym finansowo - ech, to w sumie pozorne straty - możecie zyskać coś ważniejszego i cenniejszego. p.s. wczoraj oglądałam dom w cudnym miejscu, bajkowym wręcz. Zdecydowała bym się bez wahania, ale okazało się, że z pozoru mały dom ma aż ok. 220m2 mieszkalnej i 100m2 piwnicy - czyli majątek do wydania na wykończeniówkę. Stan deweloperski z 6 ar działki za 200 tys - dużo poniżej kosztów, bo nie mogą sprzedać domu od 3 lat. Tak się im w życiu ułożyło, zmienili plany, mieszkają w Berlinie. Ale mają ważniejszy cel - ciągła walka o zdrowie upośledzonego dziecka. A u Was - nawet jeśli stracicie sporo na sprzedaży - a na to chyba trzeba się nastawić - wszystko przed Wami. Powodzenia! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
remx 06.06.2005 18:18 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Czerwca 2005 Przede wszystkim próbuj mówić żonie że jesteś zmęczony tym życiem na odległość, że chciałbyć wreszcie pobyć z rodziną. Zadnych wymówek ani pretensji. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 06.06.2005 18:26 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Czerwca 2005 Czyli żona nie taka wredna jak ją malowałeś Chyba jednak Cię lubi (no, chyba, że nas poczytała i przestraszyła się perspektywy spłacania kredytu i mieszkania w Monstrum ) Na poważnie - życzę trafnych decyzji - no i zrozumienia między Wami. I jak juz do porozumienia dojdziecie - dobrego kupca i dobrego projektu BabaB Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
remx 06.06.2005 18:29 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Czerwca 2005 Dopiero teraz zauważyłem drugą stronę wypowiedzi.To dobrze że się udało. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
wiadkim 10.06.2005 20:07 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Czerwca 2005 Człeku zrób tak:Powiedz swojej Pani że masz kłopoty w pracy i zarabiasz duuuuużo mniej niz miesiąc temu. Jeśli na przykład zarabiasz 10 000 zł to powiedz jej że wynagrodzenie spadło do6 000zł. Reszte co miesiąc wpłacaj sobie na konto znane tylko tobie i nikomu więcej(ważne nikt nie może wiedzieć nawet najlepszy przyjaciel,kochanka!). Wymuś na niej partycypowanie w kosztach utrzymania budynku. Zacznij grac prze nią! Zrezygnuj na jakiś czas ze swoich wydatków tzw przyjemnych na jakieś 2 miesiące żeby Panią targało sumienie. Potem delikatnie dawaj do zrozumienia że jesteś na skraju wyczerpania psychicznego (nie fizycznego). Skoro cały tydzień jesteś w wawie to tam sobie pofolguj, a w domu teatr! Kobiety bardziej się przejmuja że nie ma pieniędzy pytaja o powody smuca się i zalewają pytaniami dla czego tak jest. Po roku kiedy sprzedacie ten "cholerny dom" ni stąd ni znikąd pojawi się kasa z tajnego konta a wtedy zapewniam cię nie bedzie cię męczyc pytaniami skąd? Tylko będzie bogu dziękować ze stać was na mieszkanko i na 2 tyg na thaiti.Może drastycznie i nie fer ale na 95% skutecznie!!! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Scarab 10.06.2005 20:36 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Czerwca 2005 wiadkim, czemu nie czytasz calego postu? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
godzilla 10.06.2005 20:52 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Czerwca 2005 Człeku zrób tak: Powiedz swojej Pani że masz kłopoty w pracy i zarabiasz duuuuużo mniej niz miesiąc temu. Jeśli na przykład zarabiasz 10 000 zł to powiedz jej że wynagrodzenie spadło do6 000zł. Reszte co miesiąc wpłacaj sobie na konto znane tylko tobie i nikomu więcej(ważne nikt nie może wiedzieć nawet najlepszy przyjaciel,kochanka!). Wymuś na niej partycypowanie w kosztach utrzymania budynku. Zacznij grac prze nią! Zrezygnuj na jakiś czas ze swoich wydatków tzw przyjemnych na jakieś 2 miesiące żeby Panią targało sumienie. Potem delikatnie dawaj do zrozumienia że jesteś na skraju wyczerpania psychicznego (nie fizycznego). Skoro cały tydzień jesteś w wawie to tam sobie pofolguj, a w domu teatr! Kobiety bardziej się przejmuja że nie ma pieniędzy pytaja o powody smuca się i zalewają pytaniami dla czego tak jest. Po roku kiedy sprzedacie ten "cholerny dom" ni stąd ni znikąd pojawi się kasa z tajnego konta a wtedy zapewniam cię nie bedzie cię męczyc pytaniami skąd? Tylko będzie bogu dziękować ze stać was na mieszkanko i na 2 tyg na thaiti. Może drastycznie i nie fer ale na 95% skutecznie!!! przekorek... ja bym do tego jednak dodal klopoty ze zdrowiem i kiepska perspektywe na przyszlosc gdybys nagle mial kopyta wyciagnac na zawal... gdybys nagle odszedl i przestal finansowac chalupe to zona wyleci z niej szybciej niz by mogla sobie to wyobrazic.... sprawa zabezpieczenia finansowania monstrum moze ja przekona... tfu! na psa urok.... ale to moze do baby przemowic... przyniesc jakies zwolnienie od kardiologa ze zaczynaja sie problemy wiencowe... sama ci zaproponuje sprzedaz i kupno czegos mniejszego... tak mysle a jak ona postapi to jednak nie wiem.. zreszta te ciagle wyjazdy do pracy i powroty tez nie sa zbyt bezpieczne... z duzym zainteresowaniem czytalem ten watek i widze faktycznie poczatki lub zaawansowana depresje... duzo zarabiac nie pozwalaja w dzisiejszych czasach takim co chca pracowac bezstresowo... napewno sie wypalasz w pracy i jestes zmeczony... ja tez chcialbym pojechac gdzies w cieple miejsce ale synek nas obdarzyl psem, ktorym musimy sie opiekowac zamiast niego.... pies sie nie nadaje zeby go oddac komukolwiek pod opieke i musimy z nim podrozowac gdy jedziemy na urlop... czyli musimy jezdzic do polski a nie np. na dominikane..... wiem ze byczac sie na plazy przez dwa-trzy tygodnie wypoczalbym i nabral energii... a jadac na mazury wiem ze nie zdaze odpoczac a powrot z polski to 1500 km jazdy.... mamy dwa domy.... nieduze.. jeden tu w szwajcarii a drugi na mazurach.... tylko ze tego na mazurach mam juz dosyc... dwa tygodnie w roku uzywany a potem stoi i niszczeje... z tym ze z moja kobita moge sie dogadac na kazdy temat i gdybysmy postanowili sprzedac to bysmy sprzedali.... powodzenia zycze i wymarzonego odpoczynku na pieknej plazy godzilla Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
rrmi 11.06.2005 02:02 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Czerwca 2005 a po co ta nadprodukcja , skoro juz po sprawie? wiadkin dobrze , ze nie dane mi bylo Cie w zyciu spotkac, to chyba sie przeznaczeniem nazywa godzila taki zgodny ? to skad te rady co za czasy no i te czytanie ze zrozumieniem, juz 2 posty przed Toba godzilla , ktos to zauwazayl , chyba skarab Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
patunia 12.06.2005 17:50 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Czerwca 2005 Ona gryzla sie przez ostatnie miesiące i biła z myslami. W koncu tak zadecydowala. Z jednej strony podziwiam Ją szczerze, z drugiej zastanawiam sie nad konsekwencjami, bo widze ile ta decyzja Ją kosztuje. Przestraszylem sie tej jej decyzji. Na pewno wyprowadzi to nas na prostą w sensie ekonomicznym, a i pewnie odetchniemy troche psychicznie, ale boje się o Jej zniszczone marzenia. No, nie wiem, powinienem się cieszyć (od strony racjonalnej), ale jakoś tak.. łyso. Ciesz Przekorku, ciesz i wspieraj żonę, jak możesz, aby mimo rezygnacji z marzeń nie czuła się nieszczęśliwa. Przecież można jedno marzenie zastapić innym - pomóż jej w tym. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
aaa 28.06.2005 11:07 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 28 Czerwca 2005 Przekorku, to ja mama. Przeczytałam wypowiedzi Twoje i forumowiczów i nie zamierzam się tu wymądrzać ani dawać super rad. Dorzucam tylko swoje trzy grosze. Zanim zaczęliśmy budować dom, była budowa mieszkania. Oboje tego chcieliśmy. Tyle serca, miłości dawaliśmy z siebie tym ścianom, klamkom, drzwiom itd, że w pewnym momencie stały się ważniejsze od nas samych. Budowa domu była podyktowana zachowaniem kawalera z odzysku i akademikiem awf. Ja- osoba pracująca w domu zawodowo i zajmująca się mieszkaniem (pranie, sprzatanie, zakupy, psy, dzieci)zaczęłam mieć dość tego mieszkania a może nie samego mieszkania jak uciązliwego sąsiada i awf'u. Nieprzespane noce, remonty, głośna muzyka, w ciągu dnia miałam być na wysokim "c" . Nie wytrzymaywałam tego psychicznie i fizycznie. Mimo , iż lubię moje mieszkanie zaczęłam gderać. Gderaniem doprowadziłam do podjęcia decyzji kupna działki i wreszcie rozpoczęcia budowy. Oboje jesteśmy emocjonalnie związani z obecnym lokum i fajnie byłoby zatrzymać je dla któregoś z dzieci, ale finanse... wiadomo , nie dajemy rady. Boli to mojego Męża, który był głównym finansistą a tym samym to JEGO pierwsze samodzielne mieszkanie. Długo oczekiwane, opłacone wieloletnimi wyrzeczeniami i pracą na kilku etatach. Do czego zmierzam? Poczucie stabilizacji, bezpieczeństwa, widmo nieznanego i nowego , uczucia, które nami miotają, takie czy inne emocje powodują , że blokujemy się i zamykamy w sobie przed obawami, lękami i niepewnością. Chcemy tego uniknąć. Odnoszę wrażenie, że być może Twoja Żona boi się tych wszystkich zmian, sklep, którego jest inicjatorką może ją trochę przerasta, Ciebie nie ma na co dzień, boryka się z takimi czy innymi problemami. To trudne i delikatne sprawy. Ty chcesz , Ona nie. Sugeruję wypad tylko we dwoje -niespodzianka - gdzie Ona się wyciszy, wyluzuje i powiesz Jej wtedy o swoich wachaniach, rozterkach. Kto wie, jak zareaguje. POzdrawiam i życzę pomyślnego rozwiązania problemu, ale zwłaszcza sprzedaży domu. mama Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 06.07.2005 13:50 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Lipca 2005 Przekorku cieszę się, że poszło po twojej myśli , ale ... jakoś tak smutno- szkoda mi was strasznie. Ale chyba bardziej szkoda żony bo już faktycznie nie widzi wyjścia i się poddała. Rozumiem twoja żonke bo swój dom budowałam raczej sama i finansowałam też w większej mierze sama- dlatego jestem emocjonalnie bardzo związana z domem. I szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie przeprowadzki. Tragiczna decyzja przed twoja zona- przed tobą raczej nie bo jak sam piszesz nie lubisz tego domu, więc tobie łatwiej. Może lepiej sprzedajcie sklep Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jędrzej 08.07.2005 23:56 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 8 Lipca 2005 No to faktycznie się porobiło!Nie chcę Cię dobijać, ale moim zdaniem nie masz szans! Kobiety nie przekona rzeczowa argumentacja. Zresztą jeśli ją kochasz to dlaczego chcesz ją tak skrzywdzić? Spójrz w przyszłość, a nie tu i teraz. Załóżmy, że sprzedacie dom i zamieszkacie nad sklepem - ona Ci tego nigdy nie wybaczy! To będzie wasz KONIEC! Ty się stary ciesz, że twoja żona jest zadowolona z tego co RAZEM wybudowaliście. Chcesz, żeby Ci codziennie zatruwała życie narzekaniem, że "to przez ciebie" jest tak, a nie inaczej.Dzisiaj ona jest tolerancyjna na różne usterki, a ciebie nosi - niedaj Boże żeby było odwrotnie. Ja Ci dobrze radzę, ty lepiej oswój tą sytuację i znajdź w niej jakiś plusy (w tym pomaga rozsądek i logika), a czas może podsunie jakieś rozwiązania. Widzę tu, że tego domu możesz się pozbyć tylko razem z żoną - a chyba nie to jest twoim zamiarem. A wogóle to się nie rozmazgajaj, że ty chcesz wyluzować, że ciężko pracujesz itd. A kto Ci obiecywał, że będzie lekko.Zadbaj tylko o pewien reżim finansowy.Tu ma pewną radę:- wprowadź (najlepiej jakoś subtelnie) zasadę planowania wydatków i zapisywania tego na kartce.- jeśli żona zgłasza jakieś potrzeby, powiedz: "Nie ma sprawy Kochanie, zapisz mi na kartce ile i na co potrzbujesz kasy do końca miesiąca"- dzięki temu być może żona "zobaczy" te kwoty, no i nie będzie mogła tak pochulać. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jędrzej 09.07.2005 00:06 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Lipca 2005 Sorry, Wątek przeczytałem nie dość dokładnie i nie zauważyłem, że żona podjęła w międzyczasie mądrą decyzję. Ja cię kręcę! To ty rozumną kobitkę masz! To już nie będę tu pisał czarnych scenariuszy, tylko życzę Ci powodzenia. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Sunao 27.07.2005 21:30 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Lipca 2005 Kobiety do wielu rzeczy podchodza bardzo osobiście. Emocjonalnie. Ten dom jest dla niej kolejnym dzieckiem, musisz zrozumieć, że przecież nie kazałbys jej oddać któregoś z waszych dzieci. Prawda? Dla ciebie są to tylko /lub aż / pieniądze, dla niej własne dzieło. Żona pewnie się pogodzi ze stratą, tylko działaj delikatnie. Inaczej możesz odzykać kasę, a stracić rodzinę Majka! Jak ktoś porównuje własne dziecko do domu i zapewnia, że to jest dokładnie ten sam opór przed stratą, to chyba powinien się trochę zastanowić, czy napewno wie co mówi (pisze) i czy zdanie "Dla ciebie są to tylko /lub aż / pieniądze, dla niej własne dzieło" skierował do autora wątku, czy do samogo siebie . Ja przepraszam, ale patrze na swojego 5 miesięcznego synka i mam nadzieję, że to tylko niezręczna metafora z Twojej strony a nie przemyślana wypowiedź. Pragnienie posiadania domu ponad stan i gotowość poświęcenia partnera na ten cel to jest właśnie podręcznikowa POGOŃ ZA KASĄ! I całe szczęście, że się (wnioskując z dalszych postów) żona obudziła z tego zamroczenia. Przepraszam, za bezpośredni przytyk, ale trochę mną zatrzęsło... Pozdrawiam, Sunao Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 27.07.2005 21:52 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Lipca 2005 Żeby można taką żonę wypożyczyć na trochę dla swojego męża... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
elizap 06.08.2005 08:12 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Sierpnia 2005 musze zmusic meza do przeczytania calego watku, my jestesmy na poczatkowym etapie, kupilismy dopiero co ziemie i w przyszlym roku chcemy sie budowac, oboje pracujemy, mamy pensje w miare dobre, ale nie swietne.Z mysla o budowie od miesiaca nie wypuszczam kalkulatora z reki, planuje jak to zrobic, zeby jak najwiecej wybudowac z wlasnych srodków a pozniej splacic jak najszybciej kredyt, czasami to az boje sie ze popadam w tandetyzm, chcialabym cos taniej, szybciej, moj maz natomiast gotów jest brac niewidomo jak wielkie kredyty bo wszystko musimy miec jak on to okresla na "MAXA" tylko po co ten max, jeli pozniej nie bedzie kiedy sie nim cieszyc.? Uwazam ze w budowie domu sa pewne rzeczy na ktorych nie mozna oszczedzac, bo buduje sie raz na cale zycie, ale jest tez cala gromada pierdulek ktore wpuszczjaa nas w kanal finansowy. Niestety jesloi nie ma sie wolnych 500 tys to trzeba bardzo liczyc sily na zamiary. pozdrawiam goraco Eli z Wawy Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jędrzej 06.08.2005 21:59 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Sierpnia 2005 Też myślałem, że buduje się raz na całe życie... ale już mi przeszło.Teraz bym chętnie sprzedał to co z takim zapałem budowałem i zbudował coś zupełnie innego. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mijka 13.08.2005 13:26 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Sierpnia 2005 Przekorku,napisz co u Ciebie?? Z zainteresowaniem przeczytałam cały Twój wątek i wiernie do końca Ci kibicowałam.. Jak teraz to się wszystko rozwinęło?? Znaleźliście kupca na dom?? Jak małżonka?? pozdrmijka Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.