zuzka 06.07.2005 09:29 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Lipca 2005 Jakie warunki mogę postawić? Konkretne, bo chę uniknąć ogólników - np.zamiast "przestań mnie kontrolować" to "nie wolno ci dotykać mojej komórki?" Tak naprawdę nie mam nic przeciwko temu, ale mam też problem z rozpoznaniem tej granicy przegięcia . Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ponury63 06.07.2005 09:38 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Lipca 2005 Zuzka, takie jakie SĄ CI NIEZBĘDNE do normalnego funkcjonowania z drugim człowiekiem pod jednym dachem. Jeśli nie przeszkadza Ci stała kontrola z jego strony, niech "dotyka Twojej komórki", ale dla mnie już sam ten Twój dylemat świadczy o tym, że masz duży problem z określeniem granic własnej tożsamości w tym związku. Chyba że chcesz być "żoną męża", a nie partnerką. Z tego co czytam, on z upodobaniem [i z sukcesem] stosuje wobec Ciebie szantaż emocjonalny. To obłęd, bo Ty mu wierzysz. Granica przegięcia ? Może wybicie przednich zębów, a może "tylko" upodlenie psychiczne ? Dostajesz to, na co się godzisz. I dziwne, że ktoś ma Ci wskazać warunki, przy przestrzeganiu których w Twym związku będzie dobrze. Mimo wszystko powodzenia. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Paty 06.07.2005 09:47 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Lipca 2005 Własnie granica przegięcia. Dla mnie taką granicą przegięcia - nieodwracalną zresztą w skutkach byłoby podniesienie ręki mojego męża na mnie. Dla Ciebie może być np. popbicie do tego stopnia że znajdziesz się w szpitalu na intesywnej terapii. Na pewno gdy taki incydent zdarza się raz ,no może dwa ( co ja piszę to nie powinno sie wogóle zdarzać) można to w jakis sposób wytłumaczyć - stres, kłopoty w pracy itp. Ale jeżeli te rzeczy zdarzją się częściej to czas się rostać. Z tego co piszesz to twój mąż stosuje szantaż emocjonalny - " od ciebie wszystko zależy" itp. On winę za to co się dzieje upatruje w tobie, bo wg niego to ty masz nowe numery telefonów w notesie, to ty chodzisz na służbowe spotkania itp. Dzieci z takiego zwiazku nic dobrego nie wyniosą. Będą przestraszone, zalęknione, będą miały kłopoty w szkole.Po co ci to. Masz na pewno jakąś rodzinę która Ci pomoże , masz też pracę. A z domu nowowybudowanego to niech mężuś się wyprowadza a nie Ty. Zacznij szanować siebie , przestań kochać ślepą miłością, zacznij kochać mądrze. Stawiaj warunki i jeżeli masz mieć wyrzuty sumienia daj ostatnia szansę tylko żeby ta szansa nie była ostatnia dla Ciebie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Honorata 06.07.2005 09:50 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Lipca 2005 zuzka coś tam mozemy ci wskazac jak postepowac na necie, ale tak naprawde razem z mężem musicie tego chciec i udac sie do dobrego psychologa rodzinnego, i razem z nim ocenic sytuacje, wskazac metody postepowania, okreslic reguly wasezgo dalszego wspolzycia itd, tak wiec walcie jak w dym do fachowca, koniecznie razem! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Majka 06.07.2005 09:55 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Lipca 2005 przydałoby się, aby twój małzonek zrobił wszelkie badania, w tym hormonalne. Może sie okazać, że ma np. nadczynność tarczycy i mu dlatego "odbija". Obawiam się, że jednak ma to podloże w psychice i na nic próby i kajania się Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
smartcat 06.07.2005 09:56 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Lipca 2005 Punkt przegięcia? Jak to rozpoznać? Stosunkowo niedawno zdałam sobie sprawę z istniejącej sytuacji. Dopiero wizyta u psychologa otworzyła mi oczy i pozwoliła nazwać rzeczy po imieniu. Nigdy nie byłam pokorna i potulna i za to myślałam mi się głównie "obrywa". Jak to rozpoznać? Nie wiem. Z relacji kolezanki to była równia pochyła i coraz większe staczanie się. Gwałt na jej psychice. Bo potrzebowała spokoju, bezpieczeństwa i normalności a nie ciagłej hustawki nastrojów. W rozmowach mówiła jak Ty że on moze by i chciał ale nie potrafi ( i czuła się winna ze on nie potrafi sie zmienic). I jeszcze jedna rzecz - mówiła ze powoli acz systematycznie przestawała planowac wspólną przyszłości, wspólne sprawy, bo nie wiedziała co akurat się moze wydarzyć np przed urlopem. Bała sie przyszłości. Zwłaszcza, że on tak obrazowo cierpiał przy każdym moim przewinieniu (typu wpisane nowe nazwisko w moim telefonie(służbowe!), kolacja służbowa, czy też brak czułości i entuzjazmu z mojej strony podczas tzw."miodowego miesiąca") Przeżyłam też próbę (jego) samobójstwa. Słyszałam dużo przeprosin. Skad ja to znam - ataki nieuzasadnionej zazdrości, szantaż emocjonalny próba samobójczą, przeprosiny, wiersze - kurczaki jakie to się wydaje schematyczne - to wszystko obserwowałem w tym związku. To jest manipulacja emocjami drugiego człowieka, ale jak sie siedzi w środku to sie tego nie dostrzega bo nie ma dystansu. My, jej przyjaciele widzielismy te manipulacji jak na dłoni a potem jej rozdygotanie emocjonalne. Tym razem są nieco inne - zawsze było jakieś "ale" (jak będziesz mnie kochała..., wszystko zalezy tylko od ciebie..) Tym razem przyznaje, że problem tkwi w jego głowie, robi wrażenie bardziej "stabilnego psychicznie" A to ciekawe. We wspomnianym związku było podobnie - jak mu powiedziała ze jak spotka faceta ktory ją pokocha normalna miłoscia, da poczucie bezpieczeństwa, spokuj to odejdzie od niego mimo ze łączyło i łaczy ich tak wiele. Było to powiedziane spokojnie, zdecydowanie i zapewno bardzo wiarygodnie bo tez zaczał zauważać że wiele złego to jego wina i dostosuje się do jej potrzeb. Może jestem głupia, ale ja mu wierzę, że on CHCE, ale nie wierzę, że MOŻE. Jest skłonny "nawet" pójść na terapię... Boję się, że kiedyś będę miała pretensje do siebie, że nie wyciągnęłam ręki do potrzebującego. No dobra daj mu jeszcze jedna OSTATNIĄ szanse dla dobra dzieci. Wszystko na Twoich warunkach, bo zakladam że racja jest po Twojej stronie, i jego terapia a może wspólna jako gest że Ci zalezy. Musi być absolutnie przekonany ( ty tez) że to jest ostatnia próba ratowania zwiazku i jej porażka NIEUCHRONNIE powtarzam NIEUCHRONNIE spowoduje zakończenie zwiazku. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
patunia 06.07.2005 09:58 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Lipca 2005 Jeśli naprawdę bierzesz pod uwagę przede wszystkim dobro dzieci, to zapewnij im spokój i poczucie bezpieczeństwa. A na pewno nie znajdą tego w domu, w którym jest przemoc... Jeśli chcesz dać swojemu małżeństwu szansę (choćby dlatego, żeby, jak piszesz, nie mieć wyrzutów, że odwróciłam się od męża, gdy było źle), to przecież nie musisz od razu się rozwodzić. Jest jeszcze coś takiego jak seperacja. Uważam, że powinniście zamieszkać na jakiś czas oddzielnie (i to on powinien się wyprowadzić). Postaw mu twardy warunek: albo podejmuje natychmiast długotrwałą, regularną terapię, albo definitywny koniec. Czas pokaże, na ile naprawdę mu na tobie zależy i na ile, jak mówi, uświadomił sobie swój problem.I za nic w świecie nie wierz jego słowom - polegaj wyłącznie na czynach. Osoby, które popuszczają się przemocy w rodzinie, podobnie jak alkoholicy, nigdy nie są wiarygodni w swoich obietnicach. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 1950 06.07.2005 10:12 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Lipca 2005 zuzka nie będę bił piany, od tego są inne wątkito co powiem to banałJEŻELI TY NIE BĘDZIESZ SIĘ SZANOWAĆ TO NIKT NIE BĘDZIE CIĘ SZANOWAŁi od tego banalnego stwierdzenia zależy Twoje dalsze życie, czy skorzystasz z rad danych na forum zależy od Ciebie, bo co by tu było napisane to i tak DECYZJĘ MUSISZ PODJĄĆ TYi to rzeczywiście byłoby na tyle Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
zara 06.07.2005 12:58 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Lipca 2005 ZuzkaJeśli mu wierzysz to spróbuj ale na swoich warunkach.Nie będziesz miała kaca moralnego do końca życia. Ale jeśli się nie uda tym razem -odejdź,odejdź definitywnie. Moja mama żyła 20 lat w toksycznym związku, zawsze było jakieś tłumaczenie(mieszkanie, dobro dzieci, opłaty itp. itd), została wykorzystana do maksimum i po 20 latach małżeństwa została porzucona-ojciec odszedł. Dopiero ulga jaką po tym odejściu odczuliśmy uświadomiła jej co straciła przez lata poniewierania i stresu.życzę dobrego wyboruAga Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Anika 06.07.2005 13:32 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Lipca 2005 No właśnie - ciekawa jestem Waszych opinii ile razy mozna skrzywdzić rodzinę, a potem błagać o szansę na poprawę? Jeden raz. Jeżeli dasz mu szanse, czy jestes pewna, że będziesz umiała wybaczyc i wymazać wszystko złe, co się zdarzyło z pamięci? A przynajmniej na tyle osłabic to wspomnienie, ze okaże się nieistotnym, nieważnym? Będziesz umiała żyć w niepewności? Ze świadomością, że w każdej chwili może to wszystko wrócić? Będziesz umiała zaufać? A dzieci? Są dla nas najważniejsze. Ale w wieku dwudziestukilku lat wylatują z domu. Żyj przede wszystkim dla siebie. Życzę Ci dobrych wyborów. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
alienka 06.07.2005 13:35 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Lipca 2005 Zuzka, uciekaj z tego związku i zrób to przede wszystkim dla dobra swoich dzieci. Takich obrazów z dzieciństwa nigdy się nie zapomina..... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ara 06.07.2005 19:02 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Lipca 2005 Dla mnie sytuacja jest klarowna : nie ma co przeciągać tego niby-związku.Najtrudniejsze to ODWAŻYĆ SIĘ i odejść. Bez zwłoki. Bez złudzeń. Nie oglądając się za siebie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
agnisia 06.07.2005 21:37 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Lipca 2005 Odejdz ! Daj swoim dzieciom szanse na normalne zycie. One tez czuja co sie miedzy wami dzieje i cierpia tak samo, a moze nawet bardziej. Moja mama nie odeszla od ojca wlasnie ze wzgledu na dzieci (bo byly male, bo co ona zrobi sama, bo swiety zwiazek malzenski, bo ...). Teraz te dzieci, juz wreszcie dorosle namawiaja mame na rozwod, poniewaz chca aby zyla w spokoju psychicznym....chca by byla wreszcie szczesliwa. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
paprotka 07.07.2005 05:08 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Lipca 2005 Paprotka - jak bym widział to co się działo w związku bliskiej mi koleżanki. Wiem, niestety, wiem - ten schemat jest dośc charakterystyczny ( nie tylko w związku, gdzie istnieje przemoc fizyczna, psychicznej to też dotyczy). Ty to widzisz, otoczenie to widzi, natomiast osoba doznającą przemocy nie jest w stanie wyjśc z tej spirali. Ona wie, że na to nie zasługuje, że nie chce tak, że to jest niszczące dla niej... ale nie potrafi zejśc z tej huśtawki "piekła i nieba". Kto buja hustawką ? - on/stosujący przemoc kiedy się udaje z niej zejśc ? : - najpierw trzeba zobaczyć, że to nie ja decyduję o tym co się ze mną dzieje, wyjść z izolacji - powiedzieć wreszcie : przestań huśtać, stop ! - zejść z niej ona sama musi to zobaczyc i zrobić, nawet stukrotne powtarzanie otoczenia : musisz odejśc! nic tu nie da Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
MałaR. 07.07.2005 21:38 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Lipca 2005 Moj ojciec jest alkoholikiem. Zatrul zycie naszej rodziny. Zdzazalo sie tez, ze podnosil reke na mame, nam tez sie obrywalo (czesto bez powodu, bo cos mu sie roilo w glowie). Jeden czlowik potrafi zniszczyc wszystko, wszelkie wartosci, wiare w ludzi.Bedac dzieckiem nie raz i nie dwa prosilam mame, zeby sie rozwiodla, zebysmy mogli miec normalny, spokojny dom. Mama zawsze sie bala. Przez cale zycie musialam byc odpowiedzialna, dorosla (nawet w wieku 7 lat). To ja musialam przypilnowac brata, pomoc mu w lekcjach, chronic przed atakami ojca (gdy mama byla w pracy).W koncu moja mama zdecydowala sie na rozwod. Od kilku tygodni jest rozwodka-czeka na uprawomocnienie sie wyroku. Narazie musza jeszcze mieszkac razem, ale mam nadzieje ze to sie szybko zmieni. Za miesiac mieliby 28 rocznice slubu!!!! prawie 30 lat strachu, placzu i innych zlch rzeczy. Wyobrazasz sobie swoje zycie w ciaglym strachu, mysleniu czy dobrze cos zrobilas, czy nie za pozno wrocilas itp itd? Pomysl o dzieciach. Czy maja sie bac? Nie wiem jakie duze masz dzieci i czy zdaja sobie sprawe co sie dzieje u was w domu, choc z drugiej strony dzieci w takich sytuacjach szybko dorosleja. Nie mieszkam w domu od 7 lat i ciesze sie ze nie musialam tego wszystkiego sluchac, ale z drugiej strony mam zal do mamy ze dopiero teraz sie zdecydowla. Moze mialabym normalne dziecinstwo? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Renia 07.07.2005 21:55 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Lipca 2005 A jeśli w grę wchodzi przemoc w rodzinie? (emocjonalna i fizyczna) Nad czym tu sie w ogóle zastanawiać, nie dałabym ani jednej szansy więcej. Tacy ludzie są niereformowalni, przycichają tylko na chwilę, żeby za jakis czas uderzyc ze zdwojoną siłą. Nie pomogą żadne terapie, będzie dobrze dopóki będzie chodził na terapie, a jak chodzić przestanie, to wszystko wróci "do normy", bo dla takiej osoby, ktora znęca się nad najbliższym sobie człowiekiem musi to być chyba normą. Nie chciałabym żyć w ciągłym napięciu - ile dni spokoju jeszcze będę miała, kiedy nastąpi kolejny atak ??? Jestem za radykalnym rozwiązaniem sytuacji, powtórzę to co kilka osób wcześniej pisało - kopa w d..pę i układam sobie nowe życie. Ale zrobisz jak uważasz, nie namawiam Cię na siłę do rozwodu, tylko mówię co ja bym na Twoim miejscu zrobiła. BEZ ZASTANOWIENIA !!! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
zuzka 08.07.2005 07:11 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 8 Lipca 2005 Dziękuję za wszystkie wypowiedzi. Naprawdę to dla mnie bardzo ważne.Dużo ostatnio czytałam na ten temat. Zrozumiałam, że jest to rodzaj choroby i to mi pozwoli (mam nadzieję - nie pewność) żyć z tym co się zdarzało w przeszłości bez zaciekłej nienawiści. To naprawdę dziwne, ale dopóki nie wyszłam z tym problemem "na zewnątrz" byłam utrzymywana w przekonaniu, że to ja jestem "nienormalna" i mam jakieś dziwne wymagania od męża, zamiast mu usługiwać i schodzić z drogi. Mimo wszystko zdecydowałam się dać jeszcze jedną szansę. Mąż twierdzi, że zrozumiał swój problem, zrozumiał, że jest tzw sprawcą przemocy, model kobiety posłusznej (do którego w ogóle nie przystaję) wyniósł z domu i usiłował mnie w niego wepchnąć na siłę, a innego sposobu nie znał....Twierdzi też, że "mu się w głowie poprzestawiało" i że będzie inaczej. Niemniej jednak jestem teraz bardziej świadoma. I czuję się wystarczająco silna by panować nad sytuacją. I żeby się nie bać - jeżeli zauważę SYMPTOMY, że problem powraca - nie będę miała już żadnych wątpliwości - naprawdę zrobiłam wszystko co mogłam dla tego człowieka. Dziękuję za wsparcie! Zwłaszcza za te "troszkę ostrzejsze" wypowiedzi - to one mi pomagają się uwolnić z odpowiedzialności za los tego "biednego człowieka, który beze mnie sobie nie poradzi w życiu".Nie potrafię nawet powiedzieć jak ważne jest zobaczyć napisane przez innych to co się samemu myśli! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
migota 08.07.2005 07:39 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 8 Lipca 2005 zuzka, W takim razie powodzenia! I oby dalsze Twoje życie było lepsze i szczęśliwsze, ale pamiętaj BĄDZ TWARDA. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
paprotka 08.07.2005 09:49 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 8 Lipca 2005 zuzka - trzymam kciuki za Ciebie - każda decyzja będzie dobra, jeśli będzie Twoja - powodzenia ! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
kroyena 08.07.2005 11:55 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 8 Lipca 2005 Zuza może drobna zmian, z tytułu wątku na: wysiadłam z kolejki górskiej, gdzie jedną część trasy chciało mi się żygać, drugą część nieźle się poobijałam, a w trzeciej była piękna jazda. Pytanie brzmi: Czy chcesz całe, życie jeździć tą kolejką przez resztę życia i jeszcze (jeżeli dobrze rozumiem) wykupić kilkuletnią usługę dzieciom? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.