Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Chcę być kurą domową............


Paty

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 231
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

zwal jak zwal- niestety mam pewna funkcje do spelnienia i o calodobowym rozkoszowaniu sie domkiem nie ma mowy

moja zona zas od 5 lat nie pracuje tylko zajmuje sie domem i dziecmi

i nie moge jej wytlumaczyc, ze ma wielkie szczescie ;)

Mnie by diabli wzięli ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja jestem paranoikiem :wink: ;kiedy pracowalam po 10 godzin dziennie 6 dni w tygodniu padalam na twarz ze zmeczenia i zamiast rozkoszowac sie dniem wolnym to go przesypialam, teraz zmienilam srodowisko, mezczyzne i plany (zostaniemy inwestorami!) ale jestem bez pracy i sa dni kiedy nie wyrabiam. No ale kiedy przypomne sobie ten czas bez czasu-dla siebie, to doceniam. Nawet wyszlo,ze niezle gotuje i umiem zajac sie domem wogole. O to sie nie podejrzewalam. Mimo wszystko czasami mi czegos brakuje. Na tym polega moja paranoja :wink:
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nosi mnie strasznie po świecie i rozsadza energia (...) chociaż mam już 40....lat (...) Czy wszyscy tak maja przy czterdziestce??

 

Niektórym zostaje i do 80-ki.

 

Wszystkim, którzy chcą obejrzeć coś niezwykłego, polecam jutro (czwartek, 29.10) o 7:00 Program "Kawa czy Herbata" - poznacie niezwykłą osobę, w środowisku paralotniarzy znaną jako "Praszczur".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks później...
Siedzieć w domu, gotować obiadki, sprzątać, prac , prasować ,żyć na luzie. Nie spieszyć się do pracy, nie myśleć o terminach, dostawcach, klientach. Chcę zwalić to całe biznesowanie komuś na głowę i wrzeszcie cieszyć się tym że mam dom, ogródek, własną przestrzeń.

 

A może ja jestem jakaś nienormalna?

a ja nie mogłabym nie pracować. Już po kilku dniach urlopu mnie nosi

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miałam dokładnie samo, do kuchni wołami trzeba było mnie ciągnąć,

papu dla rodziny robiłam na odwal,

był nawet okres, że gotowała dla nas pani dochodząca...

ze sprzataniem to samo, kwiatki wszystkie zasuszone...

 

Parę lat temu cos się zaczęło zmieniać...

ciekawe co to oznacza, bo chyba nie...? :roll:

 

 

 

:wink: starosc nie radosc 8)

 

A tak na powaznie, zeby tak placono za bycie kura domowa to bym sie przekwalifikowala.... :roll:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powiem Wam,ze ja od 3,5 roku siedze w domku(mieszkaniu)-czyli odkad wyszlam za mąż i sobie wcale nie narzekam :)

Dobrze mi z tymi moimi chlopakami,a i czasu mam wiecej by pomyslec o tym wymarzonym domku 8) :lol: 8)

Aczkolwiek nie wiem czemu jakas chec robienia czegos mnie ostatnio naszla i mam ochote na egzamin panstwowy z angielskiego,ale to i tak tylko w ramach urozmaicenia sobie siedzenia w domu ;)

Szkoda tylko,ze kiedys do tej pracy trzeba isc,by emeryture jakakolwiek dostac :-?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja kiedyś marzyłam o tym, żeby nic nie robić i być czyjąś utrzymanką. No i w końcu zafundowałam sobie rok bez pracy, wbrew woli Whispera :wink: Właściwie to zajmowała mnie w tym czasie jedynie budowa domu i próżnowanie, bo prace domowe są nisko na mojej liście priorytetów. Dziś znów pracuję, ale cieszę się z tego pozornie zmarnowanego roku - sporo się dowiedziałam o sobie i wiem już, że takie siedzenie w domu i zależność finansowa to jednak nie dla mnie.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Byłam kurą domową 6 lat :(

to był pełny etat kury domowej z trójką małych dzieci :wink:

obecnie pracuję i mam chyba dwa etaty :cry: :cry: :cry:

Otóż to

Jak się chce robić kilka rzeczy na raz, żadnej nie zrobi się dobrze.

Tylko niektórych sytuacja zmusza by być takim wieloczynnościowym robotem zawodowo-domowym. Ja w każdym razie mam świadomość że dzieci mogłyby być bardziej przeze mnie dopilnowane i hołubione, a pracy, zresztą nisko płatnej, jak to w budżetówce, nie jestem w stanie tak się poświęcić jak 10 lat młodsza i wolna od obowiązków koleżanka.

Taka prawda miłe Panie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Już od półtorej roku jestem kurą domową. To trzeci taki okres w moim życiu. Pierwszy raz to było 8 miesięcy, drugi raz rok i 3 miesiące. Oczywiście to były urlopy wychowawcze.

Siedzę sobie w domu. Codziennie rano najstarszą wyprawiam do szkoły, średnią odprowadzam do przedszkola z najmłodszą w wózku. Dwa razy w tygodniu mam ekstra atrakcję - zamiast do domu, z przedszkola idę na targ. Po drodze kombinuję - co by tu dzisiaj na obiad. Po powrocie - czym nakarmić niejadka. Potem sprzątanie, gotowanie, pranie wrzucić, powiesić zdjąć, zabawy z maluchem. Po południu odebrać z przedszkola, zaprowadzić na angielski, karate, odebrać... Lekcje, kłótnia o sprzątanie w pokoju. Wieczorem dom wygląda, jakby od miesiąca nikt w nim nie sprzątał.

Jest super. Najpiękniejsze są chwile przed południem z maluszkiem. Potem jest trudniej, bo ciężko dzielić czas pomiędzy dzieci w tak różnym wieku. Nie pozwalam zbyt często oglądać bajek na video i siedzieć przy komputerze (zła mama!), ale jak tu zagrać w coś ze średniakiem, kiedy maluch domaga się uwagi, a starszak opowiada o szkole. Podzielność uwagi!!!

Czy dzieci sa zadbane? Nie wiem. Staram się, ale ciągle mam poczucie, że robię za mało.

Czy dom jest zadbany? Nie. Na pewno nie.

Czy mam czas dla siebie? Zdecydowanie za mało.

Czego mi brakuje? Kontaktów z dorosłymi (nie tylko z mężem), zwykłego porozmawiania o czymkolwiek, (takich babskich pogaduszek albo po prostu rozmowy z kimś, dyskusji), wyjścia z domu bez dzieci.

Czy chciałabym pracować? Tak, ale wiem, ile to kosztuje. To wybieganie z pracy, żeby jak najszybciej zwolnić nianię. Ciągle w biegu, ciągłe nienadążanie z czymś, wyrzuty sumienia, że coś nie jest zrobione tak, jak powinno, że za mało czasu mam dla dzieci... Co zrobic, kiedy niania zachoruje?

Złoty środek? Cieszyć się tym, co mam w tej chwili. Kiedyś wrócę do pracy. Bedę rozdarta pomiędzy nią a domem, potem wszystko się ułoży, wpadniemy w inny rytm.

Wiem, że dzieci urosną, będę miała czas na czytanie książek, posiedzenie przy kominku, scrabble z mężem, karty i... będę tęskniła do tych maluszków, które tak mnie potrzebowały i zabierały każdą chwilę.

To, co piszę jest takie rozsądne i wyważone - cieszyć się tym, co mam teraz i myśleć, że kiedyś będzie czas na to, czego mi teraz brakuje. To wcale nie znaczy, że nie miewam dołków i całkiem pokaźnych dołów, ale jakoś to wszystko się toczy. Nie jest źle. Ale kurą domową z zamiłowania nie jestem zdecydowanie! (co widać po naszym domu - niestety).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czego mi brakuje? Kontaktów z dorosłymi (nie tylko z mężem), zwykłego porozmawiania o czymkolwiek, (takich babskich pogaduszek albo po prostu rozmowy z kimś, dyskusji), wyjścia z domu bez dzieci.

 

 

ale myślę że ten problem da się jakoś załątwić

myslę że babcia lub jakaś ciocia poproszona o zostanie na jeden wieczór z dzieciakami nie będzie rzeczą nie do zrealizowania

mąż pewnie też chętnie wyskoczy i oderwie się od dnia codziennego

 

na pewno masz jakieś koleżanki, umów się z nimi na kawę wieczorem , jak już najmłodsze dziecko pójdzie spać, mąż bez kłopotu sobie poradzi z pozostałą dwójką a ty się trochę odprężysz i oderwiesz od dnia codziennego ( ja z moimi przyjaciólkami raz w miesiącu urzadzamy sobie " babskie spotkania" , wychodzimy sobie wtedy na kolację do ładnej restauracji, wracamy późnooooooooo w nocy - raz w miesiącu w zupełności taki wypad wystarczy a nie nadwyręża cierpliwości męża)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo dobre rady i tak właśnie robiłam zanim przeprowadziliśmy się z innego miasta. Nie narzekam, jestem zadowolona z naszego nowego miejsca na ziemi, ale, niestety, nie mam tu koleżanek takich "na pogaduchy". Zostaje internet, gadu-gadu.

Przeprowadziliśmy się z dwumiesięczną dziewczynką (i dwiema starszymi), nigdy tu nie pracowałam, powoli usiłuję nawiązywac kontakty, ale nie jest to łatwe, gdy się nie pracuje.

Oczywiście, gdy tylko młoda pozwoli się zostawić z kimś na noc albo chociaż na wieczór, zaczniemy trochę bywać. To właśnie myśl o tym, że ten "zastój" jest chwilowy pozwala mi cieszyć się tym, co mam. A mam mnóstwo radości z obserwacji rosnącego maleństwa, wyrywającego się w świat przedszkolaka i walczącej o swoje miejsce w nowej klasie "szkolniczki".

Kiedy czasami przychodzi myśl, żeby szybciej nadszedł ten moment (najczęściej, gdy czytam repertuar teatrów i kin), zaraz się poprawiam: "ale nie za szybko". Bo więcej nie będę miała okazji na przeżywanie tego, co teraz.

Że czasem narzekam? No bo czasem jest trudniej a czasem łatwiej. Życie ne je bajka.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...