Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

kapcie dla go?ci?


Recommended Posts

 

Cholera wie, skąd w Polsce ten zwyczaj ... dawniej wieśniak niósł buty na patykunwndrodze do kościoła, przed wejściem buty zakładał i wchodził, po wyjściu znowu zzuwał i maszerował na bosaka ... coś mnie się wydaje, że to z szacunku dla Gospodarza, był w kompletnym stroju :-? ... to samo dotyczy "rozmemłanej" pod szyją koszuli, z niedowiązanym krawatem - niektórzy nazywają to krawat "zwis męski" :) ;)

 

Nie to było celem Chefie. Buty mieli nieliczni. Ci naprawę biedni mieli zazwyczaj 1 parę butów. Do kościoła się szło i kilka km. Buty były poprostu oszczedzane, żeby na dłuzej starczyły. Szło sie boso a w pobliżu koscioła zazwyczaj była jakaś rzeczka czy strumyk i myło się nogi, zakładało buty i wchodziło do kościoła. Po wyjsciu znów buty na postronek i marsz do domu. Opowiadała to moja prababcia :lol:

 

Ale jednak nawet ten ubogi wiesniak wkladal buty przed wejsciem do kosciola - to wlasnie z szacunku dla Gospodarza. Gdyby tak nie bylo, to po co by je na tym postronku - jak piszesz - rzez cala droge targal :roll: :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 219
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Prababka mówiła, ze dla szpanu bo obciach tak było na bosaka w kościele stać :lol: Buty i czerwone korale to byla podstawa :lol:

 

I jeszcze na weselu tez byl obciach :)

 

 

"...PANNA MŁODA

Buciki mom troche ciasne.

PAN MŁODY

A to zezuj, moja złota.

PANNA MŁODA

Ze sewcem tako robota.

PAN MŁODY

Tańcuj boso.

PANNA MŁODA

Panna mlodo?! Cóz to znowu?! To ni mozno.

PAN MŁODY

Co się męczyć? W jakim celu?

PANNA MŁODA

Trza być w butach na weselu..."

:)

 

A wiecie, ze takie buty weselne ( czerwone, wysokie, tzw. buty polskie) w tamtym czasie bywaly butami na cale zycie. Rzeczywiscie nosila je taka niewiasta w rekach,przed wejsciem do kosciola wkladala i zaraz po mszy znowu do lapki :) ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Jakie to szczescie, ze w swoim nie najkrotszym zyciu nigdy nikogo tak nie potraktowalam w swoim domu i nigdy nie bylam tak potraktowana w czyims domu. Wsrod moich znajomych nie zdarza sie, by ktos zaproponowal komus chodzic po marmurach i bialym dywanie na boso!

Pojmujemy widac kulture inaczej!

Rada, o ile latwiej nie zapraszac nikogo do siebie, a chwalic sie wlasnymi wnetrzami pokazujac zdjecia.

Gdybym chciała rady, poprosiłabym o nią przyjaciół. 8)

Chwalić się? :o

Widać rzeczywiście parę rzeczy pojmujemy inaczej. :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Eeee, ja bylam kiedys na przyjeciu w mieszkaniu, w ktorym byla biala wykladzina. Pani domu szalala przy wejsciu, zeby kazdy zdjal buty. I co z tego, jak po godzinie miala wykladzine w czerwone ciapki po czerwonym winie? :) :) :) Bloto by sie wyczyscilo, a czerwone wino... Ups. :roll: A mozna bylo ludzi do knajpy zaprosic... :roll:
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Eeee, ja bylam kiedys na przyjeciu w mieszkaniu, w ktorym byla biala wykladzina. Pani domu szalala przy wejsciu, zeby kazdy zdjal buty. I co z tego, jak po godzinie miala wykladzine w czerwone ciapki po czerwonym winie? :) :) :) Bloto by sie wyczyscilo, a czerwone wino... Ups. :roll: A mozna bylo ludzi do knajpy zaprosic... :roll:

Białe lub kremowe wykładziny uważam za wyrafinowany masochizm. Pewnie, że się człowiek potem nad czymś takim trząść musi, bo to kosztowało i tak ładnie wygląda w stanie białym... Szkoda, że niedługo. A jeżeli komuś się udaje takie cudo utrzymać w czystości w salonie, holu czy jadalni, to, no sorki bardzo, ale moim zdaniem coś z nim nie teges.

Ja tam lubię białe puszyste dywany w... folderach. W życiu bym sobie takiego nie kupiła. Podłoga ma być przede wszystkim łatwa do wyczyszczenia. Im bliżej wejścia, tym łatwiejsza. Dziecka mają jasne dywaniki przy łóżkach - takie malutkie, tkane, za grosze w IKEI kupione. Niby się na górę w butach nie wchodzi, ale dywaniki wiecznie uflogane. Tyle, że to łatwo do pralki wsadzić, więc nie przeżywam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ja sobie rzuciłam kiedyś takie coś, co sie chyba flokati nazywało - piękne

i jaśniutkie. Jak przyszłam z pracy, to okazało się, że kochany piesek

wszystkie kwiatki doniczkowe akurat na tym dywaniku mial życzenie poprzesadzać. Na gołej podłodze mu się doniczki ślizgały :roll:

 

No i nie mam żadnych dywanów, bida taka ;) Ale mam ciepłą podłogę :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks później...

Po lekturze wątku widać dwa praktycznie nieprzenikające się światy: a) nie nakazuję u siebie zdejmować i u innych nie będę zdejmował b) u innych zdejmuję to i u mnie mają zdejmować.

Przyznam, że ja raczej z wersji b, ale nie do końca. Jak przychodzę w gości to wolę zdjąć buty, nie tylko dlatego, że mnie tak nauczono, po prostu jest mi wygodniej, bardziej 'swojsko', ale jak gospodarze protestują, to nie ściągam, chyba że są to ubłocone/ zaśnieżone boty, którym wycieraczka nie za wiele pomogła. U siebie nigdy nie protestuję, ale też nie nakazuję, kapci pod nos nie podtykam, zakładam, że gość sam się domyśli, czy wchodzić w butach czy nie. Sęk w tym, że nie każdy gość się domyśla i często są to ci z grupy a, niestety.

Oczywiście nie widzę problemu gdy jest lato albo sucho, natomiast zdarzyło mi się, że przyszła grupa gości, na podwórku akurat siąpawica, ja chodników jeszcze przed domem nie mam, oni w traperach i tak weszli do salonu, jadalni, ja nie protestowałam. Dywanów wprawdzie nie mam (z wyboru), tylko panele, ale po jakimś czasie niedobrze mi się robiło jak (przynosząc z kuchni różne rzeczy) widziałam piękne błotko, rozmazywane niefrasobliwie przez owych gości pod stołem. Wyglądało to jak posiedzenie nad brzegiem bajorka.

I nie chodzi tutaj o sprzątanie po gościach, tylko że mi było nieprzyjemnie siedzieć przy takim stole. Ktoś powie, że woń skarpetek też byłaby niemiła, no ale chyba w gości to się czyste skarpetki zakłada... ale może ja jakaś niedzisiejsza jestem.

Druga sprawa tutaj nie poruszana, wydaje mi się, to brak wyobraźni gości co do szkód jakie mogą swoim obyczajem any-kapciowym zrobić. Wyobraźcie sobie panią w szpilach lub pana w traperach z powbijanymi kamykami jak wam chodzą po parkiecie lub schodach. Oni sobie pójdą, zachwyceni (szczerze lub nie) waszym nowym domkiem, ale ślad owej wizyty zachowa się na zawsze, niestety. Sama mam takie 'wieczne pamiątki' na schodach po pani, co nie uznawała ściągania butów - do czasu jak sama zrobiła remont u siebie i poznała jego 'cenę' (nie tylko finansową). Zatem nie miałam okazji się 'odwdzięczyć' , bo od progu kapcie dostałam... :D

Może warto zatem się zastanowić, czy obyczaj ściągania butów jest tak do końca passe? I jak by tu, asertywnie :D , podejść do gości - zatwardziałych z gatunku a?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

Może warto zatem się zastanowić, czy obyczaj ściągania butów jest tak do końca passe?

 

No właśnie trochę mnie ten wątek zdziwił, bo generalnie jestem z młodszego pokolenia budowniczych, 28 lat na karku, i wśród moich znajomych ściąganie butów po wejściu do domu jest czymś naturalnym. Nawet mi przez myśl nie przyszło, że u mnie mogłoby byc inaczej. Pewnie to wpływ złych japońskich bajek z dzieciństwa :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

na takie okazje, to ja mam zawsze w bagażniku buty na zmianę

ale już chyba o tym mówiłam ;)

No to jak kapcie zupełnie! :D

Wydaje mi się, że przecież nie o papucie tutaj chodzi, ale o czyste, bez piachu czy błota podeszwy.

Z jednym wyjątkiem: szpilki u pań. Zostawiają do kolejnego remontu pamiątku na parkietach i schodach... :(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

właśnie wczoraj pucowałam parkiet po wizycie rodziców :lol: Błota nanieśli. Jakbym o kapciach wspomniała, to docinkom nie byłoby końca, głównie w stylu, że nie po to socjalizm przetrwali, żeby na starość socjalistyczne obyczaje przejmować :wink:

Cóż, poczekałam aż wyschnie i przejechałam mini odkuraczem i jest OK.

Poza tym nie lubię, jak mi ktoś buty ściąga. Czuję się wtedy zobligowana do dostarczenia łapci a znowu tych łapci "gościnnych" mam z jedną parę i nie na wymiar. Przecież nie będzie mi gość łaził w kapciach za dużych o 2 numery, bo się zabije. Boso też nie, bo a nuż pies piachu przyniósł? Tyle klopotu, że już latwiej mi po prostu posprzątać po wyjściu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...