Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Sąsiedzi - nasze stosunki w bloku (kamienicy)


Jakie są stosunki sąsiedzkie w moim bloku (kamienicy)  

49 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Jakie są stosunki sąsiedzkie w moim bloku (kamienicy)



Recommended Posts

W moim obecnym blokowisku mieszkam prawie 10 lat. Nie mozna tego nazwac wielkim blokowiskiem, jest 6 domow 3-pietrowych, 4 domy 2-pietrowe, 20 szeregowek i dwa blizniaki. Z widzenia oczywiscie znamy sie wszyscy ale nie ze wszystkimi utrzymuje sie kontakty....... jak to w zyciu :wink: Mamy natomiast troche blizszych sasiadow i sa to bardzo dobre stosunki sasiedzkie. Obecnie mam pod opieka /sezon urlopowy/ dwa koty, jednego krolika, jeden ogrodek i jedne kwatki w mieszkaniu.

Jak ja wyjezdzam, to mam zadbane o kota, ogrodek podlany, poczte odebrana. Ale co jest dla mnie najwazniejsze, sa to tylko sasiedzkie stosunki....... zadnego przesiadywania na kawkach, zadnego wpychynia nosa w nie swoje sprawy, zadnego nachodzenia. Jest poprostu milo i przyjemnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiele się słyszy o zaniku więzi między mieszkańcami bloków i kamienic, o frustracji, która przekłada się na złe stosunki międzysąsiedzkie. Spróbujmy zweryfikować te opinie. Zapraszamy do udziału w sondażu.

 

Trudno dać jednoznaczną odpowiedź, ponieważ to zależy od sąsiada. Nieżyczliwości u mnie w bloku (10 pięter, głównie 3 mieszkania na piętro, poza parterem i 10-tym, brak domofonu) nie spotykam, najczęściej jest to pomoc i życzliwość oraz obojętność. "Złota" młodzież występuje w ograniczonej ilości, raczej z "importu" z innych bloków, ale wejście oczywiście popisane jest :x :evil: ... Musiałbym zaznaczyć 2 pozycje, więc zaznaczyłem "inne".

 

Jest jeden sąsiad-oszczędniś co regularnie wyłącza wieczorem światło w klatce schodowej. :evil: A system jest taki głupi, że główny włącznik pionu jest na parterze, na piętrach da się tylko pojedyncze piętra... sprawę rozwiązałby wyłącznik czasowy, ale spółdzielnia pewnie na to nie wpadnie. :-?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiele się słyszy o zaniku więzi między mieszkańcami bloków i kamienic, o frustracji, która przekłada się na złe stosunki międzysąsiedzkie. Spróbujmy zweryfikować te opinie. Zapraszamy do udziału w sondażu.

 

U mnie z tym bywało różnie, ale zawsze fajnie i każdemu szczerze życzę takich sąsiadów.

Kiedy wprowadziliśmy się 17 lat temu do naszego M3 na I piętrze- na parterze mieszkało równie młode jak my i rozwojowe małżeństwo/ czytaj sąsiadka i ja w ciąży/ - wspólne problemy zdrowotne naszych pociech, radości z postępów naszych pociech sprawiły, że szybko zaprzyjaźniliśmy.

Kiedy rówieśnicy się bawili my miałyśmy chwilę dla siebie, były też wspólne kolacje kiedy dzieci już spały, wspólne wypady weekendowe z dziećmi za miasto.

Kiedy przeprowadzili się do większego o 2 pokoje mieszkania to zadziałało powiedzenie nowy domek nowy potomek z tym, że u nich potomek był na każdy dodatkowy pokój/ rodzina powiększyła się o 2 dzieci/ Więc nasze kontakty przez kilka lat były bardzo ograniczone, ale obecnie znowu odżywaja, szczególnie latem są częstymi gośćmi u nas na wsi

W mieszkaniu obok mieszkała równie sympatyczna rodzina. Z tą sąsiadką również łączyły nas fajnie układy – pilnowanie dzieci w razie konieczności, podlewanie kwiatów podczas dłuższej nieobecności, czy pożyczanie tradycyjnej soli / wówczas sklepy były otwarte do 15-tej.

Niestety kiedy wybudowano kolejne bloki i była możliwość zamiany na większe mieszkania sąsiedzi z tego skorzystali i wyprowadzili się. Nowi lokatorzy też są bardzo w porządku ale nie ma już takiej zażyłości. Choć zawsze można liczyć na pomoc sąsiedzką , mają bardzo fajną cechę – nazwałabym ja takim poczuciem za bezpieczeństwo sąsiada.

Np. jeszcze kilka lat temu moja młodsza córka wróciła wcześniej ze szkoły, była sama w domu i w pokoju zauważyła pająka - zaczęła krzyczeć w niebo głosy, natychmiast zjawił się sąsiad z dołu ,ale nie z pretensjami tylko zaniepokojony przyczyną krzyku/ wiedział, ze jesteśmy z mężem w pracy/ wyrzucił pająka i uspokoił córkę.

Kolejny przykład opisałam niedawno na forum, kiedy sąsiadka zauważyła uchylone drzwi mojego mieszkania – próbowała je przymknąć ale okazało się , ze córka zamknęła kluczem mieszkanie przy niedomkniętych drzwiach/ sąsiadka najpierw zapukała, kiedy nie było odzewu weszła do mieszkania , kiedy zauważyła, że wszystko jest w porządku/ zna nasze mieszkanie, bo to ona się nim opiekuje podczas naszej dłuższej nieobecności/ zarządziła pilnowanie naszego otwartego mieszkania do naszego powrotu. Na szczęście zauważyła w przedpokoju zapasowe klucze, zamknęła mieszkanie i zostawiła karteczkę, ze klucz jest u niej.

Ogólnie w klatce jest spokojnie i czysto.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiele się słyszy o zaniku więzi między mieszkańcami bloków i kamienic, o frustracji, która przekłada się na złe stosunki międzysąsiedzkie. Spróbujmy zweryfikować te opinie. Zapraszamy do udziału w sondażu.

 

Wszystko zależy od człowieka.

Jak fajny sąsiad to stosunki też są OK.

Jak sąsiad mruk to wiadomo - zero kontaktu.

..itd.

 

Ja mam kilku mruków, kilku fajnych, dwóch balangowiczów - generalnie pałen przekrój.

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mieszkamy w 8-pietrowym wieżowcu (ca.30 mieszkań) i po 3 latach znamy tylko niektórych sasiadów (nie więcej niż 1/5) - i tu pomagamy sobie w razie potrzeby i jesteśmy życzliwie nastawieni; jednak innych nie znamy nawet z widzenia, więc siłą rzeczy jesteśmy dla siebie obojętni, ale nie wrodzy!

natomiast tam, gdzie jest nasza działka i w przyszłm roku (mamy nadzieję :oops: ) powstanie nasz dom, już znamy kilku bliższych i dalszych sąsiadów i wymieniamy się informacjami dotyczącymi budowy...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nazwijmy to delikatnie brakiem kultury.

Wszyscy wiedzą,że mamy małe dziecko.

A choćby nawet i nie o dziecko chodziło

No i co?Jak to określić.

-tłuczenie schabowych o 7 rano

-walenie drzwiami

-wrzaski na klatce

-radio na full o różnych godzinach

-trzepanie dywanu o północy

-przegazowywanie samochodów o bladym świcie i w nocy

-trąbienie

-wiertareczka raniutko

-zastawianie wjazdu do garażu

-itp.,itd.

Na szczęście jeszcze tylko kilka miesięcy :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A my mamy takich sąsiadów;

Ci obok – bardzo fajny ludzie, grzeczny, kulturalny... Czasami - ale rzadko (bo teraz wszyscy tak dużo pracują) spotykamy się na kawie albo jakimś obiedzie. Jak wyjeżdżamy na dłużej to zostawiamy sobie klucze od mieszkania i podlewamy sobie kwiatki. Chętnie bym Ich zabrała ze sobą do nowego domu... :p

Ci piętro niżej – wyglądają na miłych ludzi..., ale – przekuli się do naszego komina i zapach z ich kuchni i kibelka mamy w swoim mieszkaniu. :evil: Kiedyś o tym nie wiedzieli (niby) ale teraz już wiedza i dalej używają elektrycznych wywietrzników. :( Może już nie za każdym razem ale na pewno jak cos mocno pachnie – czytaj śmierdzi. Życzę im wszystkiego dobrego, ale z nimi to ja się chętnie pożegnam... :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mieszkaliśmy w dużym bloku w dużym mieście, teraz w małym bloku małym mieście urodziliśmy się w innych warunkach tak więc mamy jakieś pojęcie o zmianach.

Duży blok i duże miasto = totalna obojetność i anonimowość. po 6 latach znaliśmy 2 sądiadów z piętra i kulku z całego bloku. Bliższe poznanie z sąsiadami z pionu zawdzięczamy zalaniu ich przez nas. Trzeba przyznać, że było całkiem miło jak na taką przygodę. Najpierw wszystkich obeszliśmy przepraszając, a potem roznosiliśmy papiery do PZU (na szczęście byliśmy ubezpieczeni). W efekcie zacieśniliśmy znajomość zamiast zyskać wrogie nastawienie. Jednak w taki zbiorowisku (grubo ponad 100 rodzin) miłą atmosfera należy niestety do wyjątków. Klatki brudne, syf i totalna obojetność.

Jak jest teraz... blok mały - 18 rodzin 3 klatki schodowe i duuuuża róznica między klatkami. Jest klatka czystsza i spokojniejsza - mniej dzieci więcej osób starszych, jest nasza klatka gdzie są ludzie lubiący się i niecierpiący. Jest też klatka ludzi po 40 gdzie w zasadzie panuje największa harmonia. Ogólnie ten bolk oceniam na 3+ ale było lepiej - wspólne sprzątanie terenu przed, ogniska itp. Wprowadziło się jednak trochę ludzi obcych (blok jest zakładowy) i to popsuło stosunki. Obcy sa anonimowi, wyniośli i arogancy. Od tego zaczęło się wszystko (głośna muzyka, kucie po 22, itp). Obecnie sprzątanie przed blokiem to już ewenemet. Sam postanowiłem po 2 latach zaprzestać wynoszenia koszy, bo, ja wynoszę za wszystkich, a ktoś podrzuca mi worki ze śmieciami lub skoszony żywopłot... Ciężko z nowymi dogadać się w sprawie sprzatania schodów. Ciężko dogadać się w kwestii stawiania samochodu ma parkingu (na szagę, lun w poprzek, bo oni się zmieścili... :evil: ).

Teraz blok idzie do sprzedaży i już kręci się spirala absurdu, każdy chce coś przerobić i mało kto liczy się ze zdaniem innych. Dobrze że do końca miesiąca się z tąd wyprowadzamy. :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mieszkanie w bloku było porażką. Klatkę zamieszkiwały w większości typy "drobnych cwaniaczków" którzy myślą że są najcwańsi na całym świecie i każdego wyrolują. Mieszkaliśmy na parterze, w skrajnej klatce schodowej. Dom otaczała ubita ziemia. Zrobiłem trawnik, posadziłem żywopłot. "Sąsiad - jak ci tak dobrze idzie to może byś na mojej działce porobił. To był komentarz jednej z sąsiadek". Nie było gdzie zaparkować samochodu. Przygotowałem dokumentację, zdobyłem pozwolenia, zorganizowałem sąsiadów i zbudowaliśmy zatokę parkingową. Sąsiad, który w trakcie prac oświadczył, że rezygnuje i otrzymał zwrot poniesionych do tej pory kosztów, po zbudowaniu zatoki parkingowej postawił dwa samochody.

Kolejny sąsiad to osobnik wiercący o każdej porze dnia i nocy i każdego dnia w tygodniu, również o 7 rano w niedzielę. Jedynymi przyjaznymi duszami byli sąsiedzi mieszkający vis a vis. Zawsze gdy wyjeżdżaliśmy zostawialiśmy im klucze, odbierali pocztę, podlewali kwiaty.

 

Nie ujawnialiśmy się z faktem budowy domu. Dowiedzieli się przypadkowo w przeddzień przeprowadzki gdy odkręcałem z drzwi mieszkania tabliczke z nazwiskiem. Ich miny były dla mnie ogromną satysfakcją.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co prawda nie mieszkam w bloku tylko domu jednorodzinnym, ale mamy dookoła siebie sąsiadów. Z tymi z naprzeciwka i z jednego boku żyjemy bardzo dobrze, wręcz przyjaznie. Wymieniamy się warzywami i owocami: sąsiad przynosi nam kalafiory i brokuły, my mu dajemy jabłka. Kiedy trzeba pomóc - pomagamy sobie, nieraz spotykamy się na ''pierdołach'' przy kieliszku wina własnej roboty (nim też się wymieniamy :) ). Jednak nic na siłę, bez przesady, z umiarem, bez wzajemnego narzucania się.

Niestety nie wszyscy nasi sąsiedzi są tacy mili. Z drugiego boku namy istne zakały, ludzi, z którymi po prostu nie da się żyć normalnie. Mają nas wszystkich gdzieś, no ale to nic dziwnego, bo prawo też mają gdzieś i policję mają w kieszeni... Przykro jest kiedy się widzi, jak co miesiąc nasi panowie policjanci przyjeżdżają do nich po wypłatę, ale czasami bywa też zabawnie - jak przyjeżdża brygada antyterrorystyczna i ładują ich do samochodów, i przeszukują dom, a panie Romki drą się w niebogłosy niczym perliczki...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

...ale czasami bywa też zabawnie - jak przyjeżdża brygada antyterrorystyczna i ładują ich do samochodów, i przeszukują dom, a panie Romki drą się w niebogłosy niczym perliczki...

 

Oj mieszkałem kiedyś w takiej okolicy w Poznaniu. Było suuuuper. Znajomy mnie zagadał czy się nie boję. Ja? :o My czuliśmy się bezpiecznie (była to studencka stancja). Inni bali się chodzić do nas... A folklor lepszy niż w cepelii. Ale mieszkać tam na stałe bym nie chciał.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obojętność i anonimowość. Trudno w to uwierzyć, bo jest to bloczek z cegły z lat 50-tych, trzyklatkowy, trzypiętrowy, więc lokatorów niby mało, a jednak....Mieszkanie "na kupie" jak widać nie sprzyja nawiązywaniu zażyłych relacji. Wpływ na to, ma pewnie fakt, że część mieszkań jest własnościowych, część spółdzielczych, a część komunalnych. Gro lokatorów to również pierwsi mieszkańcy tego bloku, w więc ludzie leciwi wiekiem. Ruchliwa ulica z jednej i niebezpieczna okolica z drugiej (baraki z mieszkaniami socjalnymi) dopełniają całości, każdy tylko jak najszybciej przemyka się do swojego mieszkania wymieniając zdawkowe "dzień dobry".
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

to moje pierwsze mieszkanie w bloku

nie jest najgorzej

bloczek malutki - 2 klatki, 16 mieszkań

ponadwymiarowy parking, dużo zieleni

balang nocnych nie ma

z widzenia znam wszystkich, z niektórymi zapraszamy sie na piwo i wymieniami kluczami na czas wyjazdów

ci z mieszkania nade mna przestali sie kłaniac od czasu, jak nam urządzili opad wodny przez swoja podłogę a nasz sufit :roll:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...
mieliśmy fantastyczną klatkę :D 10 rodzin z ktortch 8 żylo jak w rodzinie ( wspolne kawki , imprezy okolicznosciowe ,sylwestrowe szalenstwa czy lane poniedziałki ,gdzie woda wylewała sie z klatki schodowej na ulicę :lol: )...Bardzo mile wspominam te 16 lat .Teraz zaznajamiam sie z nowymi sąsiadami ,ale to już nie to samo :D
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety sytuacja jaka panowała u nas na osiedlu nie została ujęta w ankiecie. :lol:

 

Dwa bloki w kształcie podkowy z czasem ogrodzane coraz gęściej.

W trakcie naszego wyprowadzania się powstawało już 3 ogrodzenie.Trudno mi stwierdzić,czy jest to ostatnie ogrodzenie tego osiedla. Podejrzewam,że jeszcze nie. :lol:

Osiedle powstawało w bólach,przekrętach i ze sporym opóźnieniem.

To zaowocowało zebraniem się grupy działaczy.A jak to bywa z grupą,znajdzie sie tam każdy.

Nie tylko działacz z misją,ale i cwaniak,którego wybiorą do władz osiedla,a on sobie płatności rozłoży na raty.

Nie wiem,kto gorszy,ale płacenie za różnej maści podłych cwaniaków i złodziei utwierdziło mnie w przekonaniu,ze nie chcę mieszkać w komunie.

A kiedy na zebraniu próbowaliśmy ludziom powiedzieć z kim mają do czynienia bezwolna masa wyborców głosowała na cwaniaków dalej zwiedziona ich gładka mową i czarującym uśmiechem.

 

Odwieczny konflikt starych z młodymi.

Czyli to,co pamiętam z dzieciństwa.Nie wolno dreptać trawy,śmiać się,grać w piłkę.Trzeba być grzecznym,nawet jak się ma rok,uczy się chodzić i sie człowiek nie wyrabia na zakręcie półmetrowej alejki. :lol:

Młodzi nie mają czasu na zebrania i działalność społeczną więc osedle z czasem przeszło w ręce emerytów,kórzy nie po to kupowali tu mieszkanie żeby bachorów słuchać.Swoje już wychowali przecież.

 

Kolejny konflikt,to psiarze kontra rodzice.

Psiarze poczuli się tak strasznei urażenie,że nakazuje im się wyprowadzać psy poza osiedle,że....zaczęła się wojna.

Wyzwiska,zaczepianie dzieci,wrzaski.Hardcore.

 

Kiedyś jedna z właścicielek ostrego rottweilera (kilka psich ofiar,nieśmiertelnych,ale drobne szycia) zwyzywała opiekunów siedzących na ławce przy piaskownicy.Bardzo bolało ją ,że psy nie mogą wchodzić na trawę,a dzieci tak.Pani zresztą miała swoje wystąpienia także wobec innych psiarzy.

Niewielką pociechą było ujrzenie owej pani na zdjęciu poczytnego tygodnika,który ujawnił jej związki z chłopakami z miasta,kórych jako prokurator miała przecież ścigać.

Rottweiler był wyprowadzany potem przez sympatyczniejszego pana,gacha tej pani,który przewalił hutę na parę złotych.

Było bezpieczniej,bo przynajmniej trzymał tego psa krótko.

 

Bezpieczeńśtwo było jednym z priorytetów na tym osiedlu,gdyż jeszcze przed ogrodzeniem,pan kafelkarz zamordował panią z parteru. :cry:

 

Na osiedle wprowadzono ochroniarzy.Smaczenie chrapali,szczególnie o 2 w nocy.

Kiedyś chciałam wykazać się solidarnością z mieszkańcami i zgłosiłam,a raczej próbowałam bezskutecznie zgłosić fakt:

mój mąż będąc wieczorem na spacerze zauważył 3 kolesi wspinających się po rynnie i zaglądających do mieszkania na parterze.Pobiegł po ochroniarza i wspólnie przepłoszyli kolesi.

Rano poszłam do spółdzielni,żeby sprawdzić,czy ochroniarz to zanotował i czy spółdzielnia zamierza ostrzec mieszkańców,żeby uważali.

Rozmowa z prezesem (jeden z mieszkńąców nim był) wyglądała tak:

ON:Czy wylegitymowała ich pani?

JA:Ale to nie ja ich widziałam,tylko mąż i ochroniarz,a poza tym........czy myśli pan,że takich da radę wylegitymować..

ON:Proszę pani!!Skoro pani ich nie wylegitymowała.....

JA:Ale to nie ja..ON:Proszę mi nie przerywać.No więc skoro Pani ich nie wylegitymowała,to skąd pani wie,w jakim celu oni tam przyszli??

JA:No wie pan,myślę,że cel raczej nie był uczciwy,bo...

ON:Proszę pani!!A skąd pani wie,że oni nie byli znajomymi tych do kórych zaglądali??No skąd??

JA:Ale znajomi raczej nie zaglądają sobie do okien w ten sposób.

ON:I to jest błąd.Na drugim podwórku parę miesięcy temu,tacy kolesie zaglądali tak włąśnie do mafiosa,który tu mieszkał.

JA:Proszę pana,ale ja zakładam,że w tej chwili ropzmawiamy o uczciwych ludziach,a poza tym to jest zagrożenie dla wszystkich

ON:Nie wie pani,kto to był,to nie ma rozmowy.

 

:lol:

 

Uznałam,że z tym idiotą nie ma rozmowy więc resztką cierpliwości powiadomiłam ludzi,do których kolesie zaglądali.

 

Za dwa tygodnie......

do mojej koleżanki,kóra mieszkała na 1 piętrze weszli kolesie i zabrali matce torebkę z kartami kredytowymi,pieniędzmi i tak dalej...

Całe szczęście,że cała rodzina spała.

 

Nie wspominam tego osiedla z czułością.

Wspominam jako coś bardzo uwierającego,ograniczającego moją wolność.

 

Szkoda mi było tych wszystkich chętnych na mieszkanie,kiedy je sprzedawałam.Bardzo im imponowała "elitarność" tego osiedla i to co dla nas było wadą,ich mamiło czymś rzekomo wyjątkowym.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W bloku najbardziej przeszkadzały mi psy. Na 10 mieszkań było ich 6. Dewastowana zieleń, wszędzie psie odchody. Od wczesnych godzin ujadanie pod oknami i na krytarzu a do tego głośne nawoływania włascicieli. Mieszkałam we wspólnocie mieszkaniowej. Mieszkańcy sami dbali o budynek i otoczenie. Mieliśmy pięknie - żywopłoty, roślinki, nawierzchnie. Wszystko robiliśmy sami tzn. rękoma kilku zapaleńców- czytaj; odpowiedzialnych i pracowitych ludzi.I to też był punkt zapalny. Bo nie wszyscy mieli takie podejście, często wręcz przeciwnie. Trzecim czułym punktem była młodzież - koledzy, uwagi- że głośno, że trzaskają drzwiami itp. Największe zastrzeżenia zgłaszali własciciele najbardziej rozszczekanych psów. Dlatego się wybudowałam w 10 mies.

I uciekłam. I jestem na wakacjach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...