Sąsiedzi - nasze stosunki w bloku (kamienicy)

[Krzyzak1719499897]

Jak najgorsze.

Oprócz sąsiadów, którzy są obojętni (tylko na dzień dobry) to cała reszta to tragedia. Kilka faktów:

- biegające godzinami dzieciaki po (naszym) suficie - niby nic, ale kiedyś to im biegano i wtedy była to wieeelka tragedia

- zrzucanie kup psich na parapet

- podlewanie kwiatów na balkonie, gdy poniżej suszy się pranie (= błoto na praniu)

- głośna muzyka po 22, a gdy ja puszczam (nawet w dzień) - stukanie w grzejniki itp.

- wycie i ujadanie psów

- wieczne zastawianie miejsc parkingowych (codzienna walka czy będę miał gdzie zaparkować) i parkowanie 'jak łoś'

- palenie papierosów na klatce schodowej

- gotowanie z otwartymi drzwiami do mieszkania (kapuśniak śmierdzi na klatce schodowej jak szambo)

- bachory kopiące piłka w okna i samochody (gdzie są rodzice???)

- teren wokół jest wspólny, czyli niczyj = można wszystko dewastować

- remont na wyższych piętrach = remont poniżej = brudne parapety, balkon

- sąsiad rzucający pety do komina wentylacyjnego

- zabudowanie ściań w piwnicy = brak odpowiedniej wentylacji kominów = smród w mieszkaniu tego co robią inni (smażona cebula, papierosy itd.)

- ogólna zazdrość i zawiść (to się czuje), czyli chęć równania wszystkich w dół (po kupnie auta zostało zachlapane farbą).

 

To tylko kilka przykładów - tak na szybko. Ale najbardziej mnie wkurza, że co roku ktoś robi remont - od 25 lat co roku hałas, wiercenie, walenie itd.