Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

dzisiaj młoda sarna uderzyła w płot sąsiada i skręciła kark.


Krzysztof2

Recommended Posts

To wszystko nic. Ja tam jestem prawdziwy hardcorowiec.

 

Otóż wczoraj wrząchnąłem pasztecik z zająca głaszcząc jednocześnie swojego milusińskiego królika. Żebyście wiedzili jaki przeżyłem konflikt interesów kiedy ten gad się ma mnie tak wymownie spojrzał ;)

 

Jak takie coś czytam, mam coraz większą ochotę przestać jeść mięso :evil: :evil: :evil:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 49
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Krzysztof strasznie Ci wspłółczuje.To musiało być STRASZNE!!!!Moja mama kilka lat temu potrąciła kota i bała sie zobaczyć co mu sie stało więc przyjechała do domu i powiedziała mi zebysmy tam wróciły i zobaczyły co z tym kotem.Kot leżał przy drodze i jakoś tak dziwnie syczał wziełam go na przescieradło i zawiozłam do weterynarza.Ten powiedział,ze kota nie da sie uratowac i trzeba go uspic bo jest sparaliżowany wiec zapłaciłam za zastrzyk usupiajacy a pozniej zakopałam go w lesie.Miałam jeszcze jedna taka sytuacje,mąż potracił psa,pies lezał na drodze a ja nad nim siedziałam i płakałam ,ale nagle pies wstał i uciekł{był troche oszołomiony ,ale chyba nic mu sie nie stało}.

Patrzec jak zwierze cierpi i nie mozna mu pomoc to jest KOSZMAR.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To wszystko nic. Ja tam jestem prawdziwy hardcorowiec.

 

Otóż wczoraj wrząchnąłem pasztecik z zająca głaszcząc jednocześnie swojego milusińskiego królika. Żebyście wiedzili jaki przeżyłem konflikt interesów kiedy ten gad się ma mnie tak wymownie spojrzał ;)

Mariusz jestes okropny :o

nie chce robic z Ciebie hipokryty , ale nie mow o tym , prosze ,

jesli jesz to jedz , ale nie opowiadaj o tym

 

od zawsze mialam spor z moim sasiadem , ktory byl mysliwym

nigdy nie jadlam tych Jego kielbas z sarny i pasztetow z dzika

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nigdy nie jadlam tych Jego kielbas z sarny i pasztetow z dzika

Jesteś wegetarianką?

nie jestem , ale sama sie oszukuje , ze to roznica pomedzy dzikim zwierzem , a chodowlanym

chociaz jakas tam roznica jest

 

Mariusz :lol: :lol: :lol:

podoba mi sie Twoje zwierzatko

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jesteś wegetarianką?

nie jestem , ale sama sie oszukuje , ze to roznica pomedzy dzikim zwierzem , a chodowlanym

chociaz jakas tam roznica jest

Ja się niestety nie oszukuję, uważam, że różnicy nie ma żadnej i najgorsze jest to,

że, mimo prób i najszczerszych chęci nie potrafię sobie odmówić kawałka pysznej wędlinki, czy karczuszka z grilla

i potem mam wyrzuty sumienia.

Tym bardziej, że zwierzęta hodowlane, zanim trafią na nasz talerz przeżywają nieporównanie gorszy horror,

niż zastrzelona na polowaniu sarna, czy zając.

Te przynajmniej do chwili śmierci cieszyły się wolnością i swobodą.

Zaznaczam, że potępiam polowania i polujących na dziką zwierzynę,

uważam, że to zaspokajanie najgorszych, morderczych instynktów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość M@riusz_Radom
Mariusz :lol: :lol: :lol:

podoba mi sie Twoje zwierzatko

 

 

Super jest prawda ? :) to nie zwierzątko ale ONA - Pipi :) Jak to baba ma swoje humory i potrafi capnąć znienacka ;) Lubi też skubać sobie pasztecik - powaga ! :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Super jest prawda ? :) to nie zwierzątko ale ONA - Pipi :) Jak to baba ma swoje humory i potrafi capnąć znienacka ;) Lubi też skubać sobie pasztecik - powaga ! :)

jako hipokrytka :oops: jedzeniowa pomine pasztecik ,

ale jak mozesz tak o tych babach

co bedzie jak Aneta przeczyta?

zero obiadkow

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mniej więcej rok wstecz na terenie jednej z lubelskich budów hipermarketu pojawił się zabłąkany, dorosły łoś. Chciał przeskoczyć ogrodzenie, jednak zakleszczył się nogą pomiędzy panelami ogrodzenia. Horror trwał kilka godzin, nie było weterynarza, nie było wiadomo, jak wyzwolić zwierzę, itp. itd. Zwierzę po długich jego męczarniach w kokńcu uśpiono.

Kilka m-cy później podobna sytuacja, znowu ranny łoś, gdzies na działkach, znowu brak właściwej reakcji osób (instytucji ) odpowiedzialnych. Ile w prasie było krytyki, ale i optymistycznych ustaleń - że juz wreszcie jest KTOŚ, kto bedzie się zajmował takimi przypadkami, że juz wystarczy tylko zadzwonić i poinformować.

NIC SIĘ NIE ZMIENIŁO !!

Tydzień temu jadąc na działkę potrąciłem młodego jelonka. Wbiegł zza krzaków pod koła, złamałem mu tylna nogę. Nie mając tel. do weterynarza prosiłem telefonicznie żonę, aby z domu wzywała lekarza. W odpowiedzi, od osób do których dzwoniła, usłyszała:

1) nikt mi za to nie zapłaci,

2) miasto nie uregulowało jeszcze takich wezwań,

3) proszę zadzwonic do straży miejskiej,

4) jestem sam na dyżurze itp.

W tym czasie jelonek próbował stawać na nogi, miotał się, wielokrotnie uderzając głową o asfalt, w stresie udało mu się cudem wstać i przebiec kilka metrów, złamał przy tym nstp. nogę. W końcu zrezygnowałem z prób wezwania pomocy, przejeżdżający sąsiad zabrał ranne zwierzę do swojego gospodarstwa aby skrócić mu męki.

Nie było mnie stać uśmiercić samemu na miejscu zwierzę, a wzywana pomoć nie chciała przyjechać.

NIC SIĘ W POLSCE NIE ZMIENIŁO, CZASAMI TO DZIKI, ZACOFANY KRAJ.

 

PS. czy weterynarze maja swoją "przysięgę Hipokratesa"?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwszym pomysłem pomysłowych dobromirów było kamieniem rozłupać jej łep. Jednakże uzlaliśmy że możemy zbytnio pochlapać się przy takim sposobie zabijania.

 

 

wiesz co, smartcat ? nie jestem specjalnie wrazliwa, ale zrobiło mi sie niedobrze po tym - darowałbyś sobie szczegóły dziłalności dobromirów

 

Zdałem jedynie relację ze zdarzeń i decyzji podejmowany w sytuacji kiedy trzeba było działać, a nie było pod ręką właściwych narzędzi tzn broni palnej czy strzykawki i znikąd pomocy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zdałem jedynie relację ze zdarzeń i decyzji podejmowany w sytuacji kiedy trzeba było działać, a nie było pod ręką właściwych narzędzi tzn broni palnej czy strzykawki i znikąd pomocy.

 

Ok, smartcat, rozumiem.

Widać akt miłosierdzia i troska o wygląd spodni jakoś wyjątkowo wywołały u mnie atak nadkwasoty.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cywilizacja już w niektórych zniszczyła zdrowy odruchy i zdolnośc podejmowania decyzji za siebie. Najlepiej zwalić sprawę na innych i czekać w nieskończoność naweta lub nadlesnictwo a samemu rączek nie brudzic. :evil:

 

 

No wiesz niektórzy nie chca pobrudzic sobie spodni, a niektorzy rąk...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tydzień temu jadąc na działkę potrąciłem młodego jelonka. Wbiegł zza krzaków pod koła, złamałem mu tylna nogę. Nie mając tel. do weterynarza prosiłem telefonicznie żonę, aby z domu wzywała lekarza. W odpowiedzi, od osób do których dzwoniła, usłyszała:

1) nikt mi za to nie zapłaci,

2) miasto nie uregulowało jeszcze takich wezwań,

3) proszę zadzwonic do straży miejskiej,

4) jestem sam na dyżurze itp.

 

 

TOmek, a moze trzeba bylo zadeklarowac poniesienie kosztów zastrzyku usypiajacego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...