Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

domek dla szóstki


Recommended Posts

Decyzja o budowie domu zapadła w lipcu. Zaczęliśmy szukać działki. Najpierw w okolicy, pomysły były różne. Potem stwierdziliśmy, że do emerytury daleko, a dojeżdżanie średnio nam się podoba. No więc na miejscu, czyli na wsi.

Mamy cztery córki - nastolatki, a każda marzy o własnym pokoju. Ja chcę koniecznie sypialnię zamiast rozkładanej kanapy w pokoju z telewizorem. Jacek - garaż przy domu i miejsce na komputer. Nasz prawiejamniczka Fiona - trochę pola do niepohamowanego kopania dziur. Powodów jest dość, żeby budować. Tylko dlaczego zdecydowaliśmy się tak późno?

:cry:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 187
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Działkę mamy śmieszną - trójkąt z ogonkiem, który ma służyć za wyjazd na drogę. Kupiona trochę z konieczności, bo innej nie było, stała się piękna, od kiedy jest nasza. Legalnie właściwie od wczoraj, ale już od połowy sierpnia chadzamy tam jak na swoją (i oczywiście prowadzimy wszystkich gości - chcą czy nie).

Jacek miał ochotę wcześniej kupić nieduży prostokąt przy cmentarzu (spokojni sąsiedzi), ale ja nie chciałam.

Nasz trójkąt ma wiele zalet: 1800 m2, umiarkowana cena (grunty rolne), wszystkie media blisko, a działka na uboczu (choć nie na odludziu).

Kupiliśmy ją od Agencji, a teraz okazuje się, że są jakieś problemy z granicą. Geodeta zamówiony, coś tam zaczął działać. Mówi, że będzie dobrze.

:D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Projekt właściwie wybraliśmy. Od lipca do dzisiaj kilka razy zmieniła się koncepcja. Zaczynaliśmy od uroczego dworku z kopertowym dachem, potem były wykusze i balkony, a stanęło na dość prostym i niepozornym "domku modrzewiowym". Wyszliśmy z założenia, że to co w środku jest najważniejsze, nie ma być drogo, a poza tym w WZ określili nam dach dwuspadowy itp. Mieliśmy też dodatkową łamigłówkę - wjazd na działkę jest od południa, a takich projektów nie ma za wiele.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jacek jest w gorącej wodzie kąpany. Już w środę z cieplutkim aktem notarialnym pruł do geodety, żeby uskutecznić wznawianie granic. Wczoraj odwiedził ENERGĘ i złożył wniosek (183 zł - jak za darmo). Teraz czekanie, ale to już jakiś kroczek do przodu. :lol:

Geodeta zasugerował, że dobrze byłoby mieć już projekt. I tu klops. Pieniądze były, ale... Nasza pralka, wcale nie stara, 5-letnia, pewnego dnia jęknęła, wywaliła korki - i tyle. Nie było co naprawiać, trzeba było nabyć. :cry: Ech, życie!

Jacek namawiał mnie do pisania dziennika, ale to on jest motorkiem budowy. Ja bardziej kibicuję i trochę za nim nie nadążam, bo nawet teraz, na etapie papierkowym, wszystko się zmienia z dnia na dzień. Dosłownie kilka dni temu dowiedzieliśmy się, że gmina zaplanowała sobie poprowadzenie nitki wodociągu przez naszą działkę. Niby fajnie, przyłącze prawie gotowe, ale obawiamy się, że trzeba będzie przesunąć dom. A na trójkątnej działce, choć dużej, możliwości są mocno ograniczone.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jacek jest od lat zapalonym fotografem. Powiedziałabym, że profesjonalistą, choć chleba z tego nie ma. Zmobilizowałam go, żeby tu jakieś zdjęcie wkleił, no i jest: nasza szóstka (jeszcze bez psa) w ostatnią gwiazdkę. :D

W związku z powyższym (tj. namiętnym pstrykaniem) nie mogę do dziś mu wybaczyć, że nie zrobił zdjęcia naszej działki w stanie dziewiczym, czyli przed skoszeniem. Obawiam się, że ten widok pójdzie w zapomnienie. Osty i inne badyle mnie sięgały po pachy, a co mniejsi osobnicy ledwo co wystawiali głowy. :roll: Były w tym gąszczu jakieś wisionki i brzózki - samosiejki, ale nie ostała się ani jedna. Jednego pięknego dnia miejscowy kosiarz, pan Gucio, wjechał tam straszną maszyną (nie widziałam, wiem z opowieści) i za 50 PLN ściął wszystko doszczętnie. Złamał przy tym nóż w kosiarce, ale dopiero jak wyjeżdżał, więc szczegół. Jacek opowiadał, że zabiłby niechybnie kogoś, kto stałby na drodze tego "pocisku". :o

 

Dopiero po skoszeniu zobaczyłam, ile to pola. I co ja z tym zrobię? Po samym grabieniu siana (piękna nazwa, ale nie oddaje istoty rzeczy) miałam odciski. Suche badyle zebraliśmy w imponujące kupki. Trochę próbowaliśmy spalić, ale zadymiliśmy okolicę, a niewiele ubyło. Teraz, po deszczach kupki się nieco zmniejszyły, ale i tak coś trzeba będzie z tym zrobić.

 

Muszę się przyznać, że ogrodniczką jestem zapaloną, pewnie mam to w genach. Wprawdzie do tej pory nie mogłam się pochwalić pięknym ogrodem, ale może to z braku możliwości... :wink: W każdym razie plany mam wielkie i ambitne, wizję świetlaną i niecierpliwość okrutną. A tu zima idzie. Że budowa zacznie się najprędzej na wiosnę - to jedno, ale przecie sadzić można już. Trzeba będzie chyba jakąś chemią potraktować chwasty, bo odrastają, jakby im zima była niestraszna. Na razie chciałabym założyć sad (sadek) w samym koniuszku działki, tam gdzie na pewno nie będzie kopania. No i żywopłot, choćby od strony drogi, do której i tak nie wolno nam się zbliżyć na mniej niż 8 m - tak mówi projekt WZ.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tymi warunkami zabudowy też była historia. Przetarg w Agencji wyznaczono na 31 sierpnia, a Jacek gdzieś koło 20 zaczął naprzykrzać się w Gminie o ustalenie warunków zabudowy. W myśl zasady: po co mam kupować działkę, jeśli nie wiem, co tam będę mógł postawić. Może nie warto?

Jak wiadomo, gmina musi za taką decyzję zapłacić. Nie mam pojęcia, jak on tam nakręcił odpowiednie osoby, ale sprawę załatwił. Ciekawe, co by było, gdybyśmy działki nie kupili. Świeciłabym oczami, a trzeba wiedzieć, że tu się wszyscy znają. :wink:

Projekt takiej decyzji sporządza dla gminy pani architekt z miasta (25 km). Więc telefon do niej. Jacek namolny, jakby się paliło. Pani, że później (czas był urlopowy), bo musi przyjechać, zrobić zdjęcia sąsiednich posesji itp. Jacek łaps za aparat, popstrykał co trzeba. Przy okazji załatwił taką samą sprawę sąsiadom z bloku. Potem ekspresowe wywołanie i za parę dni do miasta. Pani była zadowolona, zdjęcia w porządku, do tego jakaś mapka, jakiś śmieszny papierek z energetyki. Zaczęła przygotowywać projekt.

 

Już na gębę było wiadomo, że dach musi być dwuspadowy (a my w tym czasie dopiero się decydowaliśmy). No więc wertowanie katalogów od nowa. Szczęśliwie natknęłam się na "modrzewiowy", który przedtem nie był brany pod uwagę. Oglądamy, decydujemy się. Jacek wysyła do pani od WZ maila z projektem i nieśmiałym pytaniem, czy się nada. "Dla mnie ten dach jest raczej wielospadowy, ale w decyzji napiszę, że główne połacie mają być dwuspadowe i powinno być dobrze". Co za ulga! :lol:

Przy okazji różne inne rzeczy dostosowała nam do "modrzewiowego": kąt nachylenia dachu, szerokość domu itp. Tak się zresztą złożyło, że domki obok bardzo podobne, więc wszystko legalnie.

 

W tej chwili czekamy na pozytywną opinię z Wydziału Środowiska i Rolnictwa w Gdańsku, nie mam pojęcia, dlaczego. Podobno trzeba czekać nawet do 3 miesięcy, a my niestety, żadnych znajomych tam nie mamy. :( :( :(

 

Kiedy odbieraliśmy akt notarialny, pani notariusz była zaskoczona, że już mamy (prawie) warunki zabudowy :"A gdybym ja chciała kupić tę działkę?" :o Nawiasem mówiąc, był jeszcze jeden chętny na naszą działkę, ale do przetargu nie podszedł. Wiedział, że my chcemy kupić, więc w dzień przetargu się zjawił. Chyba liczył na jakieś odstępne, ale nieopatrznie się wygadał, że nie wpłacił wadium. Głupio zrobił (że się wygadał), bo wcześniej uzgodniliśmy, że coś mu odpalimy, żeby się nie targować. :D

 

No cóż, na razie jesteśmy farciarzami. Ciekawe, co będzie dalej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja póki co myślę głównie o ogrodzie, a Jacek o pompie ciepła, rekuperatorach i dolnym wymienniku ciepła (ale się nam słownik wzbogacił ostatnio!). Na razie szuka, pyta, czyta i tak w kółko. Odbywa długie narady z moim bratem, który jest tego pomysłu orędownikiem podejrzanie entuzjastycznym. Brat jest budowlańcem, więc pewnie się zna, ale ja podchodzę do tego z dużą rezerwą, bo rozumek mój pojąć nie może zasady działania. Brzmi to wszystko za bardzo bajkowo albo może raczej sf. :D

 

Nasi blokowi sąsiedzi, co to też się szykują budować, przeżywają podobne rozterki. Zasięgali porad fachowców, a fachowcy, wiadomo - konserwatywni są niektórzy i wierzą tylko w ogień i dym (jak ja). :wink: Więc radzą kominek i składzik na drewno. Bo pompa ciepła to kaprys dla bogatych... I co tu robić? A zdecydować się trzeba, bo jakby co, to rezygnujemy z komina itd. W okolicy na razie niewielu zainstalowało pompę, ale może to tylko sprawa dużej kasy do wyłożenia.

 

Jedno na razie mi Jacek jasno wyłożył: działka będzie rozryta doszczętnie, zapomnij o sadzeniu czegokolwiek poza obrzeżami. :cry: No to zapominam. Na razie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj nastroje takie jak pogoda: mglisto-deszczowo-dołujące. Z obliczeń wynika, że do pozwolenia na budowę potrzeba nam ok. 4 tysięcy. A w skarbcu pustki! :cry: :cry:

 

Sytuacja jest trochę patowa. Żeby zacząć budowę, trzeba wziąć kredyt, żeby dostać kredyt, trzeba mieć pozwolenie na budowę czyli trzeba mieć teraz na wydatki. Bez kasy ani rusz. Jacek zastanawia się, co by sprzedać. :wink:

 

Lepsza wiadomość: geodeta zapowiedział się na 12 października na wznawianie granic. Powtarzam sobie, żeby myśleć pozytywnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj do zmroku walczyliśmy z naszym "sianem". Cuda się zdarzają: znalazł się chętny na to koszmarne suche zielsko. Podobno chce przykryć kopce z ziemniakami. Dlatego musieliśmy zwieźć wszystko w jedno miejsce. Zrobiła się wieeeeelka fura. Ciekawe, ile gość ma kopców, bo tak na moje oko musiałby mieć ze 100 metrów.

 

Teraz to już gołym okiem widać: perz, perz i perz. Przy tym nierówno jak na poligonie. Zaczynam się obawiać, że bez ciężkiego sprzętu się nie obędzie.

 

Kiedy kończyliśmy pracę, zrobiło się kompletnie ciemno i trochę straszno. Coś trzeba będzie z tym fantem zrobić, bo jak tam mieszkać?

:o

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tym razem pisze Jacek. Tempo załatwiania formalności to nie moje tempo. Mowi się, że życie uczy cierpliwości. Parafrazujac powiedziałbym, że formalności (urzędowe) uczą cierpliwości. Po telefonicznej rozmowie z dyrektorem wydziału środowiska i rolnictwa w UW, nabrałem nadziei, że opinia do projektu decyzji o warunkach zabudowy niedługo nadejdzie (nie tylko naszej decyzji, ale i innych czekających z naszej gminy). Jutro jestem umówiny na następną rozmowę z tymże dyrektorem, może dowiem się czegoś wiecej.

Jak na razie chodzę (lub chodzimy) na działkę i próbuję planować, ale jak planować, jak nawet granica niepewna. W środę, mam nadzieję, będzie juz pewna.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wreszcie namówiłam Jacka na wklejanie zdjęć. Parę się znalazło. Nawet takie sprzed koszenia:

http://www.konarzyny.edu.pl/my/1.jpg

http://www.konarzyny.edu.pl//my/2.jpg

 

Mróweczki przy pracy i po pracy.

http://www.konarzyny.edu.pl/my/3.jpg

http://www.konarzyny.edu.pl//my/4.jpg

 

Widok z naszej działki na północny zachód.

http://www.konarzyny.edu.pl/my/5.jpg

http://www.konarzyny.edu.pl//my/6.jpg

 

Nasz pies zaczął kopać fundamenty.

http://www.konarzyny.edu.pl/my/7.jpg

http://www.konarzyny.edu.pl//my/8.jpg

 

A to pani tych włości (jak Kochanowski - pod lipą):

http://www.konarzyny.edu.pl//my/9.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj dwa kroki do przodu: Energa przysłała nam warunki przyłączenia, a geodeci wznowili granice. I trzeci, mały kroczek: Po południu sąsiad zaofiarował się, że powycina i spali dzikie drzewka i chaszcze zarastające "ogonek", który ma być drogą dojazdową. :lol: :lol: :lol:

 

Geodeci wymierzyli nam wszystko dokładnie. I co? I mamy 1900 metrów, a nie 1800. :o To chyba dobrze? Sąsiad, z którym granica przedtem stała pod znakiem zapytania, też zyskał 200 metrów. :o

 

Fachowcy, to jednak fachowcy! Myśmy szukali starych kamieni granicznych i nic, ani widu. A oni znaleźli! W jednym miejscu była wprawdzie tylko butelka, ale była, a oni wiedzieli gdzie. :)

 

Po południu oglądaliśmy swoje włości. Teraz już normalnie, a nie wirtualnie wiemy, jak działka wygląda, gdzie trzeba będzie postawić płot i gdzie ewentualnie można planować dom. Chyba pierwszy raz poczułam się na swoim.

Czyż ten kamyk nie jest piekny?

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/10.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziś opryskałem czymś na perz i inne niechciane roślinki całą strefę przygraniczną (uprzednio przeciągnąwszy sznurek od jednego kamienia granicznego do drugiego). Niedługo bedziemy sadzić świerki i modrzewie i trochę owocowych. Podobno październik to dobry miesiąc na sadzenie. Być może jeszcze przedtem wpuścimy na działkę ciężki sprzęt i trochę wyrównamy teren.

 

To nie kosmita, to ja przy opryskach:

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/11.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj byliśmy w banku. Trzeba było jak na spowiedzi wyznać, co mamy (do spłacania oczywiście :lol: ). Myślałam, że nas kijami popędzą, ale nie było tak źle. Młoda, miła pani policzyła co trzeba, no i wyszło, że "zdolni" jesteśmy, ale nijak nie możemy wytrzasnąć 20% wkładu własnego. Najwyraźniej kupiliśmy za tanio naszą działkę. :lol:

 

Na razie wymyśliliśmy takie wyjście: bierzemy kredyt (znaczy kredycik) na tzw. refinansowanie zakupu działki, żeby mieć te parę tysięcy potrzebnych teraz na wszystkie formalności do czasu pozwolenia na budowę. Działka pójdzie niestety pod zastaw (Vondraczek mi tu wychodzi na proroka). Optymistycznie zakładamy, że papierki załatwimy w miarę szybko i wtedy wnioskujemy o kredyt na budowę. Podobno do końca listopada bank ma jakąś promocję. Ale czy to jest realne?

 

Miła pani powiedziała, że jeśli nie mamy jeszcze wypisu z księgi wieczystej (a nie mamy), to na razie wystarczy akt notarialny... żeby nie przedłużać :) No, miło było, tylko mój mąż podejrzanie niechętnie z tego banku wychodził, a po 20 metrach pędem tam wracał "o coś jeszcze zapytać". :-?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz nowa rzecz nas goni. Lada dzień prowadzone będą prace przy wodociągu. Poprzedni właściciel działki, czyli Agencja, wyraził zgodę na przekopanie naszej działki w poprzek, a nas nikt nawet nie spytał. Wszyscy dokoła, łącznie z geodetą, zachęcali, żeby się absolutnie na to nie zgodzić, jeszcze walczyć. Więc Jacek mężnie "walczył", tj. powiedział pani wójt, że się nie zgadza... Najpierw były nerwy, ale skończyło się na kompromisowym: "Niech pan powie, gdzie mogą przekopać." Ha! Ale my nie wiemy, gdzie będzie stał dom. :o :o :o

 

Jacek wczoraj się duchowo nastawiał, a dziś wyposażony w precyzyjne przyrządy w postaci sznurka i kilku niedużych sztachetek "posadził" dom na działce, korzystając z pomocy najmłodszej córki.

 

Widziałam to dzieło po południu: fajne! Działa na wyobraźnię! Tylko jakiś maluśki i zagubiony mi się wydał "nasz domek" na tym polu... :roll:

 

Oto Krysia - "geodeta":

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/12.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wróciliśmy od architekta. Po trzygodzinnej rozmowie mam taki mętlik w głowie, że nie wiem, czy dziś będę spać. :o :o :o

 

Architekta polecił geodeta. Zresztą się okazało, że to kolega Jacka z dzieciństwa, z sąsiedniej kamienicy. Znajomość dziś bez znaczenia, ale przynajmniej nie byliśmy anonimowi. Już przez telefon zasugerował, że może by zrobić projekt indywidualny, bo przeróbki to sporo zachodu, a koszt porównywalny, a nawet niższy. Jechałam tam z duszą na ramieniu, bo juź prawie "mieszkam" w "modrzewiowym", a tu ktoś chce mnie od tego odwodzić. :evil: W drodze próbowałam się bojowo nastawiać, ale wiem przecież, że łatwo ulegam sugestiom. Już nieraz zdarzało mi się kupić ciuch, który bardziej podobał się sprzedawcy niż mnie. :lol:

 

Jednak po obejrzeniu tego, co przywieźliśmy, architekt stwierdził, że przeróbki byłyby minimalne, prawie żadne, więc chyba warto projekt kupić. :D

Potem długo próbowaliśmy na papierze usytuować dom na działce. Nasza koncepcja chyba umarła śmiercią naturalną. :( Na razie stanęło na niczym, będą propozycje do zaakceptowania. Kompletnie postawione na głowie to, co dotyczyło stron świata. A ja się tyle naszukałam domów z salonem od odpowiedniej strony. Ale w końcu ostatnie zdanie należy do nas.

 

Jednak najbardziej skołowana byłam propozycją przemeblowania salonu, przesunięcia drzwi z holu i "otwarcia kuchni". Matko! To był jeden z moich priorytetów, krzywiłam się na wszystkie piękne projekty z otwartymi kuchniami. Cóż, dziwna jestem jakaś - sprzątanie nie jest moim ulubionym zajęciem. Zresztą w naszym domu (mieszkaniu) kuchnia jest posprzątana mniej więcej 3 minuty. Potem zawsze jest mniejszy lub większy bałagan, przeważnie większy. :oops:

 

W tej sprawie też stanęło na tym, że to my zdecydujemy. Niemniej jednak mam o czym myśleć. :-? Chyba trzeba się z tym przespać. :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podobno od przybytku głowa nie boli... A my mamy działkę z wjazdem i od południa, i od wschodu (północnego wschodu). No i problem. Do tej pory braliśmy pod uwagę tylko ten pierwszy kierunek, bo... powodów było parę. Architekt uświadomił nam, że jest trochę za długi podjazd - większe koszty, a odśnieżać też trzeba będzie... Do tego doszło parę innych argumentów, więc dobra, wjeżdżamy od drugiej strony. Tu klops! "Nasz" (wciąż jeszcze nie nasz :cry: ) domek modrzewiowy przestał do tej koncepcji pasować. Obracany na wszystkie strony nijak nie chciał się ustawić. :cry:

 

Mam wrażenie, że cofnęłam się w czasie o dobre dwa miesiące. Od nowa wertujemy katalogi i projekty gotowe w internecie. Co chwilę pojawiają się nowe pomysły. Jacek ma jeszcze zadziwiająco dużo zapału, a mnie to już nie cieszy tak jak latem. :cry:

 

Architekt radził, żeby się nie spieszyć, jeszcze dać sobie czas, ale mamy już dostać z gminy WZ i wtedy już nic się pewnie zmienić nie da.

 

Ostatecznie robimy miniaturowe lustrzane odbicie "modrzewiowego" - chyba pasuje. Jacek dzwoni do projektanta z pytaniem, czy ma lustro projektu. Nie ma, ale może zrobić w ciągu kilku dni. Jeszcze się zastanawiamy nad wykuszem. Dodaje uroku - to fakt i na pewno doświetla salon. Więc może... :-? Taki jest stan na dziś. Jutro "wizja lokalna". Wygląda na to, że modrzewiowy stanie pod lipą. :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...