Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

domek dla szóstki


Recommended Posts

Blisko, coraz bliżej...

 

Drzwi konieczne, czyli oddzielające kotłownię od mieszkania, wreszcie są. Przy okazji panowie zamontowali progi w drzwiach zewnętrznych i tym samym znikły ostatnie dziury, które do tej pory jakoś głupio zapychaliśmy styropianem. :oops:

 

W łazience - po mozolnych pracach przygotowawczych - Jacek dotarł do etapu płytek. Przez cały czas jęczy, że nie ma odpowiednich narzędzi.

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/260.jpg

 

W kuchni na ścianie też już część płytek (układa kolega - bo nie ma co robić w domu :D). Zaczyna to wszystko jakoś wyglądać.

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/261.jpg

 

Mimo wszystko (tzn. mimo braku pieniędzy) zamówiliśmy kafle na całą podłogówkę. Mój mąż – czaruś załatwił późniejszy termin płatności. Chcielibyśmy je położyć, zanim się wprowadzimy, choćby w przedpokoju i kuchni. :roll: Salon może poczekać.

 

Malowanie oficjalnie zakończone. Została wprawdzie część gospodarcza do ogarnięcia, ale kto by się tam czepiał szczegółów. :wink:

Mogę teraz powiedzieć, że pomalowałam osobiście wszystkie sufity. 8) (Jacek wyręczył mnie tylko przy balansowaniu nad schodami, a dziewczyny w swoich pokojach). Szkopuł w tym, że jakby coś, to nie będzie na kogo zwalić.

 

Na schodach zielono i trochę żółto

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/266.jpg

 

Moja spiżarnia, niby piwniczka - i nawet ma światło.

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/263.jpg

 

Salon zostawiłam sobie na koniec, żeby nabrać wprawy na mniej reprezentacyjnych kątach. I to był błąd. Oprócz wprawy miałam już taki przesyt machania wałkiem, że robota za nic mi nie szła.

 

Ściany w dużym pokoju ostatecznie są „słoneczne”. Po pierwszym pomalowanym kawałku spanikowałam, bo kolor był wyraźnie sraczkowaty. :oops: Po wyschnięciu – bardzo, bardzo odpowiedni.

A to jedyna ekstrawagancja, na jaką mogła sobie pozwolić taka konserwatystka jak ja. Ściana jasnoczekoladowa czyli kombinacja pigmentu koralowego i brązowego. :o No nie wiem, czy za parę dni tego nie zamaluję...

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/265.jpg

 

Nie ma jeszcze koncepcji zagospodarowania tej ściany. Może miejsce na rodzinne zdjęcia? Jacek proponuje kolekcję swoich - rentgenowskich. :wink:

 

Żeby nie było za ładnie, to już się pojawiły kłopoty. Mamy mokry komin. W sobotę byli dekarze. Obejrzeli i stwierdzili, że nieszczelna jest czapa.

Latem Jacek zdążył jeden z kominów przesmarować „tytanem – woda stop”, ale potem się połamał i już na dach nie wyszedł. Koniecznie trzeba to zrobić, ale nie teraz, kiedy wieje 100 km/h.

 

Mój mąż zaczął znów krążyć po urzędach. Mamy już odbiór instalacji elektrycznej. 8)

 

Za oknem mamy Dolinę Pięćdziesięciu Pięciu Kałuż Polskich. Już nawet nie próbujemy wjeżdżać samochodem.

http://www.konarzyny.edu.pl/my/264.jpg

 

I jeszcze zdjęcia dla goralandrzeja:

przedpokój od strony łazienki

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/262.jpg

 

i od wiatrołapu (łazienka jeszcze w proszku)

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/267.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 187
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Tydzień minął. Niemożliwe. :o

 

Jedziemy dalej. Mam wrażenie, jakby z górki na saneczkach. Coraz szybciej i coraz mniejsza kontrola nad pojazdem. :roll:

 

Najpierw stolarz - zaczął robić futryny z sosny i chciał już wiedzieć, jakie będą skrzydła. Zatem w środę pojechaliśmy wybrać drzwi. 12 sztuk – bagatelka. :wink: Nie możemy szaleć, ale na szczęście te tanie nam się spodobały. Fuj, jaki tani gust!

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/272.jpg

 

Dostaliśmy 12-procentowy upust i odroczony termin płatności. Na górę pełne skrzydła, na dole przeszklone. Kolor: jabłoń. Jeszcze dobraliśmy klamki i klamka zapadła.

 

Już mieliśmy stamtąd wychodzić, ale Jacek zapytał o panele. Wracamy, oglądamy, wybieramy „dąb antyczny”.

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/269.jpg

 

Jakiś promocyjny transport, jest tylko około 90-100 metrów, a my akurat tyle potrzebujemy. Szybka decyzja – bierzemy (19,50 - lepszej ceny nie będzie) trzeba tylko dokładnie pomierzyć. Umawiamy się na telefon i mierzymy. Wieczorem liczę – 104 metry. :o

 

O słodka naiwności inwestora! Utrzymujesz go w przekonaniu, że da sobie radę, podsuwasz pod nos jakieś powierzchnie użytkowe, a potem okazuje się, że pod skosami też jest podłoga. Łudzisz go, że już kupił wszystko, by po paru dniach się przekonał, że drobiazgi i dodatki kosztują drugie tyle.

Skąd człowiek wychowany w erze żeliwnych górnopłuków ze sznureczkiem i plastikowych dolnopłuków za 60 zł ma wiedzieć, że sam przycisk spłuczki do kibelka podwieszanego kosztuje co najmniej stówę? I że trzeba go osobno zakupić? :(

 

W czwartek przyjechały płytki gresowe na podłogi. Dziwna sprawa. Zamówiliśmy ciemnobrązowe, bo ja tak chciałam, choć Jackowi podobały się jaśniejsze (dobry mąż słucha żony, choćby niezadowolony :D ). Przywieźli nam rude – ani brązowe, ani beżowe – i podobają się nam obojgu. A w ofercie takich nie było. Widocznie tak miało być. :D

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/268.jpg

 

W sobotę zjechały prawie równocześnie ościeżnice, drzwi i panele. Teraz tylko robić. :roll:

 

Jacek finiszuje z płytkami w łazience. Dziewczyny asystują i przyuczają się do zawodu.

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/270.jpg

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/271.jpg

 

Andrzej fuguje. Skończył w kuchni, zabrał się za łazienkę. :)

 

Ja maluję. Pomieszczenie gospodarcze, zwane czasem suszarnią - zrobione, a prócz tego poprawki na górze, poprawki w kuchni, poprawki poprawek. :(

 

A w piątek Krysia znalazła pod naszą bramą podkowę. :D Może ktoś podrzucił na poprawę samopoczucia wykończonym wykończeniowcom? :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I znów minął tydzień. Codziennie do późna na budowie, to znaczy - w domu. 8) Za to w domu – to znaczy w mieszkaniu - bywamy jak w hotelu. :wink:

 

W poniedziałek na moją prośbę panowie porzucili prace na dole i zaczęli układać panele. Do środy skończyli całą górę i pokój babci. 8)

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/273.jpg

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/274.jpg

 

Dzięki temu mogliśmy zacząć przeprowadzkę. :o Za każdym razem pakujemy w samochód parę kartonów i worów. Z książkami już jesteśmy dalej niż bliżej – ciężkie cholerstwo, ale co zrobić...

 

Schody zostały tymczasowo oklejone starą wykładziną dywanową, i działają jak długa wycieraczka. Napracowałyśmy się z Mamą jak głupie. Dlaczego te schody nie są proste? Dobrze, że Mama jest krawcową. Nawet obszyła pierwszy stopień. :D

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/282.jpg

 

A drewno na schody dopiero się suszy. Miał być dąb, potem buk, a w końcu stanęło na klonie. :roll:

 

Jacek zapłacił w gminie haracz za przyłączenie do sieci wodociągowej i kanalizacyjnej. Po 515 zł za każdą. :evil: Teraz czekamy na papierek. A w sobotę był geodeta i zrobił pomiary do inwentaryzacji powykonawczej.

 

W czwartek sprzedaliśmy mieszkanie. :( Oficjalnie i ostatecznie. Trochę żal -12 lat mieszkaliśmy – tu dorastały dzieci. Nawet nie pamiętają innego domu.

 

W łazience w tym tygodniu trochę mniejsze tempo, ale kafelki na ścianach są. Okazało się, że dziewczyny dobrze radzą sobie z fugowaniem, więc przejęły pałeczkę, bo mężczyźni byli zajęci czym innym.

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/276.jpg

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/277.jpg

 

Fugi już są też zaimpregnowane – do tej roboty było dużo chętnych. :wink:

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/280.jpg

 

W piątek byli hydraulicy. Założyli grzejniki w suszarni i w pokoju babci. Przesunęli kaloryfer w kuchni (bo mi wcześniej wyobraźni zabrakło :oops: ). Zamontowali umywalkę, muszlę i baterię prysznicową. Brakuje jeszcze brodzika i już można będzie się myć. Ale najważniejsze, że nie trzeba biegać do wychodka, bo w tym mrozie to nie bardzo... :oops:

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/275.jpg

 

He, he... Po tych zdjęciach można by sądzić, że kabina łukowata jakaś... :p

 

Podłoga w kuchni jest prawie wyłożona, Jacek docina kafle (maszynka pożyczona) i rozrabia klej, a Andrzej kładzie. Bardzo to kolorowo wygląda i teraz poważnie zastanawiam się nad kolorem mebli. :roll:

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/281.jpg

 

W salonie będą takie same płytki, ale układane w karo i z dekorami. Długo nie mogliśmy nic kupić, straszliwie to drogo wychodzi. W końcu znaleźliśmy jakieś hiszpańskie płyteczki 8x8 cm, śmieszny mix – 8 różnych wzorków. Przywieźliśmy mały kartonik (wersja oszczędnościowa), a i tak zapłaciliśmy ponad 300 zł. :o Zgroza.

 

W sobotę był stolarz, więc mężczyźni zajęli się drzwiami. Osadzili wszystkie ościeżnice na górze i wstawili skrzydła. Na razie bez klamek, ale już bardzo się przestrzeń zmieniła.

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/278.jpg

 

Ościeżnice są sosnowe i mieliśmy kłopot z pomalowaniem ich na odpowiedni kolor. Żadna lakierobejca nie pasowała do „jabłoni” drzwi. W końcu zmieszaliśmy „czerwień szwedzką” z „teakiem” i wyszło idealnie. Głupi ma szczęście. :D

Lakierowały znów kobiety, na zmianę, bo kto by to sam zdzierżył (śmierdzi paskudnie). Dobrze, że mamy wolny duży pokój.

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/279.jpg

 

Ledwie zostały wyniesione ościeżnice, już trzeba było brać się za listwy przypodłogowe. Jacek przywiózł je od stolarza, bo tak wyszło najtaniej. Dajemy drewniane, te „panelowe” jakoś nam się w mieszkaniu nie sprawdzają.

 

Aha, z tymi drzwiami to nie poszło całkiem gładko. W pokoju Moniki otwór był za wąski, w naszej sypialni za niski, a na dole to w ogóle musimy wymienić dwoje drzwi na 70, bo nie ma mowy, żeby 80 cm się zmieściły. :oops:

 

Muszę przyznać, że jestem przerażona ilością kupowanych pierdółek koniecznie potrzebnych przy wszelkich pracach. Pianka, klej, silikon, wkręty, zawiasy, krzyżyki, pędzle, lakiery, listwy progowe... – ta lista nie ma końca, a wszystko w ogromnych ilościach i za każdym razem się okazuje, że jeszcze o czymś zapomnieliśmy.

 

Węgiel znów się skończył, spaliliśmy tonę w prawie 4 tygodnie. Okazało się, że jest problem z ekogroszkiem. W końcu przywieźli nam 3 tony (mniej nie chcieli) po 495 zł/t i jeszcze skasowali 80 zł za przywózkę. :evil: Ale Jacek stwierdził, że ten lepiej się pali. Może więc warto więcej zapłacić. :-?

 

Ostateczna przeprowadzka zaplanowana na następny weekend. :o :o :o Skrzykujemy rodzinę i ochotników niespokrewnionych. :wink: Czasem myślę, że jesteśmy kompletnie porąbani, bo to najgorszy czas na taki maraton – nie dość, że za oknem ziąb, to jeszcze koniec semestru.

 

Kompletnie zasypało nam okna dachowe. Ale zima ma swój urok.

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/283.jpg

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/284.jpg

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/285.jpg

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/286.jpg

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/287.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

Nie da się ukryć - mieszkamy. 8) :D 8) :D

 

Przeprowadzka poszła sprawnie, bo obiecani sprzymierzeńcy nie zawiedli. Ukłony i podziękowania w stronę Wejherowa: Beata, Krzychu, Kamil i Łukasz – bez Was ta cała szopka by się nie udała. :D Z miejscowych byli jeszcze dwaj koledzy, a po południu przybył z odsieczą brat Jacka.

 

Pogodę mieliśmy jak na zamówienie, choć poprzedniego dnia lało. W obawie przed błotem zamówiliśmy jeszcze wywrotkę pospółki i rozgarnęliśmy to na wjeździe. Ręcznie, z pełnym poświęceniem. A i tak w sobotę traktor się zakopał, a w niedzielę utknęliśmy naszym samochodem. :(

 

Nasze graty rozparcelowaliśmy po pokojach i jest całkiem nieźle, bo nareszcie nie ciasno. Piętrowe łóżka dziewczyn zostały rozcięte i sprowadzone do parteru.

Najgorzej jest w naszym pokoju, bo tu nie pasuje żadna szafa ani regał na książki, wszystko za wysokie, trzeba przerabiać. Ale za to mamy materac. 8) Po pierwszym spaniu nie chciałam już wracać na kanapę, po 18 latach wreszcie mamy sypialnię. Wprawdzie znaczna jej część zawalona książkami i czarnymi worami (zawartość wszystkich pawlaczy i schowków – nie wiadomo, co z tym zrobić), ale jest. :D

 

Przed przeprowadzką zdążyliśmy

- położyć kafle w kuchni, wiatrołapie i przedpokoju,

- doprowadzić łazienkę do stanu używalności - bez zbytniej dbałości o estetykę,

- wstawić drzwi wewnętrzne,

- załatwić rzecz wagi państwowej – antenę TV. :wink:

 

Dziś spędzamy drugą niedzielę w domku. Większość rzeczy została zlokalizowana, a niektóre znalazły docelowe albo tymczasowe miejsca. Mimo kurzu i bałaganu przetrwaliśmy tydzień pracy i szkoły, a teraz zaczynamy ferie, więc mam nadzieję, że zdążymy skończyć najpilniejsze prace. :roll:

Zdjęć z przeprowadzki brak. Nie było czasu i głowy. Łukasz coś pstryknął, ale teraz się byczy na nartach i zdjęć niet. :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stało się już jasnym, że kuchnia w obecnym stanie bardzo prowizorycznej prowizorki nie nadaje się do dłuższego użytkowania, zwłaszcza brak zlewozmywaka jest wkurzający.

Chciałam kuchnię zamówić gdzieś w okolicach Nowego Roku, ale mój mąż miał zamiar meble złożyć sam. Żal mu pieniędzy. Mnie też żal, ale co zrobić, czasu nie ma. Temat był drażliwy i konfliktogenny, toteż spychany na bok, póki co. Musiał dojrzeć, jak każdy problem. :wink:

Koniec końcem kuchnia została zamówiona. Wiem, że na fronty szafek trzeba poczekać 3-4 tygodnie, ale będę się bardzo cieszyć, jeśli postawią same skrzyneczki z blatem. Zlewozmywak z baterią został nabyty i czeka. Okap takoż. I znów trzeba było pójść na kompromis pomiędzy tym, co się podoba, a tym na co nas stać. :roll:

 

Na razie kuchnia nie nadaje się do publicznego pokazania, niemniej jednak funkcjonuje: lodówka, zmywarka, kuchenka i pomniejsze urządzenia działają, obiady się serwuje, a placki piecze. :D Normalnie...

 

W tygodniu Jacek wykonał mnóstwo drobnych, a bardzo potrzebnych prac w domu. Zamontowane są wszystkie listwy progowe, prawie wszystkie przypodłogowe, anemostaty, przymocowane regały u dziewcząt, powieszone karnisze, obrazki, lustra itp. Włączniki schodowe i krzyżowe wreszcie działają. Kolejne zatynkowane gniazdko odnalezione (o błogosławione zdjęcia!).

Ja dokończyłam fugowanie w łazience, szlifowanie gładzi, pomalowałam sufit i ściany, a wczoraj bawiłam się w krawcową, skracając firanki i zasłony, łącznie z tą prysznicową.

 

Łazienka już udomowiona. Pralka ze trzy razy odtańczyła taniec radości, zanim dała się ujarzmić.

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/288.jpg

 

Drzwi do kuchni i wiatrołapu. No i proszę! Nikt nie widzi mojej kuchni! :p

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/290.jpg

 

Wczoraj Jacek z Andrzejem sklecili prowizoryczną barierkę przy schodach. Jest dość solidna, sprawdziłam. Poręcze z półki i części łóżek. :wink:

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/289.jpg

 

Od paru dni mamy dostęp do internetu i znów zaczyna się okupowanie komputera. A zatem najwyższy czas wyprowadzić go z naszej sypialni. Koniec zasypiania przy klikaniu. :D

PS I kto to mówi? Ja klikam, a Jacek próbuje zasnąć. :o Dobranoc!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziś Jacek postawił regały w naszym pokoju, mogłam zacząć porządkować książki. Żmudne zajęcie, w tym całym zamieszaniu zrobił się totalny miszmasz. Nie wszystko chciało się zmieścić, więc musiałam jeszcze uszczęśliwić Babcię najcięższymi książkami, bo u niej są najsolidniejsze półki. A może będzie miała ochotę poczytać przed snem „Wykłady z fizyki” albo „Mechanikę kwantową”? :-?

 

Dzisiaj też nadejszła wiekopomna chwila – faceci zabrali się za podłogę w salonie. Do tej pory biedaczek - odrażająco betonowy - czekał cierpliwie na swoją kolejkę. On wie, że ostatni będą pierwszymi... :D

 

Powoli przyzwyczajam się do myśli, że nasz dom - piąte dziecko – już jest. :D

Od rozpoczęcia budowy do przeprowadzki minęło 10 miesięcy. Nie jest źle, zważywszy na komplikacje w czasie „ciąży” i nie zawsze kompetentny personel. Wprawdzie dziecko nosi znamiona wcześniaka i wymaga intensywnej opieki, jednak mam nadzieję, że je powoli odchuchamy. Nie jest idealne, ale dzieci się kocha takimi, jakie są... :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzę, że dziennik zamienił się w tygodnik. Mimo że mieszkamy, wciąż brakuje czasu. :(

 

Do niedzieli udało się doprowadzić salon do stanu dość przyzwoitego. Podłoga skończona, z wyjątkiem cokolików. Panowie kleili, panie fugowały. :D

Nam się podoba, naszym gościom też, bo są dobrze wychowani. :wink:

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/295.jpg

 

Tak wygląda przejście z przedpokoju do salonu.

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/293.jpg

 

Poczułam się w końcu zobowiązana do umycia okien i właśnie wtedy przypomniałam sobie, dlaczego nie chciałam domu. Całe to sprzątanie, mycie, szorowanie spada na mnie. :cry: A w salonie mam więcej okien niż w całym mieszkaniu i w dodatku dwa trzeba umyć od zewnątrz, z drabiny. :o

 

Dwa okna ubrane. Karnisze nowe, firanki stare – tak dla równowagi. :wink:

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/296.jpg

 

W roli jadalni dla gości wciąż występuje nasz komplet ogrodowy. :p Trochę go trzeba było odświeżyć po przeżyciach budowlanych. Malowały dziewczyny. :D ("Mamo, wstaw zdjęcie - znów będą nas chwalić." :lol: A figa - za to, że zostawiłyście mnie samą z oknami. :wink: )

 

Dostaliśmy bujany fotel. Bambusowy. 8) Chciałam go do sypialni, ale stoi w salonie i każdy chce go wypróbować, bo fajny jest. :D

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/292.jpg

 

W niedzielę gościliśmy proboszcza naszego, który nam domek wraz z otoczeniem poświęcił, no i teraz po bożemu mieszkamy, choć nielegalnie - jakby się kto pytał, to pilnujemy budowy. :wink:

 

Cały czas czekamy na papiery od geodety, żeby pchnąć sprawę dalej. A tymczasem z gminy dostaliśmy formularz dotyczący naliczenia nowego podatku, energetyka przysłała nam końcowe rozliczenie z mieszkania i nową fakturę na dom – już według normalnej taryfy niebudowlanej. Czyli powoli przestawiamy się na nowe. :D

Jeszcze się na do widzenia wkurzamy na TPSA. Niech się wypchają, nie chcę mieć z nimi więcej do czynienia. :evil:

Te anteny na domku średnio mi się podobają, lecz cóż począć... To okienko na świat.

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/291.jpg

 

Internet mamy radiowy. Na górnym korytarzu stoi już nowe centrum dowodzenia, czyli wreszcie święty spokój w sypialni. Niestety, skutek jest taki, że dzieci chodzą spać później od nas. Ale co tam – mają ferie. :D

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/294.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mamy to za sobą!

Mamy to wreszcie za sobą! :D Wczoraj do końca przeprowadzaliśmy piwnicę - naszą blokową graciarnię. :o :oops: :(

To było naprawdę karkołomne zadanie, toteż odkładane tak długo, jak tylko się dało. :oops:

 

Na szczęście znalazło się dwóch silnych pomocników. Bez nich nie dalibyśmy rady.

Efekt: przyczepka śmieci wywieziona na wysypisko, a cały garaż zastawiony do granic wytrzymałości. Szafy, które rozpadły się w transporcie, poległy na działce. :cry:

Sądząc po drewnie zgromadzonym przez mojego zapobiegliwego męża, jest szansa na regały w spiżarni. :D Mam je obiecane. 8)

 

A poza tym w świat poszły i cieszą kogoś innego: saneczki, trzy rowerki, parę worów ze słoikami, radio samochodowe, nasz pierwszy czarno-biały telewizor, a nawet radziecka lodówka Pamir (Mój Boże, Jacek sprzedał aparat fotograficzny, żeby ją kupić... Chciał mi zrobić niespodziankę. :D ) Taka piwnica to historia 18 lat naszego wspólnego życia. Mimo to pożegnałam ją bez żalu...

 

Nigdy więcej chomikowania: wyrzucać graty na bieżąco, nie upychać nic po kątach! :evil: Ha! Postanowić łatwo... :roll:

 

Jacek spędził dziś cały dzień na układaniu swoich narzędzi i od dwóch dni karmi piec drewnianymi odpadkami. Ja gorączkowo główkuję, gdzie przechowywać dalie i inne zimujące w piwnicy rośliny. Na razie wrzucam na strych. :-?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odkryłam dziś właśnie, że nasz dziennik był ponad 20 tys. razy otwierany. :o To znaczy, że jest trochę ukrytych czytaczy. Takich co zaglądają, ale się nie ujawniają. Rok temu ja sama ten proceder uprawiałam :oops: , a zima była długa...

Fajnie jest mieć taki dziennik, działa naprawdę mobilizująco. I podnosi morale, gdy się zagląda w zdjęcia mocno archiwalne... Wiem po sobie, że czasem działa też mobilizująco na czytających. :)

 

W związku z powyższym chciałabym coś budującego napisać, wstawić jakieś zdjęcie drewnianych schodów albo ślicznego kominka...

Niestety, niewiele się dzieje: po prostu mieszkamy - pieniędzy nie mamy. :cry:

 

Niedawno doszłam do wniosku, że jakoś zmieniła się nam ważność rzeczy. Kominka nie ma, ale jest ciepło. Futryny nie dokończone, ale drzwi się zamykają. Wnosimy na butach kilogramy piasku, ale tak łatwo można go zmieść i wyrzucić... Dobrze się mieszka. :D

 

Mimo kłującej w oczy prowizorki jest coraz bardziej domowo. Coraz więcej rzeczy odnajduję i witam z rosnącym zdumieniem. Robię selekcję, ździebko ubywa, resztę upycham po kątach. Takie są skutki przeprowadzki przypominającej ewakuację - bez planu i porządku. :oops:

Bałagan też całkiem domowy i już coraz mniej budowlany. Coś mi się wydaje, że pojemnik na śmieci zamówiliśmy za mały. Zarządziłam ścisłą selekcję odpadów.

 

Na kuchnię czekam, ma być w sobotę. Przywykłam do czekania. :roll:

 

Z minionego tygodnia: Zaprowadziliśmy jako taki porządek w garażu, który teraz przypomina skład budowlano – narzędziowy. 8) Autko pierwszy raz nocowało pod dachem. Najwyższy czas, bo ledwo już zipało.

A tak wyglądają uporządkowane zapasy mojego męża. :D Wszystko widać, nie będzie szukania. :D

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/299.jpg

 

Sikorki znalazły nas w nowym miejscu i skrzyknęły się na jedzonko. Z trzech słoninek najbardziej odpowiada im ta na płocie.

http://www.konarzyny.edu.pl/my/297.jpg

 

Pod lasem pokazały się wreszcie wyglądane z niecierpliwością sarenki. Całe stadko.

http://www.konarzyny.edu.pl/my/298.jpg

 

W środku też hasają zwierzaki. Fiona całkiem malutka przy Robinie. :wink:

http://www.konarzyny.edu.pl/my/300.jpg

 

Kot Babci pierwszy dzień przerażony spędził w szafie, ale teraz zwiedza dom, strasznie jest ciekaw wszystkiego. :D

 

Fiona szczęśliwa. Wypuszczana na dwór tak często jak zechce, szczeka na wszystkie strony (w bloku nie szczekała w ogóle) i oblatuje teren. Potem włazi do czyjegoś łóżka i odsypia. Niestety, najwyraźniej stwierdziła, że nasze legowisko jest najwygodniejsze. :(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

Kuchnię mam. 8) :D

Wprawdzie troszku jej tam do kompletnego końca brakuje, ale jest.

Jeszcze parę razy z rozpędu poleciałam z czajnikiem pod prysznic, zanim przypomniałam sobie, że mam zlew i wodę w kuchni. :o

Meble nowe (w rzeczywistości znacznie mniej czerwone), a sprzęty stare. Wiek różny. Gazówka już pełnoletnia. :o Trzeba będzie osiemnastkę wyprawić. :D

 

Strasznie mi się podoba zlewozmywak pod oknem (w połowie, żeby okno otworzyć), bo do tej pory miałam dokładnie odwrotnie - światło za plecami. Podoba mi się ten blat razem z parapetem. I to, że przy kuchence mam blat po obu stronach, a nie miałam wcale. No i to, że nikt nie musi stawać na baczność, gdy otwieram zmywarkę. Wszystko jest OK, a co nie jest, tego głośno nie powiem. :wink:

Najwyżej mogę przyznać, że brakuje drzwiczek nad okapem i oświetlenia pod szafkami, bo to widać.

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/301.jpg

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/302.jpg

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/303.jpg

 

Szefową kuchni jest póki co Mama i bardzo sobie ten nowy układ chwali.

Ja głównie parzę kawę i herbatę, bo gości przyjmujemy prawie codziennie, co jest oczywiście bardzo przyjemne, ale kompletnie paraliżuje postęp prac. Trzeba było zrobić jedną imprezkę i już.

 

Od gościa jednego dostałam w prezencie kwiatka wymagającego pilnego przesadzenia. Wygrzebałam jakieś doniczki, ziemię, i przesadziłam – 17 roślinek. :o Tak mi dobrze szło... Byłoby więcej, ale ziemi zbrakło. No i doniczek... :( Jakby się ktoś z wizytą wybierał, to ja doniczki bardzo chętnie... :wink:

 

Wiosną zapachniało. Wróble wrzeszczą, sikorki dzwonią, sroki już mają gotowe gniazdo na brzozie, no i pojawiła się parka, co wiosną w naszym wiatrołapie pisklaki wychowała (szare całe, tylko rude mają ogonki - nie mogę ich zidentyfikować).

 

Wyległam i ja na słoneczko. Walczę z zeszłorocznymi liśćmi, odgrzebuję przywalone ziemią iglaczki, wyłuskuję z kątów śmieci pobudowlane. Nie mam pojęcia, jak zrobię z tego ogród, ale ziemia tak czarująco pachnie, że chce się w niej grzebać.

Dziewczyny za mną jak kurczaki za kwoką. Pograbiły pobojowisko, nowe miejsce na ognisko wyszykowały - sezon się chyba zaczyna. :D

 

Przygotowałam miejsce na kompost, jeno deczko małe na taką dużą działkę. Samych odpadów kuchennych jest już sporo, a co tu mówić o chwastach. :roll:

 

Mieliśmy już nagraną cegłę z rozbiórki na ogrodowe ścieżki, ale ktoś tam odradził, że się nie nadaje. A mnie by to bardzo odpowiadało. Tak wizualnie. Kojarzy mi się ze starym ogrodem... :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks później...

Wentylacja to podstawa

 

W poszukiwaniu ulubionych miseczek i dzbanuszków przetrząsnęłam któregoś dnia do końca spiżarnię. Do dna, do ostatniego kartonu. I załamka... Wilgoć! :( Już wcześniej czułam zapaszek nieciekawy, a teraz zobaczyłam wykwity. Beznadziejna taka spiżarnia. :cry: A wszystko przez to, że zlekceważyliśmy sprawę wentylacji („potem się zobaczy”). Na szczęście do kominów wentylacyjnych niedaleko, kanały wolne, bo korzystamy z mechanicznej.

Jacek wybił otwór, podłączył rurę i już jest. Nowa jakość życia! Różnica odczuwalna gołym nosem. :wink: A przy tym temperatura wyraźnie niższa od reszty mieszkania. I o to chodzilo!:D

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/304.jpg

 

Ten sam błąd dotyczy wiatrołapu, ale tam trochę częściej się powietrze wymienia w związku z ciągłym naszym łażeniem , więc problem mniejszy. A poza tym tam nie trzymam nic jadalnego. :wink: Ale gdybyśmy teraz budowali, to bym się na tę wentylację upierała.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nieśmiałe ogrodu początki

 

Najpierw była zielona przeprowadzka. Zwieźliśmy, co się dało, z naszej-nie naszej już działeczki. Na dobry początek tuja, jałowiec płożący, irga, bukszpan, mahonia, orzech włoski, porzeczki, maliny, parzydło leśne, nawłoć, irysy, rudbekie, liliowce, marcinki, sasanki, zimowity, barwinek, lawenda, no i skalniaki z ulubioną macierzanką. Do tego darowane trzmieliny, bluszcz, fiołki, bergenia – dwie pełne przyczepki. Posadzone już wszystko, a nie bardzo widać. Tyle tego pola! :o

Drzewek owocowych nijak wyciągnąć się nie dało, zresztą niech tam sobie rosną. Trzeba nabyć nowe. :-?

 

Potem moja Mama dowiozła co nieco. Bzy, fiołki, niezapominajki – wszystko się rwie do rośnięcia.

 

Sadzę, sadzę, końca nie widać. Staram się nadrobić jesienne zaległości.

 

Później od mojej Mamy dostałam jeszcze wierzbę zwykłą i mandżurską, dereń, jaśminowiec, żurawkę, serduszkę, konwalie, floksy i trochę takich „co to wiesz, na niebiesko kwitną...” Zobaczymy, jak zakwitną. :roll:

 

Truskawki też od Mamy - nie mogłam nie posadzić. I poziomki. I porzeczki. I maliny oczywiście. Nie wyobrażam sobie ogrodu bez owoców dla dzieci.

 

Z innego przepięknego ogrodu mam już zaklepane tawuły, trzmieliny we wszystkich kolorach, skalniaki o nazwach nie do spamiętania. 8)

 

A Tobie Beatko przypominam, że mi obiecałaś tuje! :D

 

Dzisiaj miałam chwilę słabości i kupiłam migdałek szczepiony i ognik. :oops: Ale przysięgam, że poza tym cała zielenina jest wyłącznie wyżebrana bądź samodzielnie wyhodowana. 8)

 

Większość roślin sadzę w ziemnych donicach. Wykopuję dołek i wsypuję porządną ziemię. W zeszłym roku kupiliśmy jedną wywrotkę czarnoziemu i teraz jest jak znalazł. :p Obawiam się, że w naszym piaseczku (miejscami w glinie) nic by nie urosło. Do tych prac taczka jest nieoceniona. To był dobry zakup. :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 months później...

Reminiscencje budowlano-ogrodowe, czyli jak to po kolei było...

5 kwietnia 2007 r.

 

Jacek zrobił odprowadzenie deszczówki. Wszystkie rury podłączone, na końcu jedna grubaśna. Zamysł jest taki, że woda będzie spływała do stawu. Miało być oczko wodne, ale panów poniosła fantazja i staw będzie. :o Nie wiem, co z tego wyniknie. Wyobraźnia podsuwa mi smętny obrazek ogromnej kałuży. :o

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/305.jpg

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/306.jpg

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/310.jpg

 

Dziś zalane zostały schody przed wejściem, do tej pory występowały w tej funkcji palety. 8)

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/308.jpg

 

Trelinka - właśnie się dowiedziałam, co to jest i że powinna być „trylinką”. Będziemy z tego mieli podjazd. Bo opcje były dwie: albo NIC ze względu na totalny brak funduszy, albo takie CÓŚ, po czym na pewno da się jeździć, nawet ciężarówką. Oczywiście, jeśli uda nam się dobrze położyć.

Jakoś mi się zawsze kojarzyła z PRL-em, więc bleee troszkę, ale poczytałam, że to wynalazek przedwojenny, sanacyjny znaczy się. A jak przedwojenny, to może być. Mój dziadek lubił mówić, że przed wojną wszystko było lepsze. Będę myśleć, że to plaster miodu. I już lepiej. :wink:

Mimo wszystko optymizm nas nie opuszcza, więc z nadzieją na przyszłe nasze bogactwo lub chociaż zamożność zostawiamy parę centymetrów na kostkę. :roll:

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/307.jpg

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/309.jpg

 

Do umocnienia skarpy trzeba było dokupić płyty ażurowe.

Mój mąż jak widać rehabilituje się intensywnie :D (jedna trelinka ok.35 kg)

 

A w domu Jacek położył kafelki w pomieszczeniu gospodarczym i wygląda na to, że jeszcze starczy na spiżarnię. :D

 

Panowie hydraulicy zamontowali osobny licznik do wody na zewnątrz. Obawiam się, że sporo będziemy jej zużywać.

 

Geodeta obiecuje papiery w tym tygodniu. Zbytnio się nie śpieszymy, bo trzeba będzie mu zapłacić, a my jesteśmy spłukani do cna, a nawet jeszcze bardziej. :(

 

Ostatnie ciepełko pozwoliło nam nieco oszczędzić na ogrzewaniu. Piec przełączany w ciągu dnia na tryb letni spalił pełny zasyp w ciągu 10 dni. Raz nawet pozwoliliśmy sobie na niegrzanie 2 dni. Temperatura spadła do 19 stopni. Lekki chłodek, do wytrzymania, a do spania nawet przyjemny. :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 kwietnia 2007 r.

 

Powoli kończymy ukształtowanie terenu działki. Mamy bardzo długą granicę wzdłuż drogi i właściwie cały ogród jest „na widoku”. W połowie obsadziliśmy świerkami i modrzewiami, ale zanim to urośnie... Zdecydowaliśmy "dolną" część osłonić od ulicy 1,5-metrowym ziemnym nasypem, który się obsadzi krzewami i drzewkami. Dzięki temu już teraz można usiąść przy ognisku bez obawy, że każdy przejeżdżający czy przechodzący będzie widział, co tam na kijku się smaży. :D

 

Posadziłam już irgę. Z sadzonych wcześniej chyba nic się nie przyjęło, ale czekam jeszcze.

 

Dziś w nocy tak wiało, że wyrwało nam jedno skrzydło bramy. Drewniany słupek nie wytrzymał ciężaru. No cóż, ogrodzenie w końcu tymczasowe, trzeba będzie kiedyś zrobić docelowe. Jednak doszliśmy do wniosku, że poza strefą wejścia, między bramą a furtką, zostaniemy przy siatce. A to i tak spory koszt.

Geodeta zrobił inwentaryzację powykonawczą. Papiery poszły do KB. Jeszcze okazało się, że brakuje odbioru przyłącza energetycznego. :roll:

 

Z urzędu gminy dostaliśmy numer posesji. Zamiast spodziewanej siódemki (naprzeciwko jest nr osiem) przydzielili nam jakieś śmieszne 1a. :evil:

 

Niestety, gmina właśnie kupiła kawałek ziemi obok nas i już wiemy, że będą tam działki budowlane. Żegnajcie widoki na pola i las! To kwestia czasu jeszcze, teren nieuzbrojony itp., a jednak szkoda. Tym bardziej mobilizuję się do urządzania ogrodu. Zanim za płotem padną sosenki, chciałabym mieć swój kawałek zieleni.

 

Jacek kupił lampy zewnętrzne, ale okazało się, że jest problem z zamocowaniem. Kupił więc jakieś wyjątkowo długie wkręty. No i leżą sobie lampy z wkrętami. Bo zawsze coś pilniejszego wyskoczy. :roll:

 

Czeka też dzwonek. Póki co goście stukają, pukają, czasem w okno kuchenne zamiast w drzwi, przyprawiając mnie o zawał niemalże. :D

 

Stół ogrodowy został wyeksmitowany na miejsce właściwe, czyli przed dom, bowiem w salonie zagościł stół salonowy. Strasznie się cieszę, bo do tej pory podejmowaliśmy gości jakoś tak niewygodnie. Jeszcze nie mamy krzeseł, to trochę większy wydatek. :(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 kwietnia 2007 r.

 

Krzesła wypatrzyliśmy na allegro, już zamówione. Mam nadzieję, że będą pasować. :roll: :o

Nigdy nie mieliśmy miejsca na duży stół, nie mówiąc już o krzesłach. Właściwie wciąż nie mogę uwierzyć, że teraz będziemy taką prawdziwą jadalnię mieli. :D

 

Do ogrodu kupiłam sobie tamaryszek. :oops: 8 zł tylko...

A Jacek przywiózł mi kosodrzewinę. :) To takie od dawna marzenie, chyba z sentymentu do gór. I tak się cieszę, że nie mogę się zdecydować, gdzie ją posadzę. Z tamaryszkiem było tak samo. Parę dni biegałam z doniczką. :D

 

Dzwonek i lampa nad wejściem została zamontowana. Coraz mniej sterczących kabelków. :D

 

W sobotę przywieźliśmy całą przyczepkę darowanej zieleniny do sadzenia. Było co robić... I tym sposobem mam do podlewania coraz więcej roślin. Dziś przez godzinę chodziłam z konewką, ale lubię to robić. Nawet, a może zwłaszcza wtedy, kiedy wracam późnym popołudniem z pracy. :D

 

A dziś sadziłam kanny. W doniczkach na razie, bo wyczytałam, że dzięki temu wcześniej zakwitną. Spróbuję. :roll:

 

Tymczasem Jacek przygotował miejsce do zalania betonem miejsca na węgiel. Trochę żałujemy teraz, że nie mamy piwnicy, choćby pod garażem. Tak to jest, jak się pierwszy raz buduje. :wink:

 

Ekogroszku spaliliśmy od początku grudnia 5 ton, czyli ok. tony na miesiąc. Trochę nam się te rachunki nie zgadzają, bo ostatnia dostawa poszła nam jakby za wcześnie - piec był przełączany na pracę letnią nocą, a nawet na całe dnie, bo było za ciepło. Przy takim trybie pracy jeden zasyp wystarczał nam na 10-12 dni (zimą ok.7 dni), a jednak węgiel się już skończył. Być może nie dowieziono nam 3 ton, a na przykład 2,5. Nie sprawdziliśmy tego. A to ponoć normalny proceder wśród dostawców. A zatem następnym razem - samochód na wagę. W końcu pół tony to 250 zł w plecy. :evil:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 maja 2007 r.

W czasie majowego weekendu, kiedy pogoda nie pozwalała na hasanie po ogrodzie i kiedy połowa rodzinnego składu wybyła na harcerską imprezkę, pomalowałam drugi raz wszystkie futryny. Oczywiście najpierw szlifowanie papierem drobnoziarnistym. Śmierdzi ta lakierobejca niemożliwie, ale jaki efekt! No, teraz te futryny wyglądają jak trzeba. :D 8)

 

Przyjechały też krzesła. Salon nabrał trochę szyku. 8)

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/311.jpg

 

Poza takimi drobiazgami prace w domu kompletnie leżą, bo działamy na zewnątrz. Ogród należy raczej do mnie, więc ryję, grabię, sadzę, pielę i tak w kółko. Efekty znikome i powolne. Jacek kręci beton, szaluje, wylewa (schody od strony ogrodu gotowe). Efekty szybkie i trwałe. Nie ma sprawiedliwości. :wink:

 

Czekamy na nową dostawę węgla, tym razem w workach (cena oczywiście wyższa) i zobaczymy, jak będzie się sprawować. :o

 

Lokatorów dzikich znów mamy. Te same ptaki co w zeszłym roku w wiatrołapie, uwiły sobie gniazdo pod dachem. Jest takie miejsce nad wejściem, gdzie się połacie krzyżują. Miało być wycięte, ale zostało i ptaki to wykorzystały. :D

A pod lasem pojawiły się konie. Właściciel stadniny zrobił nowy wybieg i teraz na nie częściej patrzymy niż na sarny. Regularnie bywa tam też para bocianów.

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/312.jpg

 

Posadziliśmy trzy sosenki i całe mnóstwo jodeł kaukaskich i kalifornijskich. Teraz jedna część działki jest modrzewiowo-świerkowa, a druga sosnowo-jodłowa.

 

Dalie też powędrowały do ogrodu, nie wiem, czy nie za wcześnie. Kanny hoduję póki co w górnej łazience, która wciąż czeka na lepsze czasy. Posiałam też pierwszy raz w życiu rośliny w skrzynkach na rozsadę: szarłat wiechowaty, rudbekię letnią, gazanię i jakąś mieszankę skalniaków. I nawet wschodzą!

 

Jednoroczne do gruntu też posiane: wilec, groszek pachnący, nasturcja, astry, maciejka, nagietki – to Krysia (ale interesowna jest, bo sprawność ogrodniczki zdobywa). :D Słoneczniki mają rosnąć w takich śmiesznych kręgach na trawniku.

 

Czekam też na paczuszkę z nasionami, bo na przykład kosmosu nie można kupić u nas w żadnym sklepie. A rośnie szybko, wysoko i ładnie kwitnie aż do mrozów, więc na młodą, gołą działkę pożądany jest bardzo. :D

 

W ogóle zrobiłam się paskudnie zachłanna na wszelkie rośliny. Żebrzę i biorę wszystko, co mi dają. Liczę się z tym, że część się nie przyjmie. Już wiem, że nici z bluszczu i irgi, marnie wygląda jaśminowiec, mahonia i wierzba mandżurska. Przymrozek ściął pierwsze liście na orzechach i kwiaty serduszki. Ale większość roślin ma się dobrze i rośnie powolutku. A mnie się marzy ogród bujny i wesoły, przelewający się zielenią i kolorami kwiatów. :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 maja 2007 r.

 

Zapowiadali deszcz, więc pomyślałam, że coś pożytecznego trzeba zrobić wewnątrz, bo ciągle ogród i ogród. :(

 

Kafelki w gospodarczym czekały na fugowanie, nie wiem jak długo. Zabrałam się za to dziś, jeszcze przed obiadem skończyłam i pięknie wyglądają. 8) A potem Jacek kupił fajny wieszaczek na nasze kurtki robocze, powiesił go i jeszcze wieszaczek na klucze, co 3 miesiące na to czekał. I tak oto całkiem się inaczej zrobiło w tej kanciapie. :D

 

A skoro już wiertarka wyjęta, to obrazki u Babci na ścianę, a u Agaty dwie półki... :D A jeszcze pan domu przymocował do końca listwy przypodłogowe na górnym holu, a potem jeszcze zajrzał do rekuperatora i wyczyścił filtry (a było co czyścić). A pani domu odkryła, że prognoza jakaś pomylona była i że w ogóle nie pada, a nawet zniknęły kałuże. Więc poszła do ogrodu tak tylko się przejść, ale kwiatki chwastem zarastają, więc zaczęła pielenie... A potem pomyślała, że przekopie kawałek ziemi, bo nie jest bardzo mokro. A tymczasem pan domu naprawił próg, bo drzwi się kiepsko zamykały. I przyszedł zobaczyć, co robi żona. I pomógł kopać. A potem posiał trawę, bo pani już zagrabiła. I nawet ubił nasionka tym fajnym drewnianym tłuczkiem, który sam zrobił.

I poszli do domu, bo wieczór już był...

I minęła sobota, a dom coraz bardziej domowy. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

26 maja 2007 r.

 

Przy tej upalnej pogodzie na poddaszu jest zdecydowanie za gorąco. Na parterze przyjemnie, a u góry jak w innej strefie klimatycznej.

Rekuperator spisuje się dobrze, ale nie mamy jeszcze wkładu letniego. Niestety, trzeba było dokupić. :( No i oczywiście przełączyć czerpnię na GWC.

 

Brakuje nam rolet w oknach dachowych. Do tej pory nie myślałam, że będą aż tak potrzebne. Nigdy nie mieliśmy takich okien, wszystkiego dopiero się uczymy.

 

W ogrodzie kawałek po kawałku pojawia się trawnik. Chodzimy i oglądamy: ta trawa ma 3 tygodnie, ta dwa, a ta jest tygodniowa. Bo tak się jakoś składa, że zwykle siejemy w soboty. Troszkę się obawiam, że będziemy mieli szachownicę trawnikową, ale liczę na to, że się kiedyś to wyrówna. :roll:

A na tle trawy znacznie lepiej wyglądają moje mizerne, choć obiecujące kwiatki.

http://www.konarzyny.edu.pl/my/315.jpg

 

Wszystko rośnie, a najbujniej chwasty, toteż mam co robić i tylko przeskakuję z rabatki na rabatkę. Kiedy kończę ostatnią, pierwsza już jest do pielenia.

A jednak z roślinami jest jak z dziećmi. Niepokorne i rosnące po swojemu czarują jednak zmęczonego rodzica uśmiechami – kwiatami. Czasem zaskakują listkiem wypuszczonym na pozornie suchej łodyżce. I znów chce się kopać, grabić, podlewać i nadskakiwać... :D

http://www.konarzyny.edu.pl/my/331.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 czerwca 2007 r.

 

Ależ się zleciało - mieszkamy już 4 miesiące. :o

 

Jeszcze korzystamy z karencji w spłacie kredytu, ale koniec tego dobrego. W lipcu pierwsza rata. :(

Stale coś tam drobnego, a bardzo potrzebnego się kupuje do domu. Ostatnio: tabliczka z numerem domu. Została pomalowana i niebawem zawiśnie.

Lista zakupów jest oczywiście długa, ale większość musi poczekać.

Teraz chyba najpilniejszym wydatkiem jest kosiarka, bo pierwsza wysiana trawa ma już miesiąc. Nie ma wyjścia, trzeba kupić. No i trawa się skończyła, a pole czeka. :D

 

Po ostatnich burzach i ulewach postanowiliśmy radykalnie rozwiązać problem wody spływającej z górki pod dom. Dren już kupiony, jeszcze czekamy na żwir i trzeba przywieźć słomę. Znów będzie kopanie, ale trudno, nie ma rady. :D

 

Dostaliśmy trochę łupanych kamieni, w sam raz na ścieżkę. Jacek rozpoczął układanie, ale w połowie skończył, bo przecież nasi grali, trzeba było kibicować. :wink:

 

A ja się cieszę, bo z posadzonych roślin przyjęły się prawie wszystkie. Z opóźnieniem zaskoczył i jaśminowiec, i mahonia, i bluszcz, i wierzba mandżurska. Nigdy nie należy tracić nadziei. :D

Ja głównie skaczę przy kwiatkach, a Krysia chucha na swoje warzywa. Bardzo ładnie jej rosną, choć późno siane. :D

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/314.jpg

 

Od paru tygodni piec ogrzewa tylko wodę. Jeden zasyp na miesiąc.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 czerwca 2007 r.

 

Mój mąż przez dwa popołudnia był brukarzem i oto jest chodniczek od nieistniejącej jeszcze furtki do schodów. Krysia powiedziała: Zupełnie jak na Starówce. :wink:

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/321.jpg

 

Kosiarka została nabyta. Z allegro, jak zwykle. :wink: Używana, ale za to z aluminiową obudową. Mam nadzieję, że przyjedzie szybko, bo trawa pilnie domaga się koszenia. Wysialiśmy cały worek i chcieliśmy dokupić, ale tej samej mieszanki w sklepie brak. Więc znów z internetu ściągamy i czekamy.... :roll:

 

Ja kopię i kopię po kawałku, wyciągam z ziemi kamienie, układam pod ścianami coś na kształt opaski. Na razie taka będzie.

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/316.jpg

]

A tymczasem roślinki powolutku... Kwitnie ognik, tawułka, krwawnik i parzydło leśne. Powoli rozwija się lawenda i maciejka.

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/333.jpg

 

A Jacek znów przywiózł drzewko, całkiem sporą śliwę czerwonolistną. Bardzo fajnie wygląda na tle zieloności lasu albo żółtej ściany domu – zależy jak patrzeć. :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...