Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Mazurska chałupa komtura


tomek1950

Recommended Posts

Wróciłem do Warszawy, a następnego dnia majster znów dzwoni. Tym razem z lepszą wiadomością. W sklepie zaczepił go miejscowy menel i za pół litra + na zakąskę miejscowa "Arizona" powiedział mu kto mnie "obrobił". Majster, nie ujawniając się z nazwiska ze względów bezpieczeństwa, przekazał uzyskaną w ten sposób wiadomość policji.

Zdziwiłem się i to bardzo, gdy po trzech miesiącach dostałem z miejscowej prokuratury zawiadomienie o umorzeniu postępowania z powodu niewykrycia sprawców. Ponieważ jako poszkodowanemu przysługiwało mi prawo przejrzenia akt sprawy i odwołania się do wyższej instancji od tej decyzji pojechałem do prokuratury i zarządałem akt. Wywołało to powszechne zdumienie i prawie histerię. Jakto? Przecież sprawa została zakończona umorzeniem! Byłem twardy i nieustępliwy. Dostałem w końcu dość grubą teczkę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 264
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Wszystko w niej było dokładnie opisane, strony ponumerowane, ładny album ze zdjęciami zrobionymi wokół mojej chałupy, zapis z rozmowy z anonimowym informatorem czyli moim majstrem (zapisane były też podane nazwiska). Jak wynikało ze studiowania dalszej części akt, policja wystąpiła o nakaz rewizji. Dostała go już po 2 tygodniach. Przez ten czas i cztery tygodnie po otrzymaniu zezwolenia na przeprowadzenie rewizji u potencjalnych sprawców nie próżnowano. Rozpytywano mieszkańców wioski co wiedzą o tej sprawie i kto ukradł kable i 5 puszek pianki. Dokładnie w 6 tygodni po włamaniu ekipa zaczaiła się, dorwała wskazanych i również ich zapytała co o tym wiedzą. Niestety, wiedza tych facetów była niewielka. Można powiedzieć żadna. Jeden to nawet nie kojarzył imnie, i chałupy. Nigdy tam nie był. Mieszka na drugim końcu wsi.

A buty i ich gipsowe odlewy. Czy je porównano? Takiej informacji w aktach nie znalazłem.

Wqurzony do ostatnich granic walnąłem pismo do wyższej instancji. W życiu imałem się wielu zawodów. Jakiś czas pracowałem w sądzie jako pisarz, więc spłodzenie odwołanie nie sprawiło mi kłopotu. Przejechałem się na prowadzących sprawę do 7 pokolenia, wytykając wszystkie, mam nadzieję błędy. Jaki był tego efekt?

Ano w mojej obecności na posiedzeniu sądu zarówno prokuratorowi jak i komendantowi dostało się od sędziego. Zawsze myślałemże prawnicy to wygadana grupa, ale pierwszy raz widziałem prokuratora który wił się jak piskorz i jąkał.

Tyle mojej satysfakcji. Inna sprawa, że od tamtego czasu nocni goście omijają moją chałupę szerokim łukiem.

Ja jednak jestem czujny.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam nominację w kategorii najmniej budowlany dziennik, a że jestem z natury przekorny to dziś będzie o budowaniu.

W jednym pokoju w naszej mazurskiej chałupie nie było żadnego ogrzewania. W ścianie ziała tylko czarna dziura w miejscu gdzie był wymurowany komin. Prawdopodobnie gospodarze dogrzewali się "kozą", ale ślad po niej nie pozostał. Wpadliśmy na pomysł wybudowania w tym miejscu kominka. Bo to i ogrzeje, i na płomienie można popatrzeć. Przyjemne z pożytecznym. Dwa w jednym.

Z wykształcenia jestem mechanikiem, pracuję od prawie 20 lat jako skrzyżowanie technologa żywności dietetycznej z dietetykiem, a kielni w życiu wcześniej nie miałem. Kominki owszem widziałem, ale jak są zbudowane w środku, jakie powinny mieć wymiary i proporcje, by dawały ciepło a nie dymiły...

Zacząłem wędrówkę po księgarniach. Znalazłem 3 książki w których wyjaśniano zasady prawidłowego wybudowania kominka. No tak, ale każdy z autorów podawał inne proporcje i wymiary poszczególnych elementów kominka. Postanowiłem z tych trzech najlepszych przepisów wyciągnąć średnią.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zakupiłem narzędzia niezbędne do wybudowania kominka wedle spisu zamieszczonego w jednej z książek. Nie były drogie, bo kupowałem u "kupców ze wschodu". Jakość może nie była najwyższa, ale miałem nadzieję, że do wybudowania kominka wystarczą.

Najpierw w mieścu gdzie miał być wybudowany kominek i spory kawałek przed nim wyciąłem spróchniałe deski podłogowe. Webrałem kilkanascie wiaderek piasku króry był pod nimi i zacząłem budować mocny fundament. Przepisu na odpowieniej mocy beton wyrabiany w wiaderku autorzy nie podali. Gdzieś po głowie kołatała się myśl, że 1:3... 1 piasku 3 cementu, a może odwrotnie? Na wagę czy na objętość? A może na oko? A ile wody? Mogłem zadzwonić do szwagra inżyniera budowlanego, ale wstyd mi trochę było, że łapię się za remont domu, a nie mam tak podstawowej wiedzy. Po drugie miałem wprawdzie telefon komórkowy, ale w tamtym czasie sygnał kończył się 20 km przed moją chałupą.

Wagi nie miałem, więc pozostał system odmierzania objetościowego. Ponieważ piasek miałem gratis, 100 m od chałupy jest wiejskie wyrobisko, dałem 1 część cementu na 3 części piasku i jeszcze trochę cementu na wszelki wypadek. Wynik był dobry, bo kilka lat później trzeba było skuć kawałek przy wkonywaniu wylewki. Twarde to było i mocne jak...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Początkowo murowanie szło dość szybko. Rozrysowałem sobie cały kominek warstwa po warstwie. Cegły miałem własne. Nawet udawało mi się rozbijać młotkiem cegłę w tym miejscu gdzie chciałem. Schody zaczęły się z chwilą murowania czopucha. Ściany miały być pochylone. Po kilku próbach wymyśliłem "urządzenie: Dwie listwy drewniane ustawione pod odpowiednim kątem, a na nich przesuwana w miare potrzeb blacha. Cegły do czasu stwardnienia zaprawy miały mocne oparcie. Najgorzej było murować ostatnie rzędy. Przecież blachę i listwy musiałem jakoś usunąć!

Kiedy Kominek stanął w stanie surowym zatknąłem wiechę i upomniałem się u żony o należne murarzowi piwo. Niestety, wszystko wypiłem w trakcie pracy. Pewnie dzięki mojemu brakowi wprawy, a może wypitemu piwu kominek zawdzięczał niepowtarzalny kształt. Nazwałbym go orientalnym ponieważ przypominał trochę chiński dach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Palenisko, zgodnie z zaleceniami autorów wszystkich trzech poradników, wymurowałem z cegły szamotowej. Kiedy kominek wysechł odbyło się pierwsze, bardzo delikatne palenie.

Paliło się i dym tak jak należy wylatywał kominem.

Może powinienem napisać poradnik?

Kominek służy do dziś. Krzywość pochyłych ścian udało się wyrównać częściowo podczas tynkowania. Nie obłożyłem go piaskowcem. Nie ma kolumienek. To jest skromny kominek, w skromnej wiejskiej chacie. A że chata jest "komturią", to już zupełnie inna historia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No tak, pobiegać i poczytać na forum nie mogę zbyt długo, bo odganiają i każą dziennik uzupełniać. Dobrze, napiszę. Nic tak nie dopinguje mnie jak pochwały.

Zastanawialiśmy się nad przeznaczeniem i rozkładem pomieszczeń w chałupie. Był koniec XX wieku i brakowało nam łazienki (woda bieżąca miała być w jakiejś nieokreślonej przyszłości, ale miała być). Ponieważ nawet na emeryturze nie zamierzamy siąść przy piecu i wspominać dawne dobre czasy, dobre bo w kościach nie strzykało na zmianę pogody, tylko ile sił starczy pracować, nawet dla czystej przyjemności bycia potrzebnym, to potrzebny nam był pokój do pracy. Duża kuchnia, rodzina jest dość liczna z tendencją do powiększania się, a i przyjaciół mamy spore grono. Sypialnia też wydawała nam się niezbędna. A chałupa nie z gumy. Raptem 80 m2 na parterze. Na górze, 40 m w miejscu gdzie człowiek słusznego wzrostu może się wyprostować. No i układ.

Rozrysowałem chałupę, zwymiarowałem i zaczęliśmy się zastanawiać jak to zrobić by było w miarę wygodnie. Pomysłów było wiele. Lepsze i gorsze. Niektóre niestety niewykonalne z różnych powodów. Zastanawiam się dlaczego niewykonalne były te najlepsze. Np. powiększenie chałupy przez rozsunięcie ścian zewnętrznych.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedy juz ustaliliśmy, że pewnych zmian nie można wprowadzić bo to niewykonalne z przyczyn technicznych, finansowych, zdrowotnych, estetycznych, itd. Postanowiwiliśmy zamurować jeden otwór drzwiowy. W tej chałupie było strasznie dużo drzwi, znacznie więcej niż pomieszczeń. Z kuchni zrobić dwie łazienki, małą - WC, umywalka i prysznic i dużą z oknem, dużą wanną, umywalką WC i miejscem na pralkę. W dawnym pomieszczeniu które było chyba jakąś spiżarnią zrobić maleńki pokój do pracy, za to z pięknym widokiem na niedaleki las. Pokój który kiedyś był kuchnią przywrócić do poprzedniej funkcji. Zmienić kierunek schodów na górę. Rozebrać jakąś ściankę działową. Wybudować trzon kuchenny z piecem chlebowym. Prądu może nie być, gazu zabraknie, a będzie można zagotować wodę na herbatę i chlebek upiec jak śniegi i mrozy odetną nas od cywilizacji.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ta powyższa lista życzeń to nie wszystko. Tynki, podłogi, instalacja elektryczna, woda...

Woda. Dowożenie wody było trudne i dość kosztowne. Jednak zaświtało światełko w tunelu. Któregoś dnia na nasze niewielkie podwórko zajechał Lanos. Odwiedził nas wójt!. Będzie we wsi wodociąg. Jeśli chcemy (?) to i nas mogą podłączyć. Czy chcemy? Głupie pytanie. OCZYWIŚCIE. Za chwilę przyszła refleksja - za ile. Do wsi 3 km. Najbliższa zagroda 500 m, następna kilometr od naszej "komturii". Opłata stała, niezależna od odległości 2000 zł. Resztę dopłaca UE. I jak tu Unii nie lubić?

Formalności trwały. Co jakiś czas dostawałem pocztą jakieś papiery do podpisania, że się zgadzam na podłączenie i nie wyrażam sprzeciwu itd.W ramach inwestycji przysługiwał jeden punkt czerpalny czyli kran. Do wyboru: w domu, w lub oborze. Wybraliśmy wersję - kran w domu. Po roku od wizyty wójta na horyzoncie zamajaczyła ekipa. Kilku robotników, koparko-spycharka, większa koparka, samochód z rolką plastikowej rury i drugi z resztą wyposażenia. Zbliżali się do naszej siedziby. Wprawdzie powoli, ale jednak systematycznie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najpierw podłączyć miano rurę do sasiada. To znaczy do jego domu,ale to też nieprecyzyjnie, bo sąsiad chałupę wraz z polem sprzedał... warszawiakowi. Nowy sąsiad był bardzo sympatyczny, zaprzyjaźniliśmy się szybko. Poprosił mnie bym ewentualnie dopilnował ekipy gdyby go nie było w tym czasie. Był to okres urlopowy. Pokazałem ekipie ciągnącej rurę do wody gdzie mają ją sąsiadowi podłączyć i problem. Koparka nie zmieści się pomiędzy domem a chlewikiem. Plan planem, a życie życiem. Ciekaw jestem, czy tę i pare innych zmian naniesiono na mapy. Pan koparkowy wykopał rów z drugiej strony, rure włożono, zasypano ziemią i już.

Przy każdej zagrodzie montowano też hydrant p.poż. Strzeżonego...

Jeszcze kilka dni i będę miał rurę w domu. A za kilka tygodni wodę. Musiałem jednak wrócić do pracy i dojeżdżałem tylko na weekendy.

jechałem zaraz po pracy. Najpierw przez całą Warszawę, później przeciskanie się do obwodnicy Radzymina, upiorny korek już parę km przed Lucynowem z powodu rondka w Wyszkowie, jakiś posiłek w przydrożnej restauracji i zamiast góra 4 godzin jazdy robiło się 6. Ciemno już było gdy dojechałem do chałupy. Wjeżdżam na działkę i STOP. W poprzek podjazdu stła koparka. I dobrze że stała bo władowałbym pewnie samochód w rów 2 m głęboki. Na podwórku stał jeszcze spychacz. Jak to ładnie wyglądało. Bogate obejście. Koparka, traktor. Tylko obora pusta.

W sobotę ekipa ułożyła rurę, przepuściła ją pod fundamentem, umocowała do ściany i zakończyła najlepszym kranem jaki mieli. Chromowanym!

Pod kranem ustawiliśmy wiaderko. To tak na wszelki wypadek bo prace miały być zakończone za tydzień. Zostało jeszcze 3,5 km wykopu do zrobienia i 3 gospodarstwa.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ile wody do chałupy wpłynie, tyle samo musi i wypłynąć. Trzeba było pomyśleć o odprowadzeniu choć części tego, co miało przez chromowany kran sterczacy ze ściany wypłynąć. Przygotowany był stary zlewozmywak i jakiś blat, ale co zrobić z wodą ze zlewozmywaka? Najlogiczniej wyprowadzić poza obrę domu. Kanalizacja ma być w jakiejś nieokreślonej, dalekiej przyszłości. Jedyne rozwiązanie to szambo, ale czasu było mało należało doraźnie rozwiązać powstały problem.

Postanowiłem przekuś się przez ścianę zewnętrzną i rurę od zlewozmywaka wyprowadzić na dwór. Proste w założeniu, ale okazało się trudne w wykonaniu. Ściana zubitej gliny twarda jak skała, a grubość też niebagatelna 70 cm. Kupiłem długie wiertłodo betonu, takie z bardzo dolnej półki cenowej i rozpocząłem wiercenia. Nie chciałem rozkuwać ściany i postanowiłem wywiercić kilka otworów ułożonych w okrąg, wydłubać środek wstawić tam rurę odpływową, a na zewnątrz pod rurą umieścić duże naczynie do łapania tego co z rury wyleci.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiertło, co wiedziałem je kupując, było oczywiście zbyt krótkie. Nawierciłem nim kilkanaście otworów na kształt okręgu, wydłubałem środek i zrobiłem dłuższe wiertło z pręta zbrojeniowego. Końcówkę rozklepałem na kształt łopatki. Biło strasznie. Prawie wyrywało mi wiertarkę z rąk. Dobrze, że ściana z gliny, a nie z betonu lub nawet cegły. Udało się. Pręt wyszedł na drugą stronę. Reszta to była pestka. Za zbiornik odpływowy posłużyła stara metalowa wanienka.

Należało pomyśleć nad całą instalacją wodociągową, łazienką, podgrzewaniem wody. Stan podłóg groził katastrofą. Zdarzyło się, że dwie nogi od krzesła przebiły nadgryzione zębem czasu deski.

Była woda, więc można było bez problemu robić zaprawę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I wtedy poznaliśmy sąsiada - Zdzicha. Był to prawdziwy murarz którego życie rzuciło wraz z całą rodziną do niewielkiej mazurskiej wioski. Dogadaliśmy sie szybko. Wylewka pod podłogi, tynki, terakota itd.

Załatwiłem materiały, ustaliliśmy zakres pierwszych robót i pojechałem do Warszawy. Gdy wróciłem po tygodniu to co było zaplanowane do wykonania było zrobione. Wnętrze chałupy zaczęło przypominać to, co było zaplanowane.

Na pierwszy ogień poszło wykonanie łazienki. Każdy potrzebuje od czasu do czasu iść tam gdzie nawet "król piechotą chodzi", umyć ręce pod kranem z cieplą wodą, a wieczorem stanąć pod prysznicem. Trzeba było kupić odpowiednie rurki, kolanka, trójniki, podgrzewacz wody - elektryczny oczywiście, krany itd. Umywalka była "socjalistyczna" wymontowana kilka lat wcześniej z naszego mieszkania. Trochę chropowata, armatura z czasów późnego socjalizmu, ale była! sposób wykonania wylewki w łażience, zwłaszcza w miejscu gdzie miał być prysznic dokładnie omówiłem z majstrem. Prysznic miał byc bez kabiny i brodzika, tylko odpływ w podłodze. Musiały byc wykonane spadki by woda jaknajkrótrzą drogą trawiała do kanalizacji i nie rozpływał asię po całej, niewielkiej łazience. To miała byc łazienka taka "na szybko". Wykonanie drugiej, z wanną, planowaliśmy na później.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obie łazienki miały stanąć w pomieszczeniu dawnej kuchni. To znaczy jeszcze wcześniej był tam chyba jakiś składzik, a jako kuchnię zaczęto to pomieszczenie użytkować już po wojnie. Po pierwsze należało rozebrać rozpadający się trzon kuchenny, zbić resztę tynków i przedzielić pomieszczenie ścianką działową. Przy rozbiórce kuchni znaleźliśmy skarb!

Pod metalową płytą kuchenną w której brakowało fajerek, ukryty w rozsypującej się glinie był element pługa! Nie jeden, dwa. Takie ostrze wielkości męskiej dłoni wykute przez wiejskiego kowala. Powieszone na drucie i uderzone młotkiem wydaje czysty dźwięk. Będzie służyć za gong wzywający na obiad.

Nie był to jedyny znaleziony w tym pomieszczeniu skarb. Przy usuwaniu tynku, obok drzwi, odsłoniła się niewielka wneka w ścianie. Miała kształt sześcianu o boku ok. 15 cm. Początkowo wnętrze było niewidoczne bo zasłonięte było połówką cegły.

Za cegłą znaleźliśmy...

Ciąg dalszy nastąpi

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Za cegłą, w tym wgłębieniu było drewniane jajko. Kiedyś pomalowane było jak Wielkanocna pisanka. Farba jednak prawie całkowicie się złuszczyła. Kto i kiedy je tam umieścił i dlaczego pozostało zagadką.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co jest potrzebne do zrobienia betonu na budowie?

Cement - do kupienia w pobliskiej hurtowni

Piasek - kopalnia piasku w sąsiedniej wsi, dowożą

Woda - JEST

Potzebna jest jeszcze maszyna która to wymiesza. BETONIARKA. Niektórzy to nawet pamietnik w betoniarce znaleźli. Ja znalazłem betoniarkę. Nie, nie na Mazurach, ale w jednym s hipermarketów budowlanych. VAT 22%. Obok stała IDENTYCZNA z punktu widzenia technicznego maszyna i była sporo tańsza. Nazywała się MIESZALNIK PASZ. Zrobiłem rachunek sumienia - jestem rolnik całą gębą - hektar z okładem. Zwierzęta domowe mam. Wprawdzie tylko psa i kota, ale im też przecież mogę mieszać. A różnica w cenie? VAT!!! na maszyny rolnicze!!!!

Z czystym sumieniem postanowiłem nabyć drogą kupna mieszalni. Problemów nie było. Nikt mnie nie pytał, czy jestem rolnik i co bedę w nim mieszał. Uczynny pracownik hipermarketu ściąnął wielkie pudło z regału, sprawdził zawartość. Mieszalnik podobnie jak i betoniarka były sprzedawane w zestawach do samodzielnego montażu. Wyjaśniam, ten hipermarket to nie IKEA. Z sąsiedniego regału dołożył pudełko z silnikiem elektrycznym. Kasa i ładowanie do samochodu. Jak to dobrze mieć kobiaka. Betoniarka, przepraszam mieszalnik się zmiescił bez większego problemu i w drogę na Mazury. Kręcić zaprawy. A w planach tego kręcenia było sporo.

Ciąg dalszy zakupu mieszalnika - nastąpi

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mieszalnika ciąg dalszy.

Zakup maszyny wprawił mnie w doskonały humor. Jest maszyna, jest majster, od jutra od rana prace dostaną przyspieszenia.

Mieszalnik zapakowany był w wielkie kartonowe pudło. Wyciągnąłem je z pomocą syna z samochodu, udzieliłem instrukcji co i jak ma skręcać i oddałem się słodkiemu "nicnierobieniu". Było upalne popołudnie, piwo przyniesione z piwnicy zimne. "Chwilo trwaj wiecznie"

Z miłych rozmyślań jakie to życie jest piękne wyrwał mnie głos syna, że skończył skręcać mieszalnik. Pozostało przykręcenie silnika i będzie gotowe. Obejrzałem jego samodzielną pracę okiem fachowca i naprawdę nie miałem się do czego przyczepić. Moje geny. Wyjeliśmy z drugiego kartonu silnik i... No cóż musiałem się poddać. Wykształcenie mam techniczne, 5 lat pracy w service skomplikowanych maszyn zachodniej firmy, a głupiego silnika do mieszalnika nie potrafiłem zamontować. Doszedłem po kilku próbach do wniosku, że sprzedano mi albo silnik od innej maszyny, albo maszynę od innego silnika.

Ciąg dalszy przygód z betoniarką nastąpi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Złapałem za komórkę i zadzwoniłem do hipermarketu. Niestety osoba która mogła zdecydować o ewentualnym przyjęciu reklamacji była nieobecna. "Proszę zadzwonić jutro rano."

Rano. Człowiek na urlopie, cóż że remont, spać snem sprawiedliwego mogę. Sumienie mnie nie gryzie. Wstałem rano i dzwonię. Tłumaczę co się stało. Odpowiedź jest błyskawiczna. "Przepraszamy. Proszę dostarczyć mieszalnik i silnik wymienimy na właściwy." Dostarczyć! 260 km w jedną stronę? Kto zapłaci za DOSTARCZENIE? Chwila ciszy w suchawce. "Spytam kierownika" Po kilku minutach ciszy pada propozycja ugody. Ile chcę za dowiezienie? 260 + 260 = 520 km x stawka za km wychodzi około 400 zł. Znów konsultacja z kierownikiem. "A czy może być w talonach naszego hipermarketu?" Może. Mam już dosyć tej przerywanej rozmowy. W końcu coś za te talony kupię.

Rozmontowujemy z synem mieszalnik, to chyba zemsta losu, że połaszczyłem się na mieszalnik, a nie kupiłem betoniarki z VATem 22%.

Pakuję pudła do samochodu i w drogę.

Przyznać muszę, że załatwiono mnie super. Nawet wysłano umyślnego na parking by pomógł wyładować mieszalnik i załadować nowy, sprawdzony, z silnikiem jak należy. talony na 400 zł wręczono mi i usłyszałem magiczne słowo "przepraszamy". Pełna kultura.

Z talonami w ręku, 400 zł, można zaszaleć. Postanowiłem nabyć piłę łańcuchową i to taką lepszej marki. Akurat była promocja. Nie załeżało mi na spalinowej, do lasu kraść drewna nie zamierzałem, tylko na pocięciu drewna do kominka i ewentualnie przycięcia czegoś.

Wybrałem. Dopłaciłem dwadzieścia kilka zł gotówką i piła obok nowego mieszalnika znalazła się w samochodzie.

Ciąg dalszy o mieszalniku... nastąpi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wróciłem na Mazury. dwa dni jednak zostały zmarnowane bezpowrotnie. Szybko, razem z synem montowaliśmy wieczorem betoniarkę, znów się pomyliłem, mieszalnik by od rana zacząć mieszać. Już wszystko było gotowe, tylko przykręcić silnik...

Silnik był inny, mieszalnik też.

Tym razem miałem mieszalnik od tamtego silnika, a silnik od mieszalnika który odwiozłem do Warszawy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ogłaszam konkurs na zakończenie perypetii z betoniarką.

Jak zakończyła się ta historia

Propozycje proszę wpisywać w komentarzach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...