james 22.10.2005 17:11 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Października 2005 Chciałem zaorać i zabronować 15 x 15 m pastwiska, żeby posadzić przed zimą krzewy owocowe. Sam mam niedużo czasu, więc myślę sobie zamiast kopać łopatą ,dam rolnikowi dwie stówy, niech zarobi zamiast stać pod sklepem. Praca niezbyt odpowiedzialna i nie wymagająca dużego wysiłku psychicznego, a i dniówka niezła. Niestety, nie ma chętnych!! A to sprzętu brak albo zepsuty, a to ziemia za sucha, a to się nie da itd. Stąd moje pytanie - jest w Polsce na wsi bezrobocie czy nie, bo już sam nie wiem. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Mały 22.10.2005 18:04 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Października 2005 Absolutnie nie ma bezrobocia i to nie tylko na wsi . W mieście też . Po długich poszukiwaniach znalazłem 2(dwóch) pracowników na 5 potrzebnych. Reszta mówiła "mam dzieci , nie mam kasy , dajcie cokolwiek" po czym ...nie pojawiała się więcej. Oczywiście nie dotyczy to wszystkich rodzajów pracy. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
bratki 22.10.2005 18:07 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Października 2005 Kilka lat temu, kiedy jeszcze bezrobocie nie straszyło tak upiornie, ale już było dramatycznie w popegieerowskich wsiach, znajomi moich znajomych postanowili zainwestować w takiej okolicy, bodaj w hodowlę krów. Po półroku szukania nie znalezli ani jednej osoby chętnej do pracy. Musieli dobudować piętro nad budynkami gospodarczymi, żeby byly mieszkania dla pracowników sprowadzanych z daleka. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
KAS01 23.10.2005 19:43 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 23 Października 2005 A ja mam przeciwne doświadzenia. Znam ludzi którzy pracują za 2zł na godzine lub za dniówke 10-20zł + wyżywienie. Są na ogół po 50tce. Za młodzi na emeryture, za starzy aby stąd wyjechać. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jareko 23.10.2005 20:59 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 23 Października 2005 sa ludzie i ludziskaznam rodzine gdzie by bylo na chleb i maslo dla dzieci zona dorabia cos tam przy rekawiczkach BHP robiacStawka jest zajeb.....6 groszy !!! za pareJak sie dowiedzialem ze moze wyciagnac na godzine 1.50 (jeden zloty piecdziesiat) to wlos mi sie zjezyl. Maz charuje za 800 stow na reke po 10-12 godzinJak za to utrzymac rodzine czteroosobowa? Mieszkaja w miescie ok 30 tys mieszkancow gdzie w tym rejonie podlapac jakas fuche naprawde trudnoCale szczescie ze chociaz zdrowie dopisuje bo gdyby jeszcze to szwankowalo ..... chyba by juz tylko sznur pozostal Jest tez faktycznie druga strona medalu - szukalem pomocnika na inwestycje do noszenia okien - placilem nawet niezle - nie znalazlem chetnych Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Mały 24.10.2005 06:17 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Października 2005 A ja mam przeciwne doświadzenia. Znam ludzi którzy pracują za 2zł na godzine lub za dniówke 10-20zł + wyżywienie. Są na ogół po 50tce. Za młodzi na emeryture, za starzy aby stąd wyjechać. właśnie w tym kłopot że tylko tacy sie zgłaszali...i więcej nie pojawiali twierdząc"ale w stoczni ja mam więcej" (11zł/godz) choć jednocześnie podawali że stocznia w ogóle nie płaci od kilku miesięcy... A młodzi? "ja chcę samochód,komórkę i x tys na rękę"; "a co umiesz?" ; "pracowałem za ladą w sklepie rok temu.../jestem po ogólniaku/itp". Jeden wyjeździł paliwa w miesiącu za kupę kasy i nie przyprowadził ani jednego klienta,inny przychodził przez 3 dni popalił fajeczkę ,posiedział ,do głowy nic nie przyjął i więcej się nie pojawił ,bez słowa"nie dzieki" czy tez"sorki mi to nie pasuje"...a trzech ludzi sie nim zajmowało tłumacząc co i jak.Łopatologicznie (żeby skapował). Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
bea3 24.10.2005 08:00 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Października 2005 Na wsi podobnie jak w mieście są tacy co pracują i tacy co stoją pod sklepem przez cały dzień.Przede wszystkim mieszkańcy wsi oplacają KRUS,pracę mają przewaznie na miejscu-odpadaja dojazdy oraz posiadają majatek znacznej wartości w postaci ziemi z zabudowaniami.Poza sprzedażą plodow rolnych mają doplaty unijne,dorabiają agroturystyką,wynajmują konie,prowadzą wiejskie sklepiki,pracują na budowach.Z moich obserwacji wynika,że na starcie mają o wiele lepsze zaplecze finansowe niż mlodzi ludzie w mieście.Np.dzialkę koło mnie ma 5latek(miejscowy)Bieda na wsi to mit Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
andk 24.10.2005 08:51 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Października 2005 Nie zgadzam się. Gruntu nie da się żreć. Takie mamy czasy, że do przeżycia potrzebna jest kasa. I nie chodzi tu o kasę przez duże "K" tylko o fizyczne pieniądze. Nawet 30 lat temu były miejsca na wsi gdzie ludziom pieniądze nie były potrzebne do niczego - praktycznie byli samowystarczalni jak osadnicy na Dzikim Zachodzie. Na dzisiejszej wsi pozostali tylko ci, którzy z różnych względów nie mogli wyjechać do miasta i ci, którym się nie chciało (to jest odrębna grupa społeczna, socjologowie powinni się tym zająć ). Wszyscy ci ludzie przede wszystkim utrzymują się z wszelkiej maści rent, emerytur i zasiłków. Niestety chleba nikt już nie piecze, tylko trzeba kupić, a i elektrownia nie przyjmie w naturze tylko trzeba zapłacić. Oczywiście wieś wsi nierówna ale struktura wygląda mniej więcej tak: - kilku prawdziwych rolników z przyzwoitym zapleczem, borykających się z niskimi cenami zbytu, wysoką ceną paliwa, dopłatami i innymi "atrakcjami" - prawie połowa - jak na warunki wiejskie przyzwoicie sytuowana - to re-emigracja z miasta tych, którzy tam wyjechali w latach 70/80 lub "miastowi" wybudowani na wsi. Z reguły pracują i dojeżdżają do miasta na wszelkie możliwe sposoby. - reszta to grupa opisana na początku. Przeważnie osoby w wieku 60-70, byli rolnicy, często mający na utrzymaniu samotne ok. 40-letnie "dzieci". I właśnie te "dzieci" z reguły widujemy przy sklepach i przystankach PKS-u. Robotników na wsi nie szuka się w takich miejscach. Żeby mieć jakiś pożytek z pracownika, trzeba go znaleźć "z polecenia". Ewentualnie z innej wsi, tak żeby go nie znali (to też nadaje się dla socjologów). A bezrobocie to bardzo skomplikowany problem. Takiego typa spod sklepu praca nie skusi - on ma taki sposób na życie. W domu jeść dostanie (a niechby spróbowali nie dać!), a na wino da jakiś nieznajomy ("Panie brakuje mi na chleb...") - do szczęścia więcej nie potrzeba, po co się trudzić? Bieda na wsi polega właśnie na ogromnym procencie takich osobników w wiejskiej społeczności. W miejskiej też, ale to inny temat. Nobla dla tego, który potrafi to rozwiązać - oczywiście w cywilizowany sposób. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Tomek_J 24.10.2005 09:00 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Października 2005 Obrazki różne: 1. Gość (bezrobotny) z mojej wsi - zapieprza jako pomoc fizyczna w cudzym gospodarstwie rolnym od rana do wieczora. Stawka dzienna: 10 (dziesięć) zł. Drugi j.w. - pracuje, jak się trafi okazja i bierze 3 zł za godzinę. 2. Kumpel zmieniał parapety w domu z socjalistyczno-betonowych na plastikowe. Do wyniesienia tych kamiennych resztek (ok. 30 metrów) potrzebował siły fizycznej. Zaproponował pracę menelikom spod sklepu. Usłyszał: "My nie będziemy na burżuja robić !" Morał: Bezrobocie owszem, jest. Tylko dotyka nie tych, co trzeba. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Paty 24.10.2005 10:07 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Października 2005 potwierdzam , nie ma bezrobocia potrzebna jest mi młoda dziewczyna na 3- 4 godziny do pracy w sklepie z ciuszkami damskimi ( praca lekka, przyjemna) za cały miesiąc oferuje w zaleznosci od godzin 400 - 500 zł , jedna z osób którą mi polecono powiedziała że sie jej NIE OPŁACA , woli siedzieć w domu i nie pracowac juz od 3 lat nie moge tego pojąć, że młoda dziewczyna nie ma chęci wyjść do ludzi, ładnie się ubrać , nawiązywać kontakty, sprawdzać się w nowej roli itp. totalny barak ambicji ............. przykre Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agnieszka1 24.10.2005 10:20 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Października 2005 Chciałem zaorać i zabronować 15 x 15 m pastwiska, żeby posadzić przed zimą krzewy owocowe. Sam mam niedużo czasu, więc myślę sobie zamiast kopać łopatą ,dam rolnikowi dwie stówy, niech zarobi zamiast stać pod sklepem. Praca niezbyt odpowiedzialna i nie wymagająca dużego wysiłku psychicznego, a i dniówka niezła. Niestety, nie ma chętnych!! A to sprzętu brak albo zepsuty, a to ziemia za sucha, a to się nie da itd. Stąd moje pytanie - jest w Polsce na wsi bezrobocie czy nie, bo już sam nie wiem. wiesz co jest? pijanstwo i ogolna niechec do pracy, bo lepiej postac pod sklepem i pic . Aha no i ponarzekac. Oczywiscie nie wszyscy sa tacy, sa i pracowici ludzie, ja sama mam rodzine na wsi, haruja od rana do nocy ale maja tyle kasy ile nie jeden z miasta, zyja jak paczki w masle, na wszystko ich stac,ale to sa ludzie ktorzy pracuja, niestety chyba wiecej jest tych pijacych - to smutne. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mTom 25.10.2005 08:27 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Października 2005 Polscy budowlańcy chcą Ukraińców O kontyngent 15 tys. ukraińskich fachowców poproszą rząd przedsiębiorcy budowlani. Prawdopodobnie w listopadzie przedstawią mu projekt umowy gospodarczej z Ukrainą "Gazeta" dotarła do wstępnego projektu. Wynika z niego, że umowę, która umożliwiłaby ukraińskim firmom budowlanym wejście na polski rynek wyłącznie w charakterze podwykonawców, miałyby podpisać ministerstwa gospodarki Polski i Ukrainy. Bez dumpingu socjalnego Określałyby one co roku kontyngent pracowników - na początek 15 tys. Rozdzieleniem tego limitu pomiędzy ukraińskie firmy zajmowałby się ich resort gospodarki. Każde zezwolenie na pracę kosztowałoby 200 zł, a nie - jak obecnie - około 850 zł. Ponadto pracownicy ukraińscy nie mogliby zarabiać mniej niż polscy. Ile konkretnie? Autorzy projektu umowy proponują, by w całej branży budowlanej obowiązywała minimalna płaca. O jej wprowadzenie od dawna zabiega Konfederacja Budownictwa i Nieruchomości (dawniej Federacja Pracodawców i Przedsiębiorców Przemysłu Budowlanego RP) oraz związki zawodowe "Solidarność" i "Budowlani". W 2004 r. pracodawcy i związkowcy zawarli nawet porozumienie w tej sprawie. Obecne minimum płacowe to 7,17 zł za godzinę. Firmy ukraińskie musiałyby też przestrzegać polskich przepisów BHP oraz ubezpieczać swoich pracowników. Takie rozwiązania najpewniej usatysfakcjonują związkowców. Przewodniczący "Budowlanych" Zbigniew Janowski już miesiąc temu przyznał w rozmowie z "Gazetą", że tego typu umowa ograniczyłaby szarą strefę w budownictwie. Także Andrzej Malta z "Solidarności" zadeklarował niedawno w czasie debaty zorganizowanej przez Inicjatywę Współpracy Polsko-Amerykańsko-Ukraińskiej (PAUCI), że związek opowie się za legalizacją pracy ukraińskich budowlańców, jeśli będą mieli zapewnione takie same warunki pracy jak Polacy. Sojusz przedsiębiorców Dyrektor Polskiej Izby Przemysłowo-Handlowej Budownictwa Zbigniew Bachman poinformował nas, że projekt umowy jest obecnie uzgadniany z ukraińskimi organizacjami budowlanymi. Bachman, który właśnie wrócił z Kijowa, zapewnia, że inicjatywę polskich przedsiębiorców (także m.in. Polskiego Stowarzyszenia Budowniczych Domów) ciepło przyjął nie tylko Związek Budowlańców Ukrainy, ale także urzędujący od niespełna dwóch tygodni nowy minister budownictwa tego kraju. Według Bachmana dopiero po tych uzgodnieniach, prawdopodobnie za dwa tygodnie, projekt trafi na biurko naszego ministra gospodarki (o ile do tego czasu PiS i PO utworzą rząd). Przedsiębiorcy są zdeterminowani, bo po wejściu Polski do UE nasi fachowcy zaczęli masowo wyjeżdżać do pracy w Anglii, Irlandii czy krajach skandynawskich. Szefowie firm alarmują, że brakuje im m.in. murarzy, tynkarzy i cieśli. Kłopot mają także firmy deweloperskie, bo wskutek przestojów na budowach grożą im kary za niedotrzymanie terminu oddania mieszkań. Nasi do UE, Ukraińcy do Rosji Ale czy ukraińskie firmy budowlane nadają się na podwykonawców? Jakie mogą być ich oczekiwania płacowe? Odpowiedzi na te pytania szukali w Kijowie przedstawiciele kilku polskich firm. Członek zarządu i dyrektor generalny Dom Development Grzegorz Kiełpsz opowiada, że duże ukraińskie przedsiębiorstwa specjalizują się w tzw. budownictwie ciężkim (obiekty przemysłowe, rurociągi itp.). Tymczasem akurat Domowi Development zależy na firmach umiejących stawiać i wykańczać budynki mieszkalne. Wprawdzie na ukraińskim rynku mieszkaniowym działają małe firmy prywatne, ale te raczej nie narzekają na brak zleceń. Bachman potwierdza, że ukraińscy budowlańcy mają ogromne wzięcie w Rosji i Kazachstanie. Argumentem w takich sytuacjach są pieniądze. - W Kijowe spawacz zarabia równowartość 800, a wykwalifikowany robotnik 500 dol. miesięcznie - mówi Bachman. Przyznaje jednak, że stolica to enklawa. Grzegorz Kiełpsz liczy więc na firmy z zachodnich i południowych obwodów Ukrainy, gdzie zarobki robotników są dużo niższe. Bachman ocenia, że uda się ściągnąć do nas ukraińskich fachowców, jeśli dostaną na rękę więcej niż 200 dol. miesięcznie, czyli dziś przeszło 650 zł. Dodajmy, że w naszym kraju średnia oficjalna w budownictwie to 850-1000 zł brutto miesięcznie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.