Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Przerasta mnie ta wykończeniówka


Recommended Posts

Plan był taki, że w pół roku wybudujemy i zamieszkamy. W ciągu ostatniego miesiąca wszystko się posypało. Wcześniej wszystko szło płynnie z małymi przesunięciami terminów, ale zgodnie z wstępnymi założeniami. Czas wykańczać i się wprowadzać, a mi zabrakło sił. Teraz trzeba podejmować najważniejsze decyzje i chyba mnie to przerosło lub nie jestem przygotowana wystarczająco na ten etap budowy. A może boję się przeprowadzki???

Czakam na Wasze wsparcie i pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wsparcie? Jakie wsparcie? Ja mam to samo... :(

Pocieszę Cię tylko, że ekipa wykończeniowa w końcu się kiedyś wyniesie. U mnie się właśnie wynieśli i powoli zaczynam odzyskiwać równowagę. Oczywiście jeszcze kupa rzeczy do zrobienia, ale teraz jest chwila spokoju...

 

Łączę się w bólu depresji wykończeniowej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie też wykończeniówka wykańcza :-?

Kasy coraz mniej a każda decyzja pociaga za sobą spore finanse.

Powinam wykończeniówkę zostawić na bardziej "energiczne" okresy- wiosnę i lato, bo zimą jestem do niczego - marzę tylko o ciepłym łóżeczku i dobrej książce a tu jeszcze tyle spraw i decyzji do podjęcia ...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja jak do tej pory widziałem samochód ekipy na mojej budowie to się cieszyłem, teraz jak widzę to się wściekam. Najchętniej wziąłbym kija i pogonił :wink:

 

Ciągle im czegoś brakuje, a to fugi a to kilku cegieł, listewek, kleju, kartongipsu, kilku płytek, pianki sranki i czego tam jeszcze. Teraz trzeba kupić-dobrać kolory farb, znowu kilka godzin w sapermarkecie a kiedy pracować ??

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja jak do tej pory widziałem samochód ekipy na mojej budowie to się cieszyłem, teraz jak widzę to się wściekam. Najchętniej wziąłbym kija i pogonił :wink:

 

Ciągle im czegoś brakuje, a to fugi a to kilku cegieł, listewek, kleju, kartongipsu, kilku płytek, pianki sranki i czego tam jeszcze. Teraz trzeba kupić-dobrać kolory farb, znowu kilka godzin w sapermarkecie a kiedy pracować ??

 

:lol:

mam to samo - tylko gorzej, że przy tych sufitach i wykończeniówce to mój mąż robi- i ma przechlapane - bo na obcych ludzi to trochę głupio tak krzyczeć a na męża :wink: po co on tyle tych zaczepów do sufitu potrzebuje :evil: :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja jak do tej pory widziałem samochód ekipy na mojej budowie to się cieszyłem, teraz jak widzę to się wściekam. Najchętniej wziąłbym kija i pogonił :wink:

 

Ciągle im czegoś brakuje, a to fugi a to kilku cegieł, listewek, kleju, kartongipsu, kilku płytek, pianki sranki i czego tam jeszcze. Teraz trzeba kupić-dobrać kolory farb, znowu kilka godzin w sapermarkecie a kiedy pracować ??

 

Oj jak ja to znam... Wszystkie soboty i niedziele poświęcone na zwiedzanie niejednego współczesnego muzeum komercji zwanego potocznie supermarketem :x

A kiedyś myślałam, że wybieranie, dobieranie, urządzanie to ogromna przyjemność, ba! marzyłam o tym :o

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hehe... no więc zarządziłem bunt i nie pojechałem po te farby. Jutro się zastanowię co dać do roboty moim fachowcom.

W gazowni wygonili mnie po numer domu do gminy grożąc że bez numeru domu gazu mi łaskawcy nie sprzedadzą.

Elektrownia grzebała coś mi na działce jakieś dwa tygodnie temu i ślad po nich zaginął, tzn. ślad jest, sterczy kilka kabli z ziemi i ze słupa, zapomnieli ich tylko ze sobą polączyć...drobiazg. Narazie biorę ich na przetrzymanie, nie dzwonię.

Goście od schodów też upaćkali je na kolor jaki chcieliśmy, kategorycznie zabronili na nie wchodzić przed polakierowaniem i ... i oczywiście ulotnili się przed polakierowaniem. Także od tygodnia mam parterówkę. Nie dzwoniłem. Żona nie wytrzymała, zadzwoniła. Fachury są na saksach w holandii. Obiecują że będą za tydzień. Zobaczymy.

Mam okropny bałagan na "placu boju" więc pojechałem pod sklep ugadać kilku miejscowych gumisiów do posprzątania. Płacę 5,- PLN za godzinę. Widocznie za mało, żaden się nie zjawił mimo wcześniejszych zapewnień. W sumie to nie jestem na nich zły być może sok z gumijagód im zaszkodził.

Teraz zgodnie z planem miałem mieć układaną kostkę. Oczywiście kasy już na nią nie starczy. Z drugiej strony tak sobie myślę ze jak trochę popada jesienny deszczyk to zrobi mi taką breję że żadna ekipa już do mnie nie dojedzie... do wiosny. Wreszcie bedzie trochę spokoju. Żona trochę marudzi że wprowadzka w tym roku staje pod znakiem zapytania. Powiedziałem że zawsze możemy sprzedać jej samochód co znacznie przyśpieszy prace wykończeniowe. Zastanawia się. Ciężko jej, widzę to :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To widzę, że jedyne co nam pozostaje to wzajemnie się powspierać. Najgorsze to chyba to, że kasy coraz mniej. Startowaliśmy z dobrym zapasem, wybraliśmy tani projekt, żeby na wykończeniówce poszaleć a tu masz ci los. Oko nie cieszą gołe mury, zimo jak w psiarni. Chcemy kupić kozę, ale najpierw trzeba wykafelkować. Kafelkarza brak, bo złapał fuchę a nie wspomnę już o tym, że ładnych kafelek nie ma w sklepach. Żeby zamontować piec to muszą być porządne drzwi i alarm. Co do drzwi już trzeci fachowiec się nimi zajmuje, bo poprzedni idioci nie potrafili pomalować drzwi surowych pod kolor okien. Mieliśmy już się wprowadzać, a tu wszysko uzależnione jest od roboli i czuję się tak jakby to oni układali mi życie. Do tego wszędzie bałagan, brak czasu dla dzieci i wieczne napięcie. Wczoraj mąż stwierdził sprzedajemy to w piz.... i kupujemy mieszkanie.

I tak nie sprzedamy więc modlę się tylko, żeby o tym horrorze jak najszybciej zapomnieć, ale żeby zapomnieć to to musi się najpierw skończyć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gosiu,

nie jesteś sama z tym tematem.

Ja też juz mam dość, chociaż niewiele nam brakuje do wprowadzenia się.

 

Najpierw kafelkarz siedział u nas 7 miesięcy. Fakt że zrobił ślicznie, ale przez to Jego tempo wszystko nam się poprzesuwało.

Potem szukałam na gwałt malarza żeby przygotować ściany przed parkietem, znalazłam, zrobił szybko i starannie, a potem łaskawie przyszedł parkieciarz - po miesiącu :( .

I teraz znowu czekam na tego ch.....go parkieciarza już następny miesiąc żeby łaskawie wycyklinował.

Normalnie ręce opadają, a ja mam początki depresji.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pozwolę sobie dołączyć do szanownego grona osób, które wykończeniówka przerosła.

Od kilku dni (nocy właściwie) budzę sie ok 3.00. Po głowie tłuką się jakieś straszliwe scenariusze dalszego ciągu wykończeniówki. Mam za sobą sprawę w sądzie, znikającego hydraulika, fachowca, który koniec rury odprowadzającej od pochłaniacza umieścił nie w kominie ale w suficie podwieszanym - ot tak po prostu bo było wygodniej. Przy okazji nie omieszkał przeciąć kabla od alarmu. Co tam! Jak broić to już na całego (i jeszcze mu za to zapłaciłam :oops: )To wydarzenia tylko z ostatniego okresu. Oczywiście skutek takich wczesnorannych rozmyślań to nieudany kolejny dzień, wrzody na żołądku i refleksja: "po co mi to było?"

No to się pożaliłam. Niech Ci, którzy przechodzą to samo nie czują się osamotnieni.

I jeszcze ciągle, mimo to, resztkami sił wierzę, że przyjdzie dzień kiedy powiem: "było warto" Obym go tylko w zdrowiu doczekała :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pozwolę sobie dołączyć do szanownego grona osób, które wykończeniówka przerosła.

Od kilku dni (nocy właściwie) budzę sie ok 3.00. Po głowie tłuką się jakieś straszliwe scenariusze dalszego ciągu wykończeniówki. Mam za sobą sprawę w sądzie, znikającego hydraulika, fachowca, który koniec rury odprowadzającej od pochłaniacza umieścił nie w kominie ale w suficie podwieszanym - ot tak po prostu bo było wygodniej. Przy okazji nie omieszkał przeciąć kabla od alarmu. Co tam! Jak broić to już na całego (i jeszcze mu za to zapłaciłam :oops: )To wydarzenia tylko z ostatniego okresu. Oczywiście skutek takich wczesnorannych rozmyślań to nieudany kolejny dzień, wrzody na żołądku i refleksja: "po co mi to było?"

No to się pożaliłam. Niech Ci, którzy przechodzą to samo nie czują się osamotnieni.

I jeszcze ciągle, mimo to, resztkami sił wierzę, że przyjdzie dzień kiedy powiem: "było warto" Obym go tylko w zdrowiu doczekała :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wykończenówka przede mną. Zaczynam ją wiosną. I już mnie przeraża. Sieedzę, myslę i dochodze do wniosku, ze juz sama nie wiem, co mi się podoba i czego chcę naprawdę /kolorystyka płytek, co na podłogi w salonie i kuchni itp itd/ Łaże po sklepach,kopię w necie, czytam i czytam/głównie forum Muratora :)/...mam coraz wiekszy mętlik. Wydawało mi się, że jak juz się na cos zdecydujemy to odetchnę, a tu czytam, ze dopiero schody przede mną...... :cry:
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...