Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Ach, ta trudna młodzież...pomocy!


Patsi

Recommended Posts

No to się wpakowałam, na własne życzenie :-? I czuję bezradność jak mało kiedy :-?

Zaczęłam prowadzić grupowe spotkania z tzw. trudną młodzieżą w jednej z placówek wychowawczych (15-18 lat). Z takimi typkami, co to albo wagarowali i zwiedzili wszystkie szkoły dookoła, albo ich powyrzucali za pobicia czy znęcania :x albo ucieczki z domu czy inne tam. Zajęcia są po lekcjach, mają służyć nauce empatii, przewidywania konsekwencji podejmowanych decyzji, rozwojowi moralnemui inne takie. Wcześniej rutynowo, od kilku lat robiłam takie rzeczy - więc propozycję oceniłam jako "pestkę".

I tu niespodzianka. Zachowania uczniów niczym mnie nie zaskoczyły - no może trochę. Wulgaryzmy, głupawe komentarze, przeszkadzanie w sposób umyślny i prowokacyjny, telefony, muzyka, wychodzenie z zajęć i inne tam. Zaisteresowanych jest średnio 2-3 pary oczu na jakieś 15 par. Przeraża mnie stosunek dyrekcji placówki do ich zachowania " nie napluli na panią, więc chyba pani sobie radzi?" :o Tak więc wszystko dozwolone, no może jeszcze oprócz wkładania wykładowcy na głowę kubła na śmieci :-? Rozmowy z dyrekcją nie przynoszą skutku " dla nich trzeba być wyrozumiałym, cierpliwie rozmawiać". Ręce opadają, toż to legalny przedsionek poprawczaka albo kryminału.

Tak sobie myślę, jak wykorzystac ten czas który mam dla nich. Czy lekceważyć prowokację i agresję, ale wtedy wejdą mi z tym "kubłem nieczystości "na głowę! Zwracanie uwagi powoduje ogólny smiech w stylu "no i co, k..a, że pani nie toleruje takich słów, chacha?" Nic im nie mogę zrobić, ani pomóc, ani zaszkodzić - mam tylko uczyć umiejętności 8) Rzecz jasna w grupie siła, szczególnie dziewczyny potrafią byc bezwzględne - pojedynczo naweł łapię z nimi kontakt.

Może ktoś ma podobne doświadczenia i wie jak się zachować, nie chcę sie poddawać, sytuację traktuję jak swoiste wyzwanie. No i jest we mnie ta złudna nadzieja, że może choc minimalnie zapobiegnę jakiemuś nieszczęściu w przyszłości...

Szanowne dostępne grono pedagogiczne - POMOCY!! I wszyscy inni też 8)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Patsi!Chcialam powiedzic,ze zdecydowanie jestem to "inne" grono i od razu zaznaczyc,ze Cie podziwiam,bo ja chyba po takich spotkaniach zalapalabym dola...,juz jak spotykam tych obrazonych na caly swiat smarkaczy to mnie blady strach ogarnia na co ich JUZ stac a na co ich bedzie stac jak jeszcze troche podrosna.... :(

Ogolnie przeraza mnie ten nadmiar agresji w mlodych,zeby nie powiedziec ze w dzieciach-kiedys wracalam z synem po 18 do domu i jakies dzieci rzucaly w nas kamieniami :o :o :o ,a to ze ja reagowalam na nie wiele sie zdawalo....

I wlasnie, bardzo jest dla mnie zastanawiajace,dleczego to z dziewczynami najgorzej jest dojsc do ładu i jak to sie dzieje,ze sa takimi potwornymi podjudzaczkami "tłumu".... :evil: :x :evil:

 

No i jest we mnie ta złudna nadzieja, że może choc minimalnie zapobiegnę jakiemuś nieszczęściu w przyszłości...
i ja tez w to wierze,wiec wspieram Cie duchowo jak moge ;) :) !!!!

 

 

A co do wychowawcow,dyrekcji i samych rodzicow to prawda jest taka,ze ostatnio dorosli stali sie glupsi od dzieci-pozwalajac im na wszystko i wychowujac bezstresowo...a moze im poprostu nie zalezy na nich i tyle....

 

Zle sie dzieje,ale chec do zycia i wiare w ludzi przywracaja mi miedzy innymi takie osoby jak Ty :) !!!

Powodzenia w tej nie latwej misji!!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Patsi, ja z kolei z pedagogika mialam piąte przez dziesiąte w zamierzchlych czasach do czynienia, takze troche praktyki w mocowaniu się z grupą. Nigdy jedank z tak trudną grupą - więc moje uwagi bierz z dystansem, bo łatwo mi gadać :)

 

Wydaje mi się, że najważniejsze to wygrać ich uwagę - tę która tak szybciutko ucieka. Nie masz pewnie raczej szans na bycie byłą instruktorką karate, ale szukaj czegoś co może ich zaskoczyć i zainteresowac. Zeby to wykryc - daj im szanse pogadac o nich samych, o tym co lubia, co ich rajcuje.

 

Ale najpierw probuj wyjść poza schemat. Dlaczego masz nie życzyc sobie wulgaryzmow? Kazdy belfer sobie nie zyczy i po to ich uzywaja, żeby miec plaszczyzne konfrontacji. Moze nie dołaczaj ;) ale przynajmniej ignoruj - jak z dwulatkiem.

 

Sprobuj rozpirzyc standardowy uklad. Wymysl zajecia wymagajace zmiany miejsc, rekonfiguracji ławek czy stołów, i wprowadzające jakąs dramaturgię. cos na co sie czeka, zeby sie cos okazalo na koncu.

 

Polub ich. Wiem jak to okropnie brzmi - juz ich troche lubisz bo sie dla nich poswiecasz, ale postaraj sie znalezc wiecej konkretnych powodow dla ktorych mozna ich lubic. Jesli poczuja ze jestes po ich stronie - masz wieksze szanse cos wartosciowego wykrzesac.

 

Moze zciagnij na zajecia kogos, kto im imponuje, a kto ma prosty kregoslup. tylko uwaga - albo calkiem bez dydaktyki, albo calkiem wprost o tym co oni juz zmalowali.

 

Nie calkiem zrozumiałam czego uczysz ? Jakich umiejętności? jak na ich uzytek nazywa sie twoj przedmiot? Jesteś psychologiem? Napisz - moze mozna z tego cos wydusic, a moze trzeba by jakies inne techniki zastosowac.

 

Ale najlepiej to z zycia - ja bym pewnie probowala przebrac kogos z nich za Ziobre, innego za menela spod budki z piwem, kogos za matke, za kilkunastomiesieczne niemowle, kogos za damskiego boksera, za pare jeszcz innych postaci i na podstawie bieżących wycinkow prasowych podyskutowac ustami tych postaci o ostanim pomysle zaostrzenia kar. Niech plota co chca. wolno klac tylko na koniec musza ci pomoc sporzadzic na tablicy jakies podsumowanie.

 

To ze masz uczyc empatii nie znaczy, ze nie mozesz z nimi rozmawiac o tym jak sie dochodzi do duzych osiagniec w sprocie, albo o zawodach jakie za chwile im przejda ostatecznie kolo nosa jesli nie wezma dupy w troki i dlaczego to szkoda.

 

odpisz - pls - zebym wiedziala ze moje dobre rady cie nie zabily ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

...tak naprawdę jedyną szansą jest ... zaimponowanie !

 

...w dobie, gdzie lansuje się typ "IDOLa" tylko to może przykuć ich uwagę.

 

...i racje ma Bratki - trzeba iść w kierunku czegoś co sprawia im frajdę

( poza chlaniem i rozrabianiem :wink: )...

 

.. rozpoznaj ich potrzeby, zainteresowania - zrób anonimową ankietę,

w której zręcznie ukryj pytanko w stylu "co byś chciał(-ła) robić na spotkaniach ?"

poszukaj wspólnego mianownika i spróbuj działać w tym kierunku..

 

.....kiedyś, tanim rozwiązaniem był np. pomysł na zespół tańca nowoczesnego, może masz kogoś kto Ci w tym pomoże ?

 

Pozdro

J

 

P.O-W.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja zupełnie pedagogiem nie jestem, ale moja ciotka uczyła w szkole dla dzieciaków upośledzonych. I mieli kilku wolontariuszy z zapapranym życiorysem - podobno lepszych nie było. Lubili robić coś, co jest autentycznie potrzebne, byli bardzo kreatywni i ... ciepli w obejściu.

Może spróbuj nawiązać kontakt z taką placówką i rzucić temat. Może chociaż kilku się zarazi...

Dla mnie najgorszy problem takich dzieciaków to jednoczesne poczucie siły, bezkarności i wykluczenia. Może jakby zaproponować im coś konkretnego, namacalnego - to by załapało... Może np pomoc w stadninie w zamian za mozliwość pojeżdzenia... Sama nie wiem.

Jak napisałam bzdurki - wybaczcie - nie fachowiec ze mnie ;) Ale też bym chciała, żeby te dzieciaki robiły cos konstruktywnego zamiast rozwalać śmietniki :evil:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bezwzględu na to czy pracuje się z dziećmi "ok" czy odbiegającymi od porządanych standardów to na pewno trzeba być w tym wszystkim autentycznym. Z dzieciakami jest tak, że w momencie wyczują klimat i kompetencje, sztuczne pozy i udawanie. Będą robić dużo rzeczy by ustalać, przesuwać czy przełazić przez granice, które im stawiasz.

 

Myślę, że w tych kontaktach ważny jest autentyzm. Możana mówić co się czuje i mozna przy tym byc w roli "prowadząca" dużo cierpliwości ale i konsekwencji !!!!!!

 

Myślę, że w takim przypadku ważna jest:

- ilość osób w grupie ( 14-15 na dwóch trenerów, jeden mało),

- mieć jakiś scenariusz na spotkania (oczywiście elastyczny),

- unikać schematyczności spotkań,

- jak mają przynieść efekt to 2 razy w tygodniu,

- zaangażować w pracę, zajęcie itp. lidera w grupie, tzw. "błazna"

- to co ktoś przede mną powiedział zmieniac miejsca siedzenia, np. wprowadzić jako regułę,

- spytać czym chcą się zajmować , ustalić jakie mają oczekiwania potem kontraktować jezeli jesteś w stanie im coś z tego dać to co oni w zamian zrobią dla ciebie,

- szanować ich bo pewnie tego w życiu nie dośwaidczają

 

Cóż na nauczycieli i ich "wiarę" bym nie liczyła.

 

Cóż pamiętać o tym, że nikt sam sie nie rodzi "upierdliwy"

Powściekać się czasami porzucać błotem w duszy w imię emocji, które są autentyczne.

Polecam książki "W co grają ludzie", coś o dynamice grupowej itd...

Nie oczekiwac cudów ale w tym wszystkim pamiętać o tym , że warto.

 

 

pozdrawiam Cię serdecznie

Aga

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja zupełnie pedagogiem nie jestem, ale moja ciotka uczyła w szkole dla dzieciaków upośledzonych. I mieli kilku wolontariuszy z zapapranym życiorysem - podobno lepszych nie było. Lubili robić coś, co jest autentycznie potrzebne, byli bardzo kreatywni i ... ciepli w obejściu.

Może spróbuj nawiązać kontakt z taką placówką i rzucić temat. Może chociaż kilku się zarazi...

Dla mnie najgorszy problem takich dzieciaków to jednoczesne poczucie siły, bezkarności i wykluczenia. Może jakby zaproponować im coś konkretnego, namacalnego - to by załapało... Może np pomoc w stadninie w zamian za mozliwość pojeżdzenia... Sama nie wiem.

Jak napisałam bzdurki - wybaczcie - nie fachowiec ze mnie ;) Ale też bym chciała, żeby te dzieciaki robiły cos konstruktywnego zamiast rozwalać śmietniki :evil:

 

 

baba zawsze mowilam, ze w tej materii dyplomy to dykta, ze z tym sie czlowiek rodzi :D Żadne bzdurki - bardzo trafne!

 

Moze nie byc latwe technicznie, ale moim zdaniem warto szukac sposobu, zeby to wdrożyc. Tez sie zastanawialam - jakby ich wyprowadzic z klasy (bylam mniej pomyslowa, myslalam o schronisku dla zwierzat) - ale to cholera jeszcze nieletnie, a juz niemanewrowalne na tyle by Patsi byla bezpieczna holując grupę. Twój pomysł ma te dodatkowa zalete, ze moze dzialac bez obarczania jej dodatkową odpowiedzialnoscia. A przede wszystkim trafia w sedno.

 

To tez ta autentycznosc o ktorej pisze Aga KN

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za wszystkie podpowiedzi, za to, że traktujecie temat poważnie.

Rzeczywiście jestem psychologiem, ale takim od typowych chorób psychicznych, zaburzeń emocjonalnych, stresów itp. Prowadziłam wielokrotnie zajęcia nawet dla upośledzonych czy skazanych, ale z nimi dość jasno udawało mi sie określić reguły gry, naprawdę nie miałam większych problemów. W ośrodku gdzie jestem teraz, wdrozyłam już wcześniej trochę z polecanych przez was rad, np. omawiając jakiś przykład odnosiłam się do doświadczeń uczniów, albo jakieś głupawe nawet, ale trafne komentarze kwitowałam entuzjastyczną pochwałą dla "lotności umysłu." Może to faktycznie sukces, że jednak mnie jeszcze nie opluli? :wink:

Potrzebuję czegoś, dzięki czemu grupa "zaskoczy" na właściwe tory, choć są niechętni nawet do układania krzeseł w kółko. Kiedy proponuję zabawę na rozgrzewkę "Marta, opowiedz dwie historie - prawdziwą i fałszywą i niech reszta za pomocą pytań zgadnie, która jest autentyczna" - to słyszę "Jedna historia: po imprezie rzy....łam trzy razy, a druga - po imprezie rzy..łam pięć razy i szósty raz przez balkon". Albo sie nie odzywają, albo "niech pani kończy, bo sie nudzimy" " co za pier....lenie, rz.. sie chce" "niech pani nic nie mówi, bo mi telefon dzwoni, nie słyszy pani?" Tacy są uroczy. Ustalają taktykę. A ja sie zawzięłam i nie odpuszczę. Mam z nimi 30 godzin, dwie grupy, tylko na terenie ośrodka- wyjść razem chyba nawet bym się bała :-?

Ostatnio zrobiłam im dylemat moralny; co byś zrobił znajdując portfel i 200 zł. Było dość ciekawie, bo zasada "znalezione nie kradzione" w pewnych sytuacjach przestała być uniewrsalna, gdy chodziło i nich samych rzecz jasna :wink:

Nie poddam się i już. A prowokują mnie jak nie wiem co, bo jestem babką, i tyle. Ale powiedziałam im: za krzyczenie mi nie płacą, więc was proszę o to czy tamto. Jeśli chcecie wyprowadzic mnie z równowagi to jesteście na dobrej drodze, tyle, że nie o to tutaj chodzi: kto mocniejszy....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I jeszcze jedna moja refleksja: niedawno kilku 13-latków znęcało się nad bezdomnym, aż zmarł. Chłopcy z tzw. normalnych rodzin, grzeczni w szkole, dobrzy uczniowie. A jednak jestem przekonana, że wszystko zaczyna się gdzieś w domu. Stopień zaawansowania demoralizacji "moich" kursantów może jest 100 razy wyższy, ale nie mogę machnąć ręką - niech sie kto inny martwi. Nie potrafię. Gdzieś w głębi mnie jest nadzieja, że może dzięki temu juz niedługo lepiej zrozumię moje własne dziecko, albo ono powie kiedys kolegom: daj spokój, nie warto...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Patsi, czy oglądałaś film "Młodzi gniewni" z Michelle Pfeiffer?

Bardzo podobne problemy do Twoich zostały tam poruszone,

z perspektywy nauczycielki trudnej młodzieży właśnie.

Wiele w tym filmie z tego, o czym pisze bratki.

Może film nie najwyższych lotów,

może realia amerykańskie są inne od naszych (na pewno),

ale myślę, że można coś niecoś podpatrzeć, zmodyfikować

i być może przenieść w nasze realia.

 

Patsi, podziwiam Cię za to co robisz, trzymam kciuki za powodzenie

i życzę pełnej satysfakcji! :D

Prosimy też o krótkie chociaż relacje z najmniejszego choćby kroku do przodu!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

matka, dzięki. Dobrze, że inni mają mniejszą sklerozę niż ja :D Do tego filmu piłam pisząc o "byłej instruktorce karate", ale żeby tak zaraz tytuł pamiętać... Fakt, że to kino raczej B, ale historia autentyczna jak najbardziej - i o ile pamiętam bohaterka bardzo poważną kariere od wychowawczych spraw beznadziejnych zrobiła.

 

Ale nie tylko stąd brałam inspiracje. Po prostu to tak jest z każdą grupą - że trzeba zrobić coś, cokolwiek, żeby na Ciebie patrzyli z większym zaciekawieniem, niż na ulubionego clowna, lub prowodyra. Źeby nie mogli się temu oprzeć. By było to silniejsze od nich. To "coś" bywa różne i pewnie najtrudniej je dobrać przy młodzieży niełatwej. Ale zasada jest dość uniwersalna. Przy czym, widziałam już belfrów, którzy nie mając tej krztyny gwiazdorstwa, takiej sztuki skupiania na sobie uwagi - potrafili z zupełnie normalnych dzieciaków w trymiga wyhodować grupę potworów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Patsi

Podziwiam Cię!

Dużo myślałem o tym, co opisujesz.

Pewnie na nic Ci się nie przydadzą moje przemyślenia, bo sytuacja "baby" jest inna niż faceta w takich interakcjach ale.

Dawno. Jeszcze na studiach, miałem wręcz wspaniałą babkę prowadzącą zajęcia z pedagogiki i psychologii.

Na "szkolnych" przykładach które pewnie oboje znamy POKAZAŁA a nie opowiedziała nam, co to jest plotka, jak powstaje, jakie właściwości w sobie nosimy i jakie są tego typowe skutki. Podobnie było z logiką zdań. Braliśmy artykuł z prasy i przypisując mu wartości (wartościując ) prwda-fałsz, opuszczaliśmy równoważniki zdań i redukując złożone zapisy do najprostszych (algebra boola, skracanie logiczne) sprowadzaliśmy artykół do pojedynczego stwierdzenia, które zawierał. Wyniki były że O RANY!!!

To samo z oświadczeniami polityków itp. Wyniki czasem przeczyły stawianym tezom.

To było ciekawe doswiadczenie.

Mam troje dzieciaków. Wojna domowa trwa ciągle. Staram sią nad tym panować.

 

Uważam, że brak rzetelnej wiedzy rodzi strach, strach rodzi agresję. Oni są pełni agresji. Może im to POKAZAĆ? Czy to oznacza, że są również peni niewiedzy? Strachu? (logika)

Może warto Im POKAZAĆ ten mechanizm i powiedzieć, że poznanie innych, które przecież NIMI SAMYMI rządzą jest proste?

Zwłaszcza tego rodzaju ludzie ostentacyjnie manifestują niechęć i protest wobec prób manewrowania nimi. Może to ich zaciekawi? Co do reszty - Ty stale w tym siedzisz, to chyba lepiej będziesz wiedziała jak tę ich uwagę skanalizować?

Sam nie wiem. Chyba to za trudne dla mnie.

Jak pobredziłem, to pomiń.

Życzę Ci wiele cierpliwości i sukcesów.

Pozdrawiam Cię

Adam M.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem wręcz przekonana, że żadne z Was nie bredzi, o nie. Macie dużo racji, bardzo dużo, przecież ja wiele z waszych podpowiedzi znam - choć w teorii. Tylko naiwnie wierzyłam, że istnieje jakaś uniewersalna metoda na takich młodych gniewnych - ale cierp, człowieku, jak chcesz świat naprawiać :wink:

Przestaszyli mnie po prostu, mnie - co namawiam dorosłych chłopa do wcielania się w rolę dziecka, mikołaja, stróża prawa czy kogo tam potrzeba. Pamiętam, jak dyrektor mojej macierzystej placówki przyszedł kiedyś na zajęcia z grupą "bo nie wiem za co pani płacę", a tam obowiązuje zasada - każdy każdemu po imieniu. Gadał z kimś tam, więć skomentowałam "Marku, proszę cię o ciszę, udzielę ci głosu za chwilę" (hehe, ale miał minę! a potem dostałam podwyżkę na dodatku specjalnym).

Jak czytam wasze i moje posty to zaczynam ich trochę lubieć i - rozumieć?! Komentarze na życzenie jutro - zajęcia kończę o 19.00, trzymajcie kciuki.

Postanowiłam lekceważyć wszelką prowokację - skoro odpieranie ataku niewiele daje, może im się znudzi i przestaną?? :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ufff, na dzisiaj po wszystkim. Było trochę gorąco.... Kiedy weszłam na salę, zobaczyłam, że zebrała mi się cała śmietanka agresji - połączono grupy razem, bo dla części zabrakło stołków w pracowni komputerowej :o na szczęście przyszli nie wszyscy - było chyba 13 osób. Od razu protest: chcą iść na basen, nie chcą zajęć (nigdy nie chcą). Moje postaniowienie o lekceważeniu prowokacji wzięło w łeb po 10 minutach, gdy złapałam jednego gościa za fraki i prawie wyrzuciłam z zajęć. Oczywiście tyłków nie ruszą żeby zmienić miejsce, ktoś tam dzwoni przez komórkę, inni podpalają zeszłoroczną szopkę ze słomy - tak etapami, żeby tylko zaśmierdziało, potem zaraz gaszą mini - pożar. Wzywany na interwencję wychowawca - interweniuje "obiecaliście być grzeczni"- i sobie idzie.....Marta z Agatą śmieją się z jakichś SMS-ów, pokazują sobie wzorki na paznokciach :-? .

Zostałam sama na placu boju. Słucha mnie może 3 osoby, więc mówię tylko do nich cały czas chodząc, ale przeszkadzają mi śmiechy i głupawe komentarze. Staram sie do nich pośrednio nawiązać, mam temat o postawach życiowych i asertywności - więc podchodzę i mówię do jednego z chłopców "mam do ciebie interes i bezpośrednią prośbę: przestań rozmawiać" a on na to "niechże pani da spokój, tu nikt nie słucha, przecież pani widzi". Ignoruję go i dalej swoje, a żeby ich obudzić to podaję imionami przykłady, jak konkretne osoby mogą czy też zachowują się na co dzień.

Pół godziny przed końcem mówią, że się powtarzam, że już to słyszeli od kogoś tam kiedyś tam. Pytani o konsekwencje poszczególnych zachowań (agresja, asertywność, uległość i inne) nie wiedzą, o co ich pytam? I dlaczego znowu jakieś konsekwencje? A kto by sie tym przejmował - będą to będą, oni chcą na basen.

Po zajęciach wołam na chwilę Martę - nieformalnego przywódcę stada żeńskiego. Rozmawiamy chwilę, czuję u niej lekką depresję i nagle ta smarkata otwarła sie trochę przede mną: wychowana w domu dziecka, zabrana od ojca po śmierci matki - alkoholiczki, która zaczęła pić po śmierci drugiej córki. Marta jest cwana, ale teraz chyba nie gra, to niemożliwe ale mnie słucha, bo odpowiada na pytania. To niemożliwe, żeby ten dzieciak po domu dziecka, pogotowiu, OHP i innych tam nigdy z nikim nie rozmawiał o swoim bólu i...skrzywdzonym wewnętrznym dziecku. Pogadałyśmy tylko 20 minut, umówiłam sie z nią na czwartek na kontynuację rozmowy. kiedy mijamy się w dzwiach wyjściowych, słyszę spod ściany "dobranoc". Normalnie jakiś cud, musze zrobić wszystko, żeby mi nie uciekła do tego swojego świata agresji i urazy do wszystkiego o wszystko.

Jestem strasznie zmęczona, ale trochę zadowolona - coś tam ruszyło ku dobremu :wink: Oby to co wydarzyło się dziś, nie zabrało mi czujności 8)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bratki, może moje intencje zostały źle odczytane przez Ciebie, może jaki chochlik się zakradł...Tak czy inaczej, teraz ja jestem zaskoczona :roll: bo nie miałam zamiaru spowodowania u nikogo żadnej urazy. A może mamy odmienne, specyficzne poczucie humoru :wink: Liczę na odrobinę miłosierdzia i drugą szansę :wink:
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moje wieloletnie doświadczenia są dość podobne. Od kilku lat mam jednak możliwość pracy w bardzo małych grupach, właściwie to zajęcia prawie indywidualne.

(nietypowa szkoła, uczniowie zazwyczaj w normie intelektualnej, przebywają najczęściej kilka - kilkanaście dni w tej szkole, wyrwani z własnych środowisk)

Wnioski - a właściwie utopijne życzenia dla nauczycieli: tworzenie najwyżej pięcioosobowych klas dla młodzieży "z problemami" i dużo, dużo zajęć indywidualnych. Bo nikt z tymi dzieciakami nie rozmawia (codziennie!). To działa!!! Sprawdziłam!!!

Patsi, życzę dużo siły i zdrowia :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nowwi, liczę na podpowiedź co najbardziej na nich działa? Jakie tematy warto poruszać? Co realnego utrzyma ich uwagę dłużej niż dwie minuty? Ja na szczęście też mogę spotykać się z nimi indywidualnie, każdy ma "przydział " 3 godziny, trochę to mało ale zawsze coś. Prywatnie też uważam, że grupa już 12 osób wymaga obecności dwóch trenerów czy prowadzących, ale nie ja ustalałam reguły moich spotkań.

pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Patsi, naprawdę nie jestem ekspertem. Pomaga mi nietypowe miejsce, oderwanie od środowiska znanego dzieciakowi. Ja staram się po prostu słuchać.

No i łobuz potraktowany jak grzeczny uczeń jest często tak zaskoczony, że niechcący zapomina kląć :wink: Ale to musi być na serio, bo żaden fałsz nie przejdzie. Tak mi wyszło z doświadczeń.

Oczywiście, nie dogadamy się z każdym. Ale większość pragnie, żeby ktoś się nimi zainteresował.

Nasze sytuacje zawodowe jednak sporo się różnią, nie zamieniłabym się z Tobą, tym bardziej "chylę czoła"

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj, zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami spotkałam się z Martą. Wychowawca zaczął szukać jej po całym internacie, krzyczy, że chyba zwiała, a ona.... czekała pod drzwiami. Rozmawiała chętnie, mówiła dużo o poprzedniej placówce, gdzie ona-dziewczyna z gór-czuła się zakłopotana. Dlatego zaczęła zachowywać się agresywnie, żeby się nie dać bardziej cwanym. A tu, okazuje się, jest oceniana jak najgorsza, a przecież - jak twierdzi - wcale tego nie chce :roll: Poprosiła na początek o wskazówki, jak normalnie rozmawaić z ludźmi żeby nie musiała krzyczeć, żeby jej słuchali!!! Najpierw myslałam, że żartuje, a potem zrozumiałam, że tak się chyba sama nakręca, że juz nie pamieta że można zachowywać się inaczej....

Tak czy owak, może ona robi sobie ze mnie tak zwane jaja, a może coś do niej zaczyna docierać - oby..........

Ale nie tracę czujności :wink:

nowwi, tak mi się zdaje, że często chyba jako dorośli przyjmujemy jakąś sprawę jako oczywistą, a dla drugiej strony coś może być nowością. Dlatego w takim zawodzie nigdy nie grozi rutyna - masz rację, słuchanie to podstawa.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...