Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

świąteczny problem


EDZIA

Recommended Posts

Nie zgadzam się z Tobą Przekorku. Edzia jest wspaniałą kobietą o wielkim sercu. To, że nie wzięła tego chłopca na święta do siebie, świadczy tylko o jej odpowiedzialności. Tak samo jak dzielenie się z nami obawami i prośba o radę.

Myślę, jestem przekonany, że Edzia postąpiła słusznie i bardzo odpowiedzialnie. Nie można od niej wymagać by naprawiała całe zło tego świata kosztem swoim i swojej rodziny. Ten chłopak to dorosły mężczyzna o umyśle małego dziecka. Przeczytaj co napisała Patsi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W naszej kulturze święta, zwłaszcza Bożego Narodzenia są świętami na wskroś rodzinnymi. Po to stawiamy dodatkowe nakrycie, by ktoś realnie mógł z niego skorzystać, a nie po to aby stało i ładnie wyglądało.

Kiedyś, dość dawno temu, pojawiło się u nas w jedne czy drugie święta puste nakrycie. A potem wywiązała się dyskusja, czy na pewno drzwi stałyby otworem DLA KAŻDEGO kto do nich zapuka ? Czy będzie nam miło, kiedy zamiast zapachu choinki obezwładni nas smród niemytego od tygodni ciała i niepranych ubrań, a do wigilijnego barszczu posypią się wszy ze skołtunionej głowy gościa ? Zbyt obrazowo ? OK. Najbardziej złośliwy sąsiad ? A może ubek z szóstego, który brał kasę za "opiekę" nad nami ?

 

A ten zwyczaj - zaiste, piękny i szlachetny wielce - wywodzi się przecież jeszcze z dworów szlacheckich, z okresu powstań, kiedy po pierwsze ludzie mieszkali zupełnie inaczej, a po drugie ten ceremoniał był wyrazem pamięci o zesłanych i więzionych za wolność ojczyzny. Pomijam, że nie było narkomanów, rzesz bezdomnych, zdziczenia obyczajów itp. I telewizji, która by to zdziczenie przedstawiała codziennie.

 

Więcej puste nakrycie się u nas nie pojawiło. Bo wszystko ma swoje granice.

 

 

 

Odtrącenie nigdy nie boli bardziej niż w Wigilię. Wstyd...

Nie trzeba było dawać mu numeru telefonu - córkom trzeba teraz wpoić zasadę odpowiedzialności za swoje czyny. Obecnosć tego gościa tylko by w tym pomogła.

Nic nie boli tak jak życie - szczególnie w jego przypadku. Ty miałaś spokojny wypoczynek, wypowiedź Patsi pewnie Ci ulżyła, czujesz sie rozgrzeszona, a on przepłakał święta, najświętsze ze wszystkich świąt.

Skąd wiesz, że przepłakał ?

Odtrąciła go przede wszystkim jego rodzina, odtrącił go - na swój sposób - zakład, dla wychowawców którego pewnie lepsze byłoby "pozbycie się" wychowanków na święta. A może nie ? Może to były dla niego dobre, przyjemne święta ? Poza tym facet dzwoni teraz kilka razy dziennie, więc chyba nie jest jakoś wyjątkowo obrażony, prawda ?

I skąd wiesz, ze Edzia czuje się rozgrzeszona ? Ja odczuwam, że raczej jest całkiem odwrotnie.

Daje się tyle, ile można dać - jeśli można dać co jakiś czas godzinę rozmowy w cztery oczy, a codziennie poświęcać minuty swego czasu w rozmowie telefonicznej, to już jest bardzo wiele. To jest więcej niż dwa dni świąt. Wiecej, bo to jest i trwa.

Nie ma żadnego musu, by Edzia miała stosować zasadę "wszystko albo nic", bo nic nie musi. To jej życie, jej wybory i jej odpowiedzialność, moim zdaniem wyjątkowa. Patsi napisała już na ten temat.

 

 

 

No cóż...Może się narażę, ale uważam, że takie dozowanie dobroci jest nie fair.

[...] Bo MÓGŁBY (może nie ma, a jedynie mógłby) mieć potrzebę seksualną, a może i próbować ją zaspokoić z jedną z twoich córek. Na tym to rozgrzeszenie się oparło.

Takie "dozowanie dobroci" jest jak najbardziej fair. Na pierwszym miejscu jest rodzina i jej bezpieczeństwo, spokój, a nawet wygoda, dopiero potem cała reszta świata. Pierwszą powinnością matki jest dbać o własne dzieci, o cudze dopiero potem.

Można pomagać na tyle, na ile się czuje, że jest się w stanie "dać siebie" bez szkody dla siebie samego, bo - nawet kiedy nie stałoby się nic złego - deficyt, kiedy ciągle więcej dajemy niż dostajemy, kiedyś się boleśnie odbije na naszym życiu. I stawiam dziewięć do jednego, że nie będzie wtedy nikogo obchodziło, że nam jest źle. Bo to w sumie nasz problem.

 

 

 

No, brawo. Od tego roku nie stawiaj już dodatkowego nakrycia na stole. Nikt, mam nadzieję, nie przyjdzie.

Taka konkluzja stawia pod znakiem zapytania sens korzystania z psychologa dyżurnego, sens zwierzeń tak intymnych, jak dotyczących ważnych i odpowiedzialnych wyborów w najróżniejszych sytuacjach życiowych. Kiedy Ty przedstawiłeś w tym dziale kilka własnych problemów, chyba nikt Ci nie powiedział, żebyś się sam tym zajął.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak sobie mysle... moze na temat, moze nie...

 

Kilka lat temu moja bardzo bliska znajoma rozmawiala ze swoim kilkunastoletnim synem na "glebokie" tematy. W pewnej chwili zapytala go: "A jakby zaszla sytuacja, ze zeby komus pomoc, musialbys oddac ostatnia koszule - oddalbys?"

 

Chlopak jest wrazliwy, myslacy - pomyslal i powiedzial: "Oddalbym".

 

A mama mu na to: "Tos glupi. Sam bys zostal bez koszuli i wtedy ty mialbys problem. Mysl rozsadnie. Ostatniej koszuli sie nie oddaje."

 

Nie zgodzilam sie z nia wtedy. No i do tej pory nad tym mysle... :-?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...