tomek1950 03.01.2006 16:44 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Stycznia 2006 Nie zgadzam się z Tobą Przekorku. Edzia jest wspaniałą kobietą o wielkim sercu. To, że nie wzięła tego chłopca na święta do siebie, świadczy tylko o jej odpowiedzialności. Tak samo jak dzielenie się z nami obawami i prośba o radę. Myślę, jestem przekonany, że Edzia postąpiła słusznie i bardzo odpowiedzialnie. Nie można od niej wymagać by naprawiała całe zło tego świata kosztem swoim i swojej rodziny. Ten chłopak to dorosły mężczyzna o umyśle małego dziecka. Przeczytaj co napisała Patsi. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ponury63 03.01.2006 18:45 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Stycznia 2006 W naszej kulturze święta, zwłaszcza Bożego Narodzenia są świętami na wskroś rodzinnymi. Po to stawiamy dodatkowe nakrycie, by ktoś realnie mógł z niego skorzystać, a nie po to aby stało i ładnie wyglądało. Kiedyś, dość dawno temu, pojawiło się u nas w jedne czy drugie święta puste nakrycie. A potem wywiązała się dyskusja, czy na pewno drzwi stałyby otworem DLA KAŻDEGO kto do nich zapuka ? Czy będzie nam miło, kiedy zamiast zapachu choinki obezwładni nas smród niemytego od tygodni ciała i niepranych ubrań, a do wigilijnego barszczu posypią się wszy ze skołtunionej głowy gościa ? Zbyt obrazowo ? OK. Najbardziej złośliwy sąsiad ? A może ubek z szóstego, który brał kasę za "opiekę" nad nami ? A ten zwyczaj - zaiste, piękny i szlachetny wielce - wywodzi się przecież jeszcze z dworów szlacheckich, z okresu powstań, kiedy po pierwsze ludzie mieszkali zupełnie inaczej, a po drugie ten ceremoniał był wyrazem pamięci o zesłanych i więzionych za wolność ojczyzny. Pomijam, że nie było narkomanów, rzesz bezdomnych, zdziczenia obyczajów itp. I telewizji, która by to zdziczenie przedstawiała codziennie. Więcej puste nakrycie się u nas nie pojawiło. Bo wszystko ma swoje granice. Odtrącenie nigdy nie boli bardziej niż w Wigilię. Wstyd... Nie trzeba było dawać mu numeru telefonu - córkom trzeba teraz wpoić zasadę odpowiedzialności za swoje czyny. Obecnosć tego gościa tylko by w tym pomogła. Nic nie boli tak jak życie - szczególnie w jego przypadku. Ty miałaś spokojny wypoczynek, wypowiedź Patsi pewnie Ci ulżyła, czujesz sie rozgrzeszona, a on przepłakał święta, najświętsze ze wszystkich świąt. Skąd wiesz, że przepłakał ? Odtrąciła go przede wszystkim jego rodzina, odtrącił go - na swój sposób - zakład, dla wychowawców którego pewnie lepsze byłoby "pozbycie się" wychowanków na święta. A może nie ? Może to były dla niego dobre, przyjemne święta ? Poza tym facet dzwoni teraz kilka razy dziennie, więc chyba nie jest jakoś wyjątkowo obrażony, prawda ? I skąd wiesz, ze Edzia czuje się rozgrzeszona ? Ja odczuwam, że raczej jest całkiem odwrotnie. Daje się tyle, ile można dać - jeśli można dać co jakiś czas godzinę rozmowy w cztery oczy, a codziennie poświęcać minuty swego czasu w rozmowie telefonicznej, to już jest bardzo wiele. To jest więcej niż dwa dni świąt. Wiecej, bo to jest i trwa. Nie ma żadnego musu, by Edzia miała stosować zasadę "wszystko albo nic", bo nic nie musi. To jej życie, jej wybory i jej odpowiedzialność, moim zdaniem wyjątkowa. Patsi napisała już na ten temat. No cóż...Może się narażę, ale uważam, że takie dozowanie dobroci jest nie fair. [...] Bo MÓGŁBY (może nie ma, a jedynie mógłby) mieć potrzebę seksualną, a może i próbować ją zaspokoić z jedną z twoich córek. Na tym to rozgrzeszenie się oparło. Takie "dozowanie dobroci" jest jak najbardziej fair. Na pierwszym miejscu jest rodzina i jej bezpieczeństwo, spokój, a nawet wygoda, dopiero potem cała reszta świata. Pierwszą powinnością matki jest dbać o własne dzieci, o cudze dopiero potem. Można pomagać na tyle, na ile się czuje, że jest się w stanie "dać siebie" bez szkody dla siebie samego, bo - nawet kiedy nie stałoby się nic złego - deficyt, kiedy ciągle więcej dajemy niż dostajemy, kiedyś się boleśnie odbije na naszym życiu. I stawiam dziewięć do jednego, że nie będzie wtedy nikogo obchodziło, że nam jest źle. Bo to w sumie nasz problem. No, brawo. Od tego roku nie stawiaj już dodatkowego nakrycia na stole. Nikt, mam nadzieję, nie przyjdzie. Taka konkluzja stawia pod znakiem zapytania sens korzystania z psychologa dyżurnego, sens zwierzeń tak intymnych, jak dotyczących ważnych i odpowiedzialnych wyborów w najróżniejszych sytuacjach życiowych. Kiedy Ty przedstawiłeś w tym dziale kilka własnych problemów, chyba nikt Ci nie powiedział, żebyś się sam tym zajął. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ewak39 03.01.2006 19:41 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Stycznia 2006 Tak sobie mysle... moze na temat, moze nie... Kilka lat temu moja bardzo bliska znajoma rozmawiala ze swoim kilkunastoletnim synem na "glebokie" tematy. W pewnej chwili zapytala go: "A jakby zaszla sytuacja, ze zeby komus pomoc, musialbys oddac ostatnia koszule - oddalbys?" Chlopak jest wrazliwy, myslacy - pomyslal i powiedzial: "Oddalbym". A mama mu na to: "Tos glupi. Sam bys zostal bez koszuli i wtedy ty mialbys problem. Mysl rozsadnie. Ostatniej koszuli sie nie oddaje." Nie zgodzilam sie z nia wtedy. No i do tej pory nad tym mysle... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.