Paulka 28.12.2005 10:56 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 28 Grudnia 2005 Witam wszystkich!!! Z pewną taką nieśmiałością podjęliśmy decyzję o budowie domu... Z pewną taką nieśmialością postanowiłam pisać własny dziennik budowy.. Od kilku tygodni przegladam wszelkie strony dotyczące budownictwa, głównie - doświadczeń innych ludzi. Tak trafiłam na forum muratora. PO lekturze kilku dzienników zaczęłam walczyć z pokusą podzielenia sie własna historią. No i dziś przegrałam... Od kiedy decyzja o budowie zapadła targają mną sprzczne uczucia - od euforii po rozpacz, że spełnią sie czarne scenariusze . Być może przelanie tych wrażeń na klawiaturę pozwoli mi uporać sie z tymi skrajnościami??? Drodzy czytelnicy! lojalnie uprzedzam, że słowo pisane często wymyka się spod mojej kontroli, gubię sie we własnych dygresjach i czesto zapominam o czym własciwie piszę Pomimo tego mam nadzieję, że ktoś kiedyś poczyta i i będzie miał szczęście uczyć sie na cudzych a nie własnych błędach ( oczywiście mam nadzieję, że zadnych błędów nie popełnimy, czytając jednak doświadczenia innych wiem , że to niemożliwe ) Zaczynamy więc opowieść o tym jak Paula i Jacek dom budowali... Zaczęło sie tak, jak to sie zwykle zaczyna: zrobiło się ciasno Mamy swój - ciężko zdobyty ale niestety miniaturkowy - domek, który nagle stał sie za ciasny. Musze dodać, że 7 tygodni temu pojawił sie u nas mały człowiek, który sprawił, że powielamy model rodziny 2+2. No i zapragnęlismy, żeby ilośc pokoi była u nas conajmniej taka jak ilosc członków rodziny Pierwszym etapem były rozmowy ze specjalistami na temat podniesienia naszego dachu i zrobienia poddasza, okazało sie jednak, że pomysł ten - choć niegłupi - jest bardzo trudny w realizacji, a jakby tego było mało - bardzo kosztwowny. Po kliku wieczorach spędzonych na rozmowach, bazując na faktach przedstawionych przez znajomego architekta...decyzja zapadła! Pierwsze schody pojawiły sie przy poszukiwaniach działki. Mieszkamy w naszej kochanej Bochni i tu tez chcieliśmy pozostać. Okazało sie jednak, ze działki są w cenach bynajmniej nie przystępnych. Zapomniałam napisać, że jesteśmy Przeciętną Polską Rodziną - zarabiamy tyle, że stać nas na normalne życie, jednak zgromadzenie jakichkolwiek oszczednosci przekraczało nasze mozliwości Po pewnym czasie udało się!!! Znaleźlismy kawałek płaskiej jak patelnia ziemi, w dobrym miejscu i w dobrej cenie. Wtedy pojawiły sie kolejne schody - dla mnie o wiele wyższe niestety... Okazało sie bowiem, ze moi rodzice są zdecydowanymi przeciwnikami naszego pomysłu. Obrazowali czarne scenariusze, w których finansowa klapa i bezdomność nie były najgorsze...Gdy zaczęłam upierać sie przy swoim zdaniu usłyszałam wiele gorzkich słów o swoje głupocie i nieodpowiedzialnosci. Rodzice postawili warunek - jeśli nie zmienimy zdania, oni umywają ręce; ograniczaja kontakty, wykluczają wszelaką pomoc itd, itp... To był szok, tym bardziej, że do tej pory stosunki układały nam sie dobrze. Czy ktoś to może rozumie??? Czy to co robimy nie jest właśnie mysleniem o przyszłości? Szczęsciu naszych dzieci? Do tej pory nie pojęłąm o co im chodzi, bo nikt mi nie wmówi, że to z troski o naszą przyszłość! No i oczywiście zboczyłam z tematu... W takim razie przerwę moje opowiadanie. Przeczytanie takiego długiego tekstu i tak przekracza możliwości przeciętnego człowieka Dodam tylko, że w pomyśle wytrwaliśmy, ale o tym...w kolejnym odcinku serialu Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Paulka 28.12.2005 14:54 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 28 Grudnia 2005 Odcinek drugi Wracam do tematu: Nasz plan jest nastepujący: kupic działkę, złożyć wszystkie dokumenty, sprzedac nasz aktualny dom, czekać, czekać, czekać na pozwolenie( w naszych okolicach ok pół roku ) , z pieniędzy ze sprzedaży starego domu postawić nowy w stanie surowym zamkniętym, wziąść kredyt....i wykańczać. Nie musze chyba dodawać, że im mniejszy kredyt trzeba będzie wziąść tym lepiej Działkę znaleźliśmy, podpisalismy umowę u notariusza, teraz czekamy do początku stycznia (Agencja Jakaśtam ma prawo piewokupu), zeby jeszcze raz spotkać sie z włascicielami i dostać akt własności do łapek. Muszę przyznać ,że zaskoczyło nas tempo w jakim udało nam sie znaleźć kupca na dom. Pierwsze (i ostatnie ) ogłoszenie zamiesciliśmy na pewnej str internetowej 10 grudnia i już nastepnego dnia rozdzwoniły sie telefony Do tego momentu byłam przekonana, że to będzie jeden z najtrudniejszych do zrealizowania punktów naszego programu. Tym bardziej, że nasz dom nie jest jakims cudem: całe! 62 m2, w srodku wygląda nieźle ale z zewnątrz to zwykła chałupka Tymczasem przez kilka dni, codziennie przeyjezdżał ktos oglądać dom (trochę uciązliwe jeśli sie w nim mieszka ). No i w wigilię jedna z oglądających pań zdecydowała sie na zakup. Ma pojawić sie jutro spisac wstępną umowę i ustalić szczegóły. Oczywiście będe informować jak rozmowy poszły Minus tej sytuacji jest jeden...znów wsiadamy na walizy Jako młode małżeństwo mieszkaliśmy najpierw u moich rodziców, później u teściów. Dwa lata po ślubie kupiliśmy domek, prawie rok go remontowaliśmy (z braku kasy ciągnęło sie to w nieskończonośc), mieszkaliśmy dwa lata...i zdążyliśmy zasmakować w samodzielności i niezależnosci. Nie bardzo więc sie cieszę, że znów będziemy "na czyimś", pocieszam sie jednak, że to rozwiązanie czasowe. No, a poza tym doceniam, ze teściowe przyjmują nas pod swój dach...w końcu moi rodzice absolutnie sie na to nie zgodzili... Tyle na dziś. Żeby jednak znów nie kończyć tym smutnym wątkiem, dodam, że moim ulubionym zajęciem ostanio jest...urządzanie nieistniejących jeszcze pomieszczeń mojego niesistniejącego jeszcze domu Mój mąż - relaista łapie sie za głowe, kiedy słyszy jakie mam dylematy (typu" płytki czy panele w kuchni" ), ale ja swój wymarzony dom, widziałam oczyma wyobraźni od lat...dlatego też teraz - kiedy jest on na wyciągnięcie ręki - nie mogę się powstrzymać A zresztą...chyba wszystkie baby tak mają, prawda Następnym razem opisze Wam, jaki będzie nasz dom marzeń... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Paulka 29.12.2005 10:35 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 29 Grudnia 2005 ... Dziś jeden z ważnych dni- podpisalismy umowę wstępną sprzedaży domu. Pani zostawiła zaliczkę, umówilismy się, że zwalniamy dom z ostatnim dniem lutego. Zaczynam pakowanie Machina ruszyła... A ja jestem jak Kasia Kowalska: "Pełna obaw.." Teraz czekają mnie dwa zadania: po pierwsze zmieszczenie naszego dobytku do kartonowych pudeł, po drugie...powiadomienie o wszystkim moich rodziców Zaglądał ktos kiedys w paszczę lwa?? Dżizus!!! Wyobraźcie sobie - moja mama podczas "trudnych" rozmów z dziećmi przechodzi na taki pseudopsychologiczny ton, rodem z durnych gazet dla gospodyń domowych (dla wyjaśnienia, nie mam nic przeciwko kurom domowym - sama jestem jedną z nich i bardzo sobie ten stan chwalę ). I tak rozmowa z moja mama (która - nota bene - ma zawsze ABSOLUTNĄ rację) przekształca sie w monolog. Mama wygłasza swoje wyuczone: "Droga córko, porozmawiajmy szczerze..." a moja rola sprowadza sie do przytakiwania... No dobra, może demonizuję, ale to wszystko ze stresu Moja rodzicielka nie jest wcale diabłem wcielonym Miam właściwie opisać jak wygląda nasz projekt, ale musze to przełożyc na później, bo moi małoteni panowie domagaja sie uwagi Jeszcze jedno na zakończenie - dziekuję za odzew!!! To miło wiedzieć, że ktoś te reflekse czyta i komentuje... Dziękuję i proszę o jeszcze Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Paulka 29.12.2005 15:13 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 29 Grudnia 2005 Z mamą poszło lepiej niż sie spodziewałam a wszystko dlatego, że mój małzonek mnie uprzedził!!! Usłyszałam "tylko", że to moja sprawa, ze ma nadzieję, że wiem co robię itd... ...Czy ja wiem co robię?? wiem??? No kurczę, wiem???? Pewnie że tak, cholera!!! Marzenia sa po to, zeby je spełniać, prawda??? Tylko denerwuje mnie, ze większyść rodziny i znajomych patrzy na nas jak na wariatów Ale my im jeszcze pokażemy!!! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Paulka 29.12.2005 17:30 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 29 Grudnia 2005 Teraz trochę o naszym projekcie. Od kiedy pamiętam zawsze z przyjemnością oglądałam katalogi z projektami, wystrojami wnętrz itp. Kiedy przeprowadzaliśmy sie do pierwszego domu, liczba czasopism zalegających na półkach znacznie wzrosła (przy każdym sprzątaniu obiecywałam sobie, ze kiedyś powyrzucam papierzyska ). To wszystko jednak nic! Prawdziwy szał sie zaczął, kiedy okazało sie, że musze znaleźć ten jeden projekt! Tak na poważnie!!! Na całe życie!!!! Oczywiście ciężar wyboru na mojej głowie, gdyz mój małzonek zna sie na tej wizualnej stronie mniej więcej tak jak ja na balecie - czyli wogóle. Z mężowskim nakazem: "wybierz coś" rzuciłam się więc na wspomniane katalogi, internet, zaczełam obsesyjnie oglądać mijane na ulicach domy...No i klapa...osiołkowi w żłoby dano... Jak węwnątrz pasowało, to zewnątrz był nie do przyjęcia...i odwrotnie. A jak wszystko było ok, to znów zbyt skomplikowany i drogi w wykonaniu. Doszło do tego, że projekty sniły mi się po nocach i juz nie mogłam na nie patrzeć... To ponoć dramat dzisiejszego społeczeństwa...zbyt dużo mozliwości. Wybór pasty do zębów może być problemem a co dopiero domu, który ma nam towarzyszyć całe zycie!!! Ale wracając - okazało sie, że zupełnie nie potrafie sie zdecydować! Miałam dosyć klarowną wizję tego, jak powinien domek wyglądac wewnątrz, dlatego opierałam sie głównie na rzutach. Wiedziałam, że na dole musi być duży salon, kuchnia, jadalnia - wszystko to "razem ale oddzielnie". Oprócz tego łazienka i koniecznie na dole dodatkowy pokój - jako pani nauczycielka potrzebujue bowiem miejsca, gdzie mogłabym przyjmowac biedne, niedouczone sierotki a poza tym czesto mamy gości, którzy zostają na kilka dni/ tygodni. Na poddaszu miały sie znaleźć trzy sypialnie - nasza i dzieciaków. Proste, prawda??? W ten sposób -w męczarniach okropnych - wybrałam kilka projektów i przekazałam znajomemu architektowi. On skomentował, że są ... :takie średnie" Zapropował rysowanie projektu - a że jest kolegą męża (na układy nie ma rady ) zaproponowana przez niego cena nie była wiele wyższa niż w przypadu projektu gotowego. Usiedliśmy wiec przy komputera, ja powiedziałam jakie mam wymagania (oprócz opisanego ukł. pomieszczeń, dom musiał mieć zintegrowany garaż, najlepiej podwójny, miał być ładny i ...tani w realizacji). Usiedlismy wieć w trójkę i zaczeliśmy tworzyć. Po kilku próbach - tak dla rozluźnienia - architekt pokazał nam projekt swojego domu (na wstępie zaznaczył, że jest on nie na sprzedaż ) POwiedział, że to jego "dziecko", najbardziej wypieszczony i dopracowany projekt w jego życiu...No i wpadłam !!! Układ wnętrz idealny, z zewnątrz - conajmniej interesujący. Dom - marzenie!!! Zaczęły sie wiec negocjacje, żeby kupić ten projekt i...udało się!!! W przyzwoitej cenie, bez strasznych problemów...Mamy go. Najprawdopodobniej i my i architekt zaczniemy budowę na wiosnę - będziemy porównywać "Wzięliśmy" go (o projekcie mówię, nie o architekcie ) bez żadnych przeróbek, nie chciałam go psuć, wiedziałam bowiem że każdy centymetr był w nim przemyślany i dopracowany. Jedyne co zaznaczyliśmy to dwie alternatywy: wełna/ styropian jako ocieplenie oraz dachówka/ blachodachóka jako przykrycie. cdn... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Paulka 30.12.2005 14:55 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Grudnia 2005 Wracam do projektu: W tej chwili nie dysponuję zdjęciami a ani planami w wersji elektronicznej, ale jak tylko je zdobędę - wkleję!!! Obiecuję Nie denerwujcie sie bardzo proszę Tymczasem postaram sie opisać ten mój układ piękny Na dole - tak jak planowałam: wiatrołap, holl, kuchnia, jadalnia, salon (ponad 30 m2), gabinet, łazienka. Z salonu jest wyjście na poddasze. Na półpiętrze jest jeszcze jedno pomieszczenie (nad garażem). To królestwo Jacka. Miejsce specjalne dla fortepianu ( juz mamy takie "maleństwo" na oku ). Poza tym Jacek będzie miał tam próby swojego zespołu (POtrzebuje ktos z Was obsługi muzycznej studniówki, wesela, imprezy okolicznościowej...???POlecam ). Na będzie nasza sypialnia z balkonem i garderobą, 2 pokoje dziecieków oraz garderoba. schowek - cóś takiego... Mam nadzieję, że to w miare kalrowne jest:) Dziś mój małżonek ma zrobić wycenę okien... Wiem, wiem, ze to trochę nie pokolei jest - zajmowac sie oknami, kiedy sie nawet fundamnetów nie ma - ale Jacek zajmuje sie właśnie sprzedażą okien, stąd ta kolejność (gdyby ktos miał jakies pytania do specjalisty od okien PCV - bardzo proszę - Alez ja dzis reklamuje tego mojego slubnego ) No a poza tym im więcej cen bedziemy znać, tym łatwiej bedzie nam ustalić wstępny kosztorys, prawda?? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Paulka 31.12.2005 10:25 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 31 Grudnia 2005 Dziś Sylwester... Smutno mi bo sama jestem...i na refleksje mnie zbiera... Czytałam sobie dziś dwa dzienniki budowy. Dzienniki ludzi, któzy juz mieszkają w swoich domach. I - wstyd sie przyznać - potwornie im zazdroszę Pocieszam sie tylko, ze każdy kiedyś zaczynał! Mam nadzieję, że wszystko nam sie uda, że budowa nie będzie sie ciągła w nieskończoność... I tak sie zastanawiam...gdzie do cholery sie podział mój optymizm?? Dość tego biadolenia!!! Życzę wszystkim zabawy do upadłego i szczęśliwego nowego roku!!! Niech marzenia sie spełniają a mury równo rosną Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Paulka 02.01.2006 16:38 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 2 Stycznia 2006 Witam w nowym roku!!! Wszysce jacyś półżywi po tym sylwestrze...Ciekawe dlaczego?? Oj, trzeba sie wziąś do życia!!! Na dzień dobry należałoby chyba zrobić noworoczne postanowienia?? No to działamy: 1. Postawimy dom w stanie surowym! - to dla mnie opcja minimum!!! 2. Od września zaczynam pracować. W końcu co dwie pensje to nie jedna. Tylko ze moje nauczycielskie wynagrodzenie wystarczy pewnie na miesięczny zapas worków na śmieci 3. Żyjemy teraz o chlebie w wodzie, żeby skarpeta z oszczędnościami była coraz grubsza- najgorsza bowiem wizja jaka ukazuje mi się w chwilach slabości to piękny, wybudowany domek, który stoi pusty, bo brakło kilku/ kilkunastu tysięcy na wykończenie...brrr 4. ....reszta postanowień nie nadaje sie na łamy Forum A tak z innej beczki... Czekanie na decyzję urzędów, to chyba najgorsazy etap budowy. Kilka miesiecy nicnierobienia - megadenerwujące No i przez to nawet pisac nie ma o czym... Teraz spedzam czas na oglądaniu projektu i planowaniu: co gdzie będzie, jakie ewentualne zmiany nanieść...i takie tam A jeśli chodzi o projekt...niestety nie mogę umieścić jego zdjęcia Nasz architekt obwaia sie chyba o "sklonowanie" pomysłu, a ja nie chcę być nieuczciwa wobec niego. Mam nadzieję, że sie nie gniewacie Obiecuję za to regularnie zamieszczać zdjecia domu, który będzie powstawał!!! Słowo skauta Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Paulka 04.01.2006 19:09 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Stycznia 2006 U mnie jak w kultowym "Rejsie": yyyy....nuda...panie....nic sie nie dzieje.... Jedyne co zrobiłam (na specjalną prośbę ), to wkleiłam linka do komentarzy - zapraszam wszystkich do wyrażenie swojej pozytywnej lub "pozytywnej inaczej" opinii na temat mój lub mojego powstającego dziennika (zawsze miałam tendencje do pisania zdań wielokrotnie złożonych ) Mąż mnie "pocieszył", że architekt kazał nam sie nastawić na ok 8 MIESIĘCY czekania na te jakieś pozwolenia !!! !!! Jestem zła i nie chce mi sie nic pisać ani robić w sprawie domu Chociaż... wybrałam dziś meble do pokoju syna - czyli wszystko w normie (Oczywiście koncepcja zmieni sie pewnie z 50 razy ) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Paulka 06.01.2006 21:30 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Stycznia 2006 O ludzie!!!!!! Naszły mnie straszne, koszmarne, nie dające spać wątpliwości: Czy nas zprojekt nie jest zbyt duży i drogi w budowie i utrzymaniu... Zadałam pytanie na forum, mam nadzieje, że ktos mi odpowie. Oj babą być...wieczne niezdecydowanie Waham się, czy nie pomniejszyć tego, albo czy nie zmienić całkiem... Obaczy sie! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Paulka 06.01.2006 23:32 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Stycznia 2006 ufff... po rozmowach długich i trudnych ustalilismy, że nie rezygnujemy z "naszego" projektu, ale dokonujemy pewnych zmian: - z"przycięcie" domu z trzech stron i tym samym zmniejszenie powierzchni salonu i sypialni - w sumie odejdzie ok 20 metrów, czyli zblizamy się do tej załozonej na początku powierzchni (zostaje ok 140 metrów + to pomieszczenie nad garażem) - rezygnacja z jednego balkonu (i tym samym jaskółki i okna balkonowego. Doszliśmy do wniosku, że zupełnie niepotrzebne jest) - zmiana małej kuchni + jadalni na duzą kuchnie ze stołem jadalnianym + spiżarkę (nie posiadam teraz takowej, ale wydaje mi się, że to bardzo przydatne pomieszczenie) - musimy tez przedyskutować kwestię okien w salonie...może troche je poprzestawiać...to na razie problem otwarty i taki, który nie musi byc rozwiązany na tym etapie Teraz "tylko" musimy zapytać architekta, czy to się tak łatwo da pozmieniać Spotkanie z architektem jutro...a właściwie to już dzisiaj Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Paulka 07.01.2006 10:24 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Stycznia 2006 stres stres stres Denerwuję sie przed spotkaniem z architektem - jesli powie, że te wymyslone przez nas zmiany są niemożliwe...całe "myślenice" zaczną się od nowa A tego juz nie zdzierżę No a poza tym...zależy mi akurat na tym projekcie. A z innej beczki. Obawiałam się, że kiedy sprzedamy dom, zaczną sie ustawiać kolejki po pożyczkę...No i niewiele sie pomyliłam, bo prosby zaczęły się już dziś (choc dom sprzedajemy pod koniec miesiąca dopiero). A najsmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że pierwsi zadzwonili...moi rodzice Tak, tak...ci sami, którzy byli ZDECYDOWANYMI przeciwnikami naszego pomysłu z budową i wręcz sie na nas wypieli, kiedy decyzja zapdała... Mamona zapachniała A a propos domu - w którymś dzienniku przeczytałam, że przeznaczone do sprzedania mieszkanie zaczęło sie "buntować". No i nasz dom też chyba tak próbuje...W dwóch pokojach nagle zaczęła wychodzić wilgoć, bateria kuchenna sie rozleciała i takie tam drobiazgi. Nic nie pomaga tłumaczenie, że przecież oddajemy go w dobre ręce Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Paulka 08.01.2006 14:23 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 8 Stycznia 2006 Jestem po debatach z architektem... Cóż... przęciągnęły się do czwartej nad ranem...I były nieco zakropione... Generalnie nie bardzo wiem co ustalilismy Żartuję - ja, jako ta Karmiąca Matka Polka (czytaj: jedyna trzeźwo myśląca w towarzystwie ) - zdołałam wywnioskować, że moge zrobić wszystko oprócz zmniejaszenia domu. Tj. zmniejszyć go też mogę, ale ponoć nie warto gdyż wcale niejest taki wielki. jak tak go teraz dokładnie liczę to wychodzi mi tak: Parter - +/- 72 m2 Poddasze - +/ - 58 m2 półpiętro - 23m2 No i podwójny garaż... Czyli w sumie - 130m2 + to półpiętro, które dalej nie wiem czy liczyć jako powierzchnię urzytkową czy nie Generalnie...całkiem mały domek Może by go tak powiększyć!!! Konkluzja -bryła zostaje nie ruszana. Balkon do kasacji...no i kuchnia - to wszystko jeszcze się okaże. Na szczęście nie muszę decydowac już... Najlepsze jest to, że pan architekt swój dom buduje już na wiosnę (my zaczniemy najwcześniej latem ). My będziemy mieć z tego same korzyści - dokładnie zapotrzebowanie materiału, koszty, no a poza tym -będę mogła tam iść, wszystko zobaczyć i dotknąc i ewentualnie nanieść jakies zmiany wtedy. Znów jestem podeekscytowana jak dziecko przed gwiazdką!!! A jeszcze dziś przeczytałam dziennik Zielonookiej i zakochałam się w jednych drzwiach, których zdjęcie tam zamieściła. Momentalnie zaczęłam grzebać po internecie w poszukiwaniu podobnych i...ludzie ręce "opadują" - ceny witraży są...wprost proporcjonalne do ich uroku Nie poddam się jednak łatwo . Mam bratową, która jest artystą - malarzem. Może ona poradzi... a jeśli nie, to zmusze ją do szukania znajomości wśród malujących witraże... Damy radę...No a mąż słysząc o moim kolejny "problemie" znów kręci głową...no bo: "gdzie tam do drzwi wejściowych, kobieto"... No a co ja na to poradzę??? No co??? Siły nie ma!!! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Paulka 09.01.2006 10:31 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Stycznia 2006 Ogladam ten mój projekt po raz setny (te karteluszki wyglądają juz jak kotu z gardła wyciągnięte )...no i niezły jest...nieskromnie powiem. Mam wrażenie że z domami jak z dziećmi - każdy uważa, że jego jest najpiękniejszy Doszłam do wniosku, że czas budowy będzie ciężki...no...bo...ja już tam mieszkam!! "Widzę" te wnętrza (chyba jak Szekspir "oczyma duszy mojej" ). No i nie wiem jak wytrzymam tyle czasu!! Moja niecerpliwość mnie wykończy!! Martwie się trochę, że nasze obliczenia nie są miarodajne. Co będzie jak zabraknie środków?? Chyba większość budujących mam takie obawy. Najgorsze jest to, że rozbierzność kosztów jest tak ogromna, że nie da sie wyciągnąć jakiejś sensownej średniej. Ja jeszcze liczę na znajomosci (chociaz chodzi mi po głowie mysl: "Umiesz liczyć? To licz na siebie" ). No ale tych układów jest sporo: - stal po b. dobrych cenach - materiały budowlane po dobrych cenach - dzrzewo za darmo (teściu ma las) - okna po kosztach -w rodzinie specjaliści od wykończeniówki, czyli robocizna za darmo, lub za półdarmo - teściu elektryk - znajomy od instalacji wodnych i gazowych ...i tyle chyba mi przychodzi do głowy OK. Dosć tych rozważań o wszystkim i niczym! Do pracy Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Paulka 10.01.2006 22:25 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Stycznia 2006 Z nowych informacji: 1, W czwartek ok godz. 11 staniemy się właścicielami naszej działki 2. Pani, która kupuje nasz dom poprosiła o dodatkowy miesiąc...a my na to jak na lato !!! Jeżeli nic sie nie zmieni, wyprowadzamy sie pod koniec lutego. A ja się już zaczęłam pakować I w ganku pudła stoją i czekają na zabranie... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Paulka 11.01.2006 18:16 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Stycznia 2006 ... Oglądam sobie dziś meble kuchenne... sporo tego, oczopląsu można dostać Zazdroszcze tym, którzy oglądajac jakiś katalog, bez zastanowienia wskazują na jedną rzecz i stwierdzaja, że chcą takie mieć. Ja mam zawsze mętlik w głowie i nigdy nie jestem przekonana czy dobrze wybrałam Dobrze, że nie musze sie zastanawiać nad sprawami "fundamentalnymi" (mam tu na myśli wybór materiału budowalnego a nie kwestie egzystencjonalne ) Podział obowiązków jest u nas dość klarowny i podejrzewam, że dosyć typowy: Mąż zajmuje sie sprawami bodowlanymi, ja "wystrojowymi". Na zasadzie takiej: on pokrycie dachowe, ale ja kolor Ja teraz przeglądam katalogi, czasopisma, czytam na forum i oglądam zdjęcia z domów innych - generalnie szukam pomysłów, żeby miec gotowy plan wystoju wnętrz, kiedy wykończeniówka sie zacznie. Jacek jest na etapie szukania ekipy budowlanej, która zrobi stan surowy otwarty. Na razie rozmawiał z jednym panem, który wyliczył swpją pracę na 20 tys (czyli względnie, choć (jak na nasze okolice) mogłoby byc lepiej). Coś jednak ten majster nie zaskarbił sobie sympatii mojego męża. W tej chwili jest na spotkaniu z drugim panem. No i zobaczymy jak to będzie... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Paulka 12.01.2006 15:20 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Stycznia 2006 MAMY DZIAŁKĘ!!!! Dziś oficjalnie stalismy się właścicielami 8 arowej działeczki. narturalnie najpiękniejszej na świecie Jutro, pojutrze pojadę tam, zrobię zdjęcia i wkleję. To nic, że koszty notarialne są cholernie wysokie To nic, że mało kto podziela naszą radość To nic, że teraz to już klamka zapadła i MUSIMY się budować ...nic to... yes, yes, yes Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Paulka 13.01.2006 14:09 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Stycznia 2006 Zapomniałam napisac wczoraj, że drugi pan fachowiec powiedział za stan surowy (bez dachu!) 11 tysięcy, i ponoć nic nas nie intersuje (dostarczanie jedzenia, picia, materiałów, kibelka itp). Musielibysmy tylko znaleźć pana fachowca2, który położy nam dach. Chyba sie na niego zdecydujemy, ale jeszcze jedna rozmowa nas czeka. Nie wiem czy pisałam, ale budujemy "razem" z architektem. Tj, on buduje wcześniej, my po nim. Ekipy tez szukamy razem- będą budować "hurtowo" Takie to sie wszystko realne robi...Dżizus... Tak sobie pomyslałam, że zaśmiecam swój własny dziennik takim pisaniem o wszystkim i o niczym...Ktoś chce pewnie poczytać o konkretach dotyczących budowy a ja tu o d...e Maryni... Zaznaczam, że nie mam nic przeciwko Maryni, ani jej... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Paulka 23.01.2006 20:23 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 23 Stycznia 2006 Witam, witam... Dawno nie pisałam, ale moje życie ostanimi dniami nabrało takiego pędu, że nie mialam czasu i siły włączyć wieczorem komputera. Wszystko przez to, że mój najmłodszy mężczyzna miał swoje święto, przygotowywanie którego zajmowało mnie bez reszty W sprawie budowy niewiele się dzieje - na razie trwa casting na murarza. Już byliśmy zdecydowani, kiedy pojawiła sie nowa oferta bardzo korzystna....w zasadzie podejrzanie korzystna Pewien pan za całość prac - od fundamentów po dach liczy sobie 12 tysięcy. Trzeba by znaleźć jakiegoś inwestora, któremu budował dom... Boję sie ryzyka dla tych kilku tysięcy oszczędności. Mam nadzieję, że podejmiemy właściwą decyzję. Musze pomału brać sie za pakowanie...alez mi sie nie chce Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Paulka 28.01.2006 12:37 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 28 Stycznia 2006 ...w kwesti budowy cisza.... Ale ja o czym innym chciałam Po raz kolejny przekonałam sie, że Forum pomaga w rozwiązaniu każdego problemu: od wyboru projektu domu aż po pomysł szybki na obiad Wystarczy jakies pytanie postawić i juz po kilku minutach pojawiają sie pierwsze odpowiedzi... Dzieki wam wszystkim!!!... Dziś przeglądałam sobie najstarsze dzienniki budowy i zauwazyłam, że bardzo duzo osób zaczynało pisanie i przerywało po 2 - 3 postach. Ciekawe dlaczego Niemniej postanowiłam byc systematyczna i nie zaniedbywac mojego dziennika. Zawsze z wielkim zdumieniem patrzę ile już było wyświetleń mojego dziennika i myślę sobie, że to jest naprawdę niesamowite. Do tej pory nie czułam żadnej odpowiedzialności za pisane tu słowa, ale powoli dochodzi do mnie, ze za jakis czas ja będe ta bardziej doswiadczoną...i niektórzy mogą opierac sie na tych właśnie moich doświadczeniach... Ok. Trochę sie zaplątałam, więc lepiej zostawię ten wątek Zwróciłam też uwagę - nawet patrząc na tytuły dzienników - jak bardzo ważne są domy dla ludzi. Brzmi to głupkowato trochę...a może zbyt ogólnie: Mam na mysli to, że większość ludzi chyba bardziej lub mniej marzy o swoim własnym miejscu na ziemi. I chyba u większości z nas te marzenia przybierają kształt domku. Jesteśmy w stanie zdecydowac sie na pół zycia oszczędzania/spłacania kredydu/ rezygnacji z urlopów i wiekszych przyjemności...po to własnie, by w niedziele rano móc wyjść z własną fillizanką kawy, przed własny dom, do własnego ogródka, usiąść na własnym krześle i poczuc jak pachnie powietrze... Z takich właśnie chwil szczęścia składa sie życie prawda...? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.