K74 24.08.2007 11:51 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Sierpnia 2007 No to się pakujemy : http://lh5.ggpht.com/_06HbgcWgLZE/SaRj36VhpFI/AAAAAAAAASQ/c0P8kY2h1qM/s400/ab33d7b2cfb56cec.jpg Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
K74 07.09.2007 23:11 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Września 2007 Pakowaliśmy się cały dzień. Koło północy byłam bliska załamania nerwowego ... jak wiele rzeczy można zgromadzić na niespełna 50 m2 :o. Około 2 nad ranem poddaliśmy się i stwierdziliśmy, że tych kilka rzeczy, których nie udało się przygotować dla firmy transportowej, przewieziemy sami. I to był błąd. Woziliśmy cały weekend . Ale w końcu wszystko wywieźliśmy, oddaliśmy klucze nowym właścicielom i w nagrodę za ciężką pracę Mąż zaprosił mnie na wystawny obiad do ... Pizza Hut (bo było najbliżej). A później pojechaliśmy pomieszkać do...teściowej . Niestety nawet największy hart ducha nie zmusiłby nas do zamieszkania w domu bez łazienki, drzwi wejściowych, bramy garażowej, mebli w kuchni i ocieplonego poddasza. I tak pomieszkując u mamy, przygotowujemy nasz dom na właściwą przeprowadzkę. Powoli się rozpakowujemy, rozstawiamy meble. Kilka dni temu udało mi się w bałaganie poprzeprowadzkowym znaleźć czajnik elektryczny. Niestety do dziś nie zlokalizowałam puszki z herbatą. Ale jestem dobrej myśli . A w tak zwanym międzyczasie, dom się realizuje (choć z opóźnieniem). Mamy już bramę garażową (Hormann z napędem Pro Matic)... http://lh3.ggpht.com/_06HbgcWgLZE/SaRrj8kDc6I/AAAAAAAAASg/tQnS4rHPTtE/s400/5d42830d073bcab2.jpg ...i drzwi pomiędzy domem a garażem (KMT), ale tych akurat Mąż nie sfotografował. A szkoda, bo to pierwsze drzwi w naszym domu. I zaczęliśmy porządki w obejściu. Śmieci pobudowlane wypełniły cały wielki kontener. http://lh3.ggpht.com/_06HbgcWgLZE/SaRrj9CbTXI/AAAAAAAAASo/XQIFI--OPYs/s400/74a112489048796d.jpg Przy okazji odkryliśmy pewną prawidłowość: ilość pozostałości po fachowcach jest wprost proporcjonalna do kosztów danego etapu budowy. U nas najdroższy był hydraulik, więc najwięcej było wszelkiej maści rurek i resztek styropianu z podłogi. Zaraz na drugim miejscu uplasowali się dekarze. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
keyter 08.09.2007 20:57 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 8 Września 2007 ...i drzwi pomiędzy domem a garażem (KMT), ale tych akurat Mąż nie sfotografował. A szkoda, bo to pierwsze drzwi w naszym domu. No dooobra... http://lh4.ggpht.com/_06HbgcWgLZE/SaMcY_2N3WI/AAAAAAAAALo/vFjd_6TjjGQ/s400/_MG_1930.JPG Z nowości - okazało się, że szafa idealnie mieści się we wnęce w wiatrołapie ___________a w niej megakultowe wdzianko http://lh5.ggpht.com/_06HbgcWgLZE/SaMcY61aSSI/AAAAAAAAALw/qcvg936crJI/s400/_MG_1917.JPG_________http://lh5.ggpht.com/_06HbgcWgLZE/SaMcZFHVSwI/AAAAAAAAAL4/lIcxMHargQg/s400/_MG_1914.JPG Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
keyter 09.09.2007 21:40 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Września 2007 No i po weekendzie. Spędziliśmy go "kontaktując się", http://lh3.ggpht.com/_06HbgcWgLZE/SaMbKinlwGI/AAAAAAAAALQ/PFmmk3gq3s8/s400/_MG_1954.JPG składając meble (pewnej znanej skandynawskiej marki ), wieszając rolety itp. Poniżej chwila odpoczynku przy herbacie w najbardziej cywilizowanej części domu. http://lh6.ggpht.com/_06HbgcWgLZE/SaMbK7_jVbI/AAAAAAAAALY/pW9hDDHvoUk/s400/_MG_1949.JPG Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
K74 10.09.2007 20:50 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Września 2007 Niniejszym spieszę sprostować, że na powyższym zdjęciu odpoczynek był przy soczku. Herbatę zlokalizowałam dopiero dzisiaj w pudełku po butach. Poszukiwania butów, które do tegoż pudełka się przynależały są w toku . Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
K74 27.09.2007 14:40 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Września 2007 Pomału szykujemy się do właściwej przeprowadzki. W sobotę ekipa z firmy KMW Format spod Wrocławia, przywiozła i zamontowała nam drzwi wejściowe. Ta oficjalna zamiana klucza od tymczasowej kłódki na klucz od docelowego zamka nastąpiła z ZALEDWIE 3 tygodniowym opoźnieniem. Ale warto było poczekać. Drzwi są suuuuper . Podobno jedyne takie w Polsce i jedne z trzech w Europie (KMW Format eksportuje drzwi do Niemiec i Danii). Dokładnie takie, jak chciałam, chociaż byłam pełna obaw, bo kontakt z producentem ograniczał się tylko do rozmów telefonicznych i maili. Tak wygląda dom z drzwiami... http://lh5.ggpht.com/_06HbgcWgLZE/SaRs2sfO7wI/AAAAAAAAAS4/RMNj7dJsByc/s400/05c9fbb6a69c8491.jpg Wiem, że fatalnie, ale po wykonaniu ocieplenia i elewacji będzie ładniej. A tu już same drzwi. Od środka: http://lh3.ggpht.com/_06HbgcWgLZE/SaRs2pG8KxI/AAAAAAAAATA/lnBQl1ReETQ/s400/3abb64e4b9c32144.jpg Brakuje jeszcze opasek maskujących wokół, ale te zamontujemy po malowaniu ścian. Kolorek już kupiony, taki szaro niebieski. Zobaczymy jak wyjdzie. A tu od zewnątrz: http://lh4.ggpht.com/_06HbgcWgLZE/SaRs29h49II/AAAAAAAAATI/Eb-4XwqEzMU/s400/eb8e30998c65ced8.jpg Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
K74 01.10.2007 10:59 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Października 2007 Przez weekend ucywilizowaliśmy wiatrołap przy pomocy zakupionej wcześniej białej (to na sufit) i szaro-niebieskiej farby firmy Becker oraz wałka malarskiego firmy niewiadomej. Małżonek zaczął malowanie zgodnie z zasadami sztuki, czyli od sufitu, i chociaż na puszce z farbą podana była wydajność 16m2/l, to nie starczyło nawet na 4 m2 . Ja też spróbowałam swoich sił i tak mi się to spodobało, że raz zdobytego wałka za nic w świecie nie chciałam oddać . A i wydajność farby nanoszonej przeze mnie zdecydowanie wzrosła . Teraz zastanawiam się, co zrobić z nadwyżką, bo wyrzucić szkoda. Weekend na budowie nie byłby jednak dopełniony, gdyby nie wydarzyła się jakaś budowlana katastrofa. Na szczęście tym razem była to tylko mała katastrofka. Zapleśniała nam mianowicie jedna z belek zdobiących sufit w pokoju nad garażem. A zapleśniała sobie, bo przed tynkowaniem, żeby nie zapaprać, Panowie Tynkarze owinęli ją szczelnie folią. I tak sobie ta folia wisiała przez kilka miesięcy. http://lh5.ggpht.com/_06HbgcWgLZE/SaWYLpAR0eI/AAAAAAAAATw/uXBrDudx3jU/s400/659699e4d5290d9b.jpg Małżonek w masce i okularach pleśń zeszlifował, a następnie pokrył belkę środkiem grzybobójczym. http://lh3.ggpht.com/_06HbgcWgLZE/SaWYL0VmNdI/AAAAAAAAAT4/dayE6QUMiqU/s400/5eb53f6fdb6d0f29.jpg Później się okazało, że kolejność prac była odwrotna, bo trzeba było najpierw pokryć, a później szlifować . Nawdychał się biedaczek trucizny. A później zabrał się za naprawę zniszczonego podczas budowy płotu. I teraz, to ja już kłębkiem nerwów jestem, bo na forum mądre ludzie prawili, że "kto jesienią grodzi, ...." Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
K74 07.10.2007 16:42 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Października 2007 Wiatrołap uzyskał już ostateczny szlif. Drzwi dostały wreszcie swoje opaski, chociaż nie obyło się bez odrobiny rękodzieła. Okazało się, że pionowe elementy opasek są zbyt długie i trzeba było je przyciąć (we wszystkim musi być odrobina Adama Słodowego). Teraz można już zaprezentować efekt światu: http://lh3.ggpht.com/_06HbgcWgLZE/SaWZMypSyeI/AAAAAAAAAUI/wmr9TqPhjCA/s400/b66399a298681f0b.jpg Przeżyliśmy też bolesne zderzenie z prawdą: wybrany przez nas kolor na ściany jest bardziej niebieski niż szary , ale i tak wygląda całkiem elegancko przy tych białych drzwiach . Tylko szwedzkie mebelki jakby trochę nie z tej bajki... . Przeniosłam się z wałkami i farbą do kuchni. I stwierdzam ponad wszelką wątpliwość, że malowanie sufitów nie jest moim ulubionym zajęciem. Smarowanie białą farbą po białym gipsie jest równie bezsensowne jak prasowanie skarpetek (namiętnie praktykowane przez jedną z moich koleżanek z lat studenckich ). Niestety czeka mnie jeszcze położenie drugiej warstwy . Ale później już tylko zabawa kolorkiem. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
K74 10.10.2007 16:47 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Października 2007 Doczekałam się wreszcie moich mebli kuchennych . Gdyby dodać fazę powstawania koncepcji i okres biegania po sklepach, i wybierania, to zakup mebli zajął nam ponad rok. I niestety nie dokonaliśmy najlepszego wyboru . Stolarnię Państwa I. w Rokietnicy polecił nam sąsiad, któremu podobno bardzo szybko i bardzo tanio wykonano tam zabudowę kuchni. Pojechaliśmy i przekonaliśmy się, że rzeczywiście jest bardzo tanio (kompletną zabudowę 5 mb wyceniono na mniej niż 5 tys.) i bardzo szybko (poinformowano nas, że termin realizacji wynosi 4 tygodnie). Pierwszym zgrzytem była konfrontacja wyceny wstępnej z ostateczną ceną mebli wg zaakceptowanego projektu (ponad dwa razy drożej za same tylko dolne szafki o standardowych wymiarach) . Ponieważ jednak nie mieliśmy już sił na wizyty w kolejnych sklepach z meblami kuchennymi, umowę podpisaliśmy. Wpłaciliśmy zaliczkę i już mieliśmy odjeżdżać, kiedy w dzikim pędzie dogoniła nas Pani I., poprosiła o nasz egzemplarz umowy, coś na nim nabazgrała i stwierdziła, że się POMYLIŁA : termin realizacji wynosi 2 miesiące. Ręce opadają, ale cóż. Czekaliśmy cierpliwie, aż w umówionym dniu montażu zadzwoniłam do Pana I. z pytaniem, co z tymi meblami? Sprawiał wrażenie jakby zapomniał, ale obiecał sprawdzić i oddzwonić. Nie oddzwonił. Po tygodniu zadzwoniłam znowu. Tym razem twierdził, że fronty przyszły nie w tym kolorze, co trzeba. Obiecał oddzwonić, jak tylko dostanie te właściwe. Nie oddzwonił. Przy trzeciej rozmowie telefonicznej byłam już bardzo niemiła, ale osiągnęłam to, że meble pojawiły się u nas po dwóch dniach. Niestety nie kompletne . Brakuje im blatu, który podobno będzie w przyszłym tygodniu. Pan I. obiecał zadzwonić , jak tylko blat do niego dotrze. Meble jak meble, nic specjalnego . Białe są i raczej odległe od tego, co mi się marzyło. Zdjęcia robocze będą, jak Małżonek się postara . Do kompletu z meblami nie mamy też sprzętu kuchennego, bo nie mam czasu, żeby biegać po sklepach i coś kupić. Chyba znowu nabędę coś via internet. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
K74 12.10.2007 17:05 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Października 2007 Zaległe zdjęcia niekompletnej kuchni: http://lh6.ggpht.com/_06HbgcWgLZE/SaWZwmS-hUI/AAAAAAAAAUY/mg2N5yvCv0U/s400/9f9cd99ee87871fa.jpg http://lh4.ggpht.com/_06HbgcWgLZE/SaWZwm8I-JI/AAAAAAAAAUg/h5KDZDT1YMU/s400/389d30744b5ce5f4.jpg Najbardziej podoba mi się kąt ze słupkiem. I nasza stara "blokowa" lampa świetnie pasuje do całości. Ale przydałaby się jeszcze jakaś wisząca witrynka po drugiej stronie okna. Teraz intensywnie myślę, na jaki kolor pomalować ściany . Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
K74 12.10.2007 18:08 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Października 2007 Wczoraj na naszej budowie pojawił się Pan Stasiu. Pojawił się na krótko, bo zaledwie na 3 dni, ale od razu wstąpiła w me serce nadzieja na skończenie czaderskiej łazienki, która do prawie 2 miesięcy leżała odłogiem. Główną i niewątpliwą zaletą Pana Stasia jest to, że w ogóle jest (o kłopotach z kadrą fachową nikomu nie muszę mówić ). A dodatkowo jeszcze pracuje i wydaje się być uczciwy. Po doświadczeniach z naszym ostatnim Wykonawcą do (nomen omen) wykończeniówki, uczciwy fachowiec wydaje mi się co najmniej tak egzotyczny jak Eskimos wśród Papuasów . Z poprzednikiem Pana Stasia podpisaliśmy umowę w maju. Wpłaciliśmy mu nawet sporą zaliczkę na materiały (twierdził, że kupuje z niższym VAT-em, czyli taniej). Pracę miał rozpocząć na początku lipca, ale się nie pojawił. Usprawiedliwiał się śmiercią ojca, ale kiedy wreszcie dotarł do nas z 2-tygodniowym opóźnieniem, nie wyglądał na specjalnie zmartwionego sierotę. Później współpraca układała nam się dość dobrze. W zasadzie polegało to na tym, że fachowiec rzeczony roztaczał przede mną świetlane wizje tego, co ma zamiar zrobić (jutro, pojutrze, do końca tygodnia, do końca miesiąca, do końca wakacji). A ja głupia za te wizje płaciłam. Rozzuchwalił się do tego stopnia, że przyjeżdżał do pracy na 10-tą a o 14:30 zbierał się do domu. Ale ten fakt krótkiego dnia roboczego mogłabym nawet znieść (facet miał daleko do domu), gdyby przez te parę godzin uczciwie pracował. Ale gdzie tam . Zastałam go pewnego dnia śpiącego na styropianie i zapewne było by to śmieszne, gdyby nie fakt, że nieubłaganie zbliżał się termin opuszczenia naszego starego mieszkania a nowe nie nadawało się zupełnie do zamieszkania . We wstępnej fazie i na fali dobrego wrażenia jakie początkowo sprawiał poprosiłam go o wykonanie kilku prac dodatkowych. I znowu muszę się przyznać, że popełniłam błąd (ja stara wyjadaczka budowlana ) i nie uzgodniłam wcześniej wynagrodzenia za te prace. Kiedy już część z tego wykonał stwierdził, że zajmie mu to tydzień i myślał (czyli taki stan umysłu nie jest mu obcy) leżąc (chyba na moim styropianie ), że 3 tys. zł to będzie uczciwa cena za tę dodatkową robotę. Rany Julek . 3 tys. za tydzień pracy . I to bez podatku . I żeby, kurna, uczciwy tydzień mu to zajęło, 40 kodeksowych godzin, a nie co dzień po godzinie, to bym jeszcze zrozumiała... W miarę jak mijały miesiące i topniało nasze konto (a konto Wykończeniowca wręcz przeciwnie) tempo prac zdecydowanie słabło (o ile mogło jeszcze bardziej słabnąć, bo nigdy zawrotne nie było), aż wreszcie zniknął był z naszych oczu zupełnie. Chodziłam, szukałam, ale na styropianie tym razem go nie było. Między paczkami z wełną mineralną też się nie zawieruszył. Pojawił się pewnego dnia wieczorem (miał pecha bo akurat porządkowaliśmy działkę) i zabrał kilka worków gipsu, które zostały po gładzeniu ścian. Tłumaczył, że zabiera towar, żeby się nie marnował, a pieniądze zwróci. Jak się można spodziewać nie zobaczyliśmy już ani jego, ani pieniędzy. Po paru tygodniach dał znać, że mamusia mu choruje i w szpitalu przebywa. Moje chorujące dzieci, które przez niego do własnego domu wprowadzić się nie mogły jakoś go nie wzruszyły. Wyznaczyłam mu ostateczny termin na dokończenie prac. Oczywiście nie wywiązał się. Powiedziałam, że w takim razie kieruję sprawę do sądu, i tu NIESPODZIANKA: szanowny fachowiec o wielce bujnej wyobraźni, którą już zdążył zaprezentować w opisach pięknie wykończonego domu i spotykających go tragedii rodzinnych, zagroził wykorzystaniem swoich znajomości i zdemolowaniem mi domu, ewentualnie spaleniem go lub jeszcze inną straszną jakąś rzeczą . Pozew do sądu przygotowany, policja o groźbach powiadomiona, a fachowiec na czarną listę trafił. Ciekawe tylko, czy uda nam się odzyskać wtopioną kasę . Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
K74 20.10.2007 21:24 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Października 2007 Od czwartku działa na naszej budowie Pan Heniu (w towarzystwie dwóch innych Panów o nieznanych mi, jak na razie, imionach). I już zdążyli nas zrobić na szaro ... http://lh6.ggpht.com/_06HbgcWgLZE/SaWagjXOItI/AAAAAAAAAUs/tKy_yWerZTs/s400/09ec8880df427522.jpg http://lh3.ggpht.com/_06HbgcWgLZE/SaWag8FyL_I/AAAAAAAAAU0/Jp0v3OtZK3Q/s400/3a25a0c9596c130a.jpg ...styropianem platinum Termoorganiki. Czytałam ostatnio straszne rzeczy o jakości produktów tej firmy, dlatego spiesznie donoszę, że zakupionemu przez nas styropianowi nie mamy nic do zarzucenia. Może to dlatego, że sezonował się na naszym poddaszu od czerwca, kiedy to polecany na forum fachowiec od elewacji wystawił nas do wiatru . Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
K74 21.10.2007 09:23 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Października 2007 Pan od Mebli Kuchennych zadzwonił i umówił się ze mną na montaż brakującego blatu. Miał być o 12-tej. O 18-tej zadzwonił, że już tego dnia nie da rady i będzie nazajutrz z samego rana. Pół dnia zmarnowałam czekając na %&*$# . W końcu jednak blat mamy zamontowany. Pan Stasiu położył nad nim kafelki, ja pomalowałam ściany, Małżonek zamontował zlew i kontakty: http://lh3.ggpht.com/_06HbgcWgLZE/SaWbRp2vUbI/AAAAAAAAAVM/_VLsomnUtJE/s400/821fe62be277a9ac.jpg_http://lh4.ggpht.com/_06HbgcWgLZE/SaWbRybvgQI/AAAAAAAAAVU/tmu58Ooy-es/s400/e6378ad36ad4c7fd.jpg Do pełni szczęścia brakuje nam tylko płyty grzejnej, która zamówiona w sklepie internetowym obtłukła się niestety w transporcie i musiała wrócić do nadawcy. Po niedzieli przyślą mi nową. No i mamy problem z ciepłą wodą (a raczej jej brakiem ). Po dokładnym obmacaniu wszystkich rurek w kotłowni, jako sprawcę tego stanu rzeczy wytypowałam pompę cyrkulacyjną. Ciekawe, czy Pan Instalator potwierdzi moje spostrzeżenia . Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
K74 26.10.2007 09:03 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Października 2007 Mamy ciepłą wodę . Kurek był zakręcony . A pompa cyrkulacyjna nie działała, bo nie była włączona do prądu . Chyba bym nie zarobiła na chleb jako hydraulik . Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
K74 28.10.2007 11:03 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 28 Października 2007 Fajnie jest z tą ciepłą wodą w kranie . Tak fajnie, że zabrałam się wczoraj za zmywanie wszystkich garów i talerzy, które przewiezione na budowę kilka miesięcy temu zdążyły się już porządnie zakurzyć. Pompa cyrkulacyjna to super wynalazek . Odkręcam kurek i od razu leci ciepełko. Zupełnie jak w bloku . I ustawienie zlewu pod oknem jest też bardzo fajne . Można sobie myć i widoki oglądać, chociaż na razie najlepszy widok mam na rusztowania rozstawione przez Pana Henia. A Pan Heniu z pomocnikami pracują dzielnie (od 7 do 17, co oznacza, że muszę wstawać o 6-tej, żeby im bramę garażową otworzyć ). Już otulili domek jedną warstwą styropianu i zaczynają otulać go drugą, bo wymyśliłam, że położymy ocieplenie grubo i podwójnie (12+6), na przekładkę, żeby zminimalizować ryzyko wystąpienia mostków termicznych. Na poddaszu też jakby cieplej, bo po ociepleniu ścian zewnętrznych została tylko 2-3 centymertowa szczelina pod deskowaniem i przestało tak wiać. A najważniejsze, że ptaszki już nam gniazdek nie wiją (i nie sr....ą ) w sypialni. W przerwie zmywania garów pomalowałam sufit w łazience. Na czerwono . Wygląda trochę jak w tym, no.... domu publicznym . Niezupełnie o taki efekt mi chodziło . Ale na pewno jest bardzo ekstrawagancko . Małżonek wykuwał w łazience otwory pod kontakty, które był nam nasz sławny Pan od Kafelków zakleił płytkami . Dziurawienie gresu i silki jest nielada wyczynem. A o 22-giej, w nagrodę za ciężką pracę, pojechaliśmy do naszej ulubionej kafejki na Starym Rynku . Bo to nasza rocznica ślubu była . Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
keyter 03.11.2007 15:50 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Listopada 2007 (...) I ustawienie zlewu pod oknem jest też bardzo fajne . Można sobie myć i widoki oglądać, chociaż na razie najlepszy widok mam na rusztowania rozstawione przez Pana Henia. (...) i z komentarzy: Bateria od zlewozmywaka nie koliduje z otwieraniem okna, bo ustawiliśmy ją dokładnie po środku. Blat mamy do samej ściany, czyli służy również za parapet (rewelacyjne rozwiązanie) i, wbrew moim wcześniejszym obawom, nie chlapie się na szybę podczas zmywania. Zdjęcie zapodam, jak tylko Maciej wróci ze spaceru nad Wełtawą. Wróciłem, oto obiecane zdjęcie http://lh5.ggpht.com/_06HbgcWgLZE/SaMZ3QOA5EI/AAAAAAAAAK4/z1nhL-Sb0hk/s400/_MG_2463.JPG Nowość - mamy podlicznik na pompę ciepła. Mała rzecz a cieszy. http://lh3.ggpht.com/_06HbgcWgLZE/SaMZ3uGBQSI/AAAAAAAAALA/Ij6QgnQYIRc/s400/_MG_2452.JPG Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
K74 05.11.2007 10:10 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Listopada 2007 Ponieważ każdego dnia mam nadzieję na pokazanie naszej dolnej łazienki (ukończonej ), i każdego dnia nadzieja okazuje się płonna, to może chociaż napiszę o tym podliczniku do pompy ciepła. Podlicznik założyła nam firma, która montowała pc, żebyśmy mogli poznać faktyczne koszty ogrzewania domu. No i poznaliśmy . Do tej pory jakoś nie zastanawiałam się nad tym, że pompa chodzi na okrągło i prawie się nie wyłącza. Zużycie dobowe prądu przekraczało 50 kW. Coś mi się kołatało po głowie, że 1 kW kosztuje ponad złotówkę (na szczęście źle mi się kołatało, sprawdziłam na rachunku i jest 0,3 zł, ufff...), więc nie trudno obliczyć, jakiego rachunku za prąd spodziewałam się w tym miesiącu. Już się wystraszyłam, że pompa zepsuta i zadzwoniłam do pana A. (to On pompę montował). I co się okazało? Okazało się, że mogłabym latać jak gołębica (kto oglądał "Szpital na peryferiach", ten wie ). Pan A. powiedział, że aby zmniejszyć zużycie prądu, sugeruje wyłączenie ogrzewania na poddaszu. Eureka! Do tej pory grzaliśmy nieocieplone poddasze i ciepło uciekało nam przez szczeliny pomiędzy połacią dachu a murłatą. Już wiem dlaczego miesiąc październik w okolicy naszego domu był wyjątkowo ciepły . Zużycie prądu spadło od razu do ok. 15 kW na dobę, temperatura w domu utrzymuje się na poziomie 21-22 st. C. Pan Heniu obiecał, że jak skończy ocieplenie zewnętrzne i jeszcze jakąś dodatkową robotę, która Mu właśnie wpadła, to ociepli nam też poddasze . I w zasadzie można by już się wprowadzać, gdyby nie ta łazienka . Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
K74 12.11.2007 18:57 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Listopada 2007 Mamy wreszcie płytę indukcyjną . Tzn. mamy ją już od jakiegoś czasu, ale ponieważ otwór w blacie był źle wycięty, nie można było jej zamontować. Panowie, którzy składali nam meble kuchenne, pomimo moich wyraźnych instrukcji i rysunków technicznych, i tak zrobili po swojemu . Nie pamiętam już ile razy umawiałam się z właścicielem, żeby przyjechał i zrobił poprawki, i ile razy zapomniał do mnie dojechać . Wreszcie przysłał pracownika, który zanim jeszcze zobaczył, o co chodzi, już stwierdził, że tego się nie da poprawić. Potem chciał mi połowę kuchni demolować i szafki rozkręcać, ale zorientował się, że nie ma odpowiednich narzędzi (trzeba było wykręcić 4 małe śrubki, a Pan nie wziął wkrętarki; pokazałam mu, że świetnie się do tego nada zwykły śrubokręt ). Na koniec Pan zapytał mnie, czy zamierzam tej płyty używać . Hmmm, wydawało mi się, że w tym właśnie celu ją kupiłam, ale może to nie jest taka oczywista oczywistość? http://lh3.ggpht.com/_06HbgcWgLZE/SaXCf8fmzHI/AAAAAAAAAV8/g2fQGMU0NAU/s400/6b9f2ab41465c338.jpg Ponieważ na dworze przeważnie leje, Pan Heniu z ekipą ociepleniową przenieśli się do środka. Najpierw zrobili podłogę z płyt OSB na stryszku, a później zaczęli nabijać styropian, żeby stworzyć szczelinę dylatacyjną pomiędzy wełną a deskowaniem. I nabijali kontrłaty na krokwiach, żeby zmieściły się dwie warstwy wełny (5+10 cm). Jeszcze nie widziałam takiego rozwiązania: http://lh4.ggpht.com/_06HbgcWgLZE/SaXCgG2CIPI/AAAAAAAAAWE/tNLfq8m9cCU/s400/2201c9f8671c7b3b.jpg http://lh4.ggpht.com/_06HbgcWgLZE/SaXCgF-KSUI/AAAAAAAAAWM/S7A1tMyGWek/s400/9013ac6843c7a8ce.jpg Muszę pochwalić Panów, bo wykonują swoją pracę bardzo dokładnie. Trochę szkoda, że stryszek będzie nieużytkowy, bo całkiem milutko się tu zrobiło: http://lh3.ggpht.com/_06HbgcWgLZE/SaXCgZb8nRI/AAAAAAAAAWU/f-sq2lLssuw/s400/7fa33a4eaa39a1ba.jpg Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
K74 22.11.2007 10:15 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Listopada 2007 Historia powstawania naszej łazienki "czaderskiej" jest długa i pełna nagłych zwrotów akcji. Na początku wszystko szło pięknie i sprawnie, kafle duże łatwo i szybko się układały (za sprawą Pana od Kafelków). Kiedy przyszło do docinania prace zwolniły znacznie, a na etapie wycinania dziurek pod geberity - całkowicie zamarły. Pan od Kafelków narzekał, że gres okropnie twardy, pęka, odpryskuje i nie da się z nim pracować przy użyciu normalnych narzędzi. Rozpoczęły się poszukiwania firmy (pod Poznaniem są takie tylko dwie) zajmującej się wycinaniem w gresie za pomocą strumienia wody. Usługa wcale nie tania , ale dawała nadzieję na rychłe ukończenie rozgrzebanej łazienki. Nadzieje okazały się jednak płonne. Pan od Kafelków, niedokończywszy swego dzieła szybko się ulotnił (niestety z naszymi pieniędzmi, które był pobrał jako zaliczki ). Szczęściem udało nam się zorganizować w zastępstwie p. Stasia. Przyjechał na kilka dni, podoklejał, czego brakowało, zafugował (okropnie przy tym klnąc, bo okazało się, że te kafle nie tylko kiepsko się tnie ale jeszcze gorzej fuguje ), i przygotował nam front dalszych robót. Na pierwszy ogień poszło malowanie sufitu. To oczywiście moja działka . I od razu zonk . Tak paskudnych połączeń między płytami gk na suficie, do tej pory nie widziałam. Farba tego niestety nie ukryje, więc sporo czasu poświęciłam na szlifowanie. Malowanie trzeba było przesunąć na późniejszy termin . Następnie Mąż montował kontakty. I musiał wycinać w silce otwoty na puszki, bo te, które porobili elektrycy, Pan od Kafelków sprytnie ukrył pod kafelkami . Oczywiście obiecywał, że wszystko poprawi, ale...wiadomo, co było dalej. Najgorzej było chyba z zamontowaniem umywalki. Straszeni przez kolejnych wykonawców, baliśmy się wiercić w gresie otwory na śruby. Przerażała nas twardość tego pieroństwa i widmo ewentualnego pęknięcia płytki. Jednak pełni determinacji i wyposażeni w wiertło firmy Dedra ( za ponad 100 polskich złotych ) przystąpiliśmy do prac. Wiertło okazało się warte takich pieniędzy (kinkiet nad lustrem mocowaliśmy z wykorzystaniem wiertła za 13 zł i różnica była doskonale wyczuwalna ). Wywierciliśmy, nic nie pękło, ale... mocowania do ściany umywalki "made in Italy" wypadły dokładnie tam, gdzie u nas idą rury od wody. I tu po raz kolejny mieliśmy dowód, że dobry Anioł Stróż nas nie opuszcza: przez dziurkę w gresie wymacałam śrubokrętem, że pomiędzy rurą od ciepłej wody a rurą od wody zimnej jest ok. 2 cm odstępu. Musieliśmy się wwiercić dokładnie w tym miejscu i... udało się . Instalacja nie została uszkodzona . Jednak akcja "umywalka" nie została zakończona. Przez te rury za płytkami, a raczej wykutą dziurę, w której te rury sobie siedziały, nie było szansy na zamocowanie umywalki standardowymi śrubami. Potrzebowaliśmy czegoś dłuższego, co sięgnęłoby przez płytkę, dziurę z rurami aż do ściany i tam weszło na tyle głęboko, żeby mocowanie było stabilne. Najdłuższe śruby jakie udało nam się znaleźć miały 18 cm. Pasowały idealnie . Uff! Potym wszystkim montaż baterii to była bułka z masłem . Tylko zostały mi w pudełku dwie części, których przeznaczenia nie zdołałam rozszyfrować . Widocznie nie były bardzo ważne, bo bateria bez nich funkcjonuje doskonale . Przyszła kolej na montaż grzejnika. W wierceniu otworów na śruby mieliśmy już spore doświadczenie, więc ta część operacji poszła sprawnie. Rur żadnych w okolicy nie wykryliśmy, bo grzejnik nie jest podłączony od instalacji co. Posiada za to grzałkę elekrtyczną, której o mało nie spaliliśmy. Zgodnie z zaleceniem przedstawiciela firmy produkującej grzejniki, wypełniliśmy częściowo naszą drabinkę mieszaniną wody demineralizowanej i borygo. Ponieważ jedyne otwory, którymi tę mieszankę można wlać znajdują się od spodu grzejnika, postawiliśmy go do góry nogami. Zgodnie z instrukcją zamontowaliśmy grzałkę elektryczną i włączyliśmy. Szczebelki rozgrzały się bardzo szybko . Tak szybko, że zaczął się topić plastik, z którego jest wykonana zewnętrzna obudowa grzałki . Przyczyna była banalna: za mało płynu nalaliśmy i grzałka nie była w nim zanurzona całkowicie. Na szczęście udało się sprzęt uratować . Z ulgą przystąpiliśmy do montażu lampek halogenowych w suficie. I co? przestrzeń pomiędzy płytami gk a stropem ma tylko 11 cm, a producent lampek wymaga 15 . Olaliśmy producenta . Ale lampki i tak się nie zmieściły, bo tak wycięłam jeden z otworów, że zachodził troszeczkę na profil do mocowania płyt gk. Profil trochę wycięliśmy (tu wielkie brawa dla Małżonka) za pomocą ręcznej piłki do metalu: masakra. A światła dalej nie było, bo do dwóch z trzech przygotowanych punktów nie dochodził prąd. I znowu trzeba było kombinować. Mąż sprytnie kabelki połączył, poprzeplatał i stała się jasność . Ale na zamontowanie baterii prysznicowej nie starczyło już czasu . Było ciężko. Ale oto...tadaaaamm!: http://lh4.ggpht.com/_06HbgcWgLZE/SaXEQS0l8wI/AAAAAAAAAWk/7-BozvuM4CQ/s400/37ffef7b493ffbc0.jpg Baterię nad umywalką, nie chwaląc się, samam zamontowała . I nawet się za bardzo nie ochlapałam . http://lh6.ggpht.com/_06HbgcWgLZE/SaXEQSc3TCI/AAAAAAAAAWs/c7fxOZ_ReFo/s400/7e268dcae7f59e5d.jpg Grzejnik cudem uratowany przed spaleniem : http://lh5.ggpht.com/_06HbgcWgLZE/SaXEQsip-GI/AAAAAAAAAW0/C9oHb_0R2Ss/s400/202b965f0b9e6838.jpg Brakuje jeszcze baterii prysznicowej. Tzn. bateria jest, leżakuje i nabiera mocy urzędowej w salonie, i ciągle nie starcza czasu na jej zamontowanie. Mam nadzieję, że prysznicowa część łazienki zostanie skompletowana w ten weekend (o ile znów nie wyskoczy coś nieprzewidzianego ). Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
K74 22.11.2007 10:19 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Listopada 2007 I tadaaamm po raz drugi: http://lh6.ggpht.com/_06HbgcWgLZE/SaXF0yaxtVI/AAAAAAAAAXM/aP9-4EKNbNg/s400/e19618e7da4cc4c4.jpg Są drzwi wewnętrzne . Narazie tylko do kotłowni i do łazienki (ale te wstawione tymczasowo z pralni, bo w łazience są zdecydowanie bardziej potrzebne). Pozostałe wróciły do producenta z powodu uszkodzonych ościeżnic . No jak nie urok, to... . Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.