Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Jak z tym żyć - teściowa ?


js

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 361
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Najaktywniejsi w wątku

Moja historia jest dość krótka... Chyba udało mi się przerwać węzeł gordyjski nie zrywając zupełnie kontaktów z teściami.

 

 

Na wstępie zaznaczę:

- teściowa - gospodyni domowa, wykształcenie podstawowe, nie pracuje i nigdy nie pracowała, wiek przed 50, główne zajęcie ploty i sranie wżycie ludziom.

- teść - rolnik, mały przedsiębiorca, wykształcenie średnie techniczne, pracuje, poza domem od 7 rano do 18-20 wieczorem.

- mąż - funkcjonariusz sektora publicznego, wykształcenie wyższe, zmianowy system pracy, młodszy ode mnie 2 lata

- ja - funkcjonariusz sektora publicznego, wykształcenie wyższe, 2 etaty, wolontariat

 

 

Decyzję o budowaniu domu podjęliśmy jeszcze przed ślubem (któremu, jak się później dowiedziałam moja teściowa była totalnie przeciwna) i wtedy też zaczęliśmy załatwiać projekt i papiery z energetyki i wod-kanu... wzięliśmy ślub i zamieszkaliśmy z teściami (powód: dla oszczędności)...

 

Przez pierwsze 5 miesięcy małżeństwa nie było źle. Mnie nie było prawie w domu, bo wracałam praktycznie tylko na noc (2 etaty, wolontariat), a ślubny pomagał im w gospodarstwie rolnym po pracy i w weekendy. Więc synuś był dla mamusi.

 

Po czterech miesiącach małżeństwa okazało się, że jestem w ciąży (nieplanowanej - ułańska fantazja młodych małżonków), ale bardzo się z mężem cieszyliśmy. Przez pierwsze dwa miesiące ciąży nie zwolniłam tempa - czułam się super, żadnych objawów. Ale przedobrzyłam i zaczęły się skurcze i od 3 miesiąca ciąży do końca leżałam z polecenia lekarza... W ciąży zaliczyłam parę pobytów w szpitalu, niewydolność krążenia, cukrzycę ciążową, byłam tak spuchnięta, że moje stopy wyglądały jak kulki, a nawet przejście z łóżka do ubikacji stanowiło ogromny wysiłek i sprawiało niesamowity ból...

 

Odbiło jej w momencie jak musiałam się położyć... byłyśmy w domu same, bo mąż w pracy a teściu na polu; zaczęło się od tekstów, że ona to w 9 miesiącu ciąży ziemniaki zbierała, więc jak ja nie potrafię ciąży utrzymać to się na matkę nie nadaję :o ... Później było tylko gorzej: nie chciała mnie za synową, że puszczałam się (kiedyś byłam zaręczona z innym facetem i mieszkaliśmy razem), że bezbożnica jestem, że tylko leżę, później doszło głupia, tępa, k...wa, dzi.ka i takie tam.

 

Doszło do tego, że zamykałam się na klucz i otwierałam dopiero mężowi jak wracał z pracy. Długi czas mu nic nie mówiłam, jak zaczęłam mówić to mi nie wierzył, bo mamusia zawsze taka dobra była...

 

Ciąża skończyła się zakażeniem wewnątrzmacicznym bakterią Clostridum botulinum w pierwszym dniu 37 tyg cesarskim cięciem. Zakażenie dopiero ruszyło skórę małego powodując ropne wypryski, ale i tak od razu pojechał na intensywną terapię neonatologiczną pod kroplówki z antybiotykami.

Ja cóż, krwotok, transfuzja, utrata przytomności - cudem uratowana - rozkrojona 15 cm szerzej w celu zastosowania ręcznego ucisku tętnic macicy. Połowy brzucha nadal nie czuję. Ale przeżyliśmy. Młody się szybciej wylizał niż ja. Ja transfuzje, dreny, przykuta do łóżka z podwieszonymi, przyczepionymi do mnie "smyczkami" od różnych worków z różnymi płynami na pięknych stojaczkach... 6 dni przykuta do łóżka bez możliwości żadnego ruchu.

 

Ze szpitala wypisałam się na własne życzenie po 11 dniach (wypisywali dziecko) z metalowymi klamrami spinającymi powłoki brzuszne z nakazem leżenia i zakazem dźwigania, napinania się itp.

 

Po powrocie do domu zostałam sama. Mąż, mimo, że wziął urlop na opiekę na mnie, cały czas poświęcał pomocy rodzicom w gospodarstwie. Zagryzłam zęby, dałam sobie radę, ale przez to nie stosowałam się do zaleceń lekarza. Miesiąc po cesarce zdjęcie klamer spinających brzuch - rana się otworzyła, a ziarninowanie znikome. Powrót do domu - leżenie - ok. 3 tygodnie. Dziecko leży ze mną w łóżku. Moja mama przyjeżdża codziennie na 2-3 godziny, robi pranie, prasuje, myje mnie i przebiera... mogę się przespać. Później zostaję sama z ostygłym dzbankiem mięty zaparzonej przez mamę, brudne pieluchy i podkłady wrzucałam do jednorazowej reklamówki, którą mąż wyrzucał po powrocie do domu wieczorem.

Do w miarę samowystarczalnej sprawności doszłam po 2 miesiącach od cesarki.Jak syn miał 6 miesięcy wróciłam do pracy, zrezygnowałam z jednego etatu, małego pilnowali moi kochani rodzice.

 

Moja teściowa w tym czasie... szklanki wody mi nie podała, urządzała awantury, wyzywwała od wyrodnych matek, brudasów, dz..., k.., długo wymieniać.

Robiła to zawsze jak męża i tęścia nie było w domu, a jak wracali była słodka jak baranek.

Ja - zamykałam się w sobie, depresja, mania na punkcie ochrony dziecka, nikogo do niego nie dopuszczałam oprócz moich rodziców.

 

Mąż mi nie wierzył, jak mu mówiłam o gehennie jaką przechodziłam z jego matką, nie rozumiał o co mu chodzi, bo ona nigdy wcześniej tak się nie zachowywała.

Trochę w tym mojej winy, bo długo mu nie mówiłam, co się dzieje, a później to było dla niego nierealne.

 

Ja się do niej nie odzywałam, żeby nie zaostrzać sytuacji, ale widocznie poczuła, że może na mnie jeździć jak na łysej kobyle.

 

Powrót do pracy dał mi siłę, odzyskałam wiarę w siebie.

 

Ona poczuła się za silna, myślała, że ma już władzę absolutną i doszło do punktu kulminacyjnego. Zaczęła nastawiać mojego syna p-ko mnie. Po raz pierwszy zrobiła mi awanturę z wyzwiskami przy Mężu i teściu. Teściu jak owca, bez swojego zdania, i ma wszystko w d... A ja wtedy spokojnie odpowiedziałam jej, że właśnie obdarła swojego syna i męża ze złudzeń co do jej osoby i w końcu dzięki niej mój mąż mi w końcu uwierzył.

 

Mąż, w końcu mi uwierzył. Utracił złudzenia co do matki i widać jak bardzo to go boli.

 

Starzy zaczęli szantażować go emocjonalnie - zdawali sobie sprawę z braku bezpłatnej pomocy. Ja żądałam żeby podjął decyzję, że się wyprowadzamy, żeby poinformował swoich rodziców. Cały czas się kłóciliśmy, życie intymne przestało praktycznie istnieć, rozmowa rzeczowa - tylko o budowie. Miotał się, a ja chciałam żeby mnie chronił.

 

Decyzję podjęłam ja. Jemu dałam wybór - albo idzie ze mną, albo zostaje z nimi, dla mnie 800 zł alimentów, widywanie dziecka raz na 2 tygodnie tylko w mojej obecności, zakaz wizyt teściowej u mnie i widywania się z moim dzieckiem.

 

Wybrał mnie i dziecko.

 

Mieszkamy w wynajętym mieszkaniu, powoli stram się zaufać znów mojemu mężowi, choć nie wiem czy kiedykolwiek zaufam mu bezgranicznie.

 

Jeżeli ktoś zapyta mnie czy jest szczęśliwy - odpowiem: nie obchodzi mnie to, tak jak jego nie obchodziłam ja... teraz musi mi udowodnić, że jestem najważniejsza...

 

 

Przeszłam długą drogę od ukrywania przemocy, przez depresję w ciąży i po jej zakończeniu, odzyskanie wiary w siebie do wyzwolenia.

Stosunki z teściami mam - zimne, tematy dotyczące mnie, mojej rodziny ucinam krótko.

 

W naszym związku to ja mam jaja i chyba tak już zostanie... ale czuję się wyzwolona... choć nie do końca szczęśliwa...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zawsze miałam silną niepokorną osobowość, ale wtedy skupiona na utrzymaniu ciąży wolałam się nie odzywać - to był błąd, który doprowadził mnie do punktu, w którym albo zaczynasz walczyć albo idziesz na dno.

Nie po to się kostusze spod kosy wyrwaliśmy, żeby się poddawać.

Teraz walczę o małżeństwo i próbuję nauczyć męża, że żona i dziecko to świętość.

 

 

 

Jeżeli się nie uda - otrząsnę się i pójdę dalej i nie będę odwracała się za siebie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli się nie uda - otrząsnę się i pójdę dalej i nie będę odwracała się za siebie.

 

Silna z Ciebie babka!

Jakby się sprawy nie potoczyły - dasz radę. I to nie jest pocieszenie z mojej strony, tylko przekonanie, że tak właśnie będzie.

 

Ja na moją teściową nie mogę złego słowa powiedzieć. Mieszkaliśmy razem przez półtora roku (w czasie budowy domu, dla oszczędności oczywiście). Było kilka sytuacji, że teściowa coś tam na mnie narzekała do męża za moimi plecami. On wtedy miał jakieś pretensje do mnie. To były jakieś pierdoły, nawet nie pamiętam o co dokładnie chodziło. Ale parę razy powiedziałam mężowi: zastanów się człowieku po której jesteś stronie. Nie możesz być po środku, albo w lewo albo w prawo. Podziałało.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jednak czuję do siebie niesmak - jest to jedyna osoba, którą nienawidzę. Nienawidzę całym sercem i całą duszą, całą swoją osobowością do tego stopnia, że wiem, że ma planowany zabieg usunięcia płata tarczycy - ale mnie to nie interesuje, kompletna obojętność...

 

 

Nie potrafię jej tego wszystkiego zapomnieć, a tym bardziej wybaczyć i jako człowiekowi nie jest mi z tym dobrze...

 

 

Wiem jedno - chcę się cieszyć życiem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie przeczytałam jeszcze całego wątku i pewnie nie jestem odosobniona w udzieleniu takiej rady: dla mnie w tej sytuacji jedynym rozwiazaniem byłoby wyprowadzenie mamusi z powrotem do jej M3.

Jak czytam co tam u Was się wyprawia, np:

Wrzucanie petów do moich butów ( na moich oczach). Wyzywanie mnie od zboczeńców przy dzieciach

to bardzo się dziwię, jak twoja zona może na to wszystko jeszcze pozwalać???!

Sorry, ale ja swoją własną mamtkę za takie wyczyny dawno bym z domu wyeksmitowała. Twoja żona powinna stać po Twojej stronie, nie mówiąc już o dobru dzieci - co one sobie myślą, jak widzą Waszą rodzinę? Przekaz, jaki teraz odbierają, jest jasny: ich ojciec się nie liczy, można mu napluć do butów i powiedzieć, że do niczego się nie nadaje, a on i tak nie zmieni swojej sytuacji. Mięczak.

Z resztą zachowanie teściowej w ogóle jest niedopuszczalne, jaki to przykład dla wnuków? One w koncu patrząc na to, nauczą się z taką samą pogardą traktować innych ludzi.

No i nie będą miały szacunku dla Ciebie.

 

Nie tylko ze względu na dobro swoje, ale również dla dobra dzieci "mamusia" powinna wrócić do swojego mieszkanka, nawet jeśli miałaby się obrazić na długie miesiące...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 months później...

Witam js.

Czytając Twoją historię to tak jak bym czytał o sobie , jest nieco różnic między nami ale bardzo niewiele. Mieszkam ze swoją "starą" tak teraz nazywam "mamusię" od 8 lat , po tym czasie nasza rodzina nie przypomina już rodziny , została zniszczona wdeptana w ziemię właśnie przez moją teściową i żonę w 100%podporządkowaną jej porządkom.

Jako jedyny chyba wiem co przeżywasz, ale niestety powiem Ci że może być tylko gorzej.Też się wstrzymywałem , też byłem łagodny , tłumaczyłem stawiałęm się ale wsio do czasu - potem było coraz gorzej -nie przebierałem już wcale w słowach a język mam bogaty.Teraz jesteśmy z zoną sobie obojętni , a mamuśka nie wie co się dzieje między nami. Dziś buduję się ale cały czas znoszę jeszcze to wredne babsko. Budowę zaczęliśmy razem z żoną ale teraz zostałem z nią sam. Żona twierdzi że nigdy nie wyprowadzi się do tego domu choć wcześniej godziła się na budowę i w zasadzie sama wybierała projekt. Efekt jest taki że sam buduję tą chatę i sam będę tam mieszkał na dodatek

w razie rozwodu a myślę że do niego dojdzie bo już nie wyrabiam - wyczyszczą mnie z mamuśką do zera. Dodam że w chałupkę ani stara ani żonka nie włożyły złamanego grosza. Wszystko co miałem zarobiłem ciężką pracą w polu na obczyźnie za to postawiłem na dzień dzisiejszy stan surowy z dachem zamknięty tuż przed tynkami. Chata jak dla jednego o 5x za duża tak wylądowałem przez mamusię . Sam myślałem że ze mną coś nie tak ,ale lekarz doskonale mnie od tego odwiódł i wskazał gdzie tkwi problem.

Do tego wszystkiego miałem jeszcze inne problemy z żoną . Teraz mam psychikę zwichniętą, za dużo miałem problemów, próbuję się podźwignąć.

Szkoda mi tylko zmarnowanych 8 lat . I dzieci.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moja teściowa raczej ode mnie stroni - po paru marudzeniach dostała opeer i się skończyło "babci sranie".

My mamy swoje życie, ona swoje. Jak jej źle z umysłowym synem, od którego uparcie nie chce (nie nie potrafi, ale naprawdę nie chce) się uwolnić - to wie, że może do nas przyjść, ale skoro jej tam dobrze...tyle że drynda mówiąc "słuchaj co on robi, ale nie chcę cię denerwować bo ty w ciąży..."(to do żony) itp, itd - no i wtedy jak jestem obok natychmiast wyłączam rozmowę .

Z teściową krótko i zwięźle trzeba, a i czasem pogonić. Inaczej się po prostu nie da. Inaczej wlezie na głowę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość tabita85
Mnie powoli wysiada cierpliwość, każdy człowiek ma jakieś granice wytrzymałości i moje w pewnych momentach nie wytrzymują. Moja teściowa, nie mieszka z nami,nie mamy dzieci, jesteśmy młodym małżeństwem ale co chwile musi pomimo tak dużej odległości wtrącić swoje nie 3 a 30 groszy. wczoraj znów nam ciśnienie podniosła, pomimo iż nie zaczęliśmy jeszcze naszej budowy i bedziemy rozkladac ja w czasie, na dniach ma przyjść PNB tpo ona już przeżywa jaka izolacje , traktuje nas jak dzieci dosłownie, ja juz jej tyle zwracalam uwage ale nic nei slucha, bo przeciez ona ma zawsze racje. przepraszam ale kurwica mnie bierze. sama żadnego domu nie wybudowałą a najlepszy doradca,rece opadaja. ona nas chce ustawiać kiedy mamy wykonać kolejne etapy budowa, chodzi, pyta sie po sasiadach, rodzinie, co oni za materiał używali, chodź ani ja o to nie prosiliśmy.normalnie chce mi sie plakac, bo ZADNE argumenty do nie nie trafiaja. Fundamenty dla niej to nie odpowiada. rozchorowac sie przez nia idzie ;(;( Edytowane przez tabita85
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pamiętaj nie dopuść do tego aby choć na chwilę pomyślała o tym że mogłaby z Wami zamieszkać(nawet jak zachoruje- a zachoruje!)

Szczególnie uważaj jak będziesz w ciąży,będzie Cię urabiać(jako że nie dasz rady zająć się wszystkim w domu) i nie tylko Ciebie męża też.

Pazdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a ja Staśka rozumiem. Kiedy w grę wchodzą dzieci, własne lubię / nie lubię nie ma aż tak wielkiego znaczenia bo sama wizja życia z dala od dzieciaków blokuje przed decyzją o rozwodzie. Rozumiem zgodę na nieudane małżeństwo w imię bliskości z synem / córką. Wiem, że jeszcze nie doszliśmy do tego jako argumentu na pozostanie razem ale gdzies tam juz widac zaczątek. Edytowane przez dandi3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...