Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Jak z tym żyć - teściowa ?


js

Recommended Posts

A tak nawiasem mówiąc ja tez nie miałam z mama i teściowa dobrych układów. Obie juz nie zyją.

Teraz ja jestem mamą i mam nadzieje byc teściową. Ciekawe jaką ??? :-?

Na pewno nie będe dzwonic o "własciwej" porze w niedziele i dopytywać mimochodem i sprawdzac mimochodem i dawac karteczek z instrukcjami. POSTARAM SIĘ tego nie robić. Ale nie obiecuję sobie, że będę fajna i dobra i perfekcyjna, bo wiem, że to jest niemozliwe.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 361
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Najaktywniejsi w wątku

 

I tak ze wszystkim. Nigdy wprost.

Chyba wolę otwartą wojnę.

I tak to się kumuluje...

 

Właśnie czy otwarta wojna to najlepszy sposób ?

Pewnie najlepszy ze względu na zdrowie ale nie najskuteczniejszy. Najskuteczniejszy sposób ma "babcia". Za plecami robi prowokację cicho sza obraża, albo coś innego (ma cały arsenał zaczepnych zachowań) a później jak ktoś nie wytrzyma i się unosi to nagle zmienia front, że niby ona taka bidulka została przez kogoś napadnieta i zakrzyczana. Sam chciałem kiedyś zastosować jej taktykę ale jakoś nie mogłem trzeba by być strasznie podłym i fałszywym. No ale trzeba przyznać, że taki sposób jest bardzo skuteczny aby zrobić z kogoś pieniacza. Przez jakiś czas dawałem się na takie gry nabierać i efekt był taki, że żona i dzieci uważały że to ja jestem ten zły i napadam na biedną "babcię".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pisząc "otwarta wojna" miałam na myśli jasną sytuację. Tzn. obie strony nie przepadają za sobą i wiedzą o tym, ponieważ albo padły sugestie, albo zostało to powiedziane wprost.

A nie sytuacja jak u mnie: siedem razy w tygodniu słyszę jak mama /tzn. teściowa/ mnie kocha, picu, picu od wielu lat, ja cała w skowronkach, że mam taką świetną teściową. W końcu ją pokochałam - autentycznie! I nagle - po latach - za plecami moimi jakieś paskudne komentarze!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Otóż to jakie to byłoby proste. Niestety tak się nie da jasne i otwarte stawianie spraw "babuniom" nie odpowiada, bo zaraz wyszło by szydło z worka. Więc robią podchody za plecami tzw. krecią robotę. Oczywiście nie chcę uogólniać sytuacji ale zawsze jest jakieś ale. Nie istnieje rodzina idealna. Zawsze coś jest albo "babunia", albo brak czasu , albo, kłopoty z dziećmi, albo kłopoty z kasą, z pracą itd. Zawsze coś jest. To była taka moja dygresja aby się usprawiedliwić że dopuściłem do takiej sytuacji i pozwoliłem aby moja rodzina była obiektem ataku trucizny i jadu "babuni". Boleję nad tym że ok. 20 lat temu nie miałem dosyć "jaj" aby wziąć "babunię" za buzię i poukładać sprawy w należytym porządku. Teraz za to zapłacili wszyscy. Tak to już jest. Młody chłopak jak się żeni to od razu powinien pokazać że ma "jaja" i nie dopuścić aby trucizna "babuni" nie zalewała jego rodziny. Niestety chłopaki jak ja, są zbyt ufne, i głowy w tym wieku mają napełnione ideami, nie myślą o nowych rodzicach "babuniach" jak o truciźnie którą trzeba wylać.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja twierdzę że lepiej. Jak człowiek jest młody to bardziej ufa wszystkim. A taka "babunia" teściowa ma to gdzieś i od pierwszego dnia forsuje swoje metody i wpuszcza truciznę swojej córce. Młody mąż nie zdaje sobie z tego sprawy bo jest zakochany po uszy i nawet mu nie przejdzie przez myśl że jest ktos taki kto zalewa swoim jadem.

Po co zalewa jadem to jest chyba pytanie na osobny b. obszerny wątek.

Chciałbym sie jeszcze tylko przy okazji spytac czy ktoś może był w podobnej sytuacji jak ja i zastosował radykalne metody tłumaczenia "babuni" co jest dobre a co złe dla rodziny jej córki, i czy skończyło się to pozytywnie czy też rozwodem bądź eksterminacją "babuni" Czy z perspektywy czasu ocenia swoje działania jako pozytywne czy też zmieniłby podejście gdyby miał jeszcze jedna szansę. Pytam bo cały czas "babunia" trenuje swoje gruczoły jadowe i chyba żyje tym że może dopiec swojemu zięciowi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Js, ja byłam/jestem w podobnej sytuacji i zastosowałam chyba bardziej radykalne rozwiązanie. Teściową chyba mam podobną, tyle, że na szczęście nie mieszkamy z nią, na razie mieszkamy z moja mamą, no ale w przyszlym roku jak budowa się skończy, będziemy mieszkać blisko teściowej.Moja jest na tyle perfidna, że face to face jest bardzo miłą, cały jad wywala za moimi plecami, najczęściej na moją mamę, bo wyczuła, że nie będzie się bronić. Dziecka nam jadem nie zatruwa, bo za mały jest, zresztą kontakty tylko w mojej obecności. Próbowała namieszać w naszym małżeństwie, obszerniejszy opis jest w wątku o granicach... Nie pozwoliłam na to, żeby niszczyła moją rodzinę, mąż na szczęście stanał po mojej stronie. Przez jakiś czas wogóle ich nie odwiedzaliśmy, mimo, ze mieszkamy blisko, jasno pokazaliśmy gdzie są granice. Niby sie udało, teraraz kontakty są, choć niezbyt częste, odwiedzamy się na urodziny itp., teściowa widać, ze sie stara być miła, ale zmienić to się nie zmieniła, bo wiem że za moimi plecami jad leje, tylko, że nie mojemu mężowi, nie mojej mamie, nie mojemu dziecku, a co na mnieza, raczej  gada przed różnymi ludźmi, to mnie nie wkurwia, raczej smieszy i budzi politowanie. Takich ludzi nie da sie zmnienić. No i niby wygrałam, to ja trzymam karty, jest po mojemu. Ale coś jednak popsuła w moim życiu. Dla męża zawsze to będzie matka, jakakolwiek by nie była i wiem, ze wolałby żebyśm się z nią jakoś dogadywała, zwłaszcza, że ona teraz jest do rany przyłóż. No i zmieniła mnie ta cała sytuacja, jakaś taka mniej ufna się zrobiłam, bardziej cyniczna, no niewiem, po prostu inna. Tak sobie czasami myślę, ze na zewnątrz to musi wyglądac, że to ja jestem wredną synową gnębiącą babuszkę ... W każdym razie, podziwiam Cię za silny charakter, ja bym czegoś takiego w swoim domu nie wytrzymała, no i za dobre serce, ze jej jeszcze nie wywaliłeś na łep i szyję.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja wczoraj zdecydowanie powiedziałam mamie mojej, że nie wezmę jej do siebie, pomogę, tak, ale mieszkać z nami nie będzie i już. Wczesniej wysłała mi sms, żebym nie ufała swemu mężowi... Rzeknę tak, matka zawsze jest ważna. Nawet jak wredna, to ważna. I okropne sa dylematy w temacie kto wazniejszy: matka czy mąż, wierzcie mi. Bo niestety czasem trzeba wybrać, bo taka toksyczna matka nie dopuści do postawienia znaku równości. Nie zrozumie, że córka może kochać i ją i męża. Moja najbardziej zadowolona była, gdy między mną i mężem dochodziło do nieporozumień, zgoda między nami wkurzała ją straszliwie. I wsciekała się gdy ja nie pozwoliłam jej obmawiać mojej połówki. Mówiła wtedy, że jeszcze się przekonam jaki to mój mzonek jest wredny i żebym go nie kryła tylko mówiła prawdę. Mimo, iż wiem do czego jest zdolna, to trudno było mi powiedzieć sobie otwarcie, a raczej przyznać się samej sobie, że MOJA MATKA MNIE NIE KOCHA i myśli tylko o sobie, więc po prostu nie może chcieć mojego dobra i tyle. Nie jest mi dobrze z tą świadomością, ale łatwiej mi dokonywac wyborów. Najtrudniej było mi zaakceptować fakt, że osoba, która z natury rzeczy powinna mnie kochac i chciec mojego dobra, tak naprawdę ma to w d..pie i po prostu zawiści mi mojej rodziny i tego, że się kochamy. W to naprawdę trudno uwierzyć!!! Za to jak się juz to przeskoczy to człowiek zyskuje inną perspektywę. I wie kto i co jest najwazniejsze. Pomagam mojej mamie, nie zostawię jej na tzw. pastwę losu, ale mam RODZINĘ i ta rodzina jest dla mnie najważniejsza.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

I okropne sa dylematy w temacie kto wazniejszy: matka czy mąż, wierzcie mi. Bo niestety czasem trzeba wybrać, bo taka toksyczna matka nie dopuści do postawienia znaku równości

 

To nie są żadne dylematy. Rodziców trzeba szanować ale najważniejsza ważniejsza od wszystkich i od dzieci i rodziców jest twoja połówka. U rodziców się wychowujesz i sobie idziesz na swoje, potem wychowujesz swoje dzieci i one idą na swoje ale tak naprawdę swoje życie, swoje troski, i radości dzielisz ze swoją połówką do grobowej deski. Jeśli czytasz czasami Biblię to tam wszystko jest napisane.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month później...
Znam przypadek uzależnionej od rodziców żony. Była tak przez nich zdominowana, że prawie doprowadziła do nieszczęścia finansowego swoją rodzinę, bo trzeba było pomóc rodzicom, którzy mieli problemy chyba z fiskusem. Facet zaczął ustawianie życia od żony. Wiem, że chodziła do poradni zajmującej się takimi sprawami i wiem też, że na dzień dzisiejszy jest już tak, że potrafi powiedzieć rodzicom NIE, a jej rodzina t jej mąż i dzieci. Mże właśnie od tego powinieneś zacząć. Jeżeli to ci się nie uda, to ustawienie mamuśki wbrew żonie jest raczej skazane na niepowodzenie.

Jeżeli będziesz miał już żonę za sobą, to wówczas weź się za mamuśkę. Moja rada - zapomnij, że jesteś kulturalnym człowiekiem i bądź totalnym chamem. Nie mów do niej broń boże mamo, tylko wal po imieniu lub ty, pokaż jej miejsce w szyku. Zabroń jej wtrącania się do dzieci, określ jasno zasady współżycia i z żelazną konsekwencją ich przestrzegaj. Rób awantury każde naruszenie zasad i miej głęboko w d>>>e to, że sąsiedzi patrzą na ciebie jak na wariata i bydlaka (bo przecież skrzywdzona mamuśka będzie szukała poklasku u nich). Nie daj się, ja trzymam za ciebie kciuki. Pamiętaj, jeżeli zależy ci na twojej rodzinie to walcz o nią, bo nie masz nic cenniejszeg na świecie, a osoby, które chcą ci ti zabrać niec nawet trafi szlag - problem sam zniknie. POWODZENIA

 

 

 

ŚWIĘTE SŁOWA !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

. Rodziców trzeba szanować ale najważniejsza ważniejsza od wszystkich i od dzieci i rodziców jest twoja połówka. .

 

Przynajmniej do czasu rozwodu......

 

Przepraszam, że byłam cyniczna, ale życie jest życie. Najważniejsze jest samemu stać mocno na nogach nie oglądając się ani na rodziców ani na żonę / męża. Często wtedy toksyczna teściowa nie ma odwagi zadzierać a toksyczną mame łatwiej wychować nic od niej nie chcąc.

 

Najważniejsze są dzieci. Za nie jesteśmy odpowiedzialni.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znam przypadek uzależnionej od rodziców żony. Była tak przez nich zdominowana, że prawie doprowadziła do nieszczęścia finansowego swoją rodzinę, bo trzeba było pomóc rodzicom, którzy mieli problemy chyba z fiskusem. Facet zaczął ustawianie życia od żony. Wiem, że chodziła do poradni zajmującej się takimi sprawami i wiem też, że na dzień dzisiejszy jest już tak, że potrafi powiedzieć rodzicom NIE, a jej rodzina t jej mąż i dzieci. Mże właśnie od tego powinieneś zacząć. Jeżeli to ci się nie uda, to ustawienie mamuśki wbrew żonie jest raczej skazane na niepowodzenie.

Jeżeli będziesz miał już żonę za sobą, to wówczas weź się za mamuśkę. Moja rada - zapomnij, że jesteś kulturalnym człowiekiem i bądź totalnym chamem. Nie mów do niej broń boże mamo, tylko wal po imieniu lub ty, pokaż jej miejsce w szyku. Zabroń jej wtrącania się do dzieci, określ jasno zasady współżycia i z żelazną konsekwencją ich przestrzegaj. Rób awantury każde naruszenie zasad i miej głęboko w d>>>e to, że sąsiedzi patrzą na ciebie jak na wariata i bydlaka (bo przecież skrzywdzona mamuśka będzie szukała poklasku u nich). Nie daj się, ja trzymam za ciebie kciuki. Pamiętaj, jeżeli zależy ci na twojej rodzinie to walcz o nią, bo nie masz nic cenniejszeg na świecie, a osoby, które chcą ci ti zabrać niec nawet trafi szlag - problem sam zniknie. POWODZENIA

 

 

 

ŚWIĘTE SŁOWA !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

 

 

TAK JEST TEŻ TAK MYŚLĘ

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

. Rodziców trzeba szanować ale najważniejsza ważniejsza od wszystkich i od dzieci i rodziców jest twoja połówka. .

 

Przynajmniej do czasu rozwodu......

 

Przepraszam, że byłam cyniczna, ale życie jest życie. Najważniejsze jest samemu stać mocno na nogach nie oglądając się ani na rodziców ani na żonę / męża. Często wtedy toksyczna teściowa nie ma odwagi zadzierać a toksyczną mame łatwiej wychować nic od niej nie chcąc.

 

Najważniejsze są dzieci. Za nie jesteśmy odpowiedzialni.

 

A TO JEST ŻYCIOWA PRAWDA którą trzeba wypisać złotymi literami

 

dla wrażliwego dziecka nie ma nic gorszego jak egoistyczne mamusie i tatusiowie

babunie i dziadziusiowie

nie ma nic gorszego jak uczuciowa obojętność

brak zaufania ....samotność

choćby się miało tysiąc znajomych.... :cry:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

. Rodziców trzeba szanować ale najważniejsza ważniejsza od wszystkich i od dzieci i rodziców jest twoja połówka. .

 

Przynajmniej do czasu rozwodu......

 

Przepraszam, że byłam cyniczna, ale życie jest życie. Najważniejsze jest samemu stać mocno na nogach nie oglądając się ani na rodziców ani na żonę / męża. Często wtedy toksyczna teściowa nie ma odwagi zadzierać a toksyczną mame łatwiej wychować nic od niej nie chcąc.

 

Najważniejsze są dzieci. Za nie jesteśmy odpowiedzialni.

 

A czy za naszą połówkę nie odpowiadamy, aby ją kochac, aby się opiekowac, aby miała poczucie bezpieczeństwa i to do grobowej deski ?

Nie chcę się spierac ale moim zdaniem to właśnie nadmierna opieka nad dziecmi powoduje takie sytuacje jak moja. Bycie taką "mamusią/teściową/babunią" co zatruwa innych nie bierze się znikąd. To właśnie nadopiekuńczośc nad dziecmi jest najgorsza. Gorsza chyba niż zaniedbywanie opieki. Taka "mamusia/teściowa" nie wie kiedy powinna przestac się już "opiekowac" bo dziecko jest już dawno dorosłe i chciałoby same już sobie radzic w życiu. Niestety "mamusie/teściowe" wychowują dzieci dla siebie a nie do samodzielności i radzenia sobie w życiu i bycia później odpowiedzialnym za swoją połówkę i dzieci. Dziecko ma sobie samo poradzic w życiu i ma prawo odejśc na swoje i życ jak zechce , tak właśnie powinno by wychowane. Dla rodzica najwspanialszą nagrodą za trudzy wychowania jest gdy widzi jak jego dzieci radzą sobie same w życiu i są szczęśliwe. To jest właśnie sens wychowania. Jak rodzice tego nie rozumieją lub nie potrafią (ba sami byli zatruwani) to sami stają się takimi trującymi mamusiami/teściowymi itd.

Więc jak widzisz dzieci idą na swoje a małżonkowie zostają "sami" i są dla siebie najważniejsi. I to nie przez te ok.20 lat gdy wychowują dzieci ale 40, 50 tyle ile jest im dane bycia razem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja odniosłam się tylko do zdania, że najważniejsza jest druga połówka :roll:

Sorry, jakby tak było, nie byłoby rozwodów.

Nie to, żebym miała własne negatywne doświadczenia... Ale zawsze staram się tak żyć, żeby móc również przeżyć samej. Życie jest różne, nie odpowiadam za myśli drugiego człowieka. Dziś mnie kocha, ale co będzie jutro? Mam nadzieję, że będzie dobrze, ale jak nie, to też dam sobie radę.

Z dziećmi tego nie ma. Moja córka zawsze będzie córką, zawsze będę ją chronić i choć nie jestem nadopiekuńcza, to wydrapię oczy facetowi, który by ją chciał skrzywdzić. Inna rzecz, to ocena tego krzywdzenia :D Tu się własnie przejawiają różne anomalie. Mam nadzieję, że ja będę umiała zachować obiektywność i trzeźwy osąd. Ale kto to wie :roll: :roll: :roll:

 

Acha, jeszcze takie małe post scriptum. Inwestując w dziecko (czas, pieniądze) mamy nadzieję zapewnić jej / jemu dobry start w życiu ale mamy też nadzieję, że ta druga połówka, która wejdzie do rodziny, jest podobnie "doinwestowana". I niestety, zadamiem tego wchodzącego jest zareklamowanie się. Jak nie umie, albo za bardzo odbiega od wyobrażeń - zaczyna się wojna. Mądry jest ten, kto umie udowodnić teściowej swoją przydatność :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja odnoszę się do zdania "jakby tak było, nie byłoby rozwodów"

Rozwody zawsze były są i będą. Będą dla tego że właśnie część ludzi tego nie rozumie, albo to olewa. Piszmy o tym co jest normalne i jak powinno być a nie o anomaliach i odchyleniach.

 

Co to znaczy udowodnić swoją przydatność ? Przecież do oceny przydatności jest nasze dziecko, nam nic do tego . To nasze dziecko będzie żyło z tą osobą do grobowej deski a nie my ! Kto nas upoważnił do tego aby wtrącać się w wybór drugiej dorosłej osoby ? To jest właśnie niebezpieczne - roszczenie sobie prawa do oceny zdania innych. Podkreślam niech to będzie murzyn, chińczyk, arab itd. nam nic do tego. Miłość rodzicielska właśnie na tym polega aby się nie wtrącać, tylko na tym aby dziecko wiedziało, że jeśli będzie potrzebowało pomocy, rady, albo kasy itd. to ma w rodzicach oparcie bez względu na to z kim i jak żyje. Jeśli ktoś tego nie czuje lub nie rozumie to w mojej opinii jest na prostej drodze aby zostać "jadowitą mamusią/teściową "

P.S.

Co to znaczy inwestować w dziecko ??? nie ma takiej inwestycji i nigdy nie było. Jeśli już mamy coś na ten temat powiedzieć to nie inwestujemy tylko spłacamy dług wobec starszego pokolenia. To nasi rodzice w trudzie nas wychowywali teraz my spłacamy ten dług i wychowujemy nasze dzieci potem one będą wychowywać swoje dzieci itd. itd.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sęk w tym, że dziecko jest zakochane i patrzy oczami swoich wyobrażeń. Inaczej żadna normalna kobieta (nie masochistka) nie wyszła by za mąż za alkoholika, brutala, damskiego boksera itd.

Proszę, nie bież tego subiektywnie, staram sie mówić o zjawiskach a nie osobach, prosze również nie rób wycieczek osobistych. Nic o mnie nie wiesz, jak i ja o tobie. I nie o tobie piszę, lecz do ciebie. Subtelna różnica...

 

A dziecko jako inwestycja to punkt widzenia "biologiczno - socjologiczno - historyczny" Było tak przez całe wieki, dlaczego teraz raptem ma być inaczej? Nawet jak głosimy górnolotne hasła, to pewne przyzwyczajenia tkwią w nas.

dzieci dziedziczą nasze geny, nasze nazwisko (a jak pokazuje przykład byłego prezydenta - mogą mu zaszkodzić), w końcu nasz majatek, jaki by on nie był. Czy powierzył byś wszystko osobie niewartej, według ciebie, zaufania?

Tylko kryteria tego zaufania są dyskusyjne. Jednemu wystarcza tzw porządny człowiek (jak to ocenić?, cóż, czasem wystarcza "porządny bo nie pije i nie bije"), inny uważa, że dla jego genów wspartych przez dotychczasowe wysiłki nic poniżej profesora / księcia/ właściciela dużej firmy/ lekarza (niepotrzebne skreślić) się nie nadaje. Udowodnienie przydatności właśnie polega na tym, żeby przekonać "inwestora" że choć nie jesteśmy ideałem, to ma duże szanse na korzystną "inwestycję" bo /jesteśmy zaradni / zarabiamy / odciązamy / dajemy oparcie / nie wiem, co tam jeszcze i co może być ważne.

 

Piszę ogólnie, jeżeli chcesz, pomyśl nad zastosowaniem, jeżeli nie, dam spokój. Może akurat dla ciebie to, co napisałam, nie jest przydatne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czytam Waszą dyskusję, Ewo i js i wychodzi mi, że - jak zwykle - prawda leży pośrodku.

Rację ma js mówiąc, że nie tylko za dziecko jesteśmy odpowiedzialni. Za nasz związek także i o niego także bardzo trzeba dbać.Nasza "druga połówka" nie będzie nas latami kochała i szanowała tylko dlatego, że istniejemy i w nosie ją mamy. Jesli nastawisz się na to, aby być niezalezną, bo w każdej chwili może coś się w związku posypać, to znaczy, że tak naprawdę już się posypało. Już nie chcesz dbać i starać się o związek - już szykujesz odwody...

Rację ma też pisząc js, że dzieci przecież wychowujemy dla świata, nie dla siebie. Ale... tu już zaczynają się obszary z wątku o granicach. Co zrobić, jeśli jesteś przekonany, js, że Twoje dziecko jest beznadziejnie zakochane w ordynarnym damskim bokserze i planuje świetlaną przyszłość w związku z tym człowiekiem? Nie zrobisz niczego, aby chronić swoje dziecko przed nieszczęściem, w które ewidentnie lezie? Pozwolisz jej podjąć własną - zapewne zgubną - decyzję? Trudno jest wyznaczyć granice opieki rodzicielskiej i mam nadzieję, że nie będę toksyczną mamuśką, chociaż nie wyobrażam sobie bezczynnego patrzenia jak moje dziecko ewidentnie pcha się w jakąś traumę. Jeśli jednak mówi, że jest mu dobrze i że OK - nie wtrącać się. Nie leźć z butami. Nie zohydzać potem wnukom ich własnych rodziców. I szanować to, co mówią do nas nasze dzieci.

Szczęście moich dzieci jest warunkiem mojego szczęścia. Inwestuję więc w nie wszystko, co mogę - miłość, kształcenie, czas, pieniądze - wszystko po to, aby w przyszłości dały sobie radę i były szczęśliwe. Bo patrząc na ich szczęście - będę szczęśliwa.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pozwolisz jej podjąć własną - zapewne zgubną - decyzję?

Nie mam takiej sytuacji, nie wiem co bym zrobił. Wszystko zależy od konkretnej sytuacji. Takie gdybanie na zapas co by było gdyby..... coś tam.... nie jest chyba dobre. Każda sytuacja wymaga indywidualnego podejścia, uogólnienia nie są dobre. Uważam że moje dzieci są na tyle mądre że nie wdadzą się w tego typu sytuacje.

Poza tym w tego typu sytuacjach cóż rodzice mają do pozwalania lub niepozwalania ? Czego to niby możemy zabronic drugiej dorosłej osobie ? Nawet jeśli zabronisz to co zrobisz jak się nie zgodzi z twoją decyzją? Wyrzucisz z domu ?

Zadanie rodziców jest takie aby wychowa dzieci tak aby same potrafiły omijac złe rzeczy.

P.S.

Jeśli używasz słowa "inwestowanie" to oczekujesz zwrotu inwestycji i zysków.

Dzieciom raczej się daje a nie inwestuje w nie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...