DPS 09.02.2013 19:44 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Lutego 2013 Też się podpiszę pod Agduś. I też dodam, że szkoda, że "niech". Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 09.02.2013 21:59 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Lutego 2013 Swaroże, jacy my wszyscy tu mądrzy jesteśmy i jaki wspaniały świat urządzilibyśmy! Może by tak jakąś partię Muratora założyć? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
EZS 09.02.2013 22:10 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Lutego 2013 Art. 18. 1.Osoba posiadająca prawo jazdy lub pozwolenie na kierowanie tramwajem jest obowiązana zawiadomić starostę o utracie tego dokumentu, jego zniszczeniu w stopniu powodującym nieczytelność, a także o zmianie stanu faktycznego wymagającego zmiany danych w nim zawartych, w terminie 30 dni od dnia zaistnienia tego zdarzenia. 2.Na wniosek osoby uprawnionej w przypadkach, o których mowa w ust. 1, starosta wydaje, za opłatą, o której mowa w art. 10 ust. 1 lub w art. 16 ust. 1, oraz po uiszczeniu opłaty ewidencyjnej: 1) wtórnik dokumentu pod warunkiem: a) złożenia oświadczenia o utracie dokumentu, pod rygorem odpowiedzialności karnej wynikającej z art. 233 ustawy z dnia 6 czerwca 1997 r. - Kodeks karny (Dz. U. Nr 88, poz. 553, z późn. zm.5)), zwanej dalej "Kodeksem karnym", albo b) zwrotu zniszczonego dokumentu; 2) nowy dokument pod warunkiem zwrotu dokumentu wymagającego zmiany danych. 3.W stosunku do osób, o których mowa w art. 10 ust. 3, organem właściwym w sprawach określonych w ust. 1, 2 i 6 jest marszałek województwa mazowieckiego. 6.Osoba, która po uzyskaniu wtórnika odzyskała utracony dokument, o którym mowa w ust. 1, jest obowiązana zwrócić ten dokument staroście. To obowiązuje od 18 chyba stycznia. Andrzej twierdzi, że niczego nie powinni Ci zabierać w chwili, kiedy przyznałaś się do odzyskania dokumentów, poza starymi, odzyskanymi dokumentami. No to zgłosiłam do wydziału komunikacji (co jest odnogą urzędu miasta, czyli OK), napisałam, ze straciłam, jak odzyskałam to zadzwoniłam i kazali mi donieść ten odzyskany jak dostanę nowy. Czyli wszystko OK z wyjątkiem, ze stare prawko nie jest ważne - bo zostało unieważnione - a nowego nie mam bo się robi. Czyli nie mam żadnego. Dla policji, podobno, nie jest to problem, bo mogą sprawdzić moje uprawnienia do kierowania on-line w chwili kontroli. Ale w przypadku kolizji radośnie z tego mojego braku ważnego prawka podobno korzystają ubezpieczyciele obciążając delikwenta - czyli mnie- wszelkimi kosztami bo "nie mam ważnego prawa jazdy". Tak mi powiedziała pani w wydziale komunikacji. Ja nie mam ochoty mieć kolizji ale już w piatek się przekonałam, że moja ochota a zycie to różne rzeczy, jak mi jakiś baran wyjechał przed maską i cudem się uratowałam prawie na chodniku. I tego właśnie się boję Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
EZS 09.02.2013 22:11 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Lutego 2013 Swaroże, jacy my wszyscy tu mądrzy jesteśmy i jaki wspaniały świat urządzilibyśmy! Może by tak jakąś partię Muratora założyć? tak, ale czy tych mądrych byłoby wystarczająco wielu??? I na tym forum zdarzają się oszołomy i różni pokreceni ideolodzy... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
malka 09.02.2013 22:23 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Lutego 2013 Przywracacie mi wiarę w ludzkość Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 09.02.2013 22:51 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Lutego 2013 Przynajmniej tyle...Ewa, tych oszołomów nie przyjmiemy. To nie może być z automatu, że ktoś zalogowany to już w naszej partii jest. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
DPS 10.02.2013 12:34 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Lutego 2013 Jak byśmy partię założyli to niechybnie po jakimś czasie zostalibyśmy "onymi". Nie chcę. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gagata 10.02.2013 17:43 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Lutego 2013 Się zgadzam z przedmówczynią :yes:. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 10.02.2013 18:31 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Lutego 2013 Tak nisko cenicie siłę swoich charakterów i zasady? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
malka 10.02.2013 19:10 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Lutego 2013 Jedyne co mam słabe to silną wolę i mięśnie brzucha Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
DPS 10.02.2013 19:27 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Lutego 2013 Nawet jeśli zasady zostana sztywne to i tak dla kogoś będziemy "onymi".Wolę być sobą i walczyć o lepsze jutro naszej rodziny na socjalistycznym froncie wiejskim! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
EZS 10.02.2013 19:56 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Lutego 2013 Nie wiem, czy jednak Aneta nie ma racji... Do pieniędzy i władzy łatwo się przyzwyczaić. Nawet jak charakter silny, to jakoś tak optyka się zmienia Dziś się lenię i dobrze mi z tym. Nawet na powazne tematy nie chce mi się myśleć... Ferie, ferie Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 10.02.2013 20:13 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Lutego 2013 Władza mnie nie pociąga, pieniądze czysto utylitarnie. Nie wiem, czy i jak bym się zmieniła, dorwawszy się do waaaadzy. Jednakowoż głupota, ciemnota, nieuczciwość i zaściankowość wku...ją mnie równie mocno na własnym podwórku jak i w większej skali. Tak całkiem bezinteresownie, bo nigdy nie będę gejem pragnącym wraz z partnerem wychowywać dziecko. W niczym mi ten wnerw nie przeszkadza w dbaniu o dobro naszej komórki społecznej, mam wpływ na własne podwórko, niejaki na to, co dzieje się na ulicy, żadnego na co, co dzieje się w dzielnicy i w większej skali. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Arnika 10.02.2013 20:52 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Lutego 2013 Ewa to znak, że zaczynacie ferie... i może gdzieś się wybieracie..?Bo jak na południe to namiar masz i na kawkę zapraszam.. koniecznie.. I tak na Ciebie od poniedziałku miałam czekać... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
EZS 10.02.2013 21:31 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Lutego 2013 dziękuję bardzo za zaproszenie, pewnie skorzystam przy następnej okazji.. Ja urlopu może wezmę z dzień-dwa, bo teraz w pracy spokojnie, cicho i ciepło i się zaszyję (jak się da) i sobie zaległości nadgonię. Dziecko ma wielkie plany capoeirowe i plastyczne, małż wziął urlop i mówi że nie robi NIC. My zimowo-wyjazdowi nie jestesmy, zimę zwykle przeczekujemy Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
braza 10.02.2013 21:42 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Lutego 2013 Mięśnie brzucha mam nawet ... nawet... za to wolę do doopy, więc diabli wiedzą. Ale podpisuję się po tym, co napisała Agduś wszystkimi kończynami, a nawet w zęby jakieś pisadło jestem gotowa wziąć, jeśli zajdzie taka potrzeba!!!! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 10.02.2013 21:51 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Lutego 2013 Ewa, a na nartach nigdy nie próbowałaś jeździć? Braza, dzięki za podpisy! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
EZS 10.02.2013 21:59 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Lutego 2013 Ooo próbowałam. Jak miałam pewnie z 16 lat. Moja mamusia wtargała mnie na jakąś górkę, postawiła na dłuuugich dechach ze staroswieckimi zapięciami i powiedziała, "jedź, to łatwe" Pojechałam, bo co miałam zrobić. Wjechałam na dole w zaspę na metr, narty się nie wypieły, o mało się nie udusiłam w tym śniegu i obecałam sobie solennie - nigdy więcej. Słowa dotrzymałam. Znaczy raz tam kiedyś próbowali mnie przekonać koledzy, ale poza przejściem kilku metrów po równym nic nie osiągnęłam. Nie umiem. Nie chcę umieć. Nie wszystko muszę robić w tym życiu! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
braza 10.02.2013 22:09 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Lutego 2013 Ja też z nartami na bakier jestem, ale .... chyba bym jednak spróbowała. Za to na żagle to mnie trudno namówić .... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 10.02.2013 22:19 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Lutego 2013 Mój ojciec świetnie jeździł na nartach. Zresztą wiele rzeczy robił świetnie. Nie należało do nich jednak niestety nauczanie kogokolwiek czegokolwiek. Zabrał mnie kiedyś w góry wraz z drewnanymi czerwonymi nartkami wyposażonymi w skórzane "wiązania". On chciał mnie nauczyć, ja chciałam się nauczyć, ale właśnie te wiązania przesądziły o klęsce naszych chceń. Otóż trzymały one buty jedynie z przodu, tył był ruchomy jak w nartach biegowych, a nawet bardziej, bo mogłam nie tylko swobodnie unosić pięty, ale też przesuwać je na boki poza nartę. Ojciec wołał: rozpychaj narty piętami!, ja rozsuwałam pięty poza narty, te jechały niezmiennie prosto i szybko, wcale nie chcąc zrobić pługu. Oczywiście kończyło się to glebą, która sama w sobie by mnie nie zniecheciła, bo byłam w wieku, kiedy to tarzanie się w śniegu uznawałam za świetną zabawę, ale moja gleba denerwowała ojca (bo jak tak wspaniały narciarz może mieć tak nieudolne dziecko?) i wyzwalała jego brak talentów pedagogicznych. W końcu pieprznęłam nartkami w śnieg i zapowiedziałam, jak Ty, że nie będę jeździła nigdy. Ładnych kilka lat później jednak, mój brat zapowiedział, że chce się uczyć. Jako że z nas dwojga to ja byłam dla ojca kompanem do górskich wypraw i chyba we mnie pokładał większe nadzieje, to chyba mniej się starał nauczyć mojego brata. No i narty jednak brat miał bardziej fachowe - "regle" wprawdzie, ale z prawdziwymi wiązaniami "delta". W efekcie zaczął jeździć. Rok później i ja nie chciałam być gorsza, więc zakupiono i dla mnie "regle" z wiązaniami "gamma" (dżizas - to był cud, że nóg nie połamaliśmy na tym sprzęcie!!!) i ... poniosłam kolejną klęskę. Byłam wtedy w najgorszym wieku do nauki jazdy na nartach - siódma klasa - nastolatka nienawiązująca kontaktu ze swoimi nagle zbyt długimi kończynami, które wcale nie robiły tego, co kazała głowa. W dodatku nauczycielem znów był mój ojciec. Jednak byłam zawzięta tym razem i, kiedy już machnął na mnie ręką, zsuwałam się wytrwale codziennie ze stoku stylem rozpaczliwym. Rok później nadal uparcie zabrałam narty na ferie i kaleczyłabym piękną sztukę jazdy na nartach, gdyby ojciec nie zaprzyjaźnił się przy wieczornym piwku z instruktorem, który prawem kaduka przyłączył mnie do swojej grupy. I wreszcie zaczęłam się uczyć! Rok później jeździłam już z ogromną przyjemnością, a dwa lata później nauczyłam moją koleżankę. Bo choć sama nigdy nie nauczyłam się jeździć tak pięknie jak ojciec, to talenty pedagogiczne posiadałam zawsze wielkie. No i od tej pory jeździłam zawsze z przyjemnością, acz niezbyt pięknie, nad czym ubolewam niezmiennie. Bo ojciec robił to z gracją baletmistrza i potrafiłam z daleka rozpoznać go po sylwetce i stylu jazdy. Naprawdę rzadko widuje się na stoku ludzi, którzy potrafią jeździć tak elegancko. Rok temu spotkaliśmy na niewielkim stoku w pobliżu starszego pana, który właśnie tak płynął po stoku. A miał kole siedemdziesiątki na oko.PS Wcale nie twierdzę, że koniecznie musisz. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.