Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Komentarze do budowy Ewy (EZS)


metea

Recommended Posts

Nasionka ci wyslę

 

A przepisy:

Było mięsko, fasola i pasta, sos. Do wszystkiego gotowa tortilla z marketu, nawet nie podgrzana za bardzo.

Mięsko - jakieś kawałki indyka, piersi i udziec, pocięte drobno wsadziłam na dzień w taką zaprawę z oliwy, troszkę soli, papryczki japaleno (moje ulubione Kotanyi, zamiast pieprzu, ale pieprz też ujdzie) i mięty. Potem kupiłam przyprawę meksykańską, taką oryginalną ze stoiska z egzotyką, są w marketach. Przyprawa do burito. Nie upieram się, akurat taką miałam, pewnie kamisa też będzie dobra. No i na patelnię na oliwę wrzuciłam 2 cebule pokrojone, pomidora dużego, paprykę, mięsko i przyprawę i sobie gulgotało z godzinę. Mięsko wszyscy chwalili.

Fasola - zwykła ciemna fasola na noc namoczona, ale można też taką z puszki. Trzeba na patelnię znowu oliwę, 3-4 ząbki czosnku, 2 cebule drobno pokrojone, podsmażyć to wszystko i wrzucić ugotowaną fasolę. Ma się razem podsmażyć troszkę, po podsmażeniu, jak smaku nabierze to można kilka rozgnieść i dolać troszkę wody albo i nie, jak się używało taką z puszki, to troszkę wody z tej puszki. Ja wolę suchą i nierozgniataną ale więcej oliwy.

Pasta z avokado: 3 avokado rozgnieść widelcem (puryści tłuczkiem drewnianym), 4 ząbki czosnku roztarte z solą, 2 limonki wycisnąć,bardzo pokrojona cebula czerwona , trochę oliwy i pęczek kolendry, chili lub znowu moja papryczka.

Sałata z limonką i oliwą lub inne zieleniny

sos z jogurtu greckiego z czosnkiem, miętą i sokiem z cytryny.

 

I jak pisałam komponować dowolnie. Można z fasoli całkiem zrobić pastę (rozgnieść) i wtedy podać z nachos do nabierania (takie czipsy) albo wszystko używać do tortilli, świetnie ta pasta z avocado dokładała się do mięska. Pyszne było :) Głodna jestem

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale dziś lało!!! I oczywiście akurat dziś drewno zostało niezakryte. Schnie sobie na paletach przed włożeniem do drewutni. Siedzę w szpitalu a tu chmura. No to siedzę jak na szpilkach. Jak udało mi się wyjść to zaczynało padać. Ale myślę sobie - to w Zgierzu a ja mieszkam w Łodzi, może u nas nie. Lecę do samochodu. Ale po drodze musiałam jeszcze wpaść do Instytutu po wynik pacjenta. Chmura za mną. Jak drukowałam wyniki to zaczynało grzmieć. No to znowu w samochód - u nas jeszcze nie padało. Jak zaparkowałam - lunęło. I ja, w cieniutkiej organdynowej sukieneczce w strugach deszczu rozwijałam brezent nad drewnem. Udało się... byłam cała mokra, jak topielica. Najzabawniejsze, że pies tak bardzo bał się burzy, ze wolał być ze mną niż sam w domu. On też wyglądał jak topielica :) Ale drewno, mniej więcej, nie zmokło....

A wczoraj była taka piękna pogoda... I glicynia mi zakwitła, cały taras mam w kwiatach, muszę zdjęcie jej zrobić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U nas też lało i burzyło. A to dlatego, że wczoraj podlałam to, co posiałam wcześniej. Gdybym nie podlewała, to by nie padało - jasne!

Czemu psy się boją burzy, a koty nie?

 

Moja piwonia drzewiasta bierze się do kwitnięcia. Od dawna się zbiera, ale widać, że to tuż, tuż. Kiedy opatuliłam ją i rododendrona na zimę, to oba nie kwitły wiosną. W tym roku jakoś przegapiłam, nie owinęłam i... kwitną oba.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

moja boi się huku. Każdego, więc i burzy. Ale nie wszystkie psy się boją, rodzice mieli kundla, który się nie bał wcale.

Musiało padać, mąż mi umył samochód. To wydarzenie tak rzadkie, że musiało być uczczone :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No właśnie - są czynności, które wywołują deszcz - mycie okien, podlewanie ogródka, mycie samochodu... Trzeba za ich pomocą regulować pogodę.

Moja Saba (kundlica podhalańska czystej krwi) bała się burzy tak panicznie, że kiedyś nie chciała wrócić ze spaceru do domu, bo zagrzmiało pechowo od strony bloku właśnie. A ona w nogi w przeciwnym kierunku! Dobrze, że jeszcze jeden blok był po drodze, a w nim moja koleżanka mieszkała. Dzwoniłam od niej po brata, żeby przyszedł i pomógł mi Sabę do domu przynieść.

Emi się boi, ale nie tak panicznie. Chociaż kiedyś grzmotnęło znienacka i blisko, gdy była w ogrodzie. Dobrze, że mamy okna wzmocnione, bo chyba by weszła razem z tarasowym.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Karo też bardzo boi się burzy, wystarczy, że usłyszy gdzieś daleeeeko, ledwie słyszalne echa grzmotu - i jak czarny pershing pędzi do domu, do ganku, schować się.

No to miałaś przygodę...

Myśmy kilka dni temu tak zmokli, bo koniecznie chcieliśmy posiać łubin przed deszczem.

W efekcie sialiśmy w deszczu... :lol2:

Ja bardzo poproszę zdjęcia glicynii, chyba w końcu ją posadzę, chociaż naczytałam się, że kapryśna podobno...

A kapryśna?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Glicynia chyba nie kapryśna, ale czasu potrzebuje. Ja swoją wsadziłam od razu po przeprowadzce. 5 lat temu. Trzy lata nie kwitła wcale. Niezależnie, czy przycinałam czy nie. Zakrywałam na zimę, dopieszczałam - nic. Wreszcie zostawiłam w spokoju. W ub roku zakwitła dość ładnie i pierwszy raz. A w tym!!! Orgia kwiatów. Zrobię jej zdjęcie i wkleję potem.

 

Co do psów, miałam kiedyś ONKa, który właśnie tak, jak twoja Saba... Na polu namiotowym byliśmy, pies grzeczny, ułożony i... grom huknął, a po wodzie niesie. Pies w jednej chwili znalazł się w przyczepie sąsiadów, na ich łóżku.... Na szczęście to była taka starsza, życzliwa światu i ludziom para, więc tylko się śmiali, jak psa wynosiliśmy od nich (sam nie wyszedł). Bojęsięmyśleć, co by było, gdyby to była jakaś rozhisteryzowana mamusia z małym dzieckiem ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no to daję moją glicynię

CAM00031.jpg

a to magnolia, zdjęcie sprzed chyba 2 tygodni, ale kwiatki nadal ma, tylko nie tak dużo CAM00023.jpg

I melduję, że perukowiec zamierza już kwitnąć. Coś szybko ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobrze, że się pies nie zameldował u nich w przyczepie razem z Waszym namiotem! Gdyby Saba wpadła do namiotu, to by razem z nim pognała dalej.

A ja wyobraziłam sobie taką jedną rozhisteryzowaną parę z małym dzieckiem, przez którą nam grzyby zgniły. Dwoje młodych lekarzy z półrocznym może bobasem i córką znajomych, która chyba nie wspomina tych wakacji dobrze. Oni poza dzieckiem świata nie widzieli, tej córki znajomych też, chyba, że jakoś "zagrażała" dziecku, wprowadzając w jego sterylne otoczenie różne niebezpieczne mikroby. Kilka razy na dobę przyrządzali mleko dla dziecka. Najpierw przez 15 minut musiała się gotować w czajniku specjalna dla dzieci woda mineralna. Kuchnia wyglądała jak łaźnia. A my suszyliśmy tam grzyby... Jako że więcej nas nie było w domu niż byliśmy, zanim się zorientowaliśmy, że dziecko sąsiadów musi dostawać mleko na zagęszczonych minerałach, i że w kuchni nic wyschnąć nie może, grzyby szlag trafił.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no, na poprzedniej stronie.....

ja mam mały ogród to i zdjęć niedużo :)

 

A tam mały...

Z poprzedniej strony jest 5 zdjęć.. teraz są dwa...

Pstrykaj Ewa.. będzie co oglądać i Ty będziesz miała w kolekcji domowej.. super spojrzeć będzie za kilka lat, jakie to małe były kiedyś roślinki...

A i jak patrzy się na Twój dom, na ogród.. to spójrz po zdjęciach.. czego dokonaliście...

Super metamorfozy...

I pomyśleć, że kiedyś te kilka lat temu byłyśmy blokowe.. w szuflandii zamknięte.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Glicynii musiało się spodobać u Was. Teraz powinno już być tylko lepiej - z roku na rok coraz więcej kwiatów :).

Moja nie raczyła pokazać jeszcze ani jednego kwiatka od 15 lat!:evil:. Odziedziczona była po poprzednim właścicielu, który posadził ją na północnej ścianie altano-domku. Być może to właśnie jest przyczyną braku kwitnienia, a może była wyhodowana z nasion, co również opóźnia termin pierwszego kwitnienia.

Dodatkowo w pierwszych latach systematycznie przemarzała i wiosną musiałem wycinać pędy przy samej ziemi, a nowe wypuszczała bezpośrednio z korzeni. Teraz, od kilku ładnych już lat, nie marznie, a wręcz rośnie jak zwariowana - maksymalnie co 2-3 lata muszę gonić ją po drabinę i ciąć zielsko, bo włazi na antenę i w szpary między krokwie a pokrycie dachowe, a dodatkowo pełznie jeszcze po ziemi we wszystkich kierunkach.

 

Ewa, a jak tam te dwa rachity-zdechlaki? Żyją jeszcze? Jak pewnie pamiętasz, u siebie zostawiłem trzeciego, najgorszego, prawie łysego (nie nadawał się nie tylko, żeby go komuś dać, ale nawet, żeby go pokazać ;)), ale nadal walczy i już puścił się wiosennie na zielono :D.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nooo, ładna ta glicynia. Nie dla mnie jednak, po 2 latach niekwietnienia wyrzuciłabym ja na zbity pysk .... zbity pręcik ...:rolleyes:;)

 

Arnika, dobrze ujełaś to o "blokowych", kilka lat temu nawet mi sie do taty na działkę nie chciało jechać, ciekawe czy mi ta ogrodomania przejdzie a jeśli tak, to kiedy:D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Yetek, dwa maluszki rosną. Sama jestem ciekawa, jak beddą kiedyś wyglądać, widzę, że faktycznie powinnam więcej zdjęć zrobić :)

 

Glicynia była okrywana przez te 3 lata - i nie kwitła. W ubiegłym roku ją olałam, ani nie przycięłam, ani nie zakryłam. No to zakwitła. Może się przestraszyła, że jak tak dalej pójdzie, to nawet jeść i pić nie dostanie?

 

Braza, to nie przechodzi, jak się ma SWOJE. Moi rodzice od lat w domku mieszkają, jak próbowałam u nich coś zrobić, to zawsze słyszałam "a po co obcięłaś, a co tu wsadziłaś" więc też nie miałam ochoty. Teraz mój ogród zależy ode mnie (tylko!) i mnie to bawi. Gorzej, że mam faktycznie małą działke a dodatkowo wszędzie, gdzie da się coś posadzić to idą pod ziemią kable, przyłącza, rury, cholery można dostać. nawet ostatnio jak kiwi sadziłam, to mi się folia pokazała. Co za,... okazało się, że mąż tam kabelek do drewutni puścił! Jakie szczęście, że nie wpadł na pomysł nawadniania, bo jeszcze by doszły dreny!

 

Agduś, ta para dzieciata mi przypomniała, jak 2 dni temu na moje dzicko czekałam i widzę własnie mamusię z dzieckiem. Ono obdzierało platana ze skory, ona się cieszyła, że się tak ślicznie bawi. Tatuś nieopodal czekał w samochodzie, przypuszczam że na starsze dziecko czekali. Zrobiłam zdjęcie dziecka, samochodu i poszłam zapytać, czy mamusia wie, że jeżeli to drzewo padnie i właściciel posesji obok będzie płacił odszkodowanie to służę mu zdjęciami i pomocą w sądzie. Myślałam, że mnie pobije pod hasłem "a co taki aniołek zrobi drzewu"! Powiedziałam, ze uprzedzam i przezornie się wyniosłam dalej. Zabrała dziecko. I tak sobie melancholijnie pomyślałam, że dwóm osiłkom w skórach za diabła bym ani uwagi nie zwróciła, ani zdjęcia nie zrobiła :(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...