Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Komentarze do budowy Ewy (EZS)


metea

Recommended Posts

W podstawówce ganialiśmy na podwórku z dzieciakami, podchody, berek, klasy, trzepak robił za internet i NK czy FB,

Fajnie było...

Kilka koleżanek i kolegów zostało.. czasami się widujemy jak wpadnę do babci, czasami gdzieś w markecie, raz nawet zjechaliśmy się w knajpce po latach.

Potem dwie przeprowadzki i nie miałam żadnej koleżanki z VI, potem z VII i VIII klasy. Z technikum mam dwie koleżanki... jedna z nich jest nawet chrzestną starszaka, ale drogi nam się rozeszły, z drugą widziałyśmy się może kilka razy ... ale mamy czasami kontakt telefoniczny.. Życie...

Chętnie wpadłabym do Niej na kawę, albo lepiej, niech Ona teraz wpadnie do mnie..

Ze studiów nie utrzymujemy żadnych kontaktów...

Młody ma kolegę z klasy 30-40km jeżdżą do siebie chłopcy co jakiś czas na weekend..

Koło naszego domu jest jeden chyba 9 latek.. i Emil z nim się bawi..

Starszak w wieku 17 -18 lat zmienił środowisko, kolegów... w/g mnie na + ... Wszyscy teraz stąd ...prawie wszyscy domkowi, mają co prawda czasami spory kawałek do siebie, ale od czego ma rower albo autobusy (prawka nie ma).

Każdy z nich musi coś koło domu zrobić, napalić w piecu itd... Starszak też...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie ze szkoły nie zostały żadne znajomości, od wielu lat nikogo nie widziałam i nie tęsknię.

Moja najbliższa przyjaciółka z liceum nie żyje, więc nie ma z kim gadać. ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moje dziecię miało wczoraj zakończenie roku szkolnego (kończy gimnazjum). Wszyscy z wychowawczynią na czele ryczeli jak bobry!!!

Mało tego! Dzisiaj idą do szkoły! Na szybko zmontowali ostatni (dali słowo, że ostatni) bal pożegnalny, chyba już 3:rolleyes:. Pomimo tego, że młodzież mieszka w rosporszeniu, mój np. ma do szkoły 40 kilometrów to jestem pewna, że stawią się w komplecie... tak jak zawsze... tak jak wszyscy pojechali na wycieczkę, jak wszyscy stawiają się na pozaszkolne spotkania. Tak, że to nie odległość jest przeszkodą:no:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ja mam przyjaciółki, takie prawdziwe dwie i jednego przyjaciela (z żoną, która doszła) właśnie z osiedla / podstawówki. Z LO nikogo i nie tęsknię, ze studiów czasem się do siebie odzywamy. Ale to wina raczej tego, że w pewnym momencie ludzie się po Polsce rozjechali, bo z podstawówki przez długie lata była nas paczka z 15 osób :). Oczywiście, że odległość robi. Ale też chęci i przyzwyczajenia. Jak ktoś spędza życie przed kompem albo z rodzicami, to nawet jeżeli będzie miał przez płot kolegę, to go nie zauważy. Lecz jeżeli ten kolega będzie z tej samej klasy, to przez zasiedzenie kolegą zostanie. Taki z 40 km już nie...

Jak pisałam, u nas na osiedlu punktem zbiorczym jest boisko. Otwarte dla byłych uczniów. Moja młoda, niestety, nie ma dużo kolegów z tej podstawówki, bo przeprowadziliśmy się dopiero w 5 klasie i nie zżyła się tak bardzo, ale i tak czasem ją ktoś wyciąga na boisko Na godzinkę, na pół godziny, z psem. Nie potrzeba do tego przygotowań, umawiania sie rodziców. I to jest największy plus. Ona zna więcej ludzi na osiedlu, niż ja :) Ale to właśnie dzięki kolegom z podstawówki, którzy znają innych kolegów, mają rodzeństwo itd...

Z kolegami gimnazjalnymi to nie to sami - trzeba sie umówić, zostać zawiezionym, my też musimy dostosować nasze plany i tamci rodzice, to już nie jest pół godziny to całe popołudnie, a kto w dzisiejszych czasach ma całe popołudnie? A w liceum będzie jeszcze gorzej, nie ma co mieć złudzeń. Ona ma nadzieję na znajomych, no, może jak pójdzie do harcerstwa lub czegoś podobnego. Bo z klasy to wątpię.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niektórzy mają to szczęście, że mają:cool::D... że wolne popołudnie:)

Dzisiaj młody na 17 ma jechać... o 14.53 ma autobus... później tylko dwie przesiadki i jest w szkole... jak się chce to odległość nie ma znaczenia...

 

TRZEBA TYLKO CHCIEĆ!!!

 

a to już się coraz mniejszej ilości osób chce...

wychowawczynie (bo są dwie klasy) będą z nimi do 24, więc o północy wszyscy rodzice się zjawią po pociechy... i to też nie będzie problemem... wystarczy chcieć!!!:yes:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ania.. tak.. wystarczy chcieć..

Ale np Emil nie dojedzie do babci i odwrotnie do nas do domu autobusem , w sumie dwoma .. nie potrafi, nie potrafi zapamiętać numerów autobusów (ja też nie znam, ale potrafię czytać rozkład jazdy) , nie wie na jakim przystanku ma wysiąść,,, znaczy nazwy przystanku aby dopytać się czy dobry autobus wybrał.. do kolegi to już za nic nie dojedzie.. no bo były by to aż 4 autobusy i cała wyprawa...

Nie da rady..

Muszę go wozić.. zajmuje mi to sporo czasu i szczerze mam nieraz dość...

Starszak samodzielny fruwa po całych okolicach , świetnie rozeznany gdzie i jaki autobus jedzie, gdzie wysiąść w co wsiąść... albo rower...

Młody raz dojechał do naszego miasta wysiadł i .,.. zamiast jechać drugim autobusem szedł na nogach dwie godziny!!!! bo znał drogę samochodem..

Ostatnio chciał iść do babci.. i mówię - zostawię Ciebie, ale wrócisz autobusem.. za nic nie został, ale bardzo chciał.. widocznie się boi.. nie chce.. a zaraz ma 15 lat...

 

Nie powiem, żebym nie bała sie go puścić samego.. zawsze wówczas ma komórkę, zawsze mogę go skontrolować gdzie jest , gdzie w razie czego podjechać.. ale chciałabym aby był już choć troszkę samodzielny.. Musi się nauczyć... on musi też żyć swoim życiem a my swoim.. ale chyba jeszcze nie teraz...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

TRZEBA TYLKO CHCIEĆ!!!

 

niestety, to nie jest tak. Może chłopaka bym też puściła, ale nastolatkę odpindrowaną na imprezę już niechętnie. Trzeba by było zawieźć. Ja wracam z pracy ok 16, mąż też. W lodówce pustki. Jutro pracuję cały dzień do 21. Kiedy mam ją wozić? Są rodzice, którzy co dzień do 18 w pracy. Jak wracająto chcą z dzieckiem pogadać a nie zapewniać jej kontakty z kolegami z klasy. Chcenie czasem nie wystarcza.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z jednej strony nie mają normalnego dzieciństwa ale z drugiej strony to mają normalne własne dzieciństwo, inne, niż nasze.

Ostatnio komplement usłyszałam, że inne dzieci mają problemy z rodzicami a moja nie. Może dlatego, że ja doskonale pamiętam swoją młodość no i trafiło mi się wyjątkowo spokojne (na razie) dziecko :)

 

WAKACJE

wyjezdzają na wakacje wszyscy nasi podopieczni

gdy nie ma dzieci w domu, to możemy być niegrzeczni :rolleyes:

 

 

Swoją drogą, jakie to rożne skojarzenia "chodzą" po forum :lol2:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja mam wrażenie, że oczywiście w jakims sensie ten spokój naszych dzieci wynika również z naszego podejścia - moja też spokojna (na razie), nawet chwilami jakby odludek, nie ciągna Jej "przyjemności" innych - co z tego bedzie w przyszłości nie wiem, ale teraz jest w miarę okey. Tez pamiętam swoja młodość, nie zawsze ciekawe zachowania i to jak podchodziłam do wielu rzeczy i udaje mi się zachować jako taki umiar w podejściu, chociaż przyznaję .... chwilami mam ochotę Ja zagryźć:D
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to moje spokojne nie są.. ale to chłopaki... na dziewczynkę się nie zapowiada, więc i już o trzecie nie będę się starać... :no:

 

Czyli Ewa, córcia rozpoczęła wojaże...

 

Któregoś roku, z resztą nie jednego, wyjeżdzałam albo z dniem odebrania świadectw, albo tuż przed.. i wracałam ostatniego sierpnia.. zazwyczaj to były wyjazdy tylko nad morze...

To były czasy...

Moich młodych już nie wysyłam na kolonie.. starszak raz, że nie chciał po dwóch wyjazdach.. a młodego nie mogę, bo leki i inne.. więc mogli/może syn liczyć tylko na wyjazdy z rodzicami, choć Emil wyjeżdża ze szkoły na turnus rehabilitacyjny ale jeszcze w roku szkolnym...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No, obóz konny to nie kolonie :)

Zresztą ten obóz to taki pseudowyjazd w sumie, bo za Zgierz czy pół godziny od domu. Stajnia znana, bo w ciągu roku też tam jeździ. Jak była mniejsza, jeżdziła dalej, ale tamta stajnia była nastawiona na zwykłe kolonie a konie były jakimś tam dodatkiem. W sumie dzieci też były dodatkiem, bo właściciele podczas kolonii potrafili zorganizować w tym samym budynku wesele! Tutaj jest fajnie, znamy prowadzących, przyjeżdżają stałe zestawy dzieci, zmawiają się z całej Polski przez net, pani Kasia nawet nie musi się reklamować, te końskie środowiska same ją reklamują :) My mamy farta, że to blisko Łodzi.

Kłopot tylko, że za rok Zuza będzie już za stara! Kasia ma dzieci do 16 lat i same dziewczynki ;) W przyszłym roku będzie córcia musiała wypłynąć na szersze wody...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja nie wątpię. Ale wątpię, czy ona wykaże jakąś inicjatywę, żeby sobie znaleźć jakiś obóz. Do nie-mania-inicjatywy to ona jest super przygotowana. A nie pojedzie? To ze stoickim spokojem i bez żalu zasiądzie na całe wakacje przed kompem.

 

 

Kurcze, utyłam. Jeszcze jesienią miałam spodnie 2 rozmiary mniejsze! I jakoś nie mogę się zebrać, żeby wrócić do wagi :( Najgorszy początek. A co zacznę, to coś się wydarza albo stres (i zajadam) albo imieniny i przerywam . Muszę zjechać do jesieni. Jesso, daj mi samozaparcie :mad:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sęk w tym, że żeby schudnąć chodząc, to trzeba chodzić po 8 godzin dziennie i nie jeść przy tym :)

Najbardziej schudłam jak przyjechałam do Londynu. Po pierwsze oszczędzałam przez pierwsze 2 miesiące na jedzeniu, bo wyjechałam z koszmarnymi długami (długami właśnie na wyjazd) i każdego funta oglądałam 2 razy a po drugie wpadłam w szał zwiedzania a ponieważ oszczędzałam, to tuptałam pieszo wszędzie :) Niestety, potem długi oddałam, zarcie domowe się skończyło, przyjechało dziecko, które wolało jeździć, niż chodzić a ja się uodporniłam na ceny. I odchudzanie przeszło, oszczędzanie zresztą też :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja od grudnia przytyłam lekko 7 kg:(

Jeść lubię... ale wolałabym jak na sexmisji.. łyknąć tabletkę...

Generalnie w ciuchy z zeszłego roku nie wchodzę...

A chodzićmobę.. chociaż ja wszędzie samochodem,... a na wakacjach,.. Czy młody mi pozwoli z balkonu zejść i wyjść w swoją stronę????

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja się pochwalę, że walczę dzielnie i ponad 5 kg już zostawiłam w lesie i na basenie! Dwie dziurki ciaśniej pasek zapinam! Dumna jestem z siebie chociaż idzie powoli, ale tłumaczę to sobie, że lepiej tak, bo może rezultaty będą trwalsze. Parę lat temu samą dietą zrzuciłam 10 kg, które wróciły równie szybko. Zresztą chyba rzeczywiście po magicznej czterdziestce robi się trudniej, bo mniej jeść bym nie mogła (już i tak po trzydziestu basenach telepię się jak cukrzyk z hipoglikemią), marszobiegi po puszczy trzy razy w tygodniu uprawiam i to takie do granic możliwości (moich skromnych), dwa razy joga z pilatesem (też całkiem męczące zajęcia), raz basen, a waga powolutku, powolutku sunie w dół. Mam nadzieję, że uda mi się w wakacje nie stracić mobilizacji.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...