Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Komentarze do budowy Ewy (EZS)


metea

Recommended Posts

Czyli reasumując... jeśli długo i powoli się odchudzamy to można próbować jeść inne rzeczy niż podczas procesu odchudzania, ale też bez głowy nie rzucić się na ciacha czy czekoladki...

No to jeśli przez 3 miesiące cię odchudzamy i zjedziemy z wagi 12 kg to możemy utrzymać wagę? no chyba też nie bardzo,bo to za mało aby pozostała blokada w mózgu, że pyszności nie wolno jeść i ciasteczek i czekoladek... bo to dobre jest.. i kapki się otwierają... i człowiek się zapomina.. i kwadratura koła...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 7,5k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

Trochę mnie nie było, ale gdzie nie zajrzę - tam o odchudzaniu, chyba i mnie się czas wziąć do zrzucania. Tylko, żeby chciało mi się tak, jak mi się nie chce. Jak bezboleśnie przejść ten etap stabilizacji, po którym - jak dobrze zrozumiałam - można jeść już wszystko?

 

Ewa - z całym szacunkiem, ale wydaje mi się, że jednak jest coś takiego jak stabilizacja wagi.

Powoli włącza się do diety kolejne dotychczas "zakazane" produkty.

Najpierw 1raz/tydzień, potem 2 razy, 3...

W umiarkowanych ilościach.

Organizm przyzwyczaja się z powrotem do trawienia węglowodanów, cukrów, tłuszczów, ale - nie szaleje, nie magazynuje, nie zbiera tego.

Ja w tej chwili jem wszystko, pilnuję tylko jednego - żeby się nie obżerać.

I nie przybieram na wadze, a przecież zima jest, a ja nie biegam jak Agduś.

A też w ciągu dwóch lat zrzuciłam ponad 20 kg.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aneta, ale właśnie robisz to, czego nie robiłaś kiedyś. Pilnujesz, co jesz. Jakbyś przestała pilnować, to cała stabilizacja i teorie by poszły się paść. Ja też jadłam względnie normalnie (względnie, bo ja permanentnie zyję bez obiadu, lubię tak) ale jak sobie podliczyłam, to połowę tego, co przed dietą. A potem przestałam pilnować. I doszłam zupełnie niepostrzeżenie do całej diety sprzed odchudzania i zaczęłam tyć.

Po prostu tyje się od jedzenia a chudnie od niejedzenia. I tyle. Dla mnie najważniejsza jest ilość kalorii. Możesz jeść co dzień 2 czekolady i nie przytyjesz, jeżeli nie zjesz nic więcej. 1200 kcal. Moja przemiana materi zawsze była na koło 1500. wtedy nie tyłam i nie chudłam. Przy wiecej tyłam, przy mniej chudłam. I nic się nie zmieniło, jesienią pilnowałam kalorii przez miesiąc, byłam na tysiącu i schudłam 3 kg. Ale potem mi się nie chciało i d...

Muszę zacząć liczyć :(

 

A i jeszcze sport... jak człowiek się rusza, to bezwiednie więcej je. Jak liczy, to to widzi, bo bardziej głodny chodzi. Pewnie, że tysiąc plus ruch to szybsze odchudzanie. Ale jaka udręka ;)

Edytowane przez EZS
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zazdroszczę Wszystkim Wam, którym udało się zrzucić zbędny balast i utrzymać uzyskaną wagę. Nie mam w sobie ani tyle wytrwałości, ani cierpliwości ani konsekwencji. Na dodatek mam problem z gospodarką hormonalną spowodowany PCOS. Spróbuję na początek trochę podkręcić metabolizm, a potem zobaczę -może rzeczywiście dietetyczka...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ewa - z całym szacunkiem, ale wydaje mi się, że jednak jest coś takiego jak stabilizacja wagi.

Powoli włącza się do diety kolejne dotychczas "zakazane" produkty.

Najpierw 1raz/tydzień, potem 2 razy, 3...

W umiarkowanych ilościach.

Organizm przyzwyczaja się z powrotem do trawienia węglowodanów, cukrów, tłuszczów, ale - nie szaleje, nie magazynuje, nie zbiera tego.

Ja w tej chwili jem wszystko, pilnuję tylko jednego - żeby się nie obżerać.

I nie przybieram na wadze, a przecież zima jest, a ja nie biegam jak Agduś.

A też w ciągu dwóch lat zrzuciłam ponad 20 kg.

 

 

Ściemniasz maleńka... sama pisałaś, że nie pamiętasz kiedy ostatnio jadłaś naleśniki, bo boisz się, że utyjesz:rolleyes:

 

Ja zdecydowanie wolę być gruba niż głodna... pewnie, że chciała bym do tego być szczupła:p

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No ale akurat ta przypadłośc, polegająca na niejedzeniu naleśników, pierożków i makaronów powstaje stąd, że nie przepadam za mącznymi daniami.

Jak od czasu do czasu mam chętkę, to po prostu jem, nie odmawiam sobie.

Zazwyczaj jednak po prostu nie mam ochoty, jak są pierożki na obiad to zjadam podwójną zupę. :p

A z tego, co lubię - jem wszystko, nie ma rzeczy, która lubię i której sobie odmawiam. :cool:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oj, jak ja lubię naleśniki, pierożki i makarony.... :) Mięso dla mnie może nie istnieć. Warzywa na szczęście też lubię. No i jeszcze słodkości lubię. Trudno chyba będzie dla mnie jakąś sensowną dietę ułożyć ;)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na bazie warzyw można pyszną dietę ułozyć, zbilansowaną i w ogóle. Niewielki dodatek mięsa drobiowego i ryb, mnóstwo wody pitej codziennie i będzie dobrze. Podstawa to posiłki częste i niewielkie. :yes:
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no, Ansi, 100 makaronu to ok 300 kcal. 100 g białego sera 120-180. CZyli wolno ci dziennie zjeść pół paczki makaronu (700) ze 200g białego sera (300) i 2 łyżeczki cukru (100). Do tego surowych warzyw do woli. Gwarantuję, schudniesz :lol2:
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mówicie dziewczyny, że się uda?? Spróbuję, bo u Jagny wewątku to już nawet w dżinsy próbuję się wbić :) A skoro publiczne obietnice poczynione, to głupio będzie, gdy się nie uda :yes:
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja wolę poczekać do wiosny. Jakoś tak zimą trudniej zrezygnować i z czegoś słodkiego (bez przesady) i z mącznego... Warzyw jakoś mniej wokół mnie, owoców też... Jak żyć, panie premierze? Poczekam do wiosny pilnując tylko, żeby mnie nie przybyło. Trudno będzie, bo jakoś nie mam samozaparcia, żeby biegać przy -14. Przy -6 biegałam i żyję, ale boję się, że przy większym mrozie dorobię się ekspresowo konkretnego przeziębienia, bo nie umiem oddychać przez nos, kiedy się zadyszę. Może jakiś lekki truchcik bym mogła sobie zafundować najwyżej, ale skoro posypało, to się jutro na giełdę wybierzemy po biegówki.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Póki co, ja na tym samym etapie co Agduś, czyli staram się dbać, żeby mnie nie przybyło.

Nie ma wątpliwości, że najlepszy czas na odchudzanie to wiosna, kwiecień - maj, wtedy organizm sam chce schuść i chce zielone jeść. :yes:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja schudłam raz w młodości-wystarczyło nie słodzić herbaty i kawy:)Ale na odchudzaniu sie nie znam:no:

Raz w życiu zaprzestałam palenia-4 miesiace-17kg w górę:)Baryłka,której ciężko obciąć paznokcie u nóg:)Teraz znowu najwyższa pora odstawić papierosy-.Co teraz?20kg w krótkim czasie,kręgosłup kolana,cukrzyca i nadciśnienie od nadwagi?no,jak rzucić fajki ,panie premierze????:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ze słodkim to jak z innymi uzależnieniami - jak przetrwasz pierwszy okres to potem tak już nie ciągnie.

W każdym razie ja tak miałam.

No, ale ja w ogóle zawsze wolałam marynowane grzybki niż czekoladki.

Ale był bvł czas kiedy zaczęłam obżerać się ptasimi mleczkami bez umiaru i organizm ciągle się ich domagał (weszło w nawyk)...

Przestałam w końcu (udało się) , już mnie tak nie ciągnie ale kilogramów się dotąd nie pozbyłam..

 

Nic to - przyjdzie wiosna...

 

A ptasich mleczek (i After eight) to najlepiej nie mieć w domu i już. Wtedy się ich nie je.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fakt, że nie kupować jest znacznie łatwiej niż nie jeść, kiedy jest coś w domu. Tylko jak nie kupować, jeżeli w domu się ma dzieci? W dodatku chude dzieci, które nie muszą sobie odmawiać każdego słodycza? Chude, bo rzadko słodkie jedzą i ruszają się dużo, ale kawałek czekolady, czy jakiś batonik dla nich mogę mieć w domu. A skoro jest w domu, to kusi... Jedyna metoda, to kupowanie takich słodkości, które dzieci lubią, a ja nie. O to nietrudno, bo ja znów takim strasznym łasuchem nie jestem i niewiele słodkości jest w stanie mnie skusić. A nie! Jest jeszcze jedna metoda - duże opakowania. Dużej paczki ciastek sama nie otworzę. Otwieramy je czasem w weekend podczas wspólnego wieczornego posiadu. Wieczorem nie będę się objadała ciasteczkami.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...