Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Komentarze do budowy Ewy (EZS)


metea

Recommended Posts

Dzisiaj nawet poszła zagłosować!

Imprezy się jej udały a ja ledwo zipię.

Rodzina była zadowolona, chyba. Nawet moi rodzice jednak dojechali.

A dziś? Faktycznie przyszedł jeden kolega, 5 koleżanek a mimo to bawił się na tyle dobrze, że siedział twardo do końca, do ostatniej sztuki. Może, Agduś, miałaś rację z tym rodzynkiem?

Ja, jak na matkę Polkę przystało, zrobiłam przyjęcie a oni nic nie zjedli. No, lody zeszły i trochę tortu. Wina nie dotknęli, ajerkoniak nie ruszony. A mogli bez skrepowania, bo my-dorośli pojechaliśmy sobie do Manufaktury. Dziwne dzieci, bardzo dziecinne jeszcze. Ja tam w tym wieku to latałam za chłopakami, a może oni za mną, powiedzmy na zmianę ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oni teraz muszą jakoś szybciej dorastać.

Ja w ich wieku nie myślałam w ogóle, czy iść na takie studia, które zapewnią mi pracę i dobrą przyszłość.

Wydawało się jasne i nienaruszalne, że wystarczy skończyć JAKIEŚ studia, a praca będzie czekać i prosić, prestiż społeczny także samo.

A teraz oni od nastolatka muszą się o przyszłość martwić.

Szkoda mi ich, nie znają kompletnie beztroskiej młodości, moje chłopaki też musieli mocno myśleć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fakt, że mają trudniej. Przede wszystkim dlatego, że myślenie magiczne na temat wartości studiów istnieje nadal ale same studia już nie są gwarancją spokojnego życia. Co tu kryć - za dużo ludzi ma studia. Edukacja masowa jest fajna ale po pierwsze jej poziom musi być niższy, bo i poziom "masowy" jest niższy a poza tym jak coś jest masowe to ma mniejszą wartość. I dlatego właśnie młodzi ludzie są biedni. Męczą się studiowaniem, do którego mają takie sobie predyspozycje, wchodzą w dorosłość kilka lat później, płacą za g... studia a po tym wszystkim stwierdzają, że zrobiono ich w balona, bo inwestycja była chybiona. Smutne.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ewa.. no bo system oświaty po reformie jest do bani...

 

Dla tych słabych nie ma zawodówek.. muszą pójść do liceum.. a po LO nie mają zawodu więc idą na studia, bo ich nigdzie nie chcą przyjąć... bo nic nie umieją, i nie ma pracy..

Skoro są słabi to i aby uczelnie się utrzymywały z powodu niżu... zaniżają poziom... . kwadratura...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skoro tylu ludzi o tym wie, to dlaczego się to nie zmienia???

Ja rozumiem, że na tych pseudostudiach w pseudoakademiach ktoś zarabia i to nieźle, więc oni niczego nie zmienią. Czemu jednak nikt nie stworzy dobrych szkół zawodowych? Skoro są gotowi płacić za nic nie warte trzy literki, to może będą też chętni zapłacić za naukę zawodu? Tylko za prawdziwą naukę, prawdziwego zawodu, która da pracę. Bo takich śmiesznych szkółek, w których nauka często jest bezpłatna (czyli dotowana), jest mnóstwo. Na każdym rogu w Krakowie dostaje się plik reklamówek. Ale te szkoły nie uczą - wiem, bo znam dziewczynę, która przez rok do takiej chodziła.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Agduś, bo problem chyba w tym, że nie ma zawodów.

Polska stała się wielką montownią opartą na taniej sile roboczej. Do montowania zakrętek na taśmie czy pracy w magazynie nie potrzeba szkoły. Ludzie kończą nic nie warte studia, bo mają nadzieję. A potem i tak lądują na taśmie lub na infolinii, bo nic innego nie ma. Czego ich uczyć? Są jeszcze usługi, ale do tego bardziej potrzebne są predyspozycje, niż wiedza. Wiedzę zdobywa się w trakcie, na szkoleniach w firmie. Pierwsze chyba to zauważyły firmy farmaceutyczne. Kiedyś zatrudniali lekarzy lecz lekarz był drogi i firmy stwierdziły, że sprzedawać tabletki to może każdy. Teraz przyjmują każdego, nawet bez studiów. Już od kilku lat omijam wszelkich przedstawicieli dużym łukiem, bo o ile kiedyś byli źródłem wiedzy, to teraz są tylko sprzedawcami nędznie wykwalifikowanymi, którzy niepotrzebnie zabierają czas. Ulotkę leku mogę przeczytać sobie sama. I tak w każdej działce.

To samo jest w budownictwie- to firmy szkolą pracowników.

Prawdziwych zawodów zostało tylko kilka i do nich szkolą szkoły zawodowe - polibuda (niektóre kierunki), medycyna, prawo, biotechnologie, kierunki nauczycielskie i kilka innych. Tam, gdzie trudno się dostać i idą ludzie, którzy chcą i będą się uczyć bo na starcie mają lepszy poziom od ogólnej mizerii. Reszta to kierunki ogólno-rozwijające. Nie gwarantujące ani wiedzy ani pracy. Z rozwojem też mizernie, bo studenci za bardzo rozwijać się nie chcą. Chcą papierek, który nic im w życiu nie da. Dopóki będą chcieli, to różne szkoły gotowania na gazie będą im te papierki dawać. I tyle.

Edytowane przez EZS
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żeby jeszcze "gotowania na gazie", to jakiś sens by miały. To są głównie szkoły zarządzania czymśtam. Ja rozumiem, że zarządzać też trzeba umieć i nie ganię samego kierunku, ale:

- kim będą zarządzać, kiedy połowa społeczeństwa skończy studia z zarządzania?

- a może by tak najpierw popracować w branży, poznać ją w praktyce, a dopiero później nauczyć się nią zarządzać niekoniecznie na studiach?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podejrzewam, że gdyby ktoś miał taki pomysł i otworzył niewielką szkołę zawodową (np. mechanicy samochodowi do nauczenia), a przy niej wzorcowe warsztaty samochodowe, to pewnie w niedługim czasie mieliby uczniów, ilu by chcieli.

To samo z usługami hydraulicznymi czy wykończeniówką na budowie.

A dobre jedzenie?

Masarstwo, serowarstwo...?

Ech, rozmarzyłam się o normalnym świecie...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A gdzie tam! Mechanik samochodowy umrze razem ze starymi samochodami. Bo te nowe to inny swiat- jak podniesiesz maskę, to masz płytę, której się nie ruszy bez firmowego klucza. I szkolenia tu prowadzą producenci, szkoła niepotrzebna.

Wykończeniówka? A czego tu się uczyć? Każdy z nas przy budowie domu się w to bawił, a jezeli nie o raczej z braku czasu. dodatkowo jak ktoś ma firmę, to są szkolenia różnych knaufów, ytongów i innych. Można się dokształcić. Hydraulik jak chce, to też znajdzie producentów rurek, którzy szkolą w swoim systemie. Nie szkoła tu potrzebna ale praca w dobrej firmie na początek.

nadal uważam, że tradycyjne nauczanie tradycyjnych zawodów wymiera.

I oczywiście nie mam nic przeciw, żeby hydraulik miał studia, sęk w tym, że powinien mieć świadomość, że te studia są dla niego, dla rozwoju a nie dla przyszłej pracy czy niepotrzebnego papierka.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No tak, ale jest obowiązek uczenia się do osiemnastki, więc przyszły hydraulik, murarz-zbrojarz, serowar czy piekarz musi gdzieś do tej osiemnastki się zaczepić. Skoro zawodówek nie ma, musi iść do technikum albo LO (częściej do LO pewnie nawet, bo bliżej i poziom w tym najbliższym może być niższy niż w odległym technikum). Skoro już tę szkołę skończy i jakoś maturę zda, to czemu nie iść na studia? Przecież nie będzie po maturze zaprawy mieszał! Dlatego też potrzebne są dobre szkoły zawodowe. Dobre, to nie znaczy "takie jak drzewiej bywało", bo drzewiej też bywało kiepsko, tylko nowe dobre. A to znaczy, że poza nauczaniem przedmiotów ogólnych na niezłym poziomie choć w zakresie niekoniecznie tak szerokim jak w szkołach przygotowujących do matury (dawniej, bo teraz tę szerokość tak zawężono, że ręce opadają) taka szkoła musiałaby nie tylko teoretycznie przygotowywać do zawodu, ale też zapewniać praktyki u dobrych fachowców. I o to się wszystko rozbija, bo dobrzy fachowcy chcą kasę zarabiać, a nie młodych zawodu uczyć.

A jak drzewiej bywało to ja wiem, bo brat kończył najpierw zawodówkę a później technikum mechaniczne. Praktyki mieli w warsztatach, w których uczyli się przez pół roku rozbierać silnik ciężarówki marki Star. I to było ukoronowanie praktyk, bo wcześniej obrabiali zgrubnie i wykańczająco kawałki metalu. Po szkole brachol pracował krótko u mechanika i tam się zaczął uczyć tego, co powinien po szkole umieć. Jako że mechanik nie był chętny do zatrudniania zielonego na umowę (w dodatku nieuczciwy był też), to brat zrezygnował z pracy na czarno i za darmo. I zmienił zawód na stolarza. Później był kierowcą, a teraz robi posadzki żywiczne. I żadnej z tych rzeczy nie nauczył się w szkole.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie to się marzą nie szkoły zawodowe ale cechy.

Żeby taki mechanik musiał być zrzeszony w cechu mechaników. Żebym mogła sprawdzić w necie, że on tam jest i że go nie wywalili za partactwo. Tak, jak są architekci czy lekarze. I dodatkowo taki cech mógłby szkolić narybek miedzy 16 a 18 rokiem życia. Ale to se ne wrati...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

E tam, z tymi architektami czy lekarzami...

Izba Lekarska zawsze broni medyków, przez całe dziesięciolecia nie istniała u nas odpowiedzialność zawodowa, policjant, lekarz, urzędnik, polityk - nikt nie ponosił żadnych konsekwencji za popełnione błędy.

Pewnie trzeba jeszcze wielu lat, żeby odpowiedzialność zawodowa stała się codzienną praktyką, także u mechaników czy hydraulików.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

DPSia, i tu się mylisz ;)

Po prostu inaczej sprawa wygląda od strony mediów a inaczej w rzeczywistości. Czasami to, co wygląda na zaniedbanie lub błąd lekarza zarówno w prasie jak i od strony rodziny - nie jest błędem ale brakiem możliwości (bywają choroby których nie umiemy leczyć) lub fatalnej organizacji służby zdrowia, za którą trudno winić lekarzy. Tam, gdzie jest błąd jest i kara, choć nie publikuje się wyników posiedzeń komisji Izby Lekarskiej w necie. Może szkoda.

 

Wczoraj nasze media emocjonowały się matką, której sąd zabrał dzieci, bo jest za gruba. Hmmm, ja sądzę, ze i tam było drugie dno i to na tyle poważne, że sędzia podjął tak kontrowersyjną decyzję, ale pismacy się nawet nie zająknęli na ten temat. Nasz ogląd rzeczywistości medialnej jest taki, że lepiej już jej nie oglądać, bo jesteśmy manipulowani do granic obrzydliwości.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ewa - owszem, często jest tak, jak mówisz. Ale równie często lekarze się mylą lub popełniają zaniedbania.

Nie tak dawno znajome dziecko omal nie przeniosło się na tamten świat, bo... lekarz podał podwójną dawkę relsedu.

Potem był antybiotyk - znowu błąd na recepcie. Pani z apteki mówi, że na wagę dziecka to jakoś dużo.

Lecą do lekarza, ten się zapiera, że nieprawda, że na pewno napisał dobrze, przecież się zna.

No to w końcu rodzice proszą o ksero recepty w aptece i lecą z tym do lekarza.

Lekarz nie ma wyjścia i mówi: "Ojej, rzeczywiście!"

No to pisze nową receptę.

Ale mówi, że będą potrzebne 3 opakowania, bo to stan przewlekły, a pisze... jedno.

No to ci rodzice znowu z apteki z powrotem do lekarza, że za mało.

No to lekarz pisze.

Przekreśla napis "1 op." i... pisze "2".

No i pani w aptece mówi, że ok, teraz ma receptę na 2 opakowania, a nie na jedno + 2.

Rodziców szlag chce trafić.

To tylko kilka z ciągu zdarzeń.

Wiele osób doświadcza niekompetencji i olewatorstwa, to nie dotyczy tylko lekarzy, tylko w naszym społeczeństwie nie ma wciąż odpowiedzialności zawodowej.

Nikt nie ukarał urzędników skarbowych, którzy zniszczyli kilka wielkich firm uporczywymi kontrolami i zajmowaniem kont jako zabezpieczenia na poczet EWENTUALNYCH kar.

Nikt nie ukarał sędziów, którzy wypuścili na wolność recydywistów, a ci potem już po kilku dniach zabijają.

Nikt nie ukarał mechaników, którzy wymieniając części dali stare zamiast nowych albo w ogóle nie zrobili czegoś, a auto potem uległo uszkodzeniu lub co gorsza wypadkowi.

Nie marzy mi się popadanie w amerykańską paranoję, gdzie każdy może pozwać każdego o wszystko (dziś czytałam, że pasażerka pozwała linie lotnicze o 5 mln dolarów, bo za 8 dolarów wykupiła oglądanie tv, a tv było dostępne tylko przez 10 minut).

Ale odpowiedzialność zawodowa, taka podstawowa.

A u nas jej nie ma. :no:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odpowiedzialność zawodowa powinna być egzekwowana bezwzględnie w każdym zawodzie, z tym się zgadzam całkowicie!

Racją jest też, że nasze pożalsięjakikolwiekboszszeee tzw. media są do doopy, dziennikarstwo jako takie umarło a jedynie słuszną racją bytu mediów jest manipulowanie "masami" i zbijanie kasy!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dużych sprawach bywa.. ale życie składa się z drobiazgów. Też czasem poprawiam recepty kolegów. Pewnie i ja się czasem mylę. Ale to jest organizacja pracy. mam 20 min na pacjenta. Dużo, bo w przychodni 10-15. W tym czasie muszę zbadać, pomyśleć, wypełnić stertę papierów i te nieszczęsne recepty, w których najważniejsza jest refundacja. Po 10 pacjentach ja przestaję pamiętać, jak się nazywam. Na rejonie lekarze przyjmują po 40-50. Przypuszczam, że po 30 już mało kontaktują a koło 50 już im wszystko jedno. Dlaczego się zgadzają? NFZ nie płaci tyle, żeby można było zatrudnić więcej osób. Specjaliści się powoli "wypinają" na system, ale przez to kolejka do kardiologa jest pół roku. Bo niewielu zostało, którym chce się kopać koniem. Inna sprawa, że niektórzy koledzy złe nawyki przenoszą do prywaty. Ale to ich sprawa, rynek zweryfikuje.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Już dawno przestałam reagować świętym oburzeniem na tego typu wieści medialne (znaczy o tej "za grubej" matce, której odebrano dzieci). Kiedyś oglądałam program o biednych dziadkach, których złe nadleśnictwo po sądach ciąga za zbieranie chrustu w lesie i złych sędziach, którzy biedakom ostatnią kromkę chleba od ust odejmują skazując na jakieś mandaty, a przecież oni tylko ten chrust. W programie nie wypowiadał się nikt z nadleśnictwa. Zupełnym przypadkiem czytałam później w gazecie artykuł o nadleśnictwie, które zostało obsmarowane w TV za znęcanie się nad staruszkami, podczas gdy staruszek został kilka razy przyłapany na wywożeniu z lasu traktorek ukradzionego drewna (brał takie gotowe, co to leży pięknie poukładane i równiutko pocięte). Dziennikarze tworzą fakty, które mogą zainteresować widzów, a później tak wybierają fakty i wypowiedzi, coby się potwierdziła ich teza. Nie oglądam programów interwencyjnych (zresztą w ogóle niewiele oglądam), nie czytam takich artykułów i mam spokój.

Pewnie z tą mamą też tak było.

 

Myślę, że cechy nie wrócą, bo nawet, gdyby było, to już nie takie, o jakie chodzi. Nie wierzę, że jest szansa na jakąkolwiek tego typu organizację, która nie zostałaby szybciutko przeżarta korupcją. Że nie można by było kupić sobie "polecenia" cechu za jakąś szczodrą składkę przekazaną po stole albo szczodrą łapówkę pod stołem? Że nie byłoby kolesiostwa, klanów rodzinnych i sąsiedzkich? Że uczciwy ale skąpy dla cechu i jego zarządu rzemieślnik byłby tak samo polecany jak szczodry? No za cholerę uwierzyć nie mogę!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...