Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Komentarze do budowy Ewy (EZS)


metea

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 7,5k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

Scenka druga: pani siedzi na murku z rotwailerem na smyczy. Pies wpatrzona w jeden punkt, nieruchomy jak posąg. Obok jakieś 5 m dalej stoi grupka tzw. "karków" z biegającym wesoło i luzem amstafem. Ja siedzę obok pani tuż przy rotwailerze. Podchodzi dwóch panów w ślicznych mundurkach - jeden starszy drugi młodszy. I młodszy właśnie do pani sie zwraca dość arogancko z pretensjami o rotwailera - że niby bez kagańca. Pies nawet nie drgnął. Starszy mundurowy stoi odrobinkę dalej i patrzy na grupkę "karków" z wesołym amstafem. Pani z rotwailerem sie nie odzywa, jeno leniwym spojrzeniem obrzuciła mundurowego. Ja takowoż ale równie leniwie popatrzyłam na grupkę. Mundurowy się zdenerwował obojętnością pani, zaczął mówić troszkę głosniej. Pani nadal nie reaguje. Starszy mundurowy przestaje patrzeć na grupke z amstafem i próbuje przywołać młodszego - bez skutku. W tej chwili podchodzi jeden z "karków" z cudownie uroczym uśmiechem na twarzy a za nim radośnie podskakując podbiega amstaf. "Kark" zwraca się do młodszego mundurowego: "A może mnie pan ukarze mandatem, bo mój pupilek bez smyczy...?" Mina mundurowego - bezcenna :)

 

Ja jestem zodiakalny Baran .... i wszystko jasne, no nie!?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no a ja wczoraj sie doczekalam, glupi wlasciclel a'la berdardyna znowu go wypuscil, niestety ten radosnie przybiegl do nas, moje male niestety panicznie boja sie duzych psow wiec wszczely "piekiełko". Witus ze strachu wdrapywal sie na mnie i sie biedny zsikal, a Kasior agresora wlaczyl zeby bronic, tak sie zamotalismy, ze skonczylo sie upadkiem (bylo slisko), duzy pies stal nad nami i szczekal radosnie a Kasior zerwal mi sie ze smycza i podążyl w strone swiatel samochodu (on jest slepak widzi tylko cien/swiatlo). Myslalam, ze zawalu dostane, najpierw siebie podniosłam, Wita na rece, przegoniłam wilekoluda i ruszylam w pogon za duzym bialym, pierwszy raz udalo mi sie go odwolac, choć byl przerazony i zdezorientowany ale mialam jego zabawke, ktora wydaje charakterystyczny dzwiek, na ktory on reaguje. uff co przeszlam to moje. na koniec zjechalam i to rowno wlasciciela luzaka. Cholera jasna to nie pola na ktorych mozna swobodnie puszczac zwierzaka tylko osiedle. wg. mnie calkowicie nieodpowiedzialne jest puszczanie psa luzem w takim miejscu. i to juz niewazne czy duzy czy maly. a juz do lez rozbawiaja mnie teksty w stylu, ze on lagodny i nie grozny. g. prawda moze nie gryzie ale nogi podciac potrafi.

 

nie rozumiem tez dlaczego ostatnio pietnowani sa tak czesto wlasciciele malych psow, osobiscie czuje sie dotknieta, bo moje chodza na smyczy, nie skacza na ludzi i kupy po nich zbieram. a na osiedlu wielkie psy biegaja bez kaganca i smyczy, sraja gdzie popadnie a wlasciciele nie zbieraja - a przeciez od takiego benka to qpa jak po koniu ;)

 

sory ale wczoraj wszystko sprzysieglo sie przeciw mnie, jeszcze koleda sie napatoczyla ;) a dzis do tego mnie wszystko boli po upadku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to miałaś przejścia!

Ja rozumiem małe obronne psy, kiedyś miałam kundelkę foksterierka, dzieckiem byłam. I ta kundelka broniąc mnie rzuciła się do gardła olbrzymiego mieszańca. Co prawda mnie nic nie groziło, ale ona oceniła sytuację troszkę inaczej ;) Ten duży pies miał bardzo głupią minę a ja musiałam odrywać małą, bo by go zagryzła! W rezultacie wróciłam do domu pogryziona przez własnego psa, który w ferworze walki gryzł wszystko, co się ruszyło... :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

TARciu niestety tak odpowiedzialnych właścicieli małych psów jak Ty jest naprawdę niewielu. Wiem, co mówię, wierz mi. I niestety najczęściej zwrócenie uwagi tym ludziom, że jednak KAŻDY pies powinien być na smyczy kończy się wściekłą awanturą. W K-gu miałam w komórce nr tel. do straży miejskiej i to nie dla własnej przyjemności, możesz mi wierzyć.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to miałaś przejścia!

Ja rozumiem małe obronne psy, kiedyś miałam kundelkę foksterierka, dzieckiem byłam. I ta kundelka broniąc mnie rzuciła się do gardła olbrzymiego mieszańca. Co prawda mnie nic nie groziło, ale ona oceniła sytuację troszkę inaczej ;) Ten duży pies miał bardzo głupią minę a ja musiałam odrywać małą, bo by go zagryzła! W rezultacie wróciłam do domu pogryziona przez własnego psa, który w ferworze walki gryzł wszystko, co się ruszyło... :D

 

no niestey moj dokladnie robi to samo, nie potrafimy tego przewalczyc, nie pomogla ani tresura ani behawiorysta, niestety czasem nawinie mu sie reka albo co gorsza Wituś, zawsze wtedy staram sie odciagnac jego uwage i zwrocic w innym kierunku czy to zabawka, czy to grzechotka albo pipczykiem, albo kabanoskiem za ktorego wylazi ze skory. ale tu bylo trudno jak wielkolud stal nad nami.

 

zapomnialam dodac ze na koniec jeszcze probowal nas staranowac kurier, bo on przeciez nie moze zaparkowac na miejscu parkingowym musi wjechac na chodnik po pieszym:mad: tu juz zwyczajnie sie wyżyłam:cool:

 

TARciu niestety tak odpowiedzialnych właścicieli małych psów jak Ty jest naprawdę niewielu. Wiem, co mówię, wierz mi. I niestety najczęściej zwrócenie uwagi tym ludziom, że jednak KAŻDY pies powinien być na smyczy kończy się wściekłą awanturą. W K-gu miałam w komórce nr tel. do straży miejskiej i to nie dla własnej przyjemności, możesz mi wierzyć.

 

moze i jest tak jak mowisz, w moim otoczeniu sie z tym nie spotkalam poza jednym razem. przyjechalismy do naszej rybnej knajpki, nad stawami, biale na smyczy oczywiscie i idac w strone patio nagle wybiegl na nas maly czarny wsiciekly pies spod jakiegos stolika (wygladał na sznaucera miniaturowego) dziabnal mnie skubany, duzy bialy oczywiscie na smyczy ale sie rzucil w obronie. oczywiscie skomentowalam to tearalnym szeptem i wtedy z ociaganiem wstal wlasciciel sory ze tak napisze piz...eczka do kwadratu, metro-sretro w zamszowych mokasynkach i zabral agresora. ale ani nie przeprosił ani nawet nie poczul sie niczemu winien, zwykły prostak i tyle.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś, dawno temu, mieliśmy psa mieszkając na osiedlu. To były czasy, kiedy między blokami biegały różnej maści u urody kundle i kundelki. Psów rasowych było niewiele i te chadzały na spacery z właścicielami. Oczywiście niektóre kundle (w tym nasza) też były wyprowadzane. Psy srały, gdzie popadnie i nikt nie myślał o zbieraniu produktów ich przemiany materii. Te zresztą były różne, bo psy się karmiło w czasach kartkowych tym, co się akurat zdobyło. Nie wiem, czy psów było wtedy mniej, czy wygłodzone mniej srały, bo wdepnięcie w kupę zdarzało się nawet nam - dzieciakom biegającym po trawnikach - stosunkowo rzadko.

Szczęście polegało na tym, że osiedle stało obok wałów odrzanych i było gdzie z psami wychodzić na spacery. Oczywiście kupy na łąkach utylizowały się same z czasem. Ja wyprowadzałam Sabę na smyczy aż do wałów, tam sprawdzałam, czy nie ma w polu widzenia nieznanych psów i dopiero ją spuszczałam. Oczywiście gnałam szybko, żeby nie pomyślała o kucaniu na chodniku. Spotykałyśmy znajomych na spacerze, wiedziałam, które psy musimy omijać, bo Saba ich nie lubi z wzajemnością, a z którymi będzie się bawiła. Problemem były te biegające luzem. Nie bezpańskie - znałam ich właścicieli, wiedziałam, gdzie mieszkają. Psy były wypuszczane rano, wołane do domu, kiedy właściciele wracali z pracy. W sumie niby nic się nie działo, te psy nie były agresywne, nikogo nigdy nie pogryzły. Najgorzej było, kiedy Saba miała cieczkę (mama nie zgodziła się na sterylkę). W porównaniu z Emi (miała cieczkę przed sterylką) była nieprawdopodobnie wręcz powabna dla psów, które ganiały za nami, wchodziły do sklepów, jeden pobiegł za mną do szkoły i wszedł do klasy. To był koszmar!

Pewnie gdyby nie te wały i łąki moja mama nie zgodziłaby się na wymarzonego przeze mnie psa. Teraz przyznaję jej rację - gdybym mieszkała w mieście bez możliwości wypuszczenia psa na pobieganie bez smyczy, to bym go nie miała. Nie wyobrażam sobie, żeby pies przez całe życie musiał chodzić na smyczy, a na osiedlu innej opcji nie ma. Nie każdy i nie codziennie może wyjechać z psem za miasto, nie wszędzie są ogrodzone biegalnie dla psów.

Teraz przynajmniej jest podstawa do tego, żeby się upominać o prowadzenie psów na smyczach, ale faktem jest, że właściciele dużych psów jakoś bardziej się stosują. Nadal jednak niektórzy wypuszczają psy (małe kundelki z reguły) bez kontroli, żeby sobie pobiegały. Jeden taki jazgotliwiec ugryzł córkę znajomej. I co? Wciąż biega i obszczekuje ludzi. A moja koleżanka swojego yorka nie spuszcza ze smyczy nawet na łące. York innej koleżanki biegał pod kontrolą właściciela przez ich blokiem (chyba nikt z sąsiadów nie miał zastrzeżeń, bo to trwało lata) i wpadł pod samochód sąsiada.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fajnie było w HongKongu. Był ogrodzony plac do biegania dla psów. I wydzielona toaleta. Psy biegały sobie bez smyczy ale kontrolowane przez właścicieli. Chodziłam wzdłuż tego psiego parku 2 razy dziennie przez tydzień i ani razu nie usłyszałam oznak psiej sprzeczki. Za to psów był tam całkiem dużo.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U nas za osiedlem sa laki i las. To nie moga tam psow puszczac? Mnie wyglada to na lenistwo zeby sobie butkow nie ublocic. Ale w sumie ja korzystam, bo tam chodze z bialasami. Na szczescie my mamy dzialke i psy tam tez puszczamy luzem no i na plaze jezdzimy zeby bialaski sobie pobiegaly. Smiem twierdzic, ze mimo naszej pracy, czesto braku czasu to nasze psy maja wiecej ruchu niz te psy, ktore widuje na osiedlu.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zostałam wytresowana przez kosa :)

Jak były mrozy sypałam do karmnika słonecznik. Przedwczoraj było mokro, zimno ale już bez mrozu, więc zaniechałam karmienia. Wychodzę z domu a w karmniku drze się kos. to chyba ten nasz zaprzyjaźniony, co pod choinką mieszka. weszłam do domu- kos zamilkł. Wychodzę- znów się drze. No dobrze, wróciłam do domu po ziarenka i poszłam sypnąć, kos się odsunął na sąsiednią gałąź ale tak, ze jakbym się uparła, to bym go mogła pomacać ;). Jak wsypałam ziarno od razu się wpakował do karmnika nie czekając, aż odejdę.

Wczoraj wychodzę z domu- kos się drze :rolleyes:Cóż, poszłam po ziarenka. Wytresował mnie. Dziś się nie darł, ale miał jeszcze zapas, widocznie jak jest cieplej, to ma mnie w nosie ...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Brawa dla kosa. No i dla pojętnej uczennicy.

Weronikę wytresowała mewa o imieniu Anczej.

 

W Polsce też są takie wybiegalnie dla psów. W Krakowie widziałam kilka. Psy biegają tam luzem, pod kontrolą właścicieli. Są kosze na woreczki z kupami. Widziałam tam psy, które sobie biegały i bawiły się zgodnie. Właściciele wprowadzali je na smyczach, zapoznawali, jeżeli się nie znały i pozwalali na zabawę. No istna sielanka!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

we wloszech w tej drugiej wenecji byly przepiekne plaze z zakazem wchodzenia ze zwierzetami, ale zaraz obok byla Pluto plaza - taka wybiegowa dla pieskow, bardzo fajnie. co niepodobne jak u nas, bylo czysto, zadnych qp a psy szalały

 

w naszym domu mielismy pliszke ktora codziennie przylatywala o tej samej porze i zawlaszczala sobie ogrod, nawet psy do niej przywykly, czula sie u nas bardzo bezpiecznie na tyle, ze przywlokła druga pliszke :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Opowiadała biologiczka mojej córki o zmyślnym dzięciole. była na wycieczce klasowej i gdzieś o 6 rano obudził ją dziki łomot, ktoś walił w metal. Zła była, bo co zasnęła, to łomot się zaczynał od nowa. mieszkali w jakiejś leśniczówce, więc podczas śniadania zgłosiła do leśniczego delikatną pretensje, czy by nie mógł tego łomotu robić troszkę później a w ogóle to chyba niedobrze dla zwierząt... Leśniczy się śmiał i wyjaśnił, że ten łomot to właśnie zwierze robi. konkretnie dzięcioł. Wali w metalowy słup a słupa zdjąć nie mogą, bo jest tam zgodnie z przepisami. Co się okazało. dzięcioły są terytorialne a terytorium wyznacza słyszalność stukania. ten zmyślny ptaszek wybrał sobie do stukania element bardzo głośny i walił, jak w bęben jak tylko zobaczył innego dzięcioła. W ten prosty sposób miał pół lasu dla siebie z małżonką. Minusem było, że zmalała populacja dzięciołów w okolicy i leśniczy wcale nie był szczęśliwy, bo jedna para nie wyrabiała ze zjadaniem szkodników. a słupa usunąć nie mógł :rolleyes:
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak, ona ma olbrzymią wiedzę i, co ważniejsze, ją używa ;)

Wiola, gdzie byłas, jak cię nie było?

 

Pokażę moją córcię, szła dziś na bal.

 

no i nie pokażę. forum wymaga ode mnie 95 kB. Nie jestem w stanie wyprodukować takiego jpga. coś nie halo...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...