Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Komentarze do budowy Ewy (EZS)


metea

Recommended Posts

I dlatego nie chodzę do kosmetyczki. I rzadko do fryzjera. Ja nie cierpię small talk. Jakby było miło tak sobie usiąść i się nie odzywać. Nic. Dzień dobry, jak zawsze, do widzenia :) Wtedy taki pobyt w gabinecie kosmetycznym mogłabym zaliczyć do relaksu. Cisza, spokój, coś mi tam robią przy rączkach, włosach, ja mam zamknięte oczki i myślę sobie o swoich sprawach albo nie myślę. Czasem fajnie nie myśleć. Byle gęby nie otwierać. Gdzie jest taki fryzjer ????????????
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I przekrzykują suszarkę.

 

Do szału mnie doprowadza zakaz handlu w niedzielę. Cały tydzień pracuję. Kilka dni do 20 i nie mam szans do sklepu. W soboty robię zakupy całotygodniowe spożywcze i jadę do ojca. A niedziela bez sklepu. Chcę jechać do Ikei kupić sobie taką nadstawkę na biurko i nie mam kiedy. Praktycznie od początku roku. W poprzednią niedzielę handlową akurat byłam chora.

Do tej pory musiałam brać urlop, żeby załatwić coś w urzędzie a teraz muszę brać urlop, żeby iść do sklepu???????

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W niedzielę robiłam zakupy dość rzadko, no chyba, że czegoś zapominałam... teraz nie wiem kiedy jest handlowa, a kiedy wolna, więc robię zakupy w tygodniu.

W soboty też raczej nie robię zakupów, bo ludzie dostają małpiego rozumu przed niedzielą niepracującą i z półek znika wszystko...

Klienci klną, że sklepy są zamknięta, ekspedientki klną, bo pracują dłużej, nie mają czasu wyłożyć towarów, i najważniejsze, nie mają dnia wolnego w tygodniu, w którym mogły załatwić swoje sprawy urzędowe, czy wizytę u lekarza.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ciekawie się robi, dziś pan dyrektor nas uprzedził, że na koniec miesiąca może nie być pensji. Przykre... Rząd nie zamyka nas, tylko po prostu nie płaci albo płaci z półrocznym opóźnieniem a wymaga pracy na bieżąco. Sami się zamkniemy :(
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do zakazu handlu się przystosowałam - zakupy codzienne i tak Andrzej robi, ja czasem w sobotę. Fakt, że było wygodniej przy okazji jakiegoś wyjazdu do Krakowa w niedzielę kupić coś potrzebnego a czasem niepotrzebnego, bo wpadło w oko, ale od kiedy to niemożliwe, po prostu nie kupuję. Czyli wyszło nam na zdrowie (finansowo). Bywa wkurzające, kiedy jednak coś musimy kupić razem i trzeba specjalnie jechać w sobotę, chociaż niedziela bardziej by nam pasowała.

W soboty ludzie nadal wpadają w jakiś amok. W ostatnią byłam w spożywczym i stanęłam przy mięsnym, coby coś kotom na Dzień Kota kupić. Kobita przede mną nabyła: worek mięsa mielonego (na oko z kilogram), pół kilograma gulaszowego z indyka, żeberka i schabowe. Na dwa obiady cztery mięsne dania??? I każdego tyle, że dla dużej rodziny wystarczy??? Pomijając mój stosunek do jedzenia mięsa, to szlag mnie trafia, kiedy ktoś je wyrzuca. No bo jeśli już ktoś bez mięsa żyć nie może, to niech do cholery przynajmniej szanuje te zwierzęta, które zginęły, i nie wywala mięsa do kosza!!! To nieetyczne i nieekologiczne jak cholera.

I drugie, co mnie do szału doprowadza, to pakowanie wszystkiego do foliowych jednorazówek. Babka przede mną w Lidlu - pęczek rzodkiewek w foliówce, trzy marchewki w foliówce, jedna pietruszka w foliówce, seler w foliówce, ogórek w folii i w foliówce, jedna papryka czerwona w foliówce. Przy kasie te popakowane warzywa po skasowaniu pakowała do kolejnej, takiej samej cienkiej i darmowej torebki. Pozostałe zakupy też upychała w tych darmowych jednorazówkach, których przytargała do kasy całą garść. No kurde!!! One powinny być po pięć złotych za sztukę!

Ja do niedawna pakowałam wszystko do kartonów. Zabierałam z półek mniejsze kartony i do nich ładowałam owoce i warzywa. Pani przy kasie ważyła mi z tymi kartonami (moja strata) albo układała misterne piramidki. A teraz, dumna jestem jakniewiemco, bo uszyłam nam i dziecku pierworodnemu woreczki ze starych firanek. I mamy!!! Jesteśmy bardziej eko, bo to z recyklingu!!! Mam większe na warzywa i owoce i mniejsze na np. orzechy albo inne sypkie.

Wprawdzie można kupić takie woreczki z superekologicznej bawełny, ale kosztują majątek. A ja mam prawie za darmo!

W sobotę nie zabrałam, bo w planach nie było zakupów potrzebujących woreczków, ale plany się zmieniły, więc zapakowałam garść pieczarek do małego kartonika po kawie w saszetkach. Da się? Da.

Edytowane przez Agduś
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do mięsa- nie jestem zdziwiona. Ja kupuję zwykle za 100-150 zł czyli chyba bardzo dużo, ale są to zakupy na 2 tygodnie. Leżą w zamrażarce. Po prostu nie mam czasu chodzić częściej do mięsnego, tam tylko rano jest wybór, po pracy to sobie mogę... Więc nie dziw się, to nie były 2 obiady zapewne.

 

A cienkie woreczki - cóż, grzeszę ;) Może nie tak, żeby każdą marchewkę oddzielnie pakować, ale zakupy na wagę trzeba w coś włożyć, szczególnie, jak się waży na stoisku a nie w kasie. Wiesz, chodzi o to, żeby po zważeniu nie "zmieniać ilości" szczególnie in plus :D Na woreczki jednak nie wpadłąm. Na razie jestem dumna, bo chodzę z koszykiem i wielorazowymi torbami i ograniczyłam liczbę foliówek.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nigdy się do mnie nie przyczepili, kiedy ważyłam na stoisku załadowane w karton owoce i naklejałam na nich naklejkę. No ale teraz już w ogóle po problemie. Jeszcze kilka woreczków uszyję, żeby zawsze leżały w obu samochodach i w szufladzie w wiatrołapie, coby były pod ręką. No ale na razie nie wiem, kiedy uszyję, bo ostatnio mam straszną gonitwę w robocie i nie zapowiada się zwolnienie tempa.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

tez na drobne zakupy chodze z wielorazowkami lub materialowkami (ostatnio handlowcy przynosza katalogi w takich materialowych, wiec mam caly sztapelek :D) duze zakupy robie w makro w zgrzewkach, siatek nie potrzebuje, drobiazgi luzem ładuje do kartonow. co zauwazylam na plus, ze mam mniej plastikow do wywozu o 2 wory w stosunku do poprzedniego roku. robie tez mniejsze zakupy, raz ze drozyzna, dwa ze zdrowiej. zamiast sokow, czy napojow w plastikach sama robie soki i kompoty. piwo odstawione, cole, pepsi itp. odstawione jedyna slabosc na ktora sobie pozwalam to biale wytrawne winko:cool:

niestety przez ostatnie lata wszystko poszlo go gory cenowo, jak cena ta sama to wagowo mniej. czlowiek zapitala jak ten chomik w kolowrotku a w portfelu mniej. :bash:plusy, srusy i inne orgie naszych wybrancow przy korycie:sick:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zanabyłam dzbanek z filtrem, bo kranówkę mamy niezbyt smaczną, więc butelki plastikowe pojawiają się u nas baaardzo rzadko. Wciąż dojrzewam do syfonu. Ja wolę niegazowaną, ale dziecka lubią wodę z bąbelkami i marudzą o ten syfon.

Wciąż mam dylemat, co zrobić z kremami. Sama robić nie będę - mowy nie ma. Nie znam się, nie mam czasu, nie fascynuje mnie to. No ale te sklepowe są w plastikowych (ewentualnie szklanych z plastikową zakrętką) słoiczkach, które siedzą w wielkim kartonowym pudełku owiniętym folią. Po cholerę ta folia?! Karton wiem - coby się wydawało, że kremu więcej w środku. No a moje lico bez kremu szybko zacznie przypominać zdjęcia wyschniętego dna jeziora, a następnie spłynie z grawitacją w okolice dekoltu albo i niżej.

W ogóle ciężko by było przestawić się na zero waste - tylu rzeczy nie można kupić bez folii... No ale skoro producenci zauważyli, że ludzie nie chcą oleju palmowego i wielkimi bykami ogłaszają jego nieobecność na opakowaniach, to może zauważą też potrzebę klientów, którzy nie chcą folii i coś wymyślą.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nie wiem, wszystko jest pakowane w folię. Olbrzymie opakowania folii a w środku maleńka rzecz. Też b ym to chętnie ominęła, ale póki Dzesiki będą się nabierać, nic się nie zmieni. Ich jest większość.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wożę ze sobą torby uszyte prze zemnie torby, mam też taki wózeczek na zakupy i dużo reklamówek .

jednorazówki są potrzebne bo nie ma innego zamiennika, czasami zdarza ni się wpaść na niezaplanowane zakupy, i wówczas albo pakują w kartony, albo kupuję reklamówki przy kasie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No kiedy właśnie jest zamiennik dla jednorazówek - woreczki z materiału. Mogą być ze specjalnie kupionego materiału, można nabyć gotowe woreczki bawełniane, można uszyć z firanki (widać, co mają w środku). Mam te woreczki w skrytce samochodowej. Po zakupach tam je odkładam i są na zaś. Mokre, czyli jakąś kapustę kiszoną można kupować w pudełka, ale te trzeba nosić ze sobą. Rozumiem, że czasem można zapomnieć, ale jeżeli to będzie tylko czasem, to już dużo. Dzisiaj mieliśmy tylko jeden woreczek z firanki, bo kiedyś nie wrzuciłam ich do samochodu i zostały w domu, zapakowałam do niego mandarynki. Banany zawsze bierzemy bez pakowania, bo po co kiść bananów do jednorazówki wkładać, skoro sama się kupy trzyma. Jabłka i pomarańcze wzięłam luzem do koszyka. Da się. Za to miałam problem, czy kupić bardzo przecenione pomidory w plastikowym korytku. Z jednej strony jeśli nikt ich nie kupi, to zostaną wyrzucone, bo jeden był pęknięty. Z drugiej, są w plastikowym korytku i folii. Z trzeciej, jeśli ich nikt nie kupi, pójdą do śmieci razem z korytkiem, a my pomidory zjemy a korytko walniemy przynajmniej do segregowanych. W końcu kupiliśmy.

Staram się znaleźć złoty środek, ale ten dla każdego leży gdzie indziej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Agduś, jesteś bezkompromisowa i w tym wypadku to komplement :D

Ja dojrzewam powoli, ale systematycznie. Tylko na woreczki nie wpadłam. Te na pranie są za małe a szyć nie mam czasu. Muszę przemyśleć :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie jestem bezkompromisowa, idę na liczne kompromisy sama ze sobą. Kupuję te kremy zapakowane we wszystko, bo inaczej bym twarz straciła.

Gdybym miała w perspektywie jakiś wolny weekend, to bym może i uszyła dla Ciebie. Ostatnio złapałam się na marzeniach o zapaleniu płuc, które powinno chyba dać jakieś dłuższe zwolnienie. Chyba coś ze mną nie tak...

Za to w ramach kompromisu pomiędzy ekologią a nieumarciem z głodu znalazłam świetną kaszę do zalewania wrzątkiem w kartonowym kubeczku. Jako że stołówka szkolna serwuje coś, co samym wyglądem odstręcza, a ja mam dwa razy w tygodniu maraton od 7.30 do 16.30, bardzo mnie to odkrycie ucieszyło.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...