Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Komentarze do budowy Ewy (EZS)


metea

Recommended Posts

Rodzic też człowiek .... ma prawo popełniać błędy, to nie wstyd. Wstydzić powinni się Ci, którzy nie potrafią się przyznać do swoich błędów, trwają przy nich zatwardziale i w konsekwencji dość często doprowadzają do złych rzeczy. Tylko czy jest taki mądry, który potrafi z całą pewnością określić, co jest błędem???
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale ja nie mam nic przeciwko błędom.. Każdy je popełnia, ja pewnie, o, na pewno! też. Ja tylko chcę napisać, że każdego, również rodziców obowiązuje myślenie i uczenie. Jak nie ma diagnozy, to przechlapane, bo nie wiadomo czego się spodziewać. Ale jeżeli jest problem i ten problem został już nazwany, to po prostu należy odrobić pracę domową. Czyli znaleźć w necie trochę publikacji, opisów i patrzeć i myśleć. To, co pokazują na większości szkoleń tego typu, to tylko odrobienie pracy domowej za kogoś. Ukierunkowanie informacji, które zwykle są dostępne w formie ogólnej na to konkretne dziecko. Malka, ciekawa jesteś, co mogli pokazywać. Ano, to co zauważyli u Fr. Ma zaburzenia czucia, no to ograniczyć czucie. Nie lubi kropek na podłodze.. co robią kropki? Dezinformują wzrok, dają wrażenie wypukłości a nogi znowu mówią, że jest płasko. jest konflikt, który się objawia dezorientacją. Jak się oczy zakryje, to go nie ma. Albo buty założy, bo wtedy nie ma czucia i kropki niestraszne. Ja dziecka nie widziałam, ale nawet na niewidzianego mogę dużo powiedzieć. To co dopiero rodzice, którzy widzą na co dzień? Ano, problem w tym, że rodzice nie zawsze widzą, a czasem nie chcą zobaczyć. Przyzwyczajają się, bagatelizują ze strachu, z nadziei, nie mają czasu, nie czytają... No to płacą kasę, ktoś im mówi i mają objawienie ;) Sęk w tym, że ktoś powie to, co sam dojrzał. A widzi dziecko przez minuty - godziny i w dodatku w nietypowych warunkach. Więc rodzice, którzy lepiej umieją patrzeć widzą, że ta krótkotrwała diagnoza często jest do bani, ci, co nie umieją - cieszą się, że coś zobaczyli... Życie nie jest łatwe :) Nawiasem mówiąc ja u Zuzy też widzę pewne deficyty, cóż, zielone wody płodowe nie były bez znaczenia. Pewną niezborność - stąd pomysł z Capoeirą, dlatego ją zawsze zachęcałam do rysowania, uczyłam przestrzennego odbioru. Budowa miednicy - wysłałam na konie. Więc i ja pracę domową odrabiam :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Malka to jest trudne.. Baaardzo trudne...

Najpierw diagnozy spadają jak grom z jasnego nieba, potem leczenie cytomegalii i padaczki, reha żeby chodził, potem reha żeby mówił.. i do tego poprzeplatane wizytami w klinice po 2-3 miesiące z napadami gromadnymi po 60 na dobę.. tak średnio co kwartał...

Neurolog mówił nie denerwować bo napady , bo nie mamy już leków czym leczyć, czym zabezpieczyć, zawsze młody miał koktajl kilku leków.. a psycholog mówił nie odpuszczać.. Kłóciło się to wszystko ze sobą, a do tego miłość jest i ślepa i boisz się normalnie o swoje szczęście..

Potem widziałam, ze odstawał od "normy" nie tej intelektualnej.. tej społecznej.. potem trzeba było naprawiać i intelektualną ( do dziś ma nauczanie specjalne bo z norma nie dałby rady.., sama widziałaś jak mówił do N przeczytaj mi.. a starszy jest o 4-5lat) , i społeczną 9choć tu na oko niewiele widać, aczkolwiek... )

 

To jest naprawdę baaardzo trudne..

Czasami nie masz już tak bardzo siły , że odpuszczasz.. mąż zapracowany nie pójdzie na szkołę dla rodziców, był i wyszedł bardzo zdegustowany po 2-3 spotkaniach... ja już byłam 2-3 razy i go skończyłam i co.. niewiele wniosło ...

Jak pytałam psycholożki co zrobić z piszczącym Emilem który upierdzieli sobie w Ikei , ze mam mu kupić łóżko sypialne bo on chce, i piszczy szarpie, drze się, wyzywa.. co zrobić.. co zrobić z nim w Casto bo chce szlifierkę kontową bo ON takiej nie ma i on chce.. piszczy drze się , szarpie mną.. co zrobić.. wiesz co usłyszałam.. każdy jest rodzicem który zna swoje dziecko i musimy sami znaleźć złoty środek...

Nosz kuźwa to po co są niby te warsztaty dla rodziców.. po co ja się pytam.... ?

Ja chce wiedzieć jak mam się zachować.. przykłady propozycje...

Wiesz jak gapili się na mnie ludzie jak młody szalał.. nie widać po nim nic.. i ja musiałam sobie poradzić będąc sama..

Czasami odpuszczasz z braku już ochoty szarpania się..

Czasami odpuszcza mąż za co ja się wkurzam okrutnie , bo to kant tyłka potłuc , jak ja mówię nie, on mówi nie.. ale zaraz potem mówi nooo dobra... to już chodź ze mną..

Jaki młody ma sygnał.. , że jak popiszczy to mu ulegną.. i ja to wiem.. mąż niby też.. ale ma go tez dość mało więc chce być i z nim też..

 

Ooo bardzo trudne jest takie mówienie ja bym to czy tamto...

Ja mam szczerze dość tego pisku, krzyku wymuszenia.. mam dość...

I nie dziwię się Adze, że pisk wykańcza ją.. mnie też ... dlatego .. niby dla świętego spokoju ulegamy.. co z całą pewnością nie jest dobre...

Najgorsze jest to, że ja ma świadomość, a prawda jest bardzo przykra..

idę sobie:bye:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

. Malka, ciekawa jesteś, co mogli pokazywać. Ano, to co zauważyli u Fr. Ma zaburzenia czucia, no to ograniczyć czucie. Nie lubi kropek na podłodze.. co robią kropki? Dezinformują wzrok, dają wrażenie wypukłości a nogi znowu mówią, że jest płasko. jest konflikt, który się objawia dezorientacją. Jak się oczy zakryje, to go nie ma. Albo buty założy, bo wtedy nie ma czucia i kropki niestraszne. Ja dziecka nie widziałam, ale nawet na niewidzianego mogę dużo powiedzieć. To co dopiero rodzice, którzy widzą na co dzień? Ano, problem w tym, że rodzice nie zawsze widzą, a czasem nie chcą zobaczyć. Przyzwyczajają się, bagatelizują ze strachu, z nadziei, nie mają czasu, nie czytają...

 

Czyli,to mniej więcej, jak warsztaty dla przyszłych rodziców. Wprowadza ich się do olbrzymiego pomieszczenia, gdzie stoją gigantyczne atrapy mebli,sprzętów codziennego użytku i mówi się im -wasze dziecko tak będzie widziało wasz dom....nie biorąc pod uwagę, że dziecko nie spędza całego niemowlęctwa na poziomie podłogi?? czy źle kombinuję ?

 

Nawiasem mówiąc ja u Zuzy też widzę pewne deficyty, cóż, zielone wody płodowe nie były bez znaczenia. Pewną niezborność - stąd pomysł z Capoeirą, dlatego ją zawsze zachęcałam do rysowania, uczyłam przestrzennego odbioru. Budowa miednicy - wysłałam na konie. Więc i ja pracę domową odrabiam :)

 

Ale pracowałaś z nią, w taki lub inny sposób, ale działałaś by zniwelować deficyty.

 

Malka to jest trudne.. Baaardzo trudne...

 

serio ? ;)

Najpierw diagnozy spadają jak grom z jasnego nieba, potem leczenie cytomegalii i padaczki, reha żeby chodził, potem reha żeby mówił.. i do tego poprzeplatane wizytami w klinice po 2-3 miesiące z napadami gromadnymi po 60 na dobę.. tak średnio co kwartał...

Neurolog mówił nie denerwować bo napady , bo nie mamy już leków czym leczyć, czym zabezpieczyć, zawsze młody miał koktajl kilku leków.. a psycholog mówił nie odpuszczać.. Kłóciło się to wszystko ze sobą, a do tego miłość jest i ślepa i boisz się normalnie o swoje szczęście..

Potem widziałam, ze odstawał od "normy" nie tej intelektualnej.. tej społecznej.. potem trzeba było naprawiać i intelektualną ( do dziś ma nauczanie specjalne bo z norma nie dałby rady.., sama widziałaś jak mówił do N przeczytaj mi.. a starszy jest o 4-5lat) , i społeczną 9choć tu na oko niewiele widać, aczkolwiek... )

 

To jest naprawdę baaardzo trudne..

Czasami nie masz już tak bardzo siły , że odpuszczasz.

Ale,to,że ty odpuszczasz, to nie jest problem dziecka

. mąż zapracowany nie pójdzie na szkołę dla rodziców, był i wyszedł bardzo zdegustowany po 2-3 spotkaniach... ja już byłam 2-3 razy i go skończyłam i co.. niewiele wniosło ...

Bo łatwiej jest powiedzieć ,że nic nie działa, niż poświęcić swój wolny czas na pracę w domu, samo uczestnictwo w jakichkolwiek warsztatach czy szkołach nic jeszcze nie znaczy.

Jak pytałam psycholożki co zrobić z piszczącym Emilem który upierdzieli sobie w Ikei , ze mam mu kupić łóżko sypialne bo on chce, i piszczy szarpie, drze się, wyzywa.. co zrobić.. co zrobić z nim w Casto bo chce szlifierkę kontową bo ON takiej nie ma i on chce.. piszczy drze się , szarpie mną.. co zrobić.. wiesz co usłyszałam.. każdy jest rodzicem który zna swoje dziecko i musimy sami znaleźć złoty środek...

A Ty czekasz na instrukcje obsługi, na gotowe rozwiązania?

Za łatwo byś chciała,wiesz.

Jedno dziecko trzeba przytrzymać by sobie krzywdy w szale nie zrobiło (i przy okazji wyciszyć , zaktywizować układ przywspółczulny) innemu wystarczy kategorycznie zagrozić karą (lub konsekwencją- jeśli była ustalona).

A jeszcze inne trzeba wziąć za bety i wyciągnąć ze sklepu (wszystkie metody testowałam)

Nosz kuźwa to po co są niby te warsztaty dla rodziców.. po co ja się pytam.... ?

Ja chce wiedzieć jak mam się zachować.. przykłady propozycje...

Nikt tego za Ciebie nie zrobi, nie ma "na gotowe". To Ty musisz opracować sobie schemat działania w takich sytuacjach.

Wiesz jak gapili się na mnie ludzie jak młody szalał.. nie widać po nim nic.. i ja musiałam sobie poradzić będąc sama..

A Ciebie bardziej obchodzą obcy ludzie, czy Twoje dziecko ?

 

Czasami odpuszczasz z braku już ochoty szarpania się..

Więc nie wiń nikogo poza sobą za taki stan rzeczy. Skoro raz mu wolno coś robić (bo Ty nie masz ochoty sie szarpać) a innym razem wściekasz sie za to samo, to Emil po prostu głupieje i nie wie czego tak naprawdę oczekujesz.

Czasami odpuszcza mąż za co ja się wkurzam okrutnie , bo to kant tyłka potłuc , jak ja mówię nie, on mówi nie.. ale zaraz potem mówi nooo dobra... to już chodź ze mną..

A czyli jak Ty odpuszczasz to jest git, ale jak G -to już Cię wkurza ?

Jaki młody ma sygnał.. , że jak popiszczy to mu ulegną.. i ja to wiem.. mąż niby też.. ale ma go tez dość mało więc chce być i z nim też..

I sama sobie odpowiedziałaś, gdzie jest Wasz problem -nie w zachowaniu Emila, tylko w braku Waszej konsekwencji, a Emil to po części wykorzystuje, a innym razem jest po prostu zdezorientowany,

Ooo bardzo trudne jest takie mówienie ja bym to czy tamto...

Mówienie jest bardzo proste kiedyś też tylko mówiłam,ale zrozumiałam jaką krzywdę robię swojemu dziecku odpuszczając, a co najgorsze, byłąm święcie przekonana, że dla jego dobra odpuszczam (np gdy walił głową w wózek sklepowy,albo betonowy filar w markecie)

 

Ja mam szczerze dość tego pisku, krzyku wymuszenia.. mam dość...

I nie dziwię się Adze, że pisk wykańcza ją.. mnie też ... dlatego .. niby dla świętego spokoju ulegamy.. co z całą pewnością nie jest dobre...

Najgorsze jest to, że ja ma świadomość, a prawda jest bardzo przykra..

idę sobie:bye:

 

Arni, ja juz Ci wiele razy mówiłam,że z samego gadania jak nam źle nic dobrego nie wyniknie.

A uleganie dla świętego spokoju (własnego oczywiście) robimy straszne kuku dziecku.

Pamiętasz jak mój A kpiarsko prychnął,gdy mówiłam Ci o regulaminie?

W sobotę byliśmy sami,mieliśmy szanse spokojnie pogadać, wykorzystałam sytuacje pełnego luzu i wytłumaczyłam o co chodzi, powiedziałam,że to juz od dawna funkcjonuje w naszym domu, tylko bez jego udziału i wiesz co? sam zaczął proponować "punkty", w których regulamin obejmuje jego.

Bo widzi efekty, widzi jak młody się zachowuje, dostrzegł ogromną zmianę, na przełomie ostatnich 9 miesięcy. To się nie wzięło z gadania, jakie to moje dziecko akcje odwala,tylko z chęci zmiany tego co przykre i złe.

Nikt nie daje gotowej recepty, to nie jak metylofenidat -łykasz i z czapki -tu trzeba dużo pracy, dużo czasu i dużo zaangażowania.

A zacząć najlepiej od łatwych do zrozumienia rzeczy. u mnie to było -nie krzyczymy na siebie. Jak ja krzyknę, masz prawo mnie olać, jak Ty krzykniesz ja zrobię to samo -oleje cię. Nie krzyczymy na siebie -punkt pierwszy regulaminu :)

 

Ja wierzę,ze się pozbieracie , razem wszyscy zawalczycie o fajny dom -bo fajną rodziną jesteście i macie świetnych synów -obu :)

Pomyśl jak D dbał o Ciebie jak byłaś chora, jakie Emil ma dobre serduszko (do dziś go widzę leżącego koło psa na podłodze, jak daje mojemu młodemu zabawkę , którą dostał za bębnienie.

To jest świetny dzieciak, musicie tylko pomóc mu pokazać to całemu światu :) ja w Was wierze :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Malka, dobrze napisałaś. Chyba swego rodzaju regilamin MUSI funkcjonować w każdym domu.

I u mnie jest, niepisany ale istnieje. Punkt 1. nigdy nie negować tego, co powiedział drugi rodzic. Nawet jak się do bólu nie zgadzam, mówię to mężowi po cichu i na stronie. On też tego nie chciał zaakceptować. Bo ja go popieram ale on mnie nie musi. Wreszcie pojął i skończyły się problemy typu - ja na coś nie pozwalam a mąż tak, więc warto robić podjazdy. Młoda od lat już wie, że moje nie i męża nie to nasze nie. Punkt drugi - ulegamy tylko racjonalnym argumentom. Arnika, czy myślisz, że moje, skondinąd podobno zdrowe dziecko nie próbowało tych samych numerów :) Próbowało, a jakże. I krzyku w sklepie i kładzenia się na podłodze, wiszenia na koszyku. Tylko na szczęście w takim wieku, gdzie można było ją wynieść ze sklepu. Raz wynieść nie mogłam, to sobie po prostu poszłam. Ona leżała i krzyczała a ja poszłam. Znalazłam faceta z obsługi i poprosiłam, zeby zaprowadził młodą do punktu obsługi i zeby mnie wezwali przez głośnik. Na długo to zapamiętała, musiała nie tylko się opanować, ale też powiedzieć, jak ma na imię itd... miała potem żal do mnie :)...

Padaczka jest problemem i ja cię rozumiem. Ale jak jest teraz? Nadal są napady? Bo może już mniej i można skracać cugle?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie mam zamiaru wymądrzać się na tematy, o których kompletnie nic ni wiem, ale czytam Was z zapartym tchem! Moja córcia nigdy nie próbowała niczego wymusić wrzaskiem lub rzucaniem się na ziemię (o nie, skłamałam: raz, w Szwecji nie chciało Jej się iść, gdy Szanowny po 2,5 godzinie noszenia Jej na rękach wymiękł) ale wielokrotnie widziałam takie obrazki. Ja na coś takiego nie dam się wziąć, niech wrzeszczy, tupie itp., nie mam jednak zamiaru oceniać i osądzać nikogo innego.

Życzę miłego dnia (mroźnego i śniegowego:sick:);)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja natychmiast za pierwszą próbą padu na podłogę zareagowałam podobnie jak Ewa, czyli poszłam sobie.

Za winklem został czujny ojciec i obserwował.

Malec (jakieś 3 latka wtedy miał) jak tylko się zorientował, że jest sam - biegusiem pozbierał się z gleby i popędził nas szukać.

Ostrzeżony, że jeśli tylko zacznie krzyczeć znowu zostanie sam - nigdy więcej nie próbował.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I to jest clou tego o czym pisałam -każde dziecko jest inne i nie ma jednej sprawdzonej recepty.

Gdybym ja młodego zostawiła samego, to mogłabym zamawiać trumienkę, bo rozwalił by sobie głowę (najłatwiej mu szło walenie nią w co popadnie).

 

A sytuacja sprzed świąt - wyjście do marketu (konieczne niestety) młody chciał pójść z nami.Ok,ale jesteś w zasięgu wzroku, żadnego znikania.

Kilka miesiecy temu młody zaginął w sklepie, poszukiwania przez ochronę,przegląd monitoringu, wzywanie przez głośniki - generalnie pełen odpał :oops: ). Młody przyjął do wiadomości, Przyjął też konsekwencje -jeśli się oddali , natychmiast wychodzimy ze sklepu.

 

I co i dupa - ja pakuję coś do wózka, ślubny pobiegł po coś innego...zerkam w prawo,w lewo,młodego nie ma, w te pędy poszukiwania rozpoczynam -jest młody,pobiegł do kasy po wózeczek -wiecie taki z chorągiewką.

Krótka piłka - wychodzimy.

Młody w bek,slubny patrzy jak na porąbaną. A ja ze stoickim spokojem (choc wewnątrz sie gotowało) - była ustalona zasada ? złamałeś ją -teraz poniesiesz konsekwencje. Na co ślubny :rolleyes::rolleyes:-ale zakupy trzeba zrobić. na co ja ,krótko -nie dziś.

Młode za bety,wózek porzucony (przepraszam obsługę Reala) i do domu.

 

Moze następnym razem sie uda dotrwać do końca zakupów :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz nie ma napadów.. i ma przykracaną śrubkę.. choć może tego nie zauważa Malcia.. naprawdę jest sporo lepiej niż np 3 lata temu..

Pamiętam jedne wakacje nad morzem 2,5 roku temu.... horror.. męża po 200-300km wzywałam, bo sobie nie mogłam z nim poradzić.. znaczy on miał odpały, leków nie miał, złe wcześniejsze leczenie... masakra..

Poprzednie wakacje.. bajka.. młody miał i co robić, nie nudził się, miał ulubiony rower, miał wędki, był basen.. noo ja tylko za nim nie nadążałam..

Nie powiem, że już jest dobrze.. ale cały czas staram się.. czasami nie wychodzi.. tak jak wspomniane wcześniej.. ja nie pozwalam żeby młody z ojcem poszedł gdzieś, on też się nie zgadza... młody piszczy.. denerwuje się, a tata w końcu woła - no to chodź ze mną.. no myślałam, że go uduszę.. była w nocy poważna rozmowa..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jednym słowem wszystkie dzieci (prawie) mają podobne zagrania a stopień ich nasilenia zależy od czasu zbierania doświadczeń o bez\karności. Jak się dzicko uczyło przez 3 lata że jest małe i nie trzeba wymagać, to potem łapie wymogi szybciej, niż jak się dziecko uczyło 7 lat, że nie musi :) Siedmiolatek ma utwalone niektóre wzorce zachowań (korzystnych z jego punktu widzenia), a 10 latek to już przechlapane.. I ma rację - jeżeli 10 lat ustępowali, to przecież dalej też będą :) To są zwykła racjonalne zachowania... Wychodzi na to, że dziecko zdrowe i myślące tylko rodzice mają problemy ze sobą :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja walę się w pierś :oops:

Przyznaję,że odpuszczałam, bo biedne, bo chore, bo małe...

Bo skoro dostaje wycisk na rehabilitacji, to w domu dam luz,skoro jest chory -to mogę zachowanie tłumaczyć tą chorobą, bo małe -tu wytłumaczeń mogę setkę rzucić.

I co mi to dało? że miałam w domu rozwrzeszczanego bachora,którego nie umiałam do pionu ustawić i który robił zemną co chciał - więc znów odpuszczałam.

Jakaż ja uciemięzona wiecznie byłam, biedna matka hiperaktywnego dziecka :oops:

Teraz wiem, że głupia po prostu.

Wychodzi na to, że dziecko zdrowe i myślące tylko rodzice mają problemy ze sobą :)

 

sama prawda :oops: przykra...ale prawda.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Coś mi wojowniczy nastrój zdechł był... Mam chwilę przerwy w pracy. To znaczy mam normalnie pacjentów, ale to lajcik. Oddałam sprawozdanie, 4 publikacje a przed piątą zbieram siły. Na razie mogę odsapnąć ale znowu się zacznie bo muszę się na staż z kardiologii wysłać, potem kurs w Katowicach, potem konferencja u nas, gdzie mam warsztaty i wykład (trudny) potem znowu na jakis staż, potem do Bydgoszczy, gdzie mam wykład i prezentację itd itd... Więc z tych 3 dni luzu cieszę się, jakby mi ktoś w kieszeń napluł. I się op..lam programowo. Naczelna zasada tego życia- jak możesz to dopoczywaj. Jak się nie da, to trudno. Teraz chwilę mogę :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A do Katowic jak pojedziesz to będziesz tu nocowała czy tylko przejazdem i szybko... .. bo jakby co to możesz się u mnie zatrzymać.. do nas do K to 15 minut.. i służę za przewodnika... po skomplikowanym podobno Śląska;)

A gdzie musisz dojechać.. znaczy ŚLAM czy CSK Ligota?, Ochojec, AWF czy może gdzieś indziej...

Jakby co to za kierowcę mogę robić;)

 

No i zapraszam na kawkę :) Podam teraz dobrą..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Za zaproszenie dziękuję, ale co ci będę głowę zawracać. Mam - chyba- pokój w jakimś hotelu pielęgniarek i mam nadzieję, ze to walking distance do szpitala i nie będę musiała samochodu ruszać ... Jade na Ochojec? do ochojca? kto go wie. W każdym razie od pon do pt. bardzo chetnie bym się spotkała, ale ja jestem chora jak mam jeździć! I tak mnie czeka przejazd do Rept, bo muszę z moją doktorantką pogadać. To na tym koniec. Mogę dość do jakiejś kawiarni najwyżej... pieszo! :rolleyes:
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Malka, a bo ja jestem bliźniak wiercipięta. Jak mam grafik luźny, to zaraz wymyślam, co by tu robić :)

Mojej mamie tłumaczę, że mam taki układ nerwowy, że jak ma za mało bodźców, to śpię. Potrzebuję emocji, adrenaliny, a lepsze takie, niż skakanie na bungee lub spływ wodospadami, czyż nie?

 

Dziś jeszcze odpoczynek :) :)

Edytowane przez EZS
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ewa.. no ale chyba nie całą dobę masz te zajęcia.. to podjedziemy po Ciebie i odwieziemy z powrotem.. i wypijemy kawkę i nie tylko... ..

Noo to jesteśmy umówione.. dziewczyny tez pewnie wpadną :)

I nie ma zmiłuj się.. a Ochojec to nie jest koniec świata.. to blisko i prosto jest....

Noo i nie ma innej opcji jak będziesz jechała do Katowic to musisz przejechać koło nas.. musisz.. nie ma innej opcji..

A od kiedy Ty jesteś w tych Katowicach????????

I na kiedy mam się szykować? Poniedziałek/wtorek/środa/ czwartek/piątek?????????????????

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...