Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Batuta Gosi i Grzegorza


Recommended Posts

Po lekturze kilku innych dzienników (np. alfreda , siłaczka), naszła mnie taka oto refleksja, że za kilka lat, już tego nie będę pamiętał tak ostro jak teraz. Co innego żona - ta to jest pamiętliwa, że o córce już nie wspomnę. :lol:

 

Szkoda by było stracić te wspomnienia. Następne takie już raczej się nie zdarzą, w myśl zasady jedno życie , jeden dom ( właśnie ją wymyśliłem :D ). Idąc dalej tą myślą czy jeden dom =1 żona ?? Hmm... Ale mi się oberwie od mojej połowicy.

 

Teraz już jesteśmy na etapie uprawomocnienia się pozwolenia na budowę , które przypada na dzień 15-03-2006 r. Oby żadna ze stron nie wniosła jakichkolwiek zastrzeżeń :evil:.

 

Ale hola, to ma być według założeń chronologiczne przedstawienie podjętych działań.

 

Zacznę od tego, że zawsze chciałem osiągnąć do trzydziestki trzy jakże powszechnie cytowane rzeczy, czyli posadzić drzewo, mieć syna, i wybudować dom :D .

 

W moim przypadku te dwa pierwsze założenia mogę uznać za wykonane :D .

Pierwsze nawet bardziej niż większość z nas, ponieważ moim zawodem wyuczonym jest leśnik (pozdrawiam Goraj :wink: ) i przez pięć lat bardzo czynnie go uprawiałem.

Drugie także mi wyszło ( tu już był mniejszy wkład ale co ważne 100% z własnej produkcji :oops: ) w postaci syna i tu musze zaznaczyć, że to jest najlepszy syn na Świecie. Szkoda, że cholernik tak szybko rośnie.

Pozostała trzecia kwestia i najtrudniejsza, czyli budowa domu .który już za 30- lat będzie nasz ... :-?

 

Czemu się budujemy??

 

Mieszkamy teraz u moich teściów w domki jednorodzinnym tzw. kostce. Z biegiem lat robi się coraz ciaśniej, choć mamy dla siebie cały parter tzn. dwa pokoje z kuchnią i łazienką. Dzieci rosną i już teraz się kłócą w tym swoim pokoiku, a co będzie z biegiem lat ...; strach pomyśleć.

Poza tym i to chyba najważniejsze oboje z żoną o tym marzyliśmy, żeby być na "swoim". Wiele osób z naszego otoczenia uważa to za jakieś wariactwo, bo przecież „macie gdzie mieszkać i to prawie za darmo i po co się ładować w wysoki kredyt ”.

Nam, a szczególnie mi brakuję tzw. autonomii. A do szewskiej pasji jakiś czas temu doprowadzało mnie oprowadzanie gości po naszym „dole” i pokazywanie rozkładu pomieszczeń oraz wykonanych remontów. Istna kawalkada , a poczuć się można jak małpa w zoo. Wariactwo i choć złego słowa o teściach powiedzieć nie mogę to ja już chyba jestem za stary na wspólne mieszkanie.

Koniec i kropka.

Decyzja o budowie domu zapadła hmm … gdzieś rok temu. Tylko gdzie ??

 

Rok 2005

 

Najpierw udaliśmy się do banku BPH z zapytaniem o nasze zdolności kredytowe. Wypadły pomyślnie, a przy okazji trwała promocja :D . W dzisiejszych czasach bez promocji to już nic nie można sprzedać. Z drugiej strony słowo „promocja” działa na ludzi w potrzebie jak lep albo kupa na muchy :oops: . Chyba jeszcze tylko Kościół opiera się magii promocji. To dało mi do myślenia … co z odpustami ??

Tak czy siak kredyt teoretycznie już był na zakup działki ale samej takowej jeszcze nie.

 

Chodziliśmy i pytaliśmy.

Aż w końcu okazało się że znajoma Gosi, Ania, ma na sprzedaż kawałek ziemi. Było to w tej samej wiosce w której mieszkamy ale na drugim końcu i teście w kapciach nie przyjdą 8) . Lokalizacja idealna. Blisko miasta – jakieś 4 km do centrum miasta Lębork. Wszystko wydawało się cacy, no może cena nie aż tak bardzo.

Cos jednak wisiało w powietrzu :roll: . W momencie, gdy tknięty palcem Bożym, wpadłem na to aby wraz ze szpadlem w dłoni ruszyć na rekonesans glebowy. Ziemia i owszem niezła - piękny czarnoziem. Więc gdzie haczyk ?

Jak się okazało poziom wód gruntowych jest tu bardzo wysoki. Wyszło na to, że na głębokości ok. 80 cm pojawiła się woda :cry: . I tu czas na konkluzję. Nie wiedziałem czy się cieszyć czy nie. Z jednej strony udało nam się uniknąć późniejszych kłopotów, bo to dla mnie jak postawić dom na wodzie i mieć nadzieję ,że wszystko będzie ok. Z drugiej strony już się jakieś tam w głowie klarowały plany zagospodarowania działeczki.

Właścicielka owej ziemi słysząc nasze sprawozdanie nie chciała uwierzyć w tą wodę . Nieźle jej namieszaliśmy 8) .Ta oferta została odrzucona.

Teraz juz wiem, że to był dopiero początek naszej krucjaty.

 

Cdn.

dziennik budowy http://forum.muratordom.pl/viewtopic.php?p=1087882&highlight=#1087882

 

komentarze http://forum.muratordom.pl/viewtopic.php?p=1088332#1088332

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znalezienie działeczki przy naszych wymaganiach to nie była taka prosta sprawa :cry: .

Po pierwsze zawsze chcieliśmy mieszkać w okolicy miasta (do max . 10 km), ponieważ to z wielu względów jest najwygodniejsze. Przytaczanie jakich można sobie spokojnie darować.

Po drugie działeczka musiała być na tyle duża , żeby nie czuć ścisku. Naszym zakładanym optimum to chyba było 3 tys. m2 ( jak wyszło to będzie o tym dalej ). I musiała mieć to coś bliżej nieokreślonego, co przyciąga, a nie odrzuca :D .

 

W związku z tym, że czas naglił (promocja w banku) musieliśmy wytężyć nasze poszukiwania ziemi obiecanej :p .

 

Na pierwszy rzut poszły Redkowice( ok. 10 km od miasta :-? ), gdzie pewien rolnik zaplanował się szybko wzbogacić. Okolica nawet, ładna, zadbana, słowem przytulnie. Szczególnie pięknie prezentowało się jeziorko na obrzeżu wsi, przy którym, podobno, odbywają się letnią porą festyny :lol: . Co do samej ziemi to już gorzej. Mowa tu o nieuzbrojonym nieużytku w postaci bardzo stromej skarpy( pastwisko), bez widoku na wodę !!! :cry: . Na saneczki idealna, no ale żeby już na starcie nowego starego życia mieć pod górkę. Co to to nie. To źle wróży. :(

Co się porobiło z tymi rolnikami, Bóg jeden raczy wiedzieć. Od 1 maja 2004 r., czyli od daty wstąpienia do Unii Europejskiej, to co było wcześniej powodem zmartwień rolników ( to oni potrafią lepiej niż reszta społeczeństwa :D ), teraz stało się nagle cenne i szansą na szybkie wzbogacenie się. I już tak zupełnie czysto z ciekawości kochana żona zapytała o cenę za m2. Otrzymaliśmy odpowiedz 15 zł (u nas przy samym mieście, uzbrojone działki budowlane 20-25 zł/m2) . Dziękujemy i dowidzenia. Tyle nas widziano w Redkowicach. :lol:

 

Znaleźliśmy jeszcze cztery oferty sprzedaży działek.

Przy czym pierwsza z nich przewyższała nas finansowo i była położona przy trasie szybkiego ruch Lębork-Gdańsk :cry: . Można uznać to za feler, a z drugiej strony także za plus. Poza tym właściciel zażądał bajońskich sum za m2 tj. ok. 5 EURO. :o

Tu należy dodać, że mówimy o zwykłej roli. Jak dla mnie to chyba oszalał… Żadnych mediów i tyle kasy :x . Zabawne w tym było to, że owy Pan miał na sprzedaż 1 ha i tylko w całość. Coś się nam tam w głowach pokiełbasiło w wyliczeniach. Na początku założyliśmy, że chodzi o sumę 20 tys. zł, dopiero potem mój teść mnie oświecił, że to trzeba pomnożyć przez 10 :oops: . Taka suma to się nam nawet w głowach nie mieściła i zapewne z tego to nieporozumienie. Zaiste unijna cena i zupełnie nie adekwatna do zarobków Polaków.

Jednakże podczas ostatniej weekendowej, saneczkowej przechadzki z dziećmi zauważyliśmy, że jednak nawinął się jakiś „łoś” na tą miedzę. Nich mu ziemia lekką będzie :wink: .

 

Druga oferta, podobnie jak pierwsza, także pochodziła od rolnika. Jakiś dwa rzuty beretem dalej. W pobliżu niewielki stawek, lasek, słowem miód malina. Cena o połowę lepsza tj. 10 zł/m2 :D . Niby nie dużo, ale koszt doprowadzenia instalacji skutecznie nas zniechęcił :evil: .

Swoją drogą to żal mi tych wszystkich rolników, którzy sprzedają swoją ziemię. Żyje to takie niezaradne, umieją tylko narzekać na Unię. Unia to Unia tamto. :evil: Sprzedają to ziemię, którą z takim trudem ich ojcowie gromadzili. Dostanie taki trochę grosza i co robi ? Kupuje najczęściej jakieś pierdoły żeby się na wiosce pokazać, zamiast starać się zainwestować i pomnożyć swój majątek, wyjść z dołka. Co będzie jak już nie będzie miał co sprzedawać ? Taka jest mentalność Polskiej wsi – to oczywiście niesprawiedliwy uogólnik :) .

 

A wracają do tematu pozostała jeszcze kwestia trzeciej działki. Od razu dodam, że jej także nie wybraliśmy. 8 km od miasta, niedaleko las, strumień, przy drodze powiatowej :) . To tak przy okazji mówiąc to moje rodzinne tereny. Tu mieszkają dziadkowie, a także i ja mieszkałem do 6 roku życia. Do niedawna także pracowałem w pobliskich lasach. Wiem, że dobrze bym się tu czuł. Niestety plotka o chęci sprzedaży okazała się fałszywa. :x

 

Teraz to byliśmy w kropce. :wink: Nie przypuszczałem, ze kupienie ziemi to taki problem.

Całe szczęście my z żoną tak szybko się nie poddajemy. Poza tym z założenia budowa miała się rozpocząć na wiosnę następnego roku więc nadal mieliśmy czas. Problem w tym, że z natury jestem niecierpliwy i wiem ile czasu w Polsce zajmuje cała papierologia. W tym momencie przypomniał mi się mój teść. Ten to ma cierpliwość. Jego słynne słowa, w które już nie wierzę, to „zrobi się”. Na niektóre rzeczy on nadal czka aż sie zrobią. :lol: Ja naszczęście już wiem, że nic się samo nie zrobi i wolę działać.

 

Jak zatem znaleźliśmy naszą działeczkę ??

Z pomocą przyszło nam miejscowe biuro pośrednictwa nieruchomości. :D

 

cdn.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie mi się przypomniało :oops: . Zanim przejdę dalej wspomnę jeszcze o dwóch możliwościach jakie się nam pojawiły przed pośredniakiem. Złożyliśmy wizytę na plebani u księdza w Nowej Wsi Lęborskiej, bo wiadomo że on powinien wiedzieć najwięcej. :p Kto by pomyślał, że Kościół posiada tyle ziemi, którą teraz dzierżawi innym, a także sprzedaje. :lol: Po rozmowie okazało się, że faktycznie jest ziemia na sprzedaż. Dostaliśmy powiedzmy mapkę :-? i musieliśmy sobie ją sami dopasować do terenu. Przyznam, że nawet dla mnie, osoby na codzień z nich korzystającej, nie było to prosta sprawa 8) . Ale się udało i to można uznać za jedyną satysfakcję z tej eskapady. Masakra. Teraz wiem dlaczego ktoś to oddał - żadna przydatność budowlana :( .

 

To była pierwsza sposobność, teraz czas na drugą. Miejsc nawet urokliwe jakieś 2 ha nawet z kawałkiem lasu w oddali. Cena rewelacyjna. :o Nawet aż za bardzo. Coś nam tu nie pasowało. No i wyszło szydło z worka po telefonie do energetyki. Prąd oni oczywiści mogą podłączyć pod warunkiem jednak, że się zakupi transformator za jedyne 40 tys. zł. :evil: Normalnie jakaś farsa. Byłaby niezła wpadka, bo za samą ziemię to byśmy mniej zapłacili. Ze względu na wysoki koszt oferta została odrzucona.

 

Pan Tomasz :D , nasz pośrednik, mężczyzna koło trzydziestki, średniego wzrostu, z lekkim brzuszkiem i dość wysokim czołem :lol: naświetlił nam co nieco sytuację na rynku obrotu ziemią. Pełen profesjonalizm 8) . I tu znów wyszło na jaw, że im więcej krążymy w tym temacie, tym dowiadujemy się jak mało jeszcze wiemy. :cry:

Jak to na biuro nieruchomości przystało na wstępie podpisaliśmy umowę na usługę pośrednictwa. Prowizja dla Pana Tomka wynosiła „jedynie” 3% :wink: wartości umowy końcowej miedzy sprzedającym-kupującym, od każdej ze stron.

Zostały nam przedstawione 4 oferty zgodne z naszymi oczekiwaniami. Wszystkie w sąsiedztwie miasta. Udaliśmy się na wizje lokalną, co by kota w worku nie kupić. :) Wiadomo zdjęcia wszystkiego nie oddają. Tak przy okazji dodam, że przemieszczaliśmy się samochodem naszego pośrednika, który to z kolei otrzymał go w prezencie od swojej mamy. Niezły prezent, co? :o Z kolei jego mama otrzymała ten nowiutki samochód od gazety Głos Pomorza, w której wygrała konkurs. :D Namacalny przykład tego, że warto brać udział w konkursach i że to nie jest zawsze lipa. :) Z drugiej jednak strony, według relacji Pana Tomasza, szanowna Pani obudziła się rano z przekonaniem, że musi wysłać kupon i że wygra. Coś mi tu śmierdzi, hmm … :lol: Ja sam swego czasu wysyłałem z 10 kuponów w lotto na chybił trafił i za każdym razem czułem się jak pomazaniec Boży :p . Czułem, że to już czas na moją wygraną – główną. I co, ano nic. Mój czas jeszcze nie nastał, a szkoda bo cele mam szczytne i kredytu brać by nie trzeba. :x

A wracając do tematu to dwie pierwsze oferty odpadły. Jedna dotyczyła działki ok.20 arowej na nowo powstającym osiedlu. Nie potrafię sobie wyobrazić, że przez najbliższe 10 lat będę wysłuchiwał ciągłych stuków, puków, oraz ujadania betoniarek. Oj nie. :wink:

 

Następna miedza miała za to niekorzystne warunki oświetleniowe w godzinach popołudniowych. Kto by pomyślał ,że las może przeszkadzać leśnikowi. Poza tym było to w niezbyt zamożnej wsi i tu każdy facet przecież wie, że dziura dziurze nie równa. :oops:

 

Działka nr.3 w Czarnówku okazała się istną perełką. :D Położona na wzniesieniu z którego rozpościerała się wspaniała panorama doliny Łeby. Horyzont wił się na wiele kilometrów tworząc iście bajkowy krajobraz. Tam jest wszystko do czego oko lgnie. W tym miejscu można się było poczuć wszechmocny, a zarazem zaledwie drobiną, niczym pyłek. :lol: Jeżeli do tego dodamy miłych rolników, którzy posiadają własne konie, to czego można więcej chcieć. Istny raj – działka idealna. Na nieszczęście także właściciel znał jej wartość i ……. dupa. Gdybym tylko miał tyle pienieniądzorów… :evil: Szkoda pisać. :cry:

 

Żyć trzeba dalej i szukać działki też. Pozostała nam jeszcze jedna możliwość w postaci wsi Rybki. Jadąc w jej kierunku miałem nadzieję, że Pan Tomasz zaprowadzi nasz na już kiedyś upatrzone przeze mnie miejsce. Prawie mu się udało. Z jednej strony las :D , stuletnie sosny, a z drugiej rzeka Okalica :D :D . Woda już była, a jako wędkarz oczami wyobraźni już widziałem "niewielki" staw w ogrodzie z rybą. 8) Sąsiedzi już się prawie pobudowali. Wszystko cacy ale miałem tylko jakieś obawy czy to nie oby jakiś snoby, sami lekarze i sędziowie. :-?

Byliśmy zdecydowani, że to tu osiądziemy. Nawet kilka razy przyjeżdżaliśmy, co by wstępnych pomiarów dokonać i pooddychać już prawie własnym powietrzem. :wink:

Jednakże znowu piach w oczy. :evil: Właściciel wycofał się ze sprzedaży. Panu Tomkowi zrobiło się strasznie głupio, że tak wyszło. Jak nic zauważył nasze zainteresowanie i podniecenie właśnie tym skrawkiem nieba. I gdzie my się teraz podziejemy. :cry:

 

cdn.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Weekend minął , więc pora wziąć się do dalszej pracy :D .

 

Jak już wyżej opisałem dotychczasowe próby znalezienia odpowiedniej działki spełzły na niczym :( . Nie pomógł nawet pośrednik :cry: , dotychczas :lol: .

Już nie pamiętam z jakiego powodu, ale znowu zawitaliśmy do jego biura. Zbiegiem okoliczności, jak się później okazało, minęliśmy się w drzwiach z pewną Panią pragnącą sprzedać swój spadek po rodzicach. Już na wstępie, Pan Tomasz, poinformował nas o nadarzającej się okazji :D . Byliśmy pierwszymi potencjalnymi zainteresowanymi. Zapowiadało się nieźle, bo tym razem to nie mamy jakiś przebranych ochłapów 8) . Mając jednak na uwadze nasze wcześniejsze poszukiwawcze perypetie, tym razem nie grzeszyliśmy entuzjazmem, żeby się nie ranić przyszłą porażką.

Oferta na mapie zobrazowana jest jako prostokąt o numerze 598, który ściśle przylega do jednego z boków szkoły w Nowej Wsi Lęborskiej. Tyle w teorii. Tak czy owak pojechaliśmy zobaczyć tą „okazyjną” ziemię 8) , dwunastą z kolei 8) 8) 8) . Mówiłem już o tym, że szybko się nie poddajemy? :lol: Jasne, że tak. Tym razem się opłaciło, w myśl powiedzenia „kto szuka ten znajdzie” i „kto pyta pośrednika ten nie błądzi” :p .

W rzeczywistości okazało się że jest to nie jakaś tam działeczka, tylko dziaaaałka :o . Niewielki prostokąt okazał się olbrzymem o szerokości w przybliżeniu 50 m i długości 400, co daje łączną powierzchnię 1,65 ha :o . Zawsze chciałem mieć dużą działkę, ale ta przerosła nawet moje wyobrażenia :lol: . Powiem tyle, że stojąc na drodze przy działce końca jej nie widać :D (zainteresowani wiedzą o co chodzi) 8) . I jak tu swego pilnować :D . Tak źle i tak niedobrze. Przeliczając metry na złotówki trzeba powiedzieć, że cena jest bardzo atrakcyjna, jednak ich ilość ( 16 500 ) tworzy niezłą sumkę :x .

 

Działka ma niezaprzeczalne walory:

 

•w przedniej części stary sad, a właściwie jego zaniedbane resztki :lol: ,

•piękny widok na okolicę (można mieć wszystko na oku, nawet żonę):D

•nową drogę asfaltową, na której istnieje właściwie znikomy ruch :lol:

•brak sąsiadów okno w okno :lol:

•wydane przez gminę warunki zabudowy :lol:

•bliskie sąsiedztwo przyłączy :lol:

•do cywilizacji tylko 2 km :lol:

 

Znalazł się też feler w postaci nieuregulowanych granic przyszłego nabytku :cry: oraz pokaźnych pokładów gliny :cry: ( na cegły jak znalazł :) ).

Myślę, że zakochaliśmy się od razu w tym uroczym zakątku.

Wystarczy zresztą spojrzeć na zdjęcie, czy tu nie jest pięknie!!!

 

 

http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/dzika.jpg

 

decyzja zapadła - KUPUJEMY

 

ale do tego była jeszcze długa droga, tzn. więcej czekania niż działnia

 

cdn

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podpisaliśmy umowę przedwstępną oraz wypłaciliśmy zadatek(3 tys.), który w przypadku rozmyślenia się przez sprzedającego musi być zwrócony w podwójnej wysokości :D . W sytuacji odwrotnej to my tracimy całą wpłatę. :(

 

Ciut wyżej pisałem o nie uregulowanych granicach naszego nabytku. :( Dla sprzedającego oczywiście wszystko było jasne. Dla nas oczywiście nie było i tłumaczenia, że granica przebiega „od tego płotu do tamtej drogi” nic dla nas nie znaczyła. Uparliśmy się zatem na to aby nastąpiło odnowienie granic (min.500 zł) i to na koszt rzecz jasna sprzedającego :lol: . Pewnego słonecznego popołudnia, wraz z Małgosią i synkiem, próbowałem nawet poszukać ich na własną ręką, żeby już to wszystko pchnąć do przodu. 8) Niestety mino usilnych prób nie udało się. :evil: To jak szukaj wiatru w polu czy igły w stogu siana. :D Dla nas wyznacznikami były słupki graniczne (te z krzyżykiem), wtedy wiadomo np. gdzie płot postawić. :D

W końcu przyszedł geodeta, obmierzył i jest. Jak się okazało na naszej drodze leży nawet kawałek wyżej wymienionego nowiutkiego asfaltu. 8) Tylko szlaban postawić i kroić za przejazd. :D Z tego co wiem to gmina otrzymała jakieś dofinansowanie z Unii i nie było czasu na wyłączenie działeczek pod nowa ,szerszą drogę. Dziwna jest polityka gminy, która nie dokonała tych formalności, wszystko było na przysłowiową gębę. :o Zresztą do tej pory nic z tym nie robią. :o :o Zapewne czekają na to, że właściciele to zrobią na własny koszt. :lol: Dobre sobie, hi hi hi. My za to zawsze mamy jakiegoś asa w kieszeni. Może się przyda. 8)

 

Granice wyznaczone. Jupi. :D

 

Jednak aby otrzymać kredyt w takiej wielkości potrzebny jest rzeczoznawca majątkowy, który stwierdzi czy aby na pewno nie chcemy naciągnąć banku. Należę do osób konkretnych i takie puste gatki, ujmując to delikatnie mnie irytują. :evil: Czy oni zawsze muszą tyle gadać? Zapewne miało to mnie utwierdzić w tym, że te pieniądze są dobrze wydane, że to jest fachowiec z najwyższej półki i takie tam… Najpierw mówi, że się nie da, że za drogo a potem miałem wrażenie, że by wpisał prawie wszystko co byśmy chcieli. Stary pierdoła. Kolejne 300 zł w plecy(bez rachunku). :evil:

 

Nie wiem czy w każdej sytuacji, bo w naszej tak :cry: , jest wymagana umowa przedwstępna (znowu kasa) :evil: z Agencja Nieruchomości Rolnych, która na pierwszeństwo pierwokupu. Z góry wiedzieliśmy, że agencja nie kupi tego za ta cenę. Niemniej jednak ma ona miesiąc na podjęcie decyzji. Liczyliśmy, że mimo wszystko otrzymamy odpowiedz szybciej. Płonne nadzieje. Miesiąc minął beż żadnych wieści. :evil: Pewne sprawy się nie zmieniają.

 

Pozostało już tylko podpisanie umowy u notariusza, zapłacenie podatku CPP w Urzędzie Skarbowym, założenie księgi wieczystej, dokończenie formalności w banku i oczywiście zapłacenie naszemu pośrednikowi i sprzedającej. :-? Kupa z tym było roboty. Wszędzie od nas tylko kasę żądają, niezły się zrobił biurokratyczny łańcuszek. :x Pasożyty a sio od naszych pieniążków. :x Kto by się spodziewał, że dojdzie tyle opłat.

Całe szczęście, że żonę mam wygadaną. :lol: Mnie jakoś tak głupio się targować, jej przeciwnie. Za punkt honoru upatruje sobie zbicie ceny wszędzie tam, gdzie to możliwe. Gdyby nie Gosia to nasze kieszenie byłyby lżejsze o parę tysiączków, a świadomość świetnej transakcji prawdopodobnie mniejsze. :D Dużo jej zawdzięczam i w tym miejscu pragnę Jej szczerze podziękować za te prawie sześć lat wspólnego pożycia, za Twoje zaangażowanie i anielską cierpliwość. Dziękuję Kochanie. Buzia. :wink:

 

Po tylu miesiącach w końcu udało się. Hura. :lol: Podsumowując po około pół roku szukania, zamartwiania się , przejechania Bóg raczy wiedzieć jak dużo kilometrów, poświęconego czasu, wykonanych telefonów, spotkań i wydania sporej sumki dopieliśmy swego. :lol:

Mamy świadomość, że zrobiliśmy niezły interes. Sama wartość działki odpowiednio podzielonej i przygotowanej do sprzedaży przyniosłaby zysk co najmniej 5 krotny. :lol: My jednak nie jesteśmy aż takimi materialistami, my tu chcemy osiąść i wspólnie się zestarzeć.

Póki co dowłasnego domu jeszcze długa droga i masa problemów przed mami. :-?

 

cdn.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nauczeni doświadczeniem wiedzieliśmy już ile czasu potrzebują różne sprawy żeby zostały pozytywnie załatwione. Od samego początku, jak tylko zostaliśmy właścicielami naszego zakątka, postanowiliśmy załatwiać wszystkie niezbędne mam papiery na bieżąco. Zostało już tylko ok.7-8 m-cy do budowy :D .

Na pierwszy ogień poszły nowe, specjalnie dopasowane do naszych potrzeb warunki zabudowy. I tu musieliśmy się zastanowić co tak właściwie nam się marzy. Co byśmy chcieli, a na co nas stać. :D Czy to ma być np. dachówka czy blachodachówka :o , czy szambo czy przydomowa oczyszczalnia ścieków :o , czy ściany z gazobetonu czy z porothermu :o , itp.

Pierwsze schodki pojawiły się już na samym początku w gminie. Uświadomiono nas, że aby je otrzymać należy mieć zapewniony prąd i wodę. No niby racja. Toż to dwudziesty pierwszy wiek już mamy 8) .

Pojechaliśmy do Energetyki w Lęborku. Na wstępie oczywiście opłata :-? i „już” po 3 tygodniach mieliśmy pozytywną decyzję. :wink: Mały poślizg musi być, żyjemy w Polsce – tu takie rzeczy są na porządku dziennym :lol: . W gruncie rzeczy trzeba przyznać, że poszło i tak w miarę gładko. To też tak naprawdę po raz pierwszy poczułem się jak petent, a nie klient. Znikome zainteresowanie podstarzałej urzędniczki, która zaledwie raz łypnęła na nas okiem, było niemiłym uczuciem :x . Poza tym miało się wrażenie, że pozytywna decyzja zależy tylko i w wyłącznie od jej widzi mi się. :x

Znacznie gorzej było z „załatwieniem” wody. :(

Opcja 1 .

Na początku udaliśmy się do GZUK’u (Gminny Zakład …Kanalizacji w Nowej Wsi Lęb.). Tam oczywiście pustki, bo urlopach i nikt nic nie wie. :( Oczywiście był wyznaczony zastępca, który jakoś nie mógł w sobie znaleźć dość energii by podjąć się powierzonych mu obowiązków, a „w ogóle to proszę poczekać z tydzień to wróci (ktoś tam) z urlopu i wszystko ruszy z kopyta”. :-? Chcąc nie chcąc zgodziłem się na to, mając na uwadze, że „pokorne ciele dwie matki ssie” :D i nie warto pyszczyć. I znowu tydzień w plecy. :cry:

Potem kolejny na okoliczność powrotu do pracy owego pana i zapoznanie się z sytuacją i wydanie decyzji. Otrzymane warunki przewidywały „pociągnięcie” wody przez dwie sąsiednie działki ( tu oczywiście trójniki) wraz z przekopaniem się przez drogę asfaltową o długości jakieś 200 m. :( Chyba ocipieli, ja też bym chciał tak gratisowo dostać wodę i nie ponosić z tego tytułu żadnych nakładów. Nic z tego. :evil:

Opcja 2 .

Zaczęliśmy szukać innego rozwiązania. Skoro mieliśmy już się przekopywać przez drogę, to możemy to wykonać w miejscu najbliższym do nas, zawsze to 100 m mniej :) . Problem stanowiło dogadanie się z przyszłym sąsiadem, który mieszka za drogą. Tak się składa, że on też ma obok nas swój pasek ziemi. Myśląc logicznie to i jemu i mam także taka symbioza była by na rękę, bo cel wspólni i koszty podzielone na dwa. :) W tym przypadku nic bardziej mylnego. Wymyślił sobie, że i owszem pozwoli się nam podłączyć do wodociągu na jego posesji, pod warunkiem że wszystkie koszty my poniesiemy. :evil: Co za pijawka. :evil: Zresztą wszyscy tylko myślą jak tu nas wydoić. Przezornie ani nie odmówiliśmy, ani nie potwierdziliśmy. Myślimy… , a tym czasem pocichutku …

:wink: Opcja 3 .

Drugi sąsiad za drogi także graniczy z nami przez asfalt, choć trzeba przyznać, że nie tak korzystnie. Po rozmowie okazało się że to taż PIJAWA. :evil: Ten z kolei zażyczył sobie 1200 zł(3600zł :3 użytkowników) za samą możliwość podłączenia do jego kawałka wodociągu, z racji rekompensaty poniesionych kosztów na jego stworzenie. No i niby uczciwie. Poniósł koszty i teraz chciałby część odzyskać. Zgoda, ale dlaczego kłamie jakie poniósł wydatki ?? PIJAWA. :evil: Zamiast plakietki na futrce :ZŁY PIES" powinni wszyscy tacy mieć plakietkę ostrzegawczą "UWAGA ZŁA PIJAWA" i wszystko byłoby jasne :lol: :lol: :lol:

Teraz już wiemy, że adekwatne byłoby 500 zł, :oops: że też ludziom nie wstyd. :cry:

Opcja 3 .

Nie wiem czemu od samego początku zakładaliśmy, że nie możliwe jest się podłączyć do naszego najbliższego sąsiada, czyli szkoły podstawowej. :-? Raczej tak bez większych nadziei zadaliśmy pytanie z-cy dyrektora. Swój chłop trzeba przyznać, poza tym sam się niedawno budował i jak mówi, że wie jak wszyscy robią pod górkę. Z prawdziwą ulgą dostaliśmy pozwolenie do przyłączenia się do sieci. Warunek był taki, że zrobimy studzienkę z podlicznikiem. :D :D >Tosz to logoczne. :lol:

To pierwsza tak życzliwa i zupełnie bezinteresowna pomoc z czyjejś strony. BRAWO. :D :D

 

Cdn.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żelazo trzeba kuć póki gorące. Każdy to wie ale nie wszyscy to czynią. My się na szczęście do tych nie zaliczamy :D . W każdej przecież chwili szkoła może się rozmyślić i cofnąć dane nam słowo, które oczywiście mamy na piśmie. :D Czym prędzej zajęliśmy się realizacja naszych pierwszych robót na działeczce - doprowadzenie wody. Coś się w końcu dzieje. :lol: To miła odmiana po miesiącach tylko papierkowej roboty. Szkoła, oprócz w/w studzienki i podlicznika, zażyczyła sobie także projekt przyłącza wodociągowego. :o Wiązało się to oczywiście z wynajęciem specjalisty od tych spraw, który zaprojektował to w fachowy sposób, czyli zgodnie ze sztuką budowlaną. A tak naprawdę to kolejna osoba w łańcuszku biurokracji, które mają sposobność żerowania na obowiązujących przepisach i na oczywiście na nas. :evil: Ubyło mam 300 zł w kieszeni, a mogłoby więcej gdyby nie żona i jej sztuka negocjacji. :)

 

Zaczęliśmy rozglądać się za wykonawcą. Ekipę do samego montażu już mieliśmy w postaci mojego wujka Zdzicha , który zrobił to pół darmo, prawie w ogóle nie licząc sobie za robociznę. :D O słowności, a co za tym idzie terminowości wykonania powierzonego mu zadania, w tym miejscu nawet o tym nie wspomnę. :oops: Pozostała sprawa koparki. O dziwo znalezienie takowego wcale nie było łatwo, a to ze względu na mały rozmiar prac (40 m wykopu). :D :( Zauważyłem taką prawidłowość, że wszyscy ci, którzy już na wstępie odmówili podjęcia się zlecenia (np. z braku czasu) zapewniali o tym, że glina w takich przypadkach tylko pomaga w pracy, bo się gleba nie obsypuje. :D Pozostała reszta twierdziła, że glina to paskudny grunt do prowadzenia wykopów. :( Finał wyszedł taki, że właściwie nie mieliśmy żadnego wyboru co do wyboru „kopacza”. :cry: Jakimś cudem, razem z moim ojcem, znaleźliśmy jednego, który chyba traktował to jako pracę dorywczą. Lepszy rydz nisz nic. Cena za wykop i data prac została ustalona, ludzie umówieni, a materiały zakupione. 8) Wszystko miała nadzorować moja żona, ponieważ ja w tych godzinach jestem w pracy.

Nastał w końcu ten dzień. 8) Tuż po rozpoczęciu pojawiły się problemy. :evil: Pan od koparki dosłownie po kilku wydobytych łyżkach gleby odmówił dalszej pracy. :evil: Pewnie to zaplanował, cwaniak jeden. Twierdził, choć został o tym uprzedzony, że nie spodziewał się takiej gliny i zwija majdan. :evil: Wyjaśnił, że i owszem ziemia się nie obsypuje do wykopu, ale też nie chce się odkleić od łyżki. :o Niezłe jajca. :lol: Biedna żona nie załapała od razu o co chodzi, choć to przecież jasne. 8) Jak tylko mielibyśmy jakąś alternatywę, to na pewno nie zgodzilibyśmy się na takie wymuszenie. W zaistniałych okolicznościach pozostało nam tylko dopłacić tych kilka srebrników Judaszowi. :x

Inny problem stanowiło odnalezienie właściwej rury. Trudno znaleźć coś co istnieje tylko na mapie, a w rzeczywistości tego nie ma. :( Pozostało mam tylko delikatnie szukanie w koło po omacku. :-?W końcu znaleźliśmy i to nie jedną rurę ale kilka o zupełnie innych średnicach niż miały być. :-? Od przybytku głowa nie boli, ale nie w tym przypadku. :( To skąd się wzięły nie było naszym problemem i nie mieliśmy zamiaru tego zgłaszać, ponieważ mogłoby jeszcze wszystko przeciągnąć w czasie. 8) Podobno w tamtych czasach takie rzeczy były sprawą normalna( w tych pewnie też się zdarza), że nie naniesiono powykonawczo właściwego położenia różnych instalacji. Również materiał i wymiary z jakich miały być one wykonane nie odpowiadał rzeczywistości. :evil: Trzeba było przerwać pracę do następnego dnia aby po takim oświeceniu dostosować się do tego co znaleźliśmy w ziemi. :evil: Następne co zobaczyłem to już całkowicie wykonana studzienka, a właściwie wystający nieco ponad ziemie właz, a z drugiej strony wystająca czarną rurę fi 50. :lol: :lol: :lol:

Od tej pory możemy powiedzieć, że MAMY WODĘ. :lol: :D :)

Mam taką cichą nadzieję, że zrobili próbę i zamiast wody nie poleci szambo, gdyby się okazało, że to nie ta rura. 8)

 

 

Teraz, a właściwie nawet ciut wcześniej mogliśmy złożyć wniosek o warunki zabudowy dostosowane do naszych potrzeb. W gminie jednak mieliśmy zetrzeć się z Panem, który niezbyt przychylnie patrzy na nowych właścicieli ziemskich. :-? Jak to dziwnie brzmi – „właścicieli ziemskich”. 8) Powód jego nieprzychylności spłynął na nas jeszcze z poprzedniego właściciela, z którym miał na pieńku. Inny powód to taki, że sam posiada w gminie grunty, które okazyjnie nabył i teraz sprzedajne po holendarnych cenach. :oops: My od niego nie chcieliśmy kupić i obawialiśmy się czy nie będzie robił mam pod górkę. :wink: Faktycznie próbował ale ja mam asa w rękawie w postaci niezastąpionego agenta ds. specjalnych w postaci mojej Gosi. Ona to nawiedzała urząd gminy niemiłosiernie. Kiedyś nawet jak jakiś urzędnik nie był specjalnie pozytywnie nastawiony do naszej prośby, twierdząc że nie może coś tam, bo nie ma takiego przepisu, to powiedziała mu wprost, „że się Jej nie pozbędzie, że ona jak nie drzwiami to oknem wejdzie, a jak nie oknem to szparą miedzy futryną a oknem się prześlizgnie” . Przepis się znalazł ! Wygadane to jest, że ho ho ……… i jeszcze trochę.

Warunki zabudowy dostaliśmy i na szczęście żadem z zainteresowanych tj. sąsiadów nie wniósł sprzeciwu. :D

Następny krok to wybrać projekt. :p

 

Cdn.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Projekt. :lol:

W końcu nastał ten upragniony moment w którym zaczyna się wybierać dom i w jakiś sposób urzeczywistniać swoje marzenia. Żona zaczęła znosić niezliczone stosy projektów w postaci gazet i prospektów. :o Zebrało się tego z około 1000 różnych propozycji, plus oczywiście Internet. :roll: Na dodatek jeszcze znajoma wspomniała Gosi o jakimś feng shui. :-? Wariactwo. I tak juz mielismy problem. :x

Projekty walały się na stołach, parapetach i półkach. Od tego wszystkiego w mojej głowie powstał taki mentlik, że starałem się minimalnie ingerować w to całe wybieranie naszego domu. :-? Nie spodziewałem się, że wybranie projektu może nastręczać aż tyle trudności. Gosi to jednak najwyraźniej się spodobało. :D Zresztą wybór projektu to jak coś na wzór zakupów, a te to prawie każda kobieta lubi. Nie mogłem Jej przecież psuć przyjemności. 8) Ja byłbym szczęśliwy gdybym miał do wyboru znacznie mniejszą ilość możliwości – optymalna to dwa. :D

Teściowie to w moim mniemaniu, gdy budowali swój dom, to mieli luksus pod tym względem. Wtedy był tylko jeden właściwy projekt – dom na wzór kostki. :) Ileż to mniej głowienia się. :lol:

 

Co jakiś czas jednak żona podsuwała mi pod nos jakiś ładny domeczek. Zazwyczaj aprobowałem go i byłem szczęśliwy, że ten etap mamy już za sobą. 8) Mnie się wszystki pobobały. :D Co dziwne żona nadal wertowała po projektach. I to tak trwało i trwało z kilka miesięcy. :o Zapewne powodem był nadmiar możliwości i brak realnej oceny naszych zdolności finansowych. Jak już zadecydowaliśmy się definitywnie na jeden z nich, to pojechaliśmy do znajomego budowlańca. Dom faktycznie piękny był. Szczególnie przepięknie prezentował się w nim dach pokryty karpiówką z pięknymi skosami z klejonki. I nic to, że wewnątrz nie do końca odpowiadał on naszym potrzebą, bo ten dach rekompensowałby wszelkie możliwe niewygody. Cudo.Głupie to ale zakochaliśmy się w dachu. :wink: Budowlaniec naświetlił nam jakie czekają nas koszty i roboty, jednocześnie zachwalając swoje usługi. :lol:

Od tego momentu przejrzeliśmy na oczy i musieliśmy zniżyć masz pułap swoich wymagań i większy nacisk postawiliśmy na funkcjonalność pomieszczeń. :-? Wszystko zaczęło się od nowa ale z tą różnicą, że do puli weszły także domy o dachach dwuspadowych. Wiem, że żonie marzyła się tzw.koperta na dachu ze względu na dużą ilośc skosów na poddaszu. Niestety i tym razem nie udało się dojść do konsensusu. Na początku chciałem żeby dom oczywiście był funkcjonalny, a przy okazji wprawiał sąsiadów i znajomych w zazdrość. Tak przy okazji, hi hi hi … Teraz z kolei może za bardzo patrzałem na dom od strony finansowej i przy okazji okradając żonę z marzeń. Może ..Chyba jednak nie. Musze zapytać. Poza tym musi być przecież ktoś, kto patrzy sercem i ktoś kto patrzy przez pryzmat kosztów – tak dla informacji to ja.

Suma Sumaróm wybraliśmy według nas optymalny projekt, prawie optymalnie trafiający w nasze gusta. Mowa o projekcie z pracowni MTM Styl o nazwie Batuta. Ciekawie czy samochód stanowi integralną część projektu. :lol:

http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/batuta.jpg

 

Niestety nie do końca trafił on w nasze gusta, choć najbardziej ze wszystkich, i wymagał kilku estetycznych przeróbek. :D Długo zastanawialiśmy się nad piwnicą, a jak już miała być, to czy pod całą połacią podłogi, czy tylko w połowie. Wszyscy zapytani twierdzili, że chcieli by ją mieć ale za względów czysto ekonomicznych się na nią nie zdecydowali. :cry: Część z nich teraz żałuje. Brak piwnicy wiązał się z tym, że obok trzeba by było postawić garaż z jakimś schowkiem na różne chwilowo niepotrzebne „pierdółki”. :lol: Jak wiadomo to taki nie ogrzewany garaż byłby strasznie zimny zimą :evil: , a dodawszy do tego taki fakt, że lubię sobie czasem pogrzebać w warsztacie to sprawa wydawała się niemal jasna. Poza tym musi być spiżarenka, i pralnia z suszarnią, i kotłownia, no i oczywiście ten garaż i to na dwa samochody, bo kto wie może kiedyś… :lol: . Wyszło na to, że zdecydowaliśmy się na pełnowymiarowa piwnicę. :lol: Jeden argument wydawał się nam szczególnie sensowny aby nie zrobić tylko połówki. Mianowicie chodzi o to, że w razie jakiegoś przecieku wody na wewnętrznej ze ścian (jakby nie było to 9,2 mb) próba naprawy tego była by bardzo kłopotliwa i już na pewno kosztowna. :cry:

 

Projektu ostatecznie nie zakupiliśmy za pośrednictwem Internetu tylko u prywatnego projektanta. :D W naszym przypadku dopłata za zmiany do projektu w MTM Styl byłaby na tyle duża, że opłacało się nam wynająć architekta. Dzięki temu mamy wszystko wyrysowane tak jak chcemy, zamiast pisemnego zezwolenia na zmiany. To nam pozwoli uniknąć nieporozumień i nerwów z tym związanych. Tak jest klarownie jak przysłowiowe „czarno na białym”- tu dosłownie. Na projekt czekaliśmy miesiąc (miał nawał pracy, święta, nowy rok) mogło być szybciej ale za dopłatą. Warto było czekać. Teraz jesteśmy w 100% zadowoleni. :lol: Poza tym i tak czekaliśmy za promocją na kredyty budowlane.

 

cdn.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zanim przejdę do następnej części chcę, a właściwie muszę ze względu na Małgosię , poszerzyć opis poprzedniej. :D Upomniała mnie, że za pobieżnie wspomniałem o wyborze projektu, niedoceniając jakoby do końca jej wkład w tej kwestii. :D Gwoli ścisłości muszę przyznać, że ma na 100 % rację, a moje uchybienie wynika tylko z ulotności myśli. 8) Wybacz. :wink:

 

Nalegała abym wspomniał o tym całym trudzie, jaki włożyła w wyszukiwanie projektu. O tych około sześciu miesiącach poszukiwań. O tym jak w wielkim bólu udało się Jej wybrać w końcu te osiem akceptowalnych projektów. :lol: Koniecznie mam dodać, że mi wyłonienie obecnego projektu zajęło niecałe dwie minuty, wprawiając Ją jednocześnie w osłupienie. :oops: Jakoś trudno jest Małgosi to pojąć, zupełnie jakbym dokonał rzeczy niemożliwych. Wiem, że to niesprawiedliwe. Ni jak nie da się porównać 6 m-cy do 2 minut. Słyszała tylko „ten nie” . „ten nie”. „ten nie” … i w końcu „ten” 8) 8) . Wiem też, że lubi o tym opowiadać znajomym i to na szczęście zawsze z uśmiechem na twarzy jako naszą anegdotę. :p

 

Nasze koncepcja domu zakładała obecność kilku niezbędnych pomieszczeń i do tego rozmieszczonych w sposób nam odpowiadający. :) Jak nie łatwa jest sprawa dopasowania gotowych projektów do gustu klienta niech świadczy choćby dostępna ich ilość. 8) To taka samo nakręcająca się maszynka. Im więcej tego jest, tym klient jest bardziej skołowany. :lol:

Całe szczęście, że my od razu wiedzieliśmy jakich pomieszczeń potrzebujemy, choć za bardzo to nam nie ułatwiło poszukiwań. :(

I tak na parterze musiało się koniecznie znaleźć biuro (ze względu na charakter pracy Małgosi) :) i to najlepiej jak najbliżej drzwi wejściowych. :D Takie rozwiązanie pozwoliłoby na dość swobodne życie pozostałych domowników i z możliwe najmniejszym zakłócaniem jego przebiegu. Niedopuszczalne dla nas byłaby sytuacja gdyby klient musiał przejść przez całą szerokość domu aby dostać się do niego. :evil:

Obok biura oczywiście łazienka z powodów jak wyżej. A w niej koniecznie podwieszany sedes, :wink: i niskopoziomowy prysznic, :wink: i ogrzewanie podłogowe plus grzejniczek na ręczniki. :wink: Uparciuch jeden. :wink:

Sypialnia na parterze to akurat mój warunek. 8) Dzieci z założenia mają mieć swoją przystań na poddaszu. :) Czemu tam ? No cóż, nadal jesteśmy młodzi. 8) Dlatego sypialnia ma być naszą jaskinią, gdzie możemy być naturalni, intymni :oops: i śniący. Sypialnia musi dawać poczucie spokoju i bezpieczeństwa. :D Niestety nasze dzieci są zbyt ciekawskie, szczególnie to starsze, i poczucie, że ściany maja uszy byłoby przygnębiające. :) Czasami trzeba przecież dać się ponieść emocją8)

Następne niezbędne pomieszczenie to kuchnia. Tutaj ma, podobno, być tzw. wyspa na środku, co strasznie podoba się żonie. Zobaczymy jak to wyjdzie w praktyce. :) Połączenie z salonem jest niezbędne, gdzie przy dużym stole zbieralibyśmy się między innymi przy posiłkach. Salon na szczęście mamy duży. Bez problemu można stworzyć dwie odrębne części. :) Jedną już opisałem, a druga stanowiłoby kącik z kominkiem i wygodna kanapą. :lol: Oglądanie przecież płonącego i „strzelającego” drewna lepsze jest niż najlepszy film, szczególnie na Polsacie. :wink:

Do tego wszystkiego dochodzą jeszcze schody na poddasze, które maja także pełnić funkcję dekoracyjną z halogenowym, punktowym podświetleniem. :o Małgosia widziała to u znajomych i też chce takie mieć.

Poddasze stanowi u nas łazienka i zastaw dwóch pokoi dla każdego z dzieci. :) Już teraz mieszkając w jednym czasami nieźle się kłócą, :x co jakiś czas słychać „to mój pokój ! ” i „nie, to mój pokój ! ”. :-? Strach pomyśleć co by było później. Poza tym pozostaje jeszcze jedno pomieszczenie, które w zamyśle ma być przeznaczone dla nienarodzonego jeszcze „ludzia”, 8) choć już w planach. :D Tak na marginesie dodam, że jakoś jeszcze nie udało się nam tego zaplanować. To znaczy plany rzecz jasna były, że kiedyś … ale życie wie swoje. I dobrze. :D A póki co zawsze mamy co zaoferować naszym gościom, tym zaproszonym i tym, którzy wpadają z niezapowiedzianą wizytą. :D Mogą liczyć na nocleg, jeśli odwiedzi nas rodzinka z daleka... Oni też powinni się wyspać. :wink:

Żona uwielbia skosy i może też, póki nie będzie naszego bejbi, przychylę się do jej pomysłu dotyczącego sypialni na poddaszu. Takiej zastępczej, od czasu do czasu. 8)

Z tymi skosami to już od wczesnego dzieciństwa "wariowała" :lol: . Wtedy to zażyczyła sobie żeby Teść w zwykłym, kwadratowym pomieszczeniu zrobił Jej skosy z resztek pozostałej boazerii sosnowej, czyli wykonał taką podwieszana imitacją. :) Już sobie Ja wyobrażam jak siedzi zadowolona i uchachana pod tymi skosami. :D Marudziła Jemu do tego stopnia, że nie miał wyboru i musiał się do tego zabrać. Dziecko chce, rodzic musi. :) Uratowało go jednak brak potrzebnej ilości materiału. Wiele lat później, będąc już ze mną, strasznie nalegała na to aby wstawić do pokoju taką imitacją belki stropowej, koniecznie z takimi bocznymi, obustronnymi, podsufitowymi a’la skosami . Baba chłopu nie popuści. 8) Teraz dopnie swego. :lol:

 

Tak po krótce wyglada nasz domek , niedługo wstawię rzuty kondygnacji :)

 

Cdn.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

Prace przygotowawcze zostały dopięte, jak się nam wydawało, na ostatni guzik i teoretycznie można by zaczynać budowę. :D Niestety zima tego roku trzymała nadzwyczaj długo i mrożnie. :x W naszym rejonie, przez ostatnie lata, w marcu było już na tyle ciepło, że można było powolutku zaczynać prace budowlane. Plan zakładał, że w czasie kiedy my czekamy na decyzję z banku, w tym czasie korzystamy ze środków własnych i stawiamy piwnicę. :lol:

Z kredytem wiąże się też pewna historia. :-? Otóż posiadamy konto w banku BPH i podczas załatwiania poprzedniego kredytu na ziemię doszło do pewnego spięcia. :evil: Kobitka od tych spraw, zresztą jedyna odpowiedzialna za to w naszym oddziale banku, pomieszała coś w terminie zapłaty podatku CPP i na początku tego roku przyszło do nas pisemko z Urzędu Skarbowego o braku wpłaty wyżej wymienionego. :evil: Przy tym oczywiście jak zawsze straszą sądem, więzienie i takie tam. 8) Już się boję. :D Popatrzeliśmy na siebie i w te pędy ruszyliśmy do przeszukiwania naszych papierzysk. I eureka. Jak byk stoi że zapłaciliśmy jakieś pół roku temu, a do tego jeszcze 90 groszy odsetek karnych za zwłokę. :oops: Pierwsza myśl była taka, że mają taki burdel :wink: w Urzędzie Skarbowym ,że czegoś nie zaksięgowali i nie potrzebnie nas teraz tam ciągają. Wiadomo przecież, że łatwiej jest wysłać wymowne pisemko niż przewalać się przez stosy papierzysk i poszukać. :lol: Nich petent udowodni, że zapłacił, a jak nie na dowodu na to, to niech płaci jeszcze raz. Z takim właśnie przeświadczeniem, że to jakieś łatwo wytłumaczalne nieporozumienie Małgosia pojechała do Urzędu. Dzierżąc w dłoni pokwitowanie wpłaty ruszyła do kierownika tej znienawidzonej już teraz jednostki państwowej. :x Kierownik Urzędu Skarbowego w Lęborku oczywiście był głuchy na wszelkie próby wyjaśnienia zaistniałej sytuacji. Gbur jakich mało, brak wszelkich zasad dobrego wychowania, właściwie to jakiegokolwiek zachowania. Wrzeszczenie i grożenie przecież nie należy do jego obowiązków. Zagotował się jak czajnik. Żona została potraktowana jak największy przestępca winny państwu co najmniej kilka milionów. Nie, takich w Polsce to się traktuje o wiele lepiej, a może coś extra odpalą. :oops: Widać na stanowisko kierownika takiej „szacownej jednostki” trzeba mieć specjalne kwalifikacje. Na pewno najwyżej cenione jest chamstwo , debilizm, pieniactwo i zakompleksienie. Panie KIEROWNIKU wykształcenie zobowiązuje !!! Chamie jeden ! :evil:

Teraz wyjaśnię o co chodziło. W banku powiedziano mam, że podatek CPP należy wpłacić w terminie do dwóch tygodni od momentu podpisania aktu notarialnego, a najlepiej tego samego dnia. Tak też uczyniliśmy. Nawet notariusz się nie wpatrzył. Logiczne prawda. Płaci się za coś jak już jest nasze. :lol:

Natomiast Urząd Skarbowy liczy dwa tygodnie od chwili podpisania umowy kredytowej w banku. Idiotyzm. Jaka można płacić podatek jak to jeszcze nie należy do zainteresowanego. A jak bank nie udzieli kredytu to co?? Stąd wzięło się te 90 groszy odsetek karnych !!! :( Ale nic to. Zapłacone = zapomniane.

Ale to jeszcze nie koniec. Urząd Skarbowy nie negował tego, że wnieśliśmy wpłatę + odsetki karne, oni o tym wiedzieli i nie to było setnem tego zamieszania. Mogło by się wydawać, że zapłacenie tych odsetek reguluje sprawę. :D W tym przypadku nic bardziej mylnego. Kierownik uznał za stosowne nałożyć na nas mandat karny, po ponad pół roku !, za nie dotrzymanie właściwego terminu wpłaty w wysokości 1000 zł. :o Sam podatek wyniósł nas jakieś 70 zł. To przecież była kwestia różnicy kilku dni. Super prawda. :roll: Idiota jeden. Na premie mu brakło czy co? Żonę aż zatkało i z tego wszystkiego nie wytrzymała i się … popłakała. :cry: Biedactwo. Dawno Jej nikt tak nie potraktował, zupełnie jak śmiecia. Szkoda, że mnie przy niej nie było. Nie pozwoliłbym na to. Może i wygląda młodo jak na swój wiek, no ale takie zachowanie przechodzi ludzkie wyobrażenie. Dopiął swego i dzień pewnie zaliczył za udany. W końcu dał się „ubłagać” na 80 zł mandatu wskazując jaki to on jest dobroduszny i w ogóle ach , och . :x

 

Postanowiliśmy, że o wszystkim powiadomimy bank i zażądamy wyjaśnień. :evil: Za coś wzięli przecież prowizję i powinni klienta poprowadzić jak za rączką. Tu poszliśmy bezpośrednio do kierowniczki banku na skargę za wprowadzenie nas w błąd i niekompetencję . :x Wysłuchała, szczerze żałowała( chyba) i zapewniła, że sprawę wyjaśni. Domagaliśmy się zwrotu poniesionych kosztów. Żona się zawzięła, a ja sam nie wiedziałem co robić, gdyż niebawem będziemy się ubiegać o kolejny kredyt. Po paru dniach doszedł do nas list z pisemnymi przeprosinami z prośba o osobisty kontakt. :) W sumie otrzymaliśmy zwrot za mandat z prywatnej kieszeni odpowiedzialnej za to pracownicy ale jej słowa przeprosin nie były szczere i zbyt przekonujące. Zadra zostało.

Teraz cały czas chodzi naburmuszona dając wyraźnie odczuć nam jej stosunek do nas. Coś jak „a oni tu znowu” lub „proszę nie chodzić, bo właśnie podłogi umyto”. :cry:

I właśnie z tego powodu pomyśleliśmy o zaciągnięciu kredytu w innym banku. :lol: W Millenium Bank oświecono nas, że zarówno oni jak i każdy inny bank nie udzieli nam kredytu, ponieważ w razie naszej upadłości bank BPH, jaki pierwszy udzielający na pożyczki, ma pierwszeństwo przed wszystkimi innymi. Jedyne rozwiązanie to zaciągnięcie tak dużego kredytu, który wystarczyłby na spłatę zadłużenie za ziemię w BPH i wybudowanie domu już za pieniądze z Millenium. :-? Nawet bez liczenia wiedziałem, że dobrze na tym nie wyjdziemy. Szkoda, ze nie mieliśmy żadnej alternatywy, nawet jak się z niej nie ma zamiaru korzystać. 8)

 

W końcu nadeszła upragniona promocja dla pożyczek hipotecznych w BPH. :D Papierzyska zgromadzone zostały po niemałym trudzie. Jak zwykle potrzebna jest wycena inwestycji. :( Zrobiliśmy to tak samo jak poprzednio u tego samego rzeczoznawcy, wyżej nazwany jako „stary pierdoła”. :lol: Teraz to już awansował do miana „podwójnej starej pierdoły ”. Znowu ględził, zazwyczaj nie na temat. Nawet ustaliliśmy z Małgosią plan ewakuacyjny jakby zanadto przeciągał. Coś w stylu : „dzieci płaczą, bo to czas karmienia piersią i są same w dużym i ciemnym domu. A na dodatek tam straszy. Buuu ” Jak by nie uwierzył, miałem nadzieję, że się domyśli o co chodzi. :lol:

Jakoś przez to przebrnęliśmy. W tym samym czasie uprawomocniło się pozwolenie na budowę i od razu zgłosiliśmy chęć rozpoczęcia robót. Chcąc jednak podbić dziennik budowy okazało się, że są potrzebne jeszcze kolejne 3 dni o daty uprawomocnienia się pozwolenia na budowę.. Do tej pory wszystkie te odstępy czasowe dla mnie były dość jasne. Tego ni jak nie mogę zrozumieć. Chyba, że chodzi o Pocztę Polską. Biurokracja- i wszystko jasne. 8)

 

Dokładnie o 12:30 dnia 24 -03-2006r. wyszliśmy z banku po ostatecznym złożeniu wszelkich niezbędnych dokumentów. 8) 8) 8) Nawet obsługa banku, ta z blizną na dumie, była miła. Pewnie pomyślała, że czas to pchnąć , bo odczepić się nie chcą. Teraz czekamy na decyzję, która powinna być już pod koniec tego tygodnia( łącznie dwa)ze wzglądu na masę innych. Życie to nie reklama gdzie „pożyczki załatwiają od ręki” i do „klienta dojeżdżają”. :D

 

cdn. pt. wykopy i górki

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po prognozach meteorologów straszących długą zimą, gdzieś do połowy kwietnia , nasze nastroje były iście pogrzebowe. :( Każdego innego rok nie miało by to dla nas większego znaczenia. Miesiąc w tą czy w tamtą nie robił różnicy. Tego roku natomiast miał powstać nasz dom :lol: i czas odgrywa to istotną rolę. To przecież tylko dobre 6 m-cy budowy – zdaje się tak niewiele. Plan ambitny jednak z całą pewnością do wykonania, oczywiście jak wszystko pójdzie po myśli. Na pogodę nic się nie da poradzić. :evil:

Jeszcze w pod koniec lutego zaczęliśmy się rozglądać za wykonawca, który podjąłby się wykonania wykopu wraz z wywiezieniem ziemi. W naszej okolicy znaleźliśmy trzy takie poważne firmy. :D Przystąpiliśmy do negocjacji. Zależało nam aby znaleźć kogoś takiego, komu ta ziemia (glina) się przyda i w ten sposób może obniżyć koszty. Wiadomo, że jak dwoję ma z tego korzyści to zawsze można trochę zajść z ceny. :p Jak się okazało wszyscy troje by jej potrzebowali. Jeden do zasypania żwirowni, drugi dla jakiegoś ogrodnika, a trzeci powiedział, że „proszę sobie tym głowy nie zawracać, to mój problem”. 8)

Teraz pozostała kwestia ceny. Ten od żwirowni zażądał 7,5 zł za każdy metr sześcienny. :o Ten od ogrodnika ostatecznie po jakimś tygodniu wydzwaniania do niego oświadczył, że potrzebowałby tylko jakieś 10 wywrotek ziemi, co zupełnie nas nie satysfakcjonowało. :cry: A co z resztą ?? Pozostała trzecia możliwość. Gość trzeba powiedzieć potrafi robić interesy. Jak usłyszał, że jeden chce 7,5 to on weźmie tylko 7zł/m3. Bajał oczywiście przy tym, że on to robi po znajomości bośmy prawie jak sąsiedzi 8) i że normalnie wcale by się tego nie podjął. :-? Jakoś takie gatki szmatki na mnie nie działają. Według mnie to taka żmijka, która weźmie robotę tylko dlatego aby konkurencja nie mogła zarobić. :oops: Co do sąsiadów to faktycznie – jakieś 0,5 km od nas ma siedzibę jego firma.

Małgosia próbowała jeszcze zbić cenę u faceta za 7,5zł/ m3 ale się nie udało i poczuł się jakoś szczególnie urażony. Myślę ,że ten temat jest u niego definitywnie spalony. Dziwak jakiś. :wink: Wychodzi na to , że ma nam za złe, że szukamy jakiejś tańszej firmy. Jak się taki uchował ?? :-? Ostatecznie wybraliśmy najtańszą ofertę z pełnym wywozem glinki w postaci „naszego„ dobrodusznego sąsiada, który to tak nam idzie na rękę. 8)

 

W tym czasie nadal jeszcze czekaliśmy na uprawomocnienie się pozwolenia na budowę.

Około 20 marca wszystko było gotowe i mogliśmy przystąpić do realizacji. :lol: Mróz trzymał jaszcze kilka dni, a później nastał czas częstych opadów deszczu. I tu popełniliśmy poważny błąd. Postanowiliśmy przeczekać tą niekorzystną aurę i zacząć wykop jak tylko niebiosa przestaną płakać. Chodzi o to, że wydawało się nam, że woda w wykopie stanowi problem nie do przeskoczenia. :) Opowieści znajomego, który na jesień wykopał ziemię pod fundamenty (właśnie w glinie) i dopiero w lipcu z powodu błota był w stanie je dokończyć utwierdziła nas w słuszności naszej decyzji. I tak czekaliśmy aż do dnia 29-03-2006, kiedy to uznaliśmy, że teraz to wiosna wkroczyła juz na dobre na naszą działkę i w nasze serca (u żony nawet z podwójną siłą) :evil: . Czas zacząć. Akurat w tym okresie byłem zmuszony wziąć 6 dni zaległego urlopu, co jeszcze bardziej potęgowało uczucie, że wszystko prawie się układa. :lol: Trwało to do momentu gdy zadzwoniłem do „koparkowego” z informacją ,że geodeta wstępnie już wyznaczył palikami obrys budynku i może wchodzić ze sprzętem. :D Tu dostaliśmy jakby to powiedzieć … :-? szpadlem przez plecy i to przez telefon. Powiedziano nam, że teraz najbliższy przewidywany termin rozpoczęcia robót, według niego oczywiście, to lipiec i na dodatek jak będzie jeszcze sucho. :x Świat się wali. Faktycznie teren naszej posesji rozmiękł ale wychodziliśmy z założenia, że ciężki sprzęt sobie z tym poradzi. Toż to nie są przecież zabawki i maja jakieś przystosowania. Woda faktycznie sikała spod butów zupełnie jak z konewki. W taki oto sposób zostaliśmy na lodzie, tu bardziej pasuje na błocie. 8)

Po negocjacjach uzgodniliśmy, że teraz zostanie wykopany sam dół, a ziemia zostanie odłożona obok wykopu i wywieziona w terminie późniejszym, rzecz jasna za dodatkową opłatą. :evil: Zawsze to jakiś kompromis. Cena została także zmieniona ze stawki 7,5 zł/m3 na stawkę godzinowa w wysokości 95 zł/godz. Pomyślałem, że jak mam urlop to mogę przecież przypilnować operatora koparki co by się nie obijał i solidnie pracował. Zakładany czas pracy ustaliliśmy na 8-10 godzin i wydobycie jakieś 300 m3 gliny. :o

Dnia 31-03-2006 r. zgodnie z umowa stawiłem się za pięć siódma na działce. :) Oczywiście o punktualności można było zapomnieć. :x Za to mogłem się nacieszyć spokojem poranka. Właśnie wschodziło słoneczko na gąsto zasnutymi chmurami niebie. W oddali słychać było śpiew skowronków, a jeszcze dalej przemknął pospiesznie zając(raj) :lol: , gdy w oddali usłyszałem warkot silnika dojeżdżającej koparki. Poczułem dziwne napięcie. :wink: I tak powolutku sobie jechała, najpierw przez drogę gminną , później przez prywatne pole, aż do momentu gdy dotarła na skraj naszej miedzy. Niestety tego się spodziewałem. :x Tu koła zaczęły się obracać w miejscu jednocześnie pogrążając pojazd coraz niżej. :-? Jakby nie było praca idzie we właściwym kierunku - w głąb, tylko miejsce nie te. :lol: Nie było innej rady jak podciągać się łyżka do przodu do celu. Wkońcu znowu powolutku jechał. :D Po objaśnieniu zakresu robót tj. głębokości wykopu, potrzeby poszerzenia w miejscu gdzie znajdować się będzie wykusz i wjazd do garażu operator pokiwał tylko głową. :oops: Nie był pewien czy uda mu się wykopaną ziemię pomieścić obok i dodatkowa odsłaniając jeszcze jedną ze ścian aby ekipa budowlana mogła swobodnie działać. :-?

Poniżej zdjęcie pierwszej wykopanej łyżki gliny. :D :D :D

 

http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/7.jpg

 

Plan zakładał, że prace powinny potrwać jeden dzień . Na koniec dnia udało się wykonać około 70 % prac. :-? :-? :-?

 

http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/27.jpg

 

Glina jak się patrzy, tylko cegły wykrajać i do pieca. :lol: Przekleństwo. Na około wykopu leży teraz pokaźna sterta ziemi. :o

Co rusz łyżka zapychała się do tego stopnia, że należało ręcznie tj. przy pomocy łopaty ja czyścić. :evil: A czas = pieniążki leci/ą. :evil: Wyjazd z działki okazał się niemniej kłopotliwy. :evil:

 

http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/29.jpg

 

Najgorsze w tym wszystkim było to, że akurat tego dnia Małgosia wyjeżdżała do szkoły i cały ciężar prac musiał się przechylić na mnie. :( Tak więc w między czasie musiałem pomóc się Jej „wyszykować” do wyjazdu i zawieźć na PKP, zahaczyć o lekarza i wcześniej wyrobić książeczkę zdrowia dla syna który akurat teraz musiał zachorować, obsłużyć elektryka , który miał założyć na prąd na budowę (dzięki uprzejmości przyległej szkoły) i cały czas kontrolując postępy prac.

Jak tylko znikałem z oczu operatorowi to on jakoś dziwnie zwalniał pracę. :evil: Po całym dniu czułem się wyczerpany tą gonitwą. :(

 

cdn.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Udało mi się "dorwać" skaner i oto obiecane wcześniej rzuty kondygnacji. :)

 

oryginalny projekt nie przewidywał piwnicy, a która nam jest konieczna i od tego zacznę

http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/piwnica.jpg

Parter według pierwowzoru

http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/batutarzutparteruwgoryginau.jpg

Po przeróbkach

http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/parter.jpg

I poddasze w oryginale

http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/Batutarzutpoddaszawgoryginau.jpg

I nasze

http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/poddasze.jpg

cdn.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pod koniec pierwszego dnia kopania umówiłem się na następny, czyli sobotę. Ja jak zwykle punktualnie o 7:00 czekam na przyjazd maszyny. :) I tak sobie czekam i czekam aż do godziny 8:00. :x Czas nie pozostał stracony, ponieważ w tym czasie porobiłem fotki i posprzątałem z papierków i innych śmieci ( w tym prowizorycznej fajki do palenia „trawki”) teren działeczki. :o Od razu zrobiła się o 100 % jeszcze ładniejsza. Czy rodzice dzisiejszych dzieci i młodzieży nie uczą porządku i ładu. Koszmar. Zresztą teren samej szkoły także nie powala czystością. De facto jest to najbrudniejsza szkoła jaką widziałem. :evil: Cały teren szkoły, a w tym również boiska i bieżnia usłane są śnieciami i co najgorsze szkłami po pobitych butelkach. Koszmar. :evil: Jako że nie posiadam komórki, co do tej pory uważałem za atut, poszedłem do "koparkowego" z zapytaniem: „Co jest ? Gdzie ta koparka Panie kochany ?” :-? Niestety nie było go. Później już w domku złapałem go na telefon. Twierdził, że jest za mokro i wjedzie tam kiedy trochę pogoda drogę obsuszy lub kiedy zostanie zrobiona droga. Załamka. :cry: Już na wstępie takie kosztowne problemy. Budowa drogi wiązała się z lekko ok. 20 tys. zł wrzuconymi w błoto plus wykup kawałka ziemi od sąsiada za kolejne 6 tysiaków. :( To aż przecież 220 mb na naszej posesji i około 70 gminnej, którą i tak musielibyśmy doprowadzić do stanu używalności na własny koszt. :evil: Na gminę nie ma co liczyć. Fakt, i tak nas to czekało, ale do diaska teraz pieniążki są nam potrzebne na wiele innych spraw. :cry: Po drugie wiąże się to z kolejnym opóźnieniem. :cry: :cry: Najgorsze było to, jak zdałem sobie sprawę ,że jak koparka nie może dojechać to i np. gruszka z betonem także nie da sobie rady. :cry: :cry: :cry: Czyli trzeba robić drogę. Zaproponował też narazie zasypanie jednego newralgicznego punktu gruzem, bo być może wtedy uda się dojechać koparce i dokończyć wykop. Mała to pociecha. Wcześniej zażyczył sobie aby powycinać przyległe do drogi chaszcze, żeby przypadkiem lakier się nie porysował na jego mercedesie. 8) Prawie zrezygnowany ale dzierżąc w dłoni pilarkę ruszyłem do boju w nadziei, że coś się ruszy. Z natury jestem niecierpliwy i takie niezaplanowane kłopoty poważnie nadwyrężają moje i tak nikłe już jej zasoby. :lol: Po godzince, z teściem u boku, wszystko zostało uprzątnięte.

Za chwilę przyjechała wywrotka gruzu, po 150 zł za kurs, lecz ni jak nie mogła się dostać na wskazane miejsce. :( :o Właściwie to miała problem wydostać się z powrotem, nawet po tym jak awaryjnie wysypała ładunek zupełnie gdzie indziej. Zachwalany napęd na cztery koła na nic się tu nie zdał. :p Nasza glinka jest jak smar i koła nie miały żadnej przyczepności. :lol:

Choć cały dzień można uznać za stracony, to muszę przyznać, że w tym momencie odetchnąłem z ulgą. W duszy rozgrzeszyłem się, że zrobiłem wszystko co mogłem. Siła wyższa. :lol:

Umówiłem się przy tym na 10:00 w poniedziałek z właścicielem od koparek aby dokładnie obejrzał drogę i wycenił koszt jej budowy. :cry:

Poza tym wtedy miała mi już towarzyszyć moją żoncia. Z Nią jakoś raźniej. Choć Jej tu teraz nie było( w szkole) to wiedziałem jak bardzo się zamartwia i denerwuje. :( Podobno z tego wszystkiego spać po nocy nie mogła. Nie ma niestety ( a czasami naszczęście) tak powierzchownej natury jak ja. :lol:

Trudno jest opisać nasze zdziwienie gdy okazało się, że koparka zaczęła prace z samego rana w poniedziałek. Od teraz kocham poniedziałki. :lol: Jak wjechała ? Tego to nie wiem. Najdziwniejsze, że nikt nas o tym nie poinformował. Poprostu przyjechała sobie pogrzebać. Ot tyle. :D

Pod wieczór tego dnia wykop był gotowy. :D :D :D

 

http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/Obraz034.jpg

 

Łącznie wyszło tego 19 godzin kopania i nie 300 a prawie 600 m3 ziemi obok wykopu. :o Całe szczęście, że zmieniłem sposób naliczania należności z m3 na godziny. Tym sposobem wyszło na oko jakieś 2,5 tys. zaoszczędzonych złociszy. 8) 8) Oj było mu to w nie smak. Miotał się jak mógł próbuję wrócić do stawki za m3. Nic z tego. :wink:

 

Wyszło na to że zapłaciliśmy dwukrotnie więcej niż zakładaliśmy pierwotnie :cry: i zarazem o połowę mniej niż mogło wyjść. :lol: Małgosia mówi, że jak widzi tą dziurę to Jej nie żal tych pieniędzy. :p

 

 

Punkt 10:30 pojawił się szef. Pół godziny spóźnienia. Skandal. :evil: Może tu my jesteśmy dziwni. Tacy punktualni i słowni. Wiem, że my (przy jego całej kasie) to małe żuczki, no ale ... :x

Niemniej wizyta okazała się bardzo owocna.

Zrezygnowaliśmy z budowy drogi, tej dłuższej i rzekomo „pewnej” na rzecz tej krótszej ale ze sporym spadkiem. :-? Powody zmiany decyzji znalazły się dwa. Po pierwsze i przede wszystkim niższy koszt i brak potrzeby wykupu ( i ustanowienie służebności) tego kawałka za sześć kafli. :x

Nawet jeżeli trzeba poszerzyć drogę o 4 m i wysypać aż 40 cm gruzu, to i tak wychodzi nam o wiele korzystniej. Tej drogi jest „tylko”130 m i według zapewnień wszystko ma tu wjechać bez najmniejszego problemu. Oby. :-?

Pierwsza rzucona wycena opiewała na 5 tys. ale dokładny koszt miał wyjść w tzn. praniu gdy jego spec od dróg dokładnie ją obejrzy.. W to mi graj. :lol: Tego samego też dnia zadzwoniłem do konkurencji z taka sama propozycją. Pod wieczór już wiedziałem że konkurencja chce 10 tys. za 100 mb z wykorzystaniem gruzu ceglanego oraz 10 cm warstwy szlaki. Gdy dowiedział się o wstępnej ofercie poprzednika to z miejsca zjechał do 8 tys.

 

Teraz kolej na naszego pierwotnego oferenta .Ten chciał ostatecznie 11 tys. za cała drogę (130 mb) plus mały placyk manewrowy ale po marudzeniu zjechał do 9 tys. 8) Wykorzystany będzie gruby gruz betonowy jako warstw główna i kruszony jako warstwa wierzchnia. Według zapewnień po jakimś czasie droga taka staje się tak twarda i wytrzymała ja asfaltowa. :lol:

Swoją drogą nie wiedziałem, że mam taki dar przekonywania i negocjacji.

W ok.10 min. przez telefon utargowałem 2 tys. złotych. 8) Jestem z siebie dumny. Więc nie tylko Małgosia jest Żydem ( bez obrazy) , ja także potrafię się targować. :D

Tu taka dygresja. Każdy z nich zjechał o dwa tysiące i nadal zarabia ! To jakie oni mają faktyczne koszty? Czy taki narzut jest uczciwy?

 

Reasumująć zapłacimy tylko 3 tys. za drogę. 8) Wynika to z róznicy zakupu tego kawałka ziemi na drogę i kosztu usługi. Zawsze da sie znależć lepsze strony gorszego. :lol:

 

Pozostało mam już tylko zdemontować stary rozwalający się płot z masą zardzewiałego drutu kolczastego.

 

http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/usuwanieplotu.jpg

 

Łącznie jakieś 180 m. Wypadło na sobotę . Pogoda dopisała znakomicie. Może trochę za wietrznie, ale mimo pracy i tak miałem frajdę. Było jak dawniej, kiedy zdarzało się mam wyjeżdżać właśnie w soboty do lasu do pracy. Ważne było to, że byliśmy razem i mieliśmy wspólne zajęcie. :D Taki dzień jest zawsze wartościowszy i pełniejszy niż taki przeleniuchowany na sofie. Trzeba przyznać, że w takich sytuacjach to pracowita jest ta moja żonka. :lol: Prace trwały do samego wieczora - kto by się spodziewał. Za to mieliśmy okazję podziwiać taki zachód słońca.

 

http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/zachodsoca.jpg

 

cdn.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Coraz mniej czasu i zarazem coraz więcej do pisania. :) A ostatnio sporo się dzieje. Prąd podłączony. Geodeta wyznaczył w wykopie krawędzie przyszłego budynku. Droga na ukończeniu. Kredyt załatwiony i pieniądzory na koncie. Stemple w lesie wyrobione. :lol:

Od czego zacząć ? Hmm… Najlepiej od początku.

 

Prąd.

 

Elektryk, który w końcu podjął się wykonania naszego tymczasowego przyłącza elektrycznego uwinął się z robotą w iście zaskakującym tempie. :lol: Tak można przecież nazwać jeden dzień robocizny. Oczywiście przed nim pojawiło się dwóch innych. :p Lubimy mieć możliwość wyboru i utwierdzać się w przekonaniu, że nie przepłacamy. A poza tym zawsze się czegoś dowiaduję, co przy moich niewielkich pokładach wiedzy o elektryce okazuje się wielce przydatne. Inna sprawa to to, że jak się posłucha kilku „fachowców” to od razu można wyczuć który z nich nagina fakty starając się naciągnąć cenę. :evil: Co fachowiec to inna opinia. :D

 

Elektryk nr 1 to nasz obecny sąsiad przez płot. :D On jednak z uwagi na nawał pracy nie był w stanie podjąć się wykonania usługi. Oczywiście dokonaliśmy wstępnej przymiarki i wyceny potrzebnych materiałów. I dobrze wyszło, że nie wyszło. 8) Parę dni później okazało się, że możemy się jeszcze podłączyć w innym punkcie szkoły – znaczy się bliżej wykopu. Takim oto sposobem zaoszczędzone zostało 50m przewodu i masa problemu. On jednak o tym nie mógł wiedzieć i polecił swojego znajomego z tej branży. Dzięki mu i za to. Nich mu ziemia lekka będzie (kiedyś). :oops: Ile by wziął za robociznę - tego niestety nie wiem. :D

 

Elektryk nr 2. Dziwny to elektryk który na fuchę chciał dojechać autobusem miejskim. :o Zaoferowaliśmy mu, że podjedziemy po niego. Później tego żałowałem ze względu na trudności ze znalezieniem właściwej ulicy i błądzeniem w gąszczu nie oznakowanych uliczek.

Facet już na wstępie zrobił na nas piorunujące wrażenie, ale co się tu dziwić, w końcu z prądem ma odczynienia nie od dziś. :lol: Jakiś obdartus, na dodatek brzydko „pachnący”, który miał do nas lekką pretensje, że nie mogliśmy trafić , a „przecież wyraźnie tłumaczył”. :-?

Przejechaliśmy jakiś kilometr i już wiedziałem, że nic z tego nie będzie. Zupełnie nie potrafił rozmawiać o interesach. Korciło mnie, Małgosie chyba też, aby zawrócić i odstawić go z powrotem. :oops: Zażądał zgody Starostwa i elektrowni. Chyba z byka spadł. Nawet jeżeli by się to udało, to i tak odwlekłoby to całą sprawę na Bóg wie jak długo. Pomyślałem sobie jednak, że wcześniej wyciągnę od niego jakiś informację. I owszem udało się. Nawet dla picu zapytałem się o koszt usługi. Wyszło, że 500 zł i daję swoją skrzynkę. Przewód dałby taki gruby, że już na początku wykorzystałbym na niego „znaczną” część kredytu. :lol: Ku pamięci napiszę ,że chciał przewód 5x4 a potem zjechał na 5x2,5. :o Czegoś tu nie rozumiem. A…jasne, już wiem, to nie jego forsa. Tyle go widzieliśmy. :D

 

Jako, że pracuję w Nadleśnictwie, to nasza firma korzysta z usług różnych zewnętrznych usługodawców, w tym oczywiście elektryka. Do tej pory przypuszczałem, że będzie to najdroższa z możliwych opcja. Widać inaczej kasuje się takiego molocha jak LP i inaczej takiego paprocha jak ja. Można o nim posiedzieć tyle, że jednego dnia podjechał z żonką do szkoły obejrzeć co tam jest i co my chcemy mieć, a innego dnia zrobił wszystko od ręki. :o Kasując przy tym tylko 150 złociszy. Czy tacy nie powinni być wszyscy fachowcy? W sklepach dostaliśmy nawet jego rabaty sięgające nawet 60 %( co za ściema). 8) Za faktury mieliśmy zapłacić później. W skrócie zamówione, zrobione i zapłacone. :lol: :lol: :lol:

A tak to wygląda :

 

 

http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/skrzynka.jpg

 

 

 

Do tego dojdzie jeszcze ok. 35 m przedłużacza i hulaj dusza z betoniarką.

 

Cdn.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Geodeta.

 

W czwartek 20-04-2006 r. z samego rańca zjawili się wcześniej umówieni geodeci, a właściwie jego pracownicy w ilości sztuk dwa. Chłopaki zaradne, bo i jakie mają być jak młode. :lol:

 

http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/geodeci1.jpg

 

Jeden niby szef i drugi „palikowy” uwinęli się z robotą raz dwa. Wyznaczyli zarysy ścian zewnętrznych na krawędziach budynku za pomocą zbitych do kupy desek i palików. Rach ciach i po sprawie. :lol:

 

http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/geodeci2.jpg

 

Jak później się tak temu przyjrzeliśmy to coś nam nie pasowało. :evil: Jakim cudem z naszego niedużego domeczku zrobiła się taka wielka stodoła?? :o Jak to możliwe? :-? Na zdrowy rozum coś tu zostało spartolone. Moja żoncia już rzucała na prawo i lewo jobami - oczywiście tylko przy mnie. Pyskacz jeden. :oops: Ja jednak za bardzo się nie martwiłem się. Wiedziałem, że my o czymś nie wiemy. Małgosia jednak ma inny charakterek niż ja i wciąż mączyła mnie ale przede wszystkim siebie pytaniami typu:

"Przecież ziemi było wybrane po dwa metry więcej z każdej strony, a teraz te zarysy budynku prawie przylegają do ściany wykopu. Czemu? Jak tu się jeszcze drenaż pomieści ?? Dlaczego któtsza ściana w projekcie ma 9,19 m a na gruncie prawie 12m ???" :D Ach te kobiety...

 

Wyjaśnienie przyszło ze strony naszego budowlańca, Pana Henryka. On to polecił się nie przejmować , bo wszystko jest dobrze. Okazało się, że na tych deskach co je geodeci wbili w wykopie, co zupełnie uszło naszej uwadze, znajdują się również wbite w odpowiednich miejscach gwoździki. 8) To właśnie one, po przymocowaniu do nich linek, wyznaczają faktyczny zarys przyszłego budynku. 8) Dzięki Ci wybawco. :lol:

Że też takie durnowate stworzenia jak my się jeszcze uchowały na tej ziemi. Teraz z kolei nasz domek wydaje się nam malutki. Jak my się tu pomieścimy ?? Mam wrażenie, że ręką zdołam sięgnąć przeciwległej ściany- tej zewnętrznej. :) To na pewno musi być złudzenie. W końcu 100 m2 podłogi to nie jest aż tak mało. :wink:

Na marginesie dodam, że chłopaki pomimo swojego specjalistycznego sprzętu i tak się rąbnęli w obliczeniach, co na szczęście wyłapał „nasz Henryk”(określenie Małgosi). :lol: Moje Kochanie na pewno nie daruje sobie przyjemności wytknięcia im tego przy najbliższej okazji. :p

 

Następnego dzionka zjawiła się utęskniona ekipa budowlana. :D Niestety, podobnie jak poprzedniego dnia, musiałem w tym czasie pozostać w pracy, choć ciekawość powolutku mnie zżerała. :( Coś się wreście zaczęło, a mnie tam nie ma. Poproszę chusteczki. :cry:

A działo się działo...

 

Już od samego rana nerwówka. Mój ojciec, Zygmuntem zwany, :wink: wskoczył na cięgnik marki Ursus C-360 i w te pędy ruszył do tartaku by odebrać zakupione tam wcześniej i teraz jedynie przechowywane deski szalunkowe w ilości 4 m3. :lol: Po załadunku pognał przed siebie by zatrzymał się dopiero w połowie naszej nowo wybudowanej drogi. :( Nie do wiary ale ciągnik nie dał rady podjechać. Tylne koła zaczęły się obracać w miejscu tworząc charakterystyczne wyrwy w naszej drodze, drodze za tyle tysiaków !!!. :x Niewielka pomoc innego ciągnika rozwiązała ten problem. Ciekawe czy jest za stroma czy może ładunek był za ciężki ? Zapewne jedno i drugie łącznie się skumulowało. Ciekawe czy inne pojazdy także będą miały takie problemy z wjazdem? :o :o Już zaczynam zazdrościć wszystkim tym, którzy buduja się na równym. :wink:

 

Po pierwszym dniu udało się ekipie wykonać w naszej glince pogłębienie i wypoziomowanie zewnętrznych ław fundamentowych- tych przyszłych. :D

 

http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/szalunkidzien11.jpg

 

W sobotę ostro padało i nikt się nie pojawił. Znowu zebrało się masa wody, która dzień wcześniej została wypompowana. :evil:

 

http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/szalunkidzien12.jpg

 

Tylko tyle na jeden dzień. Jestem rozczarowany, choć wiem ile trudu kosztuje paca w takim gruncie. :(

 

Nie da się opisać całego tego rozgardiaszu tego dnia ale mam nadzieje ,że to tylko tak na początku jest to normą. Nie wszystko poszło zupełnie zgodnie z planem ale ważne że w ogóle ruszyło. :lol:

 

Droga

 

Teoretycznie została ukończona. 8) Pozostało już tylko przejechać równiarką i ostatecznie walcem. Ten etap wolę jednak odwlekać jak się tylko da, aż droga się „uleży” i „wyjdzie szydło w worka”. :D

Nastąpiło kilka zmian. CZY NA BUDOWIE W OGÓLE DA SIĘ COŚ ZAPLANOWAĆ ?! Z niektórych można się cieszyć ale z innych to raczej nieszczególnie.

Do tych pierwszych należy zaliczyć fakt, że droga z planowanej szerokości 3 m poszerzyła się do 4 m i to przy tej samej grubości gruzu i bez zmiany ceny. :lol:

Do tych nieszczególnie korzystnych należy zaliczyć zmianę jego składu. Z gruzu betonowego zrobił się gruz kamienno-betonowo-ceglany. :( Umawialiśmy się inaczej ale on i tak zrobił swoje. Twierdzi że taka domieszka to norma. I co takiemu zrobisz. Całe szczęście, że suporeksu w tym nie ma. Byliśmy w kropce. Co najwyżej mogliśmy się „pożreć” w wyniku czego na pewno pozostalibyśmy na lodzie a czas nagli. Póki co i tak jestem zadowolony. :) Teoretycznie da się po tym wjechać na górę. :oops:

 

Czas pokaże.

 

Teraz skrótowy fotoreportaż z przebiegu prac. Tak wyglądało to no początku po pierwszym zjeździe koparki. Nie dość że wąska jak diabli to jeszcze gliniasta. Na dodatek średnio połowa jest poza granicą naszą działki, a sąsiad nie chciał się dołożyć. :cry: Niech zapomni o późniejszym korzystaniu z niej. Wcześniej o wjeździe pod górę można było tylko pomarzyć. :D

 

http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/droga1.jpg

 

Zaczęli od góry. Pierwszego dnia udało się wykonać jakieś 80mb drogi o łącznej szerokości 4,5 m za jakiś 1,5m według stanu pierwotnego. :lol:

 

http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/droga2.jpg

 

Widok z góry. Stąd moje skojarzenie ze skocznią narciarską. Według planu miało być, licząc od lewej:

 

1. pas jakiś 0,5 m na żywopłot (najpewniej świerkowy) w celu uchronienia się od zawiewającego z pola śniegu. Teraz za bardzo nie ma gdzie wsadzić świerczków, ponieważ gruz sięga do samej granicy działki. Mimo to wierzę, że sobie poradzimy 8) ;

 

2. droga właściwa, która teraz jest szersza o metr od zakładanego planu; :lol:

 

3. pobocze z rowkiem na ewentualną spływającą wodę. :lol:

 

http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/droga3.jpg

 

Poniżej budowanie drogi. Do plusów należy zaliczyć fakt, że cały czas był obecny „spec” od dróg, który nadzorował wykonawstwo. :o

 

http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/droga5.jpg

 

Dużo gruzu. Samochody krążyły jak w ulu. Jaki on jest to widać. Podobno jak nasiąknie wodą to ta mieszanina robi się twarda jak asfalt. :-?

 

http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/droga4.jpg

 

tak wygląda efekt końcowy :o

 

http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/droga6.jpg

 

ps. Jakie piękne niebo na tych dwóch przed ostatnich zdjeciach :D

Cdn.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks później...

Tyle spraw, a czasu tak niewiele. :( coraz bardziej przekonuje się, żę zatrudnienie koordynatora prac to wcale nie taka głupia sprawa i poważnie radze wszystkim czytającym rozważenie tej kwesti. Jak wziąć pod uwagę ile się trzeba nadzwonić , najeździć i mamyśleć, to taka osoba wychodzi porównywalnie do własnych kosztów, a sama budowa staje się przyjemniejsza. :)

 

Przez te dwadzieścia pare dni ciszy działo się całkiem sporo. Jeżeli weźmie się pod uwagę budowę i wycieczka na 6 dni do Zakopanego w majowy, długi weekend to można by pisać i pisać. I tu pojawia się znowu wymieniony wyżej problem - brak czasu. Biedne teraz te nasze dzieci. Jak bezdomne. :evil:

 

Przynajmniej nam nasza działeczka już teraz wynagradza nam wszelkie trudy i troski. :lol:

 

http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/zachods322.jpg

 

23-04-2006r.

 

Budowa ruszyła z kopyta. Po początkowych kłopotach z dzieciarnią w szkole, która co przerwę odłączała prąd i wyzywała majstrów od różnych… :x , teraz nastał czas spokoju i równomiernej ciężkiej pracy. Tu należy dodać, że na razie nie naszej, bo po prostu nie mamy co tu robić. :-?

Co rusz gdy odwiedzamy popołudniami nasz domek to widać kolejny etap prac.

Jakże byłem zaskoczony gdy wciągu jednego dnia powstały szalunki pod ławy, co przedstawia zdjęcie poniżej. :lol: Jakoś tak dziwnie mi się zrobiło ale w tym pozytywnym sensie. Cały czas nie było widać żadnego postępu robót, aż ty nagle człowiek sobie ni stąd ni z owąd przychodzi i w końcu coś widać – i to nie tylko glinę :p

 

http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/szalunkina322awy.jpg

 

Następnego dnia ułożyli zbrojenie. :)

 

http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/zbrojenie.jpg

 

W ten oto sposób poszedł jakiś tysiączek do piachu w postaci stali. :wink: Wychodzi na to, że w Polsce, podobnie jak w Ameryce, także pieniądze leżą na ziemi. Na szczęście w nocy nikt nie chciał się po nie chylić i zaopiekować. :oops:

Teraz żałuję że nie kupiłem w lutym stali na cały dom. Teraz już nie mogę kupić jej w cenie 2 tys./t. , ale za to nie ma problemu w cenie 2,4 tys.. :evil: Szok. Jakimś szewskim targiem Małgosia załatwiła po 2,2 tys. - jeszcze ze starej dostawy. Brawo. Mnie z tego samego miejsca chcieli to samo opchnąć za 140 zł wiecej. Ja nie wiedzieć o co chodzi ale się domyslam (szkoda, że nie mam piersi :oops: ).

Zjawił się także mój kierownik budowy żeby sprawdzić czy wszystko jest tak jak się należy. Nie przywidywałem problemów. Jasnowidz , czy co ? :lol: . Z drugiej strony to on jest tu tylko dlatego ,że na budowie musi być i według deklaracji przyjedzie tu zaledwie kilka. Tylko do „kluczowych spraw”. Płaca adekwatna do usługi. :lol:

 

W czwartek ( 25-04-2006) przyjechał „gruchy” z betonem. :D . I to trzy naraz. Łącznie 20 m3 :o (pół metra zapasu, liczone dwa razy) po 175 zł/m3 oczywiście bez faktury. :-?

 

http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/jadagruchjada.jpg

 

Za nic nie chciałem tego opuścić, bo to przecież taki ważny moment, zupełnie jak narodziny dziecka, dużego dziecka. 8) Nawet nie pamiętam kiedy je "machnołem" :roll: Pamiętam, że jak się rodził nasz syn Wiktor to wtedy nie miałem wyboru i musiałem być przy żonie. Istna Masakra, a te wszystki porody na ekranie telewizji to istna bujda. 8) Niestety praca nie pozwoliła mi być przy tym specyficznym „porodzie”. :D Za to żona była. Dzierżąc w dłoni zakupiona niedawno kamerę nagrała te kluczowe momenty, sama zaraz umykając do własnej roboty.

 

http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/laniebetonu.jpg

 

Jakież było moje zdziwienie gdy dyspozytorka z firmy Jubet zadzwoniła do mnie, z nowiną, że należy jeszcze dopłacić 260 zł. , bo betonu wylali więcej niż było zamówione. :D Coś mi tu nie pasowało. Zawsze myślałem ,że oni kręcę go tyle ile klient zamawia i nie biora trochę wiecej na wrazie czego. :wink: Wychodziło na to, że nasz Henryk pomyliłby się na 2m3 i to licząc dwukrotnie. Dziwne. Tak czy siak obiecałem dopłacić ale dopiero po powrocie z wycieczki i po dokonaniu własnych wyliczeń. :)

 

http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/zalane322awy.jpg

 

http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/naszed322onie.jpg

 

Sprawa ta przeleżała aż do 04-05-2006r. kiedy to wróciliśmy z Zakopanego, Krakowa, Nidzicy, Dunajca i wielu innych miejsc i wielu atrakcji. :lol: Było super. :D

Postanowiliśmy wziąć się za pomiary. Jakież wielkie było nasze zdziwienie, gdy okazało się że wody w wykopie jest prawie do samych ław. :o

 

http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/zalanewodalawy.jpg

Na południu poczuliśmy zaledwie kilka kropel deszczyku, a tu to musiało nieźle lać. Z pomiarów nici. :cry:

 

Wielka szkoda. Robotnicy mogli by już wylewać chudziak, a tak musiałem wziąć się za załatwianie koparki, która by wykonała przekop. I znowu kilka dni stracone. :cry:

Nasz znajomy od ciężkiego sprzętu znowu ściemniał i nie wiedział ile powinien wziąć za 25 m przekopu. :cry: Na szczęście żonka mocno zareagowała i daliśmy się zrobić w balona. Prawda, że herszt baba, co nie?! :lol: Ustaliła, że praca musi zostać koniecznie wykonana w sobotę, kiedy to ja mogłem ją nadzorować. Wyszło, wraz z dodatkowymi pracami, 3 godziny( 300zł) pełnej pracy od wykopania pierwszej łyżki do ostatniej. :D

 

http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/przepust.jpg

 

Wykonawca oczywiście próbował doliczyć dojazd, ale jak sam kiedyś powiedział „jak będzie droga to nic nie policzy”. A to, że koparka miała uszkodzone jakąś „jazdę„ i nie mogła podjechać pod górkę, nic nas w tym razem nie obchodziło. :wink: Tak samo jak czyszczenie kół i koparki po zakończeniu prac, a co niewątpliwie został by mam doliczone na poczet kopania. Doświadczenie jednak uczy. :lol: Szkoda także, że w trakcie kopania nie dało się uniknąć uszkodzenia naszej rury z woda, która została brutalnie wyrwana. Zawsze coś. :evil:

Zaraz po tym zabrałem się za wypompowanie wody przy pomocy pompy do brudnej wody. Tu także od spadla nabawiłem się pierwszych dwóch pęcherzy na dłoni, które zaraz pękły i nieźle piekły. :-? Tak zwana „ pierwsza krew”. Niestety od klawiatury dostałem takich delikatnych rączek, że aż wstyd przyznać. :oops: To się na szczęście niebawem zmieni 8) i o dziwo czekam na to.

 

Od poniedziałku(08-05-2006) nasz Henryk przysłał pracowników i chudziak na fajrant był gotowy. :lol:

 

http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/chudziak.jpg

 

 

Później, tego samego dnia, przywiozłem o 21:00 dwie rolki papy termozgrzewalnej na ławy, bo akurat tyle zostało po remoncie dachu, żeby ją teraz wykorzystać. Jakie było moje zdziwienie gdy usłyszałem dziwny szum. :x Zaraz domyśliłem się co jest jego przyczyną. Otóż jakieś gówniarze odkręcili na cały zycher zawór od wody, która lała się niemiłosiernie na darmo, choć nie za darmo. :( Dziwne zabawy ma ta dzisiejsza młodzież. Aż trudno sobie wyobrazić ile by się jej wylało do rana i jakie szkody by wyrządziła. Od tego momentu robotnicy muszą nie tylko codziennie podłączać prąd, ale teraz także zakręcać zawór w studzience wodomierzowej. :cry: :evil:

 

Następnego dnia (06-05-2006) przyjechały pustaki betonowe na ściany piwnicy, które murarze skrzętnie i szybciutko wykorzystywali. :D

 

http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/pustaki.jpg

 

Pustaki betonowe 24-ki, każdy po 3,15zł netto z transportem. Okazało się, że cztery kursy po 264 szt. starczą. Zostawały one sukcesywnie przywożone i wykorzystywane. Do tego oczywiście doszła cegła po 0,7 zł/szt. w ilości 700 szt. – to oczywiście na początek, na kominy. Słowem kasa leci jak oszalała. :cry: Najgorsze jest to że masę rzeczy można mieć taniej, ale to oznacza, że zakup jest bez faktury. I tu pojawia się problem z bankiem, który wymaga udokumentowania 60% poniesionych kosztów na fakturach. :evil: Gdyby nie to… :roll:

 

Dziś powinny być postawione ostatecznie mury w piwnicy. Zajęło im to raptem cztery dni. Myślę ,że to dobry wynik. :lol: :lol:

 

1 dzień: :D

 

http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/mury1dzien.jpg

jak miło

 

2 dzień: :D

 

http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/mury2dzien.jpg

http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/mury2dzien1.jpg

 

3 dzień: :D

 

http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/mury3dzien.jpg

http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/mury4dzien.jpg

 

4 dzień : :D aż miło przyjeźdzać po pracy.

 

http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/klatkaschod.jpg

 

Chłopaki uwijają się bardzo szybciutko i chwała im za to. :D Wczoraj ojciec przywiózł wcześniej wyrobione w lesie stemple i robotnicy zaczęli szalować strop. :)

 

http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/szalunkistropu.jpg

 

Z naszym wykonawcą także można się dogadać. O ile przez telefon szło jak po gruzie, to twarzą w twarz jest nawet przyjemnie. :D Często dogląda swoich ludzi i nie ma zmiłuj się, rządzi silna ręką. Zauważyłem, że murarze starszej daty jakoś nie potrafią się przystosować do nowych warunków, nowej rzeczywistości. Zawsze maja coś do powiedzenia i przeważnie chcą pokazać jacy to oni są ważni w stosunku np. do młodszego pomocnika, który najbardziej tyra. :-?

Zresztą jak nas zobaczyli pierwszy raz to ich twarze były dość wymowne. Nasza wina. Choć trochę latek już mamy to nadal wygadany na mniej niż się ich nazbierało. Oby tak dalej. :lol:

 

Zakupów ciąg dalszy. Oboje z żoną doszliśmy do wniosku, że pieniążków nie ma co trzymać na koncie i lepiej teraz zakupić materiały niż później się denerwować. :wink: Wiadomo może być tylko drożej. I tak np. za porotherm’em 25 PW, tym na parter i poddasze, to mieliśmy prawdziwe urwanie głowy. :o Ceny szalały. Z dnia na dzień takie skoki, że człowiek zastanawia się czy nie przerzucić się na suporex. Do tego wszystkiego szwagier ma jakieś wtyki w cegielni i obiecał załatwić znaczniej taniej. I tak czekaliśmy i czekaliśmy, aż zostaliśmy z przysłowiową ręką w mocniku. :roll: Owszem załatwił, ale w międzyczasie wszystkie wczesnowiosenne promocje zostały anulowane i kupa…

Dziś aby w końcu zamknąć ten temat i przestać wydzwaniać w tysiąc różnych miejsc i analizować masę spraw zamówiłem suporex. Wyszło, że 24-ka jest po 5,4 i 12-ki na działówki po 3 zł/szt., rzecz jasna z transportem. :D W sumie to jestem zadowolony, bo to najniższa cena jaką udało się nam znaleźć.

Teraz ważą się losy dachówki i okien, przy czym okna dachowe są już zakupione. Z pomocą przyszło allegro. 8) Jak na tym wyjdę to się okaże. Nie będę krakać, choć dodam ,że zawsze byłem zadowolony z zakupów w tym serwisie aukcyjnym. :wink:

Na dachówce postanowiliśmy nie oszczędzać i wybraliśmy markę Creaton model KERA-PFANNE. :lol: Jest to niemiecka dachówka zakładkowa barwiona w masie o kolorze miedzi. Faktem jest, że jest droższa niż inni producenci ale mamy nadzieje, że dzięki temu przez długi czas będzie trzymała kolor i pozostałe nimniej ważne właściwości. :D Teraz ważą się losy ceny za jaka ją zakupimy. Ofert mamy trzy i choć niezupełnie fer zagraliśmy stosunku do sprzedawców, to nie mam tu żadnych skrupułów (w odróżnieniu do Gosi). Ja wychodzę z złożenia, że oni też nie są do końca wporządku w stosunku do nas, bo starają się z nas zadrzeć jak najwięceji to pod przykrywką świetnej okazji. Bronić się trzeba. 8)

 

Wim, że jak zakończyny ta piwnicę to reszta poleci w górę że ho ho.Byle tylko wyjść z tej ziemi. Byle tylko wyjść z tej ziemi. Byle tylko wyjść z tej ziemi. Byle tylko wyjść z tej ziemi no i żeby żona była żoną...ale to już inna bajka :-? .

 

 

cdn.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Od ostatniego razu zostałem pouczony przez Małgosię, że dzieciaki ze szkoły wcale nie są takimi aniołkami jak mi się wydaję. :D Ja po prostu jestem niej pamiętliwy. :wink: Nie śmiej się. :)

Fakt, że w ostatnim czasie zdarzyło się nam kilka niezbyt miłych incydentów. :-? Raz worek z cementem posiadł umiejętność lewitacji i nurkowania na czas w beczce na wodę. Innym razem betoniarka uznała, że już wystarczająco naciągnęła nas na koszty i akcie najwyższego poświęcenia odcięła sobie przewody. :wink: Cóż za oddanie, ale już starczy. To tyle w kwestii sprostowania. :)

 

Musze przyznać, że nasi budowlańcy maja „kopa” w wykonywaniu swoich prac. Zaledwie trzy dni zajęło im wykonanie całych szalunków i zbrojenia. I nie ma mowy tu o żadnej fuszerce, choć najlepiej o tym to tylko oni sami mogą wiedzieć. :D

 

Najgorszy był moment, gdy przywieźli do nas pręty stalowe przeddzień ich wykorzystania. Ciekawe po co ? :x Tyle słyszy się o kradzieżach na budowach. Małgosia była tak zdenerwowana, że jakby obgryzała paznokcie, to do rana znalazła by się swoimi ząbkami gdzieś w okolicy łokcia. Miała coś jak manię prześladowczą. :roll:

Doszło do tego, że zaczęliśmy już gonić dzieciaki z naszej działki. Przez całe lata była to jedna z nieformalnych dróg do i ze szkoły. Siła przyzwyczajeń. Coś jakby się chciało odzwyczaić faceta żeby nie zostawiał po … (no wiecie) podniesionej klapy na sedesie. No cóż mężczyzn można analizować, kobiety tylko podziwiać. :oops: Mam nadzieję, że to nie jest jakiś odwet za to przeganianie. Niby jak się gówno ruszy to jeszcze bardziej śmierdzi, ale przecież nie możemy pozwolić na pochody 1-szo majowe na co dzień. :-?

 

Desek na szalunki niestety zabrakło. :( Trzeba było zakupić w tartaku ich jeszcze 0,5m3. Oszaleć można. Łącznie budowa pochłonęła 4,5 m3 i mam nadzieję, że na tym już koniec.

Wszyściutko przepięknie położone, dopasowane, przycięte. :lol:

Schody osobiście wykonywał Pan Henryk, bo żona trochę się z tego tematu obkuła na uczelni i wiedziała jak łatwo można je popsuć. Niby jest projekt i wszystko w nim czarno na białym wyrysowane, ale to tylko papier, który wszystko przyjmie. Tu liczy się doświadczenie. 8)

 

Na początku budowy zakładaliśmy, że będziemy budować zgodnie z projektem, bo wszystko było, jak sądziliśmy, doskonale przemyślane. :wink: Teraz powstało już kilka zmian, z których bardzo się cieszymy.

 

http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/piwnica1.jpg

 

Mianowicie przesunęliśmy drzwi do suszarni z garażu do spiżarni, a w samej spiżarni zrezygnowaliśmy ze ścianki wraz z drzwiami. Dało to mniej więcej tyle, że teraz czuje się u nas przestrzeń i nieskrępowanie. :lol:

Dziwnie to jakoś przedtem wyglądało jak się schodziło na dół i wszędzie były drzwi. :-?

Dodatkowo nasz budowlaniec wskazał, że niezbędne będzie w „pomieszczeniu do ??” wzmocnienie ściany przez wstawienie zbrojonego słupa, a to ze względu na długość ściany i parcie ziemi. Dodam, że w projekcie architekt tego nie uwzględnił. :o

Ostatnia korekta dotyczy wjazdu do garażu. Za względu na wygodę, głównie żony, ścianka zostanie załamana tak aby najazd był bardziej łagodny. :lol:

 

Dodatkowo nasz Henryk zalecił wykonania zbrojenia z takich powyginanych odpowiednio prętów co miało jeszcze bardziej usztywnić strop. :lol: Zjawił się też nasz inspektor nadzoru w celu kontroli zbrojenia, które wykonano z pręta o średnicy 12mm w kratownicę, w odstępach 12x25 cm. Według niego jest nawet trochę przezbrojone, choć zgodnie z projektem i prawidłowo wykonane. A jakże by mogło być inaczej. :wink:

 

W sobotę przyjechały, z godzinnym opóźnieniem, trzy gruszki betonu, od naszego znajomego – koparkowego, który na dniach otworzył własna betoniarnię. Zachwalał swój wyrób któryś już raz z kolei, przyznając raz mimochodem, że na betonie to on się właściwie nie zna. Dobrze chociaż, że ma odpowiednich ludzi o tego. :D

 

http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/jadegruchystrop1.jpg

 

http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/laniebetonu0.jpg

 

http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/laniebetonu1.jpg

 

http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/laniebetonu2.jpg

 

http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/laniebetonu3.jpg

 

Po upływie ponad godzinki powstał sufit piwnicy lub podłoga parteru z 19-tu m3 betonu B15. Pan Henryk twierdzi, że jest dobry gatunkowo. :D

 

Przy "laniu" towarzyszył mi mój syn najlepszy, bo jedyny - Wiktor. :lol: Przez 5 godzin ani razu nie marudził, a wręcz przeciwnie dobrze się bawił, biegając po naszych górkach, rozwalając większe grudy gliny i rzucając do celu. Niesamowite dziecko. Zauważyłem także, że na pytanie czy „jedziemy na budowę” ostatnio rzadko odnawia. :D Czyżby już się zżył. :wink: Zające co prawda „własne” mamy, a to dzieci przyciąga jak magnes. :)

 

http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/zaj261c.jpg

 

W niedzielę miałem dopilnować podlewania wylewki ale deszczowa pogoda skutecznie mnie wyręczyła. :D W tym roku padający deszcz jeszcze mnie nie cieszył. :D

 

19-go za pośrednictwem Allegro znalazłem ciekawą ofertę na okna dachowe Roto 7/11 735 H razem z kołnierzami. Nigdy dotąd nie dokonywałem takich dużych zakupów przez Internet i myśl o wpłacie na cudze konto ponad 5 tys. napawała mnie niemałym dreszczem. :wink: Na szczęście wszystko przebiegło sprawnie i szybciutko. Po 3 dniach pokaźna paczka była już u nas na miejscu. Terza grzecznie czeka na swoja kolej do wykorzystania w połaci dachu. :lol:

 

Od poniedziałku 23-06-2006 pracownicy zaczęli ocieplać piwnicę i teoretycznie skończyli. Na fajrant mieli już wyklejone 100 m2 styropianu 10-ki i zaczęli nakładać klej na siatką na ścianę widoczną poniżej. :lol:

 

http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/ocieplenie.jpg

 

Gdzieś w środę pewnie będą już mieli koniec łącznie z ułożeniem drenażu. Potem wchodzimy my z żoncią i dokańczamy drenaż podciągając go do stropu. :p

Niestety potem nasz Henryk na trochę nas opuści ( 2 tygodnie), bo musi wejść na inną budowę.

A mogło być tak pięknie. :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

W sobotę 27-05-2006r. robotnicy ostatecznie uwinęli się ze stoją częścią umowy, czyli zabezpieczeniem ciepło- i wodochronnym budynku. :D

Reasumując zużyli do tego, licząc w kolejności od wewnątrz:

- 60 kg jakiegoś czarnego smarowidła, którego nazwy nie znam, wysmarowane 3 pustaki od dołu,

- 116 m2 styropianu grubości 10 cm ,

- 125 m2 siatki,

- 625 kg kleju do przyklejania styropianu oraz do wtapiania w niego siatki (2 warstwy),

- 180 kg dysperbitu (9 wiaderek po 20 kg),

- 42 mb foli kubełkowej długości 2 m .

:o :o :o :o :o :o :o :o :o :o

 

Do drenażu zużyte zostało :

 

- 1 wywrotka kamieni płukanych,

- 4 wywrotki żwiru (jak na razie),

- 60 mb rury drenarskiej fi 100,

- 24 mb szarej rury kanalizacyjnej fi 100

- 3 trójniki pełniące rolę dwóch studzienek,

- 150 m2 geowłukniny

 

:o :o :o :o :o

 

Jakie to wygląda w pieniądzach to nawet nie mam śmiałości sprawdzić. :wink:

 

W piątek (w dniu przyjazdu Papieża) dosztukowałem wyrwaną wcześniej rurę od wody. O mało kupiłbym nie tą średnicę co trzeba. W projekcie przyłącza wody stoi 50 mm, a w rzeczywistości jest 40 mm. :evil: Na ta okoliczność zaopatrzyłem się też w porządny młotek i przecinak. Czas się powoli usprzętawiać. 8) Przekucie się przez pustak to już doprawdy fraszka była i od tego momentu można powiedzieć, że mamy wodę w domu, a dokładniej w kotłowni. :lol:

 

Ułożenie rury kanalizacyjnej odprowadzającej wodę z drenażu podjąłem się razem z moim bratem, Kasprem. Po 5 godzinach wspólnej pracy efekt był zadowalający. :lol: Należało ją tak podłączyć aby tworzyła leciutki spadek do granicy naszej działki. Sąsiad kiedyś odkryję, że wybija mu źródełko :)z krystalicznie czystą wodą :p . Od momentu wykonania tego wykopu ściany troszkę się zawaliły i co najgorsze skamieniały. :x To tu, to tam trzeba było coś odrzucić na bok lub dorzucić aby złapać jako taki spadek. Ach ta glina. :cry: Martwy mnie jedna kwestia. Co będzie jak ta glina po jakimś czasie siądzie ? Czy spadek nadal będzie zachowany. Naiwnością byłoby sądzić, że siądzie równo na całej długości. Czy woda nie będzie się cofać ? Tyle niewiadomych. :( Jestem dobrej myśli. Na koniec zakamuflowaliśmy rurę z wierzchu, tak aby nie była widoczna z góry i aby licha nie kusiła. :wink: Reszta należy do spycharki, którą jak dobrze pójdzie to można zamawiać w połowie przeszłego tygodnia. :D

 

Pracownicy zakończyli swoja udrękę na etapie przedstawiony na zdjęciu poniżej : :D

 

http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/drena380.jpg

 

Dodam, że według mnie to ta łatwiejsza część. Do nas pozostaje teraz podciągniecie żwirku i gliny do poziomu działki, rozdzielając te dwie frakcje geowłukniną. Wszystko to przy pomocy masy samozaparcia (żółwie tempo) no i oczywiście szpadla i łopaty. :-?

Nie używamy koparki, bo nie bardzo wierzę w to, aby jakiś zsuwający się kawał gliny nie uszkodził kruchej jednak izolacji. Jak łatwo ja uszkodzić niech świadczy fakt, że jeden z naszych „życzliwych” cisną kamieniem (ok.2 kg) i budynek. Efekt był taki, że folia została nieznacznie przerwana, styropian zmiażdżony tracąc szczelność. Bez komentarza. :evil:

Wierzę, że koparka zniweczyła by całą pracę, a pieniądze poszły by na marne. A dowiedzielibyśmy się o tym dopiero jakby woda/wilgoć lała by się do budynku. :cry: Nie chcę żyć w niepewności i choć mięśnie bolą, to nie poddam się. Ale to zabrzmiało. :o :D

Ten optymizm opada ze mnie jak już jestem na działce. Ogrom prac jaki przed nami się roztacza jest przerażający i przytłaczający. :( Po dwóch dniach ręcznego zasypywania przestrzeni około budynkowej ręce opadają. Oczywiście mowa tu o dniach w sensie pracy po pracy. Na więcej i tak nie ma już sił. Jeszcze taki kawał do końca. :cry: Na koniec budowy klatę będę miał jak Herkules, a ręce jak małpa- do ziemi. :wink:

 

24-05-2006 r. zamówiłem mechaniczno - biologiczną przydomową oczyszczalnie ścieków, produkcji Słowackiej, za pośrednictwem jednego z formuowiczów, który także sobie ją sprowadza. :D

 

http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/POS.jpg

 

Jest to ta sama co na tej stronie http://www.bioeko.ires.pl , tylko, że taniej. Za najdalej miesiąc powinna być o mnie. Teraz mamy dylemat gdzie ją umieścić i gdzie odprowadzić wodę. Mój pomysł aby podłączyć to do w/w rur kanalizacyjnych przy drenażu nie znalazł akceptacji mojej małżonki. Niby przepisy nie pozwalają. Innego pomysłu jak na razie nie mamy. Zrobimy pewnie i tak po mojemu. 8)

 

Wszyscy nas odwiedzający chwalą nasze schody, które podobają się im ogromnie. Dziwią się przy tym, że są takie szerokie i wygodne. Małgosia już myśli jak je oświetlić. :lol:

 

http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/schody.jpg

 

Jak napisze cos nowego to oznacza, że przeżyłem zasypywanie.

 

Cdn.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks później...

Może i przeżyłem obsypywanie ścian żwirem ale wykonałem na razie tylko około ½ zamierzonej pracy. :-? Na więcej zabrakło czasu i sił. :( Doszło nawet do tego, że poprosiłem brata o pomoc wraz z jego trzema kolegami, z którymi pracowaliśmy nawet w niedzielę. Dziw bierze, że przez 6 godzin prawie ciągłego machania szpadlem można w 5 osób zasypać, w mój sposób, tylko około połowę 9 m ściany. :cry: Z ekonomicznego punktu widzenia to jest to zupełnie nie opłacalne, za to daje spokój ducha jeżeli chodzi o pewność, że nie przerwało się izolacji wodochronnej. Potwierdziły się za to moje obawy jeżeli chodzi o zasypywanie mechaniczne wykopu. Podczas wyrównywania terenu przez spychacz sam byłem świadkiem jak wielka bryła zeschniętej gliny uderzyła w ścianę. :evil: Z łatwością przerywała folię kubełkowa i w styropianie robiąc pokaźna wyrwę. O szczelności takiej izolacji nie może by być mowy. Izolacja wyglądałaby bardziej jak sito , o wywalonych pieniąszkach nawet szkoda wspominać. Tak przynajmniej wiem, że ściany mam calutkie i teoretycznie wszystko powinno zadziałać. Jak to mówią nadzieja matka ... :lol:

 

http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/osypywanie.jpg

 

http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/wykonanydrenaz.jpg

 

Reasumując podczas jednego pełnego tygodnia z 1 dniem przerwy pracując przeważnie sam, jak i w towarzystwie udało się wykonać … niewiele. :( Za to w głowie to wszystko szło raz dwa. :D

 

Jak na początku denerwowało mnie, że nasz Henryk chce dwa tygodnie przerwy, tak teraz na wiadomość o tym, że może jednak wrócić szybciej, także i ta informacja nie była zbyt pocieszająca. :( Przecież ja jestem jeszcze daleko w polu ze swoja robotą. Stąd też wzięła się decyzja o tym aby pracować w niedzielę, co nomen omen kłuci się mocno z moimi przekonaniami. :cry: Za to jednak spycharka mogła wjechać do roboty w poniedziałek i nie zawaliła mi za bardzo niewykończonych jeszcze ścian.

 

Negocjacje cenowe z naszym starym znajomym od ciężkiego sprzętu, teraz „spycharkowym” ,pozwoliły ustalić, że za każdą przepracowaną godzinę my wypłacimy mu 90 złociszy. :o Niby wszystko fajnie, bo w końcu zamkniemy ten temat z glina, z wykopem i na dobre wyjdziemy z ziemi. Jaka to jest szuja niech świadczy fakt, że zamiast spycharki ta menda przysłała ładowarkę. :x

 

http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/ladowarka.jpg

 

Nie dość, że jest o wiele mniej wydajna, to jeszcze pozostawia takie koleiny za sobą ,że ni jak nie mogła ich potem wyrównać. Wkurw totalny. :evil: Całe szczęście, że operator ładowarki to był łapski chłop i po dwóch godzinach zadzwonił do szefuncia, że woda i olej się prawie gotują, co szybcikiem doprowadzi do awarii. :wink: Po części to prawda. Słowa te przezwyciężyły w nim chęć do nieuczciwego zarobku i odwołał ładowarkę. :)

Najlepsze w tym, że wszystko przedtem obgadałem z „operatorem”, który jako jedyny do tej pory powiedział mi „ dosyć gadania, bo kasa ci leci.” :o On to też doradził mi aby wziąć 20 tonową spycharką na gąsienicach, która co prawda jest droższa ale za to o wiele wydajniejsza i co ważniejsze spycha na „gładko”. :) Doradził też aby jutro już na samym początku dać operatorowi w łapę, to będzie zasuwał jak obłąkany, mając głęboko w d…e interes szefa. :oops: To była moja pierwsza łapówa, no ale przecież żyjemy w Polsce i tak się tu przecież robi interesy i kręci wały. :lol: Poza tym uważam, że danie komuś w łapę poniżej miliona złotych wcale nie jest przekupstwem. :wink: Zdjęcie poniżej zostało wygrzebane gdzieś w Internecie i przedstawia prawie identyczną koparkę.

 

http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/spychacz1ostateczny.jpg

 

To 20 – to tonowe monstrum kosztowało mnie 120 zł za godzinę plus 200 zł dojazd (utargowane z 300). :-? Tego dojazdu nadal nie mogę zrozumieć. To tak jakbym sobie życzył od jakiegoś supermarketu zwrotu kosztów dojazdu dlatego, że u nich chcę zrobić zakupy.

Dobrze, że wziąłem sobie na ta okoliczność 2 dni urlopu. Dzięki temu mogłem przypilnować aby praca trwała cięgle i wiedziałem ile odliczyć za przerwy. 8)

 

Już na początku zadałem mu pytanie czy ich boss płaci im motywacyjne, bo ja z chęcią takie bym wypłacił za efektywną, sumienną pracę. 5 godzin później 600 m3 zostało piknie rozplantowane. Jakoś teraz tak dziwnie, płasko. A jakich smaczków się o ich pracodawcy przy tym nasłuchałem…

 

Na przykład :

 

- przerwy śniadaniowe musza odrabiać, :o

- naprawa i czyszczenie sprzętu płacone jest po połowie,:o

- ostatnio odchodzi od niego masa ludzi wyjeżdżając za granice lub szukając pracy gdzie indziej :o

 

i najlepsze :

 

- jakiś czas temu operator poprosił go o to, aby ten zawiózł go do ślubu jego wypasiony „merolem”. Ten odpowiedział, że owszem ale to kosztuje 500 zł. :o Bez komentarza. :evil:

 

Byłem tez świadkiem rozmowy jaką przeprowadził szefuncio z operatorem. :) Dało się wyczuć, że jest bardzo zdziwiony, że tak szybko się uwinął oraz co potwierdza moja niechęć do niego i podejrzenie, że to naciągać. Wypowiedziane przez niego słowa ” … ta firma ma zarabiać na siebie” umocniła mnie tylko w tym przekonaniu. :x Sam operator powiedział, że to samo mógłby robić kilka godzin dłużej, bo on ma przecież kilka biegów, jedynką też można jeździć :)

Sumując wszystko do kupy, to pozbycie się problemu z nadmiarem gliny kosztowało mnie 920 zł. :( :D

 

Teraz małe podliczano:

 

- wykonanie wykopu 1 800 zł

- wykonanie przekopu pod wodę i odprowadzenie drenażu 300 zł

- wykonanie drogi 9 000 zł

- rozplantowanie gliny 920 zł

______

12 020 zł

 

To jest o wiele więcej niż w ogóle mogliśmy przypuszczać. :( Dobrze, że chociaż droga się sprawdziła i jak dotąd nie było z nią większych problemów. Wielu z naszych dostawców miało na poczatku wielkie obawy czy uda im się pod nią podjechać. :p

 

 

W między czasie wykonaliśmy wykop na głębokość 70 cm wzdłuż drogi pod przyszły prąd. :lol: Tym razem wzięliśmy inną firmę, która u nas tj. tam gdzie teraz mieszkamy- jeszcze :), kładła jakiś kable telefoniczne. Właściwie była to dla nich fucha za którą zgarnęli 300 zł. Jeżeli wziąć pod uwagę ilość potrzebnego czasu jaki należałoby poświęcić na wykonanie tego samego ręcznie, studiując łopatologię w praktyce, to była to prawdziwa okazja. :D A tak dwie małe kopareczki uwinęły się ze 115 m odcinkiem w ok. 4 godzinki.

Nasuneło mi się także takie spostrzeżenie, że wszelkie roboty ziemne wykonaliśmy na czarno. Szara strefa kwitnie. :wink:

 

http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/kopareczki1.jpg

 

http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/koparkidwie.jpg

 

Dołek już czeka. Szkoda, że elektrownia póki co nie chce postawić skrzynki z licznikiem.

Trzeba uruchomić znajomości, może to coś pomoże. :wink:

 

Ostatnio mamy kilka naglących spraw – nadal nie mamy dekarza, mamy 6 ofert na okna, co jeszcze bardziej pogarsza sprawę z wyborem tej właściwej oferty, kolektory słoneczne także do wyboru. Niby wszystko nam pasuje, tylko ceny są ciut wyższe niż zakładaliśmy i dlatego trudno się zdecydować. :cry:

 

Pogoda zrobiła się tak upalna, że kilka minut na słońcu wysusza nas na wiór. :roll: Nie oznacza to wcale, że budowa stoi, od 09-06-2006, nasi budowniczowie, po umówionej, choć skróconej przerwie ponownie wkroczyli w nasze progi. :lol:

 

http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/scianyparterdzien32.jpg

 

http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/scianyparterdzien31.jpg

 

http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/scianyparterdzien3.jpg

 

W pięć dni zajęło im postawienie wszystkich ścian i kominów. :D

 

http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/parter5dzien2.jpg

 

http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/parter5dzien3.jpg

 

http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/parter5dzien4.jpg

 

Tym razem nadproża tzw. L-ki zamówiliśmy gotowe. Wychodzi porównywalnie cenowo jakby miały być one wykonane w sposób tradycyjny ( czytaj lane ), szczególnie jeżeli weźmie się pod uwagę fakt, że zakupujemy je bez podatku. :oops: Poza tym nie mogę patrzeć jak ciągle tną mi moje deski na coraz to krótsze kawałeczki. :evil: Leśnika to boli, naprawdę. :lol:

Apropo desek to nasz Henryk zapowiedział, że będzie potrzebował ich jeszcze z metr i do tego 0,2 m3 obrzynów na schody. Zwariować można. :x Na działce w koło domu znajduje się teraz całkiem sporo materiału. Wszystkie potrzebne pustaki i część cegieł już tylko czeka na wykorzystanie. Podobno są teraz straszne problemy aby te materiały kupić - magazyny puste :o . Ceny także podskoczyły horrendalnie. My na szczęście mamy już wszystko z grubsza zakupione. :)

 

http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/skladzikmaterialowy.jpg

 

Moja żoncia już któryś raz zmienia zdanie na temat wielkości naszego domu. Raz jest za duży, innym razem za mały. To samo z oknami. Kobietą nigdy nie można dogodzić, ale starac się trzeba. :wink:

Może to ten wiek. Jak są smarkate to wszystko im pasuje lub jest obojętne, a jak przekroczą pewna granicę, to już wiedza czego oczekują i zaczynają wymagać. Jak na to spojrzec z innej strony to jest to budujęce, że mnie wybrała 8) 8) 8) .

I nie myśl sobie Małgosiu, że robię tu aluzje do obchodzonych dwa dni wcześniej urodzin. Jeszcze raz wszystkiego naj ... :D

 

Małgosia to taki pracuś, że cały czas by tam coś sprzątała i przekładała. Siedziałaby tam też do późna w nocy żeby tylko ktoś nie zwinął jakiejś cegły. Byłby z Niej dobry kierownik budowy i cieć w jednej osobie. Na nieszczęście szybko się denerwuje. Jak widzi jak nasz materiał np. pustaki jest „niszczony”, tzn. dopasowywany do potrzeb przez budowlańców to Ją chyba krew zalewa.

Jak napiszę to może zrozumie i weźmie to do siebie.

MAŁGOSIU KOCHANA NA BUDOWIE NIGDY NIE DA SIĘ WSZYSTKIEGO WYKORZYSTAĆ, ZAWSZE SĄ JAKIEŚ ODPADY. Tak samo trzeba brać poprawkę na szkody od małoletnich idiotów, którym niszczenie cudzej własności sprawia przyjemność. :x

Jeżeli już jesteśmy przy „przyjemnościach” to można wspomnieć od wylaniu wody z wiadra z piwnicy, wyrzucenie zebranych wcześniej do wora śmieci, rozsypanie pół worka wapna i zapchanie tymże przewodu wentylacyjnego. :x :evil: Więcej grzechów nie pamiętam.

Aby trochę ograniczyć chodzenie przez naszą działkę dostaliśmy pozwolenie od dyrektora szkoły na załatanie dziur i wysmarowanie płotu jakimś brudzącym świństwem. Wiadomość, że chcemy to zrobić bardzo go ucieszyła. Dodatkowo obiecał, że na apelu szkolnym jeszcze raz przypomni gdzie znajduje się teren szkoły, a gdzie prywatna posesja. Chociaż na jakikolwiek rezultat nie wierzę. :cry:

 

Dziś 15-06-2006r. udało się mam pozałatać wszystkie dziury w płocie w liczbie sztuk trzy. 8) Dodatkowo na przeważającej części wysmarowaliśmy płot spalonym olejem silnikowym. Od tego momentu przestaniemy płoszyć intruzów. Jak chce baran jeden z drugim przełazić, to proszę bardzo. :p Na proszek do prania od nas nie ma taki co liczyć. Oby odwetu nie było. :-?

 

Trawsko rośnie mam na potęgę. Jakiś czas temu wystąpiliśmy z wnioskiem o dotację z Unii Europejskie na nasze pole i teraz powinniśmy już kosić zielsko. Na szczęście znaleźliśmy rolnika, który mam wykona tą usługę i jeszcze zabierze dla siebie siano. Początkowo chciał nam nawet zapłacić, ale dla nas byłaby to już przesada. :D Przecież dzięki niemu pozbędziemy się kłopotu, a pieniążki i tak zgarniemy. Tylko rolnikiem być. 8) Rozebraliśmy resztkę płotu, zebraliśmy drut kolczasty, usunęliśmy samosiejki. Teraz koszenie pójdzie mu lżej. To wszystko, łącznie z reperacją w/w płotu zajęło nam 5 godzin. Dzień dobrze wykorzystany. W święta najlepiej się pracuje. :oops:

Już od zeszłego roku planowaliśmy z Małgosią pobaraszkować w tym buszu zieleni. Teraz trzeba się pospieszyć. Właściwie po co czekać ...

 

 

Cdn.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...