kropi 26.12.2008 18:11 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Grudnia 2008 Dziś tak nie-budowlanie zupełnie (no, prawie) No bo Święta, jak co roku tradycyjnie zaczęły się we środę 24 grudnia i na tę okoliczność postanowiliśmy rodzinną Wigilię urządzić w naszej chałupce. Fajnie. Od czego zaczynamy? Ano choinka - naturalna, naturalnie, do tego w donicy, coby po recyklingu służyła jako sadzonka (dostałem stosowną instrukcję, jak jej tym razem nie zamordować, jeśli kto ciekawy to opowiem), sprzątanie na 3-biegu (tu niezastąpiona Małżowinka się wykazywała), zaopatrzenie (dobrze, że wcześniej pokupowałem różne szpeja, bo w ostatnie dni widziałem kolejkę przed wjazdem na parking do nieszkodliwego na co dzień pod tym względem Leclerca) - pierwszy raz Wigilia u nas, zawsze u Rodziców a wcześniej u Babci - na szczęście Mama dzielnie czyściła śledzie i organizowała pierogi, bo byśmy nie dali rady. No i fajnie było, tak jakoś - inaczej, no po prostu jakbym w obce kraje wyjechał, tak było niecodziennie, i potem oglądając zdjęcia pomyślałem sobie, jaki ten nasz domek ładny, czego może na co dzień się już nie zauważa, bardziej zwracając uwagę na detale i duperele w stylu listwy, gładzie, farby... a jak się potem na to spojrzy tak z boku to na prawdę jest miło i.. i.... no i taki człowiek sie robi dumny, że taki ładny domek sobie postawił. Wczoraj też miały miejsce pierwsze nie-budowlane czynności upiększające - a mianowicie po długiej przerwie zalałem w końcu akwarium. Wygląda niesamowicie, choć na razie sama woda, piasek i roślinki (większość rybek padła po tym, jak niejaki Staś wsypał coś do akwarium tymczasowego, a potem nakarmił pozostałe rybki całą zawartością pudełka z pokarmem... ) Nie wiem co to było, dość że pewnego pięknego dnia wracam ci ja do domu, a tam cała niemalże załoga zbiornika pływa sobie elegancko brzuchami do góry... Zostały 3 rybcie, w 100 litrach będą miały jak w oceanie. Taka mała dygresja do rzeczy, które się sprawdzają, a mianowicie bardzo chcę pochwalić listwę przypodłogową z wyjmowaną środkową częścią, w którą można wpuścić kable. Potrzebowałem mianowicie zasilania do tegoż akwarium i gdyby nie ta listwa, trzeba by było albo listwę (inną) odrywać, albo ryć ścianę. A tak - 10 cm odwiert podścienny i reszta we framudze oraz wspomnianej listwie - do tego gniazdko natynkowe i szafa gra Do tego listwa plastikowa jest o wiele łatwiejsza w utrzymaniu niż MDFowa czy drewniana (mieliśmy obie w mieszkanku i zawsze coś właziło między nie a ściany, do tego odskakiwały od zatrzasków, co było irytujące). Pewnie trzeba by akrylować, a to dodatkowa robota. W ogóle to też sprawdza się jak na przeprowadzkę jest tak nie do końca wykończone wewnątrz (my np. nie mamy kompletnej ościeżnicy w łazience, między innymi, no i to też uratowało ścianę przed pruciem) bo nie znam nikogo (jeśli znacie to dajcie znać, chętnie poznam) kto tak zaprojektował sobie chałupę, że już nic nie chciał zmieniać. Nie mówię tu o przestawianiu ścian ale właśnie o duperelach - a to puścić kabelek, a to gniazdko, żyrandolek przestawić - takie rzeczy wyłażą w praniu, chyba że projektant jest jasnowidzem A co mnie wkurza? Obecnie np. to, że rury od DGP z wielkim zapałem ogrzewają stryszek (komu to potrzebne?) a z anemostatów powierze wylatuje owszem ciepłe, ale kudy mu do tego żaru, który bucha z kratek w czopuchu? Nikt mi nie mówił, że oryginalne "ocieplenie" tych rur ma charakter głónie marketingowy i że trzeba je będzie dodatkowo opatulać - własnie się zastanawiam, czym i jak to zrobić? Może jakieś sugestie? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
kropi 30.12.2008 17:06 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Grudnia 2008 Wrastania ciąg dalszy... Przyszli pierwsi goście (po Rodzicach, naturalnie ) - posiedzieli, pojedli, popili, pochwalili, pospali - i też tak chcą, zaczęli szukać ziemi . To chyba najlepsza rekomendacja, skoro zatwardziali dotychczas "szufladowcy" zmieniają opcję po osobistej inspekcji A w domku kolejny upgrade - zakupiłem baterię wannową, zamontowałem "temi rencyma" i wreszcie można się kąpać... tym nie mniej - co było łatwe do przewidzenia - na potrzeby mojej szanownej Połowinki 120 l to też mało. Dobra rada dla lubiących kąpielowe pławienie - zainwestujcie w pompę ciepła, zwróci się w kilka miesięcy Dzięki niezawodnym Czytelnikom mam już sposób na uszczelnienie systemu ogrzewania, tym bardziej że teraz jak chwycił mrozik, drewna idzie prawie 2x więcej - 2 spore koszyki czyli pi razy ucho jakieś 0,1 mp na dobę, do tego - jak już pisałem - robi się coraz bardziej mokre bo sięgam do coraz niższych warstw, np. dziś wrzuciłem 3 kłody, które rozpalały się dobre 1/2 godziny . Przez niecałe 2 m-ce przy temperaturach ok. zera poszło tak na oko ze 3-4 metry (zakładając, że kupiłem 10, z czego w zeszłym roku wykonawcy zużyli z metr, od 10.11 zniknęła już ponad 1/3 zapasu z piwnicy). W odwodzie mam tegoroczne 6 kubików "na polu" ale to drewno jest raczej mało suche z założenia, więc chyba kominiarz będzie miał sporo roboty tej wiosny... Dziś wtargałem kilka kłodek, niech obeschną, jutro je domieszam do tego piwnicznego zakalca, zobaczymy co wyjdzie. Tak czy siak - przy takim przerobie koszt ogrzewania drewnem wynosi jakieś 450-500 zł/miesiąc - jak to się ma do innych źródeł? Nadal nie ma jeszcze sterowników do podłogówki, ale pojawił się pierwszy z trzech planowanych promienników - 2kW sprzęt EWT, który poza sporymi rozmiarami w zasadzie nie ma wad - cichy, super wydajny, nie śmierdzi, IMHO lepszy od konwektora bo to ciepło faktycznie "czuć" na skórze, zanim powietrze się nagrzeje, tak jak to z kominka - goście spali w salonie vis-a-vis piecyka i przy temp. powietrza ok. 20 stopni było im za ciepło pomimo, że przyzwyczajeni do blokowych 25 stopni... promiennik daje podobny efekt, oczywiście słabszy, ale i tak przyjemnie. Oprócz tego w kilkanaście minut podgrzał nam (i dzieciom) sypialnie z 17 do 20 stopni pewnego dnia, gdy wróciliśmy zbyt późno, by rozpalić w kominku na czas. Ogólnie polecam, choć może 2kW to trochę dużo na te kilkanaście metrów powierzchni. Tak więc grzejemy kominkiem na okrągło, a przy wiekszych mrozach lub dłuższych przerwach w dokładaniu wspomagamy się ww promiennikiem i farelką (w łazience). Temperatury w środku od min. 17 w sypialni do max. 24 w salonie, ale staram się nie przekraczać 22 na dole, bo i po co tak hajcować... Coś się rozpisałem o tym grzaniu Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
kropi 07.01.2009 18:10 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Stycznia 2009 No i przyszła zima - słupek za oknem zatrzymał się na -18 i wszystko wygląda jak w rosyjskich dobranockach - aż żałuję, że nie mam pod ręką żadnych fotek z naszej wichurki i okolic, bo widoczki codziennie oglądam przepyszne. W niedzielę jadę na giełdę oglądać... rybki - na razie wpuściłem to, co się ostało z pogromu przeprowadzkowego - glonojada szt. 1 i neonka, szt. takoż 1. Na 100 litrów trochę mało, trzeba im dokupić jakiegoś towarzystwa. Za to akwa wygląda cudnie, tak się jeszcze bardziej domowo zrobiło w tym domu naszym [tu powinna być fotka, wiem...]. Pomimo mrozów temperatura w domu utrzymuje się na poziomie ok. 20 stopni, tylko na noc w sypialniach na wszelki wypadek podłączamy elektryczne promienniki (jeden przywiozłem az z Częstochowy, bo w Łodzi zabrakło ), tylko drewna idzie trochę jakby więcej. Szybko kurczą się zapasy piwniczne, została mniej-więcej połowa. Ogólnie to tak sobie siedzimy i planujemy, popijając herbatkę z prądem, co by tu jeszcze... jak na razie tylko w sferze teoretycznej, ale np. drzwi na górze to by się przydały. Trochę by się łatwiej ogrzewało sypialnie. Ze sfery praktycznej to założyłem kinkiety (plafony) ale mi się blank nie podoba światło, jakie dają - i kombinuję co wzamian. Wkurza nas tylko fetorek szambowy pojawiający się w łązience, i to z najmniej spodziewanej strony - bo zawiewa z wentylacji Nie mam pojęcia, jak to się dzieje, bo ani wywewki nie ma w pobliżu, ani żadnego połączenia z tego co pamiętam też nie robiłem na tej linii Dziwna to sprawa i męcząca cokolwiek. A tak w ogóle to świetnie mi się śpi w temp. ok. 18-19 stopni na nowym materacu pod nową pierzynką - nie pamiętam już, kiedy ostatnio się obudziłem w nocy (w bloku to był standard, po 1-2 razy co noc), zasypiam jak dziecko i budzę się, jak muszę (czyli jak zadzwoni budzik po raz 3. i żonę to zaczyna wkurzać, więc mnie wykopuje ). Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
kropi 05.02.2009 22:17 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Lutego 2009 I ani się człowiek nie obejrzał, a tu mija trzeci miesiąc naszego pomieszkiwania na wichurce. W sumie to tak się przyzwyczailiśmy do nowych okoliczności przyrody, że w sposób zupełnie naturalny korzystamy z łazienki górnej lub dolnej, prysznica lub wanny, zmywarki, no a przede wszystkim przestrzeni - choć tu jeszcze liczę na pewną poprawę po przyjściu cieplejszych dni i możliwości wyciekania "na pole" ile wlezie. Z tym "polem" to osobny temat, bo jak tylko pojawi się jakaś kasa to trzeba będzie pomyśleć nad tarasem (na razie wychodzi się na europaletę z widokiem na pety i kilka pustaków, tak dalej być nie będzie!) i szeroko pojętym zagospodarowaniem tego ugoru, do czego z mizernym jak na razie skutkiem próbuję przekonać koleżankę Małżonkę. Ale to na wiosnę, na razie hibernacja i prace porządkowe wewnątrz. Korzystając z urlopu założyłem w końcu lampki w salonie i powiesiłem jakieś stosy obrazków (BTW gdzie się to wszystko tam zmieściło?) a przy okazji - wszystkie psy z okolicy na nieszczęsnych tynkarzy, którzy za moje własne pieniądze zrobili mi rumuński bunkier atomowy - po tym jak wygiąłem kilka gwoździ bezskutecznie próbując wbić je w twardą jak granit skorupę poszedłem i kupiłem gwoździe hartowane. I kilka z nich nawet udało mi się wbić, część popękała (sic!) a część oddaliła się w nieznanym kierunku z prędkością naddźwiękową. Nigdy więcej gwoździ, znów jak w blokach jestem skazany na kołki. Dziś wielki dzień - ruszyła podłogówka, jak na razie temperaturka jest zacna, do tego przyjemnie grzeje w stópki - młodszy syn lata na bosaka i nie daje sobie przetłumaczyć konieczności noszenia kapciuchów, a przeziębiony i kaszle. Wprawdzie po podliczeniu kosztów prądu jak na razie jestem lekko podłamany, bo bez ogrzewania wychodzi mi prądu za 10 zł dziennie, sam nie wiem na co. Choć bez kominka tak dziwnie jakoś i łyso, ale chcę przetestować te kable jak to chodzi, żeby się nie stresować na wypadek wyjazdu. No i jeszcze o kryzysie, wszędzie straszą i wieje grozą - a mnie to jakoś nie rusza, bo w sumie dopiero teraz rata doszła do wysokości jaką miałaby już 2 lata temu, gdybym kredyt brał w złotówkach (nie powiem, że nie boli - boli jak cholera) a kredyt jest na 30 lat i franio jeszcze wiele razy będzie się bujał. Żałuję tylko, że nie zacząłem sprzedawać mieszkanka o ten miesiąc wcześniej (no, może 2) - w złotówkach stracimy może z 10% ale w walucie to już prawie 50% - plan był chytry aby kredyt spłacić w czasie gdy franio latał w okolicach 2 zyli, no ale było-minęło, teraz to tylko płacz i płać jak ci się latyfundiów zachciało Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
kropi 21.02.2009 14:10 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Lutego 2009 I znów kolejny, trzeci już miesiączek wiochmeńskiego zycia za nami. Żona wierci mi dziurę w brzuchu o terenówkę - jak do tej pory tylko raz zagrzebaliśmy się na tyle, żeby nas sąsiad musiał wyciągać swoim pick-upem, ale po każdym większym śniegu pojawia się pytanie: wyjadę-nie wyjadę... Czasem wydaje się, że jest super, że już się człowiek wita z gąską - i tu nagle telefon: "Pawciu, zagrzebałam się... ". No i w tył zwrot i dawaj wyprowadzać Mondeusza ze śnieżno-lodowej pułapki. A wiosna za pasem, a wiosną, wiadomo - roztopy, błotko, i powtórka z rozrywki, tylko w bardziej brunatnej odmianie. Przy okazji potwierdza się fakt, że im trudniejsze warunki zewnętrzne, tym się ludziom łatwiej dogadywać - po 3 miesiącach jesteśmy zaprzyjaźnieni dość blisko z jednymi sąsiadami, z innymi znamy się po imieniu, wozimy nawzajem dzieci do szkoły, za ich pośrednictwem poznajemy kolejnych, bardzo fajnych ludzi, których wcześniej nigdy nie spotkalibyśmy - i każdy chce pomóc - a to autko poszukać, a to wypytać o przedszkole, a to podholować w razie czego... jak ja się im wszystkim odwdzięczę? Oczywiście o jakiejkolwiek kasie mowy nie ma, chyba by mnie pobili... Właściwie to mi nawet te trudności nie przeszkadzają, ok, spóźnię się do roboty raz czy drugi (i tak za długo tam siedzę), ale poznaję świat, który uznałem już za dawno zaginiony, gdzie człowiek człowiekowi nie-wilkiem a zwykłe "dzień dobry" nie znznego wcześniej sąsiada okraszone szerokim uśmiechem poprawia humor na resztę dnia. W tym tygodniu dotarł wreszsie ksiądz po kolędzie, na początku wszyscy w lekkim stresie - a po chwili siedzieliśmy i gaworzyliśmy na pełnym luzie, ksiądz przywędrował tu z naszej poprzedniej parafii więc jak się okazało mamy kilku wspólnych znajomych, do tego jest niezłym zapaleńcem i jeszcze mu się sporo chce. Zauważyliśmy też z Żonką, że nam się trochę termostaty poprzestawiały - teraz w robocie nagminnie skręcam kaloryfery i otwieram okna, u Tesciów, gdzie zwykle czułem się ok (a Żona marzła) teraz obojgu nam jest za gorąco. Wot, ciekawostka. Z prac wykończeniowych to jak na razie jesteśmy o krok od uregulowania zaległości finansowych wobec wykonawców, a na pierwszy ogień idą drzwi na pięterku - siedzi człowiek w wannie i marznie, pomimo wstawionego promiennika - tak dalej być nie będzie, beton zamiast lustra zawsze można pomalować, a pustej dziury nie da się zakryć tak, żeby nie wiało... punkt drugi to tarasik. Tak więc mamy na co zbierać Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
kropi 23.04.2009 22:37 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 23 Kwietnia 2009 Ile to już bedzie? Ano po mojemu to prawie pół roku Jezu, jak ten czas... Jeśli komuś się wydaje, że prace kończą się z chwilą zakończenia budowy, to jest radosnym optymistą, albo kupił gotowy, na bieżąco utrzymywany dom. W samej chałupie jest sporo rzeczy do dokończenia, ale na razie pilniejsze wydaje nam się to, co na zewnątrz - taras, elewacja (ponoć najlepszy czas na to), jakiś tam daszek nad wejściem - na szczęście w związku z obniżeniem stóp procentowych i jeszcze jakimś tam ruchom, których nie do końca rozumiem - rata kredytu wróciła do normalnej wysokości sprzed tego całego zamieszania, co pozwala na jakieś rozsądniejsze gospodarowanie finansami, choć i tak cięgiem jedziemy na debecie. Ogólnie to jestem pozytywnie zaskoczony niskimi kosztami utrzymania tej chałupki. Jak na razie, po zmianie licznika czyli jakoś od grudnia - wydaliśmy w sumie niecałe 9 stówek na prąd plus poszło jakieś 8 mp drewna, powiedzmy że razem ciut ponad dwa tysie... to połowa tego, co mielibyśmy samych opłat w o połowę mniejszym mieszkanku w bloku, nie licząc prądu i gazu. Inna sprawa, że za chwile nadrobimy "funduszem remontowym" - no ale coś za coś. Za to dzieciory większość dnia spędzają na powietrzu, przez te pół roku jedynym poważnym problemem zdrowotnym było zapalenie ucha u starszego, no i teraz ja mam jakieś cuś z gardłem. Drażni mnie syf po budowlańcach, poniewierające się dechy i stemple (muszę je w końcu pociąć, będzie na ognicho albo do kominka), piach i błoto tam, gdzie powinny być dróżki i zjazd do garażu - wiem, nie wszystko na raz... no ale mnie drażni :-/ Co nie zmienia faktu, że ogólnie to in plus, a teraz, jak się cieplej zrobi, to wreszcie się człowiek dowie, po co ten dom stawiał Pozdrawiam wszystkich i życze wytrwałości, bo warto Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
kropi 20.01.2010 11:08 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Stycznia 2010 I znów, ani się człowiek obejrzał - zleciał roczek. A nawet ponad-roczek. Mieszka się fajnie, nawet bardzo, powoli zapominamy o tych wszystkich budowlanych "atrakcjach" choć nadal - jak kto pyta - doradzamy kupno gotowego domu lub budowanie całości z jedną firmą. Nawet, jak wychodzi drożej, to i tak jest taniej. System gospodarczy natomiast polecamy hobbystom, emerytom i innym osobom, dysponującym pokładami wolnego czasu, cierpliwości i żelaznych nerwów. Większość prac wewnątrz domu już wykonana - są drzwi w sypialniach (dużo łatwiej nagrzać, 10 minut pracy promiennika i jest ciepło), działa ogrzewanie podłogowe, chałupa jest otynkowana, jest taras śliczny drewniany i podjazd z kostki do garażu. Tam jeszcze trwają ostatnie działania - płytki, malowanie, takie tam. Przy okazji znów przyszło nam dopłacać do partaniny tynkarzy - wylewki, które wykonali na dole na szczęście nie pękają za bardzo, za to są nieźle pofalowane - trzeba było dolać samopoziomującej... I znów - czas, pieniądze, złość... na samego siebie najbardziej. Na drugi raz - tynki i wylewki z automatu, albo... a zresztą, na jaki drugi raz? Ja już więcej nie buduję... Wszystkie urządzenia działają jak należy, nic się nie popsuło - z wyjątkiem kabla zasilającego, radośnie wyrwanego przez operatora koparki. Na szczęście niezawodny pan elektryk przyjechał w ciągu pół godziny i naprawił. Gość znów ratuje mi tyłek, nie ma co - to naprawdę szczęście, że miał chwilę i był w okolicy. Trochę nie sprawdza się niestety bojler 120-litrowy o mocy 2kW - woda nagrzewa się baaardzo powoli, jak się chłopaki wytaplają i Żonka to już dla mnie nie starcza, przerzuciłem się więc na prysznic w łazience dolnej, tam jest 50-ka i jej 1,5 kW zupełnie wystarcza. Fajnym patentem jest podgrzewane lustro w łazience, faktycznie nie paruje, polecam. A jeszcze jeden numer Wam opowiem, jaki mi zrobili chłopaki od Wychowałka - to ta pierwsza ekipa, co to taka dobra niby miała być. Okazało się, że tylko w jednym przewodzie wentylacyjnym jest ciąg, reszta to atrapy... wiosną trzeba będzie wyleźć na dach i sprawdzić, co tam namotali - zakładam, ze przewody kończą się w wełnie a kominki służą wyłącznie za ozdobę... Swoją drogą to chamstwo, zwłaszcza że dom jest grzany kominkiem i wentylacja MUSI być sprawna. Jednak pan Janek, mistrz wykończeniówki, twierdzi że i tak nie jest źle, bo u jakichś gości musieli skuwać całą wylewkę, bo się sypała - sam piach. No i mam w końcu internet - rok czasu mi to zajęło, ale w końcu ubiłem biznes z kolegą - oni wzięli nasz były stół który u nas tylko zarastał kurzem, a on - szpec komputerowy - założył nam antenkę i routerek wifi. Dzięki temu połączenie jest stabilne, można oglądać filmy na youtubie, no i nie plączą się żadne kable, po prostu miodzio. Jedno, co zakłóca nasz spokój ciała i ducha od jakichś 2 m-cy to klatka z psami, którą sąsiad wywalił jakieś 30 metrów od naszych okien. Sąsiad mieszka w mieście, przyjeżdża raz dziennie nakarmić bestie i znika, i zupełnie nie trafia do niego argument, że ich szczekanie - czasem po kilka godzin bez przerwy - może komuś przeszkadzać. Od kiedy spadł śnieg jest trochę lepiej, ale nie wiem jak to będzie na wiosnę, do tego przy otwartych oknach. Mamy już kilka nie przespanych nocy za sobą, co zupełnie kłóci się z ideą mieszkania na wsi, "z dala od hałasu"... No a poza tym to jest nieźle, na wiosnę biorą się za asfaltowanie drogi - a to podstawa, bo jak na razie nie jestem w stanie wyjechać lekko obniżonym autem spod domem i jeżdżę starym chrunklem z dziurawymi progami, więc nie wiem czy nie skończy się na drugiej terenówce... choć w tym roku jest lepiej niż w ubiegłym, bo jeszcze nie musiałem parkować "bele gdzie", pod dom zawsze dojeżdżam. Zobaczymy jak będzie na wiosnę. Jeszcze co do kosztów - potwierdzam, "nieprawdą jest jakoby" ogrzewanie elektryczne było jakieś koszmarnie drogie. Podliczyłem wczoraj wszystkie rachunki za prąd i za ponad rok wyszło mi 3700 zł za wszystko - ogrzewanie, wodę, płytę kuchenną, no i światło. Do tego jakieś 1500 za drewno - razem całkowite koszty od listopada do stycznie wyniosły 5200, co średnio daje jakieś 370 zł/m-c. Czyli nieco mniej, niż sam czynsz za nasze M-4 i mniej więcej połowę tego, co szło na wszystkie opłaty. Daje do myślenia... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
kropi 24.02.2010 17:59 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Lutego 2010 Jeszcze tak a propos "czego żałuję, że nie zrobiłem": ano, żałuję, że nie poprowadziłem rurek do instalacji grzewczej i CWU po całym domu. Wiem, wiem... chwaliłem i chwalę tę elektrykę podłogową, ale tak sobie pomyślałem, że zawsze warto mieć jakąś alternatywę. Tak na wszelki wypadek. Powiedzmy - prąd drożeje 2x, upala się przewód w podłodze, i 100,000 innych nieszczęść sprawia, że kominek zostaje jedynym źródłem ciepła... Może to trochę katastroficzne myślenie - ale z drugiej strony: koszt poprowadzenia tych cholernych rurek wyniósłby może ze 2-3 tysiące zł. I spokój. Święty. W razie czego myk-myk, podpinamy, załączamy, odpalamy - i gra muzyka. Teraz, powiedzmy, że zapałałem nagłą miłością do ekogroszku - parter to pikuś - prowadzę rurki pod podłogą, czyli pod sufitem piwnicy i mam. Ale co z pięterkiem??? Orurowanie poddasza to wyższa szkoła gotowania na gazie, powiedzmy sobie szczerze - demolka w czystej postaci. Tak se człowiek siedzi i kombinuje. co by tu jeszcze sp.... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
kropi 10.02.2014 13:23 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Lutego 2014 No nie wierzę, po prostu nie wierzę... 4 lata od ostatniego wpisu? Dżiiiizas... W ogóle to trudno mi uwierzyć, że już ponad 5 lat od przeprowadzki, czas na pierwsze bieżące remonty - zaczęliśmy od odnowienia schodów, bo cokolwiek się powycierały, a później fachowiec będzie zajęty. Zapisać: NIE MALOWAĆ SCHODÓW LAKIEREM ZIMĄ. Przy zamkniętych oknach: smród. Przy otwartych: smród i zimno. Po 2 tygodniach jest jako-tako, ale nadal czuć. Bleee... Druga - nieco bardziej kłopotliwa od odrapanych schodów sprawa to oczyszczalnia. Zaczęła się przytykać biedaczka już jakoś na wiosnę łońskiego roku, ale lalim i sypalim jakieś szuwaksy, no niby niech będzie, że lepiej - oczko wodne wokół pokrywy szamba się zresorbowało, ale teraz totalny zonk - gówinka lecą z odpowietrznika aż miło popatrzeć, cała hydraulika bulgocze jakby rozwolnienia dostała, a to wszak 100% konstypacja. Szukam więc namiarów na sprawną ekipę od szamb z rozsączem. Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie... Z serii czego nie zrobiłem, a chciałbym - odkurzacz centralny. Koszty na etapie gołych murów znikome, graty można dokupić po czasie, a teraz bez odpalenia wiertła godnego Bruce'a Willisa i kolegów z Armageddonu - nic z tego. Polecam łaskawej uwadze kolegom i koleżankom właśnie budującym. No i mogłem był jakoś logicznie zaplanować miejsce na router do WIFI. Nie zaplanowałem wcale i było wiercenie przez styro i ciągnięcie światłowodu w listwie (tu z kolei polecam listwy przypodłogowe z kanałem na przewody). Do tego sygnał rozchodzi się tak jakoś leniwie. Ale działa. Marnie działają natomiast drzwi balkonowe z firmy OKNO. Zimą podwiewa, 2 skrzydła obkleiłem taśmą samoprzylepną (wiem, wiem... wiocha :-/ ). Brak możliwości regulacji. Pokombinuje jeszcze z uszczelkami. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.