Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

I jest już nas troje :)


-iva-

Recommended Posts

Jeśli wychodzicie z domu a ona zostaje to na razie tylko zasłonięcie okna pozostaje. Widać była szczuta no i trudno. Trzeba czasu i spokoju. Wasza metoda jest bardzo dobra. Innej nie widzę. Ona musi się zorientować, że kot to nie wróg, którego trzeba dopaść ale w pewnym sensie domownik. Fakt, że pies po schronisku chciałby się wybiegać to zrozumiałe. Dajcie jej taką możliwość na spokojnym terenie. Pies widać karny i mądry, słucha poleceń to powinien reagować na komendę: wracaj, do domu.

Jak widzi kota trzeba jej powtarzać: zostaw, nie wolno.

Na razie nie ma się co martwić, macie świetnego psa, tyle już rozumie i umie, że nie ma co się spieszyć. Nikt nie jest ideałem a ona ma tyle zalet.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 62
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Rzeczywiście - pies jest bardzo karny ! ;) Znowu zobaczyła kota - rzuciła się z wrzaskiem do szyby i ....na ostry krzyk męża : "zostaw - leżeć" przypadła do ziemi i ... zrobił się spokój :) Jest bardzo posłuszna i mamy nadzieję , że kilka tym tonem wypowiedzianych komend pomoże . Przeniosła się z pod drzwi balkonowych na drugą stronę pokoju - żeby nie widzieć kota i leży ;))) Oczywiście została pogłaskana i i pochwalona za spokój :)

Narazie kot miauczy pod oknem a pies co prawda uszy ma na sztorc , ale .......siedzi spokojnie . A my czekamy na dalszy rozwój sytuacji z nadzieją, że wygra chęć posłuszeństwa przed agresją :)))

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tyberiam ;) my też mamy :) ( za miękkie serce :)) - z uchem rozprawiła się wczoraj w momencie - kolejne dostanie już jutro . Dostała też ogromną kość - ale chociaż kościura pięknie pachnie - zupełnie jej nie interesuje . Żadne z nas jej nie karci - jedynie została głosem upomniana co przyniosło rewelacyjny efekt . Siedzi przed oknem i obserwują się wzajemnie - koty i pies - bez awantur :)))

Jedyne co to nie chce wracać do domu ze spaceru - ale powolutku , i na to przyjdzie czas . Psica musi poczuć , że nikt jej już w domu nie zamknie jak w boksie , i że spacery będą codziennie obowiązkową przyjemnością :))

Gdy w pełni przyjmie nasz dom za swój , a nas za "swoich" - to mamy nadzieję , że będzie już na zawsze szczęśliwym i radosnym psem ;)))

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na pewno. Ona pewnie jeszcze nie może uwierzyć, że to na stałe. Po takich przejściach trudno jej uwierzyć we własne szczęście. To cudownie, że są ludzie tacy , jak Wy. Jak widzę schroniska i całą resztę tego nieszczęścia to kocham ludzi, którzy dają szczęscie! Tak Was mało. No nic , nie marudzę. Dzięki i gratuluję jeszcze raz.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rację ma ten pan. Mojemu psu zajęło rok, żeby uwierzyć, że to już tak na zawsze będzie ciepło (z ulicy zszedł w grudniu), najedzono i bezpiecznie. Pół roku też minęło zanim pozwolił nam się objąć za głowę - wiadomo, jak zagrożenie to trzeba chronić głowę. Oj, musieliśmy zapracować ciężko na jego zaufanie, przy okazji nie rozpuszczając za bardzo. Podobny był do tej Twojej, tylko bardziej czarny:)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak sunia nabierze apetytu to dawajcie jej posiłki po spacerze, będzie chetniej wracała do domu. Albo przynajmniej jakiś wyjątkowy smakołyk po powrocie.

Co do kolczatki to mam duże wątpliowości, szczególnie teraz, w okresie kiedy ona nabiera do Was zaufania, te kolce wbijające się w szyję nie będą jej w tym pomagać.

W kwestii kotów - nie mam pojęcia, ale metoda przez Was stosowana wydaje mi się właściwa.

Co do jedzenia, to podobno żywienie psów trochę psim jedzenie, a trochę ludzkim jest nienajlepszym sposobem. W każdym razie skoro Wasz pies jest raczej niejadkiem, a chcecie ją odżywić po schroniskowej diecie, to ludzkie jedzenie powinno jej bardziej smakować (wszystkie psy, które znałam zawsze wolały ludzkie niż psie).

Gratuluję pięknej przyjaciółki i życzę powodzenia!!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kolczatkę doradzałem tylko na czas kiedy jeszcze ciągnie, sama sie zorientuje, że kiedy idzie grzecznie to nic nie ciśnie. To mądry pies. Co do jedzenia to większość psów lubi mieć jedzenie czymś polane, jeśli sucha karma to polać łyżką oliwy. Pomaga, wiem po moich gadach.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właściwie ta krótka opowieść nadawała by się na nowy temat, ale nie chcę zaśmiecać forum więc napiszę tutaj.Tym razem to nie iva , tylko jej małżonek bezpośredni uczestnik zdarzenia :D

 

temat: "wielkie i krwawe łowy"

 

Dzień trzeci z życia naszej przyjaciółki w nowym domu.

 

dzisiaj byliśmy na dłuuuuugim spacerze w lesie, jako że mieszkamy praktycznie w lesie więc korzystamy z tego dobrodziejstwa natury do woli.

Pies był cały happy okazując to czasami śmiesznym szczenięcym "brykaniem" i tarzaniem się w śniegu.Po ok. 1,5 godziny doszedłem do wniosku , że czas wracać do domu.Przy samym wejściu do domu jak zwykle było trochę problemów bo psica jak to już opisywaliśmy wyżej nie chce wracać do chałupy - ale udało się.

Po chwili okazało się , że nie byliśmy jedynymi przybyszami.Pod drzwiami tarasowymi prycupnął jak zwkle jeden z przez nas dokarmianych wsiowych kotów.

No i zaczęło się....

Dobrze , że mamy w salonie płytki w 4 klasie ścieralności.Pies mało szału nie dostał, że jakiś tam kot wlazł na jego teren i jeszcze żreć chce.Nic nie pomogło odciąganie psa ani tłumaczenia - dobiero dość stanowcze i donośne "zostaw" poskutkowało.Pies polazł na swoje miejsce i nie spuszczając z kota oka warcząc przy tym donośnie patrzył co będzie dalej.

Uchyliłem lekko drzwi balkonowe, wziąłem kocią michę i omijając warczącego psa udałem się do kuchni żeby ją napełnić.

Po chwili wróciłem i uchyliłem ponownie drzwi ( tylko mała szczelina ledwo się sam zmieściłem) i postawiłem michę na podeście.I to był mój błąd...

 

Szarża rozjuszonego "odyńca " - wstęp

 

Wielkie rozjuszone psisko ( 67 cm w kłębie) nerwowo nie wytrzymało - no bo jak to "na moim terenie" obcy kot i jeszcze ma żreć na podeście.

W tym momencie pies przeszedł samego siebie - jednym susem przeskoczył przeze mnie i uda ł się w pościg za nieborakiem.

 

Szarża rozjuszonego "odyńca" - live

 

Najpierw kot drąc się w niebogłosy rwał przed siebie ile sił - potem rozjuszony odyniec z głośnym i donośnym szczekaniem dawał za kotem a na końcu ja krzycząc już sam nie wiem na kogo, na dodatek w laczkach i krótkim rękawku.Trudno wyczuć które z nas było najgłośniejsze.

zaczęła się wielka gonitwa sezonu...

Kot nie głupi wskoczył przez małą dziurę do szopki i zapewne siadł na konstrukcji dachu i śmieje się z psa.

Rozjuszony odyniec przystąpił do nieplanowanej w tym terminie rozbiórki wyżej wymienionej szopki waląc wielkimi łapskami w jej ścianki aż wióry leciały.Konstrukcja się zabujała.

Juz prawie psa dopadłem - niestety teraz wiem co znaczy "starość to nie radość" .Mnie już biednemu piąty krzyżyk się powoli kłania więc gdzie ja do 2 letniego wielkiego , silnego i niezwykle skocznego psa.Oczywiście pies wydarł w bok i poszedł jak przecinak na ogród przystępując tym samym do jego wczesnej orki.A mi laczki z nóg pospadały i tyle mojego było.Wiedziałem , że nie mam najmniejszych szans z tą bestią więc pocwałowałem do domu zmienić odzienie.W locie złapałem krótką smycz i czym prędzej na teren " Wielkiej Pardubickiej".

 

Osaczenie odyńca:

 

Trudno powiedzieć jak długo jeszcze trwała wielka gonitwa, ale zapewne jakieś 15 minut - po śniegu , błocie, kałużach.Z ogrodu pod dom , jak ja z jednej strony tak pies w sekundzie z drugiej i tak w koło macieju. :( :(

Ta gonitwa nie miała najmniejszego sensu doszedłem więc do wniosku , że trzeba to zrobić sposobem - najlepiej myśliwskim.Rozjuszona bestia została więc zapędzona w najwęższy kawałek działki - przy śmietniku i osaczona poddała się. :D :D :D

 

Zyski:

 

kot uciekł

szopka jeszcze stoi

 

Straty:

 

Odzież do prania

Laczki do gruntownego mycia

zaorany ogród do grabienia

Pies do ponownego kąpania

a co najgorsze - ranny odyniec do opatrunku.

 

Chyba podczas przelatywania po stercie gruzu ułamała sobie kawałek pazura i krew się polała.Całe szczęście , że łapa cała.

 

Finał "wielkiej pardubickiej":

 

http://foto.onet.pl/upload/7/89/_587487_n.jpg

 

Kot siedzi na tarasie jak widać i żre sobie w najlepsze mając psa w 4 literach bo drzwi zamknięte a już uspokojony odyniec z zabandażowaną łapą - mrucząc pod nosem musi na to patrzeć i tyle.

 

http://foto.onet.pl/upload/24/75/_587488_n.jpg

 

Niemniej wydaje mi się , że szanse wzbudzenia w " odyńcu" o imieniu Jessi chocby odrobiny cywilizowanych odruchów w stosunku do kotów raczej spalą na panewkach.

No cóż będziemy się trudzić nadal, zwłaszcza - że ponoć cuda się zdarzają.Może i nam się przytrafi w najbliższej 5-cio latce :D :D :D

 

Pozdrawiam zabłocony przed kąpielą - ten szumnie zwany " PAN" a mniej szumnie - posługacz "odyńca"( bo jak można nazwać inaczej kogoś kto karmi, sprząta, głaska, wyprowadza na spacery , kąpie etc, etc, etc :D :D :D )

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To był chyba TŻ Ivy ale słuchajcie, dawno się tak nie uśmiałem, poplakalem się ze śmiechu a potem moja matka czytała i śmiała do łez. Jesteście cudowni. Takie podejście do nieplanowanych wydarzeń to ja rozumiem. No brawo, jeśli o nas chodzi (mam na myśli Forum) to chętnie czytalibyśmy o kolejnych wyczynach codziennie ale domyślam się, że Wy macie na ten temat odmienne zdanie. Tak czy inaczej opowieść wspaniała.Życzę dalszej pogody ducha i piszcie proszę na bieżaco co słychać. Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

:D :D :D ten tekst o "krwawej Jessi" pisał mój "połówek " - ja co najwyżej wierszyki pisuję - a teksty tego rodzaju to jego domena ;)))

 

Ale jak mi opowiadał co to się działo ( ja byłam w owym czasie w pracy ) - to też popłakałam się ze smiechu :))) choć "odyńca" oczywiście pożałowałam i koty też pożałowałam :))

 

A nasz cudowny "odyniec" dostawszy sztuczną kość powędrował na górę ( na poddasze) które nadal robimy i ........zakopał ją w resztkach kartonów :)))

 

Jest naprawdę niesamowita : :D :D :D

 

Sunia jest super pocieszna - ale kotów mi szkoda - karmimy je już rok , dwa z nich są na tyle zaprzyjaźnione , że godzinami siedzą na parapetach i do tej pory miały wstęp do domu (na "posiłki regeneracyjne"w czasach mrozów)a teraz..........:(

 

A sunia jest 3 dni - hmmm "dominantka" :))

 

Złamany pazur okazał się kontuzją drobną - już o nim zapomniała a o kotach ..hmmmmm chyba nie bardzo .......

 

No i ewidentnie się rozkręca :)) cos mi się zdaje , że ma mniej niz dwa lata bo zachowuje się momentami jak szczeniak :)))

 

Pozdrawiamy i oczywiście będziemy pisali o Jessi nadal . a czasem i o innych zwierzach (mniej lub bardziej zaprzyjaźnionych) :))

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli można, to dodam coś od siebie:

Na temat żywienia psów warto poczytać sobie na "dogomanii" - ilu ludzi tyle opinii, ale można coś dla siebie wybrać. Streścić się nie da.

Zamiast kolczatki proponuję obrożę uzdową "halti". Można ją kupić za 80 zł, można i za 16 zł - ja wybrałam tę druga opcję. Miałam podobny problem z dziewięciomiesięczną leonbergerką, która nie umiała chodzić na smyczy, a uciąg miała niezły! Halti pomogło i to prawie od razu. Tzn na tej obroży od razu chodziła ładnie, a powoli nauczyła się, że i na zwykłej też nie powinna ciągnąć. Przewaga tego ustrojstwa nad kolczatką polega na tym, że nie zadaje bólu - jest tylko niewygodna dla psa. Żeby uniknąć tej niewygody pies przestaje ciągnąć.

Co do kotów toproponuję jeszcze przekonać sunię, że widok kota to coś miłego, a nie tylko wrzesk właściciela "spokój" czy "na miejsce". Gdyby zaczęła kojarzyć widok kota na tarasie z jakimś niezwykle atrakcyjnym, tylko na tę okazję zarezerwowanym przysmakiem, to szybciej zaakceptowałaby intruzów? Ba, może zaczęłaby ich niecierpliwie oczekiwać, żeby dostać ten upragniony, w innych okolicznościach niedostępny smakołyk?

I jeszcze kilka banalnych prawd (przepraszam, jeżeli napiszę o rzeczach oczywistych): pies nie jest przywódcą stada, więc:

- nie wchodzi do domu pierwszy, tylko za właścicielem

- nie dostaje jeść, zanim właściciel czegoś nie zje,

- nie śpi w łóżku (wiem, wiem - nie wchodzi do sypialni).

Za to właściciel może wejść na posłanie psa, zabrać mu na moment miskę i pochwaliwszy oddać.

A sunia jest śliczna i na pewno wszystko zrozumie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki Agduś za nowe informacje. :D zawsze mile widziane.

 

dzień czwarty Jessi w nowym domu :D

 

Mimo wszystko powrócę jeszcze do dnia wczorajszego bowiem nastąpiły pewne zauważalne zmiany.Sunia zaczęła już prawie normalnie wchodzić do domu, co nas niezmiernie ucieszyło :D .Teraz mamy już nadzieję, że chyba w pełni zaakceptowała nas jak i nowy dom. :D Zaobserwowalismy również inne pozytywne reakcje psa.Psica nie jest już taka osowiała i bardzo chętnie przebywa w naszym towarzystwie, wręcz go szuka.Nie objawia się to tym, że lata za nami wszędzie i nie opuszcza nas na krok(jak to było na początku) lecz tym, że poprostu oczekuje od nas zainteresowania sobą i bezpośredniej bliskości, wykazuje również większą chęć do zabawy.Ten pies zadziwia nas każdego dnia czymś nowym .Wiadomo, że lepiej nie chwalic dnia przed zachodem słońca, bo różnie to bywa i mimo wczorajszego wybryku z "wielką gonitwą" zaobserwowaliśmy u psa wiele zmian i to bardzo pozytywnych.

Podczas spaceru coraz mniej " ciągnie" choć w chwili obecnej wyprowadzana jest wyłącznie na długiej 8 metrowej smyczy.Chcemy by na początku po tej schroniskowej niewoli pies miał odrobinę więcej ruchu.

Trudno określić czy to dobra metoda, może to i w przyszłości się zemścić i trudniej będzie nauczyć psa prawidłowego "chodzenia przy nodze", ale jak widzieliśmy ten przeklęty schroniskowy box to aż serce się kraje na myśl żeby w chwili obecnej z uporem maniaka tresować tego biedaka.

Z drugiej zaś strony za nic w świecie nie chcielibyśmy zmarnować psa,bowiem mądrość jego nie zna granic.Zaczynam wierzyć w to , że psica nasza ma w sobie dużą "domieszkę" krwi dobermana.

Niesamowita bystrość i karność, pies doskonale zdaje sobie sprawę z faktu , że coś zrobił źle i za wszelką cenę i wszystkimi możliwymi sposobami stara się "przeprosić" za dokonane zło.

Niestety pomału tracę wiarę w fakt, że pies kiedykolwiek zaakceptuje koty, widzę to po jej reakcjach na ich widok.

Agduś napisała -

"...Ba, może zaczęłaby ich niecierpliwie oczekiwać, żeby dostać ten upragniony, w innych okolicznościach niedostępny smakołyk? ..."

I właśnie tak jest :( - pies oczekuje tylko i wyłącznie na koty - to zajmuje jej znaczną część dnia.A smakołyk ma gdzieś :(

Pies uznaje rwnież pełną hierarhię ważności :

najpierw kot, potem pan , później pani, na końcu reszta świata :lol: :lol:

i tego chyba już nic i nikt nie zmieni, a pies raczej napewno.

Widzę to również dzisiaj , nawet w chwili obecnej, bo właśnie teraz schodzą się wsiowe koty na poranne jedzonko.Już nie mam psa.teraz jest tylko okno (parapet na którym wyleguje się bezczelnie najbardziej ufny nam obcy kot :D ) no i drzwi balkonowe przy których toczy się akcja "pilnowania" swego domu :D .ciekawe tylko kiedy zostaną zjedzone firany i zasłony, no i jak długo terakota w 4 klasie ścieralności utrzyma swój dotychczasowy wygląd :D

Całe szczęście, że nie żałowałem pieniędzy na klej do płytek ten z wyższej półki bo inaczej dawno już by ich nie było :D :D :D

Tu dobra rada dla tych ,którzy w przyszłości kupią albo lepiej zaadoptują psa "dzika" na koty - nie żałujcie kasy na dobry klej do płytek :D :D :D

Może gdyby to był tylko jeden kot, góra dwa, ale niestety od roku dokarmiamy 9 wsiowych kotów, które o różnych porach kręcą się po tarasie.Tak po prawdzie - wcale się temu biednemu psu nie dziwię, że właśnie tak na nie reaguje - bo jak zgodnie z prawami natury no i wielkim temperamentem naszego psa miało by być inaczej ?????Dla mnie to normalna i zrozumiała reakcja psa "na swoim".

Co innego jeden czy dwa koty domowe, do których z czasem przyzwyczaiłby się każdy pies, a przynajmniej by je chociaż tolerował.

Oczywiście zrobimy wszystko co tylko będzie możliwe żeby ją tego oduczyć, ale ja bardzo wątpię ,że kiedykolwiek coś się zmieni.Zresztą to nie pierwszy wielki pies w moim życiu.Już raz tak było - kiedy mieliśmy owczarka szkockiego Collie, która była niesamowicie przyjaznym psem dla wszystkich , również dla kotów.Ale tylko do momentu aż z wielkiego muru skoczyła na nią kotna kotka (nie wiem nawet dlaczego , bo pies jej nawet nie widział) i dość mocno zadrapała psa mimo ogromnej sierści jaką Collie posiada.Pies stał się mordercą kotów i nigdy już się tego nie dało jej oduczyć - kot był ponad wszystko - mimo , że bardziej mądrego, posłusznego i inteligentnego psa nigdy i nigdzie nie widziałem.O tym psie i jego życiu można by książkę napisać.

Tak więc reakcja na koty naszego nowego psa naprawdę nas martwi, choćby ze względu na jej własne bezpieczeństwo.Tak niesamowicie silny i skoczny pies przeleci przez 120 cm ogrodzenie jak strzała - próbkę tego już wczoraj widziałem jak podczas szarży "odyńca" potężna hałda śniegu i gruzu była klockiem Lego dla tej bestii. :D :D Całe szczęście , że kot poleciał do szopki a nie przez ogrodzenie jak to czasami robią.

 

Martwi mnie również fakt, że pies prawie nic nie je - już sami nie wiemy co robić, a pies jest zdrowy bo był przed oddaniem na badaniach u weta.

Zresztą to widac gołym okiem - że pies jest okazem zdrowia , a żreć prawie nic nie chce.Jedyne co toleruje to kocie żarcie i to w puszkach.

To by zołza jadła i to chyba w każdych ilościach :D :D

No chyba , że ten stwór ma dodatkowo domieszkę jakiegoś rysia w sobie, co chyba wcale by mnie nie zdziwiło obserwując jej reakcję łowcy i tą nieprzeciętną skoczność ,siłę i zwinność :D :D :D

Chyba wszystko zrobię żeby się dowiedzieć jakie rasy w niej siedzą , bo ta dziwna i niesamowita sylwetka psa nie daje mi spokoju.

Niby dużo z owczarka , ale gdzie owczarkowi do wysokości jej łap i tak zgrabnej i smukłej sylwetki typowej dla dobermanów.

no nic, czas z psem do lasu, zobaczymy co przyniesie ciekawego dzisiejszy dzień.

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli mogę coś doradzić w sprawie karmienia niejadka, spróbuj dać mu surowe mielone mięso wołowe (są paczki w cenach 4-5zł) wymieszne z suchym siemieniem lnianym i na wierzch polać trochę oliwą. Taka porcja jest jedzeniem zdrowym, kalorycznym i zawiera wlaściwie wszystko co potrzebne dla dobrej kondycji psa. Kup siemie lniane w większej paczce i dodawaj do posiłku raz dziennie 1 łyżkę stołową. Z oliwą tak samo , łyżka oliwy raz dziennie do posiłku. Pies będzie dobrze trawił i wzmocni mu się sierść, będzie ładna i błyszcząca.

W sprawie kota, jak już stwierdziliśmy ktoś go szczuł ale jeszcze jedna sprawa, taki pies pilnuje swojego terenu. Podejżewam, że gdyby na Wasz teren wszedł inny pies i stał pod oknem, byłoby to samo. To obrona terytorium. A pies piękny i tak już ma.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

dzięki tyberian za radę - skorzystałem ale bez powodzenia.Pies dziś pości - zbiesiła się suka jedna :D

Zadzwoniłem do weterynarza i opisałem sytuację - no i choć serce się kraje ale chyba będzie trzeba dostosować się do jego wskazówek.

Pies mało jadł, ale dopiero od dzisiaj nic nie je.

Powiedziałem również , że dziś zauważyłem, że pies trochę" luźno" się załatwia - więc kazali psu popościć trochę a szczególnie dzisiaj.

Jutro ma dostać tylko ryż z dodatkiem gotowanego mięsa - będzie jadła to dobrze, nie - to odczekać. I nie wydziwiać i zmuszać psa do jedzenia.

 

Dziś od rana pies przechodzi terapię nadpobudliwości , opanowywania nerwów, jak również szlifowania swojego temperamentu :D :D :D Bezczelny wsiowy kot mimo iż dostał ogromną michę żarcia, którą oczywiście wrąbał na poczekaniu bawi się w terapeutę siedząc już ładnych parę godzin pod drzwiami balkonowymi i szkoli mi psa. :D :D

Biedne psisko leży cały czas pod drzwiami nos w nos z kotem i kipi wręcz ze złości , że nie pozwolę mu zeżreć kota a przecież głód wielki skoro żreć nic nie chce. Jak już wcześniej pisałem nie mam psa, bo przecież w hierarchi wartości jako pan jestem dopiero na drugim miejscu.

Podziwiam cierpliwość psicy, bowiem od ładnych paru godzin nie reaguje na nic i leży jak zamurowana warcząc od czasu do czasu przy najmniejszym ruchu kota.

Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, przynajmniej będę mógł teraz wyciągnąć sobie trochę kopyta i poleżeć na mojej ulubionej sofie zanim kot sobie nie pójdzie w czorty i pies mi jej znowu nie zajmie.

A tak kochałem to miejsce, na którym mogłem sobie spokojnie poleżeć przy laptopie by wypisywać takie pierdoły na forum.

Szlag by to trafił, bo jak to stare przysłowie mówi - wszystko co dobre szybko się kończy :( :( :(

 

http://foto.onet.pl/upload/11/33/_587725_n.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...