alienka 20.03.2006 13:58 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Marca 2006 Niedawno bałam się ptasiej grypy. Tymczasem niebezpieczeństwo było tak blisko...Moja Kizunia, cudowny, mądry kot. Byłam pewna, że poradzi sobie zawsze i w każdej sytuacji. W poprzednim miejscu zamieszkania (kamienica w środku miasta) przez dwa lata koteczka wychodziła z domu nawet na kilka dni. Zawsze wracała. Kiedy się wyprowadziliśmy w grudniu byłam szczęśliwa na myśl, że moje koty będą miały swój teren, wprawdzie jeszcze nie ogrodzony ale będzie im lepiej - myślałam - niż w starym miejscu. Po dwóch miesiącach Kiza zaczęła wychodzić wieczorami z domu. Już pierwszego dnia przyniosła nam myszkę. Chciałam ograniczyć jej te wyjścia ale nie miałam serca zamykać kota w czterech ścianach widząc jak całym sobą pragnie wyjść na zewnątrz. Trochę sie na początku niepokoiłam (nowy teren) ale Kiza była niezawodna. Wracała! Mój cudowny kot! Wiedziała, o której rano wychodzimy do pracy i stawiała się w domu punktualnie. Tej niedzieli obudziłam sie o 9.00. Kizy nie było. Jeszcze bardzo się nie denerwowałam. Przecież kiedy mieszkaliśmy w Pruszkowie ginęła na długie dnie. Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam to czego nigdy nie chciałabym widzieć. Wolałabym szukać jej dopóki nie stracę nadziei, dopóki nie wytłumaczę sobie, że znalazła inny dom, cokolwiek. Niestety moja Kiza leżała nieżywa 2 metry przed oknem salonu. Na śniegu ślady walki. Dlaczego nie wdrapała się na ułożone obok cegły? Bestia tam by jej nie dopadła. I najgorsze - dlaczego nic nie słyszeliśmy ? - spaliśmy w salonie, dlaczego w pierwszej kolejności nie zadbaliśmy o ten cholerny płot?, dlaczego jej ulegliśmy i wypusczaliśmy z domu?. Czuję się winna po prostu. Najzwyczajniej w świecie czuję się winna bo zabrakło mi wyobraźni, bo ona cierpiała, bo nikt nie przyszedł jej z pomocą.To nie prawda, że koty są wyłacznie sprytne. Koty to również słabe istoty, które w zetknięciu z potwoem (mam tu na myśli to coś co ją zaatakowało - najprawdopodobniej pies) poprostu ginie. Musiałam o tym napisać. Wiem, że mnie zrozumiecie. Ja tak kochałam to kocisko... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
smartcat 20.03.2006 14:19 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Marca 2006 Bardzo, bardzo Ci wspólczuję. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
aha26 20.03.2006 14:24 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Marca 2006 rozumiem Cie i naprawde serdecznie Ci wspołczuje. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
zielonooka 20.03.2006 14:39 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Marca 2006 bardzo wspolczuje sama codziennie mam takie obawy ze moj kot nie wroci zagryziony przez psa lub zabity przez "czlowieka" ale... podejmuje to ryzyko bo uwazam liczy sie jakosc zycia (ciekawego, interesujacego a nie potwornie nudnego na kanapie w 4 scianach) a nie dlugosc... nie wiem, czy dobrze mysle, na razie uwazam ze tak... nawet za cene ze nie wroci kiedys... moze pomysl w ten sposob - moze Ci jakos pomoze? ze dla koteczki to ze nie siedziala w domu tez sie liczylo.... przykro tylko ze w taki sposob, z drugiej strony - tez nie wiem jak lepiej tak, czy np nie mniej bolesnie a duzo dluzej np. w wyniku jakiejs choroby... moze glupio gadam teraz ... na pewno widok kotki byl dla Was tez duzym wstrzasem Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
alienka 20.03.2006 14:49 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Marca 2006 Bronię sie tą myślą przed obwinianiem samej siebie: "kizunia była szczęśliwa, kochaliśmy ją, była wolna, swobodna, ona też nas kochała, tylko raz nie wróciła..."Za jakis czas nabiorę do tego dystansu ale dziś ciągle widzę ją bezbronną na tym obrzydliwym śniegu i jestem wściekła na siebie. Nawet gdybym przybiegła za późno ale przynajmniej próbowałabym ją uratować, może coś by się jeszcze dało zrobić...Ona tak nas kochała, ufała nam, czuła sie bezpieczna gdy byliśmy blisko. A przecież byliśmy blisko!!! I nie mogła na nas liczyć! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Zuza35 20.03.2006 15:10 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Marca 2006 bardzo wspolczuje sama codziennie mam takie obawy ze moj kot nie wroci zagryziony przez psa lub zabity przez "czlowieka" ale... podejmuje to ryzyko bo uwazam liczy sie jakosc zycia (ciekawego, interesujacego a nie potwornie nudnego na kanapie w 4 scianach) a nie dlugosc... nie wiem, czy dobrze mysle, na razie uwazam ze tak... nawet za cene ze nie wroci kiedys... moze pomysl w ten sposob - moze Ci jakos pomoze? ze dla koteczki to ze nie siedziala w domu tez sie liczylo.... przykro tylko ze w taki sposob, z drugiej strony - tez nie wiem jak lepiej tak, czy np nie mniej bolesnie a duzo dluzej np. w wyniku jakiejs choroby... moze glupio gadam teraz ... na pewno widok kotki byl dla Was tez duzym wstrzasem Nie wiem, mimo wszystko, czy mnie to przekonuje. Wiem, że kot to nie człowiek i ma inne potrzeby, ale nie wiem czy będę potrafiła tak do tego podejść. Jeżeli faktycznie kot zginie szybko to taki jest swiat i natura, ale jeżeli... NIE. Nie chcę tu tego kontynuować. Nie wiem czy Matylda będzie kiedykolwiek kotem wychodzącym. Alienko, współczuję bardzo. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
zielonooka 20.03.2006 15:51 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Marca 2006 Ja bron boze nie namawiam zeby ze swoich kotow robic koty wychodzace jesli one same do tego jakos szczegolnie nie daza Moj kot wybral wloczegostwo - nie moge zabronic mu siedziec w domu - wiem ze bylby nieszczesliwy sfrustrowany i zestresowany. A tak jest najszczesliwszym kotem pod sloncem Probowalismy zatrzymywac go w domu - maskara to byla, odmawial jedzenia wyl prawie jak pies dniami i nocami - ni chce skazywac kociska na cos czego nie chce - nawet za cene ze bedzie zyl krocej niz kot-kanapowiec;) i ryzykuje, trudno (juz 10 lat tak ) Na pewno sa to jednak trudne wybory Alienko - tak sobie mysle ze skoro nawet nie slyszeliscie odglosow walki - to calkiem mozliwe ze kotka zginela prawie natychmiast - i, mam nadzieje - nie cierpiała pozdrawiam cieplutko Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
tyberian 20.03.2006 18:04 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Marca 2006 Alienko bardzo mi przykro. To okropne gdy ginie ktoś kogo kochamy. Wiem, że to bardzo boli. Jeśli w jakiś sposób obwiniasz się o to co się stało, to może następnego kotka wypuszczaj do ogrodu tylko gdy Ty wychodzisz, tak jak z psem na spacer. Nie wiem, trudno radzić, jedno wiem, kot czy kotka powinny być sterylizowane, wtedy jest mniesze prawdopodobieństwo, że gdzieś je pogna instynkt. Jeśli będziesz już mogła wziąć innego kotka, to chętnie wtedy Ci pomogę. Moja matka szuka domów dla kotów w potrzebie. Na razie mogę tylko powiedzieć tyle, że bardzo mi żal, że tak się stało. Ona jest gdzieś za TM i niech śpi spokojnie. Trzymaj się, jesteśmy z Tobą. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
tyberian 20.03.2006 19:55 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Marca 2006 Jeśli będziesz się czuła na siłach to przeczytaj o tej sprawie Ryszarda Lwie Serce, może Ty a może ktoś ze znajomych może mu pomóc?http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=41055 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
zielonooka 20.03.2006 20:02 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Marca 2006 nooo a wiadomo ze Ryski to fajne są...alienko, moze to jeszcze za wczesnie ale ... moze warto pomoc innemu kotkowi? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
kofi 20.03.2006 22:41 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Marca 2006 Potwornie mi przykro alienko. (Boję się podobnej sytuacji, gdy moja kotka zacznie wychodzić w nowym miejscu...) Bardzo Ci współczuję Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
alienka 21.03.2006 08:03 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Marca 2006 Bardzo, bardzo Wam dziękuję za słowa otuchy. Wczoraj mój sąsiad mówił, że chyba naszego kota widział. I (wiem to nienormalne) ale jeszcze przez sekundę czepnęłam się nadziei po tym co zobaczyłam w niedzielny poranek. Tylko przez sekundę. Pomyślałam, może to nie Kiza, może to inny kot łudząco do niej podobny. Ale to była Kiza, to ją widziałam tam w ogródku, to ją dotknęłam bo w głowie mi się nie mieściło, że ona może być martwa. Kiza była wysterylizowana a mimo wszystko ten instynkt szwędacza nigdy jej nie dał spokoju.Jeśli chodzi o adopcję kotka, to jestem z tych, którzy by wszystkie zwierzaki przygarnęli. Mam jeszcze jedną koteczkę . Ma na imię...Alienka. Została podrzucona przez bezdomną kotkę na nasz balkon. Nigdy nie wychodziła na dwór. I teraz na pewno jeszcze długo, długo nie wyjdzie. Dopiero gdy uporamy się z ogrodzeniem i tylko w naszej obecności. Alienka zawsze sygnalizowała nam gdy Kiza czekała za drzwiami by ją wpuścić. Wydaje mi się, że Alienka bardzo za nią tęskni. Siedzi przy drzwiach tarasowych i patrzy w dal. Gdy to widzę....I mam babcię na wsi, która ma dwa koty i psa. Babcia ma 87 lat i coraz trudniej jej opiekować się nimi. Kiedy uporamy się z ogrodzeniem (już z babcią rozmawiałam) weźmiemy kotka Zośka. Zosiek wychowany na wsi nie pozwoli zamknąć się w domu a nie chcę by taki sam los go spotkał. W pierwszej więc kolejności muszę zająć się zwierzętami babci. Między innymi dlatego nie biorę pod uwagę adopcji. W każdym razie wiem, że w moim domu zawsze będą zwierzaki bo nie potrafię bez nich żyć. Każdy kot jest inny, każdy kochany ale Kizy i tak żaden nie zastąpi.Bardzo, Wam dziękuję, że mogłam tu swój żal wylać. W domu z mężem nie rozmawiamy o tym bo nasz syn wie tylko tyle, że Kiza jeszcze nie wróciła do domu... Nie wiem jak mu to powiem ale nigdy że widziałam... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.