magalena 30.03.2006 09:21 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Marca 2006 Magalena to jaMłody to MÓJ MĄŻ - wcale już nie młody, a coraz częściej mówiący, że właściwie to on już nad grobem stoi. I do tego grobu to ja go wpycham. Ale wszyscy mówią o nim Młody, bo się przyzwyczaili. Ja też. Dziennik będzie o domu co już prawie stoi. W ostatni piątek wprawili mi okna (drewniane - co zaznaczam w związku z bogatym wątkiem o wyższości drewnianych nad plastikowymi i vice versa) i teraz twierdzę, że to już nie budowa a dom. Dziurawy, niedokończony ale DOM. Następnym razem zacznę od początku. Ale teraz mnie rozpiera, bo majcher, pioruńsko drogi PERFEKCJONISTA, stawia mi kominek z kamieni. Nie wytrzymam i pojadę dzisiaj po pracy, choćby i po ciemku, sprawdzić jak mu idzie. Muszę tylko kupić latarkę.Perfekcjonista Kominkowy kominków dużo postawił - i jeździ za to wypasioną bryką - z kamienia też, tak zeznaje, ale przez połowę czasu sprawia wrażenie, że kompletnie nie pamięta o czym ze mną rozmawiał. Przez drugą połowę kojarzy prawidłowo, tylko nie wiem czy na czas murowania będzie w jednym czy drugim stanie świadomości. Jedyne co mnie trzyma przy nadziei to Perfekcjonisty słupki ogrodzeniowe. Najpiękniejsze jakie w życiu widziałam, klinkierowe idealnie wymurowane pod lekkim łukiem od zewnątrz. No tak jakby się zwężały ku górze ale tylko z jednej strony. Jak mu się chciało coś takiego robić to on jest geniusz. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
magalena 05.04.2006 11:54 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Kwietnia 2006 Kominek mam śtraśnie pikny!!! Z kamieni brukowych granitowych i bazaltowych, nad tym belka orzechowa (no dobrze, tylko bejcowana orzechem - jesionowa) i zwężający się ku górze czopuch. Dla tych jeszcze nie zorientowanych wyjaśniam, że czopuch to ten biały okap nad kominkiem, gdzie kryje się odprowadzenie do komina i ewentualna komora z ogrzewanym powietrzem, które przez kratkę wylatuje do pomieszczeń. Perfekcjonista okazał się wart swych pieniędzy. A teraz czas na początek Pierwszą łopatę wbiliśmy w kwietniu 2005 roku, ale prawdziwy początek był o wiele wcześniej. Początkowy początek to były dyskusje czy się budować czy nie, gdzie się budować i za co. Mąż twierdził, że on do końca swoich dni chętnie pozostanie na naszym aktualnym mieszkaniu. Do knajpy blisko, ciasnota mu nie przeszkadza, świeżego powietrza nie lubi. I że za takie pieniądze to on woli na safari do Afryki pojechać. Do Afryki to ja przez najbliższe 15 lat nie pojadę (młodsza córka ma 5 lat), ciasnota mi przeszkadza, bo na 3 szafy w pokoju mój mąż zajmuje już dwie, dzieci mamy dwójkę, płci i wieku różnego, więc ich dalsze wspólne zamieszkiwanie staje się coraz bardziej konfliktowe. Dodatkowo mieszkamy w miejscu, które coraz szybciej staje się śródmieściem, w dzielnicy o baaardzo umiarkowanej sławie. Logistyka doprowadzania i odbierania dzieci ze szkoły, zajęć dodatkowych czy po prostu wypuszczenie na jakiś plac zabaw, bo podwórka dla dzieci tu nie ma, zaczyna doprowadzać mnie do szału. W moim przypadku, być może nietypowo, przeniesienie się „na wieś” oznacza szkołę na tej samej ulicy, stałe godziny lekcji, 15 osób w klasie, możliwość samodzielnego powrotu dziecka do domu, boisko, na którym gra w piłkę widoczne z okna kuchennego. Jedyną niedogodnością będą dojazdy do pracy – ale teraz dojeżdżam przez całe miasto ze ścisłym centrum włącznie, co zajmuje mi 35-40 min. samochodem. Jedynym przegranym będzie mąż, który dochodzi do pracy w 20 min. spacerkiem. Nic więc dziwnego, że protestował. Kolejne dyskusje dotyczyły tego, gdzie się budować. Działka w rodzinie jest od 18 lat. Ale Młody forsował budowanie się w szczerym polu. Bo łatwiej, bo nie zdemolujemy ładnej zagospodarowanej działki. W kwestii pierwszej zdanie mam do dzisiaj kompletnie odwrotne, w kwestii drugiej – i tak bym musiała ją wtedy sprzedać, więc co mi zależy by inni mieli „ładną zagospodarowaną działkę”. Zresztą w ostatnią sobotę mąż zagonił mnie i dzieci do prac niewolniczych przy zakładaniu trawnika, by (cyt) „ta działka przestała wyglądać tak dziadowsko”, i nie oznacza to, że przedtem trawnika nie było! Kiedy doszliśmy do porozumienia, że budujemy na działce, zaczęliśmy „dyskutować”, w którym miejscu na niej. Być może ze zmęczenia „dyskusjami”, a być może z powodu obustronnej parszywości charakterów, „dyskusje” przebiegały tak gwałtownie, że cud, że sąsiedzi po policję nie dzwonili. Koniec końców powstały 3 wersje wstępnego projektu domu, każda w innym miejscu, inaczej usytuowana do stron świata i drogi, jedna nawet w formie dobudówki do istniejącego budynku gospodarczego. Na szczęście w którymś momencie Młody rzucił hasło by wyrżnąć sad i jego środku dom postawić. Ku jego osłupieniu zgodziłam się natychmiast. A co mi tam sad. Zasadzę sobie nowy. A tak wygląda mój kominek. Prawda, że piękny? W tle wejście do kuchni.http://images3.fotosik.pl/67/f65edd5e0b85765b.jpg Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
magalena 06.04.2006 07:35 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Kwietnia 2006 A teraz będą zdjęcia o ile mi się uda. Nie odnalazłam jeszcze płytki ze zdjęciami ze stanu 0, a więc dla tych co czytać nie lubią trochę obrazków: http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/j30znu3neyhkd2p2.html to mój widok z przyszłego okna w sypialni http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/80t67325p8iayag2.html widok z pokoi na wschód http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/lb3gyilput30yox5.html dolny korytarz widziany z kuchni w stronę łazienki, po lewej najpierw wejście do salonu, potem gabinetu http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/xgiewwadui9u94bn.html a teraz odwrotnie - widok z korytarza dolnego w stronę kuchni (po lewej) i salonu (po prawej) Zdjęcia pochodzą z października 2005 - i dokumentują elektrykę Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
magalena 06.04.2006 13:04 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Kwietnia 2006 A teraz jak nie należy dokumentować elektryki http://images4.fotosik.pl/10/q9q9cdxu7xfui6tz.jpg pytanie za sto pkt Co to jest? Na pewno ściana zewnętrzna bo wewnętrzne są nie z U220. Chyba nie poddasze bo by widać było skosy... Chociaż o ile zdjęcie dobrze wykadrowane to i skosy mogą być milimetr dalej... Poza tym elektryk był pierwsza liga. Wziął pieniędzy mniej niż powiedział za więcej niż ustaliliśmy. Ja chcę powtórki!! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
magalena 12.05.2006 13:09 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Maja 2006 Bardzo długo nie pisałam, bo chciałam najpierw pożyczyć aparat fotograficzny cyfrowy i zdjęciami dokumentować dziennik. Potem już podarowałam sobie robienie nowych zdjęć i chciałam się nauczyć wklejać stare - a umiem tylko linki HELP Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
magalena 15.05.2006 08:22 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 15 Maja 2006 próbuję http://images4.fotosik.pl/10/j30znu3neyhkd2p2.jpg Niestety to tylko widok na dom sąsiadów - widok piękny, mam nadzieję, że ktoś patrząc kiedyś na mój dom też tak powie... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
magalena 15.05.2006 09:23 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 15 Maja 2006 http://images2.fotosik.pl/66/naxsc5gtr5u2oqqwm.jpg Tak wyglądała nasza budowa dokładnie 10 miesięcy temu Na pierwszym planie Ewunia przed wyjściem z salonu na ogród tak to wyglądało nieco później (jesień) http://images4.fotosik.pl/30/9lddii7bz8dpc9zfm.jpg zimą już tak http://images2.fotosik.pl/66/e8uwjtnf5tdaa01im.jpg a teraz http://images1.fotosik.pl/66/u3cw0nka802n3fe5m.jpg Kupa piachu na pierwszym planie zmniejszyła się w ciągu tego czasu o jakąś połowę. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
magalena 15.05.2006 10:17 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 15 Maja 2006 Budowa nasza odbywa się jak prowadzenie tego dziennika. Tak jak nie rozgryzłam dlaczego raz zdjęcia wklejam wielgachne, a raz miniaturki (a pod zdjęciem "powiększ" i dlaczego nie powiększa? Teleturniej ogłaszam, w nagrodę Nagroda Inwestora) tak i budowa co rusz odkrywa przed nami kolejne zagadki i pułapki. Wykonawcy i projekt Skoro zapadła decyzja o budowaniu trzeba było zdobyć projekt i wykonawców. Zaczęliśmy od końca, a może i nie, czyli od wykonawców. Od początku wiedzieliśmy, że dom nam postawi sąsiad pan Tomasz. Sprawdzony, pod ręką i z nieskończoną cierpliwością dla inwestorów wpadających co rusz w panikę. Nie musieliśmy karmić ekipy (szli do domu na obiad), pić nie pili, bo wstyd przed sąsiadami a i żony kontrolowały, a jak mieli pilną fuchę, to zdążyli wpaść na kilka godzin. Teraz myślę, ze gdyby na początku spotkały nas przejścia z fachowcami, o których piszą inni inwestorzy, to zarzucilibyśmy budowę w ciągu kilku dni. A tak stan surowy powstał i dopiero zaczęliśmy szukać fachowców i poczuliśmy się wciągnięci na terytorium wroga bez możliwości powrotu. Po wyborze ekipy -projekt. Dzięki boomowi na budowanie domków wśród znajomych otrzymaliśmy namiary na tanie biuro projektowe. To, że projekt musi być indywidualny było oczywiste. Skoro mieliśmy trudności, by sie dogadać w dwójkę, jakim cudem moglibyśmy się dogadać z gotowymi projektami? Projekt został opracowany indywidualnie według naszych życzeń, piętrowy bez podpiwniczenia, z powierzchnią użytkową określoną nietypowo: "Proszę Pana, musi się zmieścić w kwadracie 10m x 10m." Inaczej musiałabym wyciąć kolejny rząd drzew w sadzie. Koszt projektu 2900 zł. A tak wyszło http://images1.fotosik.pl/66/onj6po6i7shnz2t0.jpg Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
magalena 17.05.2006 13:49 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 17 Maja 2006 C.D. projektuKilka słów o założeniach projektowych. Należymy do Grupy Oszołomów Budujących na Kredyt. Dlatego miałam od początku obsesję zaprojektowania jak najtańszego w zbudowaniu i utrzymaniu domku. Lepiej mały i koślawy, byle by był. Młody miał założenie nieco inne – jak już budować, to żeby spełnić kilka marzeń – o przestrzeni, prestiżu itp. Ja wycinałam, on dokładał. Propozycja pierwsza powierzchnia zabudowy 10 x 9 m. I poddasze – jedyne moje niedyskutowalne marzenie i już! Młody dokładał dwa metry z każdej strony – ma być przestronnie i jasno. I wielkie okno na każdej ścianie. I strych. I przestawiał swój gabinet raz na wschód, raz na zachód. Po wyrysowaniu przeze mnie dwóch wersji (a jakże z gabinetem raz na wschód, drugi raz na zachód) – obcięłam znowu powierzchnię zabudowy do 10 x 10 m. Ratując od wycinki brzoskwinię i nektarynę – prawda, że ważny element projektowy?Z oknami poradziłam sobie inaczej – są nieduże w wymiarach, ale bez podziałów. I wyszło przestronnie i jasno. Poza tym zamiast planowanych 120 m2 mamy 136m2 + strych, po którym można chodzić na czworakach. Zawsze tam mogę schować trupa męża jak mnie zdzaźni. Samochód mógł uzyskać co najwyżej wiatę, żadnych garaży i piwnic. Mamy na działce stary domek gospodarczy, więc miejsca dość. Tu jego zdjęcie:http://images1.fotosik.pl/67/f17aee70a0fd8c70.jpg Na zakończenie projektańci przerysowali moje rysunki, uznali wersję z gabinetem na zachód za lepszą i skupili się na szczegółowych i mrożących krew w żyłąch uzgodnieniach miejsca na śmietnik o czym w następnym odcinku Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
magalena 07.06.2006 10:27 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Czerwca 2006 Gdzie postawić śmietnik czyli KRYMINAŁ Pan Konstruktor (łaskawie przemilczę jego imię) czuł się może oszukany, że projekt miał projektować indywidualnie – a tu baba przyszła z gotowymi rysunkami, bo bardzo zapragnął wycisnąć swoje piętno na naszym projekcie. Ustawienie pomieszczeń, ich powierzchnia, wielkości i podział okien, nachylenie dachu, wysokość ścianki kolankowej, wykończenie podłóg, ba nawet umiejscowienie bramy było już albo gotowe w naturze, albo określone przez nas. Jedyne co mu zostało …. zgadliście ŚMIETNIK i POŁOŻENIE KIBLA w łazienkach. Wyposażenie łazienek pozwoliłam mu zaprojektować „po uważaniu, bo wie Pan, ja i tak zmienię”. Na to dictum Pan Konstruktor machnął wykład o prowadzeniu instalacji i dodatkowych kosztach późniejszych zmian. Odpowiedziałam , że nie czuję się na siłach akurat w tej chwili przemyśliwać urządzania moich łazienek, bo potrzebuję na to co najmniej 3 miesiące. Lubię wiedzieć o czym mówię, a on ma projekt oddać do gminy w ciągu 2 tyg. Więc niech oddaje, a ja potem przeprojektuję. - Pani nie ma pojęcia o technicznych warunkach..- To się dowiem co trzeba.- Pani żartuje!- Nie.- To gdzie ma być prysznic?- A gdzie Pan by widział?- Ja narysuję gdzie Pani chce.- To niech Pan narysuje gdzie Pan chce.- To Pani dom.- To ja chcę gdzie Pan chce.Rozmowa tego typu z lekkimi wariacjami powtarzała się z trzy razy. Podobna rozmowa dotyczyła ustawienia śmietnika. Lista uwarunkowań technicznych mało mnie obchodziła, bo ja i tak wiedziałam, że śmietnik będzie w wyjątkowo rozrośniętych krzakach tuż koło furtki. Komu by się chciało biegać gdzieś dalej. Nikt prawa doczepić się nie ma, bo krzaje kryją śmietnik z każdej strony. Śmierdzieć nie będzie bo to narożnik korytarzowo- łazienkowy. Sam cymes i łatwo wywieźć. Czego ten facet jeszcze chciał?!Ustawienie prysznica i śmietnika zostało wrysowane wreszcie całkiem bez mojej wiedzy w ostateczną wersję projektu, tą, która trafiła do wniosku o zezwolenie na budowę. Na szczęście zabrakło jakiegoś papierka i mój mąż musiał jechać po projekt , który następnie miał przekazać do biura projektowego by uzupełnili ( o ile pamiętam, chodziło o drugie miejsce postojowe). Korzystając z okazji chwyciłam w ręce MÓJ PROJEKT. Jakie to uczucie wie tylko ten, co dom sam budował. Ekstaza i orgazm. Jak mi przeszło, to spojrzałam przytomnym wzrokiem i… Miejsca postojowe dla auta mam przed domem od strony ulicy, ale to pic i fotomontaż. Żeby tam zaparkować trzeba by mieć przegubowego małego fiata. Prawdziwy parking może być od strony drugiej uliczki (działka narożna). Nawet kierowca debil, czyli ja, tam zaparkuje i wyjedzie. Projektant jednak uparcie pchał mi te miejsca postojowe od frontu, bo mniej okien. Uwagę, że mąż marzy o oglądaniu z gabinetu swojego autka puszczał mimo uszu. Że tak szerzej też mu nie pasowało.No i co znalazłam na projekcie? Śmietnik rozparty na środku ogrodzenia od strony fasady frontowej. Rozumiem, że jako główny ozdobnik. Ponieważ okno kuchni zrobiło się niebezpiecznie i nieprawomyślnie blisko budynek w całości został przesunięty o metr w prawo. Moje PRAWDZIWE miejsca postojowe szlag trafił, bo mam ścięty narożnik i nijak auto by nie przejechało. W gotowym od 20 lat ogrodzeniu mam wycinać dziurę na śmietnik i wycinać cudnie owocującą czereśnię (bo już na końcu maja!!!) by puścić tamtędy gaz! Pogięło faceta. Za telefon i opieprz. Wszystko dostawał na piśmie i rysunkach. Śmietnik też. Mąż pojechał, korektę zrobili i Młody dzwoni, że zawozi to znowu do gminy. Zażądałam wglądu. I słusznie, miejsce postojowe wrysowane, śmietnik tam gdzie stał , nadal stoi. Za projekt i powrotem do biura. JA CHCĘ PRZESUNĄĆ DOM, tam gdzie miał być. O metr w lewo.- Pani, to się nie da, śmietnik (sic!) będzie zbyt blisko okna kuchennego.- To nich ten śmietnik zjeżdża gdzie bądź.- Nie ma innego miejsca.- Jest tutaj. TAM, GDZIE WRYSOWAŁAM W MOIM PROJEKCIE.- Tu nie może, bo będzie zbyt widoczny.- (tu wytnijmy litościwie pyskówkę).Zostawiłam projekt – jak przerysują to odbiorę. Pan dzwoni w dniu następnym do męża i prosi żeby to on koniecznie projekt odebrał. OK. Zrozumiałam. Młody projekt przywiózł. Patrzę, śmietnik przesunięty, gaz idzie obok czereśni. Dom zmienił dystans do granicy z lewej, ale z prawej NIE. Rozciągnął się czy działka skurczyła? Rozumiem, nie chciało im się przerysowywać , tylko pokombinowali nad gotową mapką. Dzwonię cała w ą i ę i uprzejmie zwracam uwagę, że wymiar jeden zignorowali. Pan poprosił do telefonu mężą (UPRZEDZAŁAM, ŻE MAM PARSZYWY CHARAKTER?) i też uprzejmie wyjaśnił, że ma w projekcie własną ręką dorysować kreskę – zmieniając = 3m na ≤ 3m ( na rysunku to łatwiej niż w edytorze tekstu). OK. Po paru tygodniach wraca do nas pozwolenie na budowę i znowu dostarcza mi ekstazy i orgazmu. Inwestor tak ma. Umawiamy się z geodetą i …. odkrywamy z nimi, że zaprojektowano budynek nie do wytyczenia!!!Tak, tak, w pozwoleniu napisali, że ma być w odległości 3 metrów od narożnika z prawej…. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
magalena 17.08.2006 08:32 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 17 Sierpnia 2006 Przepraszam za przestój w dzienniku lecz nie na budowie... Budowa rozpoczęta w kwietniu 2005 ---> do października stan surowy otwarty.Dzięki długaśnej jesieni tynki i podłogi zrobione w grudniu. A później gipsowali, gipsowali, gipsowali no i tak zaczął wyglądać mój salon: http://images2.fotosik.pl/67/6826c2f7e58952bfmed.jpg Potem wzięli się za łazienki: http://images4.fotosik.pl/31/1d9f068cc86ac76dmed.jpg To górna - w założeniu morska, zielonkawo-niebieskawa. Tam gdzie "brakuje kafli będzie mozaika. http://images3.fotosik.pl/67/fdd4e05a6e6eed48med.jpg Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
magalena 17.08.2006 09:11 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 17 Sierpnia 2006 A tak wygląda łazienka dolna – i tu się CHWALĘ – płytki za 9,90 zł za metr, dekory po 6 zł!!! http://images1.fotosik.pl/138/8de99127ddb08ef5.jpg http://images1.fotosik.pl/138/b7ce8d9133b6b7a6.jpg http://images4.fotosik.pl/92/b0dd6d97b024d42a.jpg za ścianką tzw kotłownia. Dla tych co są jeszcze przed wykończeniówką KOSZT CAŁOŚCI łazienki dolnej ok. 3.500 zł razem z robocizną. Podobnie łazienka górna.[/img] Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
magalena 24.08.2006 07:35 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Sierpnia 2006 Moje drzwi zewnętrzne: http://images4.fotosik.pl/101/498d92a5dad00702.jpg Tak, tak, nie pasują do stolarki okiennej - bo biała. Nie są w kolorze podbitki - bo ta jeśli kiedyś będzie to ciemnobrązowa. Nie pasują do bramy garażowej, bo takowej nie mam. Ale są tanie, stalowe - może się nie wypaczą?, w kolorze, w którym zakochał się mąż. Niech ma. Jest to przykład decyzji z serii "niech się to skończy". Najbardziej optymistyczny i entuzjastyczny inwestor dochodzi do stanu, w którym chciałby zakończyć cokolwiek jakkolwiek. Olaboga, ciągle przede mną zakup zlewu. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
magalena 06.09.2006 12:47 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Września 2006 Bywa i tak, że Inwestora nic nie cieszy. Na pytanie „co tam z waszą budową?” odpowiada „Czy możemy porozmawiać na inny temat?” Zamiast na budowę Inwestor chce do kina. Albo zrobić duuuże pranie. I prasowanie, chociaż tego nienawidzi. Albo umyć samochód. Chociaż tego to nie, bo samochód zwykło się myć na działce, a działka to budowa itd. To chociaż nareperować ten samochód. Wbrew oczekiwaniom nie jest to stan, w który Inwestor(ka) wpada, gdy trzeba podjąć 80 superważnych decyzji lub wydać kilkadziesiąt tysięcy złotych obcych ludzi (w końcu nie brałam kredytu po znajomości, nie?). Depresja budowlana dopada GDY NIC SIĘ NIE DZIEJE NA BUDOWIE. Albo gdy coś spieprzyli na budowie i trzeba pilnować, by rozebrali. Wtedy nie tylko nic się nie dzieje, ale dzieje się jakby do tyłu… I jeszcze znosić spojrzenia budowlańców, którzy uważają, że krzywdę robimy im olbrzymią z czystej złośliwości. A jak może czuć się Inwestor gdy, nie dość że wykonawcy spieprzyli to co robili, ale jeszcze spieprzyli z kraju na saksy? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
magalena 15.09.2006 09:39 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 15 Września 2006 Przyrzekałam komuś drzwi wewnętrzne - no to wklejamhttp://images4.fotosik.pl/127/9feaf4d11c1f422d.jpg reszta drzwi czeka, tzn. na dole pomontowane, czekają górne. http://images2.fotosik.pl/156/ac28dda4cddc002c.jpg Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
magalena 15.09.2006 12:11 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 15 Września 2006 Trochę się domek rozwinął więc trochę „afterandbefore” http://images3.fotosik.pl/67/fdd4e05a6e6eed48m.jpg http://images3.fotosik.pl/155/116efae49850e640.jpg a tutaj mozaika w tej samej (górnej) łazience:http://images3.fotosik.pl/155/c1ad35299879a05c.jpg Pochwalę się, mozaika gotowa czeka na zafugowanie – własnoręcznie „temi rencami” wykonana. Dzieci bardzo chętnie pomagały, ja się opędzałam, ale się udało. Dolna łazienka ma już lustro, ale nie potrafię zdecydować się na lampy. Generalnie wersja – najtańsze w promocji. Na szczęście teraz promocja tzw. plafonów okrągłych – więc do wyboru do koloru. Ale to przekleństwo wyboru właśnie. W efekcie kupuję różne i przymierzam, dzięki czemu lampy zyskała… górna łazienka, przedpokój i korytarz. Mam nadzieję dobrać nim mi się pomieszczenia w domu skończą…albo promocja… Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
magalena 22.09.2006 10:29 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Września 2006 1. Mozaika zafugowana.2. Drzwi (podobno)- pomontowane wszystkie.3. Podłogi - deska modrzewiowa - wycyklinowane i lakierują się4. Elektryk szaleje i zakłada kontakty i gniazdka.5. Kuchnia tnie się i kleją fronty.6. Inwestor w euforii.7. Zlew nadal nie kupiony - tzn. kupiony, ale do oddania, bo współinwestor zagroził strajkiem. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
magalena 22.09.2006 12:45 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Września 2006 Czas na klinkier Nasze przymiarki pod fasadę z klinkieru od początku przebiegały z "taką pewną nieśmiałością". My z tych co budują za 250 tys. i nie ma zmiłuj się. Nie mamy z czego dołożyć. Jak droższa jedna rzecz, to następna musi być tańsza. Jak dołożyłam metrów kwadratowych, to oszczędzam na wyposażeniu (najtrudniejsza wersja, rech, rech). W projekcie była ściana 3W z wełną w środku, ale otynkowana i z K3. Czyli wersja mini, ale z możliwością zamiany na klinkier ( chciałabym, a boję się ) Potem zaczęliśmy rozeznawać rynek Układaczy Klinkieru. Potem Wykończeniec - czyli Pan od wykończeniówki wnętrz, co i nas wykończył - podjął się. Cena, już wiedzieliśmy okazyjna, ale doświadczenie w tym temacie Wykończeniec miał mizerne. Do tego momentu współpraca nasza układała się ok. Wykończeniec był bardzo inteligentną jednostką, myślącą, przyznającą się do trudności i studiującą problemy dogłębnie. To nas zwiodło. Wykończeniec postudiował równie, co najmniej, dogłębnie problemy zarobków i wyszło mu, że powinien nie uczyć się fasad z klinkieru, a wyemigrować. Chronologicznie to było tak: luty i marzec dogadywanie się co do klinkieru murowanego od maja (jak się nie będzie udawać to będzie czas na szukanie innej ekipy) początek maja - nic środek maja - nic, rozglądamy się za innymi wykonawcami, rozmowy ponaglające, promocja klinkieru w Leroyu koniec maja - Wykończeniec przekonuje, że ma tyle zleceń, że albo uda mu się rozpocząć u nas do końca maja, albo podeśle fachowca, który nadal za uzgodnioną cenę wykona początek czerwca - wykonawca jest( klinkier odbieramy po promocyjnej cenie, zamówiony wcześniej) ale twierdzi, ze w takim upale w lato klinkieru się nie muruje, bo zaprawa zbyt szybko odparowuje, a to przy tak cienkiej ścianie i gdy tej zaprawy jest mało, ma znaczenie. środek czerwca - nadal upierdliwie domagamy się rozpoczęcia prac lipiec - wakacje, nie mamy już siły, więc je regenerujemy, na działce stoi 18 palet klinkieru, z tego 5 na ulicy, ale jak wyżej, nie mamy siły. Na forum MURATORA daję pierwsze nieśmiałe ogłoszenie o sprzedaży klinkieru początek sierpnia - Fachowiec okazuje się murarzem od słupków klinkierowych ale Wykończeniowiec objawia chęć powalczenia. Ponieważ to z nim się umawiamy i rozliczamy, więc staramy się pocieszać wzajemnie i łykamy środki uspakajające w ukryciu przed współmałżonkiem. Na ogłoszenie na Forum zareagowała 1 osoba. środek sierpnia - Fachowiec po 3 dniach walczy samotnie - i tak już będzie do rychłego (na szczęście) końca. wykończeniowiec emigruje, o czym zapomniał nam powiedzieć. po tygodniu- klinkier do wysokości metra, zapaprana szczelina wentylacyjna w ścianie, jeden bok wg Kierbuda może na wysokości szczytu już runąć. Zbyt wysunięty za fundament. Inwestorzy już otwarcie łykają relanium. Na Forum drugie ogłoszenie o sprzedaży klinkieru. koniec sierpnia Fachowiec rozbiera fasadę, Inwestor łyka łzy i relanium, ściągając wełnę i oglądając cegły. Na pocieszenie Inwestor zmienia samochód, z 8-letniego, na 12-letni. Potem Inwestorzy wsiadają w nową brykę i objeżdżają okolicę, wpraszając się do domów z, zgadliście, fasadą klinkierową. CDN a tu zdjęcie styropianu w cokole, już wymienionego, bo nawet styropian w pierwszej fasadzie okazał się zły. http://images1.fotosik.pl/182/99e2f01410822666.jpg[/b] Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
magalena 22.09.2006 12:56 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Września 2006 Z braku fasady instalujemy rynny No, to nie tak, chodziło o to by nie chlapało na murowaną fasadę. http://images3.fotosik.pl/173/bee57e6ce16feb16.jpg I wyszło tak: http://images2.fotosik.pl/173/71b53c1a2d888001.jpg Mi się podoba. Przynajmniej zabawnie. Z rynnami to było tak: Nowa ekipa Specklinów zażądała zrobienia czegoś z wodą lejącą się z rynien po każdym deszczu. Młody zapytał co on ma zrobić, bo wg nas laików rynny montuje się po klinkierze? Specklin główny spojrzał z politowaniem i powiedział (wyraźnie i wolno, jak do dzieci): - Kupią rurę, z 4 metry, co by dłuższa była, i wetkną w dziurę w rynnie i git. - Jaką rurę? z czego? - Z czego Pan chce... Jutro ma być. - Jutro nie będzie, może za dwa dni. I tak się rozstaliśmy, bo Speckliny zakończyły dniówkę i udały się w kierunku swych domów. Chyba. My byliśmy bez obiadu, a dodatkowo porzuciliśmy w domu dwóch małoletnich Inwestorków także bez obiadu. Mieliśmy po godzinie, półtorej wrócić. Wsiedliśmy w samochód i jedziemy ku stolicy Pyrlandii. Nagle Młody skręca ku hurtowni. Myślę, że chce uregulować jakieś długi i zostaję w samochodzie przemawiając czule do żołądka, by się wziął w garść i przestał burczeć. Młody nie wraca 5 minut. 10, 15. Po 20 wyłania się zza węgła i niesie na ramieniu... trzy długaśne plastikowe rynny spustowe. Każda 4 metry, a nasz samochód ma tylko 3,5 m. Koszulka mojego męża, szczęśLiwie w kolorze czerwonym, zostaje ściągnięta mu z karku i utknięta na końcu rur. Wracamy na budowę machając wszystkim otwartą klapą. Pożyczamy sobie rusztowanie i zaczynami kombinować. On stoi u góry, montuje takie kolanka do połączenia, ja z dołu usiłuję trafić rurą w dziurę. Udaje nam się po półgodzinie umocować pierwszą, z kolejnymi nic nie jest łatwiej, klnę w żywy kamień, bo Młody uparł się, że nie użyje na rusztowaniu ani jednej dechy !!! Kiedy skończyliśmy, efekt widać , zaczyna padać , więc dumni obserwujemy jak woda wypływa.... tuż przy fundamencie. To chyba nie jest zgodne ze sztuką? Mamy dosyć, nie umiemy inaczej, wracamy do domu!!! Następnego dnia Specklin jednym ruchem ręki pewnie to przekręcił na właściwą pozycję. Nie widziałąm tego, ale sama już umiem to zrobić. Morał? NIE MONTOWAĆ RYNIEN NA GŁODNEGO. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
magalena 22.09.2006 13:05 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Września 2006 Stan na koniec sierpnia:Fasady nie ma ani centymetra.W jednym pokoju po sufit wełny do ocieplania.W salonie wełna z rozebranego kawałka i resztki po starej ekipie.W kuchni drzwi na górę.Brak możliwości wszelkich prac wykończeniowych od środka, bo na górze zamontowane tylko legary do podłóg - czekamy na suszące się dechy i wenę stolarza.Sąsiedzi chowają sie przed nami bo Wykończeniowiec był miejscowy.Czytamy na temat fasad z klinkieru i podejmujemy decyzję o zmniejszeniu grubości wełny (serce się kroi, ale cóż). Tylko dlaczego to my, a nie Kierbud (co projektantem tez był), ani wykonawca? BO INWESTOR OPRÓCZ WSZYSTKIEGO MUSI JESZCZE WYBIERAĆ ROZWIĄZANIA ODPORNE NA GŁUPOTĘ WYKONAWCÓW. Nadal jeździmy po terenie i szukamy ekipy, co wolna jest, nie emigruje, wie co robi i stawkę proponuje jeszcze polską, nie angielską. Rysuje się nadzieja, że znajdziemy jakiegoś emeryta... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.