Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Klub budujących 50-latków


zygmor

Recommended Posts

  • 4 weeks później...
  • Odpowiedzi 641
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

:oops: Dawno tu nie zaglądałem Wybaczcie.

 

Jeśli chodzi o mój remont to czekam wiosny, ekipy i pieniędzy :evil:

 

Czwarte wnuczę to będzie też chłopak. :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Qrcze tomek1950 będzie miał już niedługo czwórkę a moja córa nadal z chłopakiem na "kocią łapę". :oops: Z drugiej strony co się dziwić. Młodzi zagonieni, pracujący po 15 godzin to wieczorem nawet im się nie chce uczciwie popracować a jeszcze tatuś zostawał im luksusowe i duże mieszkanie i na dodatek zaraził budowaniem. Zawsze coś za coś. :wink:
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month później...
  • 3 weeks później...
Pojadę dzis do swej komturii na cały tydzień ryć sciany, sadzić winorośl, przeciągac kabelki. "Trochę" fizycznej pracy dla zdrowia. :D
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks później...
  • 2 weeks później...

To, że nie masz czasu - wierzę.

A że jesteś stara? Ma się tyle lat na ile sie człowiek czuje. Proponuję terapię. Rano, przed śniadaniem wizyta w łazience. Stajesz przed lustrem i głośno mówisz: cholercia, ale młoda jestem. Pomoże po 3 tygodniach :D codziennego stosowania. :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks później...
retrofood,

Witaj, miło przeczytać, że są jeszcze równolatkowie z zacięciem budowlanym.

napisz jaka u Ciebie sutuacja?

czy jesteś na etapie papierów, czy może dalej...

 

Niestety, ja nie buduję, tylko ciągle remontuję. Po prostu żona oddziedziczyła po rodzicach drewniany dom na wsi, którym w dodatku przez ładnych kilkanaście lat nikt się nie interesował, tzn. nikt nie usuwał nawet bieżących usterek. Teściowie byli chorzy, reszta ich dzieci za granicą, ja zresztą też, a moja żona miała pracę i dzieci. czasu jej wystarczało tylko na szybkie odwiedziny. Wprawdzie mieszkaliśmy niedaleko, bo to tylko ok. 30 km, ale to zawsze dojazd. Jest tu woda, gaz, telefon, a kanalizacja w roku przyszłym.

Ja od kilku lat, jako bezrobotny, siedzę na tej wsi i robię co mogę. Umiem duzo, bo ze szkoły jestem elektrykiem po technikum i politechnice, jako gastarbaiter bylem m.in. malarzem i tapeciarzem w austriackiej firmie (robiliśmy nawet 5-gwiazdkowy hotel), a wiele rzeczy widziałem jak robią profesjonaliści. Znam tajniki konstrukcji g/k, układania glazury i inne rzeczy np. stolarkę. Np. dach też bym zrobił. U siebie w mieszkaniu kiedyś ułożyłem parkiet. Do dziś trzyma się nieźle, chociaż wymaga juz cyklinowania i ponownego lakierowania. W zasadzie nie biorę się tylko za instalacje gazowe. Aha, mam też uprawnienia rolnicze.

Zresztą z budownictwem cały czas jestem na bieżąco, moja żona jest budowlańcem, od co najmniej 25 lat ciągle w domu są jakieś projekty, kosztorysy i inne papiery. szwagier jest inspektorem nadzoru, ma uprawnienia budowlane, ale rysować nie lubi, więc z moja żona tworzą niezłą spółkę do adaptowania dokumentacji, nadzorów i kierowania robotami w okolicy. Żona robi też kosztorysy.

Niestety, trochę szwankuje juz zdrowie i dlatego mam kłopoty ze stałą pracą. Nie mogę jakoś przejść etapu badań lekarskich. Ale jakieś fuchy też się trafiają, czasem jakaś instalacja, czasem jakieś pomiary, bo mam uprawnienia pomiarowe elektryczne, więc jakoś się kręci.

 

Jak nam reszta dzieci wyjedzie (już trójka poza domem, najstarszy syn w W-wie, jest prawnikiem, drugi w Anglii - właśnie założyl własną firmę, trzeci w Lublinie, kończy KUL), to sprzedamy mieszkanie i przenosimy się na wieś. Działkę mamy raczej dużą, o wiele większą niż okoliczni sąsiedzi, więc jest tam co robić. Wprawdzie na razie warzywa u mnie uprawia sąsiadka (obydwie sąsiadki - wdowy!), ale kwiatami sam zacząłem się zajmować. Na wsi jest fajowo. Szczegolnie jesienią, gdy nie jest tak gorąco, a wieczory są dłuższe, w zasadzie codziennie (cowieczornie ?) płonie u mnie ognisko, pieką się kiełbaski (na kijach! grilla rozpalamy rzadko) i leci muzyka ze starych płyt winylowych, których mam całe stado. Do tego ciut, ciut jakiejś nalewki, lub winka. A wina sam robię dużo, z najróżniejszych surowców. Najlepsze jest z aronii. Wykorzystuję też winogron, pod którym mam schronienie w upały.

Obecnie jestem na etapie wymiany płotu od frontu, bo zestarzał się okrutnie i przyszedł na niego czas.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

retrofood,

Bardzo mi miło, my elektrycy z uprawnieniami zawsze się gdzieś spotkamy...

My to tak trochę jak wygnańcy, w latach 80 zagospodarowaliśmy jedną działkę z niewielkim drewnianym domem, ale po kilkunastu latach było tam nam z teściami ciasno i postanowiliśmy zagospodarować inną działkę tym razem leśną. Założyliśmy tu kolekcję roślin wrzosowatych kwasolubnych. Dopiero po pary latach zaczęliśmy budowę drewnianego domu. Kilka lat temu zdecydowaliśmy się na rozbudowę tego domu. Prawie trzy lata trwało załatwianie papierów, już wkradało się zwątpienie, bo na koniec otrzymaliśmy cios w plecy, bo zaprotestowali w urzędzie prawie wszyscy sąsiedzi. I to było najciekawsze, że pobudowali się oni obok w ostatnich kilku latach, a my gospodarujemy z prawie 20 lat. Ale wreszcie udało się i mamy już stan surowy zamknięty z tynkami, oknami a zabieramy się za wylewki o ocieplenie z zewnątrz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja na całe szczęście na większość sąsiadów nie narzekam. Moze dlatego, że same kobity? Tą z drugiej strony drogi też mam samotną niewiastę. Mąż w Hameryce, ale o niej zapomniał. Ułatwiamy sobie życie i trochę pomagamy. Niedawno sąsiadka wymieniała dach, więc zgodę podpisałem od ręki na podwórku (bo jej syn przywiózł urzędniczkę na miejsce - fajne, nie? No i razem zastanawialismy się nad przepisami: a co ma sąsiad do sąsiedniego dachu? Ani przecież mnie ziebi ani grzeje. A bez mojej zgody by nic nie zrobiła! No ale cóż, nie tylko te paragrafy jakoś nie przystają do rzeczywistości.

 

Tak w ogóle, to dziennikarze mówiąc i pisząc o wolności ciągle mają na myśli tą polityczną. A jakoś dziwnie rzadko pisze się o tej wolności i niezależności od urzędników. Ja mam moze mniej z tym problemów niz przeciętny mieszkaniec wsi, bom po pierwsze pracował kiedyś w urzędzie gminy i trochę te zagrywki znam. I wiem, że petent też potrafi urzędnikowi napsuć krwi, więc żeby się takiego pozbyć to nawet pójdą mu na rękę. A po drugie, to w naszych czasach ciągle trzeba bylo coś "kombinować" więc człowiek trochę się nauczył wykorzystywac nawet kruczki prawne. I nigdy nie nalezy się poddawać urzędnikowi. Zawsze należy pytać o podstawę prawną, a jak poda, to sprawdzać!!!!

Ja to w ogóle pogoniłem kiedyś inspektora nadzoru budowlanego (jakiś nowy, nie znał mnie), ktory wlazł mi na działkę podczas mojej nieobecności i chciał kontrolować budowę szopki gospodarczej (robiłem taki daszek skręcany, aby mi deszcz drzewa nie moczył, należało dokonać zgłoszenia). Napisałem do starosty, że najglupszy policjant wie, że dowód przestępstwa zdobyty za pomocą przestępstwa nie jest przed sądem dowodem. I od kiedy w starostwie panują zwyczaje, że urzędnicy w godzinach pracy węszą po cudzych podwórkach i że zaginęły mi grabie i motyka :lol: .

No i pan inspektor dostał po życi od starosty. Ciekawe, czy jeszcze kiedyś do mnie przyjdzie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...