Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Od kwietnia do ... zimy (a może jesieni?)


Recommended Posts

ŚWIATEŁKO W TUNELU

(Oby to nie były reflektory nadjeżdżającego pociągu.)

Po czwartkowej niemiłej rozmowie z właścicielką wynajmowanego przez nas domu (póki ciągnęła od nas niezłą kasę, była miła, nawet bardzo, teraz chce nas wyprowadzić stąd, więc już nie musi być miła i nie jest) dowiedzieliśmy się, że do 1 listopada mamy się wyprowadzić. Termin cokolwiek nierealny, "ale przecież coś tam państwo chyba robicie na tej swojej działce!". (Nie, obijamy się i czekamy, aż domek sam się wybuduje.) No ale kij jej w oko, w końcu nie mieszkamy tu dla przyjemności i, gdy tylko będzie to możliwe, wyprowadzimy się z pieśnią na ustach. Pod tym względem nasze pragnienia są dziwnie zgodne. Na pewno nie zostaniemy ani dnia dłużej niż to będzie konieczne. Teraz, żeby nam umilić życie, pani ma zamiar zaorać ogród - od tego zaczyna remont domu (domu, który do remontu się nie nadaje, ale to już nie nasza broszka).

Tak się złożyło, że tegoż samego dnia zaczęliśmy rozmowy z sąsiadami na temat ewentualnego podłączenia się do jakiegoś prądu. I, za pierwszym razem - bingo! Trafiliśmy na bardzo miłych ludzi. Ich dom jest jedynym podłączonym do specjalnie dla nich zbudowanej linii. (Wprawdzie mamy bliżej sąsiadów, ale ich domy są podłączone do i tak już przeciążonej linii.) Nie mają nic przeciwko podzieleniu się z nami prądem na zasadzie podlicznika, jeżeli nie da się inaczej. Pół nocy nie spałam, planując, co, gdzie, kiedy i jak trzeba teraz załatwiać, żeby się jak najszybciej podłączyć.

Mamy teraz dwie możliwości:

- podłączyć się do skrzynki sąsiadów, założyć podlicznik i z nimi się rozliczać

- dogadać się z (piiii) ENIONem (ble!), żeby podłączyli nas do tej linii dwa słupy wcześniej i podpisać z nimi (ble!) jakąś umowę.

W pierwszym wypadku musimy pociągnąć troche dłuższą linię. Ta istniejąca zakręca pod kątem prostym wgłąb ich działki i tam jest skrzynka. Musielibyśmy wrócić się dwa słupy do drogi gminnej, w dodatku nie wolno nam powiesic swojego kabla na słupach (piii) ENIONu! Zaletą tego sposobu jest chyba prostsze załatwienie sprawy.

Jeżeli wybierzemy dogadywanie się z (piii) ENIONem, to chyba pociągniemy prąd od tego słupa w drodze gminnej, więc trochę bliżej. Nie wiem, jak to od strony formalnej wygląda, ale mielibyśmy chyba wtedy jakąś umowę z nimi na tę prowizorkę. Nie wiem jeszcze, czy taka umowa jest honorowana przy odbiorze.

Wczoraj rano pobiegłam do gminy zapytać, czy wydadzą zgodę na poprowadzenie tej prowizorycznej linii wzdłuż ich drogi. Podobno nie będą robili trudności.

Potem pojechałam do Huty prosto w paszczę lwa. W (piiii) ENIONIe chyba trafiłam na tego (piiii) specjalistę od niespełnialnych obietnic (facet chyba powinien się leczyć, bo to mi wygląda na jakieś zaburzenie). Gdy wyłuszczyłam sprawę, zapytał: "A po co to pani? Przecież my tam jeszcze w tym roku wybudujemy linię." Z trudem się powstrzymałam i nie powiedziałm mu tego, co pomyślałam. Nie omieszkałam jednak wypomnieć obietnic składanych sąsiadom 3 lata temu ("Zanim dostaniecie pozwolenie na budowę, będziecie mieli prąd na działce!"), nam ponad 2 lata temu (pisemne zapewnienie o dostawie prądu na plac budowy) i wszystkich przez te ponad dwa lata składanych zapewnień (projekt będzie gotowy za 2 miesiące, za miesiąc, do końca roku, do końca 2006 będzie już prąd). Powiedział, że, jeżeli nie będzie przeszkód natury technicznej, to dostaniemy zgodę na tę prowizorkę. Nawet, biorąc poprawkę na to, z kim rozmawiałam, prąd powinno dać się załatwić!

I tym optymistycznym akcentem kończę. Jednocześnie zapewniam, że nasza walka o wyegzekwowanie wcześniejszych obietnic (piiii) ENIONu trwa.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 250
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

DZIECI, UCZCIE SIĘ FIZYKI - NAPRAWDĘ WARTO!

Kiedyś to musiało nastąpić... Dotychczas wszystkie ekipy pracujące na naszej budowie mogłam polecić każdemu z czystym sumieniem. Aż wreszcie pojawiła się ekipa niegodna polecenia nikomu oprócz jakiegoś zajadłego wroga. Z braku takowego, nie polecam jej nikomu.

Dzisiaj powinniśmy mieć już gotowe tynki i izolację przeciwwilgociową podłogi na gruncie. Mamy otynkowane 4 ściany i nic więcej...

W dodatku właściciel firmy nie poczuwał się do obowiązku zawiadomienia nas o trudnościach i przesunięciu terminu zakończenia prac. Ba, jeszcze nawet po telefonie Andrzeja, gdy zaniepokoił nas brak postępu prac, uspokajał, że do piątku na pewno skończy. Nie skończył :evil:

Przyczyną opóźnień była awaria tej ich maszyny do rzucania tynkiem. Przez telefon facet usiłował wmówić Andrzejowi, że to przez zbyt niskie napięcie, jakie dawał nasz agregat, coś im się tam przepaliło. Mnie by pewnie wmówił, bo moja ulotna wiedza wyniesiona z lekcji fizyki w podstawówce (z lekcji fizyki w LO nie wyniosłam nic) nie wystarczyłaby, żeby z nim dyskutować. Na szczęście Andrzej fizyki uczył się pilnie, więc zaraz zgasił faceta, tłumacząc mu, że zbyt słaby prąd nie może przepalić czegoś, co jest przystosowane do silniejszego (pewnie użył bardziej fachowych terminów). W dodatku ich maszyna popsuła się pracując już na normalnym prądzie z sieci ciągniętym od sąsiadów i wywaliła im korki.

Maszyna miała prawo się popsuć, tynkarze nie mogli nic zrobić, ale ten telefon powinien był wykonać właściciel firmy, a nie my.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

NO PO PROSTU SZOK!!!

Dzisiaj dostaliśmy list z ENIONu. Otwierałam go zdziwiona, że tak szybko zareagowali na naszą prośbę o podłączenie tymczasowe. Kiedy zaczęłam czytać, moje zdziwienie urosło do niebotycznych rozmiarów.

Po pierwsze ENION tłumaczy się, dlaczego tak długo trwało projektowanie linii. Po drugie przeprasza (!!! :o !!!), za "niedogodności związane z przedłużającym się terminem realizacji zasilania" naszej działki!!! Po trzecie (i to już mnie mniej dziwi) obiecuje, że po otrzymaniu pozwolenia na budowę niezwłocznie ją rozpocznie. Po czwarte pisze: "Tak więc przy braku innych czynników uniemożliwiających prowadzenie prac budowlanych sieci możliwe będzie podłączenie Pańskiego budynku we wnioskowanym przez Pana terminie".

I co teraz robić??? Uwierzyć im??? Czy jednak na wszelki wypadek załatwiać pozwolenia na tymczasówkę lub podłączenie do sąsiadów na podlicznik?

Chyba jednak na wszelki wypadek będziemy załatwiać zgodę od gminy na przeprowadzenie tymczasówki wzdłuż ich drogi. A, jeżeli ENION się wyrobi, to będziemy mieć miłą niespodziankę.

Dzisiaj zaskoczył nas telefon od tynkarzy, że im zabrakło wody. Dziwne, najpierw twierdzili, że wystarczy to, co jeszcze było w beczkach. Po pierwszym dniu zmienili zdanie, więc przewieźliśmy beczki pod dom, napełniliśmy po brzegi (2000 l) i odstawiliśmy na działkę spokojni, że to już wystarczy. Tymczasem jednak zabrakło! Szybko znaleźliśmy innego traktorzystę, bo uznaliśmy, że tamten pierwszy strasznie zdzierał. Drugi okazał się tańszy. Właśnie woda kończy wypełniać zbiorniki. Sądzę, że to już wystarczy!

Kolejny raz wykorzystaliśmy Felusię w roli ciężarówki przerzucając na działkę pokaźny ładunek suszonego od zeszłej jesieni drewna do kominka (zaczęło przeszkadzać naszej gospodyni). Jeszcze jeden taki transport czeka ją jutro. A potem przewiezie rozmontowany plac zabaw naszych córek, bo właścicielce domu przeszkadza on w oraniu działki. Ale będzie pięknie, kiedy dzieci pójdą się pobawić na taką zaoraną działkę! A jak ciekawie będzie wyglądała podłoga, kiedy po działce pobiega sobie pies i wróci do domu!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

POZIOMKOWA? MALINOWA?

Nie będziemy mieszkali przy Bławatkowej ani Stokrotkowej. Przy okazji załatwiania (a własciwie usiłowania załatwiania) Czegoś Ważniejszego dowiedziałam się, że stanęło na runie leśnym. Jeszcze nie wiem, jakie jagódki staną się patronami naszej ulicy, ale też może być. Grunt, że to nie będzie ul. Kaczyńskich, Giertycha ani Leppera.

Postanowilismy, że na wszelki wypadek pozałatwiamy sobie wszystko, co potrzebne do zrobienia tymczasowego przyłącza prądu i poczekamy na działania ENIONu. Jeżeli takowych nie zaobserwujemy, przyłączymy się prowizorką. Zaniosłam już dzisiaj prośbę o pozwolenie na pociągnięcie kabla wzdłuż drogi gminnej.

Oczywiście kolejny termin zakończenia prac tynkarskich obiecany przez naszą cud - ekipę nie zostanie dotrzymany - miało być dzisiaj, będzie (?) jutro. To i tak nie ma znaczenia, bo podłogówkę zaczną robić pewnie we wtorek, a do tego czasu zdążą położyć izolację przeciwwilgociową. Na razie na podłodze jest niezły bałagan. Ciekawe, jak się będzie sprzątało tę grubą warstwę rozciapanego i zaschniętego już gipsu.

Przy okazji pobytu na działce zauważyłam stojące w gotowości bojowej maszyny drogowców - czyżby zamierzali się wywiązać z obietnicy? Pewnie się boją Kracika. Póki co odpoczywali przed pracą.

Zapłaciłam już za fuchę - podmurowanie okien i drzwi, chociaż to ostatnie jeszcze nie zostało wykonane. Właśnie mam w samochodzie, który zaczyna wyglądać jak nieco zaniedbana śmieciarka, dwa bloczki Ytonga do podmurowania drzwi wejściowych. Czekam na dostawę styropianu, żeby je zawieźć przy okazji. Obsztorcowałam fuchmana za zachlapanie drzwi pianką i niewytarcie jej od razu. Teraz zaschła i nie wiem, jak ją usunąć. Obiecał to zrobić.

Zrobiłam sobie jeszcze wycieczkę do ulubionego urzędu w Wieliczce, żeby dowiedzieć się, jak załatwić sprawę oczyszczalni. Niby mamy ją wpisaną w projekt budowlany, który został zatwierdzony, ale, jak się zresztą domyślałam, to za mało. Fakt, ze w projekcie nie ma żadnego rysunku tejże oczyszczalni. Wzięłam ze sobą wszystkie dokumenty przygotowane zgodnie z instrukcją na stronie Bioeko, ale i to nie zadowoliło pań zasiadających za biurkami. Zapisałam sobie całą listę brakujących, ich zdaniem, papierków. Między innymi wymagają projektu oczyszczalni wykonanego przez uprawnionego projektanta. Tymczasem na stronie Bioeko informują, że wystarczy prawidłowo wykonany schemat oczyszczalni własnoręcznie wrysowany na mapkę geodezyjną 500.

Zadzwoniłam do przedstawiciela Bioeko. Wcale nie był zaskoczony, ale obiecał przysłać wykładnię przepisów, którą dostali z Ministerstwa Infrastruktury, opisującą taki sposób załatwienia tej sprawy. Nieźle by było, bo taki projektant zaśpiewa sobie co najmniej z 5 stówek, no i potrwa to jeszcze. Gdy tylko dostaniemy ten papierek, wybiorę się tam jeszcze raz. Bardzo jestem ciekawa, co panie zza biurek na to. Ciężko im będzie to przełknąć! Tym bardziej, że jedna z nich pokazywała mi, pierwotnie odrzucone zawiadomienie przygotowane właśnie według wytycznych Bioeko, uzupełnione już przez grzecznego inwestora o projekt. Jakież to wszystko było pięknie odpicowane! Całe grube teczki starannie oprawione! Niektóre chyba grubsze niż nasz projekt budowlany!

Jako przykład inwestorskiej beztroski ("do odrzucenia!") pani pokazała mi papiery oprawione w "teczkę z wąsami" - taką samą, w jakiej zanieśliśmy do tegoż urzędu projekt budowlany! Jednak wrodzona przekora nie pozwoli mi iść do introligatora, żeby oprawił zawiadomienie o budowie poś w purpurowe okładki ze złotymi literami. Chociaż śmiesznie by było :lol: ! Sądzę jednak, że liczenie na poczucie humoru u biurwy to czysta naiwność.

P.S. Miało być krótko, a wyszło jak zwykle!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

SPODENKI W PASECZKI I DYSPERBIT

No właśnie, czy ktoś może ma pomysł, jak doprowadzić do ich rozstania? Na razie przylgnęły do siebie i nie mają zamiaru się pożegnać, co mnie wcale nie cieszy, jak łatwo się domyślić.

W środę po południu odbierałam w pośpiechu tynki. W pośpiechu, bo własnie miałam odebrać dziecie z przedszkola. Dokładniejszego oglądania tynków postanowiłam dokonac komisyjnie wieczorem. Panowie uprzątnęli zgrubsza błotko gipsowe (częściowo zaschnięte), ale i tak zostawili niezły bałaganik.

Wieczorem, pozostawiwszy babcię na pastwę naszych córek, ruszyliśmy do boju uzbrojeni w łopaty i miotły. Andrzej zasypywał dziurę - efekt niefortunnego pomysłu na umieszczenie zbiornika wody kotłowej (od początku czułam, że nic z tego nie będzie), zwożonym taczkami gruzem i piaskiem, a ja wmiatałam tam resztki tynku. Brak odpowiedniej techniki i wrodzona niechęć do wykonywania prac w rękawiczkach kolejny raz dały się we znaki, bo pierwszy bąbel na dłoni pękł mi już po godzinie pracy. Mimo pootwieranych ma oścież wszystkich okien (suszenie tynków), pył unosił się gęstymi tumanami. Przy okazji podnosząc czasem wzrok znad podłogi, obserwowaliśmy NASZ zachód słońca, a później migającą do nas wieżę (jakaś wysoka antena).

Pracę kończyliśmy w całkowitych ciemnościach, więc miałam poważne wątpliwości co do jakości jej wykonania. To, czy zamiatam już czystą czy też zabłoconą podłogę poznawałam tylko po oporze, jaki stawiała miotle. W pewnej chwili spojrzałam kątem oka i ze zdziwieniem stwierdziłam, że lepiej będę widziała, gdy zdejmę całkowicie już nieprzejrzyste okulary, pokryte grubą warstwą gipsu.

Za to, gdy wyszliśmy wreszcie w poczuciu dobrze (?) wykonanego obowiązku (pierwszy raz pozamiatałam MÓJ dom!), nagrodził nas widok rozgwieżdżonego nieba, zapach świeżego powietrza nad łąkami i cykanie świerszczy. To NASZE gwiazdy, NASZE powietrze i NASZE świerszcze!

Oczywiście dzieci wykorzystały okazję. Moja pielęgnowana w drodze powrotnej wizja trzech czyściutkich dziewczynek leżących w swoich łóżeczkach została po powrocie boleśnie skonfrontowana z rzeczywistością.

Wczoraj na plac boju wkroczyli przedstawiciele naszego głównego wykonawcy z wiadrami dysperbitu i rolkami czarnej mamby. Przywitałam ich przerywając obserwację dzielnych budowniczych drogi, którzy zaczęli dzień pracy normalnie, to znaczy od przerwy śniadaniowej.

Pogwarzyłam sobie z Kierbudem o tynkach, izolacjach i wylewkach. Za półtorej tygodnia maja zamiar zabrać się za ocieplanie i tynkowanie z zewnątrz! Nareszcie dom nabierze jakiegoś wyglądu! I nareszcie mogę się zająć wybieraniem czegoś, co mnie naprawdę interesuje - koloru tynku!

Wieczorem przyjechaliśmy na budowę razem z dziećmi, bo babcia już wyjechała. Podłoga była dokładnie odskrobana z resztek gipsu i wysmarowana dokładnie dysperbitem. Niestety jeszcze ze dwa otwarte wiaderka stały sobie na dole. Podczas gdy my z pomocą Weroniki wrzucaliśmy styropian na górę (na dole by przeszkadzał, a pozostawiony na zewnątrz mógłby zmienić właściciela), nasza średnia córeczka wymyśliła, że ta czarna maź w wiaderkach służy do mycia butów :o :o :o . Co gorsza, zaraziła tym pomysłem swoją młodsza siostrę. Czy muszę opisywać efekty? Dość napisać, że mamy z głowy żółtą sukieneczkę, spodenki w paseczki, dwie pary skarpetek i tyleż par tenisówek. Poza tym Andrzej spędził dłuższy czas usuwając czarne pręgi z średniej pary nóżek za pomocą oleju rzepakowego.

Styropian wylądował na górze i został porozkładany w pokojach rodzajami tak, żeby nie blokował dostępu powietrza do schnących ścian. Przy okazji pozbyłam się złudzeń, że styropian to taka lekka biała pianka. Paczki tego lepszego styropianu lekkie nie są.

Na koniec zostawiłam list do wykonawców z prośbą o intensywne wietrzenia domu.

Chciałam się pochwalić zdjęciami, ale niestety coś się stało z nasza kartą w aparacie. Andrzej włożył tę słabszą, z którą aparat został kupiony, ale wtedy zapomnieliśmy zabrać aparat na budowę. Może wreszcie dzisiaj uda sie zrobić kilka zdjęć...

Wczorajszy wieczór Andrzej spędził na przeliczaniu metrów kwadratowych, które zostały otynkowane. Dziwne, bo wyszedł mu zupełnie inny wynik, niż tynkarzowi! Łatwo się domyślić, że tynkarz widział tych metrów więcej niż my. Różnica w cenie, bagatelka, ponad 2000 zł! Na szczęście jeszcze nie zapłaciliśmy, więc nasze górą. W dodatku panom pomyliło się, która ściana komina miała zostać nieotynkowana i nie wpadli na pomysł, że, mimo nietynkowania jednej ze ścian w łazience (bo po co, skoro będzie cała w płytkach) wnętrze okna należało otynkować. W efekcie cała otynkowana ściana komina zostanie zabudowana kominkiem, a odkryta jest "łysa". No i coś z tym oknem trzeba będzie zrobić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

FOTOREPORTAŻYK

Niestety zrobiłam tylko dwa zdjęcia i baterie siadły. Jutro postaram się poprawić.

 

http://img73.imageshack.us/img73/9439/nowadrogamt3.jpg

To nowa wersja naszej drogi. Drobna różnica jest!

 

http://img180.imageshack.us/img180/368/zachdsocawewrzeniutc5.jpg

A to zdjęcie nie wnosi niczego do wiedzy budowlanej.

 

Dzisiaj rano pojechaliśmy na budowę pootwierać wszystkie okna na górze, coby się wietrzyło. A potem ruszyliśmy do Krakowa na targi budownictwa.

Wciąż zastanawiamy się nad wkładem do kominka i szukamy wykonawcy, który by nam tenże kominek zbudował według naszego projektu. Kusi nas Tarnava. Jakoś przemawia do nas ten żeliwny solidny odlew. Zastanawiamy się tylko, czy w wypadku, gdy kominek nie jest podstawowym źródłem ciepła, nie byłby to przerost formy nad treścią. Ale, jeżeli nie Tarnava, to co? Nie chcemy też badziewia z marketu, bo jednak mamy zamiar w tym palić. Jakoś tez nie mam ochoty na przeszukiwanie licznych i długich wątków na temat wkładów kominkowych. Już chyba jestem zmęczona tym całym budowaniem. A tu własnie teraz trzeba wytężyć uwagę, żeby przy wykańczaniu możliwie małym kosztem uzyskać satysfakcjonujący efekt.

Na deser wybraliśmy (chyba) tynk zewnętrzny: Greinplast, akrylowy, 3132 (jeżeli komukolwiek, cokolwiek to mówi). A na cokół Resimarm 425. To jeszcze nie jest ostateczna decyzja, bo chcemy porównać z ofertą naszego dostawcy styropianu. Najważniejsze, że kolor nam odpowiada, chociaż trudno sobie wyobrazić cały dom, widząc tylko małą próbkę. Jednak i tak łatwiej niż na podstawie samych kolorowych papierków, które zawsze tak lubiłam przeglądać (ojciec z racji zawodu miał ich zawsze dużo w pracowni).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

500 zł ZA DNIÓWKĘ

Własnie tyle "zarobiliśmy" dzisiaj, oczywiście wydając pieniądze. Kolejny piękny słoneczny dzień spędziliśmy w marketach budowlanych. Dzieci na szczęście zostały z babcią (chociaż babcia ma już odmienne zdanie na temat tego, czy rzeczywiście "na szczęście").

Efekty: 9 płyt OSB (z 17 potrzebnych, ale więcej w sklepie nie było) z rabatem 5%, schody strychowe za 199 zł (zamiast 270 zł), gres do garażu po 13 zł za metr, do niego impregnat, klej i fugi (5% rabatu), 4 płyty do obudowywania wanien po 10 zł (80 % rabatu) i jakieś tam śrubki, coś do narzędzi itp drobiazgi.

W nagrodę za tyle oszczędności i za cały dzień spędzony na poszukiwaniu panów obsługujących kolejne działy sklepów (:x w każdym było ich co najmniej 3 razy za mało :evil: ) kupiłam sobie rodzinkę bojowników do akwarium.

A poza tym, oczywiście, wietrzyliśmy domek i, oczywiście, zapomniałam aparatu, żeby zrobić obiecane zdjęcia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

PUZZLE

Od dzisiaj robi nam się podłogówka!

Wczoraj rankiem ruszyliśmy do pracy na budowie. Najpierw Andrzej pociął i przykręcił do ścian szczytowych na wysokości jętek dwie belki, na których oprze się w niedalekiej przyszłości podłoga strychu.

Tymczasem dwóch panów z naszej głównej ekipy pohukiwało na dole palnikiem, układając drugą warstwę czarnej mamby.

Kierbud wpadł sprawdzić, jak im to idzie. Był wyraźnie zadowolony, kiedy powiedziałam, że, korzystając z jego rady, pojechaliśmy do wskazanej hurtowni wybierać tynki. Zaplanowaliśmy większe prace na przyszły tydzień. Zaczną ocielpanie i tynkowanie, potem ocieplą dach, zrobią podbitki, a na koniec wyleją murek pod siatkę i wymurują ogrodzenie od frontu. Chyba o niczym nie zapomniałam.

Kiedy Andrzej wyłączył wreszcie agregat, zadbałam o nastrój i przy wtórze Queenów, a potem Chóru Aleksandrowa zaczęlismy układać styropian w posprzątanych uprzednio przeze mnie pokojach na górze. (Już sama nie wiem, który to raz zamiatałam je!) Najpierw zrzuciliśmy na dół nadmiar styropianu. A potem się zaczęło! Ale to fajna zabawa! Podobało mi się! Układaliśmy, docinaliśmy, wycinaliśmy rowki na peszle i śmieciliśmy kuleczkami styropianu. Takie duże puzzle! Bawiliśmy się jak dzieci.

Panowie od czarnej mamby wprawdzie wyrażali jakieś zastrzeżenia co do pracy kobiet na budowie, ale powiedziałam im, żeby lepiej milczeli, bo jak jeszcze kilku ich kolegów pojedzie do Anglii, to kto wie, czy nie zaczną pracować w ekipie mieszanej. Chyba, że będą musieli szybko przypomnieć sobie język braci ze wschodu, żeby dogadać się z nowymi kolegami z pracy. Trzeba przyznać, że obecność kobiety na budowie conieco łagodzi obyczaje - po każdej nierządnicy padało słowo "przepraszam". Zresztą nierządnice nie latały zbyt często.

Żeby się nie znudzić układanką, od czasu do czasu tłukłam w rytm muzyczki młotkiem w dłuto, odłupując nadmiary tynku wylane przy podłodze. Ani raz nie trafiłam w rękę!

Ułożyliśmy białe posadzki w dwóch pokojach na górze i trzeba było jechać pozbierać dzieci z placówek edukacyjnych. Po obiedzie jeszcze Andrzej pojechał na budowę trochę się pobawić.

I nawet aparatu nie zapomniałam! Pochwalę się zdjęciami, jeżeli Andrzej mi je dzisiaj przerzuci do komputera, bo ja jeszcze tej sztuki nie opanowałam (ale wklejam sama!).

Dzisiaj rano sama dokończyłam układanie w trzecim pokoju, czekając na ekipę od podłogówki i kolejny raz pozamiatałam na górze. Nie było to łatwe, gdyż przeciąg i kuleczki styropianu to nie jest najlepsze połączenie, gdy się chce posprzątać.

Jednocześnie pilotowałam przez telefon nadciągającyh speców od naszego ogrzewania. Przyjechało trzech sympatycznych panów uroczo "zaciągających" po kresowiacku. Oprowadziłam ich po domu i wskazałam, gdzie podłogówki ma nie być (najbardziej rozbawiło ich, że mają zostawić nieogrzewane miejsce na legowisko psa). Przy okazji zauważyłam, że panowie od czarnej mamby nie popisali się. Chyba już im się spieszyło, więc poprzykrywali jak leci rurki i peszle w łazience na dole. Jakoś nie pomyśleli, że jeżeli są tam jakieś zaślepione rurki, to zapewne coś do nich zostanie podłączone, więc powinny byc na wierzchu. A już miałam ich chwalić za wyjątkowo dokładne otulenie wylotu powietrza do kominka!

Trochę zaskoczyło mnie to, że nasza nowa ekipa ma zamiar nocować na budowie.

Wieczorem Andrzej był tam dwa razy usiłując ich namówić do skorzystania z ciepłej wody w tymczasowo naszej łazience, ale twardziele twierdzili uparcie, że nie w takich warunkach już przychodziło im nocować. Ciekawe, czy śpią na styropianie. To ma w końcu niezłą tradycję w Polsce.

A jutro wybieramy się do nowego sklepu z drzwiami. Mam nadzieję, że coś znajdziemy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W LABIRYNCIE

Był kiedyś taki polski tasiemiec - chyba pierwsza telenowela...

A nasz labirynt powstaje na podłogach w domu. Właśnie wróciliśmy z budowy, na którą wpadliśmy z krótką gospodarska wizytą. Wystyrmałam się po drabinie na górę i ... stojąc na ostatnim stopniu poważnie zaczęłam się zastanawiać, jak wejść. Podłoga w większości pomieszczeń była pokryta srebrną folią, a po niej wiły się białe przewody tworzące klasyczny labirynt. Ślicznie to wyglądało - całkiem jak na zdjęciach w katalogach. Oczywiście nie miałam aparatu, ale jeszcze zdążę zrobić zdjęcia, bo wylewki zaczną zalewać te cuda dopiero w przyszłą środę.

A na odjezdne zobaczyłam pierwszy raz nasz dom oświetlony wieczorem! (Oczywiście agregat.)

Dzień spędziliśmy usiłując wybrać drzwi wewnętrzne i załatwić jeszcze inne sprawy. Chcieliśmy odwiedzić otwierany dzisiaj i mocno reklamowany największy w Małopolsce salon stolarki budowlanej. Niestety - okazało się, że dzisiaj otwarcia nie będzie, bo nie zdążyli wyremontować lokalu :roll: . Podjechaliśmy do mniejszego punktu tejże firmy, ale trafiliśmy na pana, który nie umiał udawać, że zależy mu na sprzedaniu nam czegokolwiek. Szybko oglądnęliśmy baaardzo skromną ekspozycję i przestaliśmy panu przeszkadzać. Najbardziej zaskoczyło mnie to, że nie znalazłam tam ani jednych drzwi, które podobałyby mi się bardziej niż te widziane w marketach budowlanych.

Odwiedziliśmy jeszcze dwie firmy z kominkami. Jak do tej pory wszyscy są dziwnie zgodni co do ceny. Po oglądnięciu naszego projektu zgodnym chórem wołają: 4000 zł nie licząc wkładu i kafli. Tym większe było nasze zdziwienie, gdy na targach budownictwa jeden pan wyłamał się mówiąc: 2000 zł. Musimy wysłać do nich maila, żeby wypowiedzieli się oficjalnie i określili, co w chodzi w zakres prac i materiałów za te 2000. Jeżeli jednak okaże się, że za całość i u nich zapłacilibyśmy 4000, to wybierzemy chyba jednak poznanego dzisiaj pana, który wykazał się zdroworozsądkowym podejściem do sprawy i zaproponował nam baaardzo bogaty wybór kafli różnych producentów.

Na deser zostawiliśmy sobie wizytę w urzędzie. Oczywiście niczego nie załatwiliśmy, zostawiliśmy zgłoszenie budowy poś, które na pewno zostanie odrzucone, a my sie od tego odwołamy. Na koniec poprosiłam wyjątkowo zabetonowaną oberbiurwę, żeby możliwie szybko odrzucili nasze zgłoszenie, żebyśmy mogli szybko się odwołać od ich decyzji. Okazuje się, że decyzje Ministerstwa Infrastruktury są mniej ważne, niż "bo zawsze tak robimy".

A za chwilę może wreszcie powklejam zdjęcia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

?

Co się dzieje z tym ImageShack? Nie można wkleić zdjęć! Czy ktoś może mi podpowiedzieć inną metodę? Jakiś inny program? I koniecznie instrukcja obługi tegoż w wersji dla opornych. Ale koniecznie taki, który wkleja zdjęcia widoczne od razu w dzienniku, a nie tylko linki do nich.

Prooooszę!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

HEJ MŁOTY, DO ROBOTY!

Podłogówka skończona. Wczoraj koło południa panowie zameldowali nam o tym radosnym fakcie i pojechali dalej w Polskę, tym razem odpalać pompę ciepła.

Podłogi w całym (prawie, bo bez garażu i pomieszczenia gospodarczego) domu są pokryte srebrną folią i plątaniną białych rurek. Ładnie to wygląda.

Nasz strop znowu ucierpiał, bo trzeba było przeprowadzić rurki od solarów do zbiornika. Trzeba przyznać, że zrobili to z głową i poprowadzili tak, że ich ukrywanie nie będzie wymagało żadnego dodatkowego obudowywania.

Odwiedził nas też wylewkarz, podyktował, co mamy kupić (jakieś straszne tony piasku i cementu!) i zapowiedział się na środę. Cóż było robić, zapakowaliśmy najmłodsze dziecię w auto i objechaliśmy najbliższe hurtownie w poszukiwaniu cementu. Przy okazji znaleźliśmy nasz wybrany tynk w cenie niższej niż w polecanej przez Kierbuda hurtowni. Na wiaderku zaoszczędzimy 13 zł. A może jeszcze uda się parę groszy utargować przy większym zamówieniu (cement, wszystkie inne cuda do otynkowania, parapety). Zawszeć to coś!

Wylewkarz był bardzo zdziwiony widokiem naszych progów. Po długim przekonywaniu uwierzył, że "to tak ma być", czyli, że ma je zalać wylewką tak, że tylko odrobina będzie wystawała.

Nareszcie znaleźliśmy potencjalnego wykonawcę schodów. Zobaczymy, jak nas wyceni.

Wczoraj po południu Andrzej zabrał się za koszenie naszych włości. Nie dokończył, bo przyszedł na bajerkę pasterz owiec i zajął mu trochę czasu. Koniecznie chciał zobaczyć naszą podłogówkę. Zresztą budzi ona duże zainteresowanie. Sąsiad też już był ją oglądać. Dopytywał się o pompę ciepła. Podchodzi do niej sceptycznie, ale widać, że go to kusi. Pewnie będzie zimą sprawdzał, czy nie marzniemy i jak szybko kręci się nam licznik prądu.

Dzisiaj od rana razem ruszyliśmy do boju. Małgo była zachwycona perspektywą zabawy w dużej piaskownicy i pomagania rodzicom.

Kończąc koszenie, Andrzej znalazł pod brzózką ślicznego czerwonego kozaczka!

Dużo dobrego można powiedzieć o naszych ekipach (z jednym wyjątkiem), ale nie to, że potrafią utrzymać porządek. Mówiąc bez ogródek - mamy na działce straszliwy bajzel! Przystąpiłam właśnie do próby zmniejszenia go. Po kilku godzinach wytężonej pracy zauważyłam, że koszmarna góra śmieci koło baraczku budowlańców nieznacznie się zmniejszyła. W większości śmieci przeniosły się w inne miejsca, ale już posegregowane, co ma nam ułatwić pozbywanie się ich. Papiery (te, do których dotarłam) zostały spalone, folie i butelki PET wylądowały na jednym stosie, drewno podzielone na takie, które jeszcze może się przydać i resztki zostało ułożone bądź podzieliło los papierów, reszta śmieci też znalazła tymczasowe miejsca. Przy okazji poznałam upodobania naszych budowlańców - degustowali głównie piwko "Tatra" (ale nie w nadmiarze) i wspomagali się jakimiś napojami energetyzującymi.

Część gruzu wywiozłam taczką na nieutwardzony odcinek drogi za naszą działką. Swoją drogą, dziwnie to wygląda, bo normalna droga kończy się przy naszej bramie. Nasi przyszli sąsiedzi z dalszych działek będą musieli sobie powalczyć na własną rękę z urzędem.

Drugie ognisko paliło się za domem. Tam Andrzej utylizował nadmiary brzozowych gałązek.

Ciekawe, czy nasi budowlańcy poczuwają się do usunięcia całego tego badziewia - wszelakich folii, papy, styropianu i całej reszty śmieci. A jeżeli nie, to co z tym zrobić? Grubą folię chyba się gdzieś wykorzystuje jako surowiec wtórny. A resztę na śmietnik?

A zdjęć dalej nie ma! I nie będzie, dopóki ktoś mi nie podpowie jakiegoś innego sposobu wklejania tak, żeby były widoczne na forum. Linków nie chcę robić, bo mnie samą denerwują i prawie nigdy nie otwieram w ten sposób zamieszczonych zdjęć. ImageShack nadal konsekwentnie odmawia mi współpracy. A zdjęć mam mnóstwo!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

UDAŁO SIĘ!

 

http://img468.imageshack.us/img468/227/bwentylacja1mb8.jpg

Na zamówienie (już nie pamiętam kogo): tak wygląda płaska część rury od wentylacji w miejscu, gdzie przebija strop.

 

http://img127.imageshack.us/img127/527/bwentylacja3pr6.jpg

A tak w miejscu, gdzie wychodzi ze stropu na dole.

 

http://img357.imageshack.us/img357/9734/bwentylacja2st3.jpg

Tutaj przechodzi z nieocieplonej płaskiej rury na ścianie w ocieploną okrągłą , która zostanie ukryta w ociepleniu dachu.

 

http://img366.imageshack.us/img366/4493/btynkixu0.jpg

Nasze śliczne równiutkie tynki, na które tak długo i z utęsknieniem czekaliśmy.

 

http://img233.imageshack.us/img233/1518/bstyropian1xz0.jpg

Początek układania styropianu w sypialni Weroniki.

 

http://img233.imageshack.us/img233/6671/bstyropian2tb6.jpg

Pokój Madzi już dokładnie wyłożony styropianem.

 

http://img127.imageshack.us/img127/3526/bprzypalaniesy9.jpg

Suszenie tynków metodą ekspresową? Nie, to tylko układanie papy termozgrzewalnej.

 

http://img127.imageshack.us/img127/9022/bpapa1pj1.jpg

Równiutko ułożona papa w salonie. Szkoda, że nie zrobiłam zdjęcia rury doprowadzającej powietrze do kominka, bo ułożenie papy wokół niej to istny majstersztyk!

 

http://img127.imageshack.us/img127/6823/bpapa2sz4.jpg

A tutaj juz się panowie nie postarali. Część rur i peszli wyciągnęli na wierzch, resztę (w tym i te jeszcze niezakończone, które i tak trzeba było wyciągnąć na wierzch) pokryli papą.

 

http://img127.imageshack.us/img127/7471/bwiba1up8.jpg

Z dedykacją dla tych, którzy wróżyli nam, że mokra więźba z drewna świerkowego popęka i poskręca się. Nie popękała i nie poskręcała się. Jest nad podziw prosta. Pewnie to zasługa naszego cieśli.

 

Miało być jeszcze jedno zdjęcie, ale już nie mam cierpliwości. Jutro postaram się pokazać podłogówkę.

Najprawdopodobniej to jakies dziwne Yahoo, które nie wiedzieć jak i kiedy nam się zainstalowało, uniemożliwiało użycie ImageShack. Wreszcie udało nam się to paskudztwo usunąć i jakoś powklejać zdjęcia. Nie było łatwo, bo wciąć IS pokazuje fochy i raz podaje adresy zdjęcia a raz nie. No ale jakoś w końcu poszło! Proszę docenić moje poświęcenie (spójrzcie na godzinę wysłania posta), zwłaszcza, że mamy dzisiaj za sobą wczesną (sobota!) pobudkę w uroczym wykonaniu Małgosi i wycieczkę w Pieniny!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

http://images4.fotosik.pl/140/44e38b48f69b72d0.jpg' alt='44e38b48f69b72d0.jpg'>

PRÓBA

To była próba. Właśnie założyłam album, dodałam do niego zdjęcie i wkleiłam je tutaj. Udalo się, jak widać! I to za pierwszym razem! Jestem dumna z siebie.

Ten facet na akwarium to Centuś - największy luzak wśród kotów, jakiego znam.

To teraz biegnę zmniejszać zdjęcia z podłogówką i zaraz je powklejam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

FOTOREPORTAŻ - PODŁOGÓWKA

 

Nawet się już połapałam, że nie trzeba dawać "img".

 

http://images2.fotosik.pl/176/4899685ddbd2f77a.jpg

W wiatrołapie i hollu.

 

http://images2.fotosik.pl/176/cac93915a7fd8b55.jpg

W salonie z zostawionym miejscem pod kominek.

 

http://images1.fotosik.pl/185/058851ccae161e4b.jpg

Jak wyżej, tylko w inną stronę.

 

http://images2.fotosik.pl/176/1436625ef3801320.jpg

W pokoju Madzi.

 

Dopiero na zdjęciach zauważyłam, że na górze są pomiędzy pomieszczeniami i przy ścianach te żółte gąbki (dylatacje?), a na dole ich nie ma. Chyba jutro rankiem zaniepokoimy pana Kuraszyka telefonem. A może facet od wylewek będzie wiedział, czy to tak ma być. Wygląda na zorientowanego.

 

http://images1.fotosik.pl/185/4af45998ec0e386c.jpg

W pokoju Małgosi.

 

http://images2.fotosik.pl/176/65faeaffd1fa5a86.jpg

Wejście do naszej sypialni.

 

http://images1.fotosik.pl/185/9cdb80ee408adeb4.jpg

Korytarz na górze.

 

http://images4.fotosik.pl/140/54186e7d8e8de8bf.jpg

Jak wyżej.

 

Andrzej, niestety, nie zrobił zdjęć skrzynek, z których te wszystkie rurki wychodzą. Muszę naprawić ten błąd. Może jutro...

Czekam, aż przeładuje mi zdjęcia z aparatu do komputera. Pochwalę się wtedy też tymi z Pienin. Nie było łatwo wyrwać mojego męża z budowy w góry, ale jakoś się udało. Tym większy był nasz zawód, gdy okazało się, że nie wolno wchodzić z psem na szlak w Parku Narodowym. Spodziewałam się, że zatrzymają nas przed wejściem na Trzy Korony, tam gdzie płaci się za bilety, ale nie, że w ogóle nie wejdziemy. Cóż było robić - pies jest mój, więc ja zostałam, a Andrzej poszedł z dziewczynami. Przez 4 godzinki siedziałam sobie nad Dunajcem i rozwiązywałam krzyżówki (kiedy ja ostatnio miałam na to czas?). A po ich powrocie rzuciłam smycz Andrzejowi i pomknęłam na górę. W końcu być tak blisko i nie przejść przez Wąwóz Sobczański? Nie zobaczyć Tatr z Szopki? Nie wejść na Trzy Korony? Weszłam. Zajęło mi to dwie godziny (tam i z powrotem). Dzisiaj mam zakwasy.

 

Dostaliśmy w piątek tak szokujący list z ENIONu, że jakoś nie mogę uwierzyć w jego treść. Jutro rano zadzwonimy do nich i dowiemy się, czy to, co nam się wydaje, to prawda. Ale i tak nie uwierzę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I STANIE SIĘ JASNOŚĆ ... ???

Dzisiaj działaliśmy w podgrupach. W efekcie mamy już przed domem górę płukanego piasku do wylewek (dwa transporty po 10 kubików, za każdy 400 zł). Cement kupiony, przyjedzie jutro. Znaleźliśmy jeszcze tańszy tynk! Za tego naszego wybranego Greinplasta zapłacilibyśmy 123,40 zł za wiaderko, czyli o 23 zł taniej niż w Krakowie i o 10 zł taniej niż w Podłężu. Właściciel tego składu namawia nas jednak na Rofixa (tu powinno być "o" umlaut, ale nie wiem, gdzie tego znaku szukać). Poprosiliśmy o wykonanie próbek kolorów na kartonie i podejmiemy decyzję w środę.

Okazało się, że ten brak dylatacji na parterze, to nic groźnego. Wykonawcom podłogówki zabrakło, ale dogadali się z wylewkarzem i on wie, że ma to zrobić.

Poza tym załatwiliśmy jeszcze mnóstwo spraw telefonicznie albo osobiście. Wśród nich jedną bardzo istotną - otóż MAMY PODPISANĄ UMOWĘ NA DOSTAWĘ PRĄDU OD 15 GRUDNIA!!! Oczywiście uwierzę, jak zobaczę, ale to już daje pewną nadzieję. Tak do końca ten termin nas nie urządza, bo chcielibyśmy już w listopadzie się wprowadzić. Jutro uderzymy do sąsiadów. Ich budowa miała podlicznik w domu ich córki. Skoro oni już zakończyli działania w tym sezonie, to może pozwolą się podłączyć do tego podlicznika na jakiś miesiąc albo półtorej. Najwyżej na ten czas zaopatrzymy się w butlę gazową, bo kuchenka elektryczna za bardzo obciążyłaby linię.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

CZEKAJĄC NA WYLEWKI

Od jutra przez parę dni do domu nie wejdziemy. Nawet jeszcze nie wiem, jak długo nie można chodzić po wylewkach - dzień, dwa?

Załatwiliśmy sprawę prądu z sąsiadką - złota kobieta! Nie ma sprawy!

Z naszego urzędu miasta dostaliśmy wezwanie do uzupełnianie braków. Chodzi o sprawę ich zgody na przeprowadzenie tego tymczasowego przyłącza od sąsiadów wzdłuż drogi gminnej. Zażyczyli sobie mapki i wypisu z ewidencji naszej działki, co było zrozumiałe, ale też wypisów na wszystkie działki, po których planujemy przeciągnąć linię. Co ciekawe, te działki należą do gminy i jest ich od groma i ciut, bo nikt tego nie scalił, a droga idzie w poprzek dawnych wąskich poletek. Poszliśmy do urzędu, żeby sprawę wyjaśnić. Początkowo panie upierały się, że mamy im te wypisy dostarczyć (z Wieliczki :evil: ). Czyli mielibyśmy przywieźć gminie dokumenty świadczące o tym, że działki te należą właśnie do gminy :o :roll: . Na szczęście po kilkukrotnym powtórzeniu tego paradoksu i konsultacjach, panie doszły do wniosku, że zadowoli je wypis z ewidencji gruntów naszej działki. Ludzie, przenoście się do Niepołomic! Tu w urzędzie pracują ludzie! Tu można coś załatwić! A panie z Wieliczki wychowamy wspólnymi siłami.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

KRECIA ROBOTA

Już wiem, jak wygląda miksokret. Jakoś nawet bardziej fachowo, niż ten agregat do tynków, chociaż się tak dziwnie nazywa. Pokażę, jeżeli wystarczy mi wytrwałości, żeby dzisiaj powalczyć ze zdjęciami.

Kret wyprodukował już wylewki na górze, tylko balkon zostawił sobie na jutro. Może nawet zrobił swoje w pokoju gościnnym na dole.

Wczoraj dokończyliśmy porządki na dzialce. No, nazwanie tego, co panuje wokół budowy porządkiem, niewątpliwie byłoby przesadą, ale na pewno wygląda to lepiej. Największa góra śmiecia została zlikwidowana. Pomniejsze składają się głównie z gruzu. Śmieci zostały posegregowane i załadowane w worki. Nawet udało się podrzucić dzisiaj do wywózki segregowanych odpadów wielkie wory PETów. Już prawie po ciemku układałam styrpian w pomieszczeniu gospodarczym, a Andrzej wynosił płyty OSB go blaszaka, do którego włamaliśmy się za zgodą kierbuda.

Rano Andrzej pojechał zobaczyć, czy panom wylewkarzom niczego nie brakuje do szczęścia. Tymczasem ja odebrałam telefon z gatunku tych mniej oczekiwanych. "Przykro nam, ale tego styropianu nie będzie w poniedziałek, tylko pod koniec tygodnia." A ekipa zjawia się w poniedziałek i koniecznie trzeba im dać coś do roboty, bo inaczej się zmyją i pójdą gdzie indziej. A wtedy wypadniemy im z grafiku i ...

Szybko zweryfikowaliśmy plany na dzień dzisiejszy. Wprawdzie i tak mieliśmy jechać do Krakowa, ale, o dziwo, w celach niebudowlanych. Dopisaliśmy do listy spraw do załatwienia poszukiwanie wełny mineralnej, żeby zapewnić ekipie zajęcie.

Mieli ocieplać ściany wykorzystując ładną pogodę, ale ocieplą na początek poddasze. Tak czy siak poocieplają coś sobie.

Po drodze odwiedziliśmy dostawcę styropianu i roztoczyliśmy przed nim wizję tego, co go czeka, jeżeli styropian do piątku nie pojawi się na naszej budowie. Chyba uwierzył.

Kilka wizyt w składach i marketach budowlanych z moim nieodłącznym żółtym notesikiem i już wiemy, gdzie zamówimy wełnę.

Udało nam się nie tylko załatwić pozostałe sprawy, ale nawet usiąść na chwilę w ogródku "Słodkiego Wencla"! Jakbyśmy domu nie budowali!

W drodze powrotnej (biegiem, bo na zebranie w przedszkolu) zabraliśmy próbki kolorów tynków Rofixa. Od razu oboje wskazaliśmy tę samą! Sprzedawca zachwyca się wyrobami tej firmy, wręcz pieje peany na temat ich jakości, chociaż innymi, nawet droższymi też handluje. No to może damy się namówić. Kierbud będzie zawiedziony, że nie skorzystamy z jego propozycji.

A jutro kończą się dobre czasy- Andrzej skończył urlop i w dodatku jedzie na dwa dni się szkolić, zostawiając mnie samą na placu boju! Uprzedził, że wylewkarzom może zabraknąć cementu (juz im zabrakło - do dwóch zamówionych palet kazali dodać trzecią :o ). Za to wodą posługują się oszczędnie. Myślałam, że zużyją jej więcej niż tynkarze, tymczasem oni twierdzą, że to, co jest teraz w beczkach im wystarczy.

No właśnie. Z wodą też może być kłopot, bo dzisiaj podobno przyjechali z wodociagów i chcieli zabrać beczki. Niby ich prawo, bo beczki należą do wodociągów, ale chyba powinni nas uprzedzić wcześniej, że chcą je zabrać. Tak mi się wydaje. Wylewkarze dzielnie stanęli w obronie beczek i nie oddali. (Ciekawy obraz batalistyczny mógłby powstać: "Obrona beczek z czystą wodą" albo "Wylewkarz w pozie Rejtana".) Jednak wodociągowcy zapowiedzieli, że przyjadą jutro po 14.00. Chyba będę musiała przystąpić do obrony beczek sama. No, Rejtana nie odstawię! Chociaż wrażenie na panach z wodociągów zapewne bym wywarła :lol: .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

FOTOREPORTAŻ

Na zamówienie kilka zdjęć z Pienin:

http://img227.imageshack.us/img227/4189/cpieniny2rz2.jpg

No, to może nie są Pieniny, ale nasza Emi w Dunajcu. Baaardzo lubi pływać, a potem soczyście się otrzepuje i nie rozumie, dlaczego wszyscy od niej uciekają.

 

http://img216.imageshack.us/img216/6964/cpieniny1zf8.jpg

Zdobywczynie Trzech Koron wyrażają radość z wejścia na szczyt.

 

http://img133.imageshack.us/img133/8378/cpieniny3qa1.jpg

Późnopopołudniowy widok na Trzy Korony.

 

http://img221.imageshack.us/img221/6803/cpieniny4qt4.jpg

Jesienna panorama Tatr.

 

 

http://img133.imageshack.us/img133/1556/cpieniny5tx5.jpg

W drodze na szczyt.

Jak widać zdjęcia nie są po kolei, ale może mi wybaczycie.

 

A teraz ad meritum, czyli reportaż z placu budowy:

 

http://img133.imageshack.us/img133/5411/cmiksokretxg7.jpg

Tak własnie wygląda miksokret. Czy choć trochę przypomina kreta? Skąd ta nazwa??? :o

 

 

http://img178.imageshack.us/img178/5352/cbutkiot4.jpg

Nie mogłam sobie odmówić sfotografowania i pokazania tego ślicznego obuwia.

 

http://img178.imageshack.us/img178/6963/cwylewkisprztvw1.jpg

A to kolejny sprzęt, najwidocznej niezbędny do wykonania wylewek.

 

Same wylewki może sfotografuję dzisiaj, a chodzić po nich będzie można już w sobotę. Pewnie trzeba będzie znowu zakasać rękawy i pownosić płyty OSB na strych. I pomyśleć, ile energii marnuje się codziennie bezużytecznie na siłowniach... Panowie, chodźcie wrzucić te płyty na górę!

 

I jeszcze zaległe zdjęcia skrzynki, z której wychodzą rurki do podłogówki oraz "uzbrojonego już miejsca, gdzie stanie zbiornik wody kotłowej (czyli nasza kotłownia w całej okazałości).

 

http://img168.imageshack.us/img168/3487/cskrzynkach0.jpg

http://img19.imageshack.us/img19/977/ctubdziezbiornikrx6.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ZADYSZKA

Na samą myśl o tym, co jeszcze trzeba zrobić i w jakim tempie, dostaję zadyszki. Dzisiaj rano telefon z budowy wypędził mnie z piekarni. Otóż błąd murarzy, którzy za nisko wmurowali nadproże drzwi między garażem i pomieszceniem gospodarczym odbija nam się wciąż czkawką. A miało być tak pięknie! Wszędzie 10 cm styropianu na podłodze, wszędzie taka sama wylewka. Tymczasem zbyt nisko osadzone drzwi zmusiły nas do położenia cieńszego o połowę styropiany w garażu i pom. gosp. Potem panowie montujący bramę garażową ciężko kombinowali, na jakiej wysokości tę bramę osadzić, żeby po zrobieniu wylewek było dobrze. Coś tam wykombinowali.

Dzisiaj zadzwonił wylewkarz: styropian jest za gruby - wylewka się nie zmieści. Myślałam, że chodzi o te nieszczęsne drzwi, ale okazało się, że brama garażowa jest za nisko osadzona. Zmieniamy cały styropian na cieńszy (jeszcze cieńszy :o ?), czy montujemy bramę jeszcze raz? Jakoś nie uśmiechało mi się wyrzucanie całego styropianu (już podocinany i ułożony, więc do zwrotu się nie nadaje). Trudno, lepiej chyba tę bramę zamontować wyżej. Podyskutujemy ze specami od bramy, bo to oni twierdzili, że wylewka będzie miała 4 cm i to wystarczy. Wylewkarz twierdzi, że mniej niż 6 nie może być w garażu. Może da się załatwić ten montaż jako reklamację...

Tak czy inaczej będziemy mieli "niezgodnie ze sztuką", bo podłoga w całym domu będzie najwyżej, w pomieszczeniu gosp. najniżej, a w garażu średnio. Drzwi otwierają się do pom. gosp i tam musi być jeszcze niżej niż w garażu. Ciekawe, ile razy ktoś tam wyrżnie, zanim się do tego przyzwyczaimy. :evil: :evil: :evil:

Wciąż czekamy na wiadomość z Wieliczki, że już odrzucili nasze zgłoszenie budowy poś. Niecierpliwie czekamy, bo na razie nie mamy się od czego odwoływać. A czas nieubłaganie mija. Ech , że tam nie mają takiego Kracika, który by ustawił urzędników pod odpowiednim kątem...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...