Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Od kwietnia do ... zimy (jesieni?) - co Wy na to?


Agduś

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 18,4k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

  • Agduś

    6399

  • braza

    3720

  • wu

    1845

  • DPS

    1552

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

Na razie jakoś nie mam nastroju na hepiendy. Nie żeby prywatnie, ale sytuacja zewnętrzna mnie nie nastraja.

Prywatnie właśnie skończyłam się przygotowywać do jutrzejszej rady i do lekcji. Mam nadzieję, że rada nie będzie się ciągnęła godzinami, żebym zdążyła coś zjeść, zanim wyjdziemy na autobus. Plan jest taki, że bierzemy klamoty, jedziemy autobusem do Krakowa. Mamy bilety (unlimited, oczywiście) do kina, film się kończy po północy i wtedy zasuwamy na dworzec, żeby o 1.26 wyjechać pociągiem do Gdyni. Tak coby sobie dla odmiany powietrzem pooddychać zamiast smogiem, chociaż przez kilka dni.

No to macie na tych kilka dni:

 

matki. Nie potrafiła sobie wyobrazić, jak wyglądałby dom, gdyby mama zachorowała i nie mogła wykonywać swoich obowiązków. Benigna i Michalina miały już przecież swoje rodziny i swoje obowiązki, więc siłą rzeczy wszystkie niezliczone zajęcia wykonywane przez mamę spadłyby na nią. Kończąc zamiatanie usłyszała, że ojciec wezwał młodszych chłopców na rozmowę. Szli przez korytarz, szurając kapciami i ociągając się. Nie chciało jej się przysłuchiwać monotonnym pouczeniom ojca, więc przechodząc do pokoju dziewcząt przekręciła pokrętło głośnika w przedpokoju. Akurat nadawano jakąś audycję religijną gęsto przeplataną śpiewem, co ją bardzo ucieszyło. Zdecydowanie wolała to niż wiadomości ilustrowane fragmentami przemówień. Dziennikarz mówił zazwyczaj przeraźliwie monotonnym głosem, a przemówienia były szczekliwie wykrzykiwane.

Marysia siedziała na swoim łóżku i nie wypuszczając robótki z rąk czytała książkę. Joanna rzuciła wzrokiem przez jej ramię. To była historia leniwej dziewczynki, która nie pomagała w domu, ale pomysłowa mama w przypływie rozpaczy, gdy żadne prośby i tłumaczenia nie działały na jej wyrodną córkę, zaprowadziła ją do domu starych panien i pokazała, jak kończą leniwe dziewczynki. Od tej pory leniwa dziewczynka starała się być niezwykle pracowitą dziewczynką i postanowiła nadrobić wszystkie zaległości w pomaganiu mamie. A kiedy stała się niezwykle pracowita nastolatką, złożyła śluby, że każdej soboty będzie pracowała charytatywnie w domu starych panien aż do dnia swojego ślubu. Oczywiście Joanna wiedziała, że byłoby to niemożliwe, bo przecież nie dostałaby prywatnego Strażnika, który by ją odprowadzał po zmroku do domu, kiedy kończyłaby pracę zimą, nie mówić już o tym, że matka dziewczynki nie mogłaby ot tak sobie wejść do tego domu z dzieckiem nawet w celach wychowawczych, ale Marysia jeszcze tego nie wiedziała, więc czytała z wypiekami na twarzy. Joanna wyciągnęła swój zeszyt i przejrzała go uważnie, zastanawiając się, o co może ją zapytać siostra Gabriela na poniedziałkowej lekcji historii nauczania. Uświadomiła sobie, że wciąż ma nieuzupełnioną notatkę z zeszłego tygodnia. Dyrektorka wezwała ją i Bożenę, żeby podczas przerwy pomogły jej uporządkować segregatory na najwyższej półce, praca się przedłużyła i weszły na lekcję spóźnione. Żałowała bardzo, bo akurat zaczęły się lekcje o szkołach czarnych lat głębokiej komuny, kiedy to dopuszczono do największych nieprzyzwoitości. Na szczęście koleżanki słuchały uważnie i opowiedziały jej wszystko. Zeszyt jednak musiała uzupełnić, bo siostra Gabriela bezwzględnie wymagała pełnych notatek. Postanowiła zrobić to jeszcze tego wieczoru, bo w sobotę i niedzielę na pewno nie znajdzie chwili wolnego czasu. Wróciła do kuchni. Mama siedziała na swoim stołeczku popijając jakieś niezbyt zachęcająco pachnące zioła. Podniosła wzrok słysząc kroki córki i spojrzała pytająco. - Muszę uzupełnić notatki z historii nauczania. Czy mogę iść pożyczyć zeszyt? - Ciemno jest. Michał pójdzie z tobą? – Joanna wzdrygnęła się na samą myśl o proszeniu brata o taką przysługę. - Nie, pójdę do Basi, ona przecież mieszka na parterze. Wracałyśmy razem ze szkoły, mogłam ją poprosić, ale zupełnie zapomniałam. - Zapytaj ojca – to oznaczało, że mama wyraża zgodę, co właściwie nie ma żadnego znaczenia. Joanna stanęła w drzwiach pokoju dziennego. Starała się jednocześnie zwrócić uwagę ojca pogrążonego w rozmowie z chłopcami, a zarazem nie zdenerwować go zbytnią nachalnością. Wiedziała, ze ją zauważył kątem oka, ale nie spojrzał otwarcie, zachowywała się bezszelestnie, żeby nie pomyślał, że go ponagla. Po chwili doczekała się. Odetchnęła z ulgą widząc, że patrzy życzliwie. Najwyraźniej chłopcy spełnili jego oczekiwania. - Tak? – zapytał krótko. - Ojcze, muszę uzupełnić notatkę z lekcji – wiedziała, że to jest kluczowy moment. Jeśli ojciec się zdenerwuje tym, że córka nie ma jakiejś notatki, zanim zdąży mu wyjaśnić powód, nie pozwoli jej iść do Basi albo poprzedzi zgodę długą przemową wygłaszaną podniesionym tonem. – Pani dyrektor

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moje kolano mnie zawiodło - sądziłam, że skoro zostało fachowo naprawione, to będzie jak nowe. A tu guzik - powoli się zbiera do kupy, ale moim zdaniem zdecydowanie zbyt wolno. Niby chodzić się da, ale wciąż skrzypi, przeskakuje coś w nim i w ogóle jakieś jest takie niepewne. Zupełnie mu nie ufam, boję się zwłaszcza w trudnym terenie, na górkach i śliskim błotku, nie podbiegnę, nie podskoczę - do kitu. Czekam na rehabilitację i liczę na to, że pomoże w sposób spektakularny.

 

O tym, co się dzieje w naszej gminie, pisałam już chyba u Ewy. Tak na chłopski rozum, to to jest wrogie przejęcie gminy, w której reprezentanci nowego porządku przegrywali w wyborach regularnie. Jako że gmina bogata i na ichnim południu, to nie mogli przeboleć. Takiego bólu dupy dostali, że urządzili zajazd, a teraz rozpie...ą, co tylko mogą. W sumie polska norma, od ponad czterech lat nic dziwnego. Tylko kiedy to się dzieje blisko, ludzie widzą lepiej. Jedyna satysfakcja, że ostatnio kilka razy słyszałam od zwolenników przewodniej siły narodu, że choć popierają, kogo popierają, to to im się nie podoba. Czemu podoba im się to samo, ale na większą skalę czynione w Polsce, to ja nie rozumiem, ale najwyraźniej nie wszystko muszę rozumieć. Gorzka to satysfakcja, bo żal mi tego, co już zniszczyli.

 

Wusia, wracamy w czwartek, a właściwie w nocy ze środy na czwartek. Przeżyjesz. Ja tu mam komputer, ale czasu nie mam na pisanie. No chyba ze sięgnę do żelaznych zapasów... Zastanowię się.

 

Wczoraj tradycyjnie zaczęliśmy od śniadania w Tawernie, do której poszliśmy prosto z dworca, zostawiając tylko po drodze plecaki u Weroniki i Smara. Później, również tradycyjnie, poszliśmy plażą do Sopotu, tradycyjnie zatrzymując się na piwku w Orłowie. Dziecko z nami poszło, a Smar w tym czasie ugotował wyśmienity obiadek, na który zostaliśmy zaproszeni. Wieczór spędziliśmy przy grzańcu i muzyce na żywo w Tawernie. Było bosko!

Dzisiaj pojechaliśmy do Gdańska w poszukiwaniu keszyków. Swój pierwszy oficjalny znalazłam wczoraj koło Tawerny, dzisiaj było chyba osiem kolejnych. Ganialiśmy po jakiejś dziwnej dzielnicy - położona tak, że ho, ho, a zapyziała i biedna, że och. Strasznie dziwne miejsce. No i do tego ruiny licznych obiektów fortu, górki i dolinki, przyroda i śmieci. Jutro jedziemy na Hel, coby szukać kolejnych keszy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wrócilim.

Było wspaniale, pospacerowaliśmy, zjedliśmy różne pyszne rzeczy, trzy bardzo długie wieczory spędziliśmy w Tawernie nad grzańcem i przy wtórze żywej muzyczki.

A teraz dwie strony tekstu:

 

 

poprosiła mnie o pomoc, co zajęło mi kilka minut lekcji. Oczywiście siostra Gabriela nie miała żadnych zastrzeżeń, ale notatkę musze uzupełnić. – Zdążyła zanim się zdenerwował.

- Jest ciemno, a nie wiem, czy Michałowi chce się z tobą iść. – Michał oderwał wzrok od książki i wrogo popatrzył na siostrę. Wprawdzie był dorosły i miał prawo decydować, ale gdyby ojciec kazał mu iść, nie mógłby odmówić.

- Nie trzeba, ojcze. Koleżanka mieszka tu, na parterze. Zejdę do niej i przepiszę na miejscu, żeby nie chodzić dwa razy. Jeśli oczywiście jej ojciec pozwoli mi zostać w swoim mieszkaniu przez tę chwilę.

- Ile ci to zajmie? – Joanna już wyliczyła, że samo przepisywanie potrwa najwyżej dziesięć minut, ale poczuła ochotę na rozmowę z koleżanką. Basia nie miała młodszych sióstr, więc mieszkała sama w pokoju dziewczęcym, co pozwalało na prowadzenie dość swobodnej rozmowy.

- Jakieś dwadzieścia minut. Plus przejście po schodach – dodała szybko, licząc na dodatkowe minuty.

- Masz być w domu za pół godziny – zastanawiał się przez moment - albo nawet godzinę, poplotkujcie sobie, jeżeli jej rodzice nie będą mieli nic przeciwko temu. – Ojciec musiał być w niebywale dobrym nastroju. Joanna z wdzięcznością popatrzyła na młodszych braci, którzy w jakiś niezwykły sposób dokonali tej cudownej przemiany. Spojrzała na zegar stojący obok wyłączonego telewizora. – Ojcze, za godzinę zaczyna się kobiecy różaniec, czy mogę iść na niego prosto od Basi? Przecież i tak spotkamy się przed wejściem z mamą i Marysią. – Na czole ojca pojawiła się pionowa zmarszczka, co nie wróżyło nic dobrego. W tym momencie jednak odezwał się Janek.

- Tato, czy to jest coś takiego, o czym nam mówiłeś dzisiaj? Że mężczyzna czasem okazuje pobłażliwość wobec kobiecej słabości charakteru i umysłu? No to, że ona może iść poplotkować z Basią? – wielkie, niebieskie oczy dziewięciolatka patrzyły na ojca z taką powagą i podziwem, że ten nie mógł, po prostu nie mógł powiedzieć nic innego niż:

- Dobrze, idź prosto od koleżanki, ale pamiętaj, że masz się natychmiast zameldować u mamy. Nie zapomnij różańca, butów i płaszcza. – Mówił z powagą, starając się nadać swojemu głosowi jednocześnie dobrotliwą nutę. Średnio mu się to udawało, brzmiało sztucznie jak w audycji radiowej, ale Janek nie odrywał od nich obojga zachwyconych oczu. Najwyraźniej miał dzisiaj zamiar coś załatwić dla siebie – dzieciak był spryciarzem, jakich mało i Joanna już niejednokrotnie odnosiła wrażenie, że gdyby chciał, sprzedałby ich wszystkich za miskę kaszy, a oni nawet by się nie zorientowali kiedy i komu zostali przehandlowani. Nie zastanawiała się jednak, czego smarkacz chce tym razem i czy uda mu się to osiągnąć. Michał przez chwilę wyglądał, jakby chciał coś powiedzieć. Unikała patrzenia na niego, jak unika się patrzenia na niebezpieczne zwierzę, by nie sprowokować kąśliwej uwagi, która mogłaby jej odebrać dopiero co uzyskany przywilej. Jej starszy brat spojrzał na ojca pogrążonego znów w rozmowie z dzieciakami, zawahał się, ale ku ogromnej uldze siostry zrezygnował z otwierania ust i podniósł odłożoną na kolana książkę.

Joanna chwyciła zeszyt i różaniec, włożyła wyjściowe buty, pomachała Marysi, szepnęła do mamy, że idzie, przewiesiła przez ramię płaszcz i cicho zamknęła za sobą drzwi. Zapaliła światło na korytarzu. Słabe żarówki znajdowały się mniej więcej co drugie piętro, ale to wystarczało, żeby nie potykać się na schodach. Za oknami było już całkiem ciemno, światła w oknach sąsiednich bloków wyglądały tak jakoś przytulnie i bezpiecznie. Jakby każde z nich świeciło się w dobrym, ciepłym domu pełnym miłości. Joanna wiedziała, że tak nie jest, ale wolała poddać się tej ułudzie. Kiedy była młodsza, lubiła sobie wyobrażać, co robią ludzie w tych oświetlonych mieszkaniach. Najczęściej w jej wyobraźni za każdym oknem działo się coś ciekawego, szczęśliwi ludzie spędzali razem wspaniałe chwile jak w jej dziewczęcych książeczkach. Czasami jednak lubiła fantazjować o sytuacjach, w których ona w jakiś sposób dowiaduje się o czymś strasznym rozgrywającym się w sąsiednim mieszkaniu i wkracza udzielając pomocy w ostatniej chwili. Ratowała dzieci dławiące się kamykiem przyniesionym ukradkiem z podwórka, gasiła zapalone od przewróconej świeczki obrusy, zanim ogień ogarnął całe mieszkanie, w ostatniej chwili chwytała niemowlęta, które niezauważenie wspięły się na parapety. Już wyrosła z tych dziecięcych fantazji, ale i tak lubiła zaglądać w okna zasłonięte gęstymi firankami upiętymi w misterne fałdy.

Idąc odruchowo liczyła stopnie. Kiedy była mała, zbiegała po nich w rytmie 2, 2, 2, 3. Zeskakując na końcu każdego biegu z trzech ostatnich, starała się nie tupać zbyt głośno, żeby ktoś nie otworzył drzwi i nie krzyknął, że dziewczynce tak nie wypada. Teraz szła szybko stopień za stopniem, ale na czwartym piętrze coś ją podkusiło, żeby skakać jak dawniej. Na trzecim wylądowała z przytupem zeskakując z trzech ostatnich stopni i w tym momencie nagle otworzyły się drzwi przy windzie. Zamarła ze strachu, oczekując solidnej bury, ale nikt się nie odezwał. Podniosła wzrok. Za drzwiami było ciemno. Ogarnął ją strach. To było coś dziwnego, tak się nie powinno dziać. W jej dotychczasowym życiu miała miejsce tylko jedna rzecz, która się nie powinna była zdarzyć i to ona sama ją zrobiła – czytanie niebieskich książek przez dziewczynkę. Poza tym wszystko było normalne i przewidywalne, wszystko działo się według ustalonego przez kogoś planu na życie. Na jej życie, na życie wszystkich znanych jej ludzi. No może jeszcze przerażona i załzawiona twarz dziewczyny, która miała iść sprzątać na plebanii, była rzeczą niemieszczącą się w tym planie, ale ten widok, a właściwie świadomość tego, co go spowodowało, Joanna wypierała z myśli.

Osoba stojąca wciąż w ciemności wysunęła się odrobinę i słabe światło żarówki z półpiętra padło na jej twarz. Joanna upuściła zeszyt i płaszcz.

Później przyszła refleksja, że to była ostatnia chwila, w której wierzyła w zgodne z planem życie. Do tego momentu wiedziała dokładnie, jak będzie wyglądała jej przyszłość w jasnym i uporządkowanym świecie. Było to cudownie proste i przewidywalne, znane i bezpieczne, jak życie jej matki i babki, ich sióstr i znajomych, wszystkich kobiet, jakie znała i o jakich słyszała. Gdyby ktoś zapytał ją o to przed tamtym momentem, byłaby bardzo zdziwiona, że w ogóle pyta, ale od dnia, w którym zobaczyła upragnione literki KPP przy swoim nazwisku, potrafiła dokładnie, powiedzieć, co ją czeka. Oczywiście nie mogła przewidzieć dokładnych dat ślubu, narodzin kolejnych dzieci, liczby tychże dzieci, ich płci ani tego, czy będą żyły, ale wiedziała, że niedługo zacznie prowadzić lekcje w szkole, na pewno stanie się to po wakacjach, ale być może jeszcze przed końcem roku szkolnego zastąpi jakąś stażystkę, która założy rodzinę. Wiedziała, że popracuje najwyżej dwa lata zanim pozna swojego przyszłego męża. Od dnia bierzmowania co wieczór modliła się, by był dla niej dobry i żeby umiała zaspokoić jego potrzeby. Później weźmie ślub, zamieszkają we własnym mieszkaniu wskazanym przez Urząd Rodziny i zacznie rodzić dzieci. Wiele zdrowych dzieci, jak wierzyła modląc się również o to co wieczór. Kiedy skończy je wychowywać, poprosi męża o pozwolenie na pracę zawodową. Jeśli oczywiście będzie chciała. Jeżeli dostanie to pozwolenie, odbędzie krótką praktykę przypominającą pod okiem nauczycielki i zacznie sama uczyć w starszych klasach. Gdyby jednak mąż się nie zgodził, zostanie w domu i będzie mu służyła do końca jego życia. Później jako wdowa przeprowadzi się do Domu Wdów, zwalniając mieszkanie młodym, i tam doczeka swojego końca modląc się, pracując i ewentualnie pomagając innym. Zanim się całkiem zestarzeje będzie mogła na prośbę córek odwiedzać je przed południem w ich domach i pomagać w prowadzeniu gospodarstwa. Później być może od czasu do czasu odwiedzą ją jej własne dzieci z wnukami. Przyjmie z pokorą wszystko, co jej przyniesie życie, jak wszystkie kobiety. Dzięki temu będzie przez całe życie szczęśliwa, jak każdy obywatel jej dobrego, opiekuńczego państwa.

Tak miało być.

Spojrzała na twarz zjawy – Adelajdy tam nie powinno być. Adelajda zniknęła i nie miała prawa wrócić. A jednak stała w drzwiach i dawała Joannie znaki, żeby ta weszła do jej mieszkania. Czy gdyby nie weszła, nic by się nie zmieniło? Jej życie pozostałoby na tym samym prostym torze? A może zwrotnica przestawiła się wcześniej, w chwili, kiedy ojciec pozwolił jej wejść do Basi? Albo jeszcze wcześniej, kiedy dobry obiad perfekcyjnie podany i późniejsza udana rozmowa z chłopcami poprawiły mu humor? A może nawet w poniedziałek, gdy dyrektorka potrzebowała pomocy wysokich dziewcząt i spowodowała nieobecność Joanny na części lekcji? Właściwie odpowiedź na te pytania nie miała żadnego znaczenia. Joanna wtedy weszła do ciemnego mieszkania Adelajdy, podniósłszy upuszczony zeszyt oraz płaszcz, i to była jej decyzja.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bójcie się, bójcie, przecież to wizja przyszłości, która mi się objawia po przeczytaniu kolejnych wiadomości z naszego pięknego kraju.

 

Odruchowo przejęła bezgłośny sposób zachowania sąsiadki. Adelajda nie musiała nawet nakazywać Joannie zachowania ciszy trzymając palec przyłożony do ust. Bezszelestnie zamknęła drzwi i wskazała na owinięty burym kocem głośnik, z którego oczywiście sączyła się religijna pieśń w wykonaniu żeńskiego chóru z jakiegoś klasztoru. Joanna zrozumiała. Najwyraźniej jej koleżanka wierzyła w wieści przekazywane sobie przez dzieci na podwórku, jakoby głośniki były jednocześnie mikrofonami. Sama nie pamiętała, od kogo usłyszała tę rewelację, ale przekazywała ją tego dnia wszystkim dzieciakom, które bawiły się w piaskownicy i na huśtawkach pod okiem czujnych mam dyżurujących. Powiedziała też o tym swojej mamie po powrocie do domu, ale ta wyśmiała ją serdecznie. Wprawdzie Joanna przez króciutką chwilę miała wrażenie, że mama się przestraszyła a jej śmiech był nieco wymuszony, ale po chwili dała się przekonać, że nie powinna rozpowszechniać tej plotki dalej tylko dlatego, że narazi się na kpiny. Z ojcem i starszymi braćmi już się nie dzieliła tą wiedzą, bo ci również by ją wyśmiali, ale nie tak dobrotliwie jak matka. Więcej o tym nie myślała. Adelajda miała już 16 lat, a najwyraźniej wierzyła w tę bajeczkę. Atmosfera ciemnego wnętrza sprawiła jednak, że Joanna nie miała zamiaru sprzeciwiać się koleżance. Stanęła nieruchomo pośrodku małego przedpokoju i czekała na rozwój wydarzeń. Gospodyni wciąż bezgłośnie uchyliła drzwi łazienki i pokazała gestem, że mają tam obie wejść. Znała to ciasne, znacznie mniejsze niż łazienka w jej mieszkaniu pomieszczenie i całe dwupokojowe zaledwie mieszkanie z czasów, kiedy odwiedzała koleżankę. Adelajda była rzadkim zjawiskiem – jedynaczką. Ludzie zazwyczaj albo w ogóle nie mogli mieć dzieci, albo mieli ich wiele. Jednak ojciec Adelajdy zginął z rąk podłego szpiega z kraju za zachodnim murem, a jej młoda jeszcze mama poroniła drugą ciążę na wieść o tym. Podobno bardzo kochała męża, co już samo w sobie było dość nieprzyzwoite i wywoływało plotki na całym osiedlu. Jakby tego było mało, dała swojej pierworodnej dziwne, niespotykane imię, rzekomo na cześć swojej teściowej. Kochała swego męża tak bardzo, że zdziwaczała po jego śmierci i nie wyszła ponownie za mąż, chociaż wciąż była KPR. W kolejce do sklepu krążyły plotki, że musiała sprytnie symulować chorobę duszy – zbyt silną, by ktoś chciał ją za żonę, jednak na tyle łagodną, by nie odebrano jej dziecka.

Adelajda i Joanna bardzo lubiły się razem bawić. Jako że matka tej pierwszej miała dużo czasu a mało pieniędzy, często zastępowała za drobną opłatą inne kobiety na dyżurach przed blokiem. Dzięki temu Joanna dobrze ją poznała, bawiąc się pod jej okiem na osiedlowym placu zabaw, i nawet lubiła, mimo jej dziwactw szeroko omawianych przez pozostałe kobiety z bloku z jej własną matką włącznie.

Dziewczynki razem poszły do szkoły podstawowej dla dziewcząt, razem wracały po lekcjach odprowadzane przez mamę Adelajdy, razem się uczyły w jej mieszkaniu. Po maturze obie uzyskały statut KPP, ale trafiły do różnych klas tego samego liceum. Jednak jeszcze przez pierwszy rok nauki wracały razem po lekcjach, czasem w gromadzie koleżanek z osiedla, czasem, gdy lekcje kończyły się blisko zmroku, już pod opieką Strażnika. Aż nagle Adelajda zniknęła pod koniec roku szkolnego. To był ten rodzaj zniknięcia, po którym przez krótki czas wszyscy się dziwią i pytają o zaginioną, ale szybko dociera do nich, że to jest temat tabu. I dopiero wtedy taka osoba naprawdę znika, bo już nawet się o niej nie wspomina. Joanna wtedy uświadomiła sobie, że zauważyła wcześniej pewne symptomy zapowiadające późniejsze wydarzenia. Adelajda już zimą zrobiła się dziwna, zamknięta w sobie, nie chciała się spotykać, unikała jej, nie rozmawiała, nawet nie spoglądała na nią. Nie zaprzyjaźniła się jednak też z żadną koleżanką z nowej klasy, co Joanna zazdrośnie podejrzewała początkowo. Pewnego dnia Joanna wzruszyła ramionami i przestała interesować się byłą już koleżanką, w drodze powrotnej ze szkoły rozmawiała z Basią, jednak po jej zniknięciu poczuła żal.

Matka Adelajdy też zniknęła, ale inaczej. O niej się mówiło i to dużo. Zniknęła wewnętrznie, w sobie, w domu. Nie wychodziła prawie, a później dla odmiany właśnie wychodziła a nawet chyba wyjeżdżała poza miasto. Po powrocie znów się zamknęła w domu, ale wtedy właśnie jakaś Komisja, inna niż „TA Komisja”, uznała, że dusza matki Adelajdy już jest na tyle zdrowa, żeby jej ciało mogło zapracować na swoje utrzymanie. Z racji wieku i przeżyć została przekwalifikowana na KEP, a z racji wykształcenia, a raczej jego braku, dostała pracę sprzątaczki w żeńskiej szkole podstawowej. Osiedle się uspokoiło, bo wreszcie matka Adelajdy stała się kimś normalnym, wpasowanym we właściwy szereg. Wprawdzie niektóre KER patrzyły na nią z góry, ale one tak patrzyły na wszystkie kobiety, które po przekwitnięciu

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest u mnie wujek, który właśnie kończy odbudowę domu po pożarze. Zastanawia się, czy ocieplać poddasze pianką, czy wełną. No to ja natychmiast walę jak w dym na foruma i szukam odpowiedniego wewątku pewna, ze znajdę tam rzeczową odpowiedź. No i jest wątek "czym ocieplać - wełną czy pianką?" - jak znalazł! Wchodzę, czytam i... oczom nie wierzę! Za moich czasów takie dyskusje były bardzo merytoryczne. Ktoś pytał, ktoś odpowiadał bazując na swoich doświadczeniach albo wiedzy fachowej. Zazwyczaj najpierw odzywali się inwestorzy, opowiadali o swoich doświadczeniach z budowy, wyjaśniali dlaczego podjęli taką decyzję, jakie argumenty ich przekonały. Czasem pisali też użytkownicy danego rozwiązania, którzy mogli podzielić się cennymi doświadczeniami po kilku latach użytkowania. Później do dyskusji włączali się wykonawcy. Po przeczytaniu takich odpowiedzi, przefiltrowaniu ich (wiadomo, że wykonawca chwali to, co sam robi, a inwestor to, co wybrał), można było wyrobić sobie opinię.

Miejscem, w którym odbywały się czasem jakieś kłótnie, dyskusje pełne wycieczek osobistych albo wręcz obrażania się nawzajem, był dział "Nie tylko budowanie" (czy jakoś tak) a właściwie niektóre jego wątki.

Tymczasem dzisiaj, przebrnąwszy z trudem przez pierwszą stronę wątku o ocieplaniu dachu, doszłam do wniosku, że niczego się tam nie dowiem. Kilku forumowiczów skupiło się głównie na tym, żeby udowodnić innym, że są idiotami. Wiem, że zarówno wełnę jak i piankę można schrzanić, że panowie ocieplający pianką uważają zwolenników wełny za głupków, naiwniaków lub oszustów i vice versa.

Co się z ludźmi porobiło???!!! To efekt fejsbuka???

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

to efekt braku kultury osobistej w głównej mierze a zarazem przekonania o własnej wyższości, ja mam wełnę Rockwool, mojny sam ją kładł i jestem zadowolona, jest grubo, ciepło i cicho, do pianki nie jestem przekonana jak patrzę na piankę izolacyjną przy futrynie czy coś ale jak dla mnie co by nie było chcesz mieć dobrze zrób to sam;)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No tak, to nie ulega wątpliwości, ale skąd nagle taki wysyp niekulturalnych? Dlaczego tych naście lat temu ludzie umieli być kulturalni, a teraz im przeszło? Dlaczego naście lat temu na pytanie o ocieplenie poddasza przeczytałabym mnóstwo odpowiedzi bardziej lub mniej rzeczowych, a teraz już w drugim czy trzecim w pisie zaczynają się wycieczki osobiste do autora pierwszej, że gupi jest i nie wie, o czym pisze, bo autor odpowiedzi ma inaczej i lepiej, i zawsze wiedział, jak być powinno, a ten pierwszy nie powinien się w ogóle wypowiadać, a już na pewno nie powinien budować domu, bo nic nie umie...

 

zostały zmuszone przez mężów lub los do podjęcia pracy fizycznej. Teraz wychodziła z domu po południu i wracała późnym wieczorem. Jak każda KE nie potrzebowała ochrony Strażnika, kiedy szła po ciemku przez miasto, co nie znaczyło wcale, że jest bezpieczna. Wciąż jednak nie wszystko było normalne – od kiedy nie mieszkała z Adelajdą, nie tworzyła rodziny, więc nie powinna sama zajmować mieszkania, nawet tak małego, jak to złożone z dwóch niewielkich klitek, ciemnej kuchni i maleńkiej łazienki. Jak to się stało, że nie dokwaterowano jej innej KE tworząc niewielki Dom Wdów?

Drzwi łazienki zamknęły się bezgłośnie. Ciemności w tym pomieszczeniu nie rozświetlała już nawet słaba poświata latarni i lamp w oknach sąsiednich bloków, która pozwalała w przedpokoju rozróżniać kontury przedmiotów. Joanna stanęła nieruchomo, bojąc się potrącić coś w ciasnym pomieszczeniu. Wyłapywała uchem szelesty świadczące o tym, że Adelajda coś robi. Po chwili oślepiło ją światło latarki. Tak naprawdę było ono słabe, ale po chwili spędzonej w całkowitej ciemności wzrok musiał się do niego przyzwyczaić. Joanna zauważyła, że okno w drzwiach łazienki zostało zasłonięte ręcznikiem, a na dole leży zwinięty kłąb ciuchów, zapewne wyciągniętych z kosza na pranie, które zasłaniają kratkę wentylacyjną. Odziana w jakąś luźną suknię, która kompletnie zniekształcała jej sylwetkę, Adelajda wskazała jej gestem dłoni sedes. Wyglądało to dostojnie jak zaproszenie udzielnej księżnej wyrażającej zgodę na to, by poddany usiadł w jej obecności. Sama przysiadła niewygodnie na brzegu wanny. Joanna, mimo nieopuszczającego jej śmiertelnego zdumienia i strachu, roześmiała się bezgłośnie na widok tego gestu. Lubiły kiedyś bawić się w księżniczki, a Adelajda niewątpliwie miała duży talent aktorski. Zanim jednak usiadła, poczuła potrzebę przytulenia byłej-odzyskanej przyjaciółki. Spontanicznie wyciągnęła ramiona, Adelajda wstała i objęła ją opierając brodę na jej ramieniu. I wtedy Joanna to poczuła. Adelajda wiedziała, że Joanna już wie, ale nie odsunęła się ani nie próbowała ukrywać. Przez chwilę trwały tak objęte, każda rozważając, co ma właściwie powiedzieć w tej sytuacji. Wreszcie odsunęły się. Wzrok Joanny powędrował w stronę brzucha koleżanki, jakby chciała się upewnić, że zmysł dotyku jej nie okłamał przed chwilą. Ta na moment przycisnęła do siebie luźne zwoje materiału, żeby Joanna mogła ujrzeć jej sylwetkę. Tak, Adelajda niewątpliwie była w ciąży. Usiadły wciąż bez słowa, Adelajda oparła się ramieniem o ścianę. W głowie Joanny przez moment kłębiły się jakieś myśli, ale po chwili wszystkie pierzchnęły i pojawiła się kompletna pustka. Joanna po prostu nie wiedziała, o czym powinna myśleć w tej przerażającej i zdumiewającej zarazem sytuacji. - Już wiesz – zaczęła ledwie słyszalnym szeptem po chwili milczenia. - Ale… - Joanna nie mogła się zdecydować, które pytanie zadać jako pierwsze. - Tak, jestem w ciąży. Tak, nie mam męża. Tak, ściągnęłam na siebie i na mamę hańbę. Tak, jestem potępiona, a moje życie się skończyło właściwie. Tak, powinnam być w Ośrodku do czasu porodu i jeszcze przez parę miesięcy karmić dziecko, zanim trafi do godnej rodziny. Nie, nie wiem, co się ze mną stanie później, mogę się tego tylko domyślać i nie jest to nic dobrego. Nikt mi tego nie chciał powiedzieć. – Nabrała powietrza, jakby chciała coś jeszcze powiedzieć, ale wypuściła je i zamilkła. - Ale jak…? – Joanna nie wiedziała, jak dokończyć. Adelajda parsknęła ironicznym śmiechem, choć wcale się nie uśmiechała. Jak Aniela – pomyślała Joanna. – Uśmiech bez uśmiechu. - No chyba już wiesz, jak. Uczyli nas tego w pierwszej klasie liceum. - No tak, - Joanna poczuła się nieco urażona sarkazmem w głosie koleżanki – no tak, - powtórzyła – ale przecież ty… - Przecież powiedziałam, że nie mam męża! – krzyknęła szeptem. – To nie tak, że tylko żony zachodzą w ciążę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest u mnie wujek, który właśnie kończy odbudowę domu po pożarze. Zastanawia się, czy ocieplać poddasze pianką, czy wełną. No to ja natychmiast walę jak w dym na foruma i szukam odpowiedniego wewątku pewna, ze znajdę tam rzeczową odpowiedź. No i jest wątek "czym ocieplać - wełną czy pianką?" - jak znalazł! Wchodzę, czytam i... oczom nie wierzę! Za moich czasów takie dyskusje były bardzo merytoryczne. Ktoś pytał, ktoś odpowiadał bazując na swoich doświadczeniach albo wiedzy fachowej. Zazwyczaj najpierw odzywali się inwestorzy, opowiadali o swoich doświadczeniach z budowy, wyjaśniali dlaczego podjęli taką decyzję, jakie argumenty ich przekonały. Czasem pisali też użytkownicy danego rozwiązania, którzy mogli podzielić się cennymi doświadczeniami po kilku latach użytkowania. Później do dyskusji włączali się wykonawcy. Po przeczytaniu takich odpowiedzi, przefiltrowaniu ich (wiadomo, że wykonawca chwali to, co sam robi, a inwestor to, co wybrał), można było wyrobić sobie opinię.

Miejscem, w którym odbywały się czasem jakieś kłótnie, dyskusje pełne wycieczek osobistych albo wręcz obrażania się nawzajem, był dział "Nie tylko budowanie" (czy jakoś tak) a właściwie niektóre jego wątki.

Tymczasem dzisiaj, przebrnąwszy z trudem przez pierwszą stronę wątku o ocieplaniu dachu, doszłam do wniosku, że niczego się tam nie dowiem. Kilku forumowiczów skupiło się głównie na tym, żeby udowodnić innym, że są idiotami. Wiem, że zarówno wełnę jak i piankę można schrzanić, że panowie ocieplający pianką uważają zwolenników wełny za głupków, naiwniaków lub oszustów i vice versa.

Co się z ludźmi porobiło???!!! To efekt fejsbuka???

 

 

Kochana ostatnio o tym samym myslalam, tez szukalam info nt. roznych stropow i ocieplanie welna czy piana. I w kazdym technicznym watku albo i nie technicznym jest ta sama grupa wyznawcow obrazajacych sie wzajemnie, zawsze te same nicki. Niestety sa jak takie wrzody na dupsku, niewazne czy chodzi o polityke, budowanie czy gotowanie. Jak dla mnie zwykli idioci i trole ktorzy zasmiecaja to forum i czynia z niego taki smietnik. Nie bede wymieniac nickow ale jest ich kilka i zawsze ci sami glupio madrzy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...