Agduś 25.01.2010 22:05 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Stycznia 2010 Zazdroszczę umiejętności poruszania się na nartach. Bardzo zazdroszczę! Gwoździk ... Ty wiesz co masz, no nie... ... a co Ty kurde tak latasz za mną No kurde lubię za Toba latać Latawica normalnie!!! Z kim ja się zadaję??? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 25.01.2010 22:10 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Stycznia 2010 jakoś nikt się nie kwapił do zrobienia patrzyli na mnie jak na wariatkę ja mam słabe krążenie a jak krew w żyłach staje to jest niemiłosierny ból Wiem, znam to z autopsji. Kiedyś świetnie jeździło mi się na nartach przez ponad 8 godzin. Mróz był, ale, o dziwo, po jakimś czasie palce przestały mnie boleć! No to jeździłam do zamknięcia wyciągu (stok był, chyba na moje szczęście, nieoświetlony). Zdziwiłam się, kiedy zmęczona i głodna jak wilk dopadłam michy z zupką, taką z puszki. No bo czemu palce zaczynają mnie naparzać, jak głupie, skoro nie było mi w nie zimno??? Jedną ręką szuflowałam zupę, drugą zsunęłam skarpetkę i się zdziwiłam, bo palce kolor zmieniły. Były głównie białe, ale tu i ówdzie fioletowe. Wyć nie wyłam, bo twardziela grałam, ale przyjemnie mi nie było... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
braza 25.01.2010 22:26 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Stycznia 2010 Zazdroszczę umiejętności poruszania się na nartach. Bardzo zazdroszczę! Gwoździk ... Ty wiesz co masz, no nie... ... a co Ty kurde tak latasz za mną No kurde lubię za Toba latać Latawica normalnie!!! Z kim ja się zadaję??? To lepiej uważaj, bo wiesz ... "kto z kim przystaje..." Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 25.01.2010 22:27 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Stycznia 2010 Zazdroszczę umiejętności poruszania się na nartach. Bardzo zazdroszczę! Gwoździk ... Ty wiesz co masz, no nie... ... a co Ty kurde tak latasz za mną No kurde lubię za Toba latać Latawica normalnie!!! Z kim ja się zadaję??? To lepiej uważaj, bo wiesz ... "kto z kim przystaje..." Dziękuję za ostrzeżenie. Zastanowię się poważnie nad kontynuacją "zadawania się". Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
braza 25.01.2010 22:28 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Stycznia 2010 To kiedy przyjeżdżacie??? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 25.01.2010 22:28 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Stycznia 2010 Pewnie latem, bo latem, jak sama nazwa wskazuje, lepiej się lata. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
braza 25.01.2010 22:31 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Stycznia 2010 Może Gwoździk z Pinezką będą, to będzie za kim latać. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 25.01.2010 22:34 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Stycznia 2010 Miotły przygotuj. Tylko żeby nie były wystrzępione! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
braza 25.01.2010 22:37 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Stycznia 2010 Nie będą! Nabędę drogą kupna absolutnie nowe! Czy jakieś wymagania w kwestii parametrów technicznych i estetycznych rzeczonych mioteł Koleżanka ma?? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
braza 25.01.2010 22:40 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Stycznia 2010 Powoli się ewakuuję, ja jeszcze ferii nie mam. Dobranocka Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 25.01.2010 23:22 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Stycznia 2010 Brzozowe najlepsze. Z kijkiem. Zaczytałam się w Żelkowym blogu, a już też miałam iść spać. Andrzej poległ już. Jutro będzie mi dokuczał... Ups, właściwie to już dzisiaj.Ja się tak poświęcam z tym forumowaniem, bo mnie obity dawno temu tyłek wciąż boli i siedzieć nie mogę na łóżku (na krześle mogę). Na tatitopie forumuję.Ja chcę mały damski mamitopik! I jeszcze mały damski kompakcik (idiotenaparacik znaczy).Idę spać, bo zaczynam bzdury pisać. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
braza 26.01.2010 19:24 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Stycznia 2010 A dlaczego brzozowe najlepsze?? Też chcę mamitopika. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
wu 26.01.2010 20:48 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Stycznia 2010 dobry wieczór Agduś Ty weź sobie ten tyłek daj do prześwietlenia bo moja szefowa też się zdziwiła że nie pamięta kiedy na tyłek klapła a zaczeło boleć fotkę zrobili i co kość ogonowa złamana była Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
braza 27.01.2010 08:07 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Stycznia 2010 Dzień dobry powiem, za wcześnie na intelektualne błyszczenie... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
wu 27.01.2010 13:18 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Stycznia 2010 ja też tylko dzień dobry powiem bo mnie intelekt już dawno padł Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
DPS 27.01.2010 14:36 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Stycznia 2010 Dzień dobry powiem, za wcześnie na intelektualne błyszczenie... Dzień dobry. Braza, a Ty pewna jesteś? Z tym błyszczeniem...? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
braza 27.01.2010 19:58 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Stycznia 2010 Że niby co ... z tym błyszczeniem Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 27.01.2010 21:51 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Stycznia 2010 Dzisiaj z dużego kompa, bo siedzenie w łóżka z tatitopkiem na kolanach nadal przerasta możliwości mojego tyłka. Do lekarza to ja baaardzo nie lubię chodzić. Jeżeli kość ogonowa się złamała, to i się zrośnie bez pomocy lekarzy. Przeca w gips jej nie wsadzą! Wczoraj netu nie miałam! Za to wczoraj nabyliśmy drogą kupna aparacik. Kiedy zobaczyłam jego instrukcję, to zaczęłam się zastanawiać, czy aby dobrze wybraliśmy. Wygląda jak "Krzyżacy" w wydaniu, które kiedyś męczyłam! Na szczęście na dobry początek ma funkcję "auto" i kilka(naście?) gotowych programów. oprócz oczywistych, jak "wnętrza", "pejzaż", "plaża/śnieg", "portret" są i takie kwiatki jak "portret zwierzęcia". Stanowczo mądrzejszy ode mnie jest ten aparat i to mnie z leksza deprymuje. Mam jednak wielką wolę walki - przeczytam całą instrukcję i wypróbuję wszystkie możliwości! Przez ten aparat pojechaliśmy do Podstolic, coby zdążyć go odebrać w sklepie internetowym o wdzięcznej nazwie "Morele". jakby co, to polecam. Wprawdzie mają tak koszmarną muzyczkę ("granie na czekanie"), że miałam ochotę się rozłączyć, ale za to pan na moje pytanie o TEN aparat rzekł najpierw, iż można będzie go odebrać za dwa dni. Chyba zauważył przez telefon moją zawiedzioną minę, bo obiecał na drugi dzień, nadal minę miałam nietęgą, więc zapytał, czy mi bardzo zależy. Bardzo mi zależało. No to obiecał, że tego samego dnia będzie! I był! Dzisiaj byliśma wreszcie w Kasinie. Bossssko było! Słoneczko, piękne widoki, wyciąg bez kolejki, długi stok. Wprawdzie na początku naśnieżali część stoku, czego bardzo nie lubię, ale armatki były ustawione w górę, a nie tak chamsko prosto w oczy, jak rok temu na Chełmie, a potem przestali, więc im wybaczam. W dodatku, wbrew moim czarnym wizjom, w których widziałam siebie jako pozbawioną mięśni tłustą galaretę, okazało się, że mogę przejechać cały stok bez odpoczynku i nawet, kiedy się rozkręciłam, do połowy jego długości nadążałam za Magdą. Potem mnie załatwiał świeży, ciężki sztuczny śnieg. Na niego to jednak potrzebna lepsza kondycja. Musiałam zwalniać. Tym bardziej, że porobiły się tam ciasne muldy, a ja mam wciąż tradycyjne proste i długie deski. Po przerwie na herbatkę i pierogi zamieniłam się z Andrzejem i jeździłam z Małgo. Przy okazji powstały premierowe filmy nakręcone nowym aparatem. W pewnym momencie dzieci jednogłośnie stwierdziły, że na dzisiaj dosyć! Ogłosiliśmy odwrót. Jutro basen. Dla odmiany. Nie pochwaliłam się, że mam nowe butki! Stare kupiłam, kiedy byłam pierwszy raz w ciąży. Miałam stare narty kiepskiej firmy, wiązania skrzynkowe Polsporty - kiedyś cudo techniki i buty mojego ojca. A w pewny sklepie stały takie cudne fioletowe Rossignole... i buty pod kolor... Chodziłam wokół nich, chodziłam, aż mi koleżanka wcześniej przez los doświadczona (znaczy JUŻ nie w ciąży) rzekła: "Krz...ska, ty sobie te narty kup teraz, bo jak wam się dziecko urodzi, to już sobie nie kupisz". Posłuchałam jej i na tych nartach jeżdżę do dzisiaj. A w butach do wczoraj. Właściwie to w tym wieku noga już nie rośnie. Właściwie to powinnam w tych butach do końca kariery jeździć. No ale wczoraj tak mi stopy zmarzły, że kiedy podczas przerwy na herbatę wracało mi w nich krążenie, czułam się jak na torturach. A butki już od jakiegoś czsu wydawały mi się o tyle mniejsze, że kiedy ubrałam grube skarpety, to dotykałam ich czubków. Podumałam i doszłam do wniosku, że rosnąć, to może i stopa nie rośnie, ale pod koniec ciąży więzadła słabną i może wtedy jednak się jakoś powiększyła. No bo numer normalnych butów mam większy. Jadąc po aparat, wpadliśmy po drodze do Selgrosa, bo mleko się znów skończyło, a tam wyprzedaż sprzętu zimowego jak raz! I za pół ceny (dokładnie) nabyłam nowiutkie, z pół numeru większe Rossigniole. Nie takie piękne, bo czarne a nie fioletowe, ale... Kij z tym! Dzisiaj mi nogi nadal marzły (no nie ma cudów - tak mam i tyle), ale już nie miałam ochoty śpiewać arii, kiedy się rozgrzewały. Na koniec tego przydługiego posta opowiadanie z gatunku sf. Kiedy wróciliśmy do dom, zadzwoniła córka marnotrawna (ta od ostatniego jajka). Zadzwoniła bełkocząc coś niezrozumiale. Po dłuższym przesłuchaniu dowiedzieliśmy się, że właśnie jest w Białce Tatrzańskiej i... przed chwilą zgubiła portfel z CAŁĄ forsą, jaka została jej na wyciągi, przyjemności i życie na obozie. Były to 3 stówki. Młoda ryczała, sama nie wiedziała, jak się to stało, wychowawcy nie mogła znaleźć, bo mieli czas wolny. Tych telefonów od niej do nas i odwrotnie było kilka. Nie wierzyliśmy w powodzenie poszukiwań, ale kazaliśmy popytać na stoiskach wokół. W portfelu nie ma żadnych danych, więc nawet uczciwy znalazca ma małe szanse. Z opowieści wynika jednak, że raczej ktoś go buchnął. W końcu znalazła wychowawcę. Ten też nie wierzył w znalezienie forsy. Kazaliśmy zapytać, czy jej pożyczy kasę, czy mamy przelać mu jutro, czy oddać po powrocie. My do niej, ona do wychowawcy... wciąż ryczy... nic nie rozumiemy... Usłyszałam tyle, że wychowawca obiecał kasę pożyczyć. Po jakimś czasie telefon. Nadal chlipiąc zaczyna mówić coś, z czego wynika, że portfel odzyskała. Krótka seria pytań i budzi się nieśmiałą nadzieja, że z zawartością. Tylko czemu chlipie. Rozłącza się. Na wszelki wypadek nie skaczę z radości, tylko dzwonię. Chlipie jakby ciszej i z mniejszym przekonaniem. Tak, zawartość jest w portfelu! Ufff! Okazało się, że w knajpie, w której jedli, obok nich usiadła kobieta, która znalazła portfel Weroniki! Wero miała w nim zdjęcia - nasze i swoje. Pani okazała się osobą nadzwyczaj inteligentną, bo skojarzyła zapłakanego potwora o czerwonym nosie ze śliczną dziewczynką ze zdjęcia. I oddała portfel! Kazaliśmy Młodej wysłać totolotka! Na pocieszenie po tej całej aferze dostałam sms-a, że nie umiałam się właściwie zachować i pocieszyć swojego dziecka!!! Pewnie zamiast konkretnych rad i poleceń, zdroworozsądkowego stwierdzenia, że portfela raczej nie znajdzie i prób zapewnienia jej gotówki na resztę obozu poprzez pożyczkę, powinnam była wsiąść w samochód i ruszyć z odsieczą. Rrrany! Kiedy ten okres dojrzewania się kończy??? Wiem, macie dosyć mojego słowotoku. To nie czytajcie dalej. Po cudownym znalezieniu portfela zaczęłam się zupełnie bez sensu zastanawiać, czy to nie jakaś zasada równowagi się odezwała. W niedzielę zamówiłam w Krakvecie żarcie dla psuki i kotów. Miała być wielka paczka psiej karmy, kilka mniejszych woreczków kociej i miski dla psuki. Kiedy byliśmy przedwczoraj na stoku, zadzwonił kurier. Poprosiłam, żeby zostawił paczkę u sąsiadów, uprzedziłam ich, zapłacili. Wieczorem odebraliśmy dwa pakunki (zgodnie z zapowiedzą w mailu od Krakvetu). W domu obejrzałam i coś mi się nie zgadzało. Najpierw myślałam, że przez pomyłkę dali dwa worki psiej karmy, a zapomnieli o kociej. Jednak kocia też była w pudle z miskami. Rzuciłam się do netu, żeby sprawdzić, co ja zamawiałam. Z pamięci wciąż mi wychodziło, że przysłali o jeden wór psiej karmy za dużo. Łączności nie miałam. Uznałam, że, jeżeli sami zauważą pomyłkę, to zadzwonią, a jeżeli nie, to poczekam do dzisiaj i sprawdzę zamówienie w internecie. Nie powiem, żeby myśl o nieprzyznawaniu się do niczego nie przemknęła mi przez głowę. Kuszące byłoby przyjęcie prezentu w postaci 17 kg psiego żarcia. Jednak wiedziałam, że sprawę wyjaśnię. Miałam zamiar dzisiaj po powrocie jeszcze raz sprawdzić zamówienie, przeliczyć, czy zapłaciłam za jeden czy za dwa worki i napisać do nich. Sprawdziłam, przeliczyłam i wciąż mi wychodzi, że albo mieli jakąś promocję, której nie zauważyłam, albo się machnęli. Napisałam do nich, jutro pewnie odpowiedzą. A w międzyczasie była ta afera z portfelem. KTOŚ mi zaliczył widocznie sam ZAMIAR uczciwego załatwienia sprawy karmy... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
wu 27.01.2010 21:59 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Stycznia 2010 Agduś no z tym portfelem to rzeczywiście miała farta Córa Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 27.01.2010 22:09 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Stycznia 2010 Teraz są dwie możliwości:1. Ma szczęście, więc wygra w totolotka.2. Wyczerpała limit szczęścia na ten rok, więc nie wygra.Ciekawe, czy wyśle.A swoją drogą to miała więcej szczęścia niż rozumu! Czemu nosiła przy sobie całą kasę??? Mogła zdeponować u wychowawcy albo ostatecznie zostawić w pokoju! W dodatku z ostatniej wersji wydarzeń wynikało, że ona, biegnąc do stoiska z oscypkami, upuściła reklamówkę z wcześniejszymi zakupami i portfel chyba trzymany w ręce. Reklamówkę znalazła, portfela nie. Czemu nie zabrała na wycieczkę małego plecaczka, który ma? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.