Agduś 30.04.2010 07:41 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Kwietnia 2010 EZS, moja pierworodna ma lat 13, ale to ciężki przypadek. Ona zaczęła od "kryzysu dwulatka" i potem już płynnie przechodziła w kolejne kryzysy rozwojowe. Metodę czarnego wora też stosowałam. Na młodsze jeszcze działa. Aga, sorki bardzo za urażenie Twojego poczucia estetyki, ale nie mam wpływu na swój wygląd w tym wcieleniu. Plecak mi przyrósł, a pazury tak twarde są, że stępiłam już wszystkie możliwe pilniki. Może zamykaj oczy...Depsiu, ja wolę w takich chwilach nie wglądać zbyt głęboko w siebie - to może być zbyt traumatyczne przeżycie! Wiosna przyszła, to i nikt czasu nie ma. Zaraz lecę sadzić w ogródku. Mam tak samo jak EZS, Andrzej odmawia wizyt ze mną w sklepach ogrodniczych. Dzisiaj byłam na targu. Na szczęście nie samochodem, więc nie wydałam całej kasy, bo jakaś resztka rozsądku podpowiadała, że przecież nie dam rady przydźwigać tego wszystkiego do domu.Wczoraj wpadłam w trans i pomalowałam na palisandrowo wszystkie uprzednio zaimpregnowane deski! I jeszcze zdążyłam na próbę komunii! Za to rodzinę żywię makaronem z serem i pierogami. Coś za coś...Wredne rude przylazło, mruczy jak traktor, usiłuje mi dać buzi, zaraz wlezie na klawiaturę.Patrzyłam dzisiaj pożądliwym wzrokiem na azalie i rododendrony. Ich miejsce będzie przy tarasie, kiedy tylko ten powstanie. Wykopię wielki rów wzdłuż tarasu, wypełnię go kwaśną ziemią, posadzę rododendrony, azalie, hortensje i jakieś wrzosy na brzegu. Piknie będzie!Mały kot właśnie zauważył rybki w akwarium i usiłuje na nie polować przez szybkę. 100 pociech z niego! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
DPS 30.04.2010 10:07 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Kwietnia 2010 Fota kota!!!! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 30.04.2010 15:18 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Kwietnia 2010 Mały kot upolował dzisiaj jaszczurkę! Piękną zieloną zwinkę! Bydlak jeden! Nie ukatrupił jej na szczęście. Przytargał do domu i bawił się nią pod fotelem. Za łeb ją złapał, nawet ogona nie odrzuciła. Skąd wiedział, że za ogon się nie opłaca? Tak się zapamiętał, że kiedy wzięłam go za wszarz i wyniosłam na pole, to z pyska biednej jaszczurki nie wypuścił. W końcu tarmosząc go jakoś zmusiłyśmy do wypuszczenia ofiary z paszczy. Jaszczurka siadła na moim klapku oszołomiona, a ten drań wyrywał mi się z rąk i darł jakby go ze skóry pruli, żebym go wypuściła i pozwoliła dokończyć zabawę! W tym wieku zaczyna, to co z niego wyrośnie??? Strach się bać!!! Pogoda tradycyjnie nam się kiepści przed majówką w górach. Wero z paniką spogląda na prognozy, w których coś miga spod chmur. PS. Czy to prawda, że można wklejać zdjęcia z kompa bez hostingowania ich? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
EZS 30.04.2010 17:01 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Kwietnia 2010 (edytowane) co do PS to podobno można ale mnie się nie udało, jakoś ta opcja u mnie kuleje. A kot super. trzeba mu znaleźć miejsce ze stodołą. Albo zostaw sobie, to myszy mieć nie będziesz Coś zadomowiłam się u ciebie :) Ale tłumy ludzi w sklepach. Mam wrażenie, że przez ten jeden dzień z zamkniętymi sklepami ludzie pomrą z głodu, takie zapasy robią... A ja siędzę w Spółce. Zapisany komplet pacjentów i nikt nie przyszedł. Za to full ludzi przypadkowych, co to "akurat przechodził i pomyslał, że może by wejść do lekarza".. wariacki dzień. Jutro wooooolne! Edytowane 30 Kwietnia 2010 przez EZS Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
wu 30.04.2010 18:58 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Kwietnia 2010 dobry wieczórAgduś no ale zlituj się pokaż kota:lol: Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
wu 03.05.2010 18:57 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Maja 2010 dobry wieczórnie no czemu ja wszystkich odkopywać muszę z niewiadomo jakiej przepaści;) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
DPS 04.05.2010 05:32 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Maja 2010 Pewnie w góry pojechali, coś pisała o 3 dniach w górach. Haloooo, wróciliście? Jak było? Bo ja u Brazy byłam! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 04.05.2010 06:34 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Maja 2010 Depsiu, wiem, że u Brazy byłaś, taż dzwoniłam z wysokości i pozdrawiałam. Mam nadzieję, że Braza przekazała. EZS, miło mi bardzo, że się zadomowiłaś! - Koty łowne to ja mam już dwie i od wiosny do jesieni sprzątam efekty ich pracy. Żal mi tylko jaszczurek. Na szczęście najczęściej nie zabijają ich (chyba jaszczurka ma twardsze życie niż mysz albo kota mniejsze zdolności zabijania zimnokrwistych). Za to często przynoszą do domu żywe, jaszczurki jakoś im uciekają i potem ganiają po kuchni, jadalni i salonie, a my je łapiemy i wypuszczamy. Stąd wiem, że jaszczurki też mają kleszcze! - Sama słyszałam, jak przez radio ostrzegali ludzi, że sklepy pozamykane będą, że zapasy trzeba robić... Zastanawiałam się, czy sklepy zapłaciły za te ostrzeżenia. - Gdyby za samo zarejestrowanie trzeba było zapłacić złotówkę, to by wszyscy przyszli. Wusia, dzięki za odkopywanie! Wczoraj po powrocie usiłowałam kotu zdjęcia zrobić. Ganiał po całym domu i ciężko było go upolować, ale może udało mi się uchwycić chociaż raz więcej niż koniec ogona. Na razie zdjęcia w aparacie razem z tymi z gór. Gdy tylko znajdę moment, to pokażę wreszcie. Co ja Wam będę pisała o wycieczce? No oczywiście pięknie było! Jakiś folder ze zdjęciami zrobię i podlinkuję, bo na wklejanie tutaj za dużo ich jest. Jakieś 4 setki z kawałkiem. No dooobra, w tym folderze będzie mniej - mam litość. No i właściwie w tym momencie momencie skończyć czytanie. dalej będę lała wodę o wycieczce. Kiedy wyjeżdżaliśmy bardzo wcześnie rano, było pochmurno. Potem zaczęło ciapać. Na zakopiance padało. Następnie lało, biło żabami i siekło deszczem. Mnie to nie odstraszało - zawsze wolałam chodzić w deszczu niż w upale. Nawet w czasach, kiedy nieprzemakalnych butach czy ubraniach tylko się czytało. Dzieci, widząc, co się dzieje za szybą, też wyraziły ochotę kontynuowania podróży. W Żywcu, kiedy przesiadaliśmy się z samochodu w pociąg, nie padało, ale szybko się poprawiło i w Milówce wysiedliśmy w deszczu. Czułam jednak, że pogoda nagrodzi nasz optymizm i wytrwałość - ledwie weszliśmy w dolinkę, przestało padać. Potem było już tylko lepiej, a kiedy docieraliśmy na Boraczą, było wręcz gorąco. To akurat nie cieszyło, bo groziło zapowiadaną burzą. Po pysznym obiadku w schronisku (polecam pierogi ruskie, a Andrzej kwaśnicę z ogromnym kawałem mięcha) i zakupach w kurnym szałasie - oscypki NAPRAWDĘ wędzone w dymie, a nie moczone w "aromacie dymu E-ileśtam" i pyszny bundz odkrawany z wielkiej bryły zawiniętej w płótno (nie dociekałam, czy czyste) -ruszyliśmy na Lipowską. Burza była uprzejma i poczekała aż dojdziemy w pobliże schroniska. Zagrzmiała raz ostrzegawczo, gdy się leniliśmy na hali i przyszła, gdy siedzieliśmy w jadalni. Później dała czas na spacer w chmurze do sąsiedniego schroniska (trzeba było dziecka przegonić, bo by pokój rozniosły z nudów i nadmiaru energii, której nie wykorzystały podczas czterogodzinnego podejścia z plecakami) i postraszyła wieczorem. Niestety noc nie należała do przyjemnych z powodu podpitego bydła, które imprezowało do drugiej w nocy. Chamscy goście - dopust boży (acz pacyfikować jakoś chyba można), ale przewodził im wnuk gospodarzy! Zniesmaczyło mnie to! Do tej nocy uważałam Lipowską za jedno z najbardziej przyjaznych turystom schronisk. Następnego dnia szliśmy cały czas w chmurze. Na szczęście nie lało, tylko chwilami kropiło. Podczas długiego podejścia, kiedy gęsta chmura ograniczała widoczność do dwudziestu metrów zadałam dziewczynom pytanie, czy to nie jest głupota, żeby tak się męczyć, leźć pod górę z plecakami, bez żadnych pięknych widoków, męczyć się, płacić w schroniskach ciężkie pieniądze za wszystko, godzić się na wszystkie schroniskowe warunki (rzadko luksusy) zamiast zalec wygodnie w domu przed komputerem lub telewizorem. Na całe szczęście dzieci odpowiedziały, że to NIE JEST GŁUPOTA! A swoją drogą, to co one w tym widziały? Zastanawialiśmy się cały czas, czy iść polskim szlakiem prosto na Miziową do schroniska, czy najpierw słowackim wzdłuż granicy na szczyt, a potem zejść. Chmura zadecydowała - nie zauważyliśmy odejścia słowackiego szlaku. W pewnym momencie napotkani przy mostku ludzie zapytali, czy nie wiemy, jak dojść do zielonego szlaku. We mgle majaczył słupek ze strzałkami, więc tam ich skierowaliśmy. Facet machnął ręką w szarość za sobą i rzekł "bo schronisko to już tu macie. Widzicie?" Nie widzieliśmy. Byliśmy jakieś 80 metrów od olbrzymiego schroniska, a widzieliśmy jedynie jednolitą szarość. Zastanawiałam się, co znaczy "tu". Po przejściu 60 metrów zaczęliśmy się domyślać, że to rzeczywiście "tu", bo zamajaczyła przed nami wielka czarna bryła. Tak wyglądało schronisko z odległości 20 metrów. W takich warunkach człowiek zaczyna wierzyć w opowieści o ludziach, którzy umierali z wyczerpania lub wyziębienia 20 metrów od schroniska. Pierwszy raz nocowałam w nowym schronisku na Miziowej. Jest wielkie, z zewnątrz nawet niebrzydkie (pomijając wielkość), wygodne i... bez charakteru. Po doświadczeniach ostatniej nocy przystaliśmy na propozycję wzięcia małego pokoju z łazienką zamiast noclegu w zbiorówce (raczej staram się pokazywać dziewczynom prawdziwe uroki schroniskowego życia "jak za moich czasów"). Chmura trwała. Po obiedzie zastanawialiśmy się nad spacerem na szczyt, ale nadal nic nie było widać. Zalegliśmy. Dzieci zaczęły się nuuuudzić. Karty wypożyczone z recepcji (nie mieli niczego więcej - w takim schronisku!), gierki w telefonach, książka, a za oknem chmura. Po szóstej Andrzej wyjrzał przez okno i stwierdził, że coś widać. Podciął nam koniki. Wylegliśmy przed schronisko i... nadal było coś widać. Wprawdzie szczyt w chmurze, ale za to jakie widoki niżej! No to ruszyliśmy w górę. Wybrałam żółty szlak, nie pamiętając (dlaczego???), jak on wygląda wczesną wiosną. Dosyć szybko przypomniałam sobie jego uroki - trawers BARDZO stromego zbocza wąziutką ścieżeczką często oblodzoną. To, co w opowieściach wydaje mi się takie zabawne (przejście Perci Akademików w warunkach zimowych) w tym momencie uznałam za szczyt zidiocenia, które mnie ogarnęło kiedyś i zapowiedziałam dziewczynom, że nogi z d... powyrywam, gdyby któraś chciała powtarzać wyczyn mamy. No bo ten żółty szlak był niewątpliwie łatwiejszy od Perci, a jednak dostarczył mi adrenalinki. Za to widoki były przepiękne! Tym bardziej, że słońce znajdowało się już nisko i dawało miękkie światło. Szczyt, niestety, nadal okrywała chmura. Przekroczyliśmy nielegalnie granicę i doszliśmy do najwyższego punktu, który jest po słowackiej stronie. Tam mieliśmy pecha natknąć się na słowackich quadowców. Kiedy wracaliśmy, cała wąska ścieżka była usłana połamanymi gałązkami kosówki. Znów żałowałam, że nie mam niczego do strzelania... A wczoraj schodziliśmy z Miziowej, wbrew prognozom, w pięknej pogodzie. Naładowałam akumulatory. Szkoda, że tak krótko... Roboty mamy na dzisiaj mnóstwo zaplanowane, Andrzej ma wolne, żeby robić taras, a leje jak z cebra! Normalnie szlag mnie trafi! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
aniahubi 04.05.2010 11:22 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Maja 2010 Cześć Agduś, ale mi narobiłaś ochoty na wycieczkę w góry! Chyba się wybierzemy w jakiś weekend. Tamten rok był "stracony" z powodu budowy, pora nadrobić zaległości. Czy młodsze dziewczynki też chodzą z plecakami? Z moimi chłopakami to chyba najpierw musielibyśmy wybrać się na samo łażenie, bo do tej pory to tylko na Kopie Biskupiej byli.... Czekam na link do zdjęć Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
DPS 04.05.2010 19:01 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Maja 2010 No to mieliście piękną wycieczkę! Nam pogoda sprzyjała na wyjeździe bardzo. Nad morzem było pieknie, u Brazy też, dopiero w dniu naszegho wyjazdu się rozpadało. A Braza nie mówiła, co mówiłaś, tylko mówiła, że dzwoniłaś! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
EZS 04.05.2010 20:04 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Maja 2010 (edytowane) jak ty masz dobrze z tego Krakowa! ja z Łodzi mam wszędzie daleko. No, może najbliżej Częstochowa, ale też nie bardzo blisko. Zostają wakacje. Jeżdzimy co roku w góry, ale mój mąż uznaje w zasadzie tylko jedną metodę wspinaczki - na końskim grzbiecie. Teraz dziecko też jeździ, więc już pewnie wcale nie będziemy chodzić . Jeździmy co roku w to samo miejsce, bo tam są konie. Fajnie, lubię jazdę, ale lubię też różnorodność. Nie z nimi te numery ... Tak więc zazdroszczę ci z całego serca i po cebulki włosów W Łodzi też pada. I jest zimno. I też mam urlop, bo mi kostkę kładą. Dobrze, że "ludzie" a nie my sami... Edytowane 4 Maja 2010 przez EZS Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
wu 04.05.2010 21:15 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Maja 2010 dobry wieczórAgduś ech Ci Bozia talenta do opowiadania dała:) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
DPS 05.05.2010 05:29 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Maja 2010 Dzień dobry! Czy Gospodyni to już w ogóle z gośćmi nie gada? Taras wczoraj malowałam, ręce mam całe kolorowe od impregnatu, nie idzie tego doszorować. A nie umiem pracować w rękawiczkach. Też tak masz? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 05.05.2010 06:29 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Maja 2010 (edytowane) Jestem! Jednak wczoraj pogoda się zlitowała i pozwoliła Andrzejowi poprzykręcać do metalu drewniane belki. Wyrównał też ziemię pod tarasem, rozsypał piasek i rozłożył folię. Ja walczyłam w domu, wyszłam tylko pomóc w rozkładaniu folii i pomaźgać drewnochronem miejsca nacięć, wkrętów i innych takich. Teraz znów leje jak z cebra. Czekamy na kamień, który trzeba będzie rozsypać na folii. Oby tylko przestało padać! Dzisiaj moglibyśmy już przykręcać deski. Pewnie się okaże że trzeba jeszcze kilka pomalować drewnochronem (nie wszystkie malowałam na szaro, żeby można było je wykorzystać do czegoś innego, jeżeli zostaną. Też nie lubię pracować w rękawiczkach. Zawsze biorę się za pielenie i inne prace ziemne z gołymi rękami, a potem pluje sobie w brodę, usiłując je doprowadzić do porządku. Na szczęście mam bardzo dobry krem do rąk, który zawsze je ratuje. Pochwalę się jednak, że deski impregnowałam w rękawiczkach! Pewnie dlatego, że nie były jeszcze przykręcone i musiałam je nosić. Miałabym mnóstwo drzazg, nie wspominając o kolorze. Impregnat, który pryskał spod pędzla na nogi starłam tarką do stóp. Inaczej nie złaził. Pewnie, że mam dobrze z tą odległością od gór! Z Opola też nie było najgorzej. Jestem chyba genetycznie skażona, albo mam to wdrukowane, bo łaziłam najpierw z rodzicami, potem ze znajomymi, czasem sama, a teraz rodzinę ciągam. I nie wiem, co bym zrobiła, gdyby dzieci nie lubiły. To chyba jednak jest dziedziczne albo zaraźliwe, bo dziewczynom się też podoba. Od trzech lat jeździmy na trasy kilkudniowe z noclegami w schroniskach i to jest hit. Wcześniej wyjeżdżaliśmy rano i wracaliśmy wieczorem, ale to nie zachwycało dzieci tak, jak dłuższe wyjazdy. I ja je rozumiem - też wolę połazić od schroniska do schroniska. Chciałam je przyzwyczaić do normalnych schroniskowych warunków, żeby nie wyrosły na księżniczki, którym hotelu trzeba do szczęścia. W tym roku bardzo podobał im się fakt, że mogły uświnić się błotem po pas, a rodzice nie mieli pretensji! I o dziwo nie wykorzystywały tego. Urąbały się nie bardziej niż to było konieczne!!! A przy okazji zobaczyły skrzek żabi w kałuży (fascynujący!), "uratowały" jego pokaźną grudę (leżała w zbyt płytkim miejscu i trzeba było przesunąć ją na głęboką wodę), zobaczyły (kolejny raz), że im wyżej tym zimniej i wiosna przychodzi później, zaobserwowały piętra roślinne na Pilsku (do piętra kosówki), były w chmurze, widziały zniszczone lasy Beskidów i dowiedziały się, dlaczego tak się stało, zobaczyły, jak się wędzi oscypki w szłasie na hali i jak wygląda bryła sera w lnianym worku, zmęczyły się i wypoczęły, zdobyły na własnych nogach swój najwyższy (Magda i Małgo) szczyt, były lepsze od mamy, bo nie bały się tego stromego trawersu po lodzie... Od kiedy chodzimy w dłuższe trasy, wszystkie dziewczyny noszą plecaki. Małgo dwa lata temu miała plecak symboliczny. W dodatku trasa była długa i chwilami Andrzej brał ją na plecak. No ale miała wtedy ledwie skończone 4 lata. Od zeszłego roku chodzi już o własnych siłach i zdobywa punkty do GOT-u. W tym dostała większy plecak i niosła w nim prawie wszystkie swoje ciuszki na zmianę (bez butów schroniskowych i kurtki polarowej). Magda niosła już wszystkie ciuchy, a Wero ciuchy i śpiwór. Staramy się tak wybierać trasy, żeby dzienny "przebieg" nie był dłuższy niż 5-6 godzin (plus przerwy na odpoczynki, zabawy, posiłki). Na konikach też by mi się podobało. Mój kolega sprzed lat prowadzi świetne rajdy konne po górach. Organizuje różne grupy - od dziecięcych po bardzo zaawansowane, dostosowuje trasy do umiejętności jeźdźców i ruszają w trasę kilkudniową lub dłuższą. Zdjęcia już w kompie. Jeżeli zdążę przed powrotem Andrzeja, to spróbuję coś wkleić, a później zrobić album. Edytowane 5 Maja 2010 przez Agduś Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 05.05.2010 06:56 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Maja 2010 Znów mi się nie chce wklejać z Opery! Nie rozumiem! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
wu 05.05.2010 07:00 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Maja 2010 dzień dobry Agduś a nie mogłabyś mnie przypadkiem adoptować ja się poddalam i tylko z IE korzystam bo nie wiem czemu ale mam wszystkie funkcje:) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 05.05.2010 07:05 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Maja 2010 http://img191.imageshack.us/img191/8113/dsc0374h.jpg Uploaded with ImageShack.us Udało się! http://img526.imageshack.us/img526/4152/dsc0377a.jpg Uploaded with ImageShack.usObrazek jest haftowany ściegiem gobelinowym. Przy dziennym świetle postaram się zrobić mu lepsze zdjęcie. http://img30.imageshack.us/img30/9493/dsc0379jl.jpg Uploaded with ImageShack.us Maniuś-Gieniuś we własnej rudej osobie. Nikt nie używa jego imienia, jest nazywany "Małym Kotem" lub po prostu Rudym. http://img706.imageshack.us/img706/8619/dsc0257v.jpg Uploaded with ImageShack.us Dowód na to, że zdobyliśmy sam szczyt Pilska. Niestety we mgle, ale po drodze było tak: http://img580.imageshack.us/img580/4782/dsc0188br.jpg Uploaded with ImageShack.us http://img266.imageshack.us/img266/1746/dsc0211x.jpg Uploaded with ImageShack.us Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agduś 05.05.2010 07:08 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Maja 2010 W IS jest specjalny kod na forumy, który się wkleja w odpowiedź po prostu bez klikania w "obrazek" Zapomniałam Wusia, jeżeli chcesz, to możemy Cię adoptować na wypad w góry. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
wu 05.05.2010 07:13 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Maja 2010 tak tak tak baaaaaardzo Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
DPS 05.05.2010 17:31 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Maja 2010 A co wisi na ścianie pod obrazkiem - półeczka jakaś? Bo nie kojarzę, żebym widziała. A Maniuś cudny! Słodi, świadomy swojej urody i siły oddziaływania, kochany kotecek! Dziewczyny dobrze z tym łażeniem z Wami mają, ale to w genach jest i wdrukowane u Ciebie, przecież Twój Tata... Całe dzieciństwo po wszelakich schroniskach spędziłaś. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.