Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Od kwietnia do ... zimy (jesieni?) - co Wy na to?


Agduś

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 18,4k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

  • Agduś

    6399

  • braza

    3720

  • wu

    1845

  • DPS

    1552

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

Wpadłam na moment, sprawdzić, czy mnie tu jeszcze ktoś pamięta. Baaardzo się cieszę, że tak :)

 

Przygotowania idą zgodnie z planem, co mnie zaczyna niepokoić - na pewno czegoś nie przewidzieliśmy, coś nie wypali, coś zawalimy... Dzisiaj wróciliśmy z zakupów o 2 w nocy, ale mamy wszystko, co zapisaliśmy na liście. Nie będę się zagłębiała w szczegóły.

 

Pogoda się zawzięła - to fakt. Tarasu nie będzie, ale też i potrzebny nie będzie. A prace przy nim sa tak zaawansowane, że z pewnością powstanie! W dodatku dzisiaj Andrzej zrobił coś, czego już się nie spodziewałam ujrzeć - mamy kamieniem wysypane wnętrze tego kręgu wśród wrzosów! Zniknęły dorodne chwasty!

 

EZS, oczywiście tego najgorszego trawersu na zdjęciach nie mam. Żadna stabilizacja obrazu by nie pomogła i wyszłyby zamazane. A na serio, to szłam na tym odcinku ostatnia, więc i tak nie miałbym komu robić zdjęć. Nie wiem, czy wyglądałoby to strasznie - zbocze jest tam naprawdę bardzo strome (takie do spadania, a nie turlania się) a ścieżka wąska, co samo w sobie nie jest groźne, ale kiedy ścieżkę pokrywa lód, robi się wesoło. Zimą ten szlak jest zamknięty.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żyjemy!!!

Myślę, że wszystko się udało. Madzia była przejęta i trochę zestresowana, ale po wszystkim bardzo zadowolona. Najbardziej, kiedy wreszcie pozwoliliśmy jej się przebrać z białej sukienki ;) Oczywiście wyglądała ślicznie! Dzielnie zniosła ponadgodzinną sesję u fryzjerki (przyjechała siostra koleżanki, która jest w szkole fryzjerskiej), więc dumnie prezentowała wianuszek upięty na fachowych loczkach.

Pogoda była piękna w sobotę przed południem, pięknie zapowiada się dzisiaj, a wczoraj... lało :evil: Zamiast przed kapliczką, dzieci zebrały się w kościele, ale później wyszliśmy na zewnątrz, gdzie pod parasolami odbyło się błogosławieństwo i procesja wokół kościoła. Po mszy już nie padało...

Ksiądz mówił do dzieci pięknie i mądrze, dzieci ślicznie śpiewały, czytały i recytowały... Na koniec był tylko jeden mały, maleńki zgrzyt, ale chyba nikomu nie zepsuł nastroju, a jedynie potwierdził moja ugruntowaną już wcześniej opinię o pewnym człowieku.

W domu też wszystko się udało (mam nadzieję, że goście też tak sądzą).

 

A dlaczego liczyliśmy ziemniaki? To proste. Zazwyczaj nie gotuję obiadów na 23 osoby. Nie miałam bladego pojęcia, ile czego ugotować. Zupy mama kazała zrobić 10 litrów. No to zrobiłam. Wieczorem zamroziłam trochę, a reszta została na dzisiaj. Makaronu do zupy było tylko dwa razy za dużo. A z ziemniakami to był już zupełny dramat - rozważania, ile ich powinno być trwały dłuuugo. Najprościej by było na wagę, ale nie mam pojęcia, ile waży porcja ziemniaków w restauracji ani na domowym talerzu. Na sztuki? Sztuka sztuce nierówna, każdy zjada inną ilość... W końcu wysypałam ziemniaki na podłogę i zaczęłam liczyć: to dla Andrzeja..., Łukasz zje tyle...l, Rafał mniej..., chrzestny..., ... i tak po kolei wszystkich gości oceniałyśmy z mamą wrzucając kolejne porcje ziemniaków do wiadra. Oczywiście wyszło za dużo, więc dzisiejszy obiad mam z głowy.

A na koniec, kiedy siedzieliśmy sobie jeszcze przy stole i gadaliśmy z tymi, którzy nie zerwali się szybko po obiedzie (głównie ze względu na czekającą ich długą drogę do domu), spokojnie patrzyłam na stosy talerzy - JAK DOBRZE MIEĆ ZMYWARKĘ!!!

 

Za oknem mam teraz piękne słoneczko. Ciekawe, czy wytrzyma do popołudnia, kiedy to pojedziemy do kościoła z Madzią w bieli.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tego wszystkiego zapomniałam napisać, że dzwoniec nie przeżył. Za to tuż przed komunią Carmen, bydlę jedno!, przyniosła w triumfie krętogłowa! Nie wiedzieliśmy, kto zacz, dopiero później Andrzej znalazł go w necie. Tym razem odwieźliśmy ptaszysko do mojej cioci, a matki zapalonego ornitologa, bo nie czułam się na siłach zajmować jeszcze ptakiem w ferworze przygotowań. Okazało się, że to dorosły ptak (myślałam, że podrośnięte pisklę). Kuzyn odwiózł go gdzieś pod Katowice i oddał w fachowe ręce. A Carmen dostanie z powrotem obróżkę z dzwoneczkiem. Wprawdzie nie jestem pewna, czy to pomoże, bo skradając się, idzie tak ostrożnie, że nie zadzwoni, ale może jednak jakiegoś ptaka uratuje. Pierwszy raz się zdarzyło, żeby upolowały ptaka - do tej pory znosiły gryzonie i jaszczurki. Jak to się stało? Dorosły ptak dał się podejść? Musiał siedzieć na trawie, bo one po drzewach raczej nie łażą (przyuważyłabym). No ale co krętogłów robił na trawie?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żyj. Zazwyczaj nie gotuję obiadów na 23 osoby. Nie miałam bladego pojęcia, ile czego ugotować.

To jest mój podstawowy problem. Na liczenie ziemniaków na sztuki nie wpadłam, ale też zwykle gotuję wszystkiego za dużo. Wczoraj miałam gości na urodzinach córki. Hmm, mam pożywienie na najbliższy tydzień. W ogóle po wczorajszym dniu stwierdziłam, że jestem w stanie ugościć DO 10 osób (bez nas). Wszystko powyżej mnie przerasta i zostaje restauracja :rolleyes:

 

 

dzwońca szkoda...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No jak to, latem pomagaliście robić obiady codziennie dla 17 osób! No to te 23 to tylko trochę więcej! ;)

Cieszę się, że masza i komunia ładnie wyszły, bo dzieci i Wy będziecie to długo pamietać.

Dzwońca faktycznie szkoda, ale nam kiedyś wróbelek też nie przeżył. :(

Widać wrażliwe są te maluchy skrzydlate...

A koty na ptaszki to nagminnie, są jednak doskonałymi myśliwymi.

Nefka w tym roku, jakiś tydzień temu, jednego do domu przyniosła, żeby zjeść, torba jedna!

Ganialiśmy ją we trójkę, żeby gdzies za meblami nie żarła, uratować i tak już nie było czego. :mad:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wpadam i wypadam .. lecę do sąsiadki na plotki, może znowu jakieś roślinne wiechcie przytargam. Grunt, że przyjęcie się udao, a na liczenie ziemniaków do obiadu to wpadłam już dawno, po którymś z kolei wyrzuceniu prawie całego garnka ...

 

Heeeej!!!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...