Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Od kwietnia do ... zimy (jesieni?) - co Wy na to?


Agduś

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 18,4k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

  • Agduś

    6399

  • braza

    3720

  • wu

    1845

  • DPS

    1552

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

I jaka konkretnie ta kura?

Zmokła :D

 

W Łodzi leje. Nie znoszę jeżdzić podczas deszczu.

Działka powoli zaczyna przypominać bagno, woda nie nadąża splywać czy wsiakać...

Pozytek jeden - kwiatki wsadzone się przyjmują bez podlewania. A drugi - nie mogę gmerać w ziemi to podgoniłam pracę naukową. Jeszcze miesiąc takiej pogody to złożę habilitację. No, dwa miesiące. Musze doliczyć czas na forum ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

EZS, a z takimi prostymi ludźmi na forumie będziesz nadal gadała??? No bo ja się przyzwyczaiłam do Twoich odwiedzin...

 

U nas dzisiaj od rana nie padało. Tak zapowiadali, więc rzucilim się do roboty w ogródku jak dzikie. No bo po południu miało padać. O dziwo - nie padało aż do wieczora. Efekt - o ósmej spełzłam do domu z opadniętymi rękami i usztywnionym w pozycji półskłonu kręgosłupem. Wpadłam do wanny i myślałam, że już nie wyjdę z niej, ale woda wystygła, więc musiałam.

Kiedy zamykam oczy, widzę kłębiące się kłącza perzu.

Wyiskałam cały warzywniak! Andrzej przekopał go widłami, wytrząsając chwasty, a ja potem grabiłam i iskałam ręcznie. Do tego zrobiłam małą rewolucję na kwietnikach, bo mi niektóre roślinki za bardzo się rozrosły. A ja nie wierzyłam, że tego doczekam!

Przy okazji tego kopania widłami zdarzył się tragiczny wypadek. Coś siedziało pod ziemią. Duże było jak szczur, ogon miało jak szczur, ale siedziało pod ziemią i pyszczek miało nieszczurzy. No i... Andrzej nabił to coś na widły! No nie widać go było w ogóle, więc nie mógł uniknąć tego. Ale i tak jest mi strasznie przykro! Chyba mi się dzisiaj przyśni.

Odkryliśmy też, że chyba wszystkie dżdżownice z okolicy zwiedziały się o miękkiej ziemi w naszym warzywniaku, bo mamy ich nieprzebrane ilości.

 

Myślimy o Litwie, Łotwie i Estonii. Będziemy mieli na to 4 tygodnie. Uda się?

Coś nam znów dopadło brzoskwinię. Liście ma czerwone i pozwijane.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To kędzierzawość liści brzoskwini. Poczytaj TUTAJ.

Teraz to w sumie tylko mocznikiem pozostaje je zasilić, żeby przetrwały, a wczesną wiosną przyszłego roku dopiero np. Syllitem opryskać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki, poczytałam sobie. Nie wiem, czy to drzewko przetrwa, bo nie ma jednego normalnego liścia! Na razie trzeba poczekać aż przestanie padać, żeby cokolwiek robić.

 

Ten zamordowany gryzoń okazał się chomikiem europejskim. Jest wpisany do czerwonej księgi! Normalnie sumienie mnie zagryzie na śmierć!!! Naprawdę nie miał gdzie wykopać sobie nory??? Gdyby siedział 10 cm bliżej lub dalej, zostałby po prostu wykopany. Pewnie by się wkurzył i polazł sobie w krzaki.

 

Leje!

 

Obróbka wokół komina się skiepściła (jak to możliwe???) i cieknie po kominie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Agduś, ja też się przyzwyczaiłam do odwiedzania :)

 

A nory ten zwiarzak nie miał w pobliżu? Rodziny jakiejś? Szczurów nie lubię, ale chomik to jakoś lepiej brzmi. Nawet jak jest europejski. Cóz, pisane mu było....

 

Ja też wczoraj kopałam. A potem pojechałam do Tracza i ... kupiłam klona palmowego. Chyba zwariowałam. Po pierwsze kostka mnie wydrenowała finansowo a on był drogi. Głupota totalna. Po drugie się okazało, że miejsce w którym go widziałam oczami wyobraźni ma pod spodem glinę, wapno, gruz (żeby tych budowlańców zaraza dopadła) a jeszcze niżej kabel od prądu. Nad kablem mógłby rosnąć, ale ziemi mu nijak nie wymienię. No i chodzilam potem z ładnym i DOGIM krzaczkiem po działce nie mając go gdzie upchnąć. Rodzina na hasło Klon kryła się po kątach i tak pozostałam sama z problemem. Wsadziłam go wreszcie, ale ani wyglądu w tym miejscu nie ma ani mu chyba dorze nie bedzie, bo o jego wymaganiach dowiedziałam się po wsadzeniu. I co mnie podkusiło? Przy kasie stał..... to pewnie to, zadziałali na podświadomość.

 

Co do Litwy, to nic o niej nie wiem. Też po mnie chodzi, słyszałam dużo dobrego, ale moja rodzina jest niereformowalna. Jedziemy na Malinkę (Brenna) i cześć. Rozmowy z nimi wygladają tak - a może gdzieś nad morze? I na Malinkę. No to Grecja? I na Malinkę. A niestety, mąż nie ma tyle urlopu ani dość kasy nie ma, żeby córce obóz, wyjazd gdzieś .. i na Malinkę. Zostaje więc p... Malinka, ta sama od lat 10!!!!. Chcą to mają. Ja sobie jeżdze służbowo dużo, to mi wystarcza dla dostarczenia wrażeń. Nawet już mam przesyt..

 

Znowu pada....

 

Aaa właśnie, niestety obróbka komina to punkt newralgiczny. Klinkier masz? Czy styropian? Jak styropian, to łatwo poprawić. Jak klinkier, to poczytaj sobie na wymianie dośwaidczeń. Problem częsty...

Edytowane przez EZS
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O rany, szkoda chomisia... :(

Ale to przecież nie Wasza wina, nie mogliście wiedzieć, że on tam siedzi!

Trzeba mieć nadzieję, że zdążył narobić dużo dzieci i że te dzieci wyniosły się z Waszego ogrodu.

Brzoskwinia ma szansę przetrwać, tylko nie zabieraj jej tych liści - dopiero jak sama zrzuci to pozbierać i spalić, a samą brzoskwinię potraktować wiosną tak, jak tam piszą. Nasze też miały, a w tym roku nie mają, bo zadziałaliśmy Miedzianem (to dozwolone w rolnictwie ekologicznym).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Leje! Massssakra! Wszędzie kałuże. Jechaliśmy koło pierwszej po południu - Wisła była wysoka, ale w korycie. Wracaliśmy po dobranocce - już była rozlana po łąkach. Na podwórku mamy kałuże.

Na szczęście zaciek na suficie się nie powiększa, a nawet wygląda jakby wysychał. Andrzej jakoś tam na strychu zabezpieczył. Ponoć cieknie po jednym narożniku komina. Ponoć (ja na dach nie wylezę) obróbka szczelna. Za to gdzieś tam jest taka rynienka i być może ona się zapchała. Jakoś nie umiałam sobie tego wyobrazić, widać mężowi brakuje zdolności obrazowego opisywania.

Jutro ma lać jeszcze gorzej niż dzisiaj. W Zakopcu spadł śnieg.

Wiatr wyje i rzuca wodą po naszym oknie.

Wszystko mnie boli po wczorajszym maratonie ogródkowym. A w ogródku kałuże stoją.

Ja mam na ogół dużą odporność na pogodę i dużo trzeba, żeby mnie dobiła, ale chyba teraz jej się to uda.

Jutro poniedziałek - trzeba wstać i w tym deszczu zasuwać.

Buuuu!!!!

 

Za to dzisiaj byliśma w IMAX-ie na smokach. Ładna bajeczka. Małgo się trochę bała, jak zawsze, kiedy film jest w trójwymiarze, ale wychodząc stwierdziła, że jej się podobało. I buty sobie kupiłam za 49 zł (adidasy - w sensie potocznym) w Decathlonie. A Madzia wybrała sobie w Selgrosie rower, który kupi za komunijne pieniądze. Wero też zadowolona, bo jutro ma imieniny, a dzisiaj sobie powybierała prezenty od nas i od cioci.

EZS, doskonale Cie rozumiem z tym klonem. Też tak czasem mam z kupowaniem roślinek. Klona też mam - rośnie przed domem i chyba mu nie jest tam najgorzej. Lubi mnie, więc wybaczył gliniastą ziemię. Najwyżej będzie mniejszy niż powinien - to mi nie przeszkadza.

Z miejscami na wakacje to tak już bywa. Moja mama uwielbiała Wisłę, a właściwie jej część - Nową Osadę. Jeździliśmy tam przez wiele lat i było dla nas oczywiste, że wakacje trzeba tam właśnie spędzić. Kiedy Dom Turysty podupadł w "obcych rękach" (tzn. gdy ajentami przestali być znajomi rodziców), mieszkaliśmy na kempingu. Początkowo udało się wejść (częściowo dzięki znajomościom byłych ajentów DT) w dobre układy z kierowniczką i dostawaliśmy nawet domek typu Brda. Później kierowniczka się zmieniła i już musiały wystarczyć rozpadające się budy z dykty. Gdy się całkiem rozpadły, byliśmy kilka razy w innych częściach Wisły. A teraz Wisła się tak zmieniła, że... żal tam jeździć i patrzyć na stare miejsca. "Naszym" miejscem stały się Swornegacie. Jeździliśmy tam przez jakieś 12 lat. Początkowo na dłużej (nawet na miesiąc), później przynajmniej na tydzień. Kiedy pytaliśmy dzieci, dokąd jedziemy na wakacje, patrzyły na nas zdumione - no jak to dokąd? Do Sworów! Byliśmy tam ostatnio dwa lata temu. Cywilizują się, zmieniają w kurort. Już nie dla nas... Teraz odpowiedź brzmi: do cioci Marzeny i do cioci Anety, oczywiście! A my planujemy niecnie wyjazd w świat!

 

Depsiu, chomiki są tak nietowarzyskie, że nawet w celach prokreacyjnych spotykają się tylko na moment, a po sprawie samiec szybko wieje, zanim go samica dotkliwie nie pogryzie. Takoż zapewne jeżeli ten siedział, to w pobliżu innego nie ma. Pewnie gdzieś za płotem jakieś są - nie wiem, jaką powierzchnię ma rewir jednego chomika. Teraz będę się bała kopać we własnym ogródku...

Brzoskwinię potraktujemy dokładnie według instrukcji. Dużo tych liści do palenia nie będzie...

 

Gwoździk, Ty się nie podlizuj!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz odpowiedź brzmi: do cioci Marzeny i do cioci Anety, oczywiście! A my planujemy niecnie wyjazd w świat!

 

Węszę możliwość niecnego pominięcia - mam nadzieję, że się mylę i ciocia Aneta zobaczy dziewczynki u siebie w tym roku, hę???

 

IMAXa to Wam zazdroszczę, mnie się ostatnio bardzo podobało...

Jak będziemy następnym razem, to na pewno też się wybierzemy, a co!

 

Pogodzie się nie daj, nadrabiaj spokojnie domowe zaległości, najlepszy czas na to!

Na przykład na zdjęcia tarasu wrzucone wreszcie dla nas. :mad:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na razie nie mamy dokładnych planów wakacyjnych - jak zwykle. Czasem mnie wkurza, że zawsze wszystko tak na ostatnią chwilę...

Cień zarysu planów wygląda jednak tak: Andrzej zawozi nas (znaczy swoje baby) do Marzeny i wraca do pracy. Dzieje się to tydzień lub dwa przed jego urlopem. Następnie dojeżdża do nas i siedzimy u Marzeny razem prawie tydzień, coby wybrać się pod Grunwald i sprawdzić, kto w tym roku wygra. Spod Grunwaldu ruszamy za wojskami litewskimi na wschód. A co będzie później - kto to wie?

 

Zdjęć tarasu jeszcze n ie mam, bo na razie powstała tylko jego część. Ta przy drzwiach tarasowych. Reszty wciąż nie możemy zrobić, bo... pogoda nie pozwala. Już raz wynieśliśmy wszystkie deski z garażu, żeby po chwili wnosić je z powrotem :evil:

 

Jakoś nie chce mi się nawet w domu walczyć. Kiedy spojrzę za okno, mam ochotę walnąć się na sofę z książką i jabłkiem. Niestety przyjemność psuje mi perspektywa koniecznego wyjścia z domu.

Właśnie przed chwilą wróciłam w całkiem przemoczonych spodniach - jakiś burak ochlapał nas od stóp do głów, kiedy czekałyśmy przed przejściem. Na szczęście Małgo ma zawsze zapasowe ciuchy w przedszkolu, więc ją przebrałam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A do mnie to pies z kulawą nogą nie zajrzał przez cały dzień!:cry:

 

Jutrzejsza pielgrzymka odwołana, a właściwie przesunięta na bliżej nieokreślony termin. Oby nie na piątek - przedstawienie z okazji Dnia Matki w przedszkolu. Pewnie sobotnia wycieczka też się przesunie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie przed chwilą wróciłam w całkiem przemoczonych spodniach - jakiś burak ochlapał nas od stóp do głów, kiedy czekałyśmy przed przejściem. .

Może nie burak.......

jechałam dziś przez całe miasto i nie widziałam NIC. Szyby zalane, lusterka nie działają a w kałużach odbija się światło. Może i ja kogoś opryskałam.. Nie wiem, nie widziałam. Jeżeli tak, to przepraszam serdecznie, ale nie miałam wyboru, na jezdni były same kałuże a w bok się bałam, bo nie widziałam co się dzisje......

 

 

Wykopałam klona i wsadziłam do doniczki. Stoi pod dachem. klon to nie ryż!!!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...