Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Od kwietnia do ... zimy (jesieni?) - co Wy na to?


Agduś

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 18,4k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

  • Agduś

    6399

  • braza

    3720

  • wu

    1845

  • DPS

    1552

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

No właśnie - sam środeczek mamy dopiero! Dobrze, że makaronu w spiżarce duży zapas i ziemniaków w garażu...

 

Najfajniejsze było to, że takie nieoczywiste. Ludzie jadą hurtem do Egiptu, Grecji, Francji czy Hiszpanii i wiedzą, że się będą zachwycać, bo wszyscy się zachwycają i po to tam jadą, co oczywiście wcale złe nie jest i nie żebym krytykowała. A my pojechaliśmy z ciekawości i w ciemno i nie wiedzieliśmy, gdzie się powinniśmy zachwycać. I tak samo wyszło.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No ale to se ne wrati, bo... za noclegi, cholera, trza by płacić...

 

.

Nie wróci, bo nie ma takich schronisk. Ja trochę chodzę po górach, co prawda ostatnio w okolicy Wisły jedynie, i teraz to schroniska zamieniły się w .. właśnie pensjonaty. Ze 2 lata temu usiłowaliśmy zanocować ale.. "pokoje zajęte a świetlicy nie udostępniają na noc" Ja rozumiem, że Skrzyczne to nie wysokie tatry, ale tak mi się żal zrobiło...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wusia, no i dobrze, bo dzięki temu tam, gdzie my lubimy, nie ma tłoku.

 

Ewa, ja też łażę i całkiem niedawno widziałam schroniska, w których ludzie nocowali na podłogach (nawet w łazience), kiedy był tłok. Jeszcze takie są. I nawet takie, w których wolno w jadalni zjeść własny prowiant! Reszta zależy od ludzi. Skrzyczne będę w takim razie omijała (łatwo, bo w razie czego można do Szczyrku zjechać).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kurde, tyle czasu już nie byłam w Strzesze Akademickiej, ani w Samotni...

Ciekawe, czy tam jeszcze normalne schronisko, czy już pensjonat.

Idę Ci obrazek z wordpressa robić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Idź i rób.

W Samotni byłam... ponad 14 lat temu. Z Weroniką, która jeszcze wtedy mogła być Szymkiem i nie wiedziała, że jest w Karkonoszach. Fajnie było, gdyby nie mgła, która zasłaniała cały widok. A schronisko miło wspominam.

Ostatnio (znaczy trzy lata temu prawie) byliśmy w bacówce na Rycerzowej, która zdecydowanie zachowała charakter turystyczny, na Wielkiej Raczy - też w porządku było, na Stożku - bez zastrzeżeń i to mimo wyciągu krzesełkowego, którego obecność zazwyczaj psuje schronisko ułatwiając dotarcie nieturystom W schronisku pod Baranią Górą byliśmy dwa lata temu. Właśnie objęli je młodzi bardzo sympatyczni ludzie i jeżeli tam zostali, to powinno nadal być w porządku. Sam budynek - okropny i zaniedbany nieco, ale nie to przecież stanowi o atmosferze (właśnie stamtąd pochodzą moje powyższe narciarskie wspomnienia). Na Hali Lipowskiej nadal turystycznie. Na Miziowej byłam w zeszłym roku - pierwszy raz od postawienia nowego schroniska. Mimo że samo schronisko bardzo nieschroniskowe z tymi wielkimi, nieprzytulnymi salami restauracji i baru, to było w porządku. Na Rycerzowej i Baraniej na własne oczy widziałam, że pozwalają nocować na korytarzach w razie braku miejsc (na Baraniej dają materace nawet). W tych nocowaliśmy, a inne mijaliśmy czasem zatrzymując się na obiad (Szyndzielnia, Błatnia, Klimczok, Stecówka, i inne). Na ogół było ok, poza Stecówką, do której prowadzi teraz normalna droga asfaltowa, co sprawia, że schronisko dla mnie straciło urok i charakter.

Ciekawa jestem, jak się nocuje w nowym schronisku na Markowych Szczawinach. Stare było w opłakanym stanie, ale to pikuś, najgorzej, że ekipa prowadząca je była niesympatyczna.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To może konie w górach? Mój kolega prowadzi fantastyczne rajdy konne po Bieszczadach. Dorosłe ekipy zabiera i młodzieżowe też. Na każde umiejętności i kondycję. O ile go znam, to konie ma spokojne nadzwyczaj. Przynajmniej kiedyś takie miał. No ale on człowiek nadzwyczaj spokojny jest, to i jego konie takie same. A przy tym kocha to, co robi i jest profesjonalistą (z jakimiś papierami, co się rzadko zdarza). To co? Chcesz namiar?

 

Dzisiaj bal przedszkolny w zamku. Muszę lecieć tam z kiecką zaraz. Co myśmy mieli z kupowaniem tej kiecki!! No bo oczywiście wszystko na ostatnią chwilę. A mówiłam, żeby przed feriami znaleźć! To się zwlekało, wybierało... W końcu znalazłam fajną na allegro (za jedyne 3 dychy poszła). No ale Andrzej znalazł inną w sklepie internetowym, pokazał Młodej i wybrała tamtą. Zdziwiłam się, że pokazał, bo tania nie była. No ale skoro tatuś chce stroić księżniczkę, to co ja mam powiedzieć? No i zamówiliśmy w środę. Dzwoniłam, żeby się upewnić, że w czwartek wyślą kurierem - tak, na 100% będzie w piątek. Tknęło mnie w piątek rano i zadzwoniłam. Jeszcze nie wysłana!!! No żesz w mordę - nie dojdzie! A już była zapłacona. Dziką awanturę przez telefon zrobiłam. Pan właściciel sklepu się zacukał, bo to pracownik zawalił. Obiecał szukać możliwości wysłania. Kilka telefonów później z bólem serca obiecał wysłać pocztexem płacząc, że zedrą z niego 60 zł za przesyłkę. Wyraziłam żal i ubolewanie, ale twardo żądałam wysłania. Na pewno wolałby wysłać normalnie z dostawą w poniedziałek, ale znów ja nie miałam zamiaru w poniedziałek wieczorem w panice jechać do Krakowa i na pożar kupować byle co, gdyby kurier zawalił (a zawalają tak o jeden - dwa dni często). No i dotarła, nie bez trudu, bo kurier nie dostał mojego numeru telefonu (chociaż zaznaczyłam, żeby podali). W dodatku kazał mi dopłacić 20 zł. Dopłaciłam, bo sukienka musiała być, ale zadzwoniłam i lodowatym acz uprzejmym tonem wyjaśniłam, że domagam się zwrotu kasy za niezałączony a opłacony diadem oraz tych 20 zł (pewnie doliczyli sobie za przesyłkę). Chyba byłam przekonująca, bo oddzwonili z obietnicą, że odeślą kasę. Pewnie się pracownikowi oberwało (Najpierw zawalił termin, potem nie dopakował diademu. Te dwie dychy to był już raczej nieudany pomysł właściciela - ot taka próba: a może się uda, może się pogodzę z dopłatą...).

Wczoraj do północy zwężałam suknię na nasze chude dziecię i przyszywałam różyczki, które były... przyklejone silikonem do materiału!

 

 

 

 

 

I jeszcze pragnę wyrazić swój stanowczy protest:

Ja się nie zgadzam na taką pogodę!!! Po cholerę ten idiotyczny mróz bez śniegu??? Rano było -15! Bez sensu!

A słoneczko tak ładnie świeci od rana!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to niezłe przygody, naprawdę.

I jeszcze tyle skuch w sklepie naraz!

A co to za sklep, gdzie nie należy kupować?

 

U nas mrozu takiego nie ma co prawda, ale i ciepła nie ma.

Słonko świeci, a w doopę zimno... :lol2:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sklep nazywa się Aster, ale ja bym lagi na nim nie kładła. Po prostu pecha mieliśmy. A może oni mają pecha do pracownika? W końcu sami zadzwonili z prośbą o numer konta, żeby oddać kasę. No i jednak przysłali sukienkę na czas płacąc za przesyłkę jak za zboże. Wybaczyłam im.

Chude dziecię wyglądało w sukience... zjawiskowo! No wiem, że nie jestem obiektywna, ale się napatrzyć nie mogłam! Byłam przez chwilę na balu, bo pomagałam jej się przebrać. Aparatu nie zabrałam http://www.bandyci.org/img/glupek.gif, ale koleżanka robiła zdjęcia. Zresztą w takim tłoku i tak nie byłyby najlepsze. Na balu był jednak etatowy fotograf-monopolista, który obstawia wszystkie imprezy w Niepołomicach (ma układy z panem, wójtem i plebanem) od balu, poprzez Mikołaja po procesję w Boże Ciało i robi zdjęcia. Potem przygotowuje album, z którego można wybierać zdjęcia i zamawiać odbitki. W zeszłym roku były fajne zdjęcia z balu.

 

No właśnie - słonko świeci, a w doopę zimno! Aż mnie coś łamie w korzonkach.

 

Jeżeli kto chętny, to zapraszam na krótkie zwiedzanie Kuressaare.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No na pewno monopolista musi się opłacić u pana, wójta i plebana. Dlatego ceny miewał z kosmosu. Jednak chyba dostał po nosie kiedyś i spuścił z tonu, więc teraz można od czasu do czasu zamówić zdjęcia u niego.

Wiosny nie będzie. Od czwartku ma sypać śnieg! Może jeszcze pojeździmy w tym roku po prawdziwym?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Agduś, namiarów na konie w górach to nie chce, bo właśnie konie w górach mam co roku. Zaczynam chceć góry bez koni, tak na nogach ale moja rdzina nie lubi się męczyć, woli męczyć zwierzęta ! No, może te konie się aż tak nie męczą, choć zapewne wolą biegać luzem po łące niż łazić z jeźdzcem :)

 

A sukienkę pokaż. Bardzo lubię księżniczki, szkoda jedynie, że taka kiecka jest zwykle 1, no max 2 razowa...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wusia, jakie zakupy mam fotografować???

Ewa, zawszeć możesz lecieć za tymi końmi na piechty...

 

Księżniczkę pokażę. Ja tam aż tak za balowymi księżniczkami nie przepadam, bo strasznie dużo ich. Na pierwszym balu przedszkolnym Małgosi weszłam do sali pomóc w przebieraniu dzieci i zobaczyłam... same różowe królewny! Jedyną dziewczynką nieprzebraną za królewnę była Małgosia, która miała ciemnoniebieski strój Chinki (z kapeluszem, kokiem i skośnymi oczkami). Wcześniej miewałam Indianki, Pippi, Elizabeth Swan, Herę, szlachciankę, wróżkę... więcej nie pamiętam. Różowej księżniczki nigdy, a błękitną pierwszy raz. I to na życzenie.

No szkoda, że kiecka jednorazowa. Przydałoby się jakieś wesele...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...