Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Od kwietnia do ... zimy (jesieni?) - co Wy na to?


Agduś

Recommended Posts

Dolało u nas i wczoraj i dzisiaj.

 

O Chorwacji wspomniałam w zeszłym roku. Dzieci się przywiązały do tej myśli. Wszyscy jeżdżą do Chorwacji albo do Egiptu. Ta druga opcja odpada - nie dość, że gorąco, to jeszcze się tambylcy po głowach pukają na widok idiotów, którzy tłumnie walą do nich w najgorszej porze roku. A Chorwacja całkiem ładnie się zapowiada. Tylko te upały... Już sobie obiecałam, że Grecję i być może Włochy to ja kiedyś zwiedzę, ale we wrześniu albo i październiku. Znaczy za ładnych parę lat!

Norwegia za droga. Nie stać nas. Alaska niedostępna, że o kasie nie wspomnę. Szkocja... no o tym można pomyśleć. Syberia? A komary i meszki??? To ja już wolę Tybet.

 

Jutro wysyłam Małgo na zielone przedszkole. Dziwnie mi...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 18,4k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

  • Agduś

    6399

  • braza

    3720

  • wu

    1845

  • DPS

    1552

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

A na północnej Syberii to tyle komarów i meszek? :eek:

Jakoś nigdy nie dotarła do mnie taka informacja.

Z tą Norwegią - mnie się zdaje, że jakby dobrze poszukać, to zawsze mozna jakąś tańszą opcję znaleźć.

Sama kiedyś chciałabym fiordy zobaczyć.

Póki co, zobaczę UK i deszcz. :lol2:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piękną ogródkową pogodę dzisiaj mieliśmy! Wprawdzie dolało kole południa solidnie, ale poza tym było chłodno i pochmurno. Zmachanam jak koń po westernie, ale zadowolonam wielce ze swoich dokonań. Cztery taczki chwastów w kompostowniku, rozsadzone kalafiory i jeszcze inne drobne zmiany. Kalafiory mnie zaskoczyły - wyrosły nad podziw i za gęsto, więc je dzisiaj porozsadzałam we wszystkie wolne miejsca. Tam, gdzie mi coś nie wykiełkowało (na ten przykład szpinak olał mnie totalnie nie wiedzieć czemu.

 

Małgo na zielonym przedszkolu. Trzymam się dzielnie, nie dzwonię. Wczoraj oczywiście dowiedziałam się od koleżanki, że dojechali szczęśliwie i postanowiłam nie dzwonić do pań. W końcu jakby się coś dzieło, to by do mnie zadzwoniły.

 

Jest tańsza wersja Norwegii. Namiot wolno rozbijać na dziko. Myć się można w potoczku albo na stacji benzynowej. Jeść jagódki, korzonki i własnoręcznie złowione ryby (ciekawe czy mają odpowiednik karty wędkarskiej). No i nie wiem, czy są jakieś ograniczenia we wwożeniu konserw i innych takich. W końcu makaron z sosem ze słoiczka można ugotować na kuchence z butlą gazową. Tylko na paliwo trza się wykosztować - tego nie przeskoczymy. Powoli dojrzewam do takiej wersji.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jakie możesz mieć ograniczenia, jeżeli nie ma granic?

Niby do GB też nie wolno było wwozić, a ja cały rok żyłam na dostawach z Polski, nie żebym aż tak oszczędzała, ale angielskie żarcie nie nadaje się do jedzenia, jak przywiozłam ugotowane mięso (na próbę) to ani mój pies ani nawet dzikie koty jeść nie chciały! W Norwegii, z tego, co mówił mój wujo (był rok temu na 2 tygodniowej objazdówce) też jeść nie ma co, odchudził się ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kurczę, mam coraz większą ochotę na tę Norwegię! Ta sylwetka... Obiecałam wprawdzie mężowi wakacje w Polsce z wypadem na Bornholm (tydzień - dwa najwyżej), ale... Zresztą on też już zaczął się zastanawiać nad możliwością zdobycia wojskowych racji w puszkach.

 

U nas teraz też zimno. Z prognozy wynika, że u przedszkolaków cały dzień lało.

 

PS Popełniłam kolejny wpis. Jeżeli chcecie zobaczyć, jak się plażuje w okolicach Rygi, to zapraszam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Że też tak wszystko pamiętasz...

Ja z poprzednich wakacji nie pamiętam prawie nic, choć mąż robi zdjęć od groma.

Nawet z tych moich zagranicznych wojaży pamiętam tylko migawki, scenki. Opisać bym nie dała rady...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To się pochwalę - akcja "woliera" zakończona! Przenosiny paputów nastąpiły wczoraj, obyło się bez większych strat (nie licząc udziobania mnie do krwi). Woliera wygląda pięknie i profesjonalnie!

Teraz pomaluję na bordowo ścianę, na której wisiała klatka i pokój w nowej wersji będzie prawie gotowy.

A i jeszcze się pochwalę, że dzisiaj wreszcie pierwszy raz usiedliśmy z kawką na tarasie! Nawet na tę okoliczność ciasto upiekłam, ale to tylko dlatego, że w święto sklepy były pozamykane i nie można było kupić gotowego. Z własnymi truskawkami upiekłam. I przebyczyliśmy się cały dzień! Aż mi głupio. To tak można?

 

Małgo wróciła z zielonego przedszkola zadowolona, podobno wszystkie dzieci były dzielne i nawet deszcz im nie przeszkodził w dobrej zabawie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj też święto? Jakie?

Zrobiłam sobie przerwę. Na razie zdołałam pomalować cały taras dziwnym mazidłem do drewna o konsystencji lekko ściętej galaretki. Bilans - taras pomalowany, jedna drzazga wbita i wydłubana, jeden bąbel na dłoni pęknięty (sama nie wiem, dlaczego - taka technologia malowania mi wyszła, że się bąbel musiał zrobić), jedne plecy wymagające masażu i 3/4 puszki mazidła zużyte.

Taką mam ochotę pomalować tę ścianę u Magdy, ale trzeba najpierw dziury zagipsować, a w domu mamy tylko gips budowlany. Nie lubię go, bo za szybko zastyga. Trza szpachlowy kupić, ale nie chce mi się jechać... Eeee, chyba jednak pojadę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Andrzej pojechał, bo wcześniej z pracy wrócił i po drodze odebrał Małgo, a przy okazji załatwił zakupy, które ja planowałam. Dziury połatane wstępnie, ale jutro jadę z przedszkolakami do Ogrodu Doświadczeń jako "opieka", więc nie pomaluję.

 

W sobotę przedstawienie. Próby trwają. Jeszcze nie było takiej, na której byliby wszyscy aktorzy. I pewnie nie będzie... A przedstawienie i tak wyjdzie wspaniale! Najlepiej idzie nam wczuwanie się role ludzi pierwotnych (mnie, Magdzie i Andrzejowi). Mam nadzieję, że będą to pamiętne role. Muszę jeszcze Andrzejowi strój greckiego niewolnika uszyć i pojechać do wypożyczalni teatralnej po stroje średniowiecznych żaków. Najgorzej z fartuszkami szkolnymi z czasów mojego dzieciństwa - nigdzie nie ma!

 

Od tygodnia za oknem nadaje całymi nocami i częściowo w dzień jakieś coś dziwne. Ledwie nawiedzony ptaszek stachanowiec się zamknął, a to się rozskrzeczało. Brzmi to, jakby ktoś pocierał tarę - taką do prania - czymś twardym. "Skrzyp-skrzyp, skrzyp-skrzyp..." i tak w nieskończoność. Co to za bydlę?

 

PS Dżemu nie popełnię w życiu! Nie umiem, nie chcę i koniec! Muszę bronić ostatnich przyczółków wolności. Od kiedy zdarza mi się coś upiec, niewiele mi zostało.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...