Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Od kwietnia do ... zimy (jesieni?) - co Wy na to?


Agduś

Recommended Posts

a co tu umieć:lol2: ja biorę truskawki obieram płukam lekko rozciapię blenderem podgrzewam dodaję cukier żelujący i jak się to ładnie rozsmaży i jest słodziutkie i gorące to siup do słoików zakręcam solidnie i takie gorące na wieczkach stawiam i czekam aż wystygną i tela wielka filozofia dżemu z truskawek w moim wydaniu:lol2:
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 18,4k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

  • Agduś

    6399

  • braza

    3720

  • wu

    1845

  • DPS

    1552

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

dzem z truskawek mila rzecz, ale skąd przyzwoite truskawki dostać :(

te z rynku to sama chemia, aż są gorzkie, a moich własnych do jedzenia wystarczy ale nic więcej.

jak już mam jakies owoce, to je raczej mrożę, potem do galaretki owocowej są jak znalazł.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zwiększyłam areał truskawek i w tym roku mamy tak dużo, że nie muszę kupować! Dzisiaj nie zjedliśmy wszystkich zebranych. Może z tej reszty będzie dżem? Tylko ja poproszę jeszcze o uściślenie - co to znaczy "jak się to ładnie rozsmaży"? Czy ja poznam, że już jest "ładnie"?

 

Niczego dzisiaj w domu nie zdziałałam, bo byłam z przedszkolakami na wycieczce w Ogrodzie Doświadczeń. Pierwszy raz zwiedzałam z przewodnikiem i trochę się zawiodłam, bo pani (dziewczyna właściwie) była mało kontaktowa. Wcale nie było lepiej ani ciekawiej niż na własną rękę.

 

Przy okazji poczyniłam pewne obserwacje z dziedziny dalekiej od fizyki - coś w okolicach psychologii, socjologii...

W grupie jest bowiem pewna dziewczynka - powiedzmy Andżelika. Andżelika ma 7 lat i jest jedynaczką, której ptasiego mleka nie brakuje. Mama, choć twierdzi, że to nieprawda, zaspokaja każde jej życzenie i ulega na każdym kroku, usiłując zachowywać pozory, że tak nie jet i rozpowiadając, jak to krótko ją w domu trzyma. Niestety poza domem tego nie można zaobserwować. Niedługo Andżelika będzie miała siostrzyczkę. Ale ja nie o tym.

Andżelika wyśmiewa się z innych dzieci, bo nie mają takich zabawek jak ona i nie były na wakacjach w Chorwacji. Mama twierdzi, że to niemożliwe, bo ona przecież nie uczy jej takiego zachowania.

Andżelika podczas wycieczki wypłakała sobie spanie na górnym łóżku. Inna dziewczynka jej ustąpiła. Kiedy pani zasugerowała, że Andżelika powinna drugiej nocy zamienić się z tą dziewczynką, odpowiedziała, że przecież Ala ustąpiła jej łóżko na obie noce. (Małgo odstąpiła na jedną noc swoje górne łóżko Ali, co napełniło mnie dumą i radością - idiotycznymi, jak się zaraz okaże.)

Andżelika w czasie gdy inne dzieci sprzątały pokój, leżała na łóżku, twierdząc, że jest królewną, a one jej służącymi. Ba, kazała koleżance, żeby ta znalazła jej zagubioną brudną skarpetkę.

O sytuacjach z wycieczki nie mówiłam mamie Andżeliki, bo co mnie to obchodzi w końcu. Poprzednie informacje o dokuczaniu nowej koleżance i wyśmiewaniu tych, które nie mają wesołego miasteczka Littles Petschop (czy jakoś tak) oraz innych pałaców dla Barbie skomentowała lekceważąco.

Dzisiaj na wycieczce Andżelika zawsze musiała być pierwsza przy każdym urządzeniu. NIe byłoby w tym nic złego, gdyby po prostu pierwsza do niego dobiegała, ale nie, ona snuła się ostatnia, a następnie wpychała się bez kolejki. Niestety, niektóre dzieci pozwalały na to, przyzwyczajone już do jej zachowania. Wybuchnęła płaczem, kiedy pani ustaliła jakąś zasadę korzystania z peryskopu i ona, choć wepchnęła się już na podest, musiała z niego zejść. Ryknęła od razu z teatralną rozpaczą i oskarżyła fałszywie koleżankę o to, że ta ją zepchnęła (widziałam sytuację). Przy ogromnym kalejdoskopie dzieci ustawiły się w karną kolejkę. Wchodziły do niego czwórkami. Andżelika jak zwykle przyczłapała ostatnia, popatrzyła na kolejkę przytulona do mamy (też była na wycieczce) i podeszła z boku do kalejdoskopu. Kiedy pierwsza grupa wyszła, Andżelika po prostu weszła z drugą. Pani zwróciła jej uwagę, ale Andżelika to zlała patrząc na mamę, która nie zareagowała.

W czasie przerwy zwróciłam mamie Andżeliki uwagę na zachowanie jej córki. Opowiedziałam też o tych z wycieczki, o których mówiła mi Małgo (pani potem to potwierdziła). Mama Andżeliki a) zbagatelizowała sprawę, b) wyłożyła swoją teorię życiową. Mniej więcej coś takiego, że na świecie zawsze są "królowie życia" i ofiary. Każdy jakiś jest i nie można tego zmieniać. Ona nie widzi problemu. Skoro inni ustępują Andżelice i ona jest na tyle sprytna, że potrafi wyczuć, kim można manipulować, to widocznie tak ma być. Ona też zawsze starała się wszędzie wepchnąć i mieć z życia jak najwięcej. "Przecież nikomu krzywdy nie robi."

W pierwszej chwili zaniemówiłam. Potem próbowałam dyskutować, ale bez nadziei na przekonanie mamy, że pozwala dziecku wyrastać na potwora i chama. Rzuciłam tylko, że ja jej współczuję (kłamstwo - wcale nie współczuję) tego, co będzie, kiedy dzidziuś zdetronizuje Andżelikę.

W końcu na spokojnie sprawę przemyślałam - przecież ona niestety miała rację. Andżelika przejdzie przez życie lekko, łatwo i przyjemnie. Mając umiejętność wynajdywania ludzi słabych i podatnych na jej wpływ oraz wybitne zdolności w dziedzinie manipulowania nimi, nie będzie musiała być miła, mądra, dobra, uczynna itd, żeby mieć w swoim otoczeniu mnóstwo wiernych znajomych, by być "królewną" ze świtą służby. Wcale nie odczuje nigdy, że robi źle. Przecież kiedy się wepchnie do kolejki, zrobi dobrze - dla siebie!

I wiecie co? Kurwa, mama Andżeliki ma rację! Po co miałaby uczyć swoje dziecko ustępowania innym, zachowywania się fair itp. bzdur?!

 

Sorki, rozpisałam się, ale mnie to ruszyło.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ja to wiem od dawna :(

Była w necie taka bajeczka o "Jasiu", któremu tatuś załatwiał stopnie a Jasiu zachowywał się jak ta Andzelika. Czytając bajeczkę każdy czekał na sprawiedliwość, ale... Jasiu został dyrektorem i dalej miał się świetnie...

Ale wiesz - kontakt z takim dzieckiem jest bardzo dobry. Możesz uczyć Małgo, żeby nie ulegała i w kontaktach z taką właśnie osobą ZAWSZE stawiała na swoim, nawet jeżeli by też miała się popłakać (teatralnie). Ja kiedyś tego Zuzę uczyłam.... z dobrym skutkiem. Poza tym kiedyś opowiadałam jej o zdrowym egoizmie i .. też już miała okazję przekonać się, co to znaczy, miała podobną koleżankę ;)

 

Acha, rozwinę może teorię zdrowego egoizmu :) Pomagaj innym, bądź uczynna... o ile tobie to nie szkodzi. Jeżeli masz sobie zaszkodzić - to zastanów się najpierw dla kogo to robisz.Nigdy nie poświęcaj się dla osoby, która uważa twoje poświęcenie za coś oczywistego i coś, co jej/jemu się należy ... To też w kontekście damsko-męskim...

Edytowane przez EZS
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do tej pory wiele razy świadczyłam pomoc mamie Andżeliki. Najczęściej polegało to na odbieraniu dziecka z przedszkola i przechowywaniu u nas. Czasem do późnych godzin, kiedy było to dla mnie już niewygodne, bo Małgo o tej porze powinna już spać (Andżelika chodzi do przedszkola dopiero na śniadanie, zazwyczaj porządnie spóźniona, więc może się wyspać rano). Tak się jednak dziwnie składało, że mama Andżeliki, choć zawsze deklarowała chęć "oddania" pomocy, akurat nie miała czasu wtedy, kiedy ja chciałam ją poprosić o jakąś przysługę. Zawsze musiała coś załatwić w tym czasie. Oczywiście zauważyłam to już dawno i też zaczęłam wybrzydzać, kiedy mnie prosiła o odebranie Andżeliki. Jednak o ile ja nie mogłam jej przekonać, że przecież mogłaby zdążyć i załatwić swoje sprawy i mi pomóc, o tyle ona umiała mi wytłumaczyć, jak mam pogodzić swoje sprawy i odebranie Andżeliki. To widać dziedziczne jest... znaczy te zdolności. No tak jakoś mam, że kiedy mogę pomóc, to pomagam. Ale głupia jestem! Właśnie dzisiaj zupełnie bezinteresownie pomogłam innej mamie uszyć strój na występ. Zajęło mi to całe popołudnie. Ale durna jestem!

A Małgo Andżelice nie ustępuje. I dlatego wygasła ich niegdysiejsza przyjaźń, co mnie, przyznam, od razu ponad rok temu ucieszyło, bo uważałam, że to strasznie puste dziecko.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mały-Rudy nie wrócił, niestety.

 

Czym innym jest zdrowy egoizm, a czym innym chamstwo. Ja nie twierdzę, że każdy ma być Matką Teresą (a właściwie kimś takim, na kogo ona się kreowała), ale z podstawowej uczciwości, uprzejmości i grzeczności to ja bym jednak tak łatwo nie rezygnowała. I chyba nie dam się przekonać, że mam uczyć dzieci, żeby wpychały się na chama w kolejkę, wyśmiewały tych, którzy mają mniej niż one, żeby cały czas manipulowały ludźmi, domagały się świadczenia usług na ich rzecz w zamian nie mając zamiaru nic zrobić. I nie uważam się za frajerkę, kiedy ustąpię miejsca w autobusie, chociaż to ja przecież byłam pierwsza.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mały-Rudy nie wrócił, niestety.

 

Czym innym jest zdrowy egoizm, a czym innym chamstwo. Ja nie twierdzę, że każdy ma być Matką Teresą (a właściwie kimś takim, na kogo ona się kreowała), ale z podstawowej uczciwości, uprzejmości i grzeczności to ja bym jednak tak łatwo nie rezygnowała. I chyba nie dam się przekonać, że mam uczyć dzieci, żeby wpychały się na chama w kolejkę, .......

Przecież ja tego nie napisałam. Podstawy uczciwości, uprzejmości itd są jak najbardziej na miejscu, ale... do pewnych granic. Granice te wyznaczają nam osoby wokół. Dla jednych będę bardzo uprzejma a nawet mogę się poświęcić w imię sympatii i dobrych stosunków międzyludzkich, dla innych będę jedynie grzeczna i poprawna - powiem "dzień dobry" ale nie zatrzymam się, żeby podwieźć samochodem, nie wepchnę się do kolejki ale też nie dam się im wepchnąć przed siebie. Cała mądrość życiowa polega, żeby wiedzieć co, komu i kiedy ;) A tego trzeba uczyć się od dziecka, taka wiedza procentuje w kontaktach damsko-męskich...

 

Tak nawiasem mówiąc, ile razy w życiu nie umiałam zareagować na chamstwo właśnie z nadmiaru grzeczności. I długo, sama, musiałam się uczyć być czasem mniej grzeczną (teraz się mówi asertywną). I czasami żałowałam tej całej grzeczności, wrażliwości. Ech...

Edytowane przez EZS
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Agduś co do dżemiku to ja w moulinexie nożami rozciapuję truskawki wrzucam tą ciapę do garnka i powoli podgrzewam jak jest już dobrze ciepła to daję cukier i teraz akurat konfitur-fix i podgrzewam aż się zagotuje i potem 3 minuty gotuję i do słoiczków;)

 

co do Andżeliki to cóż kiedyś trafi na sprytniejszą od siebie a dla Twojego dziecia stanowi doskonały przykład jak nie należy postępować;) a chamstwo trzeba zwalczać godnością i kulturą osobistą - czyli jak to mówi moja mama że ja potrafię uprzejmością zabić:lol2:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Truskawki się na razie zjadły, więc dżemiku nie robiłam. Zresztą czasu tak jakoś mało... Przygotowania do przedstawienia i pikniku idą całą parą. Większość strojów już jest, ale ja nie mam niestety i albo Wero pożyczy od znajomych brata koleżanki, które bawią się w damy serca rycerzy albo będę szyła coś na kształt kiecki. Wolałabym pierwszy wariant, bo o ile poradzę sobie ze zszyciem stroju greckiego, o tyle uszycie porządnej sukni przerasta moje skromne możliwości wielokrotnie.

 

A co do wywołanych przeze mnie kwestii, to zgadzam się w całości z przedmówczyniami - uprzejmość prawie zawsze (acz czasem lodowata), uczynność też, ale nie wobec każdego i asertywność zawsze. Co nie znaczy, że zawsze udaje mi się odpowiednio zareagować - mistrzynią nie jestem - ale pluć mi w kaszę nie radzę!

Moje dziecię jest sprytne nadzwyczaj i bez mojej pomocy ustaliło zasady postępowania z Andżeliką - jeżeli częstuje tiktakami, to ją też, ale jeżeli ona chce dostać więcej niż inne dzieci, to już nie, bo to by było niesprawiedliwe. W ogóle poczucie sprawiedliwości to Małgo ma nadzwyczaj rozwinięte. To po mamusi! Kiedyś też będzie uprzejmie przepraszać za nadepnięcie na sznurówkę komuś, kto się pchał bez kolejki.

A a'propos poczucie sprawiedliwości - na końcu wycieczki dzieci mogły poskakać na trampolinach. Pilnowałyśmy czasu - ja przy jednej, mama Andżeliki przy drugiej. Każde dziecko mogło poskakać raz przez trzy minuty. Andżelika skakała trzy razy. Mamusia pozwoliła... Bez komentarza.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Agduś, właśnie bez komentarza. Ale... jakbym była przed okresem, to bym zrobiła piekło i Andzelika by skakała RAZ albo mama musiałaby dopłacić do jej zabawy. W innym stanie ducha zapewne by mi się nie chciało :) A właściwie powinno chcieć się zawsze...

 

A'propos bycia przed okresem ;) mój mąż zna ten stan i wie już, że lepiej mi schodzić z drogi. Kiedyś panowie w Praktikerze nie wiedzieli, ale była zabawa. Dyrektor o godzinie 19 osobiście szukał moich drzwi i widlakiem je ściągał spod sufitu. W ramach przeprosin przywieźli je gratis a transport jechał za naszym samochodem... Kobieta w pewnym stanie ducha może WSZYSTKO :yes: Ciekawe, czy dlatego mój mąż, jak mnie wysyła do urzędu, to z zadumą spogląda na kalendarz.......

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja nie mam ZNP czy też PMS, więc kalendarz nie ma znaczenia. Nie zwróciłam uwagi sama, tylko napuściłam wychowawczynię, bo chwilę wcześniej odbyłyśmy opisaną rozmowę, więc wiedziałam, że każda uwaga spłynie. Ale spoko, teraz, wiedząc już jakie jest oficjalne stanowisko mamy Andżeliki i mając już pewność, że to nie niedopatrzenia, a świadome postępowanie, nie omieszkam przy najbliższej okazji zaprezentować im, jak to wygląda z drugiej strony.

 

A jeżeli chodzi o załatwianie spraw, to kiedyś pewien nierzetelny facet od sztachet wyraził współczucie dla Andrzeja z powodu posiadania żony-hetery. A było tak - facet miał zrobić sztachety w określonym terminie, a my mieliśmy je przykręcić przed wyjazdem na wakacje. Facet zawalił. Andrzej miał zadzwonić, żeby go zrypać, ale zauważywszy mój bojowy nastrój, oddał mi telefon. Zaczęłam grzecznie, ale facet miał pecha, bo usiłował mi wytłumaczyć, ze przecież możemy sobie zrobić płot po urlopie. O nie! Nie będzie mi dyktował co i kiedy mam zrobić!!! No i pojechałam po nim tak, że sztachety obiecał zrobić w kilka dni, żaląc się, że będzie po nocach zasuwał. A kiedy Andrzej pojechał je odebrać, to tylko wzdychał, jak też to ja go zrypałam i że chyba nielekko ma ze mną...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tam w sumie nie wiem, od czego zależy, czy rzucam się komuś do gardła, kipię ironią, czy zlewam. Jestem nieprzewidywalna - to takie kobiece ;)

 

No ludzie, co to może być za moim oknem? W dzień się czasem włącza na chwilkę, ale nocą to daje czadu. Nie wiem nawet, czy to ptak czy owad. Nie ma tu jakiego przyrodnika? Przeca nie polecę z latarką w krzaki, bo kleszczy nałapię. Mam obsesję na punkcie kleszczy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...