Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Od kwietnia do ... zimy (jesieni?) - co Wy na to?


Agduś

Recommended Posts

Ech, takich literatów już nie ma... :(

nie ma

usiłowałam przeczytać Masłowską - no bo takie zachwyty wzbudzała wszem i wobec. Ale chała!!! Chyba mamy różne pojmowanie rzeczywistości.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 18,4k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

  • Agduś

    6399

  • braza

    3720

  • wu

    1845

  • DPS

    1552

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

Jakoś z czasem ostatnio kiepsko. Kicha kompletna wręcz bym rzekła. Wczoraj było nawet rozrywkowo, bo pojechałam z dzieckami na wycieczkę do planetarium w Chorzowie. Najchętniej posłałabym je same, ale najmłodszych nie brali bez rodziców, a Małgo bardzo chciała jechać. Obserwatorium (to, do którego chodzą wszystkie na astronomię) zorganizowało taniutką wycieczkę. Wiosną mamy jechać do Kopernika. Z noclegiem wycieczka ma kosztować 50 zł od dziecka i 100 od rodzica.

A skoro byłam na wycieczce, to niczego w domu nie zrobiłam. Faza na szycie trwa, a tu jeszcze trzeba deski na półki lakierować i czas najwyższy, żeby zacząć pozłacać chorwackie szyszki na choinkę. Że o porządkach świątecznych nie wspomnę...

U Małgo już wiszą firanki i zasłonki, u Magdy firanki.

 

Wracając do lektur, to coś z nowelek pozytywistycznych bym zostawiła, ale nie żeby wzruszać się losem Janka Muzykanta, tylko dla pokazania, co to jest nowela i jak to jest zrobione. Kiedy jeszcze były obowiązkowo w programie dla klas piątych, to właśnie pod tym kątem je omawiałam. A teraz już nie ma. W podstawówce i gimnazjum na pewno, nie wiem, jak w LO. W ogóle nie podoba mi się program nauczania polskiego w szkołach ponadpodstawowych. Uważam, że jest chaotyczny. Jednak dawna metoda uczenia, choćby pobieżnie, historii literatury była lepsza. Każdy maturzysta miał o tym jakieś pojęcie, umiał mniej więcej umieścić w czasie najważniejsze prądy literackie i potrafił to skorelować z historią. A teraz? Sieczka! Nadzieja w tym, że zmienili program historii na sensowniejszy, to i może z literaturą się połapią.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Agduś, wiele zależy od nauczyciela. Zuza ma genialnego historyka. Żartujemy, że to ostatni dobry nauczyciel, jaki jej został. Ale dzięki niemu potrafiła ostatnio napisać wręcz genialne (nieskromnie ocenię) wypracowanie pt jeden dzień mojego życia w czasach króla Stasia. I wiedziała jak mieszkali (Poczdam jej pomógł) i jak się ubierali. Temat niby banalny, bo wybrała sobie obiad czwartkowy, ale jednocześnie napisała nie tylko, kto był na takim obiedzie, co mógł powiedzieć (to część jęż polskiego) ale również jaką karetą jechała do króla, w co była ubrana (portret Orzelskiej ;) ), w co był król ubrany, jak wyglądały zyrandole i kanapy a nawet CO JEDLI! I tu już zasługa pana od historii, który mówi im o takich szczegółach razem - daty, wydarzenia, tło obyczajowe, architektura, sztuka. Co u nas a co w Europie. Facet jest genialny i o dziwo bardzo lubiany. Ale, jak już dzieci bystrze zauważyły - on jest inteligentny. W przeciwieństwie do wielu innych. I tu jest dramat a nie w programach... Edytowane przez EZS
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ewa - ale to jeszcze dziecko musi mieć z domu wykształconą pewną dociekliwość, dzieci Agduś też to mają.

Zasługa zdolności dzieci duża, ale pracy rodziców z nimi - jeszcze większa.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dom domem. Ja lubię historię zbeletryzowaną, mój mąż nową. Wiele się od nas nie dowiedziała. To jest zasługa jej historyka. Człowieka, który nauczył klasę lubić historię i rozumieć ją.

Ja swego czasu miałam takiego anglistę. Wymagania miał kolosalne, uczucia wzbudzał od uwielbienia do nienawiści, ale nawet najgorszy jełop go szanował. Bo rozumiał, że facet jest bystry, inteligentny, kocha to, co robi. I nigdy nie jest niesprawiedliwy...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak, ale ja pisałam o rzeczy podstawowej. Do niedawna program nauczania historii wyglądał tak:

Szkoła podstawowa - W zależności od wybranego podręcznika historii uczy się albo normalnie - chronologicznie, albo dziwnie - "motywami" (to w ogóle ulubione pojęcie w "nowoczesnym" nauczaniu). W pierwszym wypadku dzieci mają jakieś pojęcie o historii Polski, o kolejności najważniejszych wydarzeń. W drugim wypadku mają w głowach sieczkę, bo uczyły się najpierw np. jak wyglądały siedziby ludzkie na przestrzeni dziejów, jak rozwijały się miasta, jak wsie, czym zajmowali się ludzie. Niby fajnie, ale to wszystko nie jest przypięte do osi czasu. W szkole w Niepołomicach, niestety obowiązuje ten drugi sposób nauczania historii.

Gimnazjum: historia "na poważnie", chronologicznie od prehistorii do współczesności. Biegusiem w trzy lata, czyli po łebkach.

Szkoła ponadgimnazjalna: apiat' to samo, co w gimnazjum. Niby szerzej, na podbudowie, ale wiadomo jak to jest z tą podbudową. No i oczywiście, na obu etapach brakowało czasu na współczesną.

Teraz wreszcie program historii został podzielony na sześć lat. W gimnazjum do I WŚ, w ponadgimnazjalnych dalej aż do współczesności. I wreszcie jest czas, żeby każdy temat omówić dokładnie. Wero jest w pierwszym roczniku idącym tym programem.

 

A waga zasłużonego autorytetu nauczyciela i jego tzw "podejścia" nie ulega wątpliwości.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja miałam nieprawdopodobnego wręcz pecha do nauczycielek historii!!! Ani jednej sensownej! Pierwsza w podstawówce była wymagająca i nie lubiliśmy jej, ale przynajmniej sama coś umiała. Niestety uczyła nas tylko rok chyba. Kolejna nudziła nieprawdopodobnie. A już wszelkie rekordy pobiła ta z LO. Potrafiła na jednej lekcji przepytać 30 osób i zrealizować temat. Historia w jej wydaniu była zbiorem dat, postaci i miejsc na mapie (pytała tak: trzy daty - 5, dwie - 4, jedna - 3, zero - 2, siadaj, albo tak samo z postaciami czy wskazywaniem na mapie miejsc i określaniem, co się tam zdarzyło). No i poległam z historii na pierwszym egzaminie na studia.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ano, właśnie. Program programem. Każdy można zrealizować dobrze i xle. Mnie osobiście przerażałoby w LO sama historia mowożytna. Dla mnie historia kończy się na I wojnie. Międzywojnie aby aby a potem ... potem to jeszcze za wcześnie o tym mówić. Za sto lat się okaże, co było ważne ;)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ewa, z tą najwspółcześniejszą to masz rację. Dopiero z perspektywy lat stanie się bardziej obiektywnie nauczana. Na razie wszystko zależy od nauczyciela i jego poglądów. Dobry będzie umiał być ponad swoimi prywatnymi sympatiami i antypatiami, opowiedzieć o faktach, pokazać możliwe interpretacje i dać uczniom wybór. W tym wieku przecież niektórzy z nich mogą mieć już swoje poglądy, a większość jakieś poglądy (najczęściej rodziców - jeżeli żyją z nimi w zgodzie albo wręcz przeciwne - jeżeli wręcz przeciwnie). Obawiam się jednak, że niewielu nauczycieli się oprze pokusie wpojenia własnych poglądów swoim uczniom.

Jednak właśnie o tę współczesną rozbijały się wszelkie próby zmiany dawnego programu. Otóż pewien pan, profesor prawa bardziej znany z innej działąlności, twierdził, że młodzież musi poznać współczesną, bo ona jest najważniejsza. Gdyby program w gimnazjum kończył się na I WŚ, to ci, którzy na gimnazjum kończyliby swoją edukację, zostaliby pozbawieni szans na poznanie dziejów najnowszych i najważniejszych. No cóż... Nie przemawiał do mnie ten argument. Jeżeli ktoś kończy edukację na gimnazjum, to raczej rzadko jest to osoba żywo zainteresowana historią.

 

Zdjęć jeszcze nie mam. Dzisiaj zostałam zmuszona do lakierowania desek, z których powstanie skrzynia na pościel do Małgo. Skrzynia będzie miała pewną tajemnicę! "Lakierobejca" okazała się czymś dziwnym o konsystencji galaretki. Malowało się tym fatalnie! Gęste paskudztwo zostawiało smugi na drewnie i trzeba było bardzo uważać, żeby to jakoś wyglądało. W dodatku cholerstwo schnie od rana i wyschnąć nie może!

 

Właśnie przed chwilą skutecznie pogodziłam dzieci. Młodsze kłóciły się zawzięcie w łazience i dokuczały sobie nawzajem. Nie zdzierżyłam, wpadłam tam z dzikim wrzaskiem i pianą na ustach i zapowiedziałam, że czytać im dzisiaj nie będę. Oniemiały w pierwszej chwili, potem zaczęły zwalać na siebie nawzajem winę, a teraz w najlepszej zgodzie gniewają się na złą mamę...

Edytowane przez Agduś
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...