Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Od kwietnia do ... zimy (jesieni?) - co Wy na to?


Agduś

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 18,4k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

  • Agduś

    6399

  • braza

    3720

  • wu

    1845

  • DPS

    1552

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

Taaaak, ostatni termin ma swoje zalety... Kiedy wszyscy już są po, ja dopiero się cieszę, że ferie nadchodzą... A potem bliżej będzie po feriach do Wielkanocy. Najbardziej nie lubię pierwszego terminu - jeszcze się człowiek nie rozbuja po świętach, a tu już wolne. Za to później wszyscy się cieszą, że będą mieli ferie, a my już po. Za rok tak będziemy mieli. W dodatku po feriach nadal będzie rano ciemno i po południu ciemno... Najlepszy drugi termin - po feriach łatwiej wrócić do normalnego rytmu, bo jest wyraźnie dłuższy dzień niż przed nimi. A teraz to już bez łaski - i tak jest jasno i rano i kiedy wychodzę na angielski.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ona na pewno wygląda zjawiskowo, ma wyjątkową urode i potrafi to znakomicie podkreślić.

Małgo na pewno też przepięknie!

To Madzi chyba dzisiaj troche smutno samej...?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Celem było zainteresowanie w ogóle :)

 

Czekaj ... nie bardzo kojarzę tę sukienkę ... nożesz, normalnie mi wstyd ... Ale nic to, szampańskiej zabawy dziewczynkom życzę, a Madzię uściskaj ode mnie i niech korzysta z faktu, że może być jedynaczką ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Madzi wcaaaale nie było smutno, bo przyszła do niej koleżanka. Zresztą do czasu mojego z Małgo powrotu w domu siedziała Wero, a kiedy ona wyszła, w domu była Małgo. W dodatku pani odwołała angielski, bo się przeziębiła (jak każdy zdyscyplinowany pedagog zachorowała tuż przed feriami), więc miały dużo czasu na zabawę.

 

Andrzej pojechał pilnować towarzystwa o północy. Impreza potrwała do pierwszej. Ponoć pełna kultura i żadnych ekscesów. Młoda zachwycona zabawą i wyżerką jak na weselu.

 

A sukienkę nabyła w ciucharni za grosze. Taka różowa z plecami gołymi aż do tyłka.

 

Za to dzisiaj mogliśmy podziwiać diamentowy pył. Piękny dzień był! Chociaż wciąż mroźny.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Weronika też nie przepadała za imprezami, dyskotekami itp. a ten bal jej się spodobał. Ja dla odmiany dyskoteki szkolne w podstawówce lubiłam, a od liceum moje zainteresowanie imprezami tego typu gwałtownie zmalało. Do zera. Dlatego zaproszenia na wesela traktowałam jak dopust boży.

 

 

Feeeeerieeeee!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O zdjęcie :)

 

A ja kochałam dyskoteki. Na studiach miałam kolegę z grupy, który też uwielbiał tańczyć, a oprócz tego oboje mielismy zupełnie nietaneczne połówki. Dodam, że nasze połówki się znały i akceptowały ;) No i ja z tym kolegą chodziłąm na dyskoteki do akademika. Nawet dość często. Wyobrażacie sobie, jakie były plotki w grupie... Nawet mój obecny mąż a wtedy chłopak raz uprzejmy donosik otrzymał, że ja po 'Tygrysie" w towarzystwie się szlajam. Najwyraźniej donoszący nie zauważył, że po dyskotece odbierał mnie czasem... mój chłopak :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ech, Ty, wiarołomna istoto... :lol2:

 

Na studiach miałam dokładnie taką samą sytuację! :lol2:

Mój ówczesny chłopak (który odszedł w niebyt uczuciowy) też nie umiał tańczyć, ale jego kolega jak najbardziej.

Znowuż tamtego dziewczyna - nie lubiła.

No to my całkiem często wyskakiwaliśmy potańczyć razem, podczas gdy oni włączali sobie TV albo dyskutowali o literaturze, bo oboje pasjami czytali.

Też się ludzie zastanawiali, co jest grane. :lol2:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na dobry początek Andrzej pojechał z dziećmi na lodowisko. Ja nigdy nie nauczyłam się jeździć na łyżwach, chociaż próbowałam kilka razy. Największym osiągnięciem był fakt, że potrafiłam okrążyć lodowisko cały czas w pozycji pionowej i nie trzymając się bandy.

A jutro na narty. Muszę prognozę pogody sprawdzić, coby wiedzieć, na jak długie białe szaleństwo się nastawiać.

Zdjęć z balu nie mam. Mają być jakieś oficjalne, to może pokażę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja podczas ferii pogoniłam młodą do fizyki i osiągnęłam sukces. SAMA dziś siedziała i rozwiązywała ponadprogramowe zadania, bo się zaciekawiła no i bo jej wychodzić coś zaczęło. Kocham fizykę i aż mi żal, ze mają tak bardzo okrojony program. No to porobiłyśmy trochę boczków i okazało się, że to fajne jest.

Jednak trzeba dzieci pilnować, młoda nawet bardzo leniwa nie jest, ale skoro nie wymagają, to po co robić... Właściwie to po co ta szkoła? Daliby mi forsę za pół etatu i ja ją nauczę, na poziomie gimnazjum dam radę. I tak muszę jej tłumaczyć niedoróbki nauczycieli, choć bym kasę za to miała :(

 

Agduś, jak ci zazdroszczę ferii. Moja jutro do szkoły. strata czasu

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To fakt. Szkoła to okropna strata czasu! Przecież to, czego się uczą w ciągu kilku godzin lekcyjnych jednego dnia można w domu zrobić w godzinę! Ile czasu traci każdy uczeń na słuchanie, jak odpowiadają koledzy, jak nauczyciel walczy z klasą o dyscyplinę, jak tłumaczy po raz enty coś, czego kilka osób nie zrozumiało (i nie zrozumie)? Mnóstwo! Dlatego nauczanie domowe jest o niebo lepsze. Szkoła jednak ma poważną zaletę, która właściwie nie jest wcale jej zasługą - szkoła uczy życia wśród ludzi, asertywności, odwagi bycia sobą, walki o swoje, empatii, tolerancji itd. - długo by wymieniać. I tylko dlatego moje dziecka chodzą do szkoły. Zwłaszcza do tej beznadziejnej podstawówki.

 

A my mamy za sobą pierwszy dzień na nartach. Było pięknie - żadnych kolejek do wyciągów, jazda na okrągło, przytulna knajpka z pięknym widokiem, niedrogie karnety... i to wszystko naprawdę! Nie powiem, gdzie, bo się tam tłumy zwalą.

Wniosek na zaś - koniecznie przed feriami pojechać raz na narty choćby do Sieprawia, bo Małgo pierwszą godzinę spędziła na bolesnym rozkręcaniu się. Bolesnym, bo trudno jej było się pogodzić z tym, że rok temu na tym samym stoku szalała jak pijany zając w kapuście, a dzisiaj leżała jak żaba co kawałek (nie z braku umiejętności, a ze strachu, że tak stromo). Kiedy się rozkręciła, zasuwała jak mały samochodzik.

Jutro ten sam stok, ale musimy się wybrać wcześniej, bo po zachodzie słońca zrobiło się cokolwiek mroźno.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja bym tylko leżała. Znaczy bym nie wstała wcale :)

Nie cierpię nart ale to dlatego, ze nie umiem. A nie umiem bo się boję. A boję się koszmarnie. Na prostej się boję śliskiego, a co dopiero ze spadkiem! Jedynie jak mam łyżwy, to mi śliskie nie przeszkadza.

Zazdroszczę tych nart :( Ale nie przemogę się...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...