Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Od kwietnia do ... zimy (jesieni?) - co Wy na to?


Agduś

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 18,4k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

  • Agduś

    6399

  • braza

    3720

  • wu

    1845

  • DPS

    1552

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

Na łyżwach w każdej chwili można podjechać do bandy. Na nartach jest jeden kierunek ruchu W DÓŁ

Ruch w dół to ja zaliczam właśnie na łyżwach:lol2: Nigdzie nie zbiłam sobie lepiej kolan i tyłka jak na lodowisku:lol2: Z tą "szybką bandą" to dla mnie przereklamowana sprawa;):no:.

Cześć dziewczynki:D.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No nie wiem, dlaczego, dla mnie łyżwy były naprawdę frajdą, banda nie była wcale potrzebna.

Naprawdę to lubiłam.

Szkoda, że ostatnio miałam możliwość pojeździć w czasie wf-u na studiach... :(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja też kochałam łyżwy i nadal darzę je ogromną sympatią! Co prawda po jakiś 10 albo i więcej latach nie jeżdżenia pierwsze spotkanie z lodem było dość bolesne - ucierpiała i doopa i duma - ale już po chwili poczułam się pewniej! Narty miałam na nogach raz i strasznie posiniaczony lewy bok po tym doświadczeniu - nie wiem dlaczego miałam straszliwy problem z zahamowaniem i robiłam to na leżąco właśnie na lewym boku :yes:
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Łyżwy były strasznie oporne - niby wiedziałam, jak się poruszać, ale w praktyce nie wychodziło tak pięknie. Narty też początkowo nie chciały ze mną współpracować. Mój ojciec jeździł pięknie, ale zdolności pedagogicznych nie miał za grosz. Pierwsze próby pod jego okiem skończyły się tym, że pieprznęłam nartami w krzaki i zapowiedziałam, że nigdy ich nie założę. Wytrwałam w tym postanowieniu do szóstej klasy, kiedy to zazdrość kłębiąca się we mnie podczas każdych ferii (najpierw kuzyn-rówieśnik, potem brat rodzony młodszy o trzy lata jeździli na moich oczach, a ja nie mogłam przecież być gorsza od facetów!!!) osiągnęła poziom krytyczny i kazałam sobie kupić narty. W siódmej klasie pojechałam na kolejne ferie z zamiarem nauczenia się tej trudnej sztuki. Niestety zdolności pedagogiczne mojego ojca wcale się nie poprawiły, a ja byłam w wieku nad wyraz niewdzięcznym dla podejmowania takich prób. Pierwsze próby można uznać za nieudane. Rok później ojciec zaprzyjaźnił się z instruktorem, który przyjął mnie na lewo do grupy i wreszcie nauczył podstaw. Reszty nauczyłam się sama. Jeżdżę nieładnie, ale z przyjemnością. W pierwszej klasie LO będąc w dwa tygodnie nauczyłam moją koleżankę jeździć całkiem nieźle. Dzieci też uczyliśmy sami.

 

Na nartach jest zdecydowanie mniej ślisko niż na łyżwach! I na początek można wybrać mniej stromy stok. Nawet taki, na którym trzeba się kijkami odpychać, żeby jechać.

 

Rano obudziłam się z zakwasami wszędzie, ale oczywiście pojechaliśmy na narty i wykupiliśmy karnety sześciogodzinne. Mrozik dał się we znaki! Tym bardziej, że marznącej Magdzie oddałam swoją koszulkę i zostałam w samym polarze pod kurtką. Zaraz sprawdzę prognozę, bo nie wiem, czy jutro pojedziemy. Odzwyczailiśmy się od mrozów. Raczej jeździło się ostatnio przy dodatnich temperaturach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie mam zakwasów!!!

Pogodę zapodali taką, że zrezygnowaliśmy dzisiaj z wyjazdu. Pieści się człowiek ze sobą na starość, bo dawniej jeździło się bez względu na warunki! W śnieżycy, w zawiei, w deszczu nawet! Dobrze, że wtedy stoki nie były oświetlone, bo mój ojciec uważał, że mamy jeździć póki wyciąg czynny. Dniówka miała 8 godzin bez przerw (bo szkoda czasu i okazji do jazdy za darmo), a jeździliśmy na okrągło - bez kolejki, bo tak było "załatwione". Tyle że mieszkaliśmy pod samym stokiem i przemoczeni albo zmarznięci nie musieliśmy długo wracać do domu.

W sumie to bardziej bałam się ewentualnego powrotu w śnieżycy, niż jeżdżenia. Zawszeć można było kupić krótszy karnet, trochę się pobujać, wypić gorącą czekoladę albo herbatkę i wrócić do domu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Matko, podziwiam Wasze samozaparcie niezmiennie! Narty mnie kuszą, naprawdę. Lubię patrzeć na tych szusujących i wydaje mi się, że też by mi się spodobało. Skoro nauczyłam się trzymać w siodle po 40-ce to i narty nie są straszne ...

 

A Wero pojechała do Mediolanu czy dopiero się wybiera??

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Samozaparcie nędzne, skoro odrobina śniegu z nieba nas zniechęciła do wyjazdu.

Młoda na razie nie jedzie. Tam by może coś zarobiła, a tu chyba na pewno zarobi i to w przyszłym tygodniu chyba. Zdecydowali, że zostanie. Chyba. Bo ponoć w tej zabawie nie ma niczego pewnego i może zadzwonią, że jednak jedzie. Pojutrze albo za trzy dni... Na razie często bywa na zdjęciach i naukach w Krakowie.

 

Braza, pakuj się i przyjeżdżaj! Nauczymy Cię jeździć na nartach. Polubisz na pewno i wreszcie przestaniesz narzekać na śnieg i śniegolubnych!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...