Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Od kwietnia do ... zimy (jesieni?) - co Wy na to?


Agduś

Recommended Posts

Studniówki też nie wspominam jakoś specjalnie. No, może poza tym, że poszłam sama a do poloneza poprosił mnie chłopak, w którym kochałam się beznadziejnie przez dwa pierwsze lata szkoły. Spóźnił się...

:rolleyes:

 

Moaj studniówka była beznadziejna. Co prawda poszłam z moim aktualnym i jedynym mężem, którego wówczas zazdrościły mi wszystkie koleżanki, bo grał w zespole na perkusji ;), ale ogólnie miałam przechlapane. tego samego dnia rano strzelałam na zawodach w Krakowie, nerwówka jak jasny gwint, musiałam zdażyć na autobus, dojechać, wrzucić ciuchy i wio na bal. Przez to wcale nie uczestniczyłam w najciekawszym, czyli przygotowaniach, w żadnym programie, bo nie miałam czasu na próby, nie byłam uczesana, miałam na sobie byle co, bo nie miałam czasu na jakieś ekstra zakupy i byłam ogólnie padnięta.

Kurcze, ja nawet przed własnym slubem nie miałam czasu na fryzjera! Miedzy cywilnym (czwartek) a koscielnym (sobota) zdawałam radiologię i piekłam stada kurczaków na wesele. Wtedy nic nie było w sklepach (89 rok) i te kurczaki piekli wszyscy - my, teściowa, ciotka, na 3 piekarniki. Dwa dni po weselu jeszcze się partia znalazła w piekarniku teściowej zapomniana :) A klasę w LO też miałam do d...

Ale mi się na wspominki zebrało :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 18,4k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

  • Agduś

    6399

  • braza

    3720

  • wu

    1845

  • DPS

    1552

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

Ciucha też nie miałam ekstra. Kiedyś kupiłam sobie jakąś kieckę za namową mamy. Tak na zwykłe noszenie to może i wtedy niezła była, ale nie na taką imprezę. Jednak w domu jakichś specjalnych nadmiarów gotówki nie było, więc nie upierałam się, że potrzebuję czegoś innego. Na pomysł pójścia do fryzjera też nie wpadłam. Ubrałam się, uczesałam jakoś,umalowałam i poszłam. Poza tym polonezem w sumie nudnawo było.

Moja pierworodna zresztą też z wymaganiami przed balem gimnazjalnym nie szalała. Kieckę kupiła za parę złotych (2,50 chyba) w ciucharni. Fakt że trafiło jej się niesamowicie, bo kiecka odlotowa i jak na nią szyta. O fryzjerze nie wspomniała, o kosmetyczce też. Umalowała się sama i poszła. No ale ona miała w gimnazjum fajną klasę i świetnie się bawiła na balu, chociaż do tańca ma podejście takie jak i ja, niestety.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kieckę to Zuza ma ... moją :) Kupiłam sobie kiedyś na wyprzedaży na sylwestra a teraz okazało się, że na dziecię jak znalazł. Tylko buty musiałyśmy kupić, bo ja mam stanowczo mniejszą nogę :) A co do fryzjera to idzie na strzyżenie, bo fryzury ekstra nie chce. Cóż, też dobrze
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też nie pamiętam jakiś wielkich imprez w LO, trochę nudnawo było. Za to studniówka ... noooo. Studniówkę to sobie w kilka osób zrobiliśmy sami, w dyskotece. Nie chciało nam się udawać, że się świetnie bawimy w szkole więc gdy ktoś ze znajomych rzucił hasło "Tunel" (nazwa dyskoteki) parę osób podłapało. Mój tata nie był zachwycony, wręcz mi zabronił, mama miała nocny dyżur w uzdrowisku ... I tak poszłam, ale gdy grzecznie przed północą wróciłam do domu tata po otworzeniu drzwi teatralnie tragicznym głosem kazał mi wracać tam, skąd przyszłam ... co też radośnie uczyniłam:D Tak nad ranem cała gromada odprowadziła mnie do uzdrowiska. Chyba nie muszę opisywać wzroku i miny mamy, gdy ujrzała swoją ukochaną jedynaczkę na progu pawilonu ...:cool: Tego, co powiedziała tacie gdy rano wróciłyśmy do domu lepiej nie powtarzać:D
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czemu lepiej nie powtarzać? To musiało być bardzo interesujące!

Ja jakoś nie imprezowałam w LO będąc. Na dyskoteki nikt znajomy nie chodził, zresztą i mnie też by nie ciągnęło, a prywatki wyglądały jakoś tak... no nie miałam ochoty. Zresztą raz byłam i nie bawiłam sie dobrze, zmyłam się po angielsku, zanim doszło do omawianych wcześniej atrakcji wieczoru. A w podstawówce sama urządzałam urodziny i fajnie było, ale bezalkoholowo, co w LO już by nie przeszło.

Ja preferowałam inne klimaty, ciągnęło mnie w góry, wolałam ognisko przed schroniskiem i gitarę, niż dyskotekę. Jeno dopiero w czasie studiów miewałam z kim w te góry chodzić. A jeżeli nie było z kim, to szłam sama. I tyz dobrze było.

 

Napawam się obecnością Pierworodnej w domu. Dziwnie jakoś...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z latawicą bardzo się rymują inne słowa, którymi zresztą swego czasu pewien księżulo uraczył mnie i moje dwie koleżanki na lekcji religii .... Za co ... to już inna opowieść ....

 

Arni, to co mówiła moja mam w skrócie można opisać tak: "Co ty sobie ....piiiii.... stary zgredzie .... piiiiii.... wymyśliłeś????? " Reszta to był długi monolog na temat mojej mądrości i rozsądku, które to pozytywne cechy wykazywałam w wyniku swojego absolutnego egoizmu, wygodnictwa i potężnie rozwiniętego instynktu samozachowawczego pozwalające mi w sposób wręcz koncertowy unikać utrudniania sobie życia, a cechy te odziedziczyłam oczywiście w linii prostej po niej (mojej mamie; przyp.autora). I w związku z tym ona jest ze mnie dumna i wie doskonale, w przeciwieństwie do niego (taty) że byle dyskoteka, zamiast studniówki życia mi nie zmarnuje. No i miała rację:D

 

Przepraszam Agduś za tę prywatę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A takie miałam postanowienie.

O czwartej oczywiście się obudziłam, chociaż nie musiałam, bo Andrzej Młodą odwoził. Godzinę później, kiedy właśnie udało mi się zasnąć, zawył telefon, bo smsa dostał: "zostawiłam ładowarkę, ratuj zanim ją Pepe przegryzie". Uratowałam. Zasnęłam..., zadzwonił budzik...

Śpiącam. I jeszcze naszej instruktorki jogi nie było, a ta w zastępstwie dała nam taki pilatesowy wycisk, że jutro z łóżka nie wstanę bez podnośnika widłowego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obawy mamy, oczywiście, ale z drugiej strony, cóż możemy jej zaproponować w zamian, gdybyśmy zabronili tego latania? Głupia nie jest i jeżeli będzie chciała i się postara, to da sobie radę i ze szkołą. Inna sprawa to kwestie formalne (50% nieobecności może załapać, a wtedy formalnie rzecz biorąc może być nieklasyfikowana). Właśnie dzisiaj się wybieram do szkoły, coby z wychowawcą o tym pogadać. Na razie dziwi mnie to, że on bardzo lekko podchodzi do sprawy i nie widzi problemu. Powiedział, że "skoro chcę" porozmawiać, to mogę przyjść na długiej przerwie. Zastanawiam się nad indywidualnym tokiem nauczania, ale nie wiem, czy szkoła na to pójdzie, bo to dla nich dodatkowy wysiłek organizacyjny i w ogóle. Przyznawany jest uznaniowo "w uzasadnionych przypadkach". Wieczorem napiszę, czego się dowiedziałam. Właśnie włączyłam net, żeby sprawdzić, o której ta długa przerwa u nich jest.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...