Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Od kwietnia do ... zimy (jesieni?) - co Wy na to?


Agduś

Recommended Posts

Agdus, w necie znajdziez cale mnostwo tutoriali "jak biegac"

Zerknij: http://www.youtube.com/watch?v=oN1x3Ik1t5Y

http://www.youtube.com/watch?v=Q0sgLIgqr18

Najlepiej aby ktos obserwowal jak stawiasz stopy podczas biegania i na biezaco korygowal bledy :-) Mysle, ze szybko zalapiesz :-)

BTW lubisz bieac?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 18,4k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

  • Agduś

    6399

  • braza

    3720

  • wu

    1845

  • DPS

    1552

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

O dziwo - lubię.

Nienawidziłam biegać. Kiedy zaczynałam, nadal nienawidziłam. I zaraz po wakacjach, kiedy po miesięcznej przerwie miałam wrażenie, że zaczynam od zera, nadal nienawidziłam. I nawet nie zauważyłam, jak polubiłam. Chyba gdzieś w okolicach momentu, kiedy poczułam, że chyba dam radę przebiec "małe kółko" bez przerwy. A potem spróbowałam i udało się. Podczas dużego jeszcze muszę robić jedną przerwę na marsz. Znaczy nie wiem teraz, bo znów miałam przerwę, ale w środę spróbuję wrócić.

 

Braza, podczas jazdy konnej trza piętę w dół (dla mnie awykonalne), kolana przy siodle, łydki coby nie latały, dosiadu pilnować, łokcie przy sobie, spokojna ręka, nadgarstki miękko, kciuki w górę, plecy proste... Też jest o czym pamiętać...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Agdus, biegam bo przy pewnych treningach musze. Np. przy HIIT. Nie mniej nie lubie, ale z lomotem muzycznym w uszach sie zmuszam ;)

Dzisiaj w Twojej intencji ;) biegalam na palcach po biezni ... Ekstremalne doswiadczenie :D Mam wrazenie, ze kontuzjogenne i jakos tak dziwaczne. Wciaz ciagnelo mnie na srodstopie. Ty to w ogole dziwny przypadek jestes. Wiekszosc poczatkujacych biegaczy przetacza sie przez piety jako piersze zetkniecie z podlozem, potem srodstopie i wykonczenie na palcach.

I wracajac do biegania na palcach to achilles na maksa obciazony :( I albo zmienisz technike, albo sprobujesz korygowac obuwiem, ewentualnie amortyzacja bizeni ... Innego pomyslu nie mam :(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

......podczas jazdy konnej trza piętę w dół (dla mnie awykonalne), kolana przy siodle, łydki coby nie latały, dosiadu pilnować, łokcie przy sobie, spokojna ręka, nadgarstki miękko, kciuki w górę, plecy proste... Też jest o czym pamiętać...

 

podczas grania na perkusji jedna pięta na dole, druga w górze, kolana pracują nierównomiernie, łydki latają, dosiadu też trzeba pilnować aby nie spaść ze stołka, łokcie czasami przy sobie, czasami nie, w zależności od typu bicia, ................spokojna ręka, nadgarstki miękko, kciuki jednak zgięte ... plecy nieważne ... Też jest o czym pamiętać... ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Amber, dziękuję za bieganie "w intencji"! Pewnie, kiedy ja zacznę próbować biegać inaczej, będę się czuła, jak Ty, biegając na palcach.

Wiem, że to dziwne, ale dla mnie normalne, mnie nie męczy bardziej niż "normalne" bieganie. Achillesy mam wystarczająco silne (grubsze niż Andrzej) i pewnie dlatego kiepsko poddające się rozciąganiu.

Jutro wracam do biegania. Ciekawe, jak mi pójdzie.

 

Dzisiaj miałam niesamowity dzień - pełen nieoczekiwanych wydarzeń i nagłych zwrotów akcji.

6.12 - sms od wychowawczyni Magdy, że nie dostała zgody na dzisiejszą wycieczkę i cobym dała ją Magdzie. Ok, żaden problem. Tknęło mnie jednak, czemu o takiej godzinie, więc poleciałam pytać Magdę, o której mają zbiórkę. Magda nie wiedziała. Z nadzieją, że sms nie został wysłany wieczorem (czasem docierają z takim opóźnieniem) i że pani już nie śpi, wysłałam swojego z pytaniem o porę zbiórki. 7.50 koło zamku. No dobra, niewiele wcześniej niż normalnie, tylko miejsce inne - gdyby nie ten sms Magda poszłaby na 8.00 do szkoły.

Obudziłam Małgo, po chwili weszłam znów do jej pokoju, żeby sprawdzić, czy nie zasnęła, bo nie wychodziła. Okazało sie, że robi zadanie z angielskiego (całe popołudnie przesiedziała spokojnie, twierdząc, ze nie ma nic na zadanie). No dobra, zrobiła, zeszła na śniadanie.

7.16 Małgo zaczyna coś mówić, że mają jechać do jakiegoś kina, ale ona nie wie, kiedy ani do jakiego. Chyba dzisiaj mają jechać, ale nie jest pewna. No dobra, przyjdziemy do szkoły, to się dowiem. Jednak coś mnie tknęło, żeby zadzwonić do której koleżanki. Padło na Agnieszkę. Właściwie mogłam zadzwonić do którejś innej, ale tak jakoś Agnieszka była najbliżej w telefonie. 7.18 - Tak, jadą dzisiaj do kina. Zbiórka o 7.20!!! Jak to o 7.20???!!! No to Małgo nie pojedzie!!! Agnieszka na to, że akurat przejeżdża samochodem niedaleko i zaraz będzie u nas pod domem. Małgo ubrana, rozczochrana, drugie śniadanie w śniadaniówce w plecaku szkolnym. No to biegiem do wiatrołapu, najszybciej zakładane buty, gdzie ta kurtka???!!, kamizelka odblaskowa, jakiś mały plecaczek, śniadaniówka i napój z plecaka do plecaczka i biegiem do samochodu! Zdążyły w ostatniej chwili! Okazało się, że karteczkę z informacją o wyjeździe dostali dawno. Albo w dniu, kiedy Małgo grała w W11, albo ją dostałą i zgubiła. Mail od pani doszedł wieczorem, a ja sprawdziłam pocztę na telefonie po południu i już później nie zaglądałam do niej.

No dobra, udało się, więc wzięłam Małgosiową gitarę i pojechałam na jogę. Gitarę zawsze we wtorki zostawiam w MCDiS, bo ja mam tam rano jogę, a Małgo zaraz po szkole gitarę i wokal. Patrzę, a tu rower Magdy pod oknem MCDiS! Czemu? Wprawdzie wyjeżdżali z sąsiedniego parkingu, ale miała go przypiąć pod LO, bo tam jest najbliższy stojak. No dobra, przypięłam jej rower do balustrady (znam kod) i wysłałam smsa, żeby go nie szukała rozpaczliwie po powrocie. Oczywiście go nie przeczytała, bo miała wyciszony telefon.

Po południu jechałam po Małgo do MCDiS. W perspektywie powrót na piechotę, bo Małgo, oczywiście, nie ma tam roweru na skutek porannych perturbacji. Patrzę, w stronę cmentarza idzie grupa uczniów. Ktoś mnie woła. To wychowawczyni Magdy. Kiedy wczoraj Magda była na inauguracji roku akademickiego Uniwersytetu Dziecięcego, pani ustaliła, że nie wracają na ten sam parking, tylko jadą pod cmentarz (co roku przed 1 listopada wszystkie klasy sprzątają groby żołnierzy - wypada pewnie z dwudziestka dzieci na jeden grób). Magda nie wiedziała, więc była zła, że rower został przed MCDiS. W dodatku telefon jej się zablokował, więc nie mogła zadzwonić do pana od fortepianu, że nie zdąży na lekcję. Gdybym wiedziała, napisałabym jej zwolnienie z wycieczki na cmentarz, coby do szkoły muzycznej zdążyła. Nie wiedziałam, ale spotkałam ich, zwolniłam Magdę, poszła do szkoły muzycznej, a Małgo na jej rowerze podjechała tam i zostawiłyśmy Magdzie rower. Stamtąd już bliżej do domu.

I tak kolejne niespodziewane problemy organizacyjne rozwiązywały się same.

Na koniec odwołali mi zajęcia z patchworku, ale to już mały pikuś, chociaż szkoda.

Nie napiszę, że liczę jutro na normalny dzień, bo zapeszę...

Edytowane przez Agduś
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

powiem tak - nasze jedno dziecko potrafiło zrobić jeszcze gorszy misz masz, niż twoich dwoje, mimo, że do obsługi miało zwykle parę rodziców :) Na szczęście w liceum jakby przystopowała a my nieśmiało oddychamy... bardzo nieśmiało...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

gorszy o tyle, że my oboje pracujemy i informacja o 7 rano, ze ma być gdzieś zawieziona na 8,30 burzyła cały system odbiorów i przewożeń. Podobnie jak telefon ze szkoły w środku dnia, że co prawda lekcje się skończyły (kto odbiera?) ale za 2 godziny ma jakąś imprezę typu konkurs czy coś o której całkowicie zapomnaiła, nie wie gdzie i jak dojechać a to np. Zgierz, ponadto nie wie, kto tam jeszcze będzie i nie ma ze sobą niczyjego numeru bo informacje dostała mailem itd itd. Nerwicy można było dostać. Teraz już mówimy pogodnie - a to sobie jedź tramwajem i... bardzo (chyba przez to) pilnuje, żeby wszystko wcześniej uzgodnić :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No tak, mnie jest łatwiej. Gdybym pracowała, to kicha kompletna, bo ze szkoły nie można "wyskoczyć" na chwilę w sytuacji awaryjnej. Zresztą to przywilej nielicznych w dzisiejszych czasach. Sądząc po doświadczeniach z załatwianiem czegokolwiek w urzędach, chyba najczęściej przywilej urzędniczek.

Weronikę odstawiłam, kiedy poszła do gimnazjum. Skończyło się awaryjne podwożenie. Musiała sobie radzić z dojazdami busami. Beznadziejnie niepunktualnymi zresztą. No, może ze dwa razy się zdarzyło przez trzy lata (jeden raz pamiętam, drugi dodaję na wszelki wypadek, żeby nie skłamać) no i raz sama sobie załatwiła podwiezienie szkolnym busem, kiedy omc. nie spóźniła się na egzamin gimnazjalny i przytomnie zadzwoniła z pożyczonego telefonu - swojego zapomniała - do szkoły, a nie do mnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja mam transpotr Emila 20km w jedną stronę... mamy co z nim robić... on żyje w innym wymiarze... np.. dowiaduję się zwykle albo dzień wcześniej, albo w dniu zebrań, że takie są w szkole, albo o .. wyjeździe gdzieś.. albo że trzeba zorganizować wyjazd do innego miasta na występy..

Z tym, że ja nie mogę powiedzieć mu.. jedź sobie sam... jest płacz, i .. że nie dojedzie, bo nie wie gdzie i jak i jakim autobusem , tramwajem... zgubił by się.... nie dojechał... no chyba , że do dziadków na rowerze bo drogę taką jaką samochodem pokonuje to zna.. ale to też jakieś 10-12km od nas..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Noooo, moja Latorośl też raczy mnie takimi zaskokami, nawet teraz w LO. O wydarzeniach typu: "na jutro potrzebuję ,,,,," to nawet nie wspominam, bo miały miejsce przynajmniej 3 razy w tygodniu! Teraz zazwyczaj późnym wieczorem dowiadujemy się, że "jutro jedziemy do ....". Ja na szczęście też nie pracuję, a juz gdy Szanowny w domu to luzik, jeno szlag mnie trafia na Jej beztroskę i kiedyś w końcu spełnię wszystkie swoje wredne obietnice!!!!:yes:
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie spełnisz, nie spełnisz! Gdybyś miała spełnić, to już byś dawno to zrobiła!

Ot taki los...

 

Arnika, ale Ty wiesz, dlaczego. Nie twierdzę, że masz dzięki temu łatwiej, ale przynajmniej rozumiesz. A ja nie.

 

Nam się chyba wyczerpał limit niespodzianek, bo dzisiejszy dzień minął zadziwiająco normalnie.

 

Biegałam! I żyję! Kondycja podupadła nieco, ale noga przetrwała. Naruszyłam ją dopiero wieczorem podczas WFu, ale mam nadzieję, że długo się nie będzie gniewała.

Próbowałam biegać nie na palcach. Mniej na palcach... No nie wiem. Próbowałam i kiedy się nie zapominałam, to może nawet mi coś wychodziło, ale czułam sie dziwnie. No i byłam sama, więc nikt nie mógł ocenić, czy rzeczywiście coś zmieniam.

 

Zimno się zrobiło! Ubrałam się jak wczoraj i zmarzłam, no to założyłam sweter i... też zmarzłam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...